Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość alita1

klotnie w zwiazku, problemy

Polecane posty

Gość alita1

Witam 

Pisze poniewaz potrzebuje zeby ktos spojrzal na moja sytuacje i moze cos doradzil. ja juz analizowalam wszystko na wiele sposobow i caly czas nie moge znalezc rozwiazania.

Z moim partnerem jestesmy  4 lata. od 2 lat mieszkamy razem. Kiedy zamieszkalismy razem moj partner praktycznie w ogole nie udzielal sie w domu, czyli nie sprzatal, jak ja nie zrobilam zakupow to nie bylo co jesc nie dbal o nic. Przez pierwszy rok mieszkania ja za sprawa silnego uczucia robilam wszystko sprzatalam, chcialam zeby czul sie dobrze i jak w domu ( zamieszkal u mnie i na wstepie slyszalam ze on sie tu nie bedzie dobrze czul bo "to moje mieszkanie" wiec ja chyba podswiadomie chcialam zeby czul sie najlepiej. Dodam ze jestem dosc zapracowana osoba i przez rok czasu gdy przychodzilam i dzien w dzien byl syf a on po pracy siedzial i tylko gral na konsoli wykonczyl mnie. Sprzatalam, a on tylko mial jakies "prosby" podaj zrob, jak mu nie zrobilam prania to byl wsciekly ze on przeze mnie nie ma co zalozyc do pracy. mimo ze mowilam ze jest dorosly i niech sam zadba o to. generalnie do moich obowiazkow nalezalo : sprzatanie, podlewanie kwiatow, robienie wszystkich oplat ( oczywiscie zrzucalismy sie po polowie ) gdy mowilam ze ma sprzatac to byly klotnie wyzywanie i ogolnie wyzwalalo to w nim jakas wscieklosc. po roku czasu zbuntowalam sie, stwierdzilam ze sprzatam tylko po sobie, pranie robie dla siebie i robie podzial obowiazkow. poinformowalam tez ze takiego zwiazku to ja nie widze i ze jezeli nie zacznie sprzatac to po prostu nie ma sensu byc razem a on niech znajdzie sobie kogos kto bedzie mial takie samo podejscie jak on albo komu to bedzie pasowalo. powiedzial ze on chce sie zmienic i ze on "lubi" sprzatac tylko kiedy ja mowie do niego " tym tonem " to mu sie odechciewa" 

po podziale obowiazkow wszystkiego musialam dopilnowywac to bylo codzienne przypominanie i proszenie by zrobil to co obiecal zrobic. zeby zobrazowac sytuacje jak jest odpowiedzialny za wynoszenie smieci to predzej one wyladuja po paru dniach na balkonie niz on je wyniesie, nie zna podstawowych rzeczy odnosnie sprzatania, nie umie wymienic worka w odkurzaczu wszystko zrob to zrob tamto, jak cos zepsuje w domu to to lezy albo ja to naprawie. wszystkie robotki w domu czy zatkane rury czy cokolwiek robie ja bo "on nie lubi takich rzeczy i sie nie nadaje do tych meskich robot typu skrecanie wiercenie " na moje pytania ze zawsze mozna sie nauczyc i ze sie to przyda to mowi ze ok ale nic z tym sie nie dzieje. Dodam ze mial jakies swoje nawyki typu ze nie zmienial majtek przez 5 dni az brzydzilam sie tam gdzie siadal bo po prostu zostawial smrod , ogarnal to po paru miesiacach jak mu naprawde w twarz mowilam ze smierdzi i ze to jest oblesne. wiec teraz po roku zdazylo sie to raz. oogolnie po moich walkach o to by to wygladalo jakos "normalnie" czyli parntersko ze robimy wszystko wspolnie, wiecej sprzata, zmywa podlogi, posprzata po sobie ale wszystko robi to kiedy ja mu powiem ze ma sprzatnac i nie rzadko jestem przy tym wyzywana od jebnietych. ostatnio wieczorem wrocilam po pracy i widze ze pies nasikal na podloge , mowie do niego sprzatanij bo to bylo jego tura sprzatania on mowi ze jutro. ja mowie jak jutro? ta jest plama sikow wsiaknie w podloge .. on znowu ze jutro rano, po moich gadkach wstal powiedzial zebym sie od...ila i sprzatnal te siki na wielkim w...ie. i tak jest o 80 % rzeczy. Ja czuje sie tak jakbym ja tylko walczyla zeby tu bylo normalnie. dla niego tak jak jest jest dobrze choc rzekomo dodaje ze on tez chce zeby bylo lepiej.

Podsumowujac on obiecuje wszystko poprawe i ze bedzie super i ze sie zmieni wszystko, w praktyce jest wojna. lubi mnie obwiniac o wszystko. ja czuje sie wypompowana i czesto te sytuacje mnie wybijaja z trybu dnia gdzie mam wiele rzeczy do zrobienia a nie potrafie sie skupic bo byl nie mily i ogolnie dobija mnie to jak ten zwiazek wyglada. zawsze chcialam by zwiazek byl fajny partnerski by bylo zywo , by dzialac wspolnie by nie bylo monotoni. rzecz w tym ze ja to wszystko probuje wprowadzic a spotykam sie z wielkim murem. pytalam sie jego czy on nie ma po prostu innej wizji na zwiazek to mowil ze niby chce tego co ja ale w praktyce na wszysko jest niezadowolony i nic nie chce robic. 

Dodam ze zycie intymmne tez umralo. on nic nie chce" bo jestem nie mila " i to tez trwa juz prawie rok.czego ja nie wymyslalam , jak kolwiek sie do niego przymilam to mnie odpycha" nie teraz, jestem zmeczony " itd ale rzekomo jak bede mila to bedzie seks.;) nie potrafi dla mnie w seksie zrobic tego co lubie nawet nie probuje tak bylo juz nawet wczesniej. to wszystko sprawilo ze ja z osoby ktora wszystko bym robila dla niego zaczelam patrzec na wszysko czy on zrobi tez to dla mnie i wycofalam cale swoje dawanie w zyciu do rangi tego ile on z siebie daje dla zwiazku. wiec w praktyce wyglada to jalowo i ja sama sie mecze i nie chce takiego zycia. mam 30 lat i caly czas "daze" do tego by ten zwiazek poprawic, wypracowac ale ostatnio mnie nachoda mysli ze chyba tylko ja daze i czy tutaj kiedys bedzie tak jak ja bym chciala.rozmawialam z nim czy nie isc na terapie dla par , tylko teraz nie ma kasy wiec niby mamy isc za jakis czas. 

Generalnie jestem po prostu zmeczona nie wiem czy to sie uda cos wypracowac, chcialabym juz stabilizacji ale nie wyobrazam sobie tego tak jak jest teraz. boje sie ze marnuje swoj czas. 

co mysliscie, co uwazacie ze robie zle w tej sytuacji? jestem juz mozna tym wszystkim zmeczona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marika

Długa historia. Trafiłaś na typa, który kompletnie nie radzi sobie ze zwykłymi obowiązkami w życiu. I pół biedy jakby chociaż starał się pomagać - a np robiły to nieudolnie ale próbował - no żeby nauczyć go pewnych czynności o których nie ma zielonego pojęcia - bi wtedy widziałabyś chociaż cień zaangażowania. A z tego co opisujesz to niestety ale typ z którym jesteś to kompletny nieogar życiowy. Ktoś kogo będziesz musiała przeprowadzić (a raczej przenieść na własnych plecach) przez życie. Ktoś kto nie ma zielonego pojęcia za czym polega partnerstwo. Wychodzi na to, że jesteś brzydko mówiąc służącą od wszystkiego. I masz prawo się wkur#@#ć i denerwować. Ale zastanów się, skoro teraz tak jest - to potem będzie tylko gorzej. Są osoby które w temacie porządku są do zresicjalizowania. Albo jeśli nie są to dają z siebie coś więcej na innej płaszczyźnie życia. Np. Nienawidzę sprzątać - ale chętnie zrobię zakupy. Nie znoszę gotować - wolę w tym czasie odkurzacz albo opłacić rachunki. U da się to zgrać. Ale jak masz takiego krokodyla w domu: co ma krótkie łapki do pracy, a wielką płaszcze do wpierda###) #ania to niestety ale z tym typem wtpalisz się w ekspresowym tempie. Wspólne życie ma być przyjemnością a nie krzyżem. Pogadaj ostatni raz - wypusz na kartce czego oczekujesz - jesli przystanie i faktycznie będziesz widzieć poprawę -  to daj szansę. Jeśli nadal się nie garnie do pomagania w życiu codziennym - podziękuj panu. Bo szkoda i czasu a przede wszystkim nerwów. Święty spokój nir ma Ceny. Powodzenia 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×