Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość

Dxiewcyzny którym nie chce się oświadczyć facet, nie przeszkadza wam że wasz konkubinat nie chcę was?

Polecane posty

Gość Gość
1 minutę temu, Gość gość napisał:

Nie patrze na innych z góry. Myślałam, ze jesteś facetem który boi się wszelkich zobowiązań, bo jeszcze by musiał coś zrobić. Są tacy, co się tu bardzo denerwują, jak się czegoś od nich wymaga. 

Nie wiem jaka jest Twoja sytuacja, ale wiem, ze można ślubować miłość, wytrwać w tej miłości i mieć kogoś na całe życie od początku do końca. Oczywiście nie zawsze, gdyby mnie ktoś bił, pewnie bym odeszła. Ale nie mogę zakładać, ze ponieważ może się tak zdarzyć, to ja nie mogę nic obiecać. Mogę. 

 

Ja bym nie obiecywała czegoś na co nie mam wpływu. Ale ja pewnie jestem niedojrzała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
2 minuty temu, Gość Gość napisał:

Ja bym nie obiecywała czegoś na co nie mam wpływu. Ale ja pewnie jestem niedojrzała.

Na decyzję ma się wpływ, że powtórzę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
6 minut temu, Gość Gość napisał:

Ja bym nie obiecywała czegoś na co nie mam wpływu. Ale ja pewnie jestem niedojrzała.

Nie napisałaś mi co to według Ciebie jest miłość? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
4 minuty temu, Gość gość napisał:

Na decyzję ma się wpływ, że powtórzę. 

To podejmij decyzję, że będziesz kochać swojego sąsiada do końca życia. W końcu mamy na to wpływ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
10 minut temu, Gość gość napisał:

Człowieku, wierność to miłość właśnie,trwanie przy kimś to miłość właśnie, opiekowanie się jak jest chory, to miłość wlaśnie, bycie lojalnym, chociaż można sobie poflirtować i zagrać na nosie, to jest miłość. 

Nie wiem co będzie, ale tu i teraz nie mogę zakładać, ze czegoś nie mogę, skoro mogę. Bo może wcale nie będzie pił i bił. Tylko właśnie w wieku 60lat powiemy sobie, żeśmy dobrze to życie prezyli. Zresztą męża czy żonę docenia się dopiero po jakimś czasie zwykle. 

Oj, aż mam chęć założyć temat o filozofiach młodych dziewczyn. I o tym co im się wydaje, a całkowicie nie ma pokrycia w rzeczywistości. Musiała to pisać bardzo młoda dziewczyna, bo założenie, że w wieku 60 lat to ma się już przeżyte życie, to wyobrażenia młodych ludzi. Ewentualnie ludzi z baaardzo małych miejscowości, gdzie jeszcze obowiązują ramy czasowe, że coś wypada, a coś nie.

I ten tekst z docienianiem po czasie... Jakby trzeba było na to zasłużyć. Jak na awans. Zwykle akurat jest inaczej, z czasem przestajemy kogoś cenić, bo się do niego tak przyzwyczajamy, że nie widzimy tego co dla nas robi.

Trwanie to bardzo ambitny i dość mglisty termin. Stanowczo nadużywany przez środowiska kościelne, które chyba celowo go nie doprecyzowują. Bo inaczej się "trwa" przy kimś chorym na grypę, a inaczej przy kimś chorym na raka, a jeszcze inaczej przy cierpiącym na chorobę afektywną dwubiegunową. Miło jest zakładać w wieku dwudziestukilku lat, że wytrwa się WSZYSTKO z tym drugim człowiekiem, niby tak powinno być, jednakże jak zwykle życie weryfikuje. 

Jeśli po drodze narobicie sobie tylko małych świnstewek, takich które da się przełknąć(a narobicie ich sobie nawet niechcący, bo ktoś coś w złości chlapnie, albo wręcz przeciwnie, nie powie nic, kiedy trzeba by się odezwać), jesteście ludźmi akceptującymi pewien poziom rutyny, macie dla siebie dużo akceptacji, nie zdarzą się w waszym życiu złe rzeczy, które was pogną, to tak, dotrwacie razem do tych mitycznych sześćdziesięciu lat. Ale nie będzie to miało znaczenia czy będziecie mieć sakrament(ślub) czy nie. Bo to nie przyzwolenie kogoś z zewnątrz tego dokona, tylko wy, wy sami.

Przypominam, że znamy siebie tylko na tyle na ile nas sprawdzono. Fajnie jest wierzyć w ambitne, ostateczne, czarno-białe rzeczy i zasady. Jednakże jak wspomniałam wcześniej, życie weryfikuje, a świat jest pełen odcieni szarości. 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nie czarujmy się. Ślub w wieku dwudziestu lat bierze się ze względu na fajną imprezę, kieckę i gwarancję tego, że przez jeden dzień będzie się grać pierwsze skrzypce. Po trzydziestce, dla aspektów prawnych i jakiegoś tam świętego spokoju. Później to już chyba tylko testamenty i wizja odwiedzin w szpitalu. Miłości i innych górnolotnych pojęć w śluby nie mieszajcie 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
14 minut temu, Gość Gość napisał:

Oj, aż mam chęć założyć temat o filozofiach młodych dziewczyn. I o tym co im się wydaje, a całkowicie nie ma pokrycia w rzeczywistości. Musiała to pisać bardzo młoda dziewczyna, bo założenie, że w wieku 60 lat to ma się już przeżyte życie, to wyobrażenia młodych ludzi. Ewentualnie ludzi z baaardzo małych miejscowości, gdzie jeszcze obowiązują ramy czasowe, że coś wypada, a coś nie.

I ten tekst z docienianiem po czasie... Jakby trzeba było na to zasłużyć. Jak na awans. Zwykle akurat jest inaczej, z czasem przestajemy kogoś cenić, bo się do niego tak przyzwyczajamy, że nie widzimy tego co dla nas robi.

Trwanie to bardzo ambitny i dość mglisty termin. Stanowczo nadużywany przez środowiska kościelne, które chyba celowo go nie doprecyzowują. Bo inaczej się "trwa" przy kimś chorym na grypę, a inaczej przy kimś chorym na raka, a jeszcze inaczej przy cierpiącym na chorobę afektywną dwubiegunową. Miło jest zakładać w wieku dwudziestukilku lat, że wytrwa się WSZYSTKO z tym drugim człowiekiem, niby tak powinno być, jednakże jak zwykle życie weryfikuje. 

Jeśli po drodze narobicie sobie tylko małych świnstewek, takich które da się przełknąć(a narobicie ich sobie nawet niechcący, bo ktoś coś w złości chlapnie, albo wręcz przeciwnie, nie powie nic, kiedy trzeba by się odezwać), jesteście ludźmi akceptującymi pewien poziom rutyny, macie dla siebie dużo akceptacji, nie zdarzą się w waszym życiu złe rzeczy, które was pogną, to tak, dotrwacie razem do tych mitycznych sześćdziesięciu lat. Ale nie będzie to miało znaczenia czy będziecie mieć sakrament(ślub) czy nie. Bo to nie przyzwolenie kogoś z zewnątrz tego dokona, tylko wy, wy sami.

Przypominam, że znamy siebie tylko na tyle na ile nas sprawdzono. Fajnie jest wierzyć w ambitne, ostateczne, czarno-białe rzeczy i zasady. Jednakże jak wspomniałam wcześniej, życie weryfikuje, a świat jest pełen odcieni szarości. 

 

 

Może trzeba jeszcze dłużej poczekać żeby znowu zacząć kogoś cenić?

Wymienilas rozne formy trwania i właśnie o to chodzi. Można się bać że się nie wytrwa, można w efekcie nie wytrwać, ale zakładać że się nie wytrwa, no to proszę Cię co to w ogóle jest. 

Ślub nie jest przyzwoleniem z zewnątrz. Ludzie ślubują sobie nawzajem. 

Życie oczywiście weryfikuje, ale można powalczyć, a można się poddać od razu. Zaś zakładanie z góry, że nie wiadomo czy się będzie walczyło to jakiś w ogóle nonsens bycia razem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
18 minut temu, Gość Gość napisał:

Nie czarujmy się. Ślub w wieku dwudziestu lat bierze się ze względu na fajną imprezę, kieckę i gwarancję tego, że przez jeden dzień będzie się grać pierwsze skrzypce. Po trzydziestce, dla aspektów prawnych i jakiegoś tam świętego spokoju. Później to już chyba tylko testamenty i wizja odwiedzin w szpitalu. Miłości i innych górnolotnych pojęć w śluby nie mieszajcie 🙂 

Głupstwa gadasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
25 minut temu, Gość Gość napisał:

Oj, aż mam chęć założyć temat o filozofiach młodych dziewczyn. I o tym co im się wydaje, a całkowicie nie ma pokrycia w rzeczywistości. Musiała to pisać bardzo młoda dziewczyna, bo założenie, że w wieku 60 lat to ma się już przeżyte życie, to wyobrażenia młodych ludzi. Ewentualnie ludzi z baaardzo małych miejscowości, gdzie jeszcze obowiązują ramy czasowe, że coś wypada, a coś nie.

Przepraszam cię bardzo, ale w wieku 60 lat prędzej do grobu, niż dzierlatki. Wielu ludzi obecnie nie dożywa 65rż. Wiem, wiem, zaraz wyskoczysz o wydłużającej się średniej życia, ale to nieprawda. W mojej rodzinie mniej więcej w tym wieku zmarło 8 osób. Rodzeństwo moich rodziców, w tym mój ojciec. Więc tak ja będę mogła w wieku 60 lat powiedzieć, że dobrze przeżyłam życie z mężem. Może genetycznie nie będę żyłą dłużej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
10 minut temu, Gość Gość napisał:

Może trzeba jeszcze dłużej poczekać żeby znowu zacząć kogoś cenić?

Wymienilas rozne formy trwania i właśnie o to chodzi. Można się bać że się nie wytrwa, można w efekcie nie wytrwać, ale zakładać że się nie wytrwa, no to proszę Cię co to w ogóle jest. 

Ślub nie jest przyzwoleniem z zewnątrz. Ludzie ślubują sobie nawzajem. 

Życie oczywiście weryfikuje, ale można powalczyć, a można się poddać od razu. Zaś zakładanie z góry, że nie wiadomo czy się będzie walczyło to jakiś w ogóle nonsens bycia razem

Co innego jest zakładać, że sie wytrwa i chcieć wytrwać, a co innego obiecywać innej osobie, że na pewno będzie się ją kochać aż do śmierci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 minuty temu, Gość Gość napisał:

Co innego jest zakładać, że sie wytrwa i chcieć wytrwać, a co innego obiecywać innej osobie, że na pewno będzie się ją kochać aż do śmierci.

To to samo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
18 minut temu, Gość Gość napisał:

Może trzeba jeszcze dłużej poczekać żeby znowu zacząć kogoś cenić?

 

A może znaleźć kogoś kto cię po prostu ceni, sama mówisz, że życie jest krótkie. W takim razie czekanie na docenienie jest już w ogóle bez sensu. Bo czasu ci nikt nie odda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 minuty temu, Gość Gość napisał:

To to samo

Nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
4 minuty temu, Gość Gość napisał:

To to samo

Nie. to nie jest to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
14 minut temu, Gość gość napisał:

Przepraszam cię bardzo, ale w wieku 60 lat prędzej do grobu, niż dzierlatki. Wielu ludzi obecnie nie dożywa 65rż. Wiem, wiem, zaraz wyskoczysz o wydłużającej się średniej życia, ale to nieprawda. W mojej rodzinie mniej więcej w tym wieku zmarło 8 osób. Rodzeństwo moich rodziców, w tym mój ojciec. Więc tak ja będę mogła w wieku 60 lat powiedzieć, że dobrze przeżyłam życie z mężem. Może genetycznie nie będę żyłą dłużej.

Nawet mi teraz bliżej do grobu niż do dzierlatki. Z resztą, nie wiadomo komu z brzegu, czy dzierlatce, czy sześćdziesięciolatce, skoro już odrzucamy średnią. Z mężem, którego masz, czy z mężem którego będziesz miała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
4 minuty temu, Gość Gość napisał:

A może znaleźć kogoś kto cię po prostu ceni, sama mówisz, że życie jest krótkie. W takim razie czekanie na docenienie jest już w ogóle bez sensu. Bo czasu ci nikt nie odda.

Właśnie z tego samego założenia wychodzą wszyscy ludzie, którzy tak "nieambitnie" składają pozwy rozwodowe. Po prostu życie jest krótkie, a skoro lepiej mi bez kogoś albo z kimś innym, to w imię czego się męczyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gośćcu

p

6 godzin temu, Gość Gość napisał:

Co innego jest zakładać, że sie wytrwa i chcieć wytrwać, a co innego obiecywać innej osobie, że na pewno będzie się ją kochać aż do śmierci.

Przyrzekać, to nie tylko obiecywać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
6 godzin temu, Gość Gość napisał:

Właśnie z tego samego założenia wychodzą wszyscy ludzie, którzy tak "nieambitnie" składają pozwy rozwodowe. Po prostu życie jest krótkie, a skoro lepiej mi bez kogoś albo z kimś innym, to w imię czego się męczyć?

Właśnie. Za chwilę w nowym związku powiedzą to samo, a później znów to samo. Dlatego, jeśli ktoś nie chce ślubu, to głównie dlatego, zeby nic łatwo się rozstać, przy pierwszej lepszej okazji. Bo po co trwać, pracować nad związkiem czy w ogóle wkładać jakiś wysiłek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 godziny temu, Gość Gość napisał:

Właśnie. Za chwilę w nowym związku powiedzą to samo, a później znów to samo. Dlatego, jeśli ktoś nie chce ślubu, to głównie dlatego, zeby nic łatwo się rozstać, przy pierwszej lepszej okazji. Bo po co trwać, pracować nad związkiem czy w ogóle wkładać jakiś wysiłek

Tak. Bo rozstanie po konkubinacie, zwłaszcza takim który trwał kilka lat, to najprzyjemniejsze doświadczenia w życiu! I przecież w dorosłym życiu, po długoletnim związku, dalej można rozstać się jak w podstawówce- skreślić z listy znajomych, zablokować na insta i nie odzywać się na korytarzu w szkole. I po związku. I już się jest na sercu swobodnym i na duszy swobodnym. Next!

Widzę, że młodzieży wciąż wciska się nie tylko bajkę o Świętym Mikołaju, ale i o nierozerwalności małżeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
3 godziny temu, Gość Gość napisał:

Tak. Bo rozstanie po konkubinacie, zwłaszcza takim który trwał kilka lat, to najprzyjemniejsze doświadczenia w życiu! I przecież w dorosłym życiu, po długoletnim związku, dalej można rozstać się jak w podstawówce- skreślić z listy znajomych, zablokować na insta i nie odzywać się na korytarzu w szkole. I po związku. I już się jest na sercu swobodnym i na duszy swobodnym. Next!

 

No dokladnie tak mozna 🙂 Coz ci staje na przeszkodzie ?

Masz moze jakies prawne zobowiazania ?

Pakujesz swoje manele i wracasz do mamusi ..

Z wynajmowanego mieszkania razem mozna sie bez problemu wyprowadzic i wypisac z umowy od nastepnego miesiaca.

Z mieszkania na kredyt- mozna wypracowac z bankiem nowy harmonogram splat- nie trzeba do tego dalej trwac przy konkubinie/konkubencie.Mozna sprobowac sprzedac mieszkanie lub znalez inne rozwiazanie.

Jesli sa dzieci, a w czym one przeszkadzaja by sie wyprowadzic ? Porozumiewac sie z ich matka/ojcem przez prawnikow ?

Malozenstwo to wiecej zobowiazan, zwlaszcza prawnych.

Konkubinat dzisiaj jest , jutro go nie ma.. Zostaje tylko balagan do posprzatania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 godzinę temu, Gość gosc napisał:

No dokladnie tak mozna 🙂 Coz ci staje na przeszkodzie ?

Masz moze jakies prawne zobowiazania ?

Pakujesz swoje manele i wracasz do mamusi ..

Z wynajmowanego mieszkania razem mozna sie bez problemu wyprowadzic i wypisac z umowy od nastepnego miesiaca.

Z mieszkania na kredyt- mozna wypracowac z bankiem nowy harmonogram splat- nie trzeba do tego dalej trwac przy konkubinie/konkubencie.Mozna sprobowac sprzedac mieszkanie lub znalez inne rozwiazanie.

Jesli sa dzieci, a w czym one przeszkadzaja by sie wyprowadzic ? Porozumiewac sie z ich matka/ojcem przez prawnikow ?

Malozenstwo to wiecej zobowiazan, zwlaszcza prawnych.

Konkubinat dzisiaj jest , jutro go nie ma.. Zostaje tylko balagan do posprzatania.

To brzmi dokładnie jak opis rozwodu:)

Bo jak podzielicie się kredytami i dziećmi to co niby więcej zostaje z małżeństwa? To, że sędzina orzeknie, że teraz oto możesz sobie wyrobić dowód osobisty na stare nazwisko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
47 minut temu, Gość Gość napisał:

To brzmi dokładnie jak opis rozwodu:)

Bo jak podzielicie się kredytami i dziećmi to co niby więcej zostaje z małżeństwa? To, że sędzina orzeknie, że teraz oto możesz sobie wyrobić dowód osobisty na stare nazwisko?

 Kazde rozstanie jest podobne. Tylko w konkubinacie mozna wyjsc i nie wrocic bez konsekwencji prawnych.

Pozostaja wspomnienia  i zdjecia 🙂

I dzieci.

A w dowodzie bedziesz mogla sobie wpisac wolna, a nie panna 😛

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 godziny temu, Gość gosc napisał:

No dokladnie tak mozna 🙂 Coz ci staje na przeszkodzie ?

Masz moze jakies prawne zobowiazania ?

Pakujesz swoje manele i wracasz do mamusi ..

Z wynajmowanego mieszkania razem mozna sie bez problemu wyprowadzic i wypisac z umowy od nastepnego miesiaca.

Z mieszkania na kredyt- mozna wypracowac z bankiem nowy harmonogram splat- nie trzeba do tego dalej trwac przy konkubinie/konkubencie.Mozna sprobowac sprzedac mieszkanie lub znalez inne rozwiazanie.

Jesli sa dzieci, a w czym one przeszkadzaja by sie wyprowadzic ? Porozumiewac sie z ich matka/ojcem przez prawnikow ?

Malozenstwo to wiecej zobowiazan, zwlaszcza prawnych.

Konkubinat dzisiaj jest , jutro go nie ma.. Zostaje tylko balagan do posprzatania.

Zaraz, zaraz. Powrót do rodziców, utrata mienia na które się jednak kilka lat pracowało, sądzenie się o opiekę nad dziećmi, alimenty, porozumiewanie się z osobą, którą się kiedyś kochało tylko przez prawników- to są dla ciebie żadne prawne zobowiązania, a jedynie bałagan do posprzatania?

Strach brać z tobą ślub! 🙂 Co co bys jeszcze po rozwodzie wymyśliła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10 minut temu, Gość gosc napisał:

 Kazde rozstanie jest podobne. Tylko w konkubinacie mozna wyjsc i nie wrocic bez konsekwencji prawnych.

Pozostaja wspomnienia  i zdjecia 🙂

I dzieci.

A w dowodzie bedziesz mogla sobie wpisac wolna, a nie panna 😛

 

W dowodzie nie wpisuje się już stanu cywilnego 🙂 

Z resztą nie ma takiego stanu cywilnego jak "wolna". Jest sie albo panną albo wdową albo rozwódką. 😛

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
16 minut temu, Gość gosc napisał:

 Kazde rozstanie jest podobne. Tylko w konkubinacie mozna wyjsc i nie wrocic bez konsekwencji prawnych.

Pozostaja wspomnienia  i zdjecia 🙂

I dzieci.

A w dowodzie bedziesz mogla sobie wpisac wolna, a nie panna 😛

 

Zmartwię cię. Z małżeństwa też tak można wyjść, nikogo jeszcze te "konsekwencje prawne" nie odstraszyły od rozwodu. O rozwód jest coraz łatwiej i czesto ludzie rozchodzą się po jednej, dwóch rozprawach.

No chyba, że chcesz pokazać wszystkim sąsiadom swoje brudne majtki. Rozwody z orzeczeniem o winie to gotowe scenariusze na jakiś paradokument. A sądy i tak najczęściej dzielą winę po równo.

A w dowody od dawna nie wpisuje sie stanu cywilnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
Dnia 17.12.2019 o 11:25, Gość gość napisał:

To, ze męzczyzna nie chce zbędnego ślubu nie oznacza, ze nie kocha. Ja niedawno rzuciłem w cholerę taką niedojrzałą gówniarę co stroiła fochy, zachowywała się jak rozwydrzony bachor bo argumentowałem jej czemu nie chcę tej szopki. Widac, ze dziewczyny bez wzgledu na wiek są niedojrzałe emocjonalnie.

Ale pranie gaci i gotowanie to nie szopka? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 minutę temu, Gość Gosc napisał:

Ale pranie gaci i gotowanie to nie szopka? 

W moim konkubinacie każdy gotuje kiedy ma chęci, siłe i czas. Albo idziemy na miasto. Pranie każdy robi sobie osobno. Przecież pralka pierze, nikt nie chodzi prać w rzece na tarze, a o swoje ubrania każdy musi dbać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

 Nie rozumiem czemu wieczne konkubiny dorabiają ideologie, jakie to małżeństwo jest beee, a ślub określają szopką. Jednak z mojego otoczenia jak już wieczna konkubina doczeka się ślubu to chętnie przyjmuje oświadczyny i planuje szopkę z wielka pompą. Te „nowoczesne” konkubiny, które maja dzieci i chwalą się, że to one ślubu nie chcą i tak trwają w patrchiacie, bo jednak nazwiska dzieciom nie dają swojego tylko po konkubencie. Tutaj im nie przeszkadza ten przeżytek. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
Dnia 16.12.2019 o 20:19, Gość Justyna napisał:

jak ktos ma 25 to w obecnych czasach często nadal smarkacz. mam w pacy takich ludzi, niezależnie od płci, zachowują się jak studenci, a mają 24-28 lat.  ja mam 42 i już jednak mialam więcej  poukładane w głowie niz oni, jak mialam 25 lat.

U mnie w rodzinie dziewczyna mając 19lat rozpaczala ze zostanie stara panna i chciała się hajtac przed 20 bo wtedy nie musiałaby się uczyc anibisc do pracy bo mąż by pracował a ona gotowała obiadki i piekła ciasta. Ale ówczesny chłopak namawiał ją ze po studiach znajdzie pracę więc się nie oświadczył mimo iż jej rodzina robiła aluzje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
19 minut temu, Gość Gosc napisał:

 Nie rozumiem czemu wieczne konkubiny dorabiają ideologie, jakie to małżeństwo jest beee, a ślub określają szopką. Jednak z mojego otoczenia jak już wieczna konkubina doczeka się ślubu to chętnie przyjmuje oświadczyny i planuje szopkę z wielka pompą. Te „nowoczesne” konkubiny, które maja dzieci i chwalą się, że to one ślubu nie chcą i tak trwają w patrchiacie, bo jednak nazwiska dzieciom nie dają swojego tylko po konkubencie. Tutaj im nie przeszkadza ten przeżytek. 

A ja znam przypadki nadawania dziecku w konkubinacie podwójnego nazwiska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×