Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gosc

Przewlekla Choroba a relacje z mezem

Polecane posty

Gość Gosc

Choruje na chorobę autoimunologiczna która jest nueulecxalna. Objawia się brakiem sił, łatwym meczeniem, biegunkami  spadkiem libido itp.. Nie mam żadnego wsparcia w mężu, potrafi jeszcze dowalic że jedtem wiecznie zmęczona czym jeszcze bardziej mnie doluje. Ostatnio chyba łapie mnie depresja nie mam na nic ochoty, sił. Wstaje tylko dla dzieci. Jak sobie radzić? Czy wszyscy faceci to takie buce cczy tylko moj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Myślę, że nie wszyscy ale bądźmy szczerzy. Mało kto wytrzyma na dłuższą metę z wiecznie zmęczoną kobietą bez libido.

Leczysz się autorko? Myślałaś o terapii u psychologa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Osa

To nie jest łatwe dla nikogo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Osa

Co to za choroba?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nie jesteś jedyna. Co prawda moja choroba jest już za mną, ale rozpadło się przez nią moje małżeństwo. Zachorowałam półtora roku po ślubie, z dnia na dzień zaczęłam źle się czuć. Zaczęły się badania, pobyty w szpitalach. Mąż wspierał mnie przez pół roku, po czym poczułam się emocjonalnie opuszczona. Nigdy nie padły z jego strony słowa o rozstaniu, ale tak bardzo bolała mnie jego obojętność, że odeszłam. Aha, zaproponował mi miesięczne „alimenty” na otarcie łez.. Mam też znajomą, która chorowała na raka piersi i pytałam ją, czy jej mąż ją wspierał w trakcie leczenia (miała dwie operacje, bez chemii) i powiedziała, że tak, ale nie było to takie wsparcie jakiego by sobie życzyła. Tak że widzisz, niewiele jest empatycznych mężczyzn.. niestety. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jfjdjfdjd

Czy to Hashimoto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iubire

Nie ma nieuleczalnych chorób. Jeżeli chorujemy, to znaczy że nie mamy zgody na naszą rzeczywistość. 

Zmienisz przekonania, stres się skończy, ciało wróci do równowagi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
9 godzin temu, Gość Iubire napisał:

Nie ma nieuleczalnych chorób. Jeżeli chorujemy, to znaczy że nie mamy zgody na naszą rzeczywistość. 

Zmienisz przekonania, stres się skończy, ciało wróci do równowagi. 

Taaa, jasne.

Mój mąż zmienił się, kiedy zachorowałam. Jest bardziej cierpliwy. Jeździ ze mną na badania, jest ok. Na co dzień żyjemy, jakby nic się nie zmieniło. Kryzys może nadejdzie, kiedy moja choroba będzie postępować. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Przy takich chorobach nikt nie wykazuje zrozumienia ani cierpliwosci, chyba tylko osoby, ktore to samo przeszly.Co gorsza, i wsrod nich sa takie "nie do zdarcia", co beda mowic ze przy ciezkich bolach masz nadal robic fizycznie 8 h ,"bo one robily".Ide teraz do pracy, ale jak odnajde temat to chwtnie pogadam, przezywam to samo 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
9 godzin temu, Gość Iubire napisał:

Nie ma nieuleczalnych chorób. Jeżeli chorujemy, to znaczy że nie mamy zgody na naszą rzeczywistość. 

Zmienisz przekonania, stres się skończy, ciało wróci do równowagi. 

Powiedzcie mi, skąd się biorą tacy k r e t y n i, jak autor cytowanego komentarza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dło

Wiesz, ja trochę rozumiem co czujesz, choć oczywiście nie do końca, bo jednak nie jestem poważnie chora. Ja tak miałam tuż po porodzie. Wyglądałam dobrze, ale czułam się fatalnie. Wszystko mnie strasznie bolało, potrzebowałam wsparcia, a mąż denerwował się że ciągle jestem zmęczona i mówił że jak ja mogłam chcieć być matką, skoro tak marudzę. W końcu zrobiłam awanturę i mu wygarnęłam to i owo. Wytłumaczyłam jak się czuję i w końcu zrozumiał. Niestety pojawiły się nowe problemy i znowu mąż mnie nie wspierał. Po porodzie zaczęło mi się rozwijać na dłoniach coś dziwnego, jakaś dziwna nadwrażliwość na większość kosmetyków. Gdy umyję dłonie np. mydłem wyskakuje to cholerstwo i sączy się, boli kilka dni. Maści sterydowe pomagają tylko na kilka dni i potem znowu ta sama jazda, wystarczy że zapomnę się i dotknę jakiejś chemii bez użycia rękawiczek. A on kompletnie to ignoruje, denerwuje się np. że nie myję naczyń na bieżąco, nie rozumie że za każdym razem muszę te durne rękawiczki zakładać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Tu autorka. Choruje na crohna i psc. Pierwsza z chorób można wyciszyć, ratunkiem przy drugiej jest przeszczep wątroby co nie gwarantuje że choroba nie wróci. Jak już pisałam ciągle jestem zmęczona co mnie wykancza psychicznie, swędzi skóra do tego przed świętami zaczęły mnie boleć stawy i jak doczytałam też lubi się to przyczepić do psc.... Mam dosc życia w ciągłym strachu co będzie bo jestem w grupie ryzyka raka jelita, trzustki, wątroby, dróg żółciowych itp... Mam dosc głupich przytykow rodziny męża że znów jestem zmęczona a nie mam ochoty każdemu opowiadać o swoim zdrowiu Zazdroszczę jak widzę kobitki pełne Energi niczym wulkan

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda999
15 minut temu, Gość dło napisał:

Wiesz, ja trochę rozumiem co czujesz, choć oczywiście nie do końca, bo jednak nie jestem poważnie chora. Ja tak miałam tuż po porodzie. Wyglądałam dobrze, ale czułam się fatalnie. Wszystko mnie strasznie bolało, potrzebowałam wsparcia, a mąż denerwował się że ciągle jestem zmęczona i mówił że jak ja mogłam chcieć być matką, skoro tak marudzę. W końcu zrobiłam awanturę i mu wygarnęłam to i owo. Wytłumaczyłam jak się czuję i w końcu zrozumiał. Niestety pojawiły się nowe problemy i znowu mąż mnie nie wspierał. Po porodzie zaczęło mi się rozwijać na dłoniach coś dziwnego, jakaś dziwna nadwrażliwość na większość kosmetyków. Gdy umyję dłonie np. mydłem wyskakuje to cholerstwo i sączy się, boli kilka dni. Maści sterydowe pomagają tylko na kilka dni i potem znowu ta sama jazda, wystarczy że zapomnę się i dotknę jakiejś chemii bez użycia rękawiczek. A on kompletnie to ignoruje, denerwuje się np. że nie myję naczyń na bieżąco, nie rozumie że za każdym razem muszę te durne rękawiczki zakładać. 

Też miałam jakąś dziwną alergie po porodzie. Lekarze bez skutku leczył mnie 5 msc! Okazało się, że to przez pasożyty. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda999
16 minut temu, Gość dło napisał:

Wiesz, ja trochę rozumiem co czujesz, choć oczywiście nie do końca, bo jednak nie jestem poważnie chora. Ja tak miałam tuż po porodzie. Wyglądałam dobrze, ale czułam się fatalnie. Wszystko mnie strasznie bolało, potrzebowałam wsparcia, a mąż denerwował się że ciągle jestem zmęczona i mówił że jak ja mogłam chcieć być matką, skoro tak marudzę. W końcu zrobiłam awanturę i mu wygarnęłam to i owo. Wytłumaczyłam jak się czuję i w końcu zrozumiał. Niestety pojawiły się nowe problemy i znowu mąż mnie nie wspierał. Po porodzie zaczęło mi się rozwijać na dłoniach coś dziwnego, jakaś dziwna nadwrażliwość na większość kosmetyków. Gdy umyję dłonie np. mydłem wyskakuje to cholerstwo i sączy się, boli kilka dni. Maści sterydowe pomagają tylko na kilka dni i potem znowu ta sama jazda, wystarczy że zapomnę się i dotknę jakiejś chemii bez użycia rękawiczek. A on kompletnie to ignoruje, denerwuje się np. że nie myję naczyń na bieżąco, nie rozumie że za każdym razem muszę te durne rękawiczki zakładać. 

Też miałam jakąś dziwną alergie po porodzie. Lekarze bez skutku leczył mnie 5 msc! Okazało się, że to przez pasożyty. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda999

Co do partnera. Też mnie za bardzo nie wspierał. Niby było mu żal, niby mówił jakie to okropne. Jednocześnie wsciekal się, że nie mam na nic siły ani ochoty rozmawiać. Mi ta alergia wychodziła na całym ciele, swedzialo strasznie, bolało. 3 razy musiałam jechać po zastrzyk na sor. Teraz dzięki Bogu od kiedy wiem, że to przez pasożyty jest znaczna poprawa, ale jego już przy mnie nie ma. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gabi

Tyle jest warta ta wasza przysięga w zdrowiu i chorobie...... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miska

Może nie mąż, ale mój chłopak teraz już były jak się zaczęły u mnie problemy, krwawienia z nosa, i nie tylko z nosa, ciągły ból brzucha, który uniemożliwial pracę oraz treningi, Stwierdził, uwaga, "no ale w zdrowiu i w chorobie sobie nie przysiegalismy, Nic Ci NIE OBIECYWALEM." dobre to było. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ja mam neuropatie już od 2 lat. Nie mam męża, ale chłopaka od 4.5 roku więc praktycznie połowę związku choruje. Wie jaka byłam przed chorobą, gdy mnie nie bolało, a mimo to kocha jeszcze bardziej z roku na rok. Nie lituje się nade mną, ale wspiera gdy potrzebuje wsparcia. Tylko na niego mogę tak naprawdę liczyć, bo mało kto wie o tym że choruje, bo co to za choroba, której nie widać, jak to niektórzy myślą. 

Współczuję wam dziewczyny ale może po prostu nie tradilyscie na tego jedynego. Bo prawdziwa miłość nie robi pretensji w chorobie o jakieś nieumyte naczynia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
59 minut temu, Gość Gosc napisał:

Ja mam neuropatie już od 2 lat. Nie mam męża, ale chłopaka od 4.5 roku więc praktycznie połowę związku choruje. Wie jaka byłam przed chorobą, gdy mnie nie bolało, a mimo to kocha jeszcze bardziej z roku na rok. Nie lituje się nade mną, ale wspiera gdy potrzebuje wsparcia. Tylko na niego mogę tak naprawdę liczyć, bo mało kto wie o tym że choruje, bo co to za choroba, której nie widać, jak to niektórzy myślą. 

Współczuję wam dziewczyny ale może po prostu nie tradilyscie na tego jedynego. Bo prawdziwa miłość nie robi pretensji w chorobie o jakieś nieumyte naczynia. 

Świetnie napisane. Życzę zdrówka i uściski dla twojego super faceta. Myślę że właśnie choroba kłopoty to dopiero jest prawdziwy sprawdzian dla miłości. Łatwo kochać gdy wszystko idzie jak po masle. Dużo zdrowka dla wszystkich, przytulam 🤗

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iubire
2 godziny temu, Gość Gość napisał:

Powiedzcie mi, skąd się biorą tacy k r e t y n i, jak autor cytowanego komentarza?

Trochę przykro mi się zrobiło, że nazywasz mnie ...ką, dlatego że mam inne niż twoje zdanie na ten temat. Ale spoko, masz prawo tak myśleć. 

Zobaczcie, że choroby tzw. nieuleczalne, są tak określane przez medycynę akademicką. Bo medycyna ciągle jeszcze postrzega człowieka jako zbiór organów A nie jako pełną istotę z emocjami, uczuciami, bagażem doświadczeń. 

Ciało reaguje i odzwierciedla to, co W NAS. 

Jak wam smutno czy czujecie żal to płaczecie? Jak macie iść do znienawidzonej pracy po wolnym to boli Was brzuch? Miewacie sraczkę przed lotem samolotem, egzaminem? Rumienicie się że wstydu? Wali Wam serce że strachu?

Autorko, choroba crohna "mówi" o tym, że coś wstrętnego i niestrawnego dzieje się w twojej rodzinie (Może w pracy), ktoś zrobił Ci coś, co odczuwasz jako świństwo. Jednocześnie czujesz strach przed utratą czegoś niezbędnego do życia. Przypomnij sobie co się działo trudnego w Twoim życiu zanim pojawiły się objawy. 

Szukajcie pomocy, wszystko jest do uzdrowienia. Skąd cuda, na które medycyna mówi "niemożliwe" by wyzdrowieć? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iubire
2 godziny temu, Gość Gość napisał:

Powiedzcie mi, skąd się biorą tacy k r e t y n i, jak autor cytowanego komentarza?

Trochę przykro mi się zrobiło, że nazywasz mnie ...ką, dlatego że mam inne niż twoje zdanie na ten temat. Ale spoko, masz prawo tak myśleć. 

Zobaczcie, że choroby tzw. nieuleczalne, są tak określane przez medycynę akademicką. Bo medycyna ciągle jeszcze postrzega człowieka jako zbiór organów A nie jako pełną istotę z emocjami, uczuciami, bagażem doświadczeń. 

Ciało reaguje i odzwierciedla to, co W NAS. 

Jak wam smutno czy czujecie żal to płaczecie? Jak macie iść do znienawidzonej pracy po wolnym to boli Was brzuch? Miewacie sraczkę przed lotem samolotem, egzaminem? Rumienicie się że wstydu? Wali Wam serce że strachu?

Autorko, choroba crohna "mówi" o tym, że coś wstrętnego i niestrawnego dzieje się w twojej rodzinie (Może w pracy), ktoś zrobił Ci coś, co odczuwasz jako świństwo. Jednocześnie czujesz strach przed utratą czegoś niezbędnego do życia. Przypomnij sobie co się działo trudnego w Twoim życiu zanim pojawiły się objawy. 

Szukajcie pomocy, wszystko jest do uzdrowienia. Skąd cuda, na które medycyna mówi "niemożliwe" by wyzdrowieć? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Danka

Lubie-niby racja ale co zrobić gdy ju się zachorowało a przyczyną jest nieudane małżeństwo czy traumatyczne dzieciństwo? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 godziny temu, Gość Magda999 napisał:

Też miałam jakąś dziwną alergie po porodzie. Lekarze bez skutku leczył mnie 5 msc! Okazało się, że to przez pasożyty. 

Dokładnie. Do autorki. Przebadaj się dokładnie pod kątem pasożytów. Mnie pierwsze co przyszło na myśl, to kandydoza ogólnoustrojowa. Z takiej kandydozy może powstać przewlekła nerwica, hashimoto, wrzodziejące zapalenie jelita grubego, ciężkie depresje, rak i mnóstwo innych. Pamiętam, ze mnie sie rzuciło też na nerki. Na pewno masz rozwalone hormony i stąd to zmęczenie. Słaba wątroba też powoduje wieczne zmęczenie.

13 godzin temu, Gość Iubire napisał:

Nie ma nieuleczalnych chorób. Jeżeli chorujemy, to znaczy że nie mamy zgody na naszą rzeczywistość. 

Zmienisz przekonania, stres się skończy, ciało wróci do równowagi. 

Nie pisze się w ten sposób, bo zawsze cię wyśmieją. Ja by powiedziała, że tylko z nielicznych się nie wychodzi, lub, że większość nieuleczalnych jest nieuleczalnych medycyną akademicką.

17 minut temu, Gość Danka napisał:

Lubie-niby racja ale co zrobić gdy ju się zachorowało a przyczyną jest nieudane małżeństwo czy traumatyczne dzieciństwo? 

Przyczyną jest stres, stres, jeszcze raz stres. Stres powoduje obniżenie odporności, rozrost candidy i skłonność do łapania pasożytów, a to przekłada się na powstawanie chorób. To co opisuje Lubire, to właśnie powody do odczuwania stresu. Mówi się, że połowa chorób jest na talerzu, a druga to stres.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Już się oszołomki zebrały. Za pisanie takich bzdur powinno się odcinać dostęp do internetu. Jesteście same dla siebie zagrozeniem, przynajmniej innym nie wmawiajcie takich bzdur.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Niestety ale faceci tak mają mało który staje na wysokości zadania gdy pojawia się choroba czy to żony czy dziecka, ale sami przy zwykłej grypie wymagają żeby się nimi opiekować jak chorymi w hospucjum

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Myslalam autorko, ze masz hashi czy cos podobne i juz chcialam powiedziec jak ja sie lecze, a ty jestes duzo powazniej chora.Twoj maz i jego rodzina nie tylko nie reaguja jak normalni ludzie, ale jacys tepi sa, nic do makowek nie trafia.Masz przy sobie jakichs przyjaciol, wsparcie ze strony rodzicoe, rodzenstwa?Nie warto opierac sie tylko na mezu.W sumie kazdy psycholog powie, ze mezczyzni sa z natury pozbawieni empatii, mozna ich zmusic np do sprzatania czy gotowania nawet ze wspanialym efektem, ale nic nie zrobia z wlasnej inicjatywy i wielu rzeczy nie zrozumieja, dlatego nie ma co liczyc na meza, trzeba miec i inne osoby

Co do ww wypowiedzi na temat stresu, fajnie jest kazdemu wmowic ze jest psychiczny i stad te choroby.A tak naprawde miazdzaca wiekszosc bierze sie z genow, stres moze uruchomic, nie musi, moze to byc infekcja, przemeczenie czy niedobory, ale to geny stoja za wszystkim.Pech po prostu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość herbata z lipy
4 godziny temu, Gość Gosc napisał:

Współczuję wam dziewczyny ale może po prostu nie tradilyscie na tego jedynego. Bo prawdziwa miłość nie robi pretensji w chorobie o jakieś nieumyte naczynia. 

100% racji.

ja mam meza. jestesmy razem 16 lat, malzenstwo 12, dziecko ma prawie 10 lat. od pieciu lat lecze sie na nerwice lekowa. nie jest silna, jest w sumei calkiem lagodna. ale bywalo ciezko. maz mnie namowil na pojscie do psychiatry, oj ciezko bylo jak mi to delikatnie zasugerowlal,  ale byla to jedna z najlepszych rzeczy, jaka dla mie zrobil.  biore leki, bardzo mala dawka. mam w mezu tak ogromne wsparcie  i zrozumienie, ze mysle, ze naprawde mam niesamowite szczescie. pewinie, ze czasem sie klocimy. pewnie, ze on czasem ma dosc moich 'dziwactw'. ale przede wszystkim bardzo duzo rozmawiamy  otym ,co komu nie pasuje. i ogolnei duzo rozmawiamy. jestesmy udana para i szczesliwa rodzina.  dzieki jego wsparciu jestem w stani normalnie funkcjonowac, pracowac itd. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Goscini

Hej, 

ja choruję na colitis ulcerosa, przeżyłam bardzo ciężkie 2 lata, miałam problemy z diagnozą, ciężkie powikłania oczne... No cóż, przeszliśmy to razem, ale od początku przekazywałam partnerowi wszystkie informacje związane z chorobą, razem czytaliśmy literaturę naukową itp. Inna sprawa że jest synem lekarza, więc nic co związane ze zdrowiem go nie przeraża, ale to żadna reguła, jak ktoś nie chce to nie zrozumie. Myślę, że partnera trzeba na każdym kroku wtajemniczać i uświadamiać, ale to nic nie da jeśli ktoś jest zamknięty i nie ma w sobie empatii. Oczywiście u mnie nie jest ciągle tak kolorowo, bo czasem jestem niezrozumiana, niestety nikt oprócz nas samych nie wie co przechodzimy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
58 minut temu, Gość Gość napisał:

Niestety ale faceci tak mają mało który staje na wysokości zadania gdy pojawia się choroba czy to żony czy dziecka, ale sami przy zwykłej grypie wymagają żeby się nimi opiekować jak chorymi w hospucjum

Święta prawda !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 godzinę temu, Gość Gość napisał:

Niestety ale faceci tak mają mało który staje na wysokości zadania gdy pojawia się choroba czy to żony czy dziecka, ale sami przy zwykłej grypie wymagają żeby się nimi opiekować jak chorymi w hospucjum

Racja

Jestem po operacji piersi,mam POCHP (wejście na pierwsze pietro, to zmeczenie jak po maratonie, dosłownie), leczę depresję, niedoczynność tarczycy i co? mąz ma mnie głęboko w d.upie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×