Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Codziennie czuję się jak w poczekalni. Czy ktoś też tak ma

Polecane posty

Gość gość

Mam małe dziecko i muszę się nim zajmować. Zaczyna się dzień i nawet nie chce mi się nic robić ogólnie w domu, a zaznaczam że żeby było dobrze wokół siebie w domu w sensie czysto, wysprzątane, ugotowane, pozałatwiane sprawunki poza domem to na dobrą sprawę trzeba jak ta mróweczka cały czas coś robić od rana do nocy z naprawdę krótkimi przerwami. Wystarczy jeden dzień, dwa zapomnienia i już jest rozgardiasz totalny. No ale o czym ja to miałam pisać. No więc od samego rana czuję się jak w poczekalni, nic mnie nie cieszy, nic mnie nie interesuje, wszystko mnie nudzi, za nic nie mam siły ani chęci się brać. Jak muszę coś robić cokolwiek to czuję frustrację. No ale tak jak pisałam muszę zajmować się dzieckiem, ale niestety robię to po linii najmniejszego oporu, a dzisiaj to już szczególnie. Wszystko mnie męczy i od cały dzien czekam tylko żeby dziecko poszło spać i żeby mieć chwilę dla siebie. Wyobrażam sobie że wtedy wreszcie poczuję jakąś ulgę od tego co czuję w środku, a tu zonk. Mam przerwę bo dziecko śpi a ja dalej nie czuję że mnie to w jakiś sposób zaspokaja. Nadal wszystko mnie męczy, nudzi. Zazdroszczę ludziom którzy np. z pasją gotują choćby, bo wiem że są tacy co lubią. Chciałabym to lubić. Naprawdę. Chciałabym lubić cokolwiek kurde, a tymczasem nie lubię nic i nic mnie nie ciekawi i wszystko mnie nudzi. Nawet nie wiecie jakie to męczące.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
+ dla ciebie za poprawną polszczyznę. To tak na pocieszenie, zanim cię zjadą albo zaczną się przechwalać jak u nich słodko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a w jakim wieku masz dziecko? ja miewam podobnie, jak mam monotonne dni w domu, bo np. leje, wiec siedzimy w domu. albo dziecko jest chore i nie mozemy wyjsc, a maz w pracy. sprobuj przerwac rutyne, wychodz gdzies popoludniami czy wieczorami, jak maz sie dzieckiem zajmuje, idz z dzieckiem na plac zabaw, basen, do klubu malucha, poczytaj fajna ksiazke, zacznij sie uczyc jezyka, idz na fitness. mozliwosci jest wiele. czasem pomagaja tez zakupy :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki. Miłe jesteście. Wiem jaka jest specyfika tego forum, bo nieraz mi się dostało. Można się spodziewać wszystkiego. Ja jestem po prostu ciekawa jak to odczuwają inne kobiety. Jak piszą że pracują, że w domu zawsze porządek i na sporty czas znajdują i co tam jeszcze. Jak one to odczuwają. Czy ta chęć do życia sama je pcha do działania czy po prostu zmuszają się do tego, bo ja nie wiem. Ja kiedyś jak byłam młodą dziewczyną to lubiłam się ładnie ubrać, umalować przed każdym wyjściem z domu. A teraz jak 3 razy w roku się umaluję na specjalne okazje to jest mega wkurzająca czynność dla mnie. A przecież kiedyś dawno dawno temu była to dla mnie miła czynność. Nie wiem jak to możliwe żeby kiedyś czuć jedno a po latach coś przeciwnego. Czy to z wiekiem tak sie człowiek wypala czy co

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adsadsa
Mam dokładnie to samo. Cokolwiek w domu robię czuję albo wielką niechęć albo dużą irytację :-o Dziś mnie wkurzyło robienie obiadu. Człowiek wymyśla żeby nie jedli codziennie tego samego i z czym się spotyka? Syn zjadł same ziemniaki, mąż tradycyjnie schab.Schab toby codziennie jadł :-o Powiedziałam, że ugotuje wielki gar zupy pomidorowej i będą wp*****lać przez tydzień, na co mąż powiedział: "i bardzo dobrze :)" bo pomidorową lubi :-o Musiałam się wygadać :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam, że nie pracuję choć chciałabym :) Już sobie wyobrażam to poirytowanie jak pracę znajdę, wtedy nic nie zrobię :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A miałaś tak wcześniej? Może to depresja poporodowa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez pomyslalam o depresji poporodowej. mnie sie wydaje, ze to monotonia daje znac o sobie, bo z malym dzieckiem przewaznie jest monotonnie ;). ja sie czuje od razu lepiej, jak zrobie cos innego, pojde gdzies, kupie cos fajnego (niekiniecznie sobie, ale dziecku, mezowi czy do domu). nie musze sie zmuszac do tego, ale juz do gotowania czesto tak ;). czasem zazdroszcze bezdzuetnym kolezankom swobody, bo po pracy czas maja wylacznie dla siebie, a dzieciate nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam tak samo, wszystko mnie nudzi, życ mi sie nie chce, po co to wszystko skoro i tak wszyscy zdechniemy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moge sie wypowiedziec jako osoba samotna...nie mam dzieci i co wracam do pustego domu...Nie zarabiam duzo pieniedzy wiec na kursy, szkolenia nie zapisuje sie czesto...Kolezanki juz rodziny zalozyly i nie maja czasu na spotkania....dzien za dniem mija i tez odczuwam flustracje Niestety....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja myślę że cokolwiek się robi przez dłuższy czas, to się robi po prostu nudne...z pasją gotowania, to ja myślę że tylko niektóre jednostki to lubią na co dzień ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jedyna rada to jak dziecko kapeczkę podrośnie to do pracy idz :) tez tak miałam . siedziałam w domu z dziecmi. niby fajnie... ale ta monotonia...zabilaby mnie . wyrzymalam tak 5 lat. gdy młodsze miało 2 latka poszlam do pracy . wyszłam do ludzi. i czasem marze żeby tak rzucic w cholerę ta prace i w domku posiedzieć.... jednak czy wogole wytrzymam /////??////???boje się za ta rutyna,monotonia mnie wykończy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w praqcy to jest dopiero monotonia i w****ienie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pamietam, ze jak przed ciaza pracowalam, to tez mialam poczucie rutyny w pracy, choc akurat nir byla ona z tych monotonnych. tyle, ze wtedy po pracy moglam robic to, co chcialam. a teraz nie ma wolnego, jesli ktos dziecka nie przejmie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Praca Źle w domu źle . Dogodzić trudno. Może jednak zmień tok myślenia .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
faceci to mają najlepiej :O w sumie to nawet szkoda gadać. Cieszę się, że dziś dziecko poszło szybciej spać- to przynajmniej miałam czas posprzątać ten syf, który nie wiem jakim cudem robi się dzień w dzień. No i wziąć prysznic kiedy podłogi schły :D Jutro rano wróci szanowny mąż i nawet nie zwróci uwagi czy jest porządek czy też nie :O Wczesne macierzyństwo to dla mnie etap ciężki i psychicznie i fizycznie. Rozwijające się dziecko daje dużą radość, ale reszta ... :O Przynajmniej jak pracowałam to mnie w domu nie było i nie patrzyłam czy jest wystarczająco czysto czy nie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to nie jest tak, ze praca zle i w domu tez zle. chodzilo mi raczej o to, ze dorosly czlowiek ma obowiazki, czesto powtarzalne, wiec popada w monotonie - czy to w domu czy to w pracy. rozmica taka, ze bez dziecka ma sie czas wolny, a z dzieckiem nie ;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja np zaczelam cwiczyc i pocucie monotonii minelo. Taka rada gdy jest sie zadowolonym ze swojej figury to jakos tak bardziej zyc sie chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez tak mam,życ się nie chce:( mysle o wizycie u psychologa bo sama ze soba nie moge wytrzymac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"a zaznaczam że żeby było dobrze wokół siebie w domu w sensie czysto, wysprzątane, ugotowane, pozałatwiane sprawunki poza domem to na dobrą sprawę trzeba jak ta mróweczka cały czas coś robić od rana do nocy z naprawdę krótkimi przerwami. " To co ty robisz i ile masz domu i ogrodu???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam dokładnie to samo jak ty .....a jak ostatnio zrobiłam wózek z pieluch dla dzidziusia od koleżanki to maz mnie jeszcze wkurzył ,bo mowi narzekasz ze nie masz na nic czasu a pierdołami się zajmujesz....a ja tylko probuje nie zwariować i zrobić cos innego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam tak samo. Czekam tylko do 20 aby polozyc sie w lozku ,wlaczyc laptopa i ulubiony serial.Mam dosc kieratu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"a zaznaczam że żeby było dobrze wokół siebie w domu w sensie czysto, wysprzątane, ugotowane, pozałatwiane sprawunki poza domem to na dobrą sprawę trzeba jak ta mróweczka cały czas coś robić od rana do nocy z naprawdę krótkimi przerwami. " To co ty robisz i ile masz domu i ogrodu??? a to trzeba miec dom i ogrod?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja np obecnie siedzę na zwolnieniu lekarskim 2 miesiące i za tydzień rodzę..posprzątałam gruntownie mieszkanie, remont, trochę zmian, miałam czas wybrać i kupić wyprawkę, ale niby można powiedzieć, że po za tym to trwonię czas.... z tym że w porównaniu z moją stresującą sytuacją w pracy, i tak wolę domową monotonię niż : wstawaj o 5.30, w domu o 17.20 i padam na pysk bo w pracy czesto nie ma kiedy nawet zjeść... więc naprawdę odżyłam, ale wiem, że na dłuższą metę tak sie nie da. Ale w takiej pracy też sie nie da :/ Ot dylemat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko, spokojnie, nie zamartwiaj się bałaganem, nie zawsze wspaniałym obiadem. Pomyśl czasem o sobie, kurz? jak sobie poleży 3 dni nie zaszkodzi mu, jak coś kupić też nie ma problemu - wyślij męża po zakupy. Zajmij się dzieckiem i sobą, o mężu pamiętaj, ale on też ma 2 łapy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"a zaznaczam że żeby było dobrze wokół siebie w domu w sensie czysto, wysprzątane, ugotowane, pozałatwiane sprawunki poza domem to na dobrą sprawę trzeba jak ta mróweczka cały czas coś robić od rana do nocy z naprawdę krótkimi przerwami. " To co ty robisz i ile masz domu i ogrodu??? a to trzeba miec dom i ogrod? No żeby zasuwać cały boży dzień to tak, dom i ogród, jedno i drugie spore. Bo inaczej to nie widzę, co by tu robić przez tyle czasu, zrobienie obiadu to 30 minut do godziny, sprzątanie codzienne to kilkanaście-kilkadziesiąt minut (przejechanie odkurzaczem i ścierką gdzie trzeba, kuchnia, łazienka), zakupy to już zależy gdzie się mieszka, ale przecież duże robi się raz na tydzień w jakimś hipermarkecie a potem tylko wyskakuje po pieczywo, owoce czy mleko. Naprawdę, mi się wydaje, że autorka z tych dodających sobie bezsensownej roboty albo po prostu nie potrafi się zorganizować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, aby się tak nie czuć musicie znaleźć sobie jakąś odskocznie. Coś tylko dla siebie. Mnie bardzo irytują obowiązki domowe, bo codziennie robię to samo. Rano posprzątam to w południe już jest bajzel. Pozmywam naczynia to za chwilę piętrzą się na nowo. Do tego gotowanie, sprzątanie....w kółko to samo. I bez własnych zainteresowań to naprawdę można zwariować. Ja mam takie rzeczy, którymi zajmuję się z pasją i staram się pod to ułożyć plan dnia. A więc do południa ogarnę dom i ugotuję, w międzyczasie lub powiedzmy po obiedzie zajmę się synem (plac zabaw, biblioteka, kino, czy zabawa w domu), ale późne popołudnia i wieczory to ja już chce mieć dla siebie i takie rzeczy jak spacer, kąpanie syna i zabawa o tej późniejszej porze należy do męża. No nie ma innej opcji, trzeba się jakoś tym podzielić. Ja to co lubię robić robię też w celach zarobkowych. Jest to pracochłonne i muszę przysiąść na kilka godzin żeby coś z tego było. No a jeszcze trzeba jakąś maseczkę sobie strzelić, wymalować paznokcie, oglądnąć film, czy poczytać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurde myslalam ze tylko ja tam mam, ze jestem jakas nienormalna. Jeatem na rocznym macierzynskim, a fiksuje. Nie mam kolezanek, na codzien nie mam do kogo geby otworzyc, maz wraca z pracy i ske pyta czemu taka milczaca jestem. A mi sie juz nawet nie chce gadac, bo albo jestem zmeczona, albo nastroj taki ze najchetniej wyskoczylabym z balkonu. Nigdy tak nie mialam, wczesniej chodzilam do pracy, tez latwo nie bylo, ale jakos szlo. Wiedzialam ze wrpce do domu, odpoczne, poloze sie wczesniej jak bylam bardzo zmeczona, a teraz niestety. Dziecko ustala porzadek dnia, wszystkie sa taaaaaakie same, taka sama kupa, podobne posiłki i to samo marudzenie. Kocham ja całym sercem, ale czasam na prawde mam dosyc... i mam wyrzuty sumienia, ze jako matka tak mam. Błedne koło. Coraz częsckciej mysle o wizycie u jakiegos specjalisty. Moze jakas kolezanka rozwiazalaby problem? Tak pogadać o niczym - fajnie by było:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamka załamka
Ja mam półroczniaka i mam tak jak ty autorko ale pcham ten wózek codziennie w nadziei, że szybko podrośnie będzie mówił czego potrzebuje i trochę się sobą zajmie tzn. sam się pobawi podejdzie do czegoś żeby sobie zabrać i pokaże, że chce np. pić. Nie ma u mnie mowy o jakiejś odskoczni jestem tak padnięta, że nie mam siły na basen czy siłownię. Każdy dzień to walka, użeranie się, wieczny jękot i stękot mojego dziecka. Nie może za długo siedzieć sam czasem od razu wyje jak go odkładam, czasem po pięciu minutach ale to już jest max :o i cały czas trzeba przy nim być, wiecznie skrzywiony i niezadowolony mam go serdecznie dość i nie cieszy mnie macierzyństwo choć starałam się 4 miesiące mieć uśmiech na ustach. W piątym pękłam i nieraz zaciskam zęby ze złości i rozpaczy, czasem nawet pod nosem przeklnę, a już w myślach to się na nego wydzieram i wymyślam od najgorszych :P Z chęcią cofnęłabym czas i nie zaszła w ciążę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też mam czasami "niechcieja", zwłaszcza jak jest słabiej finansowo czy kiedy zostałam bez pracy... Ale to zależy czy się robi to co się lubi. Nie lubię sprzątać- ale lubię porządek, zadbane mieszkanie o którego urządzenie dbałam i w którym się naprawdę dobrze czuję, więc sprzątam myśląc o tym jaki będzie porządek. Dziecko już się zrobiło "fajne"- fakt że ma swoje odpały, jak to maluch, ale dużo rzeczy robimy razem i jego optymizm zaraża, przecież on się cieszy nawet z segregowania śmieci czy mycia naczyń... robi się z niego miły, mądry chociaż nadpobudliwy człowiek, daje się z nim porozmawiać, ciepło się robi na sercu jak myślę o tym że ja go wychowuję. Staram się żyć na luzie, łapać chwilę dla siebie. Jak mały ogląda bajkę na dobranoc, ja w spokoju zjadam kolację, kiedy bierze kąpiel- a potrafi siedzieć "aż się pomarszczy"- to siadam obok i czytam. Mieszkamy w dużym mieście, nie jest ciężko znaleźć ładne miejsca czy atrakcje dla dziecka, a i ja zawsze mam nowe widoki. Nie potrzebuję za bardzo towarzystwa, rozmów z placu zabaw, mam przyjacielskie stosunki z jedną sąsiadką, kilka znajomych do pogadania i dużą, bardzo serdeczną rodzinę i z męża strony, i z mojej. Ale grunt że zawsze na coś czekam, coś planuję, chociażby kolejną wycieczkę z dzieckiem, wolny wieczór z mężem, czy choćby samotny weekend kiedy wyślę męża z małym do jego rodziców. Wyjazd na wakacje, wyjazd do pracy, albo nawet nowy przepis do sprawdzenia, nowy park do obejrzenia... Nie jestem jakaś hiper aktywna, ale muszę mieć czas dla siebie, obowiązkowo. Wydawało mi się nieraz że nie mam siły ćwiczyć, ale od kiedy mam treningi planowe, poza domem, chce mi się wyjść, poćwiczyć z ludźmi, odstresować się. Choćby to były dwie godziny w tygodniu- wiem że będą i odetchnę od wszystkiego co domowe. Chętnie wyjeżdżam kiedy mam okazję, bo też zmiana otoczenia i obowiązków mi dobrze robią, a do domu, męża i dziecka wracam stęskniona i z nową energią. Jak mały miał rok złapałam pracę, w sumie fajną, mało płatną ale na dogodnych warunkach, niespełna pół etatu- zawsze mogłam wyjść do ludzi, pogadać z kimś kto nie krzyczy że on koniecznie chce tą zabawkę. O wszystkim staram się mówić dobrze, bo sama tworzę tym jakąś atmosferę w której łatwiej żyć. Ktoś kiedyś skomentował- "a u ciebie w pracy to zawsze coś wesołego"- tak to brzmiało jak o tym opowiadałam, bo zawsze jakaś ciekawa czy zabawna sytuacja była, a innymi- nie ma się co przejmować. Ale przyznam że jak mąż wyjechał a ja z różnych powodów nie mogłam nigdzie bez dziecka wychodzić- to nie czułam się z tym dobrze. Chociaż i wtedy dla mnie był czas kiedy mały szedł spać. Zawsze było coś czego się chciałam nauczyć, nawet jeśli to było dzierganie szydełkiem. Nie wierzę że autorka nie znajdzie niczego co ją interesuje, robótek ręcznych, gotowania, ogrodnictwa, majsterkowania (mnie odświeżanie starych mebli dobrze robiło!), żadnych książek które lubi, żadnej muzyki która ją relaksuje, zupełnie nic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×