Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

serduszko2330

Czy ten związek ma jeszcze przyszłość?

Polecane posty

Witam. Piszę, ponieważ chciałabym poznać obiektywne opinie osób z zewnątrz. Sprawa dotyczy mojego pięcioletniego związku. Generalnie rzecz biorąc, między mną a moim chłopakiem istnieje ogromny problem związany z komunikacją... Są momenty w których potrafimy świetnie się dogadywać, ale niestety przeważają takie chwile, w których proszę o uwagę i zainteresowanie, wypisuje długie monologi opisując w nich co czuję, a w odpowiedzi dostaję jedynie "Przesadzasz", albo "Przecież rozmawiamy, nie wiem o co Ci chodzi". Chłopak pisze bardzo skrótowo, ale nie o to chodzi, bo niektórzy mają przecież taki styl... bardziej chodzi o to, że w momencie kiedy się np. pokłócimy, on pierwszy nie potrafi się odezwać albo odzywa się po paru dniach jak gdyby nigdy nic i udaje, że nic się nie stało... Sam rzadko proponuje spotkania (co powoduje, że wciąż tylko "czekam i czekam...), unika trudnych tematów, często zbywa mnie krótki zdaniem... nie mam co liczyć na rozmowę o tym co czuję, bo on po prostu wszystko obraca w żart.... Jest bardzo negatywnie nastawiony do większości osób - nawet tych których nie zna. Ja z kolei stałam się przez to wszystko bardzo zamknięta - kiedy wracam do domu po pracy,  po prostu zamykam się w pokoju, z nadzieją ze nikt o nic mnie nie zapyta i nie będę musiała odpowiadać... Kiedyś byłam zupełnie inną osobą. Nie twierdzę, że stałam się taka przez chłopaka - bardziej chodzi mi o to, że wieczne "domyślanie się", zastanawianie się czy on się odezwie, czy powiedziałam coś nie tak, czy może zareagowałam zbyt nerwowo... to wszystko spowodowało, że całkowicie zmieniłam swoje nastawienie do wielu rzeczy. Nie wiem, może zbyt wiele oczekuję. Ale chciałabym zobrazować pewną sytuację. Z racji pewnych problemów zdrowotnych, zdecydowałam się wykupić dość drogi pakiet leczniczy, który po 2,5 letniej tułaczce po lekarzach wydaje mi się być ostatnią szansą. Niestety kiedy po wizycie mu o tym napisałam, nie uzyskałam wsparcia. Odpisał mi jedynie, że "znowu dałam się nabrać, ale tak poza tym to moje pieniądze, więc mam sobie robić co chcę"... Kiedy później się zobaczyliśmy "na żywo", nawet nie nawiązał do tego, co powiedział mi lekarz.... Kiedy powiedziałam ze chciałabym się wygadać a nie mogę, bo cały czas spędza czas przy komputerze, odpowiedział, że "przecież już pisaliśmy na ten temat...". Chodzi mi o to, że zawsze albo prawie zawsze kiedy oczekuję wsparcia i kiedy chodzi o jakieś ważne dla mnie sprawy, on czyni je mało istotnymi, ucina temat i patrząc na moje przygnębienie po prostu siedzi przy komputerze lub "na telefonie", nie odzywając się.... Co prawda odzywa się do mnie używając rożnych miłych zrobień, mówi, że kocha, ale ja mam w tym momencie straszny mętlik.. Nie wiem już co myśleć.. nie wiem czy przesadzam, czy słusznie mam wątpliwości. Kocham go bo mamy za sobą pięć wspólnych lat (w tym wiele dobrych wspomnień), których nie da się wymazać ot tak. Strasznie bolą mnie jednak te momenty w których zostaję całkowicie sama z tym co czuję.Często kiedy chcę się przytulić on odmawia. Wydaje mi się, że jesteśmy zupełnie inaczej "skonstruowani" (mamy całkiem inny poziom wrażliwości) i szkoda, że przez pierwsze 1,5 roku naszego związku był zupełnie inną osobą... Czy to ma jeszcze jakąś przyszłość? Proponowałam terapię. Odmawia, twierdząc że nie jest "nienormalny"... Nie wiem, czy są jeszcze jakieś rozwiązania. Z jednej strony dostaję informację ze mnie kocha- pokazuje i mówi to w różny sposób - ale z drugiej często nie potrafimy się porozumieć. Swoją miłość okazuje tylko wtedy "kiedy jest dobrze". Jak tylko pojawia się problem, mój chłopak usuwa się w cień. A ja powoli tracę siły, by walczyć w pojedynkę... Sama jestem świadoma swoich wad, być może to przeze mnie, mój chłopak zachowuje się w taki sposób.. Nie wiem już sama.. Czy macie dla mnie jakąś radę? Nie chciałabym wyrzucać tego związku "do kosza", ale nie chciałabym też płakać i zastanawiać się, czy jeśli będziemy pokłóceni a ja będę potrzebowała pomocy, to on przyjedzie i bez pretensji mnie wesprze, czy też nawet nie zapyta co się stało? .... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eqwrwrqr

Moje zdanie: ma przyszłość, oczywiście jeśli oboje tego chcecie. Powinnaś trochę wyluzować, za dużo na siebie bierzesz, w sensie że ty prowadzisz monologi, czekasz na sms, ty mówisz o uczuciach itd. - a powinnaś po równo mówić i słuchać. Każdy z nas ma inny poziom wylewności, na tym m. in. polega docieranie się w związkach żeby dostosować się wzajemnie i żeby ten bilans wychodził po równo właśnie. Bo to co piszesz, nie jest fajnie: wygląda jakby chłopak wcale nie tęsknił i się Tobą nie interesował. Może tak być, a może być też tak że on nie miał kiedy zatęsknić i się zmartwić, bo zrobiłaś to już za niego. Wyluzuj, pójdź do koleżanki, pogadaj z kimś innym,pójdź gdzieś sama. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ślicznie dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.

Taki mam charakter - wszystko analizuje i przeżywam. Zgadzam się z tym, że mój chłopak nie miał kiedy zatęsknić i się zamartwić, a nawet jeśli miał kiedy, to tego nie okazuje, bo wie, że ja z czasem po prostu przyjadę lub odezwę się pierwsza. Zachowuję się jednak w taki sposób nie bez powodu. Niestety parę lat temu straciłam bliską mi osobę i od tego czasu nie potrafię "przeczekiwać" kłótni - zawsze dążę do tego żeby wszystko wyjaśniać od razu, bo naprawdę życie jest krótkie... Co masz na myśli mówiąc, że "powinnam po równo mówić i słuchać?". Chyba nie umiem ograniczać się tylko do jakichś zdawkowych odpowiedzi (którymi on się posługuje) - dlatego mówię mu cały czas, że potrzebuje, żeby czasem trochę się wysilił. On odpowiada na to: "nie wiem o co Ci chodzi", i cały czas jest tak samo... a docieranie się to chyba  też mówienie o tym, co jest nie tak, aby można było to zmienić... tylko sama nic nie zrobię, prawda? 😕 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ale jesteś męcząca, że on jeszcze z Tobą wytrzymuje, mi brakłoby już cierpliwości 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Gość Gosc napisał:

Ale jesteś męcząca, że on jeszcze z Tobą wytrzymuje, mi brakłoby już cierpliwości 

Dosadnie, ale masz prawo tak myśleć 😉 powiesz mi tylko, na jakiej podstawie tak uważasz? 🙂 Dlatego, że się o coś dopytuje? Po to założyłam wątek... 

 

Mimo wszystko dzięki za odpowiedź 😉 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eqwrwrqr

Mówiąc "po równo mówić i słuchać" mam na myśli prowadzenie rozmowy a nie monolgu. Trochę jak na dziecięcej huśtawce wagowej: żeby zabawa się udała oboje dzieci musi się odepchnąć, ale też oboje w odpowiednim momenice się nie odpychają, tylko czekają na ruch "współhuśtacza" że tak powiem. Jak ci chłopak odpowiada jednym zdaniem, to przyjmij to - widocznie na ten moment tyle ma do powiedzenia. To on sam musi zechcieć powiedzieć ci więcej, daj mu tę szansę. Bo inaczej zachowujesz jak dziecko, które cały czas samo chce odpychać huśtawkę wagową - a tak to się nikt nie pohuśta 🙂 Nie wiem czy jasno to piszę. Jeśli chłopak np. mówi "nie wiem o co chodzi" to możesz zapytać: "a czy chcesz się dowiedzieć?" - i uszanować jego odpowiedź. Mów, tłumacz, wyjaśniaj, bo to ważne w związku, ale wtedy gdy on chce słuchać. I naprawdę warto się nauczyć kłócić - to zdrowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Gość eqwrwrqr napisał:

Mówiąc "po równo mówić i słuchać" mam na myśli prowadzenie rozmowy a nie monolgu. Trochę jak na dziecięcej huśtawce wagowej: żeby zabawa się udała oboje dzieci musi się odepchnąć, ale też oboje w odpowiednim momenice się nie odpychają, tylko czekają na ruch "współhuśtacza" że tak powiem. Jak ci chłopak odpowiada jednym zdaniem, to przyjmij to - widocznie na ten moment tyle ma do powiedzenia. To on sam musi zechcieć powiedzieć ci więcej, daj mu tę szansę. Bo inaczej zachowujesz jak dziecko, które cały czas samo chce odpychać huśtawkę wagową - a tak to się nikt nie pohuśta 🙂 Nie wiem czy jasno to piszę. Jeśli chłopak np. mówi "nie wiem o co chodzi" to możesz zapytać: "a czy chcesz się dowiedzieć?" - i uszanować jego odpowiedź. Mów, tłumacz, wyjaśniaj, bo to ważne w związku, ale wtedy gdy on chce słuchać. I naprawdę warto się nauczyć kłócić - to zdrowe.

Rozumiem. Tyle, że on nie chce słuchać prawie nigdy (i nie chce "się dowiedziec"), zawsze odpowiada że "przesadzam", a kiedy słyszy się te słowa już któryś raz z kolei, to naprawdę może zaboleć... Ale wiem o czym piszesz- chodzi o to, aby stworzyć przestrzeń tej drugiej osobie. Jestem świadoma, że pewnie za mało mu jej stworzyłam i przez to sama się przyczynilam do tych wszystkich problemów... Być może nie da się już tego naprawić, a być może jeszcze jest szansa. Wierzę, że jest dlatego szukam różnych rozwiązań..

Dziękuję za Twoją radę. Bardzo jasna i obrazowa:)) 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×