Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Anna

Kryzys małżeński po 2 latach

Polecane posty

Gość Anna

Hej, proszę poradźcie mi coś. Od kilku lat, w sumie to od 3 lat mamy kryzys z mężem. Przed ślubem to samo było. Ale zaczynając.. Jesteśmy 2 lata po ślubie, mamy dwójkę dzieci. Pierwszy syn 7 lat (nie jest to dziecko męża) a drugi syk 1,5 roku (syn męża). W sumie to odkąd drugi syn się urodził to wogole jest katastrofa w naszym małżeństwie.. Kłótnie codziennie, o byle g**no.. Potrafimy się kłócić o to że na zły kolor została pomalowana ściana, że nie lowedizlma mężowi że ma śmieci wystawić przed dom, że mu bułek nie zrobiłam do pracy i oczywiście dzień jak codzień że nie sprzątam w domu.. A sprzątanie h nas w domu wygląda tak że ja rano ogarnę dom a wieczorem jest katastrofa znowu.. Wygląda tak że codziennie się sprząta ale tego nie widać. Fakt przyznaje się ją nie lubię sprzątać to jest najgorsze co może być.. No ale trzeba. Z mężem mamy problem aby razem wspólnie się wspierać, aby wspólnie razem coś robić.. Jak to twierdzi, ja jestem kobietą więc zajmuje się domem, sprzątam gotuję, piorę i zajmuje się dziećmi a on robi męskie rzeczy czyli pali w piecu, nosi węgiel i drzewo do kotłowni czy kosi trawę czy coś robi na podwórku.. Ja jestem takiego zdania że partnerzy robią coś razem, wspólnie sobie pomagają. Np.. Ja gotuję obiad a on poodkurza w domu. Żeby nie robić samemu cały dzień bo później pretensje że nie spędzamy razem czasu.. Mąż potrafi mi zrobić awanturę ze zamiast sprzątać to układam z dzieckiem puzzle.. Albo że nie zrobiłam mu bułek do pracy gdzie dzień wcześniej siedział wieczorem przed telewizorem.. Jak go proszę o pomoc to są wielkie pretensje i dogryza mi "a co nie radzisz sobie".. On jak robi sobie kawę, czy robi sobie bułki do pracy (rzadko się zdarza abym to ja mu robiła) i jak najmłodszy syn podchodzi do niego bo chce pójść do niego na ręce to za każdym razem woła do mnie "weź go bo jestem zajęty".. Do mojego starszego syna odzywa się jakby chciał a nie mógł, ledwo co oczy otworzy już zaczyna burzyć do niego.. Jak to mój mąż twierdzi.. Jeśli ja zmienię podejście do niego to on wtedy zmieni podejście do mojego dziecka.. Tak postępuje człowiek dorosły? Jeśli chodzi o seks to nie wiem czemu ale przez te wszystkie kłótnie, awantury, wyzwiska i wgl jakoś nie mam ochoty z nim na seks a o to też są awantury bo my się rzadko Kochamy.. Jak 3/4 razy na miesiąc jest to jest ok.. To jest normalne? A i jeszcze zapomniałam że mieszkamy obok jego mamusi i niestety ona ma duży wpływ na niego.. Niby jest za mną ale jakoś czasem tego nie czuję.. Jeśli się coś mamie podoba to ja mam g**no do gadania.. Tak jest zawsze jeśli chodzi o dom. Mieszkamy w domu po jego dziadku i sobie go remontujemy.. Ostatnio pomalował korytarz na pomarańczowo gdzie ja chciałam na biało żeby było jasno w tym pomieszczeniu.. Ale no oczywiście problem, bo zamiast się cieszyć że cokolwiek zrobił to jeszxze mi nie pasuje.. Jego mamie się podoba i ja mam ... do gadania bo to jest jego dom.. Więc ja mam się dostosować do wszystkiego.. Ja wiem ze trochę bez sensu pisze bo pisałam teraz co mi na myśl przychodziło i nie ma to ładu i składu.. Ale okropnie się klocimy, nie ma szacunku w tym małżeństwie wogole.. Tylko kłótnie i wyzwiska i przeklinanie.. Z chęcią bym rzuciła tym wszystkim bo już każdy z nas psychicznie się wykańcza i nerwowo.. Ale z jednej strony bym została i jednak coś naprawiła ale to już trwa i trwa takie coś.. Mieliście coś podobnego, jak sobie radziliście? Męczyć się tak dalej czy próbować już kolejny raz.. Najgorsze jest to że za każdym razem mówi że zrobi mi piekło jeśli zabiorę mu syna.. Ze policja, opieka i wgl.. Doradzicie coś? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nie będę pytać, dlaczego wzięliście ślub, jeśli mieliście już kryzys. Pewnie ze względu na dziecko. To ewidentnie kryzys i niestety wygląda, że ze strony męża nie ma dobrej woli.

Żeby na serio ratować małżeństwo, to przydałaby się szczera rozmowa między Wami o tym, że jest źle i co chcecie z tym zrobić. Pewnie będzie trudno Ci namówić męża na taką rozmowę, ale może podczas jakiegoś wspólnego wyjścia, wieczoru udałoby się poruszyć temat. Pytanie kluczowe to czy on widzi problem i chce coś z tym zrobić czy ma to gdzieś. Jeśli chce coś zrobić, to moglibyście spróbować terapii małżeńskiej. Jeśli ma to gdzieś, to w zasadzie pozostaje rozwód, bo samo się raczej nic nie poprawi, a szkoda życia, żeby się tak męczyć.

Nie przejmuj się groźbami dotyczącymi dziecka. Wielu facetów grozi, że zabierze kobiecie dziecko, a prawda jest taka, że sąd małe dziecko zostawia prawie zawsze przy matce. Wyjątkiem są sytuacje, gdy matka jest alkoholiczką, narkomanką, maltretuje dziecko, jest poważnie chora psychicznie itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nie będę pytać, dlaczego wzięliście ślub, jeśli mieliście już kryzys. Pewnie ze względu na dziecko. To ewidentnie kryzys i niestety wygląda, że ze strony męża nie ma dobrej woli.

Żeby na serio ratować małżeństwo, to przydałaby się szczera rozmowa między Wami o tym, że jest źle i co chcecie z tym zrobić. Pewnie będzie trudno Ci namówić męża na taką rozmowę, ale może podczas jakiegoś wspólnego wyjścia, wieczoru udałoby się poruszyć temat. Pytanie kluczowe to czy on widzi problem i chce coś z tym zrobić czy ma to gdzieś. Jeśli chce coś zrobić, to moglibyście spróbować terapii małżeńskiej. Jeśli ma to gdzieś, to w zasadzie pozostaje rozwód, bo samo się raczej nic nie poprawi, a szkoda życia, żeby się tak męczyć.

Nie przejmuj się groźbami dotyczącymi dziecka. Wielu facetów grozi, że zabierze kobiecie dziecko, a prawda jest taka, że sąd małe dziecko zostawia prawie zawsze przy matce. Wyjątkiem są sytuacje, gdy matka jest alkoholiczką, narkomanką, maltretuje dziecko, jest poważnie chora psychicznie itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aga

Jak, wyszłam za partnera a nie pierwszego lepszego sebusia, nerwowego, agresywnego. Z tą różnicą że pracuje, mam super pracę a dzieci nie planuje 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Wzięłaś faktycznie byle jakiego faceta i rozwód się szykuje. Ale nie przejmuj się, większość Polek ma takich prostych chopow, bo tych z dobrych rodzin, wykształconych, poukladanych jest kilku i większych szans nie miałaś. Masz co masz - odpad. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość soda

Bierz rozwód i szukaj faceta który cie weźmie z 2ką dzieci.... jest taki teraz sporo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Musicie razem pójśc na terapię małżenską tylko do dobrego terapeuty. Nie tylko małżonek ma braki i nie wiedzę jak postępować ale i ty. W szkole tego nie uczą jak i w domu a szkoda bo rozwodów byłoby mniej. Rozejść się to ucieczka od problemów i wpadnięcie w gorsze szambo . Pamietaj facetowi trzeba tłumaczyć łopatologicznie a nie ,,domyśl się". Dodatkowo dodam że na stan sytuacji może miec wpływ stres w pracy oraz stan zdrowia ( tutaj bym nie bagatelizował gdyż to jest powodem nerwicy, zmęczenia, itp,) ty też przebadaj się na wszelki wypadek ( u znajomych po roku po rozwodzie okazało sie że facet ma góza mózgu, dużo kobiet ma chorą tarczycę ). Rozwód jest ostatecznością , złem koniecznym które uderza nie tylko małżonków ale i dzieci nieodwracalnie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×