Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Diana_na_wózku

Kto jest winny tej sytuacji? (Uwaga, długie)

Polecane posty

Chyba muszę się wygadać.

Historia o przyjaźni damsko-męskiej, lecz bez wątku miłosnego czy też friendzone.
Jestem samotniczką.
Jestem też niepełnosprawna fizycznie, obie rzeczy w tym wyznaniu  chyba mają znaczenie.
Cztery razy  do roku jeżdżę sobie na obozy rehabilitacyjne gdzie postawiono mnie na nogi  i mam tam dwójkę kumpli. Jeden jest tam rehabilitantem i jest   super, gadamy głównie na obozach, bo pomiędzy to za duża różnica kilometrów no i  ma robotę od rana do wieczora. Drugi gościu jest pacjentem , nazwijmy  go Arkiem, cztery lata starszy ode mnie, student psychologii, ale poznaliśmy się zanim  zaczął studia na tych obozach. Kumpel jest bardzo autorytatywny. Sam siebie mianował  do pilnowania w czasie ćwiczeń, pomimo że jest tam tak  samo pacjentem jak ja  mówił, że pilnował moich ćwiczeń  w domu, mówił mi co mam robić, ile razy w tygodniu mam jeździć do mojej rehabilitantki miejscowej ( szczególnie w czasie  pandemii.) Niby to co mi zalecał do robienia w domu to konsultował z moimi rehabilitantami z ośrodka, ale jakiś czas temu odkryłam, że daje mi ćwiczenia które on sam dostawał od kadry, od tamtej pory  ćwiczę tylko to co mi kadra z owego ośrodka każe osobiście, a jemu wysyłałam takie raporty które mu pasowały, tak samo  jeździłam i jeżdżę do rehabilitantki  do rehabilitantki miejscowej  kiedy mi się tylko podoba i i kiedy mogę o niczym mu nie mówiąc .

Dlaczego jednak mu o tym nie mówiłam? Bo kiedy wszystko  gra to jestem  a raczej byłam dla niego najlepszą  przyjaciółką, księżniczką, a kiedy coś nie robiłam po jego myśli, czy nie wysłuchałam jego miłosnych problemów bo kocha jedną rehabilitantkę a ona go nie,   to jestem głupią ...ką bez rozumu, wczoraj mi nawet groził, że mnie uderzy  gdy zobaczymy się na obozie we Wrześniu( chociaż ma za słabe  łapy na to)

Arek od dwóch lat studiuje psychologię i sam zdiagnozował u mnie Schizoidalne Zaburzenie Osobowości, sam też prowadził moją terapię  ( przez fejsa) a  według niego robiłam duże postępy w owej terapii, wszystkie też moje zmiany nastrojów też podpinał pod zjazdy emocjonalne towarzyszące temu zaburzeniu, a z drugiej strony wysłuchiwał moich   problemów, wie wszystko o tym jakie mam relacje z innymi, albo  ich brak, że mam problemy z relacjami w rodzinie, myślałam, że od tych czasu pójścia na studia nie będzie reagował na  odmowę furią, fakt ma już tego mniej, ale wciąż ma i wciąż chce rządzić, chociaż to mnie on zarzuca. Co do „terapii psychologicznej” to bardzo mnie chwalił za postępy
Jeśli chodzi o te moje obozy to są już otwarte od tego miesiąca (maj), właśnie jest pierwszy turnus, oczywiście zajęcia są okrojone, nie ma basenu i są zachowane wszystkie te zakazy i nakazy od sanepidu, na obozach też może być maksymalnie czwórka pacjentów (chyba).
Arek kazał mi jechać we wrześniu, bo i on wtedy jedzie  i możliwe jest to że  większość obostrzeń zostanie zdjęta,  chociaż pewności nie ma nikt. Jednak po telefonicznej rozmowie z ośrodkiem zapisałam się też na czerwiec, okazało się, że pomimo obostrzeń warto tam pojechać, a brak rehabilitacji przez marzec i kwiecień dał się we znaki a dwa razy  w tygodniu u miejscowej rehabilitantki nie wystarczają aby te braki nadrobić, szczególnie, że jest w ciąży i już niedługo idzie na urlop, więc wydawało mi się, że turnus teraz to dobre wyjście.
Jednak bałam się o tym wszystkim powiedzieć Arkowi, bo wiem, że by była furia, jasne mogłabym tu ukryć, ale prędzej czy później by to wyszło, postanowiłam też, że mam dość  udawania. I wczoraj  spokojnie chociaż bez podania powodów zakończyłam znajomość, ja go wyrzuciłam ze znajomych a on mnie zablokował  i co dziwne na przemian czuję ulgę z tęsknotą, bo wszak to była jedyna osoba której mogłam się wygadać tak codziennie, poza obozami. Postanowiłam wypytać go przez SMSy, okazało się, że on już mnie nie chce w swoim życiu, że muszę ponieść konsekwencje mych zachowań, że nie ma sobie nic do zarzucenia i chciał mi pomóc Na koniec coś mnie ruszyło i wypisałam wszystkie powody dla których zakończyłam znajomość, napisałam to około dwie godziny temu. Walczyć o tą znajomość? Czemu czuję tęsknotę?
No i jeszcze się boję, że we wrześniu nagada o mnie w ośrodku, co prawda nic na mnie nie ma, ale potrafi wiarygodnie kłamać no i dużo o mnie wie. Co prawda w ośrodku go lubią, ale pomimo że  nikt  tego nie mówi wprost to każdy ma chyba dość jego awantur o błahe powody, raz  zrobił awanturę w biurze , bo jeden rehabilitant nie przyszedł do niego po godzinach pracy ośrodka do pokoju Arka o czymś pogadać, co wcale nie dotyczyło stanu zdrowia Arka i owy rehabilitant się z nim na nic nie umawiał.
Co robić? Nie chcę zmieniać ośrodka bo robię tam mega postępy, no i mam tam tego drugiego kumpla.
Warto naprawiać relacje z Arkiem? Kto tu jest toksyczny, ja czy on?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sorry,ale oboje nie jestescie dziwni. On tobie diagnozuje jakas "psychoze" a ty grzecznie stosujesz sie do jego terapi??? On jest toksyczny, ale ty dajesz soba manipulowac i rzadzic. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×