Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Tak już mam

Nie doceniam męża

Polecane posty

Gość Tak już mam

Odkąd mamy dziecko (czyt. Odkąd przybyło nam sporo obowiązków i nie żyjemy już tylko dla siebie) pojawiło się więcej konfliktów w moim małżeństwie. Najpierw uważałam, że kłócimy się bo ON (mój mąż) robi coś źle. Potem zaczęłam zauważać, że kłócimy się dlatego, że ja się czepiam. I że problem nie leży w nim, lecz we mnie. 

Ze zdziwieniem słuchałam relacji koleżanek typu "mój mąż jest cudowny, zajął się córką a ja poszłam do kosmetyczki" "jestem wdzięczna mojemu mężowi bo zabiera dzieci na spacer, a ja mogę ze spokojem posprzątać" "mój mąż co wieczór sprząta kuchnie podczas gdy ja usypiam dzieci, jestem mu za to wdzięczna". Słuchałam/czytałam tego i myślałam sobie "serio?" Mój mąż robi wszystko to samo ale w życiu nie przyszło by mi do głowy żeby mu być za to wdzięczna, przecież to są JEGO obowiązki. To normalne, że sprząta, zajmuje się swoimi dziećmi itp itd jednocześnie ciągle zastanawiałam się, czemu nie układa nam się tak jak wcześniej, czemu coraz bardziej mnie irytuje, czemu on nie patrzy na mnie już tak jak dawniej a w tym samym czasie czepiałam się, bo co z tego, że posprzątał, skoro nie zrobił tego tak dobrze jak ja bym zrobiła? 

 

Potem zaczęłam analizować swoje dzieciństwo. Przypomniałam sobie jak traktowała mnie w dzieciństwie mama, gdy coś zrobiłam. Wiecie jak to jest, mama zwróciła Wam uwagę że nie ścielicie łóżka i kolejnego dnia poscielicie, dodatkowo posprzatacie na błysk i oczekujecie pochwały a moja mama na to "i co, może medal mam Ci dać za to?" I tak było ze wszystkim co zrobiłam. Nigdy nie było zrobione wystarczająco dobrze. Pozmywałam naczynia? Niby dobrze, ale zostawiłam na suszarce zamiast pochować do szafki. Umyłam toaletę? Ale o wannie zapomniałaś itp itd 

Zauważyłam, że w stosunku do męża jestem taka sama, jak mama była dla mnie. Odkąd to wiem staram się to zmienić ale to jest chyba silniejsze ode mnie, mam wrażenie że mam to tak głęboko zakorzenione że nie da się tego zmienić. 

Pogadajmy, kto jest jeszcze taką upiorną babą? Jak nauczyć się doceniać (nie tylko męża, ale ogólnie ludzi którzy z nami żyją)?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TEO

A Ciebie ktoś chwali, że nauczyłas dziecko nie wiem np.buty zakładać? Chwali Cię, że odkurzylas, obiad z dwóch dań zrobiłaś? Już to widzę 🙂 Więc dlaczego masz męża rozpieszczac pochwałami? Bo co, bo inaczej nic w domu nie zrobi? Bez medalu z kartofla tyłka nie ruszy? To niech nie rusza, wielka mi pomoc- poznawanie naczyń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
41 minut temu, Gość Tak już mam napisał:

Odkąd mamy dziecko (czyt. Odkąd przybyło nam sporo obowiązków i nie żyjemy już tylko dla siebie) pojawiło się więcej konfliktów w moim małżeństwie. Najpierw uważałam, że kłócimy się bo ON (mój mąż) robi coś źle. Potem zaczęłam zauważać, że kłócimy się dlatego, że ja się czepiam. I że problem nie leży w nim, lecz we mnie. 

Ze zdziwieniem słuchałam relacji koleżanek typu "mój mąż jest cudowny, zajął się córką a ja poszłam do kosmetyczki" "jestem wdzięczna mojemu mężowi bo zabiera dzieci na spacer, a ja mogę ze spokojem posprzątać" "mój mąż co wieczór sprząta kuchnie podczas gdy ja usypiam dzieci, jestem mu za to wdzięczna". Słuchałam/czytałam tego i myślałam sobie "serio?" Mój mąż robi wszystko to samo ale w życiu nie przyszło by mi do głowy żeby mu być za to wdzięczna, przecież to są JEGO obowiązki. To normalne, że sprząta, zajmuje się swoimi dziećmi itp itd jednocześnie ciągle zastanawiałam się, czemu nie układa nam się tak jak wcześniej, czemu coraz bardziej mnie irytuje, czemu on nie patrzy na mnie już tak jak dawniej a w tym samym czasie czepiałam się, bo co z tego, że posprzątał, skoro nie zrobił tego tak dobrze jak ja bym zrobiła? 

  

Potem zaczęłam analizować swoje dzieciństwo. Przypomniałam sobie jak traktowała mnie w dzieciństwie mama, gdy coś zrobiłam. Wiecie jak to jest, mama zwróciła Wam uwagę że nie ścielicie łóżka i kolejnego dnia poscielicie, dodatkowo posprzatacie na błysk i oczekujecie pochwały a moja mama na to "i co, może medal mam Ci dać za to?" I tak było ze wszystkim co zrobiłam. Nigdy nie było zrobione wystarczająco dobrze. Pozmywałam naczynia? Niby dobrze, ale zostawiłam na suszarce zamiast pochować do szafki. Umyłam toaletę? Ale o wannie zapomniałaś itp itd 

Zauważyłam, że w stosunku do męża jestem taka sama, jak mama była dla mnie. Odkąd to wiem staram się to zmienić ale to jest chyba silniejsze ode mnie, mam wrażenie że mam to tak głęboko zakorzenione że nie da się tego zmienić. 

Pogadajmy, kto jest jeszcze taką upiorną babą? Jak nauczyć się doceniać (nie tylko męża, ale ogólnie ludzi którzy z nami żyją)?

Kurffffa, to są pseudo psychologiczne wypociny jakiegoś faceta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
37 minut temu, Gość Tak już mam napisał:

Odkąd mamy dziecko (czyt. Odkąd przybyło nam sporo obowiązków i nie żyjemy już tylko dla siebie) pojawiło się więcej konfliktów w moim małżeństwie. Najpierw uważałam, że kłócimy się bo ON (mój mąż) robi coś źle. Potem zaczęłam zauważać, że kłócimy się dlatego, że ja się czepiam. I że problem nie leży w nim, lecz we mnie. 

Ze zdziwieniem słuchałam relacji koleżanek typu "mój mąż jest cudowny, zajął się córką a ja poszłam do kosmetyczki" "jestem wdzięczna mojemu mężowi bo zabiera dzieci na spacer, a ja mogę ze spokojem posprzątać" "mój mąż co wieczór sprząta kuchnie podczas gdy ja usypiam dzieci, jestem mu za to wdzięczna". Słuchałam/czytałam tego i myślałam sobie "serio?" Mój mąż robi wszystko to samo ale w życiu nie przyszło by mi do głowy żeby mu być za to wdzięczna, przecież to są JEGO obowiązki. To normalne, że sprząta, zajmuje się swoimi dziećmi itp itd jednocześnie ciągle zastanawiałam się, czemu nie układa nam się tak jak wcześniej, czemu coraz bardziej mnie irytuje, czemu on nie patrzy na mnie już tak jak dawniej a w tym samym czasie czepiałam się, bo co z tego, że posprzątał, skoro nie zrobił tego tak dobrze jak ja bym zrobiła? 

 

Potem zaczęłam analizować swoje dzieciństwo. Przypomniałam sobie jak traktowała mnie w dzieciństwie mama, gdy coś zrobiłam. Wiecie jak to jest, mama zwróciła Wam uwagę że nie ścielicie łóżka i kolejnego dnia poscielicie, dodatkowo posprzatacie na błysk i oczekujecie pochwały a moja mama na to "i co, może medal mam Ci dać za to?" I tak było ze wszystkim co zrobiłam. Nigdy nie było zrobione wystarczająco dobrze. Pozmywałam naczynia? Niby dobrze, ale zostawiłam na suszarce zamiast pochować do szafki. Umyłam toaletę? Ale o wannie zapomniałaś itp itd 

Zauważyłam, że w stosunku do męża jestem taka sama, jak mama była dla mnie. Odkąd to wiem staram się to zmienić ale to jest chyba silniejsze ode mnie, mam wrażenie że mam to tak głęboko zakorzenione że nie da się tego zmienić. 

Pogadajmy, kto jest jeszcze taką upiorną babą? Jak nauczyć się doceniać (nie tylko męża, ale ogólnie ludzi którzy z nami żyją)?

A próbowałaś go chwalić? 

Ja mam męża i psa i na obu metoda pozytywnych bodźców działa sto razy lepiej niż metoda negatywnych bodźców. 

Czasem kiedy mam muchy w nosie to tego nie robię, ale na codzien tak. Mąż ugotuje obiad- "kochanie, jesteś najlepszym kucharzem na świecie!"

Jest to szczególnie ważne w przypadku rzeczy które lubię, a których on nie musi robic, czyli wszystkie prezenty czy kwiaty bez okazji, wszystkie niespodzianki, przysługi jak zawiezienie mojej mamy na lotnisko na przyklad- te rzeczy wychwalam pod niebiosa. "Ja to mam najlepszego męża jednak". 

Nie tylko sprawia to że chętnie robi takie rzeczy, ale też wprowadza miłą atmosferę w związku.

Myślę że byloby dziwne jeśli nagle od czapy zaczniesz chwalić męża, więc możesz przy najbliższej okazji pochwalić go bardzo wylewnie, on się na pewno zdziwi i wtedy powiedz mu "wiesz, myślę że za mało okazuje ci jak cię doceniam. Postanowiłam to zmienić. Jesteś najlepszym mężem!"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Jeszcze jedno, kolego, który to napisałeś. Tak, opieka nad dzieckiem, sprzątanie domu to są twoje obowiązki. Zwykłe codzienne obowiązki. Życie. I tak jak nie myjesz zębów po łebkach, nie myjesz tylko połowy włosów na głowie, i myjesz skórę na brzuchu(a przecież tam nie widać!) tak samo obowiązki domowe i względem rodziny trzeba wypełniać dobrze i z jakimś zaangażowaniem.

W robocie też oczekujesz pochwał i peanów za to, że się w niej po prostu pojawiłeś? Albo za wykonywanie codziennych obowiązków związanych z tym? "ach jak pan doskonale wypełnił tę tabelkę w exelu!" "pięknie pan zaparkował służbowe auto pod firmą!" "cudownie, że przyszedł pan umyty do pracy! cenimy takie wysiłki!"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
7 minut temu, Gość Gosc napisał:

A próbowałaś go chwalić? 

Ja mam męża i psa i na obu metoda pozytywnych bodźców działa sto razy lepiej niż metoda negatywnych bodźców. 

Czasem kiedy mam muchy w nosie to tego nie robię, ale na codzien tak. Mąż ugotuje obiad- "kochanie, jesteś najlepszym kucharzem na świecie!"

 Jest to szczególnie ważne w przypadku rzeczy które lubię, a których on nie musi robic, czyli wszystkie prezenty czy kwiaty bez okazji, wszystkie niespodzianki, przysługi jak zawiezienie mojej mamy na lotnisko na przyklad- te rzeczy wychwalam pod niebiosa. "Ja to mam najlepszego męża jednak". 

 Nie tylko sprawia to że chętnie robi takie rzeczy, ale też wprowadza miłą atmosferę w związku.

 Myślę że byloby dziwne jeśli nagle od czapy zaczniesz chwalić męża, więc możesz przy najbliższej okazji pochwalić go bardzo wylewnie, on się na pewno zdziwi i wtedy powiedz mu "wiesz, myślę że za mało okazuje ci jak cię doceniam. Postanowiłam to zmienić. Jesteś najlepszym mężem!"

A ciebie ktoś tak chwali? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
5 minut temu, Gość Gość napisał:

A ciebie ktoś tak chwali? 

Tak, mój mąż. Nie wiem, może jesteśmy dziwni. Ale za to szczęśliwi. 

Chwali mnie jak ugotuję obiad i jak zrobię dżem, nawet jak wyprowadzę psa to mi mówi że jestem wspaniała psia mama. I jak nie ugotuję tylko zamówię dostawę jedzenia, ale nałożę na talerze to też mi dziękuje i mnie całuje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kiss

Ja chwalę partnera jak zrobi coś wyjątkowego. Np. wyjątkowo dobry obiad. Jak zrobi zwykły to nie, bo obiady to jego obowiązek. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
19 minut temu, Gość Gosc napisał:

A próbowałaś go chwalić? 

Ja mam męża i psa i na obu metoda pozytywnych bodźców działa sto razy lepiej niż metoda negatywnych bodźców. 

Czasem kiedy mam muchy w nosie to tego nie robię, ale na codzien tak. Mąż ugotuje obiad- "kochanie, jesteś najlepszym kucharzem na świecie!"

Jest to szczególnie ważne w przypadku rzeczy które lubię, a których on nie musi robic, czyli wszystkie prezenty czy kwiaty bez okazji, wszystkie niespodzianki, przysługi jak zawiezienie mojej mamy na lotnisko na przyklad- te rzeczy wychwalam pod niebiosa. "Ja to mam najlepszego męża jednak". 

Nie tylko sprawia to że chętnie robi takie rzeczy, ale też wprowadza miłą atmosferę w związku.

Myślę że byloby dziwne jeśli nagle od czapy zaczniesz chwalić męża, więc możesz przy najbliższej okazji pochwalić go bardzo wylewnie, on się na pewno zdziwi i wtedy powiedz mu "wiesz, myślę że za mało okazuje ci jak cię doceniam. Postanowiłam to zmienić. Jesteś najlepszym mężem!"

Jakbym wróciła w sobotę do domu i zastałabym umyte okna(bez smug), uprane firanki, zrobiony obiad i ciasto na niedzielę(bez armagedonu w kuchni) , a to wszystko przy dziecku obecnym w domu- to tak chwaliłabym. wiersz bym mu napisała Ale to co zastaję to dziecko do odbioru od babci a on na rowerze z kolegami, łaskawie czasem wyjęte ze zmywarki a czasem nie...no nic tylko chwalic... Tylko, że jak on już wróci z tego roweru to zastaje dom w takim stanie jak opisałam i ja za to orderu i peanów nie dostaję. Fajnie, że porównujesz męża do psa. Good boy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
18 minut temu, Gość Gosc napisał:

Tak, mój mąż. Nie wiem, może jesteśmy dziwni. Ale za to szczęśliwi. 

Chwali mnie jak ugotuję obiad i jak zrobię dżem, nawet jak wyprowadzę psa to mi mówi że jestem wspaniała psia mama. I jak nie ugotuję tylko zamówię dostawę jedzenia, ale nałożę na talerze to też mi dziękuje i mnie całuje. 

A jak bąki puszczacie to też się chwalicie i zachwycacie nad właściwą perystaltyką jelit?  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
7 minut temu, Gość Gość napisał:

Jakbym wróciła w sobotę do domu i zastałabym umyte okna(bez smug), uprane firanki, zrobiony obiad i ciasto na niedzielę(bez armagedonu w kuchni) , a to wszystko przy dziecku obecnym w domu- to tak chwaliłabym. wiersz bym mu napisała Ale to co zastaję to dziecko do odbioru od babci a on na rowerze z kolegami, łaskawie czasem wyjęte ze zmywarki a czasem nie...no nic tylko chwalic... Tylko, że jak on już wróci z tego roweru to zastaje dom w takim stanie jak opisałam i ja za to orderu i peanów nie dostaję. Fajnie, że porównujesz męża do psa. Good boy!

No tak, skoro tak dużo wymagasz od siebie to nie dziwię się że nie masz ochoty chwalić męża za ułamek tego co sama robisz. 

ALE 

Zastanów się, jaki skutek przyniosłoby gdybyś jednak go chwaliła za te zmywarkę? Prawdopodobnie zmywarka byłaby zawsze opróżniona. Przynajmniej tyle. 

Z tego co jednak piszesz jest w Tobie żal do męża że nie robi tyle co Ty i z tym żalem trudno będzie zmienić cokolwiek. Spróbuj szczerze porozmawiać o tym z mężem. Moze znajdziecie jakiś kompromis? 

Ja nie pamiętam kiedy były u nas myte okna, firanek nie mamy żeby nie prać, obiad gotuje ten komu się chce, jeśli nikomu się nie chce to mamy dużo pomrozone, ewentualnie zamawiamy. W ten sposób w sobotę możemy wyjść z domu na cały dzień bez stresu, nie mamy w stosunku do siebie nie wiadomo jakich oczekiwań i wszystko gra. 

Co się stanie jeśli nie upieczesz ciasta, nie umyjesz okien i nie wypierzesz firanek? Bo jest duże prawdopodobieństwo że nic zupełnie, poza tym że Ty będziesz niezadowolona. Jeśli odpowiesz sobie na pytanie kto tak naprawdę wymaga i oczekuje że to zrobisz, to najprawdopodobniej odpowiedzią będzie to że tylko Ty sama. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
6 minut temu, Gość Gosc napisał:

No tak, skoro tak dużo wymagasz od siebie to nie dziwię się że nie masz ochoty chwalić męża za ułamek tego co sama robisz. 

ALE 

Zastanów się, jaki skutek przyniosłoby gdybyś jednak go chwaliła za te zmywarkę? Prawdopodobnie zmywarka byłaby zawsze opróżniona. Przynajmniej tyle. 

Z tego co jednak piszesz jest w Tobie żal do męża że nie robi tyle co Ty i z tym żalem trudno będzie zmienić cokolwiek. Spróbuj szczerze porozmawiać o tym z mężem. Moze znajdziecie jakiś kompromis? 

Ja nie pamiętam kiedy były u nas myte okna, firanek nie mamy żeby nie prać, obiad gotuje ten komu się chce, jeśli nikomu się nie chce to mamy dużo pomrozone, ewentualnie zamawiamy. W ten sposób w sobotę możemy wyjść z domu na cały dzień bez stresu, nie mamy w stosunku do siebie nie wiadomo jakich oczekiwań i wszystko gra. 

Co się stanie jeśli nie upieczesz ciasta, nie umyjesz okien i nie wypierzesz firanek? Bo jest duże prawdopodobieństwo że nic zupełnie, poza tym że Ty będziesz niezadowolona. Jeśli odpowiesz sobie na pytanie kto tak naprawdę wymaga i oczekuje że to zrobisz, to najprawdopodobniej odpowiedzią będzie to że tylko Ty sama. 

Brawo!Aczkolwiek wątpię aby dotarło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
41 minut temu, Gość Gosc napisał:

No tak, skoro tak dużo wymagasz od siebie to nie dziwię się że nie masz ochoty chwalić męża za ułamek tego co sama robisz. 

ALE 

Zastanów się, jaki skutek przyniosłoby gdybyś jednak go chwaliła za te zmywarkę? Prawdopodobnie zmywarka byłaby zawsze opróżniona. Przynajmniej tyle. 

Z tego co jednak piszesz jest w Tobie żal do męża że nie robi tyle co Ty i z tym żalem trudno będzie zmienić cokolwiek. Spróbuj szczerze porozmawiać o tym z mężem. Moze znajdziecie jakiś kompromis? 

Ja nie pamiętam kiedy były u nas myte okna, firanek nie mamy żeby nie prać, obiad gotuje ten komu się chce, jeśli nikomu się nie chce to mamy dużo pomrozone, ewentualnie zamawiamy. W ten sposób w sobotę możemy wyjść z domu na cały dzień bez stresu, nie mamy w stosunku do siebie nie wiadomo jakich oczekiwań i wszystko gra. 

Co się stanie jeśli nie upieczesz ciasta, nie umyjesz okien i nie wypierzesz firanek? Bo jest duże prawdopodobieństwo że nic zupełnie, poza tym że Ty będziesz niezadowolona. Jeśli odpowiesz sobie na pytanie kto tak naprawdę wymaga i oczekuje że to zrobisz, to najprawdopodobniej odpowiedzią będzie to że tylko Ty sama. 

w samo sedno, pod wszystkim się podpisuje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
48 minut temu, Gość Gosc napisał:

No tak, skoro tak dużo wymagasz od siebie to nie dziwię się że nie masz ochoty chwalić męża za ułamek tego co sama robisz. 

ALE 

Zastanów się, jaki skutek przyniosłoby gdybyś jednak go chwaliła za te zmywarkę? Prawdopodobnie zmywarka byłaby zawsze opróżniona. Przynajmniej tyle. 

Z tego co jednak piszesz jest w Tobie żal do męża że nie robi tyle co Ty i z tym żalem trudno będzie zmienić cokolwiek. Spróbuj szczerze porozmawiać o tym z mężem. Moze znajdziecie jakiś kompromis? 

Ja nie pamiętam kiedy były u nas myte okna, firanek nie mamy żeby nie prać, obiad gotuje ten komu się chce, jeśli nikomu się nie chce to mamy dużo pomrozone, ewentualnie zamawiamy. W ten sposób w sobotę możemy wyjść z domu na cały dzień bez stresu, nie mamy w stosunku do siebie nie wiadomo jakich oczekiwań i wszystko gra. 

Co się stanie jeśli nie upieczesz ciasta, nie umyjesz okien i nie wypierzesz firanek? Bo jest duże prawdopodobieństwo że nic zupełnie, poza tym że Ty będziesz niezadowolona. Jeśli odpowiesz sobie na pytanie kto tak naprawdę wymaga i oczekuje że to zrobisz, to najprawdopodobniej odpowiedzią będzie to że tylko Ty sama. 

Zgadzam się z tym co napisałaś.  Chciałam napisać coś podobnego, ale nie ma co drugi raz to samo pisać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
22 minuty temu, Gość Gosc napisał:

No tak, skoro tak dużo wymagasz od siebie to nie dziwię się że nie masz ochoty chwalić męża za ułamek tego co sama robisz. 

ALE 

Zastanów się, jaki skutek przyniosłoby gdybyś jednak go chwaliła za te zmywarkę? Prawdopodobnie zmywarka byłaby zawsze opróżniona. Przynajmniej tyle. 

Z tego co jednak piszesz jest w Tobie żal do męża że nie robi tyle co Ty i z tym żalem trudno będzie zmienić cokolwiek. Spróbuj szczerze porozmawiać o tym z mężem. Moze znajdziecie jakiś kompromis? 

Ja nie pamiętam kiedy były u nas myte okna, firanek nie mamy żeby nie prać, obiad gotuje ten komu się chce, jeśli nikomu się nie chce to mamy dużo pomrozone, ewentualnie zamawiamy. W ten sposób w sobotę możemy wyjść z domu na cały dzień bez stresu, nie mamy w stosunku do siebie nie wiadomo jakich oczekiwań i wszystko gra. 

Co się stanie jeśli nie upieczesz ciasta, nie umyjesz okien i nie wypierzesz firanek? Bo jest duże prawdopodobieństwo że nic zupełnie, poza tym że Ty będziesz niezadowolona. Jeśli odpowiesz sobie na pytanie kto tak naprawdę wymaga i oczekuje że to zrobisz, to najprawdopodobniej odpowiedzią będzie to że tylko Ty sama. 

Dobra chłopy już skończta.
Nie każdy chce żyć w syfie, jeść kupne rzeczy, lub non stop na mrożonkach i mieszkać w ascezie. W sumie nie kosztuje to nie wiadomo jakiego wysiłku, no ale trzeba chcieć. Z tym chwaleniem za zmywarkę to wyszłoby prawdopodobnie tak, że dalej wyciągałby kiedy mu się łaskawie zachce, ale tym razem miałby poczucie, że jest supermanem prac domowych. 

Gdyby facet POMYŚLAŁ i UŻYŁBY EMPATII, to pomyślałby tak: Ogarnę coś w domu, zrobię obiad, spędzę czas z dzieckiem. Ona wróci z pracy i pójdziemy na rower RAZEM, całą rodziną. Odwleczona gratyfikacja. Myślenie abstrakcyjne. Podobno to odróżnia nas od zwierząt. On wolał rower teraz i tu. Ciul z dzieckiem, domem, żoną po pracy. 

40 minut temu, Gość Gosc napisał:

Co się stanie jeśli nie upieczesz ciasta, nie umyjesz okien i nie wypierzesz firanek? Bo jest duże prawdopodobieństwo że nic zupełnie, poza tym że Ty będziesz niezadowolona. Jeśli odpowiesz sobie na pytanie kto tak naprawdę wymaga i oczekuje że to zrobisz, to najprawdopodobniej odpowiedzią będzie to że tylko Ty sama. 

Podjąć wysiłek i być zadowolonym vs. nie podejmować i być niezadowolonym. Obniżenie wymagań receptą na rozwiązywanie problemów życiowych. Fajne teraz to pokolenie, takie nie za ambitne. A dawniej mówiono, żeby wymagać od siebie choćby inni od nas nie wymagali.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 godziny temu, Gość Tak już mam napisał:

Mój mąż robi wszystko to samo ale w życiu nie przyszło by mi do głowy żeby mu być za to wdzięczna, przecież to są JEGO obowiązki. To normalne, że sprząta, zajmuje się swoimi dziećmi itp itd jednocześnie ciągle zastanawiałam się, czemu nie układa nam się tak jak wcześniej, czemu coraz bardziej mnie irytuje, czemu on nie patrzy na mnie już tak jak dawniej a w tym samym czasie czepiałam się, bo co z tego, że posprzątał, skoro nie zrobił tego tak dobrze jak ja bym zrobiła? 

 

Czy on ci coś miłego mówi jak np zrobisz obiad, itd? 

Jak wyglądało to przed urodzeniem dziecka? Czy wszystko sama robiłaś?

Może porozmawiajcie o tym co się zmieniło po urodzeniu dziecka i co zaradzić żeby było lepiej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 godziny temu, Gość Gość napisał:

Jeszcze jedno, kolego, który to napisałeś. Tak, opieka nad dzieckiem, sprzątanie domu to są twoje obowiązki. Zwykłe codzienne obowiązki. Życie. I tak jak nie myjesz zębów po łebkach, nie myjesz tylko połowy włosów na głowie, i myjesz skórę na brzuchu(a przecież tam nie widać!) tak samo obowiązki domowe i względem rodziny trzeba wypełniać dobrze i z jakimś zaangażowaniem.

W robocie też oczekujesz pochwał i peanów za to, że się w niej po prostu pojawiłeś? Albo za wykonywanie codziennych obowiązków związanych z tym? "ach jak pan doskonale wypełnił tę tabelkę w exelu!" "pięknie pan zaparkował służbowe auto pod firmą!" "cudownie, że przyszedł pan umyty do pracy! cenimy takie wysiłki!"

W sumie trochę tak, a trochę nie. Życie składa się z drobiazgów. Rzadko są to jakieś wielkie wyczyny. 

No i kiedy uczymy dziecko tych wszystkich domowych obowiązków, myślenia o innych itd. jednak chwalimy, a przecież mycie się, mówienie, sprzątanie, to zwykłe obowiązki. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
34 minuty temu, Gość Gość napisał:

Dobra chłopy już skończta.
Nie każdy chce żyć w syfie, jeść kupne rzeczy, lub non stop na mrożonkach i mieszkać w ascezie. W sumie nie kosztuje to nie wiadomo jakiego wysiłku, no ale trzeba chcieć. Z tym chwaleniem za zmywarkę to wyszłoby prawdopodobnie tak, że dalej wyciągałby kiedy mu się łaskawie zachce, ale tym razem miałby poczucie, że jest supermanem prac domowych. 

Gdyby facet POMYŚLAŁ i UŻYŁBY EMPATII, to pomyślałby tak: Ogarnę coś w domu, zrobię obiad, spędzę czas z dzieckiem. Ona wróci z pracy i pójdziemy na rower RAZEM, całą rodziną. Odwleczona gratyfikacja. Myślenie abstrakcyjne. Podobno to odróżnia nas od zwierząt. On wolał rower teraz i tu. Ciul z dzieckiem, domem, żoną po pracy. 

Podjąć wysiłek i być zadowolonym vs. nie podejmować i być niezadowolonym. Obniżenie wymagań receptą na rozwiązywanie problemów życiowych. Fajne teraz to pokolenie, takie nie za ambitne. A dawniej mówiono, żeby wymagać od siebie choćby inni od nas nie wymagali.

 

Takie to jest głupio mądre, bo ja nie pisałam "olej pranie firanek" tylko "zastanów się dla kogo to robisz". Bo najwidoczniej robi to dla siebie. Nie dla męża, nie dla dziecka, nie dla sąsiada, tylko dla siebie. I jeśli sobie to uświadomi to zrozumie że nie ma co się wkurzać na męża że on tego nie robi. A jeśli ona chce mieć uprane firanki i okna bez smug, ale chce żeby ktoś inny to dla niej robił, to proponuję zatrudnić pomoc. 

Jeśli ja chcę mieć na przykład pomalowane paznokcie u nóg to albo sobie maluję, albo komuś place, nie oczekuje że wrócę do domu i zobaczę że mąż mi pomalował paznokcie kiedy mnie nie było w domu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
9 minut temu, Gość Gość napisał:

W sumie trochę tak, a trochę nie. Życie składa się z drobiazgów. Rzadko są to jakieś wielkie wyczyny. 

No i kiedy uczymy dziecko tych wszystkich domowych obowiązków, myślenia o innych itd. jednak chwalimy, a przecież mycie się, mówienie, sprzątanie, to zwykłe obowiązki. 

Jasne, że z małych rzeczy. Ale dziecko, któremu trzeba coś zaprogramować to coś innego niż dorosły mężczyzna, który już powinien to wiedzieć. Niestety w naszym kraju wychowanie dziewczynek i chłopców często się różni. Kobiety kobietom gotują ten los. I szok pomieszany z krzywdą trzydziestoletniego+ konia, bo żona nie klaszcze uszami ze szczęścia, bo nie zapomniał wynieść śmieci, albo rozładował pralkę...

W ogóle fajnie. Chwalenie męża stawiać na równi z chwaleniem psa albo dziecka 🙂 i kłaść nacisk na element wychowawczy chwalenia 🙂 Ciekawe, bardzo ciekawe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 minuty temu, Gość Gość napisał:

Jasne, że z małych rzeczy. Ale dziecko, któremu trzeba coś zaprogramować to coś innego niż dorosły mężczyzna, który już powinien to wiedzieć. Niestety w naszym kraju wychowanie dziewczynek i chłopców często się różni. Kobiety kobietom gotują ten los. I szok pomieszany z krzywdą trzydziestoletniego+ konia, bo żona nie klaszcze uszami ze szczęścia, bo nie zapomniał wynieść śmieci, albo rozładował pralkę...

W ogóle fajnie. Chwalenie męża stawiać na równi z chwaleniem psa albo dziecka 🙂 i kłaść nacisk na element wychowawczy chwalenia 🙂 Ciekawe, bardzo ciekawe...

Moja mama tak próbowała, ale jej nie wyszło 😉

A jeśli chodzi o chwalenie mężczyzny i dziecka, to chwilami podobne zagadnienie. Przeziębiony mężczyzna w domu - znasz temat? 😄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Takie to jest głupio mądre, bo ja nie pisałam "olej pranie firanek" tylko "zastanów się dla kogo to robisz". Bo najwidoczniej robi to dla siebie. Nie dla męża, nie dla dziecka, nie dla sąsiada, tylko dla siebie. I jeśli sobie to uświadomi to zrozumie że nie ma co się wkurzać na męża że on tego nie robi.
X

Zdelegalizować coaching i rozwój osobisty. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
42 minuty temu, Gość Gość napisał:

Moja mama tak próbowała, ale jej nie wyszło 😉

A jeśli chodzi o chwalenie mężczyzny i dziecka, to chwilami podobne zagadnienie. Przeziębiony mężczyzna w domu - znasz temat? 😄

Nie znam, może dlatego, że wybierałam na partnera kogoś dorosłego, związki z dziećmi mnie nie pociągają. Dlatego uważam, że chwalenie mężczyzny i dziecka to dwie różne rzeczy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kiss

Nie wyobrażam sobie zachwycać się faktem, że mężczyzna umył podłogi we własnym domu czy zrobił obiad, który będzie jadł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 godzinę temu, Gość Gość napisał:

Dobra chłopy już skończta.
Nie każdy chce żyć w syfie, jeść kupne rzeczy, lub non stop na mrożonkach i mieszkać w ascezie. W sumie nie kosztuje to nie wiadomo jakiego wysiłku, no ale trzeba chcieć. Z tym chwaleniem za zmywarkę to wyszłoby prawdopodobnie tak, że dalej wyciągałby kiedy mu się łaskawie zachce, ale tym razem miałby poczucie, że jest supermanem prac domowych. 

Gdyby facet POMYŚLAŁ i UŻYŁBY EMPATII, to pomyślałby tak: Ogarnę coś w domu, zrobię obiad, spędzę czas z dzieckiem. Ona wróci z pracy i pójdziemy na rower RAZEM, całą rodziną. Odwleczona gratyfikacja. Myślenie abstrakcyjne. Podobno to odróżnia nas od zwierząt. On wolał rower teraz i tu. Ciul z dzieckiem, domem, żoną po pracy. 

Podjąć wysiłek i być zadowolonym vs. nie podejmować i być niezadowolonym. Obniżenie wymagań receptą na rozwiązywanie problemów życiowych. Fajne teraz to pokolenie, takie nie za ambitne. A dawniej mówiono, żeby wymagać od siebie choćby inni od nas nie wymagali.

 

straszna z ciebie maruda i jakby nie było osobie najbliższej przypisujesz jak najgorsze intencje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak już mam
1 godzinę temu, Gość Gość napisał:

Czy on ci coś miłego mówi jak np zrobisz obiad, itd? 

Jak wyglądało to przed urodzeniem dziecka? Czy wszystko sama robiłaś?

Może porozmawiajcie o tym co się zmieniło po urodzeniu dziecka i co zaradzić żeby było lepiej. 

Kiedyś mówiliśmy sobie dużo miłych rzeczy. Ja o nim, on o mnie. Potem zaszłam w ciążę i hormony zaczęły mną rządzić. Urodziłam dziecko, zmęczenie i rozdrażnienie wzięło górę i dopiero zaczęła się jazda. Sama siebie często nienawidzę za to czepialstwo. Serio jestem straszna. Dziś zapomniałam mężowi powiedzieć że potrzebuje fotelik samochodowy, pojechał razem z nim do pracy. Zadzwoniłam i był prawie pod firmą, nie chciało mu się wracać. Zgadnijcie kto komu zrobił jazdę o to. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 godzinę temu, Gość Gość napisał:

Dobra chłopy już skończta.
Nie każdy chce żyć w syfie, jeść kupne rzeczy, lub non stop na mrożonkach i mieszkać w ascezie. W sumie nie kosztuje to nie wiadomo jakiego wysiłku, no ale trzeba chcieć. Z tym chwaleniem za zmywarkę to wyszłoby prawdopodobnie tak, że dalej wyciągałby kiedy mu się łaskawie zachce, ale tym razem miałby poczucie, że jest supermanem prac domowych. 

Gdyby facet POMYŚLAŁ i UŻYŁBY EMPATII, to pomyślałby tak: Ogarnę coś w domu, zrobię obiad, spędzę czas z dzieckiem. Ona wróci z pracy i pójdziemy na rower RAZEM, całą rodziną. Odwleczona gratyfikacja. Myślenie abstrakcyjne. Podobno to odróżnia nas od zwierząt. On wolał rower teraz i tu. Ciul z dzieckiem, domem, żoną po pracy. 

Podjąć wysiłek i być zadowolonym vs. nie podejmować i być niezadowolonym. Obniżenie wymagań receptą na rozwiązywanie problemów życiowych. Fajne teraz to pokolenie, takie nie za ambitne. A dawniej mówiono, żeby wymagać od siebie choćby inni od nas nie wymagali.

 

ambicja mierzona wypranymi firankami i umytymi oknami :D :D :D

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
11 minut temu, Gość Gość napisał:

Nie znam, może dlatego, że wybierałam na partnera kogoś dorosłego, związki z dziećmi mnie nie pociągają. Dlatego uważam, że chwalenie mężczyzny i dziecka to dwie różne rzeczy. 

Nie dla mnie taka nadęta powaga. 

Lubię czasem coś drobnego docenić, tak jak i ja jestem doceniana. W dorosłym życiu w sumie wszystko jest obowiązkiem i, zgodnie z Twoją filozofią, drobne miłe gesty można w ogóle sobie darować. A między słowem "dziękuję", a "dziękczynieniem" z tychże okazji jest znacząca różnica. Ale oczywiście mnie nic do tego, co Cię cieszy w związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak już mam

Przed urodzeniem się dziecka robiliśmy wszystko po równo. Często ja wracałam później z pracy i mąż gotował obiad, cała ciążę kuchnia należała do niego bo ja miałam straszne mdłości. Gdy jeszcze pracowałam to wszystkim obowiązkami dzieliliśmy się po równo. Teraz dziecko mamy już dość duże ale ja nadal nie pracuje więc oczywistym jest, że gotuje, piorę itp mąż nie wymiguje się od niczego po pracy, ani od opieki nad dzieckiem ani od obowiązków w domu 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
2 godziny temu, Gość Gość napisał:

Dobra chłopy już skończta.
Nie każdy chce żyć w syfie, jeść kupne rzeczy, lub non stop na mrożonkach i mieszkać w ascezie. W sumie nie kosztuje to nie wiadomo jakiego wysiłku, no ale trzeba chcieć. Z tym chwaleniem za zmywarkę to wyszłoby prawdopodobnie tak, że dalej wyciągałby kiedy mu się łaskawie zachce, ale tym razem miałby poczucie, że jest supermanem prac domowych. 

Gdyby facet POMYŚLAŁ i UŻYŁBY EMPATII, to pomyślałby tak: Ogarnę coś w domu, zrobię obiad, spędzę czas z dzieckiem. Ona wróci z pracy i pójdziemy na rower RAZEM, całą rodziną. Odwleczona gratyfikacja. Myślenie abstrakcyjne. Podobno to odróżnia nas od zwierząt. On wolał rower teraz i tu. Ciul z dzieckiem, domem, żoną po pracy. 

Podjąć wysiłek i być zadowolonym vs. nie podejmować i być niezadowolonym. Obniżenie wymagań receptą na rozwiązywanie problemów życiowych. Fajne teraz to pokolenie, takie nie za ambitne. A dawniej mówiono, żeby wymagać od siebie choćby inni od nas nie wymagali.

 

No a niby dlaczego miał nie jechać na rower z kumplami? Jesteś kobietą bluszczem emocjonalnie przyspawaną do portek? ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

ogólnie to zauważam, że kafe to to taki babski odpowiednik forum bracia samcy, tylko tutaj nawet najbliższym osobom przypisuje się jak najgorsze intencje... bo facet w wolnym czasie poszedł sobie na rower, nic dziwnego przecież najgorszymi zbrodniarzami w dziejach ludzkości byli mężczyźni, oni mają to we krwi! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×