Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Strange

Kredyt jest moim jedynym argumentem, by żyć...

Polecane posty

Witam wszystkich, 

Mam 25 lat, jestem singlem i od pewnego czasu całe moje życie się sypie. Wykryto u mnie rzadkie schorzenie wzroku, które dyskwalifikuje mnie z dotychczas zajmowanego stanowiska. Zostałem zdegradowany w pracy z racji tego, że nie spełniam wymogów zdrowotnych.

Ponadto psycholog zdiagnozował u mnie początek stanu depresyjnego i kazał się leczyć.

Zastanawiam się tylko po co... Nie mam dziewczyny, kolegów niby mam ale tylko w pracy, poza pracą nie mam z kim wyjść, pogadać... Rodzina mnie nie rozumie, nic mi w życiu nie wychodzi, nie nadaję się do niczego.. Robiłem prawo jazdy i oblałem kilka razy egzamin, chciałem poszerzyć kwalifikacje i zrobić sobie dodatkowy zawód. Ale po pandemii ludzie nie chcieli przyjmować na staż i nie zaliczono mi semestru. 

Nawet ostatnio chciałem zacząć nosić soczewki, bo okulary mi po prostu ciążą, irytują, ale okulista powiedział że mnie nie wypuści z soczewkami bo nie umiem ich zakładać i mam ćwiczyć w domu. Jak zwykle nic nie wyszło z tego...

 

Ktoś powie że może poza tą degradacją i prawkiem, reszta to są "małe rzeczy", ale takich małych rzeczy w moim życiu jest dużo więcej. Czuję się jak taki mały człowiek leżący na ziemi i kopany przez życie. Nic mi nie wychodzi.

Myślałem już nad tym żeby to zakończyć ale musiałem wziąć kredyt który będę spłacał przynajmniej przez najbliższy rok. Nie chciałbym zostawiać rodziny z długami. I tak ten kredyt stał się moim jedynym argumentem, by żyć. Naprawdę, nie mam innego. Wierzę że rodzina po mojej śmierci jakoś by sobie poradziła. 

 

Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Wychowałem się w rodzinie w której ojciec nie żałował sobie alkoholu, przez to czuję wstręt do alkoholu ale coraz częściej myślę, że życie po prostu jest paskudne i jedyny sposób żeby je przeżyć to po prostu się upić i chociaż na chwilę mieć spokój, nie myśleć o problemach, o słabościach.

 

Kiedyś miałem marzenia, mnóstwo planów, byłem typem planisty, musiałem mieć wszystko przemyślane w najdrobniejszych szczegółach. Dzisiaj kiedyś ktoś by mnie spytał jakie mam plany, nie umiałbym odpowiedzieć. 

Moim jedynym marzeniem jest po prostu śmierć. Niczego więcej od życia nie oczekuję ponad to, że w końcu się zakończy. Jestem strasznie zmęczony... :(.

Nie oczekuję od nikogo pomocy, nawet jej nie chcę bo uważam że nie mam po co tej pomocy szukać. Chciałem się po prostu wyżalić. Brakuje mi w życiu bliskości drugiego człowieka :(.

 

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję ze znajdziesz powod do zycia. Ciezko sie to czyta. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Cię tak samo się czuje nie mam po co i dla kogo żyć...ja nie wiem jak inni odnajdują radość życia 😕

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem. Miałam/ mam(?) podobnie. Nadal nie rozwiązałam swojej "sytuacji" jednak wiem, że śmierć niczego by nie rozwiązała. Rzucę takim standartowym tekstem "trzeba się cieszyć z małych, najmniejszych rzeczy chociaż to tak ch*lernie trudne".  Ja zostałam sama mimo ,że wokół mam rodzinę. Nikt mnie nie rozumie więc tkwię zawieszona w powietrzu. Czasami myślę, że tak po prostu musi być. Trzeba jakoś spróbować znaleźć sens w swoim istnieniu. Czynić dobro chociaż wokół same zło. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×