Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zła_synowa

nie mam pojęcia, co jeszcze mogę zrobić, potrzebuję rady

Polecane posty

Gość gosc
21 minut temu, Gość Gosc napisał:

Nowe matki nie wracają do niebezpiecznych metod stosowanych przez babć. Mają lekarze, dostęp do wiedzy. Mają matyczna intuicji. Każda matka wychowuje według siebie. Nie musi się zgadzać na babcine metody. Jeśli uznaje że coś może być szkodliwe dla córki to ma prawo się nie zgadzać. 

Babcie nie znają swoje miejsce. Nie znają granic. Nie znają dzieci tak dobrze jak matka. Także Twoje pytania są do niczego. 

Babcie tez mialy matczyna intuicje, przeciez tez byly matkami.. Myslisz, ze to umiejetnosci jedynie  "nowych matek "? 🙂 Babcie tez mialy lekarzy, tez mialy dostep do wiedzy, nie z internetu tylko z ksiazek 😉

Tez wychowywaly wedlug siebie, nie musialy sie zgadzac i nie zgadzaly 😉 na babcine metody..

Synowe tez nie znaja swojego miejsca, tez nie znaja granic dobrego wychowania..przeciez wszystkie sa swiete,prawda ? 😉

Takze twoje wnioski sa do niczego, rowniez 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 godziny temu, Gość Ags napisał:

Ciesz sie, masz tesciow ktorzy uwielbiaja Twoje dziecko. To nie oni maja problem tylko Ty. 

Czasem sie zastanawiam jak to jest, ze tesciowie, czy tez rodzice ktorzy wychowali juz swoje dzieci, nagle w oczach synowych a czasem wlasnego potomstwa nic nie wiedza o wychowaniu i wszystko robia zle. No kurcze, oni juz sie sprawdzili. Odwalili kawal dobrej roboty, skoro drogie synowe, wybralyscie ich synow, moze wiec przestaniecie ich wiecznie krytykowac. Wy jeszcze o dzieciach nic nie wiecie, oni przerobili juz wszystko od a do z. Moze warto korzystac z ich doswiadczenia zamiast udawac, ze jajo jest madrzejsze od kury. Obyscie sprawily sie tak dobrze jak Wasi tesciowie i rodzice.

 

dobrze podsumowane :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zła_synowa
4 minuty temu, Gość gosc napisał:

No, a tesciowa zajmowala sie wlasnymi dziecmi 🙂  Moze  i kuzynostem,moze i rodzenstwem.. nie wiesz tego. Coz za roznica ?

Za to najlatwiej jest powiedziec, ze ona sie nie zna, bo to bylo dawno temu, prawda ?

Nic sie nie zmienilo: dziecko jak dawniej potrzebuje jesc, potrzebuje miec cucho i cieplo,potrzebuje kontaktu fizycznego z rodzicami, potrzebuje zaspokojenia potrzeb psychicznych itp.

Nie wszystkie metody sa zle.. niektore zostaly wchloniete,przerobione przez " nowe czasy " np. dawniej kosc czy skorka chleba podawana zabkujacemu dziecku, dzis - specjalny gryzak zelowy..

Zawijanie w chuste i nszenie na plecach dziecka- dzisiejsze chustowanie.. itp.

Po prostu,jak sie kogos nie lubi to chocby ten ktos stawal na rzesach.. zawsze sie znajdzie cos o co mozna sie przyczepic 🙂

A tesciowa na dodatek nie staje 😉

Nie zajmowała się - to akurat wiem, bo sama o tym opowiadała. Tak jak o tym, że to jej teściowa, z którą mieszkała, odchowała jej dzieci z pieluch.

Nie mówię, że się nie zna, bo to było dawno temu, tylko dlatego, że wygaduje bzdury. Wmawia kolki, których syn nie ma, wymyślała "ćwiczenia", o których jak ortopeda usłyszał, to powiedział, że to prosta droga do wywichnięcia bioderek, a to tylko czubek gór lodowej.

Nie mówię, że wszystkie stare metody są złe, ale nie mam obowiązku robienia wszystkiego jak ona chce i przepraszania wręcz za to, że robię tak jak ja uważam za słuszne i nieszkodliwe dla mojego dziecka. Moja mama też nie popiera wszystkiego, co robię, czasem ją również poprawię (dociera do niej za pierwszym razem, nie muszę urządzać scenek rodzajowych), ale ona uznaje, że ona już swoje dzieci wychowała i  się nie wtrąca.

I nie chcę, żeby teściowa stawała na rzęsach. W zupełności wystarczyłoby mi, gdyby przeszły jej głupie zagrywki i zamiast zastępować mojemu dziecku matkę była dla niego babcią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kok
1 godzinę temu, Gość zła_synowa napisał:

I tutaj się bardzo mylisz...

Nie urodziłam mózgu wraz z dzieckiem. Chętnie zostawiam małego samego z mężem i nie uważam tego za koniec świata. Tak samo na co dzień nie ograniczam mężowi możliwości wykazania się jako tatusiowi i on sobie świetnie radzi. Moi rodzice mieszkają na drugim końcu Polski, więc nie mogę liczyć na ich pomoc. Myślałam, że teściowie, ponieważ mieszkają blisko i mają już jednego wnuka będą w miarę "ogarnięci" i będę mogła ich chociaż samych z dzieckiem na spacer puścić, żeby na spokojnie nawet głupi obiad sobie ugotować. A oni dostają jeszcze bardziej małpiego rozumu i serio, to jest ten typ osób, do których jeśli mówisz grzecznie to zignorują i granice trzeba stawiać nawet nie stanowczo, a chamsko, bo inaczej nie dociera. Nie jest mi z tym dobrze, bycie żandarmem w rodzinie nie jest przyjemne, a wiem, że bez tego zrobiliby mojemu dziecku krzywdę, bo pamiętam co było z tym starszym wnukiem - jak były problemy z wprowadzaniem nowych produktów do diety i on dostawał po czymś alergii, to przy jego rodzicach i tak go tym karmili, bo przecież oni wiedzą lepiej. Guzik ich obchodziło, że potem dziecko męczyło się tydzień z wysypkami i innymi cudami. Chcę tego uniknąć i od początku stawiam granice.

Autorko mam tylko jedno pytanie. Dlaczego Ty jesteś żandarmem w rodzinie? Rozumiem, że zwracasz uwagę swoim teściom jak coś Ci nie pasuję w wychowaniu Twojego dziecka. I tak powinno być. To Wy decydujcie jako rodzice co jest najlepsze dla Waszego dziecka. Ale gdzie w tym jest Twój mąż? To jego rodzice. To on powinien stawiać jako pierwszy granice. I nie ma tłumaczenia, że oni są niereformowalni i że i tak będą robić swoje. Bo jeżeli zależy im na wnuku to w obliczu zmniejszenia kontaktów na pewno zmieniliby swoje zachowanie przynajmniej częściowo. Piszesz, że zrobiliby krzywdę Twojemu dziecku... a mąż jak to widzi to rozumiem, że nic nie robi??? To nie Ty powinnaś być żandarmem w rodzinie, tylko Twój mąż. I masz problem z teściami tylko dlatego bo mąż nie potrafi postawić granicy swoim rodzicom. A jak oni mają pozwolenie od swojego syna to nie dziw się, że tak się zachowują. Tak wiem, zawsze teściowie są źli....a tak naprawdę to mężowie pozwalają na bardzo dużo zachowań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zła_synowa
5 minut temu, Gość kok napisał:

Ale gdzie w tym jest Twój mąż? To jego rodzice.

Mąż części sytuacji nie widzi, jest "jednowątkowy" i jak skupi się na jednej czynności, to już nie potrafi kątem oka pilnować, co jego rodzice robią. Przy innych sytuacjach stara się im tłumaczyć, ale to nadal nie dociera i dopiero jak ja wkraczam to teściowie przestają.

Od tekstu, że są niereformowalni powoli odchodzi, jak mu udowodniłam, że dzięki "żandarmerii" zaczęli powoli i opornie zmieniać swoje zachowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
1 godzinę temu, Gość gosc napisał:

Nic sie nie zmienilo: dziecko jak dawniej potrzebuje jesc, potrzebuje miec cucho i cieplo,potrzebuje kontaktu fizycznego z rodzicami, potrzebuje zaspokojenia potrzeb psychicznych itp.

Z rodzicami. Nie z dziadkami. To rodzice są od tego wszystkiego 

1 godzinę temu, Gość gosc napisał:

Babcie tez mialy matczyna intuicje, przeciez tez byly matkami.. Myslisz, ze to umiejetnosci jedynie  "nowych matek "? 🙂 Babcie tez mialy lekarzy, tez mialy dostep do wiedzy, nie z internetu tylko z ksiazek 😉

Tez wychowywaly wedlug siebie, nie musialy sie zgadzac i nie zgadzaly 😉 na babcine metody..

Synowe tez nie znaja swojego miejsca, tez nie znaja granic dobrego wychowania..przeciez wszystkie sa swiete,prawda ? 😉

Takze twoje wnioski sa do niczego, rowniez 😉

Miały ale nie mają do cudzych dzieci. Znały się na swoje dzieci i nie mają prawa wtrącać sie do tego jak jej dzieci wychowują. Łatwo jest powiedzieć róbcie tak bo ja tak robiłam nie wszystkie metody są dobre. Jedno dziecko usypia łóżeczku, jedno na rękach a jedno w aucie. Matka wie co jest dla jej dzieci dobrze. Nieproszone rady są nie na miejscu. 

Większość babc nie szukają odpowiedzi na dzisiejsze wychowanie tylko radzą swoimi doświadczeniami, które mogę być szkodliwe. I nie da się im tego powiedzieć bo wiedzą lepiej bo przecież wychował dzieci i żyją. 

A znowu nie każda synowa jest zła. Moi tesciowie mnie lubili do czasu.... Kiedy zaszła w ciąży. Wtedy już stałam się inkubatorem. Nie wchodzi się do relacji z tesciami że złymi intencjami. Nie każda jest święta ale nie każda też jest winna 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
6 minut temu, Gość Gosc napisał:

Z rodzicami. Nie z dziadkami. To rodzice są od tego wszystkiego 

 

Ok,to dlaczego dzieci,sa wciskane opiekunkom czy babcia do odchowania ? Zlobkom ?

Czyz rodzice nie sa od tego ?

Jak babcia zmieni pieluche,a opiekunka zapewni jedzenie i cieplo,to wchodzi w matczyna role ?

No wchodzi. 

Tylko wy w tym wypadku na to pozwalacie, bo nie macie wyboru.   Z dziadkami niby macie wybor, a naprawde wcale, nie wybraliscie ich sobie, sa jacy sa.

Brak poczucia kontroli wa bardziej boli,a nie to co oni robia czy mowia. Opiekunce byscie podziekowaly,zlobek zmienily,a dziadkow ?

Dziadkow sie nie da.. tak prosto 😉 Scysje i napiecia rodzinne, nerwy i awantury.. I zawsze jest ktos poszkodowany..najczesciej maz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
11 minut temu, Gość gosc napisał:

Ok,to dlaczego dzieci,sa wciskane opiekunkom czy babcia do odchowania ? Zlobkom ?

Czyz rodzice nie sa od tego ?

Jak babcia zmieni pieluche,a opiekunka zapewni jedzenie i cieplo,to wchodzi w matczyna role ?

No wchodzi. 

Tylko wy w tym wypadku na to pozwalacie, bo nie macie wyboru.   Z dziadkami niby macie wybor, a naprawde wcale, nie wybraliscie ich sobie, sa jacy sa.

Brak poczucia kontroli wa bardziej boli,a nie to co oni robia czy mowia. Opiekunce byscie podziekowaly,zlobek zmienily,a dziadkow ?

Dziadkow sie nie da.. tak prosto 😉 Scysje i napiecia rodzinne, nerwy i awantury.. I zawsze jest ktos poszkodowany..najczesciej maz..

Zgadzam się z Tobą z tym ale też trzeba zrozumieć że nie każda matka wciska innym i same chcą matkowac, wychować, opiekować się. Później przychodzi babka i krytykuje wszystko zaczynając od tego jak noworodek ssie. Później że źle ubiera, później że trzeba dawać kilkumiesiecznemu dziecku cukierki, a że woda pije i nie sok, że w takich butach a nie w takich, że to przedszkole a nie to, że oni inaczej to wszystko wyobrazili a nie ze matka sama będzie chciała wychować własne dzieci. 

To nie jest brak poczucia kontroli. To jest odczucia braku szacunku. To jest to że można w końcu powiedzieć dość krytykowania i pouczania. Jeśli ktoś wciska babce dzieci to chyba obydwie strony się wtedy zgadzają. A jak babcia się nie zgadza to jest jej brak asertywności. Ale jak synowa mówi dość, nie chce wmuszanej pomocy bo jest asertywna i potrafi to ona jest zła, wredna, ogranicza kontakt. W wielu przypadkach jest tak że matka mówi dziadkom gdzie leżą granicy a oni to gdzieś maja bo wiedzą lepiej, wychowali, to oni potrzebują kontrolę. Podwazaja gdzie się da, buntuja dzieci bo ich matka to zła. Nie każdy przypadek jest taki sam. 

Babcia może bawić, może poczytać, może się bawić, malować z dzieckiem, rysować, rozmawiać ale nie musi na siłę matkowac kiedy matka to już robi. Ile razy były wyścigi do dziecka bo obudziło się w drugim pokoju a babcia chce być pierwsza. Albo jak dziecko ma upadek i babcia blokuje drogę do mamy bo to ona chce być Tą Najważniejszą. A ona tylko powoduje że dziecko bardziej ryczy. Albo przychodzili do domu z nowrodzkiem i babcia chce wykąpać dziecko "pierszwy" raz w domu. Teściowa nie kapala swoich dzieci bo jej było źle, chciała by jej mama to zrobiła ale u mnie próbowała na siłę. Powiedziałam jej nie dziękuję, to jest dla mnie ważne i chcę to robić z 5 razy jak przyjechała w odwiedziny godzinę po naszym powrocie. Obraziła się. Obraziła się kiedy prosiłam aby nie rozpraszala kiedy mały jadł bo kilka razy spowodowała że się zachrztusil. Obrazona była jak trzymałam go. I nadal się obraża kiedy się chce ze mną bawić. Tak się obrażają się aż komentują. 

To nie jest zawsze że osoba jest konfliktów ale niektóre matki nie wyobrażają wspólne macierzyństwo z teściową czy z mamą. W niektórych rodzinach i wyobraźniach babcia ma inną rolę. 

Nie da się ciągle ignorować. W końcu musi być porządek. Nianke można zmienić, żłobek też a babce możesz wstawiać granicy a jak nie szanuje to się wtedy robi duży krok do tyłu i się ogranicza częstotliwość spotkań. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sos

Co możesz zrobić żeby nie oszaleć?

1. ograniczyć kontakty ( nie możesz tego zrobić ze względu na męża) 2. stawiać granice ( ale tutaj marne szanse, bo mają ciebie raczej za wariatkę niż biorą to co mówisz na poważnie). 3. oczekiwać od męża żeby zrobił z tym porządek ( marne szanse bo on chyba nie widzi problemu) 4. zmienić męża a co za tym idzie też teściów ( chociaż będą i tak mieli prawa do dziecka). 5. jednak wybrać opcję - oszaleć i chyba tylko to ci zostaje.

A tak na serio nie tworzycie z mężem jednego frontu i cóż teściowie przeginają pałę. A teściowie pewnie to już takie charaktery i jak na początku nie były postawione granice to ciężko później z tym coś zrobić. A jeżeli np. ranią cię, podważają wasze kompetencje rodzicielskie i nie jest to tylko niefortunna rada tylko premedytacja plus do tego ich zachowania się nieodpowiedzialne to po co macie takie bliskie kontakty? Nie rozumiem tego. Dla twojego męża ważniejsi są jego rodzice niż bezpieczeństwo dziecka? Piszę to w taki sposób bo sama przedstawiasz sytuacje, że zachowują się nie odpowiedzialnie. 

Jesteście jakoś od nich uzależnieni, że załatwienie naprawdę prostej rzeczy jest takie trudne? Te sytuacje, które opisujesz nie są jakieś straszne. Ma się wrażenie, że je wyolbrzymiasz. Myślę, że zaszli ci już tak za skórę, że każda sytuacja będzie odebrana negatywnie. I jeżeli to cię tak męczy to czemu zwyczajnie nie uciąc lub przynajmniej ograniczyć kontakty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosciowka2019

Z doświadczenia wiem, że wszelkie konflikty i spory z teściami wynikają w 99% z uległości męża/żony. U mnie było to samo, że wszystkim, póki mój mąż widział w rodzicach bogów mających prawo do decydowania o wszystkim. Aż kazałam mu się pakować i zawijać do tego rodzinnego raju. I maz i teściowie pobledli 😉 i skończyło się ustawianie nam życia i niema zgoda męża na to. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zła_synowa
5 godzin temu, Gość Gość napisał:

Zgadzam się z Tobą z tym ale też trzeba zrozumieć że nie każda matka wciska innym i same chcą matkowac, wychować, opiekować się. Później przychodzi babka i krytykuje wszystko zaczynając od tego jak noworodek ssie. Później że źle ubiera, później że trzeba dawać kilkumiesiecznemu dziecku cukierki, a że woda pije i nie sok, że w takich butach a nie w takich, że to przedszkole a nie to, że oni inaczej to wszystko wyobrazili a nie ze matka sama będzie chciała wychować własne dzieci. 

To nie jest brak poczucia kontroli. To jest odczucia braku szacunku. To jest to że można w końcu powiedzieć dość krytykowania i pouczania. Jeśli ktoś wciska babce dzieci to chyba obydwie strony się wtedy zgadzają. A jak babcia się nie zgadza to jest jej brak asertywności. Ale jak synowa mówi dość, nie chce wmuszanej pomocy bo jest asertywna i potrafi to ona jest zła, wredna, ogranicza kontakt. W wielu przypadkach jest tak że matka mówi dziadkom gdzie leżą granicy a oni to gdzieś maja bo wiedzą lepiej, wychowali, to oni potrzebują kontrolę. Podwazaja gdzie się da, buntuja dzieci bo ich matka to zła. Nie każdy przypadek jest taki sam. 

Babcia może bawić, może poczytać, może się bawić, malować z dzieckiem, rysować, rozmawiać ale nie musi na siłę matkowac kiedy matka to już robi. Ile razy były wyścigi do dziecka bo obudziło się w drugim pokoju a babcia chce być pierwsza. Albo jak dziecko ma upadek i babcia blokuje drogę do mamy bo to ona chce być Tą Najważniejszą. A ona tylko powoduje że dziecko bardziej ryczy. Albo przychodzili do domu z nowrodzkiem i babcia chce wykąpać dziecko "pierszwy" raz w domu. Teściowa nie kapala swoich dzieci bo jej było źle, chciała by jej mama to zrobiła ale u mnie próbowała na siłę. Powiedziałam jej nie dziękuję, to jest dla mnie ważne i chcę to robić z 5 razy jak przyjechała w odwiedziny godzinę po naszym powrocie. Obraziła się. Obraziła się kiedy prosiłam aby nie rozpraszala kiedy mały jadł bo kilka razy spowodowała że się zachrztusil. Obrazona była jak trzymałam go. I nadal się obraża kiedy się chce ze mną bawić. Tak się obrażają się aż komentują. 

To nie jest zawsze że osoba jest konfliktów ale niektóre matki nie wyobrażają wspólne macierzyństwo z teściową czy z mamą. W niektórych rodzinach i wyobraźniach babcia ma inną rolę. 

Nie da się ciągle ignorować. W końcu musi być porządek. Nianke można zmienić, żłobek też a babce możesz wstawiać granicy a jak nie szanuje to się wtedy robi duży krok do tyłu i się ogranicza częstotliwość spotkań. 

Zgadzam się w zupełności.Tym bardziej, że nie podrzucam i nie zamierzam w przyszłości robić z teściowej etatowej opiekunki do dziecka. To moje dziecko i ja chcę je wychowywać. Już to robię, więc dlaczego później miałabym to na nią zrzucać? Będę potrzebowała dodatkowej opieki - są nianie, żłobki, sytuacja lepsza o tyle, że płacę i wymagam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zła_synowa
2 godziny temu, Gość sos napisał:

A tak na serio nie tworzycie z mężem jednego frontu i cóż teściowie przeginają pałę. A teściowie pewnie to już takie charaktery i jak na początku nie były postawione granice to ciężko później z tym coś zrobić. A jeżeli np. ranią cię, podważają wasze kompetencje rodzicielskie i nie jest to tylko niefortunna rada tylko premedytacja plus do tego ich zachowania się nieodpowiedzialne to po co macie takie bliskie kontakty? Nie rozumiem tego. Dla twojego męża ważniejsi są jego rodzice niż bezpieczeństwo dziecka? Piszę to w taki sposób bo sama przedstawiasz sytuacje, że zachowują się nie odpowiedzialnie. 

Jesteście jakoś od nich uzależnieni, że załatwienie naprawdę prostej rzeczy jest takie trudne? Te sytuacje, które opisujesz nie są jakieś straszne. Ma się wrażenie, że je wyolbrzymiasz. Myślę, że zaszli ci już tak za skórę, że każda sytuacja będzie odebrana negatywnie. I jeżeli to cię tak męczy to czemu zwyczajnie nie uciąc lub przynajmniej ograniczyć kontakty.

Niby front mamy jednolity, jednak męża łatwo im nagiąć, skoro on wielu sytuacji nie widzi. Kontakty są bliskie, bo mężowi zależy, to w końcu jego rodzice, mimo że ich nie lubię i im nie ufam na tyle, by zostawić z nimi dziecko, nie mam zamiaru mu ich zabraniać (z resztą zakazy i tak by nie podziałały). 

Nie jesteśmy od nich zależni w żaden sposób. Mieszkamy osobno, w niczym nam nie pomagają, jest wręcz w drugą stronę - to oni otrzymują pomoc od nas. Po prostu są mistrzami manipulacji i szantażu emocjonalnego, urabiają męża jak chcą (biedni samotni i on jedyny syn, który się nimi jeszcze interesuje), a jak ja z nimi próbuję wyjaśnić sytuację, to udają, że problemów nie ma, wolą później na mnie naskarżyć mężowi, niż mieć krztynę odwagi cywilnej i powiedzieć mi prosto w oczy o co im chodzi. Sytuacji, które tu opisałam nie wyolbrzymiam, oni są lekkomyślni. A poza tym masz rację, mam już tak serdecznie dość, że najmniejsza pierdoła mnie drażni, bo już nie wiem jak mam do nich dotrzeć. Po dobroci nie słuchają, a jak się drę to udają Greka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×