Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość

Martwię się że po 10 latach chcę wrócić na wieś a nie mam na to teraz szans. A tak chciałam do miasta!

Polecane posty

Gość Gość

Mój mąż mnie ogranicza, nie chce dojeżdżać do pracy spod miasta, taki wygodnicki typ, upiera się na tę Warszawę a ja tu nerwicę łapię. Mam tu pracę ale można znaleźć w innym rejonie. Nie powiem, 10 lat lubiłam życie w mieście a teraz mi się coś zmieniło. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
13 minut temu, Gość Gosc napisał:

Ja też tak mam 🙂

I też mieszkasz w mieście? Kurcze, gdyby tak mieć mądrego męża a nie miejskiego szczura 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hop

Ja mam na odwrót. Pochodzę z Warszawy, wyprowadzilismy się na wieś 30 km od stolicy. Taka wieś bez sklepu, za to wielki ogród, dom 180m i jestem tu nieszczęśliwa. Marzę o powrocie do miasta. Ciągle dojazdy mnie rozwalaj ą kompletnie. Czasem zazdroszczę komuś klity 35m, ale przynajmniej jest w mieście, a ja wegetuję na tej wsi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 minutę temu, Gość Hop napisał:

Ja mam na odwrót. Pochodzę z Warszawy, wyprowadzilismy się na wieś 30 km od stolicy. Taka wieś bez sklepu, za to wielki ogród, dom 180m i jestem tu nieszczęśliwa. Marzę o powrocie do miasta. Ciągle dojazdy mnie rozwalaj ą kompletnie. Czasem zazdroszczę komuś klity 35m, ale przynajmniej jest w mieście, a ja wegetuję na tej wsi. 

To ja, autorka, mam właśnie klite 55 mkw i dwoje dzieci. Mojemu 'staremu' tu dobrze, ma zniżone standardy bo wychował się w jeszcze mniejszej, 35metrowej! Klicie w 5!!! Osób. I uwza że źle nie było. We mnie się aż gotuje. Ja się wychowałam w dużym domu. W spokojnej okolicy i dusić się jeden na drugim nie znoszę. Niestety mąż nie chce słyszeć o wyprowadzce z miasto. Ma jakiś inny rozum, mówi że jak wiexej kasy będzie to woli dać 800 tysi za klite w Warszawie niż dom pod nią. Chore. No chore. A osoba wyżej czemu mówi że wegetuje? Co można robić w mieście po całym dniu pracy? Ja tylko marzę o św. Spokoju ew.skrawku swojej ziemi. A w weekend i tak się lubię wybrać za miasto. Totalnie nie ogarniam 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

w mieście można zwariować z nudów a na wsi zawsze coś trzeba zrobić koło domu .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
3 minuty temu, Gość gość napisał:

w mieście można zwariować z nudów a na wsi zawsze coś trzeba zrobić koło domu .

No akurat w Warszawie trudno zwariowac z nudów, tyle się dzieje! Tyle miejsc. Choć ja autorkę rozumiem. Też mieszkałam w Warszawie, to było moje marzenie od najmłodszych lat. Ale po kilku latach nasyciłam się tym życiem. Zaczęłam potrzebować spokoju. Więc wróciłam w rodzinne strony. 

Autorko a może by namówić męża na mały domek na wsi? Taki na wypoczynek na wekendy czy urlop? Bedzie tak troche dwa w jednym, dalej będziecie mieszkać w miesćie ale będziecie mieć odskocznię, miejsce gdzie można odpocząć od zgiełku i się wyciszyć? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Rozumiem Twojego męża. Też nie chcę się wyprowadzić za miasto, o czym z kolei marzy mój mąż. Nie dla mnie dojazdy. Mamy też nastolatkę i to nie byłby dobry pomysł. Może kiedyś. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Kto się urodził i wychował w dużym mieście, w stolicy, ten nie nadaje się zwyczajnie na wieś, przynajmniej w większości przypadków tak jest. Też jestem z dużego miasta, chcieliśmy spokoju, więc zbudowaliśmy dom za miastem. Po kilku latach mieliśmy dość a później szukaliśmy klienta i byłam szczęśliwa jak wróciłam do miasta. Fakt, że mam domek a nie klitke, ale domek mały, dzialka mala, a do centrum 10 minut i autobusy miejskie blisko, wszystko w zasięgu ręki. Za miastem byłam jak dzik, pamiętam jak córce klej się skończył a sklep najbliższy chyba z 4 km i to podstawowe artykuły, oczywiście kleju nie było. Mąż pojechal wtedy do miasta, wrócił z klejem godzinę później, ja się gotowalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
12 minut temu, Gość gosc napisał:

No akurat w Warszawie trudno zwariowac z nudów, tyle się dzieje! Tyle miejsc. Choć ja autorkę rozumiem. Też mieszkałam w Warszawie, to było moje marzenie od najmłodszych lat. Ale po kilku latach nasyciłam się tym życiem. Zaczęłam potrzebować spokoju. Więc wróciłam w rodzinne strony. 

Autorko a może by namówić męża na mały domek na wsi? Taki na wypoczynek na wekendy czy urlop? Bedzie tak troche dwa w jednym, dalej będziecie mieszkać w miesćie ale będziecie mieć odskocznię, miejsce gdzie można odpocząć od zgiełku i się wyciszyć? 

Chciałabym, on nawet też to bierze pod uwagę ale w chwili obecnej nie stać nas by utrzymywać mieszkanie w mieście i dom pod nim, na razie nie bardzo nawet mamy kasę by wybudować czy kupić sensowny dom pod miastem.to może za kilka lat. Na razie strasznie się męczę i nie wiem co mi się stało, przeciez wychowałam.sie na wsi i od kiedy skończyłam jakieś 15 lat szlag mnie tam trafial, odzylam w mieście, najpierw innym b.duzym a potem w stolicy. Tyle tylko że na przestrzeni ostatnich dwóch lat totalnie zmieniła mi się mentalność. Sama siebie nie poznaje. Jak można aż tak się zmienić... Miasto mnie zaczęło dusić, denerwować, wysysac energię. Męczę się okropnie. Chyba u mnie okres 15-27 to była chęć życia w dużym mieście. Teraz mam na odwrót. Nie zgadzam się z opinią że każdy kto się wychował w mieście, nie odnajdzie się na wsi. Znam dużo przypadków że jest inaczej, np.para która wychowała się w stolicy w blokach wyjechała na wieś w Bieszczady i założyła pensjonat. Nie narzekają. Siedzą już 8 lat. Nie myślą o powrocie. Mogłabym mnożyć przykłady. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hop

Ja namowilam męża i wystawiamy dom na sprzedaż. Liczę, że ktoś go kupi i będę mogła odzyskać moje dawne życie. Na tej wsi zaliczyłam śmierć towarzyską. Przyjeżdża do nas ktoś z rzadka, na siłownię nie mam czasu, bo ciągle gdzieś gnam a tu jeszcze wrócić trzeba i odstać swoje w korku. Od wiosny do jesieni pół soboty zajmuje koszenie wielkiego ogrodu. Syn niedługo do przedszkola, na myśl o wożeniu go dzień w dzień tyle km dostaje zimnych dreszczy. Ja chętnie moje granity, ogród, zamienię na własnościowe 3 pokojowe mieszkanie w Warszawie 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wsssss
12 godzin temu, Gość Gość napisał:

Chciałabym, on nawet też to bierze pod uwagę ale w chwili obecnej nie stać nas by utrzymywać mieszkanie w mieście i dom pod nim, na razie nie bardzo nawet mamy kasę by wybudować czy kupić sensowny dom pod miastem.to może za kilka lat. Na razie strasznie się męczę i nie wiem co mi się stało, przeciez wychowałam.sie na wsi i od kiedy skończyłam jakieś 15 lat szlag mnie tam trafial, odzylam w mieście, najpierw innym b.duzym a potem w stolicy. Tyle tylko że na przestrzeni ostatnich dwóch lat totalnie zmieniła mi się mentalność. Sama siebie nie poznaje. Jak można aż tak się zmienić... Miasto mnie zaczęło dusić, denerwować, wysysac energię. Męczę się okropnie. Chyba u mnie okres 15-27 to była chęć życia w dużym mieście. Teraz mam na odwrót. Nie zgadzam się z opinią że każdy kto się wychował w mieście, nie odnajdzie się na wsi. Znam dużo przypadków że jest inaczej, np.para która wychowała się w stolicy w blokach wyjechała na wieś w Bieszczady i założyła pensjonat. Nie narzekają. Siedzą już 8 lat. Nie myślą o powrocie. Mogłabym mnożyć przykłady. 

Trochę jesteś hipokrytka. Mówisz że jako nastolatka się dusilas na wsi, a teraz chcesz na tą wieś wrócić i to samo zafundować swoim dzieciom. 

Skoro Ci się nudzi w Warszawie to musisz być bardzo nudnym człowiekiem chyba, przecież tutaj jest masa rzeczy do roboty. Ja np zapisałam się na garncarstwo a mąż ćwiczy strzanie z łuku 

Jak dla kogoś szczytem marzeń może być siedzenie w ogrodzie i pierdzenie w stołek i picie kawy, to dobre dla 70 latków 

Pewnie mąż wie że jak się na wieś wyprowadzicie to zdziczejesz 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
40 minut temu, Gość Wsssss napisał:

Trochę jesteś hipokrytka. Mówisz że jako nastolatka się dusilas na wsi, a teraz chcesz na tą wieś wrócić i to samo zafundować swoim dzieciom. 

Skoro Ci się nudzi w Warszawie to musisz być bardzo nudnym człowiekiem chyba, przecież tutaj jest masa rzeczy do roboty. Ja np zapisałam się na garncarstwo a mąż ćwiczy strzanie z łuku 

Jak dla kogoś szczytem marzeń może być siedzenie w ogrodzie i pierdzenie w stołek i picie kawy, to dobre dla 70 latków 

Pewnie mąż wie że jak się na wieś wyprowadzicie to zdziczejesz 

Jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to zamiast pociskać te swoje smuty, zajmij się czymś pożytecznym w tej swojej Warszawce. Jesteś zbyt ograniczona by pojąć, że na wsi niekoniecznie trzeba "pierdzieć w stołek" i pić kawki. Można chodzić na długie spacery, uprawiać rośliny w ogrodzie, czytać przed domem. Swoim wpisem udowodniłaś tylko bardzo niski iloraz inteligencji. O moje "zdziczenie" się nie martw, natomiast Tobie nawet stolYca nie pomogła, bo jesteś dzika i nieokrzesana jak zwierzę z lasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
46 minut temu, Gość Wsssss napisał:

Trochę jesteś hipokrytka. Mówisz że jako nastolatka się dusilas na wsi, a teraz chcesz na tą wieś wrócić i to samo zafundować swoim dzieciom. 

Skoro Ci się nudzi w Warszawie to musisz być bardzo nudnym człowiekiem chyba, przecież tutaj jest masa rzeczy do roboty. Ja np zapisałam się na garncarstwo a mąż ćwiczy strzanie z łuku 

Jak dla kogoś szczytem marzeń może być siedzenie w ogrodzie i pierdzenie w stołek i picie kawy, to dobre dla 70 latków 

Pewnie mąż wie że jak się na wieś wyprowadzicie to zdziczejesz 

Co za absurd... jak ktoś wybiera wieś z dala od wszelakiej cywilizacji to może tak. Ale jeśli jest to miejscowość pod dużym miastem albo miastem w ogóle i ma się dobry dojazd do miasta, to mozna sobie podjechać raz czy dwa w tygodniu na jakieś zajęcia. Nie przesadzaj. ja tam autorke rozumiem bo nie lubie takich miejskich kur klatkowych, cieszy sie toto ze mieszka w klicie, bo wyrwała sie ze wsi do miasta. nie znosze małych metrazy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc123
5 minut temu, Gość gość napisał:

Jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to zamiast pociskać te swoje smuty, zajmij się czymś pożytecznym w tej swojej Warszawce. Jesteś zbyt ograniczona by pojąć, że na wsi niekoniecznie trzeba "pierdzieć w stołek" i pić kawki. Można chodzić na długie spacery, uprawiać rośliny w ogrodzie, czytać przed domem. Swoim wpisem udowodniłaś tylko bardzo niski iloraz inteligencji. O moje "zdziczenie" się nie martw, natomiast Tobie nawet stolYca nie pomogła, bo jesteś dzika i nieokrzesana jak zwierzę z lasu.

To nie Ty masz problem z mezem, ale on z Toba... wyglądasz na osobę trudną we współżyciu patrząc na to jak się odnosisz do innych... masakra. Mężowi się nie dziwię, miasto ma mnóstwo minusów ale ma też sporo plusów. Osobiście też wolę ciszę spokój, już się wyszalalam,  ale że mam męża i dziecko - zostajemy w mieście. Raz że sprawa dojazdów, ale przede wszystkim inne życie dla dziecka - dobre szkoly, zajęcia dodatkowe, języki, potem dobre liceum. Na razie priorytetem jest dobro mojej rodziny A nie własna wygoda i spelnianie moich zachcianek. Skoro na coś się umowiliscie to ewentualna zmiana musi być wasza wspólna decyzja A nie na zasadzie bo jednemu się odwidzialo to 2 ma pokornie ogon pod siebie i wykonać... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
44 minuty temu, Gość Gosc123 napisał:

To nie Ty masz problem z mezem, ale on z Toba... wyglądasz na osobę trudną we współżyciu patrząc na to jak się odnosisz do innych... masakra. Mężowi się nie dziwię, miasto ma mnóstwo minusów ale ma też sporo plusów. Osobiście też wolę ciszę spokój, już się wyszalalam,  ale że mam męża i dziecko - zostajemy w mieście. Raz że sprawa dojazdów, ale przede wszystkim inne życie dla dziecka - dobre szkoly, zajęcia dodatkowe, języki, potem dobre liceum. Na razie priorytetem jest dobro mojej rodziny A nie własna wygoda i spelnianie moich zachcianek. Skoro na coś się umowiliscie to ewentualna zmiana musi być wasza wspólna decyzja A nie na zasadzie bo jednemu się odwidzialo to 2 ma pokornie ogon pod siebie i wykonać... 

Nie nie, moja "droga". Wróć. Przeczytaj jeszcze raz swoją poprzednią wypowiedź, ton jakim się do mnie zwracasz, co mi zarzucasz i jak się odnosisz. Całkoształt twojej wypowiedzi to mieszanina agresji i pogardy. Dlatego ty nie będziesz mnie uczyć, jak mam się do innych odnosić, a ja nie będę udawać że pada gdy ktoś pluje i będę odpowiadać tobie dokładnie w takim stylu, w jakim ty się do mnie odniosłaś. Ty tam wiesz z czym kto ma problem. O mojego męża się nie bój, martw się swoim. Twój to albo równie chamowaty jak ty, albo ma z tobą cierpkie życie. Jest ci dobrze w mieście to niech ci będzie, mi nie jest. A słyszałaś o czymś takim jak miejscowości podmiejskie a la Józefów, Łomianki? Co to, szkół tam nie ma, przedszkoli? A do miasta dziecko może się przenieść jak będzie na studiach, akurat mamy mieszkanie dla syna. Nie pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc123
20 minut temu, Gość gość napisał:

Nie nie, moja "droga". Wróć. Przeczytaj jeszcze raz swoją poprzednią wypowiedź, ton jakim się do mnie zwracasz, co mi zarzucasz i jak się odnosisz. Całkoształt twojej wypowiedzi to mieszanina agresji i pogardy. Dlatego ty nie będziesz mnie uczyć, jak mam się do innych odnosić, a ja nie będę udawać że pada gdy ktoś pluje i będę odpowiadać tobie dokładnie w takim stylu, w jakim ty się do mnie odniosłaś. Ty tam wiesz z czym kto ma problem. O mojego męża się nie bój, martw się swoim. Twój to albo równie chamowaty jak ty, albo ma z tobą cierpkie życie. Jest ci dobrze w mieście to niech ci będzie, mi nie jest. A słyszałaś o czymś takim jak miejscowości podmiejskie a la Józefów, Łomianki? Co to, szkół tam nie ma, przedszkoli? A do miasta dziecko może się przenieść jak będzie na studiach, akurat mamy mieszkanie dla syna. Nie pozdrawiam.

Albo jestes Trollem albo masz problem ze soba. To była moja pierwsza wypowiedź w tym wątku nie wiem wiec do czego pijesz. My jesteśmy szczęśliwi i nikogo nie namawiamy na nasza opcje, to Ty zalisz sie ze maz nie podziela Twojego zdania i ja to akurat rozumiem. Decyzja o miejscu zamieszkania powinna być wspólna i uwzględniać interes wszystkich członków rodziny A Ty jedziesz po mężu bo zmieniłaś zdanie i on nie dostosował się do Twojej nowej koncepcji. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, Gość Gosc123 napisał:

Albo jestes Trollem albo masz problem ze soba. To była moja pierwsza wypowiedź w tym wątku nie wiem wiec do czego pijesz. My jesteśmy szczęśliwi i nikogo nie namawiamy na nasza opcje, to Ty zalisz sie ze maz nie podziela Twojego zdania i ja to akurat rozumiem. Decyzja o miejscu zamieszkania powinna być wspólna i uwzględniać interes wszystkich członków rodziny A Ty jedziesz po mężu bo zmieniłaś zdanie i on nie dostosował się do Twojej nowej koncepcji. 

Nie jęczałabym, gdyby w czymkolwiek umiał się dostosować. Ale on w niczym nie potrafi się dostosować. Na początku związku cud i miód a teraz ma postawę: "albo po mojemu, albo się rozstajemy". Piękny przykład kompromisu w związku, bron go dalej.

Mówiąc o Warszawie zacytuję fragment pewnego serialu komediowego: "Look. This is a kind of place where nobody normally lives if they don't have to". Ja muszę, bo tu byla praca. Teraz mogę pracować z domu, zdalnie to nie chce już się kisić w mieście. A on dojazd miałby niezły, jakoś jego koledzy dojezdzaja samochodem 40 minut w jedna strone i żyją, mają się świetnie. A on dojezdza komunikajca plus pieszo łącznie nawet 45 minut i tego juz nie widzi. Samochód go parzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
12 godzin temu, Gość Hop napisał:

Ja namowilam męża i wystawiamy dom na sprzedaż. Liczę, że ktoś go kupi i będę mogła odzyskać moje dawne życie. Na tej wsi zaliczyłam śmierć towarzyską. Przyjeżdża do nas ktoś z rzadka, na siłownię nie mam czasu, bo ciągle gdzieś gnam a tu jeszcze wrócić trzeba i odstać swoje w korku. Od wiosny do jesieni pół soboty zajmuje koszenie wielkiego ogrodu. Syn niedługo do przedszkola, na myśl o wożeniu go dzień w dzień tyle km dostaje zimnych dreszczy. Ja chętnie moje granity, ogród, zamienię na własnościowe 3 pokojowe mieszkanie w Warszawie 

To nie kos. Po co ? Trawniki sa nudne i.. puste.

My mamy dzika lake,specjalnie wysiana. Nie ma co kosic, jest bioroznorodnosc, pelno dzikich ziol, kolorowo i pachnaco. I pszczoly,motyle..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×