Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Codziennie czuję się jak w poczekalni. Czy ktoś też tak ma

Polecane posty

Gość gość
Sluchajcie, ten okres TAK SZYBKO MIJA,ze naprawdę nie warto sobie robic na niego specjalnych planow, frustrowac się. Trzeba działac trochę jak automat. Dziecko za chwile zrobi sie bardziej komunikatywne, bedzie mozna je wiele nauczyc, dogadac sie - zrobi sie ciekawie, ani sie obejrzycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ej a nie za duze wymagania sobie stawiasz? Dziewczyno wrzuc na luz:)jakbym miala zapieprzac caly dzien to tez bym sie tak czula. A robie po prostu minimum i tyle. Gdybym codzinnie odkurzala,zmywala,gotowala to bym chyba z okna skoczyla,dziekuje za takie zycie. Moim celem nie jest zycie sprzataczki i kucharki. Maz sniadania robi aobie sam i cos tam bierze do pracy. Ja zjadam co akurat mam i jak mam chec. Martwie sie tylko o dziecko by ono dobrze zjadlo sniadanie. Odkurzamy co kilka.dni,zazwyczaj robi go maz lub na spolke. Zmywam tak samo co kilka dni. Obiad gotuje raz na dwa dni. Zawsze jakas zupa bo dziecko uwielbia a maz niekoniecznie.i jkies mieso. Jak nie mam pomyslu to gotuje w zupie,do tego jakas kasz/ryz i warzywa. Na szczescie maz nie narzeka i preferuje gotowane:P byle miecho bylo. Czesto wysylam meza na spacer i sobie odpoczywam. Wieczorem maz zawsze kapie dziecko. Potem razem go ubieramy i ukladamy spac. Jutro wracam do pracy i wiem ze tego mi trzeba bylo:P ja po prpstu nie lubie siedziec w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
życie z dzieckiem u każdej z nas wygląda podobnie. Ja myślę,ze problemem jest sposób myślenia dziewczyn, które juz prawie depresje maja. Bo z jednej strony piszecie o dołach, znudzeniu i monotonii ,ale z drugiej nie chce się Wam tego zmienić. Trzeba sobie zadać pytanie: co zrobiłam zeby lepiej sie poczuć? Jeśli nic, bo mi sie nie chce no to sorry-pretensje można mieć tylko do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poczekalnia dobry tytuł
"gość wczoraj Moge sie wypowiedziec jako osoba samotna...nie mam dzieci i co wracam do pustego domu...Nie zarabiam duzo pieniedzy wiec na kursy, szkolenia nie zapisuje sie czesto...Kolezanki juz rodziny zalozyly i nie maja czasu na spotkania....dzien za dniem mija i tez odczuwam flustracje Niestety.... " 🌻 Też mogłabym napisać taki post tyle że dodać jeszcze opiekę nad naprawdę starszą osobą ;) i tyle z życia. Nie chce mi się żyć gdyż widzę jaka starość jest okropna ( przepraszam że tak piszę ale to prawda - ktoś kto nie zajmuje się taką osobą dzień w dzień nie wie jakie to przygnębiające). Jestem jeszcze stosunkowo młoda ( chociaż wg kafeterian pewnie stare próchno ze mnie :P ). Nie wiem kiedy życie minęło... Rok po roku i posprzątane. Jak długo jeszcze będę miała siłę wstać rano zrobić wszystko co muszę zrobić i wyjść do pracy . W pracy na wysokich obrotach ;) - i dobrze tak być powinno. A popołudniu i wieczorem ciągle to samo ... I udawać że wszystko jest OK a tak naprawdę mam wrażenie że po prostu mi odbiło ;) Czuje się jakbym miała 150 lat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo Ci współczuję, też przechodziłam przez "poczekalnię", nawet tak samo to uczucie nazywałam. Prowadzisz życie, w którym nie ma ani chwili dla Ciebie, dziecko idzie spać, a Ty już myślisz, że rano znów będzie trzeba wstać... To jest okropne i zabija radość z macierzyństwa, a raczej nie pozwala jej się w ogóle rozwinąć. Powiem Ci z mojego doświadczenia, czego potrzebujesz. Przede wszystkim trzeba pogadać z mężem, nawet zapisać sobie na kartce najważniejsze punkty. Faceci kompletnie nie rozumieją tego stanu, oni wiodą życie zbliżone do tego sprzed dziecka, niewiele poświęcili. Nie zmienia to faktu, że powinien wiedzieć, przez co przechodzisz i starać się odciążyć Cię. Oprócz psychicznego wsparcia oznacza to np. wstawanie do dziecka w nocy, zabieranie go na długi spacer w każdy weekend, żebyś miała 2-3 godzinki dla siebie. Poza tym potrzebujesz towarzystwa innych kobiet, ale raczej unikaj matek cyborgów, które wpędzą Cię w jeszcze większą deprechę. Może jakaś Twoja dobra koleżanka też ma dziecko i nudzi jej się w domu? Chodzi tu o regularne spotykanie się, np. codziennie na placu zabaw, albo 2-3 razy w tygodniu na kawę. Przyda się też częste przebywanie na świeżym powietrzu, wiem, że ciężko się zmusić, jak nie chce Ci się wstać z łóżka, ale na dłuższą metę organizm się wzmocni dzięki temu. Zorganizuj dziecku w domu taki bezpieczny kącik, gdzie ma dużo zabawek, może się bezpiecznie poruszać, ćwiczyć chodzenie itd. i do tego włączaj np. swoją ulubioną muzykę albo dziecięcą muzyczkę, w każdym razie nie siedź w ciszy. Uważaj na telewizor i bajki - to ogromna pokusa, kiedy dziecko zamiera na pół godziny, ale z czasem pół godziny zamienia się w pół dnia, a Ciebie zeżrą wyrzuty sumienia :/ Najlepiej w ogóle nie włączać telewizora. I w ogóle - wyluzuj :) Z tym sprzątaniem np. Pozwól sobie na parę miesięcy luzu pod tym względem, nie przejmuj się opiniami na kafe czy czyimikolwiek innymi, to Twoje macierzyństwo, nikt za Ciebie go nie przeżyje. I na koniec pocieszenie - TO MINIE. Teraz jest ciężko, ale nie tylko Ty to przechodzisz, z czasem naprawdę będzie lepiej :) A wszystko zmieni się zasadniczo, gdy pójdziesz do pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aha, a gdy masz możliwość, zostaw mężowi dziecko na weekend i wyjedź gdzieś sama lub z koleżanką. To tylko 2-3 dni, a naprawdę pomogą odetchnąć i naładować akumulatory.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
juz widze jak ona pojedzie na 3 dni bez starego i dziecka , maz ja napewno nie pusci bo nie da rady z dzieckiem przez te dni i bedzie ja podejrzewał,że się k***i w tym czasie. Kiedys kobiety nie miały takich pomysłów jak teraz. Nie nadajecie się na matki i tyle. Skoro czas z dzieckiem dla was to męczarnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sorry gościu powyżej, ale jesteś idiotą. Mąż ma prawo sobie nie radzić z dzieckiem, a ona nie ma prawa do zmęczenia i frustracji? Na pewno kocha dziecko, tylko jest SAMOTNA, jej dawne życie odeszło na zawsze, ana razie zbyt mało rzeczy wynagradza jej tę zmianę. Co Ty wiesz o macierzyństwie w ogóle? Chyba jesteś facetem, skoro piszesz, że mąż podejrzewałby ją o "k****enie", tak to jest, nie ma się o czymś bladego pojęcia, a się wypowiada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestescie jakies nienormalne baby to idzcie do roboty najlepiej fizycznej i z************e od switu do nocy a dzieci niech wam babcie albo niańki wychowuja.... skoro sa dla was takim kłopotem i dostajecie depresje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to mogła pomyslec idiotka,że po urodzeniu dziecka wszystko się zmienia.... A nie teraz głupoty pisac i wymyslac. Niedojrzałe jestescie do dzieci ale do ******** to pierwsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może nie wiesz, ale matki niemowląt zapierdalają od świtu do kolejnego świtu, nawet wyspać się porządnie nie mogą. Depresja w tym przypadku nie jest z powodu dziecka, tylko z powodu braku wsparcia, rozmowy, z w powodu samotności. Macierzyństwo może być piękne i pełne radości, jeśli masz moment, żeby przypomnieć sobie, że jesteś wciąż kimś więcej, niż automatem do zmieniania pieluch, szykowania mleka, sprzątania zabawek, prania i gotowania. Zresztą nie ma co dyskutować, mówiłam, że faceci nie mają w ogóle pojęcia, o co chodzi, ale do pyszczenia to pierwsi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kiedys kobiety miały gorzej i tez wykonywały te same czynnosci co teraz ale nie miały tylu udogodnień i jakos się nie żaliły na swoj los bo musza obiad zrobic i dziecko wykapac . Były madrzejsze i dojrzalsze a wy? Najpierw niunia chce dziecko a potem narzeka bo się wyspac nie może... A co myslała ,że dziecko to lalka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to idzcie do pracy a dzieci do nian i złobków i po problemie ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś kobiety miały wokół siebie matki, babcie, ciocie i tabuny koleżanek, które się nawzajem odciążały i wspierały, kobiety miały się do kogo odezwać przez cały dzień i dziecko niejako samoczynnie wnikało w tę sieć, dołączało do rodzinnego życia. Teraz matki siedzą same, rzadko widują koleżanki, rodzice i teściowie najczęściej daleko. Powtarzam po raz ostatni, może dotrze - to nie ogrom roboty wpędza w depresję, tylko samotność!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Kiedyś kobiety miały wokół siebie matki, babcie, ciocie i tabuny koleżanek, które się nawzajem odciążały i wspierały, kobiety miały się do kogo odezwać przez cały dzień i dziecko niejako samoczynnie wnikało w tę sieć, dołączało do rodzinnego życia. Teraz matki siedzą same, rzadko widują koleżanki, rodzice i teściowie najczęściej daleko. Powtarzam po raz ostatni, może dotrze - to nie ogrom roboty wpędza w depresję, tylko samotność! Dokładnie, kiedyś były rodziny wielopokoleniowe, mnóstwo kobiet w jednym domu, kilkoro dzieci, które bawiły się razem. Sama pamiętam, jak byłam mała, dzieciństwo spędzaliśmy u babci na wsi, a ze mną kilka kuzynów i kuzynek. Trzy ciocie, jedna obiad gotowała, inna coś w polu robiła, trzecia koło domu, wzajemna pomoc. A teraz ja mieszkam w mieście oddalonym od rodzinnego o 200 km, więc też siedzę sama z dzieckiem, i doskonale rozumiem dziewczyny takie jak autorka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Źle to ujęłam, kiedyś mieszkało wiele pokoleń w jednym domu, blisko siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale ja tez rozumiem autroke ale jedyny sposob to nie dac sie zwariowac na punkcie sprzatania i prowadzenia domu. Nie sluchac tych mega zorganizowanych ktore uwielbiaja zamiatac,odkurzac,wycierac,zmywac,ukladac i tak w nieskonczonosc. Ja nie jestem takim typem i musze sie zmuszac,robie to jak musze,na pewno nie codziennie i wolna chwile.wole.poswiecic naswoj odpoczynek,na poczytanie czegos,na obejrzenie,dluzsza kapiel,polenienie sie z mezem. Mamy na wszystko czas,bo nie wyciagam dzien w dzien odkurzacza i mopa i nie robie kilkudaniowych obiadow. I nie padam na pysk wieczorem. Dzis odkurze,za dwa dni zmyje podloge,za 4 wytre kurze.i jakos to idzie bez spiny. Na bierzaco tylko odkladam zabawki dzieciece,przed drzemka,przed kapiela,przed wyjsciem na dwor. Nie zyje w brudzie i nie schizuje nt.czystosci. pozbylam sie tej poczekalni. Trzeba zyc a nie czekac na zycie. Czasami trzeba zjesc gotowca jak juz sie nie ma sily i pomyslu na nic. Wyluzuj autorko bo dlugo nie pociagniesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
*Biezaco

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie ta samotność, że kobieta jej całe dnie sama z dzieckiem, ogólnie to sobie chwalę, bo też sobie nie wyobrażam mieszkać z teściami/rodzicami, czułabym się ciągle obserwowana, ciągłe oceniania, czy dobrze, czy źle wychowuje dziecko...Choć jestem typem człowieka, który nie potrzebuje "towarzystwa" na co dzień, dobrze czuję się też sama ze sobą. To jednak przez pierwsze tygodnie bardzo mi brakowało kogoś obok, żeby po prostu był, trochę porozmawiać, nie chodzi o pomoc, bo nie była potrzebna, jak byłam cale dnie do 19, 20 sama z noworodkiem, to taka wyobcowana się czułam. A jak piszecie kiedyś to się bardziej rodzinnie, kolektywnie wszystko się toczyło, nie była to jakaś dobra wola, czy poświęcanie się, tylko naturalna kolej rzeczy, że sobie wzajemnie pomagano...nawet pamiętam jak sąsiedzkie wspieranie się prężnie działało, nieco starsze dziecko zajmowały się młodszymi z sąsiedztwa, a później ewentualnie te młodsze, dziećmi tych starszych, normalna sprawa, miłe to było :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten dylemat mnie też dotyczy, ale to słowo POCZEKALNIA to strzał w dziesiątkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pamiętam, jak po szkole chodziłam do sąsiadek i zawsze częstowały mnie zupą i u nich czekałam, aż mama wróci z pracy. Gdybym ja teraz zapukała i poprosiła kogoś z sąsiadów o dosłownie popilnowanie dziecka na kilka minut, to by pomyśleli, że to prima a prilis. Albo ta sąsiedzka pomoc szklanka cukru lub mąki. Fajne wspomnienia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chore jest to że jak zarabiasz 2000 brutto to na rękę dostaniesz 1459.48, a pracodawcy całkowity koszt to 2 414,80. Czyli - ty oddajesz do państwa ponad 500 zł miesięcznie, dodatkowo pracodawca daje ponad 400 zł. Czyli jak ta pani powyżej napisała pracowała 35 lat to jeśli by odkładała 500 zł na miesiąc to przez 35 lat x 12 miesięcy x 500 zł to daje 210.000 zł więc jeżeli to podzielimy przez 1200 które ta Pani dostaje co miesiąc to JEŚLI PRZEZ 175 lat będzie dostawać 1200zł na miesiąc to otrzyma całą kwote 210.000 ROZUMIECIE??? Nie wspominając o kwocie 900 zł co daje 378.000 zł..... Państwo nas okrada, nie pracodawcy, ale zus i politycy. A wy sie na to godzicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Naprawdę, mi się wydaje, że autorka z tych dodających sobie bezsensownej roboty albo po prostu nie potrafi się zorganizować. " Hej to znów ja. Autorka tematu. W sumie 2 razy się tylko wpisałam na poczatku i tyle. Ale teraz dopiszę coś jeszcze. Generalnie temat mój nie dotyczy licytacji kto ma więcej roboty, a kto mniej, czy ja mam problem z organizacją czy nie mam, choć wiem że tego typu licytacje cieszą się tutaj dużym powodzeniem zawsze. Problem mój dotyczy tego że oprócz tego że wszystko mnie irytuje i męczy to zauważyłam ostatnio że kiedy doczekam wreszcie upragnionego czasu wolnego to nim również nie potrafię się cieszyć :/ I to jest okropne, bo w ten sposób żyję jakby w nieustającej pustce. Nie wiem czy to jest depresja, bo ja nie mam myśli samobójczych czy czegoś w tym stylu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mysle zeasz cos w rodzaju szeroko pojetego dola ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Depresja to jest jak sie nie widzi przyszlosci przed soba .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Trzy ciocie, jedna obiad gotowała, inna coś w polu robiła, trzecia koło domu, wzajemna pomoc." A teraz po to są żłobki i przedszkola.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Itaktojest
Oj, wiele z nas tak ma. Ja z tą różnicą, że cieszy mnie każde nowe, czy śmieszne zachowanie dziecka. Uśmiech córki wynagradza nieprzespane noce i męczące dni. Ale ogólnie, to też jestem w jakimś "zawieszeniu". Czekam nie wiadomo na co. Dzień za dniem taki sam. To, czego nam brakuje, to koleżanek. Jak się baba drugiej babie wygada, to od razu jest lepiej. Nawet, jak jedna drugiej nie słucha ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam tak samo jak autorka,a wlasciwie moze nie tak samo tylko podobnie bo jak nie musze sie zajmowac dzieckiem i mam czas dla siebie to wtedy sie nie nudze i bardzo mi z tym zle,ze wszystko doslownie musze robic na sile :( nienawidze wychodzic z mala na spacer,mam wyrzuty sumienia,bo w ten weekend nigdzie nie wychodzilam z nia ( w tygodniu babcie ktore sie zajmuja corka jak ja jestem w pracy z nia wychodza). nienawidze gotowac i mam strasznego dola,bo uswiadomilam sobie,ze bylabym szczesliwa gdybym byla singlem ( moje malzenstwo to totalna porazka)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×