Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Beznadziejnica

Zaszłam w ciążę z nudów...

Polecane posty

Gość Beznadziejnica

Od zawsze byłam bardzo leniwa, bo rodzice robili za mnie niemalże wszystko. W szkołach nie chciało mi się uczyć, mama chodziła po nauczycielach i przekupywała ich prezentami, żebym tylko przeszła z klasy do klasy. Nie wagarowałam, po prostu z bólem duszy wstawałam rano do szkoły, na lekcjach siedziałam znudzona jak na kazaniu, potem wracałam do domu, jadłam obiad, oglądałam telewizję, robił się wieczór i kładłam się do łóżka z książką, żeby usnąć. Nie chciałam chodzić na żadne zajęcia dodatkowe, a ciągle podsuwali mi jakieś pomysły typu balet, harcerstwo, jazda konna, nauka języka angielskiego, nauka tańca... Miałam kilka koleżanek, ale rzadko chciało mi się z nimi wychodzić poza szkołą, więc w końcu przestały się ze mną zadawać. Nie zdałam matury kilka razy, w konsekwencji na studia nie poszłam. Przez te kilka lat mieszkałam nadal z rodzicami, nie uczyłam się ani nie pracowałam. Mama codziennie na mnie krzyczała, wypominała jaka to jestem beznadziejna, że nie zna gorszego lenia/tumana, że nawet herbaty nie umiem zrobić. Tata mnie bronił, mówił, że taka moja natura i we wszystkim wyręczał, nawet przynosił jedzenie do pokoju i pilnował, żebym zjadła. Poznałam przez internet chłopaka, dobrze nam się pisało ze sobą i jakimś cudem wyciągnął mnie z domu na spotkanie. Było super, czułam się przy nim jak przy najlepszym przyjacielu, którego nigdy nie miałam. Studiował w mieście w którym mieszkałam, a pochodził ze wsi położnej 300 kilometrów dalej. Zostaliśmy parą i dzięki niemu zaczęłam wychodzić z domu. Najpierw tylko na spotkania z nim i każdy mój dzień to było spanie do 13:00, jedzenie obiadu, zebranie się do wyjścia, jechanie do chłopaka i powrót nocnym autobusem kolo 1:00. Skończył studia i poszedł do pracy w zawodzie, po jego namowach też znalazłam zatrudnienie, ale w sklepie spożywczym. Wynajęliśmy mieszkanie, oświadczył mi się. Co wieczór ryczałam, że muszę iść do pracy, pobudka o 5:00 i zapie#dalanie do 14:00 albo ”dzień zmarnowany”, bo popołudniówka. Zarabiałam oczywiście marnie, bo 1800 złotych na rękę, a sam wynajem mieszkania to było 1350. Rzuciłam pracę z dnia na dzień po kilku miesiącach, bo miałam już myśli samobójcze, a z narzeczonym ciągle się kłóciłam. Wszystko co zarobił przeznaczał na utrzymanie mnie oraz siebie i organizację ślubu z weselem. Codziennie powtarzał, że nie wie po co to robi, powinien mnie kopnąć w tyłek i dać mi tym nauczkę, ale za bardzo mnie kocha. Po przerwie trwającej ponad pół roku poszłam znów do pracy i po raz kolejny był to sklep spożywczy. Ta sama harówa, co wieczór ataki płaczu, że muszę tam jutro iść, po powrocie do domu jadłam byle co w stylu zupka z proszku, kładłam się spać, wieczorem tylko pobudka na kąpiel i znów sen. Wzięliśmy ślub, wszystko zorganizowali mój narzeczony oraz nasze rodziny. Ja tylko wybrałam z mamą suknię ślubną, ale nawet do fryzjera czy na makijaż zapisali mnie bliscy, a ja poszłam na gotowe w umówionym terminie (tata mnie woził). Ślub ładny, wesele udane, podróż poślubna na Malediwy, bo się uparłam. Wstyd mi, ale robiłam o to chore awantury. Zebraliśmy w kopertach ponad 40 tysięcy złotych i mąż chciał to zostawić na wkład własny na kredyt mieszkaniowy, bo ciągle wynajmowaliśmy, ale nie, ja zażądałam wydania 28 tysięcy na wakacje na dwa tygodnie. Nudziliśmy się tam jak mopsy, na dodatek trafiliśmy na deszczową pogodę przez prawie cały wyjazd, bo pogoda tam jest chyba od stycznia czy coś takiego, a my byliśmy w sierpniu. Po powrocie powrót do pracy, który mocno przeżyłam. Robiłam awantury mężowi, że zarabia za mało i przez to muszę pracować, on darł się, że jestem potworem i w końcu mnie zostawi, bo ma dość. W styczniu stwierdziłam, że chcę zajść w ciążę, bo wtedy wreszcie odpocznę przez około rok i nikt nie będzie się mnie czepiał. Mąż nie był przekonany, mówił, że nawet nie mamy własnego mieszkania, to robiłam mu wyrzuty sumienia, że mnie nie kocha. Któregoś wieczoru spytał czy może skończyć we mnie i po moim „tak!!!” zrobił to. Stwierdził, że przemyślał wszystko i zawsze będą jakieś „ale”, bo ma dobrego czasu na dziecko. Nie zaszłam wtedy, ale rozpoczęliśmy regularne starania, nawet podjęłam próby gotowania i pierwszy raz w życiu jedliśmy coś innego niż makaron z sosem z torebki, obiad od moich rodziców czy zamówiona pizza. W lipcu zaszłam w ciążę. Na zwolnienie lekarskie poszłam już w 6 tygodniu i od tej pory siedzę w domu, a wychodzę tylko do lekarza raz w miesiącu. Termin porodu na marzec. Przytyłam 18 kilogramów. Nie sprzątam, nie gotuję (jem gotowce i słodycze), nawet nie wychodzę z domu. Mąż pracuje od 8:00 do 16:00, ale ma godzinny dojazd do pracy, więc wstaje o 6:00, wychodzi o 6:50, w domu jest koło 19:00, bo po pracy jedzie na zakupy spożywcze. Po powrocie kąpie się, robi sobie coś do jedzenia i siada przez telewizorem. Nie mamy jeszcze nic dla dziecka oprócz kilku ubranek od rodziny. Boję się macierzyństwa, bo chyba nie podołam. Kończy mi się wolne i będę miała zajęcie już na wiele lat, bo podobno dzieci są wymagające. Ciąża też była fajna tylko przez moment, tak to ciągle mam jakieś bóle, dużo sikam, nie mogę spać. Jestem załamana i nie chce mi się żyć. Co mam zrobić, żeby wziąć się w garść? Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

No to nieźle dostaniesz w kość w marcu. Najpierw rozerwie Ci krocze i doopsko przy porodzie. Będą z Ciebie wychodzić dziwne odchody, będziesz srac z bólu pod siebie podczas porodu. Potem będę Cię zaszywać, przez 2 tyg na doopie siadziesz. Ale to nic... Przy tym wszystkim będziesz musiała zajmować się dzieckiem które będzie płakać, srac i wołać o cyca. Cyce Ci urosną jak starej babie i będzie z nich kipac mleko. Nie będziesz wcale spać tylko zajmować się dzieckiem. Rzecz jasna zostaniesz z dużą nadwaga. Twój mąż nie będzie mógł patrzeć na takiego kaszalota i w końcu znajdzie piękna ogarnięta, jedrna dziurkę. Zostaniesz sama z dzieckiem z marnymi alimentami, będziesz tyrać na nie i na siebie przez co najmniej 18 lat. Potem ono dorośnie, założy rodzine a Ty zostaniesz sama z garbem. 

Miłego macierzyństwa 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

No jak tyle lat nie umiałaś wziąć się w garść to teraz się weźmiesz?Dzieckiem kto będzie się zajmował jak tobie się nie będzie chciało?Nie no, tyle bzdur chciało Ci się wymyślać i to pisać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 minuty temu, Gość Gość napisał:

No to nieźle dostaniesz w kość w marcu. Najpierw rozerwie Ci krocze i doopsko przy porodzie. Będą z Ciebie wychodzić dziwne odchody, będziesz srac z bólu pod siebie podczas porodu. Potem będę Cię zaszywać, przez 2 tyg na doopie siadziesz. Ale to nic... Przy tym wszystkim będziesz musiała zajmować się dzieckiem które będzie płakać, srac i wołać o cyca. Cyce Ci urosną jak starej babie i będzie z nich kipac mleko. Nie będziesz wcale spać tylko zajmować się dzieckiem. Rzecz jasna zostaniesz z dużą nadwaga. Twój mąż nie będzie mógł patrzeć na takiego kaszalota i w końcu znajdzie piękna ogarnięta, jedrna dziurkę. Zostaniesz sama z dzieckiem z marnymi alimentami, będziesz tyrać na nie i na siebie przez co najmniej 18 lat. Potem ono dorośnie, założy rodzine a Ty zostaniesz sama z garbem. 

Miłego macierzyństwa 🙂

Jesteś matką ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Xyz

Zostawisz pewnie to dziecko i się rzucisz z mostu. Nareszcie twój mąż będzie mógł zacząć normalne życie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

😂😂😂 najlepsza historia życiowa jaką słyszałam. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Haha, no to koniec nudy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Nuda to nienajgorszy powód. Niektórzy gorzej trafili nie chcąc zrobić komuś przykrości. 

Przebudziwszy się pewnego sobotniego poranka, nie wychodząc jeszcze spod kordły, odpaliłem sobie tindera
przeglądałem dziewczyny. niektóre przesuwałem w lewo, inne w prawo. w końcu natrafiłem na taką, która miała tak radiową urodę, że nie mogąc nadziwić się temu jak bardzo jest brzydka, postanowiłem przysunąć telefon bliżej oczu. leżałem na plecach, telefon przysunąłem nad głowę i jeb - telefon spadł mi na twarz, klasyk. podniosłem telefon z twarzy i widzę, że na ekranie pojawiła się inna dziewczyna. wniosek był prosty - podczas upadku nosem musiałem ją przesunąć, pytanie tylko czy w lewo, czy w prawo. mój dylemat został rozwiany, kiedy następnego dnia dostałem powiadomienie, że tinder znalazł dla mnie parę. Sylwia. jak oglądałem jej zdjęcia to dostałem szmerów serca. chciałem ją odparować, ale nie chciałem jej robić przykrości, bo widziałem, że była aktywna. pewnie by sobie pomyślała, że przyjrzałem się jej bliżej i doszedłem do wniosku, że jest paskudna. miałaby rację, ale chciałem być dla niej miły, więc zostawiłem tę parę.

napisała. chciałem być miły, więc odpisałem. ciągnęła rozmowę przez trzy godziny, a ja nie chciałem robić jej przykrości, więc z nią cały czas gadałem. tak jak ja lubi sagę i scrabble. zaproponowała spotkanie. chciałem być miły, więc się zgodziłem.

poszliśmy na pizzę. ona jadła, a ja jadłem i piłem browary. z każdym piwem stawała się odrobinę mniej brzydka, czwarte piwo wycisnęło z niej tyle, ile tylko się dało - osiągnęła wtedy poziom 3/10. spotkanie przebiegło dosyć spokojnie, a po nim od razu napisała do mnie na tinderze. trzeba się znowu spotkać pszystojniaku. zgodziłem się, bo chciałem być miły. zaproponowała, żeby spotkać się u niej, choć mieszka aż w 90km dalej. zgodziłem się, bo nie chciałem być niemiły. no po prostu nie chciałem robić jej przykrości, bo widziałem, że podobało się jej na pierwszym spotkaniu. pojechałem do niej. zaparzyła sagi i zaproponowała, żebyśmy zagrali w scrabble. ta tępa cipa ułożyła słowo "wziąść". ona to tak się wtedy cieszyła. ale punktów dużo, pewnie wygram, bo ty same ...owe literki masz. sama wybierała kto ma jakie literki i mi dała ...owe, ale zgodziłem się, bo nie chciałem być niemiły. "wziąść" to aż 19 punktów, dało jej to dużą przewagę, ale widząc jak się cieszy, nie poinformowałem jej, że to słowo pisze się inaczej (chciałem być dla niej miły). po grze w otworzyła wino i zaczęła się do mnie przymilać. wiadomo jak to się skończyło. nie mogłem jej odmówić, bo pewnie by pomyślała, że jest brzydka i do końca życia miałaby kompleksy, słusznie zresztą, ale ja nie chciałem robić jej przykrości.

za 15 minut jedziemy do ikei wybierać meble do mieszkania, bo trochę głupio było mi odmówić, jak zapytała, czy zamieszkamy razem. ja to chyba jakieś problemy z asertywnością mam. Sylwia ty brzydka ...o nienawidzę cię, a pewnie spędzę z tobą resztę życia.

also dostałem ostatnio kilka zapytań dlaczego tak rzadko piszę. niestety nie mam czasu. Sylwia ty ...o ;/

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
37 minut temu, Gość Beznadziejnica napisał:

Od zawsze byłam bardzo leniwa, bo rodzice robili za mnie niemalże wszystko. W szkołach nie chciało mi się uczyć, mama chodziła po nauczycielach i przekupywała ich prezentami, żebym tylko przeszła z klasy do klasy. Nie wagarowałam, po prostu z bólem duszy wstawałam rano do szkoły, na lekcjach siedziałam znudzona jak na kazaniu, potem wracałam do domu, jadłam obiad, oglądałam telewizję, robił się wieczór i kładłam się do łóżka z książką, żeby usnąć. Nie chciałam chodzić na żadne zajęcia dodatkowe, a ciągle podsuwali mi jakieś pomysły typu balet, harcerstwo, jazda konna, nauka języka angielskiego, nauka tańca... Miałam kilka koleżanek, ale rzadko chciało mi się z nimi wychodzić poza szkołą, więc w końcu przestały się ze mną zadawać. Nie zdałam matury kilka razy, w konsekwencji na studia nie poszłam. Przez te kilka lat mieszkałam nadal z rodzicami, nie uczyłam się ani nie pracowałam. Mama codziennie na mnie krzyczała, wypominała jaka to jestem beznadziejna, że nie zna gorszego lenia/tumana, że nawet herbaty nie umiem zrobić. Tata mnie bronił, mówił, że taka moja natura i we wszystkim wyręczał, nawet przynosił jedzenie do pokoju i pilnował, żebym zjadła. Poznałam przez internet chłopaka, dobrze nam się pisało ze sobą i jakimś cudem wyciągnął mnie z domu na spotkanie. Było super, czułam się przy nim jak przy najlepszym przyjacielu, którego nigdy nie miałam. Studiował w mieście w którym mieszkałam, a pochodził ze wsi położnej 300 kilometrów dalej. Zostaliśmy parą i dzięki niemu zaczęłam wychodzić z domu. Najpierw tylko na spotkania z nim i każdy mój dzień to było spanie do 13:00, jedzenie obiadu, zebranie się do wyjścia, jechanie do chłopaka i powrót nocnym autobusem kolo 1:00. Skończył studia i poszedł do pracy w zawodzie, po jego namowach też znalazłam zatrudnienie, ale w sklepie spożywczym. Wynajęliśmy mieszkanie, oświadczył mi się. Co wieczór ryczałam, że muszę iść do pracy, pobudka o 5:00 i zapie#dalanie do 14:00 albo ”dzień zmarnowany”, bo popołudniówka. Zarabiałam oczywiście marnie, bo 1800 złotych na rękę, a sam wynajem mieszkania to było 1350. Rzuciłam pracę z dnia na dzień po kilku miesiącach, bo miałam już myśli samobójcze, a z narzeczonym ciągle się kłóciłam. Wszystko co zarobił przeznaczał na utrzymanie mnie oraz siebie i organizację ślubu z weselem. Codziennie powtarzał, że nie wie po co to robi, powinien mnie kopnąć w tyłek i dać mi tym nauczkę, ale za bardzo mnie kocha. Po przerwie trwającej ponad pół roku poszłam znów do pracy i po raz kolejny był to sklep spożywczy. Ta sama harówa, co wieczór ataki płaczu, że muszę tam jutro iść, po powrocie do domu jadłam byle co w stylu zupka z proszku, kładłam się spać, wieczorem tylko pobudka na kąpiel i znów sen. Wzięliśmy ślub, wszystko zorganizowali mój narzeczony oraz nasze rodziny. Ja tylko wybrałam z mamą suknię ślubną, ale nawet do fryzjera czy na makijaż zapisali mnie bliscy, a ja poszłam na gotowe w umówionym terminie (tata mnie woził). Ślub ładny, wesele udane, podróż poślubna na Malediwy, bo się uparłam. Wstyd mi, ale robiłam o to chore awantury. Zebraliśmy w kopertach ponad 40 tysięcy złotych i mąż chciał to zostawić na wkład własny na kredyt mieszkaniowy, bo ciągle wynajmowaliśmy, ale nie, ja zażądałam wydania 28 tysięcy na wakacje na dwa tygodnie. Nudziliśmy się tam jak mopsy, na dodatek trafiliśmy na deszczową pogodę przez prawie cały wyjazd, bo pogoda tam jest chyba od stycznia czy coś takiego, a my byliśmy w sierpniu. Po powrocie powrót do pracy, który mocno przeżyłam. Robiłam awantury mężowi, że zarabia za mało i przez to muszę pracować, on darł się, że jestem potworem i w końcu mnie zostawi, bo ma dość. W styczniu stwierdziłam, że chcę zajść w ciążę, bo wtedy wreszcie odpocznę przez około rok i nikt nie będzie się mnie czepiał. Mąż nie był przekonany, mówił, że nawet nie mamy własnego mieszkania, to robiłam mu wyrzuty sumienia, że mnie nie kocha. Któregoś wieczoru spytał czy może skończyć we mnie i po moim „tak!!!” zrobił to. Stwierdził, że przemyślał wszystko i zawsze będą jakieś „ale”, bo ma dobrego czasu na dziecko. Nie zaszłam wtedy, ale rozpoczęliśmy regularne starania, nawet podjęłam próby gotowania i pierwszy raz w życiu jedliśmy coś innego niż makaron z sosem z torebki, obiad od moich rodziców czy zamówiona pizza. W lipcu zaszłam w ciążę. Na zwolnienie lekarskie poszłam już w 6 tygodniu i od tej pory siedzę w domu, a wychodzę tylko do lekarza raz w miesiącu. Termin porodu na marzec. Przytyłam 18 kilogramów. Nie sprzątam, nie gotuję (jem gotowce i słodycze), nawet nie wychodzę z domu. Mąż pracuje od 8:00 do 16:00, ale ma godzinny dojazd do pracy, więc wstaje o 6:00, wychodzi o 6:50, w domu jest koło 19:00, bo po pracy jedzie na zakupy spożywcze. Po powrocie kąpie się, robi sobie coś do jedzenia i siada przez telewizorem. Nie mamy jeszcze nic dla dziecka oprócz kilku ubranek od rodziny. Boję się macierzyństwa, bo chyba nie podołam. Kończy mi się wolne i będę miała zajęcie już na wiele lat, bo podobno dzieci są wymagające. Ciąża też była fajna tylko przez moment, tak to ciągle mam jakieś bóle, dużo sikam, nie mogę spać. Jestem załamana i nie chce mi się żyć. Co mam zrobić, żeby wziąć się w garść? Pozdrawiam.

o kur.wa 🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣 wlasnie tak wyobrazam sobie wiekszosc kafeterianek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Xyz
12 minut temu, Gość Gosc napisał:

Nuda to nienajgorszy powód. Niektórzy gorzej trafili nie chcąc zrobić komuś przykrości. 

Przebudziwszy się pewnego sobotniego poranka, nie wychodząc jeszcze spod kordły, odpaliłem sobie tindera
przeglądałem dziewczyny. niektóre przesuwałem w lewo, inne w prawo. w końcu natrafiłem na taką, która miała tak radiową urodę, że nie mogąc nadziwić się temu jak bardzo jest brzydka, postanowiłem przysunąć telefon bliżej oczu. leżałem na plecach, telefon przysunąłem nad głowę i jeb - telefon spadł mi na twarz, klasyk. podniosłem telefon z twarzy i widzę, że na ekranie pojawiła się inna dziewczyna. wniosek był prosty - podczas upadku nosem musiałem ją przesunąć, pytanie tylko czy w lewo, czy w prawo. mój dylemat został rozwiany, kiedy następnego dnia dostałem powiadomienie, że tinder znalazł dla mnie parę. Sylwia. jak oglądałem jej zdjęcia to dostałem szmerów serca. chciałem ją odparować, ale nie chciałem jej robić przykrości, bo widziałem, że była aktywna. pewnie by sobie pomyślała, że przyjrzałem się jej bliżej i doszedłem do wniosku, że jest paskudna. miałaby rację, ale chciałem być dla niej miły, więc zostawiłem tę parę.

napisała. chciałem być miły, więc odpisałem. ciągnęła rozmowę przez trzy godziny, a ja nie chciałem robić jej przykrości, więc z nią cały czas gadałem. tak jak ja lubi sagę i scrabble. zaproponowała spotkanie. chciałem być miły, więc się zgodziłem.

poszliśmy na pizzę. ona jadła, a ja jadłem i piłem browary. z każdym piwem stawała się odrobinę mniej brzydka, czwarte piwo wycisnęło z niej tyle, ile tylko się dało - osiągnęła wtedy poziom 3/10. spotkanie przebiegło dosyć spokojnie, a po nim od razu napisała do mnie na tinderze. trzeba się znowu spotkać pszystojniaku. zgodziłem się, bo chciałem być miły. zaproponowała, żeby spotkać się u niej, choć mieszka aż w 90km dalej. zgodziłem się, bo nie chciałem być niemiły. no po prostu nie chciałem robić jej przykrości, bo widziałem, że podobało się jej na pierwszym spotkaniu. pojechałem do niej. zaparzyła sagi i zaproponowała, żebyśmy zagrali w scrabble. ta tępa cipa ułożyła słowo "wziąść". ona to tak się wtedy cieszyła. ale punktów dużo, pewnie wygram, bo ty same ...owe literki masz. sama wybierała kto ma jakie literki i mi dała ...owe, ale zgodziłem się, bo nie chciałem być niemiły. "wziąść" to aż 19 punktów, dało jej to dużą przewagę, ale widząc jak się cieszy, nie poinformowałem jej, że to słowo pisze się inaczej (chciałem być dla niej miły). po grze w otworzyła wino i zaczęła się do mnie przymilać. wiadomo jak to się skończyło. nie mogłem jej odmówić, bo pewnie by pomyślała, że jest brzydka i do końca życia miałaby kompleksy, słusznie zresztą, ale ja nie chciałem robić jej przykrości.

za 15 minut jedziemy do ikei wybierać meble do mieszkania, bo trochę głupio było mi odmówić, jak zapytała, czy zamieszkamy razem. ja to chyba jakieś problemy z asertywnością mam. Sylwia ty brzydka ...o nienawidzę cię, a pewnie spędzę z tobą resztę życia.

also dostałem ostatnio kilka zapytań dlaczego tak rzadko piszę. niestety nie mam czasu. Sylwia ty ...o ;/

 

Zajebiście piszesz historyjki 🤣 papa mi się śmieje od ucha do ucha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

To jestes skubanym leniem, zeby dla chwilowego unikniecia ciezkiej pracy wpakowac sie w jeszcze ciezsza.Ja wole zapierdzielac 8 h i dostawac kase niz zapierdzielac jeszcze ciezej 24h na dobe i oddawac kase.Macierzynstwo to nie praca zarobkowa tylko transformacja calego swojego istnienia i jedna wielka praca bez wytchnienia.Zeby byc matka, trzeba najpierw umiec z radoscia i satysfakcja wykonywac ciezka zle platna prace min 8 h i zaraz po niej wszelkie prace domowe, klasc sie pozno, spac niespokojnie i wstawac wczesnie i sie czuc z tym swietnie.Jak ktos nie radzi sobie z ciezka praca fizyczna, to nie moze myslec o ciazy,lepiej jak adoptuje np dwulatka

Nie mowie ze jestes gorsza,autorko, tylko nierozsadna i ciut za leniwa.Porwalas sie z motyka na slonce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

czytając ten temat nie mogłam przestac sie smiac serio...😊😁 masz talent dziewczyno. Chciało Ci się to pisać a podobno taka Jestes leniwa 🙂 ...nie masz celu w życiu,zostań pisarka. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
50 minut temu, Gość Gość napisał:

Jesteś matką ?

Ja jestem, a bardzo mnie ta wizja śmieszy 🤣🤣🤣

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jooo
47 minut temu, Gość Xyz napisał:

Zajebiście piszesz historyjki 🤣 papa mi się śmieje od ucha do ucha

Ja też się ubawiłam czytając to, myślę że ktoś ma taki talent pisarski że jego powieści byłyby nr 1 na liście bescelerow w Polsce jak nie na świecie.

Do autorki wątka, miałaś wielkie szczęście że ten facet się z Tobą ożenił, inny dawno kopnąłby Cię w tylek, wyobraź sobie że nie możesz zajść w ciążę, już bylibyście po rozwodzie. Nikt normalny nie ożeniłby się z tak nieogarnieta osoba, aż jestem ciekawa Twojego faceta.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aga83

Kiedys w necie krazyla historia jak to facet chcial zamieszkac w gorach, w ustrzykach chyba bo taki byl zachwycony. Zachwyt minal pierwszej zimy. Pamietacie? Jakos ta historia mi na mysl przyszla. He he

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania

Nie martw się! Urodzisz to się weźmiesz automatycznie w garść. Dziecko to praca 24/h. Na dodatek nie każde dziecko jest grzeczniutkie i sobie fajnie śpi niektóre dają popalić. Czeka Cie dużo pracy. No że chyba znowu Ci ktoś będzie pomagał.. babcia.. ojciec dziecka czy opiekunka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Fajnie napisana historia. Naszczęście nieprawdziwa😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bjkjb

Autorko po macierzyńskim nie daj sie wyrzucic do roboty!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lili
1 godzinę temu, Gość Aga83 napisał:

Kiedys w necie krazyla historia jak to facet chcial zamieszkac w gorach, w ustrzykach chyba bo taki byl zachwycony. Zachwyt minal pierwszej zimy. Pamietacie? Jakos ta historia mi na mysl przyszla. He he

Domek w Karkonoszach 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aaa

To chociaż z tych nudów zacznij dbać o siebie i dziecko i zacznij zdrowiej jeść. Jak można być w ciąży i odżywiać się tylko shitem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AUTORKA

Niestety historia jest prawdziwa, bardzo bym chciała, żeby to były żarty. Nie jestem jakaś wybitnie głupia, tylko chorobliwie leniwa, ale to może też wynikać z mojej nieśmiałości. Wstydzę się gdzieś wyjść sama, a nie mam koleżanek. Nie lubię poznawać nowych ludzi. Mąż ma wolne tylko weekendy i jest wtedy zmęczony po całym tygodniu. Czasami gdzie jechaliśmy, najczęściej do jego rodziny te 300 kilometrów w jedną stronę, ale teraz w ciąży już nie, bo strach. Boję się dzwonić do kogoś, odbierać telefon, otwierać drzwi, do lekarza zapisuję się tylko przez formularze internetowe. Jest mi tak bardzo wstyd. Dziś po napisaniu tego postu zaczęłam płakać nad swoją żałością, jestem młoda, zdrowa (przynamniej fizycznie), a robię z siebie taką niedojdę życiową. Popłakałam i maluszek zaczął tak kopać w brzuchu, że aż mi go żal zrobiło i wstałam zjeść płatki z mlekiem. Pościeliłam łóżko, umyłam trochę naczyń i dopadł mnie ból pleców, więc musiałam się znów położyć. Moje życie nie ma sensu. Przy dziecku będę musiała się ogarnąć i to daje mi jakieś nadzieje.

Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZNAJDE CIE JUTRRO
18 minut temu, Gość AUTORKA napisał:

Niestety historia jest prawdziwa, bardzo bym chciała, żeby to były żarty. Nie jestem jakaś wybitnie głupia, tylko chorobliwie leniwa, ale to może też wynikać z mojej nieśmiałości. Wstydzę się gdzieś wyjść sama, a nie mam koleżanek. Nie lubię poznawać nowych ludzi. Mąż ma wolne tylko weekendy i jest wtedy zmęczony po całym tygodniu. Czasami gdzie jechaliśmy, najczęściej do jego rodziny te 300 kilometrów w jedną stronę, ale teraz w ciąży już nie, bo strach. Boję się dzwonić do kogoś, odbierać telefon, otwierać drzwi, do lekarza zapisuję się tylko przez formularze internetowe. Jest mi tak bardzo wstyd. Dziś po napisaniu tego postu zaczęłam płakać nad swoją żałością, jestem młoda, zdrowa (przynamniej fizycznie), a robię z siebie taką niedojdę życiową. Popłakałam i maluszek zaczął tak kopać w brzuchu, że aż mi go żal zrobiło i wstałam zjeść płatki z mlekiem. Pościeliłam łóżko, umyłam trochę naczyń i dopadł mnie ból pleców, więc musiałam się znów położyć. Moje życie nie ma sensu. Przy dziecku będę musiała się ogarnąć i to daje mi jakieś nadzieje.

Pozdrawiam.

SMIECIU Z WSI mam paru kolegów i twojej tepej reodzince, ktora nie kazda wie co robisz 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Nie martw się, przecież z tego samego powodu możesz zrobić najpierw drugie a potem kolejne. Mąż i jacyś inni dobroduszni łosiowie ci wychowają a ty będziesz leżała i pachniała, bo w ciąży nie będziesz się przecież mogła przemęczać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×