Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

SzklanePióro

Terapia rodzinna

Polecane posty

Witam, mam 19 lat i pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny. Od  2 lat staram się walczyć o siebie, tzn. wyszłam do ludzi, zaczęłam dbać o siebie i o swój rozwój. Jestem niestabilna emocjonalnie, mocno się to odbija na moich relacjach, trudno mi to kontrolować. Wybucham płaczem i śmieje się jednocześnie w sytuacjach, które bardzo mnie przytłaczają. Jednak mam w planach terapie i  chce ten problem rozwiązać. 

Największy problem jest w mojej rodzinie. Każda ma swoje wady. Jednak w każdej, moim zdaniem, powinien być szacunek do dzieci i dzieci do rodziców. Moim zdaniem, ten szacunek objawia się poprzez zaakceptowanie inności. Jak było u mnie? Najważniejsza nauka, ma być średnia 4,75 i już, nie ważne, że uczę się bez przerwy, nie ważne, że jestem wykończona,  ważne oceny. Dzisiaj (w czasie terapii rodzinnej) kiedy o tym mówię matka twierdzi, że może kilka razy o tym wspomniała, że przecież cały czas mnie doceniała. Tylko dlaczego ja pamiętam to jako najbardziej stresującą część życia? Uciekłam z domu przez to. Nie rozumiem dlaczego nikt nie może zrozumieć, że tamta presja dla mnie była traumatyczna. Oprócz tego zza ścian pokoju musiałam słuchać wrzasków brata. Np. za to że nie odrobił zadania matka mówiła mu że jest s...y***em. I matka oczekuje, że ot tak jej to wybaczę. Takich sytuacji było więcej. Nie uważam tego za normalne jak oni. Dlatego odizolowałam się. Latami marzyłam by się stąd wynieść. Prosiłam, błagałam by przemyśleli swoje metody wychowawcze, a oni mieli to w dupie. I teraz mi mówią, że nigdy to nie miało miejsca. Jest mi aż niedobrze. Czuje obrzydzenie do tych ludzi. Kusi mnie by zapomnieć i dać za wygraną. Ale wiem, że to że zgłosiłam to do opieki to dobre posunięcie. Obawiam się, że nic nie zrozumieją.  Widzę, że każde słowo psychiatry wykorzystują przeciwko mnie, a jak mówię o traumach to śmieją mi się w twarz, że wystarczyło im się postawić.

Nawet już nie umiem nazwać tego co czuje. Czuje się mocno zraniona. Nie rozumiem zarzutu, że płacze. Tak płacze bo boli, bo rozdrapuje stare rany. Jak to kiedyś napisałam: "żeby przetrącone kości wyprostować trzeba je złamać". Nie radze sobie kompletnie. Coraz więcej myślę o samobójstwie. Tak  bardzo nie rozumiem dlaczego po prostu nie przyznają, że mogli postąpić inaczej. 

Chciałabym się dowiedzieć jak sobie z tym radzić, a pisze tutaj żeby poznać wiele opinii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej byłby się wyprowadzić i urwać, a na pewno mocno ograniczyć kontakt. Osoby toksyczne nie chcą przyznać, że kogoś krzywdzą, a prawda jest taka, że rodzic może dziecko skrzywdzić na cale życie. Druga prawda, to ta, że jak rodzic nie ma szacunku do dziecka, to dziecko nie będzie go miało do rodzica. Jak masz mieć szacunek do kogoś, kto cię wyzywa od najgorszych?

Nie daj sobie wmówić, że to jest twoja wina i rób jak najwięcej rzeczy, które produkują endorfiny. Wzmocnij odporność, bierz jakieś uspokajające ziółka. Terapia powinna pomóc. Ale twoja terapia, nie rodzinna, bo jak na razie ta rodzinna tylko ci szkodzi, bo rodzice nie chcą się zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, expresis verbis napisał:

Sprobuj za pomoca terapii zdac sobie sprawe z faktu, ze przeszlosci nie zmienisz. Nie mozesz zmusic rodzicow do przyznania sie, ze ich metody wychowawcze byly zle, poniewaz w ich oczach nic takiego nie zrobili. Dzialali w "dobrej wierze",  presja w zwiazku z nauka spowodowana byla prawdopodobnie zalozeniem, ze im lepsze oceny tym lepsze szanse na dalsze ksztalcenie czy mozliwosci zawodowe. Nikt chetnie nie przyznaje sie do bledu, a szczegolnie wtedy nie, kiedy nie ma sie jego swiadomosci. Abstra...ac od tego jestes widocznie osoba o bardzo niskiej reziliencji. Dwa czynniki spowodowaly wiec traume: surowi rodzice o malej empatii i bardzo wrazliwe dziecko. Szacunek przejawia sie twoim zdaniem poprzez zaakceptowanie innosci. Zaakceptuj wiec innosc rodzicow i uwolnij sie psychicznie od przeszlosci. Jestes dorosla, wiec mozesz zyc teraz tak, jak uwazasz za stosowne.

Czyli inaczej zaakceptuj, że rodzice krzywdzą ciebie i twojego brata? Można być surowym bez wyzywania od skur/wysynów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
16 minut temu, Unlan napisał:

Czyli inaczej zaakceptuj, że rodzice krzywdzą ciebie i twojego brata? Można być surowym bez wyzywania od skur/wysynów.

Doszłam do wniosku, że zrobiłam już co mogłam. Nie pasuje tu, więc za rok po maturze odejde. Mam nadzieje, ze oni coś wyciągną z terapii rodzinnej. Nie pokocham ich nigdy. Za dużo złego przeszłam. Wierzę że opieka społeczna będzie ich pilnować. Uważam, że teraz już powinnam sie skupić tylko na sobie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, SzklanePióro napisał:

Doszłam do wniosku, że zrobiłam już co mogłam. Nie pasuje tu, więc za rok po maturze odejde. Mam nadzieje, ze oni coś wyciągną z terapii rodzinnej. Nie pokocham ich nigdy. Za dużo złego przeszłam. Wierzę że opieka społeczna będzie ich pilnować. Uważam, że teraz już powinnam sie skupić tylko na sobie. 

I tak będzie dal ciebie najlepiej i może jak się wyprowadzisz i mocno ograniczysz kontakt, to po jakimś czasie coś do nich dotrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, Unlan napisał:

I tak będzie dal ciebie najlepiej i może jak się wyprowadzisz i mocno ograniczysz kontakt, to po jakimś czasie coś do nich dotrze.

Już kontakt ogarniaczam od wielu lat. Jak odejde to praktycznie go zerwę. Widzę że ani jedno ani drugie nie chce zmian. Matka jest córką alkoholika a ojciec wychował sie w bardzo krytycznej i przemocowej rodzinie. Dochodzi do rozmów w których opowiadają z uśmiechem które z nich mocniej oberwło, np ojciec dostał kablem i hahahaha. Nie rozumiem ich po życia humoru, czy cokolwiek to jest. Kiedy powiedziałam że oni też musza przepracować swoje dzieciństwo to oburzyli sie i od razu powiedzieli że to ja jestem chora. 

Chyba odpuszczę, przestane sie odzywać, tak jak wcześniej. Nie umiem z nimi rozmawiać i nie rozumiem ich. To wszystko tak bardzo mnie przerasta. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×