Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy często biedniejsze rodzeństwo rości sobie prawa do pieniędzy bogatszego rodzeństwa?

Polecane posty

Gość gość

Kilka razy już na kafeterii w różnych tematach spotkałam się z taką postawą. Jedna osoba opisywała swoją siostrę, która ma pretensje że brat czy ona coś sobie kupili, gdzieś pojechali, a za te pieniądze można by było jej pomóc. Inna opisywała że rodzeństwo chce zarządzać jej pieniędzmi, inna, że siostra żąda od niej udostępnienia mieszkania na kilka lat za darmo. Wszystko na zasadzie "bo Ty masz, a ja nie, a przecież jesteśmy rodziną więc mi się należy" przyznam szczerze, że moi rodzice i brat też mają takie zapędy w stosunku do mnie. Zwłaszcza rodzice są odważni  w takich żądaniach żebym coś kupiła bratu albo dała mu pieniądze, bo ja mam, a on nie. Ja się nigdy nie dałam.

Często też czytam jak dziennikarze na portalach rozliczają gwiazdy z domów, samochodów i wakacji podczas gdy brat czy siostra tej gwiazdy żyją w biedzie.  Tak było niedawno z bekhamem i jego siostrą, a przecież lata temu kupil jej dom ZA 300 tys. FUNTÓW! I przez wiele lat wspomagał ją finansowo jednak internauci suchej nitki nie zostawili na nim za to, że obcej kobiecien czyli żonie daje kasę na jej firmę, a własnej siostrze już więcej nie pomoże i nie ważne, że ta siostra ma problemy z piciem, ćpaniem, związała się raz z gangsterem, innym razem z dilerem.

Nawet, jak widać opinia publiczna uważa, że pieniędzmi trzeba się dzielić z rodzeństwem.

Ja mam mieszane uczucia. Uważam, że można pomóc ale nie trzeba i też zależy jaka to jest pomoc, bo co innego kryzysowa sytuacja, pożyczka czy ratowanie zdrowia i życia (jakaś operacja, rehabilitacja, utrata majątku przez kataklizm) a co innego regularne utrzymywanie zdrowych, dorosłych osób. 

A Wy? Czy znacie takie przypadki? Co o tym myślicie.

PS. Szanujmy swoje zdanie, nawet jeżeli jest odmienne, nie wyzywajmy się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Nie wiem jak rodzeństwo, bo nie mam z resztą jestem ustawiona z domu ale moja teściowa bardzo sobie rościła prawa do naszych pieniędzy na początku. Oficjalnie rozpowiadala ludziom jak to ona teraz pożyje, bo syn się wżenił w bogatą rodzinę. I normalnie potrafiła do mojego.meza dzwonić z żądaniami. Mon mąż przez to już nie ma z nią prawie żadnego.kontaktu. Ja się nie mieszam i tylko od męża wiem jak wyglądało ich życie i jaką teściowa była matką. Ojciec harował do śmierci, a ona cale zycie kawa, papierosy, telewizor i fotel. Obiady dzieci miały w szkole, a w niedzielę chodzili całą rodziną do babci jeść. Pranie, zakupy i sprzątanie też ogarniał ojciec, a jak synowie podrośli to wspólnie z tatą to robili. Później sami sobie gotowali z bratem na zmianę dla siebie i rodziców więc nawet tego teściowa podobno nie robiła. Zmarł teść to jako żona przejęła po nim emeryturę i tak jak się upiekło - tyle wiem od męża i jego brata.

Mnie to tam wisi i moglibyśmy jej coś czasem zafundować. Ostatnio marudziła, że tv jej nawala i wyszłam do męża z propozycją że może na urodziny jej kupimy nowy, bo ma niedługo ale mąż się kategorycznie nie zgodził. No to nie będę z nim kotów o to darła. To jego matka w końcu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość2

Też mnie to denerwuje...

U mnie coś takiego robiła moja mama w stosunku do mnie i mojego rodzeństwa. Taka "dzieciokomuna" - każdy miał swoje rzeczy, ale jak jej pasowało, to nagle były wspólne, albo w ogóle ona nimi rozporządzała i musiało być ok. I żeby nie było, robiła tak do momentu mojej wyprowadzki z domu w wieku dorosłym. Jak kupiłam sobie pierwszy samochód, to oddała kluczyki i papiery mojemu bratu "bo on potrzebuje bardziej", także ja za ten samochód robiłam opłaty i go tankowałam, bo jak chciałam gdzieś nim w końcu pojechać, to zawsze była rezerwa zapalona... a jak się wyprowadzałam na drugi koniec Polski i chciałam go bratu odsprzedać, to nie było chętnego i auto poszło z ogłoszenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
6 minut temu, Gość gość2 napisał:

Też mnie to denerwuje...

U mnie coś takiego robiła moja mama w stosunku do mnie i mojego rodzeństwa. Taka "dzieciokomuna" - każdy miał swoje rzeczy, ale jak jej pasowało, to nagle były wspólne, albo w ogóle ona nimi rozporządzała i musiało być ok. I żeby nie było, robiła tak do momentu mojej wyprowadzki z domu w wieku dorosłym. Jak kupiłam sobie pierwszy samochód, to oddała kluczyki i papiery mojemu bratu "bo on potrzebuje bardziej", także ja za ten samochód robiłam opłaty i go tankowałam, bo jak chciałam gdzieś nim w końcu pojechać, to zawsze była rezerwa zapalona... a jak się wyprowadzałam na drugi koniec Polski i chciałam go bratu odsprzedać, to nie było chętnego i auto poszło z ogłoszenia.

Dzieciokomuna - DOKLADNIE! 

U nas tak było od dzieciństwa. Szkoda gadać. Do tego doszło, że jak moja siostra wychodziła.za.maz to było logiczne że wesele robią rodzice i ja! Mimo że już tam nie mieszkałam. Oczywiście pokazałam im figę 😄 i PRZEZE MNIE musieli wziąć pożyczkę w banku. Oczywiście na moje wesele grosza mi nie dali, bo ja mam, mnie się powodzi to po co? 😄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Tak, często widuję taki mechanizm. Sama się dawałam w ten sposób wykorzystywać dlatego że od dziecka podkopywano w domu poczucie własnej wartości, arestywnosc była karana, a ambicje wyśmiewane. Moi rodzice tylko pierdzieliby przed tv i tak samo moje siostry. Ja jedyna się stamtąd wyrwałam, skończyłam studia i mam dobrą pracę.  Moje siostry... porażka! Co nie przyjadę do rodziców (bo obie mieszkają z rodzicami) to słyszę od nich pretensje, że znowu sobie coś kupiłam, znowu gdzieś byłam z rodziną na wyjeździe czy z kolezankami gdzies tam, a o nich nie pomyślałam. Tak jakby były częścią rodziny, którą założyłam z mężem. Ich dzieciom zawsze coś fajnego kupię czy dam kasę ale do niczego więcej się nie poczuwam w kwestiach finansowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Troche mnie ekstremalnie, ale moja siostra ma sie za centrum swiata. Kiedys wywalila mi, ze nie kupilam jej prezentu na utodziny chociaz od niej regularnie dostaje tylko kartke 🙂

jak zapytalam rodzicow czy na pol roku moglabym sie do nich przeprowadzic (blizej do pracy, latwiej byloby mi to ogarnac) to zrobila awanture i teraz jest obrazona bo jej zdaniem ja nie mam prawa tam mieszkac bo ona sie odzwyczaila 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Michał

Ja miałem z kolei siostrę, która gdy była w potrzebie nie zająknęła się że potrzebuje pieniędzy. Mi się dobrze powodzi, jestem programistą i pracuje za granicą - było mi cholernie źle gdy się wszystkiego dowiedziałem. Taki typ głupiej bohaterki nigdy nie proszącej o pomoc nikogo i w niczym. Dzieci zawsze ubrane, najedzone, zadbane a ona chodziła głodna często i zaniedbana zdrowotnie - bo już jej nie wystarczyło na samą siebie. Ze chorowała dowiedziałem się jak już była w szpitalu w ciężkim stanie, nikt nic nie wiedział.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Moja siostrzyczka, pracowała pół roku , nabrała kredytów gdzie sie da, potem poszła na zaisłki. Siadł na nią komornik, z racji tego ze nie pracuje, to groziła jej odsiadka za wyłudzenia. Założyła jakąś zebraczą zbiórkę , którą opatrzyła słowami że na" rodzine liczyć nie moze"... Ani ona , ani jej maż do roboty nie pójdą, bo się nie opłaca, wykręcają się chorym dzieckiem. Owszem dziewczynka jest chora i to bardzo, ale wyłudziła od ludzi ponad 70tysięcy złotych, by pospłacać swoje długi.. Mimo tego że gdy potrzeba, to siostrzenica  juz dorosła  siedzi z jej dziecmi  , ze siostra wzięła dla niej pralke, czy lodówkę na raty,  ze jak dzwonila po kase to zawsze pozyczyłam. zebrała tą kasę, i nie odzywa się juz 5miesiąc, zwłaszcza ze dzwoniąc do mnie zawsze dzwoniła po kasę. nawet nie wie jak moja najmłodsza cóka ma na imie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Najlepiej być asertywnym od początku. Moi bracia też wiecznie: dej i dej, bo Ty masz, a my nie. Tak bezczelnie potrafili mi jęczeć, bo ten się dziecka spodziewa, ten po pijaku rozwalił auto i oczywiście nie dałam i nie daję im kasy więc jestem najgorsza do dziś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×