Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Wędrowiec

Generalnie Życie przez duże Ż

Polecane posty

Gość Wędrowiec

Cześć wszystkim zainteresowanych dyskusją jak i tych obserwujących temat. 

Piszę ponieważ odkąd pamiętam, cały czas mi chodzi po głowie zagwostka związana z bytem ludzkim. Aktualnie mam 20 parę lat, pracuję od skończenia szkoly średniej bez przerwy, studiuję oraz posiadam dziewczynę z którą jestem jak sie okazuje tylko z rozsądku (takie są moje wnioski po przeanalizowaniu). Pochodzę z rodziny gdzie w dzieciństwie pojawiał się alkohol i awantury. Rodzice dość młodo mnie zapragneli na tym świecie dlatego im to wybaczam, gdyż sam teraz widzę że młodość rządzi się swoimi prawami. Dzieki doświadczeniu różnych historii uważam że mam pewną przewagę wśród rówieśników, ktoŕych oczywiście traktuję z szacunkiem ale widzę w nich jeszcze rozmarzone dzieciaki z którymi ciężko porozmawiać na poważne sprawy. 

Dzieckiem byłem jak teraz patrzę z perspektywy czasu, dość samotnym i zagubionym, który wydawał się wszystkim dziwakiem z adhd. Koledzy i koleżanki z podwórka byli dość dobrze przypilnowani i zadbani przez rodziców w odróżnieniu ode mnie. Nie umniejszam moim wychowanką bo wiem że mama stawała na głowie żeby było dobrze. Tatę wychowywała ulica i rodzina alkoholikow z korzeniami pijacymi już od chyba stulecia, bo nie znam ani jednej osoby z jego rodziny co by miała normalny i spokojny dom. Trochę się tego naoglądałem i sam widzę po sobie że mam jakieś niestworzone ciągotki do używek i nie mam pojęcia jak z tym walczyć BO NIE CHCE A I TAK ALEJKA Z ALKOHOLEM woła do mnie głośno - WTF (nie jestem chory psychicznie jakby co haha). Imprezy ze znajomymi mnie nie kręcą z prostego powodu - moja mocna głowa. Inni wypijajac 0,5l wódki na imprezie są już prawie że ugotowani, a mi nic oprócz delikatnego lepszego humoru się nie dzieje, nawet język mi się nie plącze dlatego zacząłem sam się upijać w domu jak alkoholik - to straszne. Od jakiegoś czasu odcinam się od znajomych bo mam dość już widoków rzygow i kłocących sie wiecznie par o drobnostki. 

Przechodząc do sedna, od zawsze mam myśli po co żyje, jaki jest sens życia mój jaki wszystkich na tej planecie. Nie wierzę w Boga ani jakieś wymysły, które moją na celu zmotywować ludzi do bycia dobrym czy nakazy mówiące jak postępować (uważam że ludzie nie mający wrodzonej potrzeby bycia dobrym dla innych właśnie posiłkują się dekalogiem). Czytam bardzo dużo o biologicznych uwarunkowaniach człowieka, różnicach między płciami itd. Zastanawia mnie i nie daje mi to spokoju BARDZO. Skoro człowiek rodzi się żeby poznawać piękno natury, przyrody a przy okazji kochać drugą istote żyjącą, wpędza sam siebie w kozi róg tworząc nie potrzebne tak naprawdę rzeczy jak np. Smartfony. Przy okazji takiego postepu każe innym charować jak wół od rana do wieczora, od poniedziałku nie rzadko do soboty za parę papierków, które mają niby zniwelować ból dzieci pozostawionych pod opieką niani czy babci, bo wiadomo mama też musi pracować by wyżywić rodzinę i dodatkowo od małego szkoli się go że ma wstawać wcześnie rano i iść w tym zimnie z ciężkim plecakiem do budynku zwanego szkołą . Gdzie tu jest sens i logika. Pracujemy nie po to żeby żyło się nam lepiej, tylko z moich obserwacji po to żeby szlachta świata opływała w dostatku wmawiając nam że nie możemy żyć bez tych wszystkich gadżetów - pierdół tak naprawdę. Serio mam już tego dość ale co ja jeden mogę... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×