Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Qwerty

Straciłam wszystkich znajomych

Polecane posty

Gość Qwerty

To już dwa miesiące, a ja nadal nie potrafię do końca przejść do codzienności. To chyba przez to, że nie umiem zrozumieć- siebie i ich. To bardzo skomplikowana sprawa, zarówno do subiektywnego, jak i obiektywnego opowiedzenia, jednak cały czas czuję potrzebę wygadania się z tego, bycia zrozumianą.

Trzy lata temu zaczęłam intensywnie eksplorować internetowe grupy. Trafiłam na grupę ludzi o podobnych, okołopsychologicznych zainteresowaniach. Z czasem z dużej grupy wyłoniła się grupka znajomych, z którymi miałam bardzo regularny kontakt- mimo, że jesteśmy z różnych części Polski, widywaliśmy się nawet raz na miesiąc. Łączyły nas zainteresowania, liberalny (!) światopogląd, problemy życia codziennego. Jedna z tych osób mieszkała w tym samym mieście, co ja. Ten chłopak, nazwijmy go Olek, miał dziewczynę (roboczo Kasia), która też pochodziła z tej grupy znajomych. Nie skłamię jednak, kiedy powiem, że ich związek nie układał się. Pewnie i tak by ze sobą niedługo zerwali... No ale nie mi to oceniać. Razem z Olkiem zaczęliśmy spotykać się coraz regularniej. Zwyczajnie przyjacielsko, po prostu był moim jedynym miejscowym kolegą, bo stosunkowo niedawno tu przyjechałam. Mówi się jednak, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje i może coś w tym jest. Przynajmniej w tym przypadku tak się okazało. Doszło między nami do tygodniowego romansu. Sami stwierdziliśmy szybko, że to nie jest fair i mieliśmy jego dziewczynie o tym powiedzieć. I wtedy... on postanowił popełnić próbę samobójczą. Nie oceniam tej decyzji, bo wiem, że miał i ma swoje problemy, depresję, złe wzorce. Był bardziej pogubiony, niż zdawałam sobie sprawę. Trafił do szpitala, o czym musieli dowiedzieć się nasi znajomi (wtedy niektórych z nich jeszcze nazywałam przyjaciółmi). Szybko pojawiły się pytania, a ja nie mogłam i nie chciałam tego ukrywać. To jak zareagowali... Nagle okazało się, że to, jakie mam o nich zdanie... Po prostu okazali się bardzo dziecinni. Nasze zachowanie, zdrada Kasi, była niedopuszczalna i bardzo tego żałuję, a nawet sama nie rozumiem, dlaczego do tego dopuściłam (byłam nawet z tym u psychoanalityczki), ale ich reakcja moim zdaniem wcale nie była lepsza. Urządzili na nas zwyczajny internetowy lincz. Pousuwali nas z grupek, czatów, a nim zrozumiałam, że muszę ich poblokować, doszło do mnie wiele przykrych rzeczy- na przykład zdjęcia ze środkowym palcem i podpisem, że nas je*ać, docinki w komentarzach pod starymi postami. Z dnia na dzień straciłam wszystkich znajomych, zburzyła się moja malutka strefa komfortu. Nie chcę zbytnio się tu żalić i rozpisywać, ale poza nimi nie miałam praktycznie nikogo- brak porozumienia z rodzicami, brak innych znajomych, dopiero zaczęłam podnosić się z depresji. Teraz mam potężny nawrót i sama zmagam się z myślami rezygnacyjnymi i samobójczymi. Za miesiąc zaczynam studia, o które starałam się trzy lata. Ale podburzone zaufanie do siebie, innych, utracona wiara we wszystko co było, skutecznie zniechęcają mnie do planowania przeprowadzki i do rozpoczęcia studiów. Jestem niesamowicie osamotniona. Sama bym przedtem nie uwierzyła, jak wiele może zniszczyć jeden błąd.

Od niedawna jestem w związku. Staram się być z nim od samego początku szczera, nie mam zamiaru robić żadnych głupot. Nawet mu o wszystkim powiedziałam... I wiecie co? Napisała do niego jedna z moich byłych znajomych, dodając wiele nieprawdziwych ubarwień, robiących że mnie dzi*kę. Sama mu się dziwię, że mimo wszystko postanowił mi zaufać. Ja bym sobie nie zaufała. On mówi, że każdy popełnia błędy. I w sumie nie wiem jak to jest, że rozumie to człowiek, który zna mnie od stosunkowo niedawna, a nie rozumieją tego ludzie, którzy znają mnie trzy lata. Poza tą jedną sytuacją, zawsze byłam wobec nich uczciwa, pomocna, prawdziwa- nikogo nie udawałam i nikogo nigdy nie chciałam skrzywdzić. Nie wiem, jak mogłam dopuścić do zdrady. Ale czy to powód dla którego tyle osób ma urywać ze mną kontakt? Tęsknię za nimi. Choć z drugiej strony mam o nich już zupełnie inne spojrzenie.

Mam mętlik w głowie, ale próbowałam opowiedzieć to jak najprościej. Proszę, wypowiedzcie się jakkolwiek. Tylko proszę, nie bądźcie zbyt surowi- ja i tak zbyt dużo o tym myślę i zbyt mocno się ganię na co dzień od dwóch miesięcy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znarcyzowana

Rada: 

kroczek po kroczku. Nie masz sił na to, żeby podnosić zaciśniętą pięść do oczu i mówić "nie dam się". Nie powinnaś, tak myślę, odrzucać prawdy. Może spróbuj stanąć z boku i przyjąć z pokorą te uczucia, które są w Tobie. Nie ucieka się od radości, czemu za wszelką cenę tłumić smutek. To lekcja, jedna z wielu, którymi doświadczy Cię życie. Obserwuj, czuj, to, co przyjmowane w pokorze Ci nie skrzywdzi.

Nie rób dalekosiężnych planów teraz, nie wydatkuj energii, nie patrz n wielkie góry przed sobą. Zwieś w dół głowę i patrz na to, co tuż przed Tobą. Studia się zaczną, trzeba znaleźć stancję (przykład). Szukamy ogłoszeń, dzwonimy, umawiamy się i oglądamy. Bierzemy jak będzie ok. Nie myślimy o tym, jak będziemy się przeprowadzać, jak trudno będzie na studiach, jak samotni jesteśmy. jeśli padamy z nóg w górach to trzeba nie myśleć o zmęczeniu tylko robić krok, potem kolejny. Tu bym postawiła na to samo. 

Pożegnaj się w myślach z grupą. Możesz nawet sklecić jakiś list pożegnalny i wysłać wszystkim, po czym rozpocząć nowy rozdział życia. Ale to dopiero, jak załatwisz najpilniejsze sprawy np. studia). Ludzi odpuść tamtych. Na pocieszenie (może?) powiem Ci, że takie grupy mogą zrzeszać osoby z problemami i z perspektywy czasu lepiej się mocno przejechać i odciąć niż wtopić na dłużej. Ja miałam taką przygodę z grupą religijną.

Ludzi znajdziesz później. Zacznij od ogarnięcia niezbędnych rzeczy, potem wybacz sobie, potem zacznij nowe życie. Nie ma ludzi nieomylnych, ani takich, którzy nie zrobili nic złego. Ty też masz prawo do błędów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Qwerty
15 minut temu, Poetka napisał:

Jakie to studia, to wazne

Dlaczego ważne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Qwerty
9 minut temu, Gość znarcyzowana napisał:

Rada: 

kroczek po kroczku. Nie masz sił na to, żeby podnosić zaciśniętą pięść do oczu i mówić "nie dam się". Nie powinnaś, tak myślę, odrzucać prawdy. Może spróbuj stanąć z boku i przyjąć z pokorą te uczucia, które są w Tobie. Nie ucieka się od radości, czemu za wszelką cenę tłumić smutek. To lekcja, jedna z wielu, którymi doświadczy Cię życie. Obserwuj, czuj, to, co przyjmowane w pokorze Ci nie skrzywdzi.

Nie rób dalekosiężnych planów teraz, nie wydatkuj energii, nie patrz n wielkie góry przed sobą. Zwieś w dół głowę i patrz na to, co tuż przed Tobą. Studia się zaczną, trzeba znaleźć stancję (przykład). Szukamy ogłoszeń, dzwonimy, umawiamy się i oglądamy. Bierzemy jak będzie ok. Nie myślimy o tym, jak będziemy się przeprowadzać, jak trudno będzie na studiach, jak samotni jesteśmy. jeśli padamy z nóg w górach to trzeba nie myśleć o zmęczeniu tylko robić krok, potem kolejny. Tu bym postawiła na to samo. 

Pożegnaj się w myślach z grupą. Możesz nawet sklecić jakiś list pożegnalny i wysłać wszystkim, po czym rozpocząć nowy rozdział życia. Ale to dopiero, jak załatwisz najpilniejsze sprawy np. studia). Ludzi odpuść tamtych. Na pocieszenie (może?) powiem Ci, że takie grupy mogą zrzeszać osoby z problemami i z perspektywy czasu lepiej się mocno przejechać i odciąć niż wtopić na dłużej. Ja miałam taką przygodę z grupą religijną.

Ludzi znajdziesz później. Zacznij od ogarnięcia niezbędnych rzeczy, potem wybacz sobie, potem zacznij nowe życie. Nie ma ludzi nieomylnych, ani takich, którzy nie zrobili nic złego. Ty też masz prawo do błędów.

Dziękuję ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mam ten sam problem. I się zastanawiam co ze mną nie tak ze nie mam nawet ani  jednego dobrego znajomego. Bo o przyjaciołach czy nawet jednym to mogę zapomniec. Ludzie są okrutni i bardzo fałszywi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Zapamietaj na cale zycie, a oszczedzi Ci to podobnych zgryzot: TROJE TO JUZ TLOK. Nie ma znaczenia, czy tamten zwiazek rokowal dobrze czy zle, nie mialas (nie mieliscie) moralnego prawa dopuszczac sie zdrady. On zdradzil swoja dziewczyne, Ty zdradzilas internetowa znajoma - na tym mial polegac Wasz wyznawany przez grupe liberalizm?... Postapilas niemoralnie, brzydko, zle i utrata znajomych to Twoja pokuta wyznaczona przez los. Moim zdaniem slusznie i nie mozna sie im dziwic. Kto chcialby kumplowac sie z osoba, ktora jest potencjalna odbijaczka koleinego faceta, facetow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Napisalas, ze aktualnemu swojemu facetowi dziwisz sie, ze po tym wszystkim Ci zaufal i ze Ty sama sobie bys nie zaufala. Widocznie Twoi znajomi tez uznali, ze nie moga Ci ufac. Proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 godzinę temu, Gość Qwerty napisał:

Z czasem z dużej grupy wyłoniła się grupka znajomych, z którymi miałam bardzo regularny kontakt- mimo, że jesteśmy z różnych części Polski, widywaliśmy się nawet raz na miesiąc. Łączyły nas zainteresowania, liberalny (!) światopogląd, problemy życia codziennego.

 

Po prostu okazali się bardzo dziecinni. Nasze zachowanie, zdrada Kasi, była niedopuszczalna i bardzo tego żałuję, a nawet sama nie rozumiem, dlaczego do tego dopuściłam (byłam nawet z tym u psychoanalityczki), ale ich reakcja moim zdaniem wcale nie była lepsza.

Nie, to Ty reagujesz dziecinnie. Zamiast posypać głowę popiołem porównujesz swoje zachowanie do zachowania znajomych. Śnisz czy o drogę pytasz? Widać, że stosujesz wobec siebie taryfę ulgową, nawet dałaś wykrzyknik dla podkreślenia, że mieliście być tacy liberalni. Co Twoim zdaniem oznacza liberalizm?... A może ta grupa to była grupa swingersów, gdzie miało być przyzwolenie na roszady i każdy z każdym?... No chyba nie. To Ty wbiłaś na grupę jako nowa, przyczyniłaś się do rozbicia czyjegoś związku, zawiodłaś znajomych - i zdziwiona. Dorośnij. Psychoanalityczka Ci nie pomoże, jeśli sama nie stukniesz się w łepetynę i nie przyznasz się sama przed sobą, że dałaś ciała. Nomen omen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Qwerty
21 minut temu, Gość Gosc napisał:

Napisalas, ze aktualnemu swojemu facetowi dziwisz sie, ze po tym wszystkim Ci zaufal i ze Ty sama sobie bys nie zaufala. Widocznie Twoi znajomi tez uznali, ze nie moga Ci ufac. Proste.

Nie zaufałabym, gdyby ktoś obcy nawypisywałby mi nie tylko i o tym, ale i bzdur wyssanych z palca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Qwerty
16 minut temu, Gość Gość napisał:

Nie, to Ty reagujesz dziecinnie. Zamiast posypać głowę popiołem porównujesz swoje zachowanie do zachowania znajomych. Śnisz czy o drogę pytasz? Widać, że stosujesz wobec siebie taryfę ulgową, nawet dałaś wykrzyknik dla podkreślenia, że mieliście być tacy liberalni. Co Twoim zdaniem oznacza liberalizm?... A może ta grupa to była grupa swingersów, gdzie miało być przyzwolenie na roszady i każdy z każdym?... No chyba nie. To Ty wbiłaś na grupę jako nowa, przyczyniłaś się do rozbicia czyjegoś związku, zawiodłaś znajomych - i zdziwiona. Dorośnij. Psychoanalityczka Ci nie pomoże, jeśli sama nie stukniesz się w łepetynę i nie przyznasz się sama przed sobą, że dałaś ciała. Nomen omen.

Nie wbiłam na grupę jako nowa, bo byłam na niej od początków. Wykrzyknik przy liberalizmie był dodany pod koniec i faktycznie, nie pomyślałam, że może to być zbyt szeroki skrót myślowy. Rozwinę to tak- jeśli jest sobie dziewczyna, która walczy o to, że każdy powinien mieć prawo do aborcji, eutanazji, wyznawania wiary czy nie wstydzenia się orientacji seksualnej, bo wszystko jest subiektywne, to po niej spodziewałam się otwartego umysłu. I nie naiwnego przymrużenia okiem, bo tak, wiem, że nasze zachowanie było złe, jak już kilka razy mówiłam, ale pewnej chociaż próby zrozumienia. I nie mieszania mnie z błotem. Dwie osoby zachowały się w tym inaczej- najpierw spróbowały ze mną porozmawiać, z tym chłopakiem też, żeby dowiedzieć się jak, czemu, co się odjebało. Uznali, że to dla nich za dużo, ucięli kontakt. Potem się okazało, że jedna i tak potem chwaliła się screenami z rozmów, no ale anyway. To potrafię zrozumieć. Ale uważam, że to, jak mnie cała reszta potraktowała, było dziecinne. I oni zawiedli się na mnie i ja na nich. O tym piszę.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Olki zdradzają a wina zawsze bab. Jakie to typowe 🤣 I co Ci po takich znajomych? Nie dość że każdy z daleka to jeszcze ... wypiety na ciebie i obsrywa przed facetem jakbyś matkę komuś zayebala. Śmiech na sali. Idź spać dziewczynko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×