Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zagubiona546

Nie mogę pogodzić się z tym, że to koniec

Polecane posty

Wiecie, najgorsze uczucie jest takie, że kochacie się i nagle, do waszego związku zaczynaja zakradać się kłótnie, agresja, wyzwiska, rozpacz. Nie chce takiego związku, widzę że nie pasujemy do siebie od początku, mimo tego czuje się jak narkomanka. MUSZĘ się z nim widzieć, mimo tego że go tak samo gorąco nienawidzę jak mocno go kocham. Mam ochotę sprawiać mu cierpienie, wydzwaniam żeby go nękać, chce go kontrolować. Trzykrotnie go uderzyłam, mimo ze raz dostał z liścia, drugi raz go uderzyłam ręka w plecy. Mówi ze teraz ma traumę przez co mnie nie chce znać. Ja tez nie chce z nim być, ale czuje się jak zero. Przez te kilka lat uświadomił mi, ze on ma takie poparcie wśród ludzi, którego ja nigdy nie będę mieć. Czuje się jak zero bez niego, a jednocześnie zazdroszczę mu tych wszystkich znajomych, którzy jak idziemy gdziekolwiek, wszędzie są. Skinie ręka i ma wszystko. Od początku to ja za nim biegałam, byłam jedna z setek dziewczyn które się wokół niego kręciły. Wybrał mnie, po długich błaganiach. Nie chce być z kimś, wokół kogo muszę latać. Wiem, ze jeżeli ja za nim nie będę biegać, on za mną nie pobiegnie i wybierze taka, która jest tak samo wytrwała w gonieniu go, co ja. Jednak nie umiem z nim zerwać. Jest dla mnie „rodzicem”- uczy mnie podstaw, dzięki niemu wyszłam z uzależnień i trzyma mnie przy życiu. Jak nie ma go obok, mam wrazenie ze mam pod skóra haczyki, a on trzyma za żyłki, muszę być blisko żeby nie umrzeć z bólu. Wiem, ze tu każdy jest anonimowy dlatego jeżeli będziecie mnie obrażać, jestem na to gotowa. Słyszałam takie wyzwiska od niego, ze nic tego nie przebije. Chciałam się wygadać, nie jestem super osoba, ale moje cierpienie jest autentyczne. Miłość to pieklo, ból i łzy. Czekam na najbliższe lata cierpienia i autodestrukcji, przez to ze go nie ma. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, pisałam w nerwach. Problem polega na tym, że mój „partner” wiele ode mnie wymaga- nienagannego zachowania, sposobu w jaki komunikuje się z innymi ludźmi, właściwie od początku chciał mnie zmieniać, często mówi mi, ze zrobi mi test na IQ bo jestem taką ...ką. To ten rodzaj „rodzicielstwa” z jego strony- mówi to bo się martwi i chce bym była lepszą wersją siebie. On jest praktycznie doskonały pod każdym względem. Może dlatego ma dużo znajomosci i tak wysoką charyzmę. Żyje w jego cieniu, ale dzięki temu mogę chociaż trochę zaistnieć. Najgorsze jest to, ze poświęciłam wszystko, żeby być blisko niego i żeby mnie nie odtrącił- bo jedyny sposób żeby mnie nie zostawił to niestety być blisko 24/7. Straciłam większość znajomych, zainteresowań, przestałam o siebie dbać, sprzątałam mu i poświęciłam swoje potrzeby dla niego. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, BoniBluBombka napisał:

Skoro wiesz ze to chore to dlaczego nic z  tym nie zrobisz? Na cud liczysz?

Próbuje, ale jest to tak „psychiczna pułapka”, że jest to dla mnie jak mount everest. Ja z całego serca wierze, ze nic nie znaczę bez niego, ze nie jestem w stanie funkcjonować. Że bez niego będę miała problemy z funkcjonowaniem wśród ludzi. To jest tak silny strach, że ciężko mi od niego odejść. Ale dziękuje ze czytasz te wszystkie łzawe teksty. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, KermitZaba napisał:

Pochodzisz z rodziny dysfunkcyjnej? Masz z sobą bardzo duże problemy emocjonalne, co gorsza z twojego wpisu wygląda, że jesteś z tym pogodzona na zasadzie "jestem jaka jestem" i nie zamierzasz w ogóle nad tym pracować. Myślę, że wszystko zaczęło się od ciebie, być może sukcesywnie nie widząc tego wbijałaś mu szpilki, aż w końcu odpowiedział siłą. W każdym razie z twojego wpisu, wygląda na to ze facet jest "responsywny" i prawdopodobnie ty jesteś agresora, a on się broni w mało elegancki sposób.

Powinnaś szukać pomocy zewnątrz u specjalisty.

Wiesz co, ja nad sobą pracuje od 2,5 roku, bardzo chce się zmienić ale jest to ciężkie. Mam zupełnie inna perspektywę- z mojej strony to ja jestem krzywdzona, próbuje się obronić. Z kolei bliskie osoby mówią, ze to ja atakuje pierwsza. Próbuje sobie mówić ze to oni maja racje, ale lek przed tym, ze ktoś chce mnie oszukać i serio skrzywdzić jest mocniejszy. Mam nieprawidłowo kształtująca się osobowość, da się to leczyć ale to udręka. Palę za sobą mosty, ludzie najpierw mnie kochają, później skrajnie nienawidzą. Jestem typowym borderem  😞

Naprawde nie chce nikogo krzywdzić, mam problem z tym, ze czuje wielki żal do wszystkich, za to ze mnie ranią, a tak naprawdę to ja ranie.

Z tym co mówisz, ze mój chłopak się bronil, może być racja. Mówił ze dla nikogo nie był nigdy tak podły, ze wyciągnęłam z niego samo zło 😞

Z drugiej strony nie ma prawa mnie wyzywac, upokarzać. Takie sytuacje działy się już od początku, według niego jestem za bardzo delikatna i to tylko słowa. 
Macie racje, moje życie to patologia, moi rodzice ciagle mi mówią żebym od niego odeszła, wszyscy znajomi. Mówią ze mój chłopak to skrajny narcyz, który czuje się ważny kiedy ja rzucam mu się do stóp. 
Ogolnie nie wiem czy to normalne, ale on podejmuje decyzje bardzo emocjonalnie. Jeżeli 4 dni jest pięknie między nami, mówi mi ze chce kiedyś wziąć ze mną ślub i jestem cudem jego życia. Jeżeli są 4 dni ciszy/ kłótni, to mówi ze nasz związek się kończy i nigdy się nie dogadamy. I wiecie, on mówi to całkowicie poważnie, dlatego muszę ciagle pilnować żeby mu nie odjebalo .. 

teraz jest tydzień kłótni, wiec już nie chce ze mną całkowicie rozmawiać i mnie obwinia o wszystko. Chyba trzeba pozwolić mu odejść.. Nie wiem jak to będzie, mam tylko nadzieje ze nie zacznie mnie szantażować albo nie będzie chciał mi zniszczyć życia jak zapowiadał 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A co do tego ze jest „responsywny” - nienawidze tego. Kiedyś jakaś ...ka podeszła po zdjęcie na ulicy, tylko dlatego, ze jest lubiany. Wiem ze to abstrakcyjne, ale jego poziom popularności w internecie jest taki, ze nie ma dziewczyny która się na niego nie gapi jak przechodzimy (facetów tez nie brakuje). Myśle ze za to głównie go nie znoszę, bo nie czuje jakby był mój, tylko należał do wszystkich wokół, a jednocześnie trzyma ogromny dystans, również ode mnie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście odkąd się znamy, na wszystkich kontach spadają mu obserwujący, wiec takich specyficznych fanów jest mniej. Ale kiedyś zabolało mnie, jak na jednej domówce jakiś przypadkowy typ zaczął mu lizać dupe, nawijał o jego życiu prywatnym i byłych dziewczynach a ja stałam obok, jakbym była niewidzialna. I tak w sumie zawsze, wyszliśmy z tej samej imprezy, ludzie chwalili się ze on tam był, a w moim przypadku musiały się znaleźć osoby, które później plotkowały na mój temat. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przykre to co piszesz ale wyniszczacie się bardzo nawzajem. Odejdź dla swojego dobra.  Odetchnij dziewczyno.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×