Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość

Mam żal do ojca, na mnie krzyczał, poniżał nie raz, klapsy dawał, a dziś mi zrobił awanturę że po wielu upomnieniach podniosłam głos na jego wnusia!! Czy ktoś zna takie podwójne standardy?

Polecane posty

Gość Gość

Nie poznaję rodziców. Matka dużo też na mnie krzyczała a moje dziecko traktują jak króla świata, oni mu pozwalają na wszystko. W chwili obecnej syn jest po dwutygodniowym pobycie u dziadków (tylko dwa razy do roku jest na tyle by nich) i czuje że czeka mnie kilkudniowe odkręcanie syna na właściwą ścieżkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Kiedyś nie wiedziano jak chować dziecko. Chcą teraz naprawić błędy. W czym problem?? To że ty nie masz cierpliwości do swojego dziecka nie znaczy że dziadkowie nie mają. Pewnie i bijesz syna jak nikt nie widzi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vanessa

U mnie podobnie. Ojciec nigdy cierpliwości do mnie nie miał i ochrzaniał ale na wnusia nie pozwoli głosu podnieść. Tacy już są dziadkowie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Pewnie zdają sobie sprawę, że ich metody wychowawcze były złe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 minutę temu, Gość gość napisał:

Kiedyś nie wiedziano jak chować dziecko. Chcą teraz naprawić błędy. W czym problem?? To że ty nie masz cierpliwości do swojego dziecka nie znaczy że dziadkowie nie mają. Pewnie i bijesz syna jak nikt nie widzi. 

Nie przesadzaj, kazdemu zdarza sie powiedzieć cos do dziecka podwyzszonym tonem. U mnie to samo, na nas krzyczeli praktycznie bez powodu a wnukom pozwalaja na wszystko. Jeszcze jak powiem czy zapomnieli jak do nas delikatnie sie zwracali to wielka obraza. I tu wcale nie chodzi o naprawianie błędów, tylko muszą pokazac jako idealni dziadkowie, a jest latwo jak sie widuje wnukow raz w miesiącu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, Gość Gość napisał:

Nie przesadzaj, kazdemu zdarza sie powiedzieć cos do dziecka podwyzszonym tonem. U mnie to samo, na nas krzyczeli praktycznie bez powodu a wnukom pozwalaja na wszystko. Jeszcze jak powiem czy zapomnieli jak do nas delikatnie sie zwracali to wielka obraza. I tu wcale nie chodzi o naprawianie błędów, tylko muszą pokazac jako idealni dziadkowie, a jest latwo jak sie widuje wnukow raz w miesiącu. 

Raczej chodzi tu o naprawianie swoich błędów. Dużo ludzi po czasie zdaje sobie sprawę, że byli złymi rodzicami. To dobrze, że nie krzyczą na dziecko, bo jak sama wiesz to dla dziecka duży stres.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wikkki

Mój tata na nas nigdy nie krzyczał ani nie był nas, ale wiele razy widziałam go w życiu pijanego. jak był napity, to albo tylko siedzial, albo szedł spać, albo się głupio śmiał. czasem wymiotował a mama to sprzątała . mam ogólnei była przez to nerwowa ... trudno się dziwić. No i jak mój tata zwrocił mi uwagę, że krzyknęłam na moje dziecko,  i  ogólnie potem dał mi kazanie, że "co ty taka nerwowa, krzyczysz na dziecko" , nie wytrzymalam i mu wygarnełam, że może jest powód tego że jestem taki nerwus, mianowicie to, że czasem jeszcze będąc w podstawówce musialam chodzić po lejgo kolegach i szukać go, żeby dał mi klucz żebym mogła wejść do domu, i patrzć jak pijany siedzi z tymi żulami.  Obraził się na kilka tygodni. Ale później przeprosil. tzn słowo 'przepraszam' przez gardło mu nie przeszło,  ale widzialam, jak się starał ... ech. ale co bylo to było, nie da się tego cofnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 minuty temu, Gość Wikkki napisał:

Mój tata na nas nigdy nie krzyczał ani nie był nas, ale wiele razy widziałam go w życiu pijanego. jak był napity, to albo tylko siedzial, albo szedł spać, albo się głupio śmiał. czasem wymiotował a mama to sprzątała . mam ogólnei była przez to nerwowa ... trudno się dziwić. No i jak mój tata zwrocił mi uwagę, że krzyknęłam na moje dziecko,  i  ogólnie potem dał mi kazanie, że "co ty taka nerwowa, krzyczysz na dziecko" , nie wytrzymalam i mu wygarnełam, że może jest powód tego że jestem taki nerwus, mianowicie to, że czasem jeszcze będąc w podstawówce musialam chodzić po lejgo kolegach i szukać go, żeby dał mi klucz żebym mogła wejść do domu, i patrzć jak pijany siedzi z tymi żulami.  Obraził się na kilka tygodni. Ale później przeprosil. tzn słowo 'przepraszam' przez gardło mu nie przeszło,  ale widzialam, jak się starał ... ech. ale co bylo to było, nie da się tego cofnąć.

No właśnie. Dziecko dorasta w nerwowej atmosferze i potem jest dorosłym nerwowym. Chyba nie chcesz, by Twoje dziecko też było nerwowe i zestresowane?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
18 minut temu, Gość gość napisał:

Kiedyś nie wiedziano jak chować dziecko. Chcą teraz naprawić błędy. W czym problem?? To że ty nie masz cierpliwości do swojego dziecka nie znaczy że dziadkowie nie mają. Pewnie i bijesz syna jak nikt nie widzi. 

Radzę się powstrzymać z osądami jeśli nie wiesz jak jest naprawdę. Otóż nie, nie biję dziecka, ale może ciebie bili i ty bijesz albo będziesz biła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
10 minut temu, Gość gość napisał:

Raczej chodzi tu o naprawianie swoich błędów. Dużo ludzi po czasie zdaje sobie sprawę, że byli złymi rodzicami. To dobrze, że nie krzyczą na dziecko, bo jak sama wiesz to dla dziecka duży stres.

U mnie akurat to nie to. Mam brata sporo mlodszego, ktory nadal mieszka w domu rodzinnym i jak tylko zrobi cos nie po mysli taty od razu klotnia, przeklenstwa... Takze wcale nie zrozumial swoich bledow, tylko jak to sie mowi u kogos drzazge w oku widac... Wnukow widuje raz na jakis czas i sie nimi nie zajmuje wiec latwo byc dobrym dziadkiem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
5 minut temu, Gość gość napisał:

No właśnie. Dziecko dorasta w nerwowej atmosferze i potem jest dorosłym nerwowym. Chyba nie chcesz, by Twoje dziecko też było nerwowe i zestresowane?

Tylko że to nie jest takie proste. Ja, autorka, wychowywana byłam krzykiem. Moja matka wiecznie się darła, nigdy nie mówiła spokojnie. Oni we mnie to zaszczepili więc uważam że skoro ja to robię sto razy rzadziej niż oni robili i skoro to oni mnie tego nauczyli to naprawdę są ostatnimi osobami które mają prawo prawić mi kazania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, Gość Gość napisał:

U mnie akurat to nie to. Mam brata sporo mlodszego, ktory nadal mieszka w domu rodzinnym i jak tylko zrobi cos nie po mysli taty od razu klotnia, przeklenstwa... Takze wcale nie zrozumial swoich bledow, tylko jak to sie mowi u kogos drzazge w oku widac... Wnukow widuje raz na jakis czas i sie nimi nie zajmuje wiec latwo byc dobrym dziadkiem. 

Rozumiem. Myślałam, że jest inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 minuty temu, Gość Gość napisał:

Tylko że to nie jest takie proste. Ja, autorka, wychowywana byłam krzykiem. Moja matka wiecznie się darła, nigdy nie mówiła spokojnie. Oni we mnie to zaszczepili więc uważam że skoro ja to robię sto razy rzadziej niż oni robili i skoro to oni mnie tego nauczyli to naprawdę są ostatnimi osobami które mają prawo prawić mi kazania.

Rozumiem. Takie krzyki znam i ja z własnego doświadczenia. Jednak dalej jestem zdania, że nie powinnaś wprowadzać nerwowej atmosfery, a tak propo to za co na dziecko krzyczysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Poza tym sądzę że pozwalają mojemu synowi na zbyt wiele. Na przykład zamówił sobie u babci naleśnika, babcia mu zrobila a on nie chce przyjść i zjeść. Robi tak często. Ma 3,5 roku. Upomniałam go kilka razy, tłumaczyłam, prosiłam, nic. Słychać było że babcia go już długo woła i głośnosapie byśmy usłyszeli dezaprobatę. Za którymś razem nawet nie tyle krzyknęłam co powiedziałam stanowczo i surowo: "masz iść i zjeść co zamówiłeś" a on się rozpłakał z takiej pierdoły, często tak robi, po czym mój ojciec naskoczył do mnie z dzikim wrzaskiem ze co ja robię jego wnusiowi. No bezczelność. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Poza tym sądzę że pozwalają mojemu synowi na zbyt wiele. Na przykład zamówił sobie u babci naleśnika, babcia mu zrobila a on nie chce przyjść i zjeść. Robi tak często. Ma 3,5 roku. Upomniałam go kilka razy, tłumaczyłam, prosiłam, nic. Słychać było że babcia go już długo woła i głośnosapie byśmy usłyszeli dezaprobatę. Za którymś razem nawet nie tyle krzyknęłam co powiedziałam stanowczo i surowo: "masz iść i zjeść co zamówiłeś" a on się rozpłakał z takiej pierdoły, często tak robi, po czym mój ojciec naskoczył do mnie z dzikim wrzaskiem ze co ja robię jego wnusiowi. No bezczelność. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 minuty temu, Gość gość napisał:

Rozumiem. Takie krzyki znam i ja z własnego doświadczenia. Jednak dalej jestem zdania, że nie powinnaś wprowadzać nerwowej atmosfery, a tak propo to za co na dziecko krzyczysz?

Nerwową atmosferę wprowadza dziecko które robi na złość rodzicom i dziadkom, czyli celowo potakuje że zje kolację, albo sam jakaś zamawia u nas, a potem mówi że on nie będzie jadł bo nie. Ucieka, śmieje się, ma z tego zabawę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośc
4 minuty temu, Gość Gość napisał:

Poza tym sądzę że pozwalają mojemu synowi na zbyt wiele. Na przykład zamówił sobie u babci naleśnika, babcia mu zrobila a on nie chce przyjść i zjeść. Robi tak często. Ma 3,5 roku. Upomniałam go kilka razy, tłumaczyłam, prosiłam, nic. Słychać było że babcia go już długo woła i głośnosapie byśmy usłyszeli dezaprobatę. Za którymś razem nawet nie tyle krzyknęłam co powiedziałam stanowczo i surowo: "masz iść i zjeść co zamówiłeś" a on się rozpłakał z takiej pierdoły, często tak robi, po czym mój ojciec naskoczył do mnie z dzikim wrzaskiem ze co ja robię jego wnusiowi. No bezczelność. 

Żartujesz? To z takiego powodu upomina Cię ojciec. Szczerze, myślałam że bez powodu i za byle co krzyczysz na dzieciaka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośc
6 minut temu, Gość Gość napisał:

Nerwową atmosferę wprowadza dziecko które robi na złość rodzicom i dziadkom, czyli celowo potakuje że zje kolację, albo sam jakaś zamawia u nas, a potem mówi że on nie będzie jadł bo nie. Ucieka, śmieje się, ma z tego zabawę.

To tylko dziecko... w Twoim przypadku nie widzę nerwowej atmosfery, Ty go chcesz wychowywać i to jest normalne. Dziwny ten Twój ojciec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania32

Ja też byłam wychowywana krzykiem, awanturami, szantażami emocjonalnymi. Jestem wrakiem kobiety. Totalnie nie wierzę w siebie, płakać mi się chce na myśl o moim życiu - a niby mam męża, 2 dzieci - co z tego. Mieszkanie jest jego, ja wyglądam jak uboga krewna. Przestałam wychodzić do ludzi bo się boję. Mam doświadczenie w 2 międzynarodowych korporacjach a teraz co? Może na siłę pójdę gdzieś na sekretarkę bo się boję rozmów kwalifikacyjnych. Skończyłam studia techniczne, znam 2 języki obce a pewność siebie mam poniżej zera. Mam 32 lata i nie mam nic. Widzę wokół siebie przebojowe kobiety i się ich boję. Rzygać mi się chce gdy się budzę rano. Nie mogę, nie umiem znaleźć pracy (pierwszą - załatwioną po znajomości - zmieniłam bo miałam za daleko żeby dojeżdżać przy małym dziecku, drugą - dali mi umowę do dnia porodu). Więc zostałam z niczym. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12 minut temu, Gość Ania32 napisał:

Ja też byłam wychowywana krzykiem, awanturami, szantażami emocjonalnymi. Jestem wrakiem kobiety. Totalnie nie wierzę w siebie, płakać mi się chce na myśl o moim życiu - a niby mam męża, 2 dzieci - co z tego. Mieszkanie jest jego, ja wyglądam jak uboga krewna. Przestałam wychodzić do ludzi bo się boję. Mam doświadczenie w 2 międzynarodowych korporacjach a teraz co? Może na siłę pójdę gdzieś na sekretarkę bo się boję rozmów kwalifikacyjnych. Skończyłam studia techniczne, znam 2 języki obce a pewność siebie mam poniżej zera. Mam 32 lata i nie mam nic. Widzę wokół siebie przebojowe kobiety i się ich boję. Rzygać mi się chce gdy się budzę rano. Nie mogę, nie umiem znaleźć pracy (pierwszą - załatwioną po znajomości - zmieniłam bo miałam za daleko żeby dojeżdżać przy małym dziecku, drugą - dali mi umowę do dnia porodu). Więc zostałam z niczym. 

hej, tu autorka. ja to samo, wszystko co mam to mąż zapewnił. ja to takim nikim jestem, moja historia zatrudnienia jest podobna do twojej, że umowa wygasła a kolejna praca okazała sie fiaskiem. wychowywana bylam jak juz mowilam krzykiem, ale tez w poczuciu ze dzieci i ryby glosu nie  maja. moj maz, wysokiej klasy specjalista IT byl w  domu sluchany, rozumiany, brany pod uwage, nikt nie bil, nikt nie  krzyczal. dzis widze jaka on ma pewnosc siebie i chec zycia a jaką ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17 minut temu, Gość gość napisał:

hej, tu autorka. ja to samo, wszystko co mam to mąż zapewnił. ja to takim nikim jestem, moja historia zatrudnienia jest podobna do twojej, że umowa wygasła a kolejna praca okazała sie fiaskiem. wychowywana bylam jak juz mowilam krzykiem, ale tez w poczuciu ze dzieci i ryby glosu nie  maja. moj maz, wysokiej klasy specjalista IT byl w  domu sluchany, rozumiany, brany pod uwage, nikt nie bil, nikt nie  krzyczal. dzis widze jaka on ma pewnosc siebie i chec zycia a jaką ja.

Niestety wychowanie ma spory wpływ na dorosłość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mój tato przez wiele lat był alkoholikiem. Dostawałam lanie pasem, ciągle się bałam, dużo się awanturował o byle błahostkę, wydawał bardzo dużo pieniędzy na alkohol. Nie interesowało go nic poza wódką. W nocy, pijany sorawdzał mi zeszyty.

Wyszłam za mąż za fajnego mężczyznę, urodziłam dziecko i po porodzie, z dnia na dzień tata przestał pić. Przez całe życie nie dał mi tyle miłości, co wnukowi (on również bardzo go kocha). Do dzisiaj jest jego oczkiem w głowie. Nigdy nie pozwolił na głośniejsze zwrócenie uwagi. Jestem opanowana, ale jeśli tłumaczę coś 5 raz i nie przynosi to żadnych efektów, można się lekko zdenerwować. Dziecka nigdy nie biliśmy. Nawet, gdy płakał przy myciu głowy, to wpadał do łazienki z pretensjami ,,co ja temu dziecku robię?!". On nie rozumiał, że nie każde dziecko lubi myć głowę.

Przez alkoholizm taty mam ciężką postać nerwicy lękowej, nie mam wymarzonego zawodu, boję się kontaktów z ludźmi. Teraz zaczęłam leczenie, bo zdałam sobie sprawę, że mimo iż minęło wiele lat, we mnie nadal jest to zalęknione, bezzbronne dziecko, które nie miało prawa się odezwać. Zawsze były kary, nagród nie pamiętam. Ale już dawno mu wybaczyłam. Właśnie za to, że w ciągu jednego dnia zrezygnował z tego strasznego nałogu (mama mówi, że to był cud) i jest wspaniałym dziadkiem i wreszcie tatą jakim był przed chorobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

u mnie podobnie.Moja mama lała mnie za wszystko. To była głowna metoda wychowawcza.Ja nie uderzyłam nigdy dziecka,czasem zdarza mi sie podniesc głos i jak akurat rozmawiam z mama, to ta zaraz zastepuje sie za wnusia,bo mam nie krzyczec, mam sie uspokoić. AAAA i nie pamieta,zeby mnie biła, to mi sie przysniło. Od kiedy jest nagonka na klapsy i bicie okazało sie porazka wychowawcza,moja mama ma amnezje,a ja halucynacje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak jest

Tacy są  Właśnie Styletorz i Steryduchna. Dla nich jesteś sraką a zrobisz puyrchlaka to jest mega dobrze i wnusio rozpieszczony potem jak dziadowski bicz 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania32
1 godzinę temu, Gość gość napisał:

hej, tu autorka. ja to samo, wszystko co mam to mąż zapewnił. ja to takim nikim jestem, moja historia zatrudnienia jest podobna do twojej, że umowa wygasła a kolejna praca okazała sie fiaskiem. wychowywana bylam jak juz mowilam krzykiem, ale tez w poczuciu ze dzieci i ryby glosu nie  maja. moj maz, wysokiej klasy specjalista IT byl w  domu sluchany, rozumiany, brany pod uwage, nikt nie bil, nikt nie  krzyczal. dzis widze jaka on ma pewnosc siebie i chec zycia a jaką ja.

Oj tak, u nas też widać diametralną różnicę między podejściem do życia, chęcią życia. Ja zawsze widzę problem, zawsze wiem że się nie uda a mąż wprost przeciwnie. Z domu wyniosłam z jednej strony chęć bycia niezależną (mój ojciec wszystko, absolutnie wszystko mi wypomina - a w zasadzie tylko mogłam studiować dziennie, i to tylko pierwszy stopień - w liceum miałam 2 pary spodni, pamiętam to do dzisiaj. Dopóki nie wyszłam za mąż, miałam wypominane wszystko - że mnie utrzymywał jak byłam dzieckiem, że książki mi kupował, że zawsze było co jeść w domu, że bilet na autobus zawsze miałam.)  koszmar. nigdy nic z nami (mam brata) nie robił - żaden spacer, żadne kino, rowery. Nic a nic. Gdyby nie szkoła - nie byłabym w teatrze czy kinie - a pieniądze w domu były. I jak mówiłam, z jednej strony chęć bycia niezależną (ja o nic w życiu nie proszę, jak kiedyś mi zabrakło pieniędzy to po prostu nie jadłam 4 dni) a z drugiej - czuję się jak ..., nie potrafię się sprzedawać, jak idę na rozmowę to wiem że tej pracy nie dostanę bo się nie nadaję (mam doświadczenie ponad 4 lata pracy, a nadal aplikuję na najniższe stanowiska - referent, asystent). Na studiach zawsze miałam stypendium naukowe, dostałam propozycję wyjazdu za granicę na praktyki ale się bałam (w domu oczywiście wyzwiska że jadę się ...ić...) Spotykam czasem kogoś ze studiów, i aż mi się płakać chce gdy słyszę że dobrze im się powodzi zawodowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×