Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Diana_na_wózku

Zarejestrowani
  • Zawartość

    50
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

3 Neutral

1 obserwujący

O Diana_na_wózku

  • Urodziny 30.11.1994

Ostatnio na profilu byli

3936 wyświetleń profilu
  1. Diana_na_wózku

    Co myślicie o moich butach?

    Tak, jestem na czaterii, A ciebie i innych facetów jakoś mi nie szkoda, nie pozdrawiam
  2. Diana_na_wózku

    Co myślicie o moich butach?

    Nie kojarzę cię i niczego wysyłać nie będę.
  3. Bo mam na imię Diana a często mówią na mnie Daria, pomimo że poprawiam
  4. Diana_na_wózku

    Co myślicie o moich butach?

    co myślicie? https://zapodaj.net/0deafb476e8c2.jpg.html
  5. Diana_na_wózku

    Nie doceniają mnie..

    Mam 25 lat, jestem niepełnosprawna od urodzenia, ćwiczę od zawsze, w sumie tak intensywniej od dwóch lat, głównie na obozach rehabilitacyjnych na których jestem parę razy do roku, staram się być tak cztery razy do roku. Tam zaczęłam chodzić przy kulach, w domu też ćwiczę oprócz niedziel i co drugiej soboty, dwa razy w tygodniu jeżdżę do mojej rehabilitantki i oprócz tego że czasami mam złe nastroje to dobrze ćwiczę, po turnusie który zaczyna się jutro też chcę załatwić sobie 80 h rehabilitacji domowej na NFZ Praktycznie z mojego chodzenia zrobiłam cel życiowy. Mój starszy brat się do mnie nie odzywa, bo nie mam pracy, domu, faceta i dziecka. Kiedyś z pięć lat temu też miał mi za złę, że nie ćwiczę to się popłakałam i dowiedziałam się od młodszego brata że starszy ma mi to za złe. Mała też mi ciągle mówi że źle idę, że mniejsze dzieci potrafią więcej, że jestem leniwa, a kiedy ostatnio poprosiłam jej by mnie pochwaliła kiedyś to odpowiedziała "chyba żartujesz" Trzeba też wziąć pod uwagę, że mama ma ciężki czas i przechodzi menopauzę. Dzisiaj starszy brat i mama mieli rozmowę o mnie przy mnie, ale nie ze mną, bo turnus się jutro zaczyna,że za takie pieniądze to można by było na wakacje pojechać, mama tylko z miną cierpiętnicy powiedziała, że taki nas los. Brat wtedy zapytał mnie czemu nic nie robię na turnusach i w domu, mama poprawiła że na turnusach robię dużo ale w domu nic, kurde jak nic, jak sama w domu ćwiczę nawet półtorej godziny dziennie, nie mówiąc o wyżej wymienionych rzeczach, no i ona to wszystko widzi. Powiedziałam o ćwiczeniach w domu Brat powiedział że on nie widzi żebym cokolwiek robiła (mieszka oddzielnie, ale blisko) że gdybym cokolwiek robiła to bym chodziła po drodze i bym jeździła rowerem trzykołowym. Zatkało mnie i nic nie powiedziałam. Skontaktowałam się z moją rehabilitantką, jest oburzona ich postawą, i ona widzi że się staram i że w moim schorzeniu wielkie postępy nie przychodzą hurtem, te małe też się liczą i że widzi że daję z siebie wszystko co mogę. Wiem, że mam trudny charakter, ale mnie to zabolało. Jak uodpornić się na takie słowa?
  6. Chyba muszę się wygadać. Historia o przyjaźni damsko-męskiej, lecz bez wątku miłosnego czy też friendzone. Jestem samotniczką. Jestem też niepełnosprawna fizycznie, obie rzeczy w tym wyznaniu chyba mają znaczenie. Cztery razy do roku jeżdżę sobie na obozy rehabilitacyjne gdzie postawiono mnie na nogi i mam tam dwójkę kumpli. Jeden jest tam rehabilitantem i jest super, gadamy głównie na obozach, bo pomiędzy to za duża różnica kilometrów no i ma robotę od rana do wieczora. Drugi gościu jest pacjentem , nazwijmy go Arkiem, cztery lata starszy ode mnie, student psychologii, ale poznaliśmy się zanim zaczął studia na tych obozach. Kumpel jest bardzo autorytatywny. Sam siebie mianował do pilnowania w czasie ćwiczeń, pomimo że jest tam tak samo pacjentem jak ja mówił, że pilnował moich ćwiczeń w domu, mówił mi co mam robić, ile razy w tygodniu mam jeździć do mojej rehabilitantki miejscowej ( szczególnie w czasie pandemii.) Niby to co mi zalecał do robienia w domu to konsultował z moimi rehabilitantami z ośrodka, ale jakiś czas temu odkryłam, że daje mi ćwiczenia które on sam dostawał od kadry, od tamtej pory ćwiczę tylko to co mi kadra z owego ośrodka każe osobiście, a jemu wysyłałam takie raporty które mu pasowały, tak samo jeździłam i jeżdżę do rehabilitantki do rehabilitantki miejscowej kiedy mi się tylko podoba i i kiedy mogę o niczym mu nie mówiąc . Dlaczego jednak mu o tym nie mówiłam? Bo kiedy wszystko gra to jestem a raczej byłam dla niego najlepszą przyjaciółką, księżniczką, a kiedy coś nie robiłam po jego myśli, czy nie wysłuchałam jego miłosnych problemów bo kocha jedną rehabilitantkę a ona go nie, to jestem głupią ...ką bez rozumu, wczoraj mi nawet groził, że mnie uderzy gdy zobaczymy się na obozie we Wrześniu( chociaż ma za słabe łapy na to) Arek od dwóch lat studiuje psychologię i sam zdiagnozował u mnie Schizoidalne Zaburzenie Osobowości, sam też prowadził moją terapię ( przez fejsa) a według niego robiłam duże postępy w owej terapii, wszystkie też moje zmiany nastrojów też podpinał pod zjazdy emocjonalne towarzyszące temu zaburzeniu, a z drugiej strony wysłuchiwał moich problemów, wie wszystko o tym jakie mam relacje z innymi, albo ich brak, że mam problemy z relacjami w rodzinie, myślałam, że od tych czasu pójścia na studia nie będzie reagował na odmowę furią, fakt ma już tego mniej, ale wciąż ma i wciąż chce rządzić, chociaż to mnie on zarzuca. Co do „terapii psychologicznej” to bardzo mnie chwalił za postępy Jeśli chodzi o te moje obozy to są już otwarte od tego miesiąca (maj), właśnie jest pierwszy turnus, oczywiście zajęcia są okrojone, nie ma basenu i są zachowane wszystkie te zakazy i nakazy od sanepidu, na obozach też może być maksymalnie czwórka pacjentów (chyba). Arek kazał mi jechać we wrześniu, bo i on wtedy jedzie i możliwe jest to że większość obostrzeń zostanie zdjęta, chociaż pewności nie ma nikt. Jednak po telefonicznej rozmowie z ośrodkiem zapisałam się też na czerwiec, okazało się, że pomimo obostrzeń warto tam pojechać, a brak rehabilitacji przez marzec i kwiecień dał się we znaki a dwa razy w tygodniu u miejscowej rehabilitantki nie wystarczają aby te braki nadrobić, szczególnie, że jest w ciąży i już niedługo idzie na urlop, więc wydawało mi się, że turnus teraz to dobre wyjście. Jednak bałam się o tym wszystkim powiedzieć Arkowi, bo wiem, że by była furia, jasne mogłabym tu ukryć, ale prędzej czy później by to wyszło, postanowiłam też, że mam dość udawania. I wczoraj spokojnie chociaż bez podania powodów zakończyłam znajomość, ja go wyrzuciłam ze znajomych a on mnie zablokował i co dziwne na przemian czuję ulgę z tęsknotą, bo wszak to była jedyna osoba której mogłam się wygadać tak codziennie, poza obozami. Postanowiłam wypytać go przez SMSy, okazało się, że on już mnie nie chce w swoim życiu, że muszę ponieść konsekwencje mych zachowań, że nie ma sobie nic do zarzucenia i chciał mi pomóc Na koniec coś mnie ruszyło i wypisałam wszystkie powody dla których zakończyłam znajomość, napisałam to około dwie godziny temu. Walczyć o tą znajomość? Czemu czuję tęsknotę? No i jeszcze się boję, że we wrześniu nagada o mnie w ośrodku, co prawda nic na mnie nie ma, ale potrafi wiarygodnie kłamać no i dużo o mnie wie. Co prawda w ośrodku go lubią, ale pomimo że nikt tego nie mówi wprost to każdy ma chyba dość jego awantur o błahe powody, raz zrobił awanturę w biurze , bo jeden rehabilitant nie przyszedł do niego po godzinach pracy ośrodka do pokoju Arka o czymś pogadać, co wcale nie dotyczyło stanu zdrowia Arka i owy rehabilitant się z nim na nic nie umawiał. Co robić? Nie chcę zmieniać ośrodka bo robię tam mega postępy, no i mam tam tego drugiego kumpla. Warto naprawiać relacje z Arkiem? Kto tu jest toksyczny, ja czy on?
  7. Chyba muszę się wygadać. Historia o przyjaźni damsko-męskiej, lecz bez wątku miłosnego czy też friendzone. Jestem samotniczką. Jestem też niepełnosprawna fizycznie, obie rzeczy w tym wyznaniu chyba mają znaczenie. Cztery razy do roku jeżdżę sobie na obozy rehabilitacyjne gdzie postawiono mnie na nogi i mam tam dwójkę kumpli. Jeden jest tam rehabilitantem i jest super, gadamy głównie na obozach, bo pomiędzy to za duża różnica kilometrów no i ma robotę od rana do wieczora. Drugi gościu jest pacjentem , nazwijmy go Arkiem, cztery lata starszy ode mnie, student psychologii, ale poznaliśmy się zanim zaczął studia na tych obozach. Kumpel jest bardzo autorytatywny. Sam siebie mianował do pilnowania w czasie ćwiczeń, pomimo że jest tam tak samo pacjentem jak ja mówił, że pilnował moich ćwiczeń w domu, mówił mi co mam robić, ile razy w tygodniu mam jeździć do mojej rehabilitantki miejscowej ( szczególnie w czasie pandemii.) Niby to co mi zalecał do robienia w domu to konsultował z moimi rehabilitantami z ośrodka, ale jakiś czas temu odkryłam, że daje mi ćwiczenia które on sam dostawał od kadry, od tamtej pory ćwiczę tylko to co mi kadra z owego ośrodka każe osobiście, a jemu wysyłałam takie raporty które mu pasowały, tak samo jeździłam i jeżdżę do rehabilitantki do rehabilitantki miejscowej kiedy mi się tylko podoba i i kiedy mogę o niczym mu nie mówiąc . Dlaczego jednak mu o tym nie mówiłam? Bo kiedy wszystko gra to jestem a raczej byłam dla niego najlepszą przyjaciółką, księżniczką, a kiedy coś nie robiłam po jego myśli, czy nie wysłuchałam jego miłosnych problemów bo kocha jedną rehabilitantkę a ona go nie, to jestem głupią ...ką bez rozumu, wczoraj mi nawet groził, że mnie uderzy gdy zobaczymy się na obozie we Wrześniu( chociaż ma za słabe łapy na to) Arek od dwóch lat studiuje psychologię i sam zdiagnozował u mnie Schizoidalne Zaburzenie Osobowości, sam też prowadził moją terapię ( przez fejsa) a według niego robiłam duże postępy w owej terapii, wszystkie też moje zmiany nastrojów też podpinał pod zjazdy emocjonalne towarzyszące temu zaburzeniu, a z drugiej strony wysłuchiwał moich problemów, wie wszystko o tym jakie mam relacje z innymi, albo ich brak, że mam problemy z relacjami w rodzinie, myślałam, że od tych czasu pójścia na studia nie będzie reagował na odmowę furią, fakt ma już tego mniej, ale wciąż ma i wciąż chce rządzić, chociaż to mnie on zarzuca. Co do „terapii psychologicznej” to bardzo mnie chwalił za postępy Jeśli chodzi o te moje obozy to są już otwarte od tego miesiąca (maj), właśnie jest pierwszy turnus, oczywiście zajęcia są okrojone, nie ma basenu i są zachowane wszystkie te zakazy i nakazy od sanepidu, na obozach też może być maksymalnie czwórka pacjentów (chyba). Arek kazał mi jechać we wrześniu, bo i on wtedy jedzie i możliwe jest to że większość obostrzeń zostanie zdjęta, chociaż pewności nie ma nikt. Jednak po telefonicznej rozmowie z ośrodkiem zapisałam się też na czerwiec, okazało się, że pomimo obostrzeń warto tam pojechać, a brak rehabilitacji przez marzec i kwiecień dał się we znaki a dwa razy w tygodniu u miejscowej rehabilitantki nie wystarczają aby te braki nadrobić, szczególnie, że jest w ciąży i już niedługo idzie na urlop, więc wydawało mi się, że turnus teraz to dobre wyjście. Jednak bałam się o tym wszystkim powiedzieć Arkowi, bo wiem, że by była furia, jasne mogłabym tu ukryć, ale prędzej czy później by to wyszło, postanowiłam też, że mam dość udawania. I wczoraj spokojnie chociaż bez podania powodów zakończyłam znajomość, ja go wyrzuciłam ze znajomych a on mnie zablokował i co dziwne na przemian czuję ulgę z tęsknotą, bo wszak to była jedyna osoba której mogłam się wygadać tak codziennie, poza obozami. Postanowiłam wypytać go przez SMSy, okazało się, że on już mnie nie chce w swoim życiu, że muszę ponieść konsekwencje mych zachowań, że nie ma sobie nic do zarzucenia i chciał mi pomóc Na koniec coś mnie ruszyło i wypisałam wszystkie powody dla których zakończyłam znajomość, napisałam to około dwie godziny temu. Walczyć o tą znajomość? Czemu czuję tęsknotę? No i jeszcze się boję, że we wrześniu nagada o mnie w ośrodku, co prawda nic na mnie nie ma, ale potrafi wiarygodnie kłamać no i dużo o mnie wie. Co prawda w ośrodku go lubią, ale pomimo że nikt tego nie mówi wprost to każdy ma chyba dość jego awantur o błahe powody, raz zrobił awanturę w biurze , bo jeden rehabilitant nie przyszedł do niego po godzinach pracy ośrodka do pokoju Arka o czymś pogadać, co wcale nie dotyczyło stanu zdrowia Arka i owy rehabilitant się z nim na nic nie umawiał. Co robić? Nie chcę zmieniać ośrodka bo robię tam mega postępy, no i mam tam tego drugiego kumpla. Warto naprawiać relacje z Arkiem? Kto tu jest toksyczny, ja czy on? Mam 25 lat.
  8. Hej. Mam 24 lata, i jest tak dokładnie jak w temacie. Nigdy nie byłam w związku, ba nawet się nigdy nie całowałam i jakoś mi się nie śpieszy, nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Myślałam, że byłam dwa razy zauroczona, ale nie myślałam o tych facetach obsesyjnie, nie miałam na ich punkcie fantazji ani romantycznych, ani seksualnych, nie tęskniłam. Zrozumiałam, że ja po prostu podziwiam tych gości Ogólnie, żaden facet ani żadna kobieta nie wzbudziła we mnie erotycznych myśli. Czasami pomyślę że jakiś piosenkarz ma ładną twarz, ale to tyle. Nie zazdroszczę parom, niektóre nawet podziwiam pod względem rozsądnego podejścia do związków. Wątki miłosne w książkach mi nie przeszkadzają, o ile nie są jedynymi wątkami. Nie lubię być adorowana, szczególnie przez obcych, w sensie jeden komplement jeszcze zniosę, ale jak dostaję morze komplementów to aż wymiotować mi się chce od tej słodyczy. Mam trójkę przyjaciół, w tym dwóch facetów z którymi znam się dwa lata, ja nic do nich nie czuję ani oni do mnie, jeden jest zajęty, a drugi zakochany w pewnej kobiecie, nigdy nie było żadnych flirtów z żadnej strony ani nic w tym rodzaju. Dzieci mieć nie chcę, a potrafię wyobrazić sobie samotne. lecz szczęśliwe życie z kotem, małym mieszkanku i w towarzystwie przyjaciół. Czy ktoś też tak ma?
  9. Diana_na_wózku

    Czy jestem aspołeczna z natury?

    No bo niby w dzieciństwie miałam koleżanki ale to było na zasadzie, że bawiłyśmy się w to co ja chciałam, in do tego nie miały prawa głosu - musiały powtarzać po mnie teksty które im wymyśliłam. Kiedy się zbuntowały to straciłam zainteresowanie. Potem miałam trochę znajomych w internecie, ale każdym tracę bardzo szybko zainteresowanie i raczej nigdy do nich nie wracam. Najdłużej wytrzymałam z pewną laską siedem lat, ale jak kontakt się urwał to nie zmartwiłam się wcale... Co prawda jeżdżę do mojej rehabilitantki raz w tygodniu i czasami wychodzimy pospacerować w terenie (np do parku) bo niedawno zaczęłam chodzić o kulach, ale nie jesteśmy jakoś specjalnie rozmowne. Jeżdżę co dwa miesiące na dwutygodniowe obozy rehabilitacyjne i mam tam bratnią duszę gadamy o naszych życiach, o anime o rehabilitacji i ogólnie o wszystkim i czuję, że to jest przyjaźń, jednak po zajęciach nie wychodzę już ze swojego pokoju. Co prawda mam też drugiego kumpla przez neta, ale jakoś nie garnę się do kontaktów z nim. I o o tym myślicie?
  10. Może piszę dlatego, że nigdy nie doświadczyłam tej odwzajemnionej, ale spójrzcie na plusy. Nie trzeba się starać, ani o nikogo zabiegać, nie trzeba iść na kompromis, ani się kłócić. Za to można przeżywać całą gamę emocji, fantazjować, celebrować każdą rozmowę, i ciągle się zastanawiać czy ta osoba coś czuje czy nie. Zauroczona w ten sposób byłam dwa razy i nigdy i nawet w fantazjach nie chciałam by moje uczucie było odwzajemnione
  11. zmieniłam w nim wiek, imiona, typ szkoły do której chodzę, ale reszta to prawda. Co myślcie o moim życiu ? http://zycie-kalekiej- dziewczynki.blog spot.com/
  12. Opowiadanie opowiada o Laurze. Laura ma 14 lat, jest niepełnosprawna od urodzenia. Rehabilitant do którego czuje mięte zdaje się jej nie zauważać. A teraz musi się przeprowadzić! Obecnie na blogu są cztery rozdziały. Część sytuacji jest wzięta z mojego życia, część jest fikcją http://zycie-laury-na-wozku.blog.pl/
  13. Niby miałam dwa zauroczenia w swoim życiu, obok nich czułam się bardzo nerwowo, ale moje fantazje o nich ograniczały się do rozmów, wspierania duchowego, baardzo rzadko do pocałunków. Lubiłam być obok nich, a jednocześnie nie czułam potrzeby bycia z nimi w związku. Nigdy nie szlochałam za żadnym w nocy. Niby się wkurzałam gdy jeden z nich na portalach społecznościowych serduszkował zdjęcia fajnych lasek, ale gdy potem w realnym życiu przytulał na moich oczach inną dziewczynę to nie czułam nic. Czy tak powinny wyglądać zauroczenia? Czy nie powinno się starać zdobyć miłości życia ? Czy nie powinno się szaleć zazdrości i rozpaczy? A może jestem słabo rozwinięta uczuciowo? Mam 22 lata jakby co.
  14. Diana_na_wózku

    Czy jestem płytka uczuciowo?

    Niby miałam dwa zauroczenia w swoim życiu, obok nich czułam się bardzo nerwowo, ale moje fantazje o nich ograniczały się do rozmów, wspierania duchowego, baardzo rzadko kiedy do pocałunków. Lubiłam być obok nich, a jednocześnie nie czułam potrzeby bycia z nimi w związku. Nigdy nie szlochałam za żadnym w nocy. Niby się wkurzałam gdy jeden z nich na instagramie serduszkował zdjęcia fajnych lasek, ale gdy potem w realnym życiu przytulał na moich oczach inną dziewczynę to nie czułam nic. Czy tak powinny wyglądać zauroczenia? Czy nie powinno się starać zdobyć miłości życia ? Czy nie powinno się szaleć zazdrości i rozpaczy? A może jestem słabo rozwinięta uczuciowo? mam 22 lata
  15. Diana_na_wózku

    Prawie pogrzebane nadzieje

    Chyba nie pójdę do nowej szkoły. W sensie szkoła to mnie by bardzo chętnie przyjęła, ale regulacje prawne nie pozwalają. Bo do takiej szkoły trzeba mieć albo niepełnosprawność umysłową albo sprężoną czyli np fizyczna + duża wada wzroku. No i to jednak szkoła ponadgimnazjalna czyli mogę być tam maksymalnie do 23 roku życia. Zobaczymy czy moja wada wzroku jest wystarczająca, aby uznać ją za kolejną niepełnosprawność w moim życiu. Mam mieć też testy w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Poradnia chce mnie wcisnąć na warsztaty terapii zajęciowej, gdzie głownie zajmuje się lepieniem z plasteliny.\ A już myślałam, że moje życie wychodzi na prostą...
×