Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kredozerczyni

Jedzenie kredy ma ktos tak??

Polecane posty

Gość kredozerczyni

lubię jeść krede najlepsza to z firmy MAR BOR jest pyyychaa :D:D zaczęłam podkradać krede w gimnazjum i ją jeść, jem już kilka lat i nie moge sie powstrzymać :)) ale sie martwie troche bo ostatnio boli mnie po niej żołądek ;( nie wiem dlaczego??:( zapachy ścian,starego tynku, mokrej ziemi uwielbiam ;D najlepsza tez uważam że jest kreda która ma w sobie twarde kawałeczki :D wtedy je chrupie ze smakiem:D:D teraz juz nie chodze do szkoly , ale w szkole byla najlepsza kreda;( musze sama sobie teraz kupowac a to wstydlwe, bo sie pytają po co mi tyle kredy ?/:/ a ja nie wiem co odpowiedzieć :/Ma ktos z was tak???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eremenkasia
Ja mam jeszcze wiekszy problem... uwielbiam krede, ale takze tynk, czy zaprawe gipsową... nawet ostatnio jak oglądalałam w telewizji jak sie robi beton piankowy to juz mi ciekła ślina... powiem wam ze troche mnie to przeraza ale porposru uwielbiam jesc krede i tego typu rzeczy jak np. skorupki od jajek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeremsssssss
Długo powstrzymywałam się przed napisaniem komentarza na tym forum dla 'kredożerców'.. Dlaczego? Ponieważ to wydaje się być chorobą, nie jest to popularne u większości ludzi itp. itd. Dłużej już nie mogę... Na początku podjadałam (podstawówka,chyba V klasa).. Potem przyszło gimnazjum i to już było większe podjadanie.. Liceum (III klasa)- pierwszy raz kupiłam sobie paczkę.. Było bosko. W końcu nie musiałam się kryć w szkolnej toalecie itd. Teraz zaczęłam kupować kredę regularnie, tj. 2 paczki na ok. 1,5 tygodnia i martwię się, że to już lekkie przegięcie.. ALE to już jest nałóg.. Potrafię zjeść takie ilości w ciągu dnia, że \\\'głowa mała\\\'.. Zazwyczaj, kiedy jestem zdenerwowana, podburzona, kiedy chcę się zrelaksować przy dobrej muzyce, książce czy filmie.. Podjadam.. JEM i popijam sokiem. (Kreda potrafi być moim jedynym \\\'posiłkiem\\\' w ciągu całego dnia). W obecnej chwili jestem na głodzie.. Od tygodnia. Próbuję silnej woli..ale to chyba nie pomoże na dłuższą metę.. Za dużo tych nałogów. Palę papierosy.. Ostatnio coraz więcej- przekraczam 10 na dzień- dla mnie to dużo. Mam dopiero 20 lat. Papierosy wiem, że rzucę. Dostałam kilka porad od przyjaciół- naprawdę skutecznych. Teraz tylko mobilizacja i zdecydowanym krokiem trzeba pójść do apteki. KREDA? Czy na to jest jakiś lek? Bynajmniej nie słyszałam.. Niby żelazo pomaga? Można spróbować.. ALE w tych czasach chyba każdy ma jakiś swój własny indywidualny nałóg.. Takie czasy.. Tacy ludzie. Może sobie wmawiam takie bajki, aby przekonać się, że nie ma nic złego w jedzeniu kredy. Tak smakowicie piszecie o smaku kredy, jej kruchości, kolorze itp., że ciężko utrzymać swoje 'postanowienie'..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brakuje wam m.in. wapna
do lekarza i na badania. koniecznie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miałam nauczycielkę, która się zajadała kredą gdy była zdania, że nikt nie widzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Brykaczu
To jest jeden z objawow zaburzen psychiki,jak i klasyfikacji schizofreni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kredozerczyni
dziwnie sie czuje, czytajac moj temat sprzed jakiegos roku? a moze to nie moj? wariuję!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niwisjuszkaaa
a ja dopiero zaczynam ;p fajnie, że nie jestem sama! ;D To takie trochę śmieszne, że jest nas tyle ;) Ja też lubię zapach gipsu i takich świeżo otynkowanych ścian, mmm... :D Pozdrawiam Kredomaniaków! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Atyla
cierpicie na pice- łykanie spaczone. psychiatra, psycholog

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedyś tak miałam
Wiem i dalej jem :P Kiedy byłam mała, kreda była znacznie lepsza, poza tym można było czasem znaleźć kawałki odłupane od skałek czy kamieni - ta była najlepsza, choć wtedy jej jeszcze nie jadłam. teraz kreda szkolna to właściwie sam gips... a to już nie jest takie dobre. a jak nic nie ma, to zjadam kamień z czajnika. czasem też jeździłam w jurę krakowsko-częstochowską, tam są wapienne skałki, też je wcinałam, ale one sa już znacznie twardsze i trzeba uważać, żeby sobie zębów nie rozwalić :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moje dzieci trzech ojców
autorko mozesz podac twardosc kredy? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sroka.........................
Poczytajcie sobie na wikipedii o zespole Pica.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mandka
Kurcze, naprawdę myślałam, że ze mną jest coś nie tak. Ale widzę, ze nie jestem jedyna. Przez wiele lat zjadałam kredę. Zaczęło się w podstawówce, ale na studiach już w większych ilościach. Kiedyś zostawiałam w domu pudełka po zjedzonej kredzie, aby wiedzieć ile zjadłam. Po nastu miesiącach wyszło ponad 150 kawałków. Masakra!!!! Też się bałam, że to mi zaszkodzi itd... Po wielu latach kreda poprostu przestała mi smakować i jadłam coraz mniej. Już od wielu lat nie kupuję, ale na myśl, czy widok kredy leci mi ślinka. A jak wezmę do ust to wypluwam bo mi nie smakuje. I nie zjem więcej niż okruszek. Samo to się jakoś skończyło, także jest ratunek :) Pozdrawiam wszystkich tych, którzy zjadają kredę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kredę może nie . W dzieciństwie za to jak jechaliśmy do cioci na wieś podkradałam węgiel i jadłam :D moja koleżanka nie ma w domu rogów bo jej syn zdrapuje i je widocznie czegoś brakuje w organizmie , ale to raczej u dzieci małych spotykane :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moja nauczycielka od muzyki tez zarla krede

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam poważny problem, jestem w ciąży i jem kredę nie mogę się powstrzymać jestem jakby uzależniona co robić ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karrrabma
ja jem zużyte kondomy.Ma ktoś tak???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ladygra
Po raz pierwszy objawy niedoboru wapnia wystapiły u mnie w ciąży, a że wówczas studiowałam, to podkradałam kredę, zamykałam się w toalecie i chrupałam. Lekarz wskazał jakie tabletki mam brać (niestety nie pamiętam) i objawy ustąpiły. To było 30 lat temu. Teraz, gdy jestem w okresie menopauzy, znowu mam chrapkę na kredę, w aptece poleciły mi Ostowap D3, ale na razie (ok 3 tyg) nie pomaga. Dodatkowo zaczęłam wyjadac fusy z kawy i nad tym to już nie panuję, piję kilka kaw dzieniie tylko po to żeby delektować się samkiem, chrupaniem fusów. Mniam, mniam -idę zrobić sobie kawkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
orendże przyznawać się, która to czkawka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elle78
Witajcie. Ja też mam ten problem. Od jakiegoś czasu mam ochotę na kredę i na tym nie poprzestaje - jem, ale niedużo, po trochu i to od niedawna. Zastanawiam się czy powinnam wybrać się do psychiatry czy potraktować to jako objaw niedoboru jakiegoś pierwiastka czy minerału itp. Czy kreda może na coś zaszkodzić? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ajet
Witam Was serdecznie! Mam 18 lat i od 4 lat jem kredę. Smakuje mi kreda tylko jednej firmy.. GIOTTO robercolor (polecam ją! <3) Pierwszy raz spróbowałam w gimnazjum, później ku mojej rozpaczy szkoła zaczęła się zaopatrywać w te kwadratowe, niedobre kredy marbora :P Przez jakieś 3 lata w pobliskiej księgarni kupowałam kredę która jakoś średnio smaczyła ale lepsze było to niż nic... W tym roku w lutym natchnęło mnie i postanowiłam poszukać swojego przysmaku z gimnazjum. Teraz już regularnie zamawiam paczki po 100 sztuk, nie zdarza się dzień bym nie zjadła kredy. Dziś zjadłam około 10 sztabek, chociaż staram się ograniczać do 4 dziennie maxymalnie (wszystko w nadmiarze szkodzi :P) Powiem szczerze że dla kredy mogłabym zrezygnować z normalnego jedzenia, kocham kredę z wzajemnością i żyjemy szczęśliwie :D Pozdrawiam wszystkich kredomaniaków i nie dajcie sobie wmówić że jesteście chorzy, nienormalni itp. Peace! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a to nie daje efektow ubocznych typu zepsute zeby?a czy w tej kredzie nie ma jakiejs chemii?kusi mnie zeby sprobowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ku przestrodze
W gimnazjum tak jak wy podgryzałam kredę i po pewnym czasie (pół roku/rok) zachorowałam na cukrzycę. Słyszałam coś na temat, że kreda może osadzać się na trzustce i w efekcie czego ją niszczy- uważajcie więc na to, nie ma się co cieszyć, że nie jest się w tym samemu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kate_mare
Ja jadłam kredę, kamień wapienny, węgiel, tynk, skorupki jajek, piasek na plaży... Potem spokój parę lat, a od jakiegoś czasu znowu. Teraz wsuwam gips. Czytałam, że to objaw braku żelaza, wtedy ma się łaknienie spaczone. Ja jestem anemikiem więc możliwe, że tak. Ale same przyznacie, że taki mokry tynk pachnie i smakuje z***biście :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem w ciąży i zaczęłam myśleć o smaku kredy, mam straszną ochotę. kiedyś jako dziecko czasem trochę zjadłam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Część nie wiedziałam że jest nas tyle ... Wow ja też jem kredę ale boję się że mi to zaszkodzi i będę jeszcze bardziej chora ... Jestem chora nie uleczlnie mam chorobę zwiazaną z jelitami więc mam pewne obawy .... kiedyś jadłam kredę,ścianę , cegłówki a teraz tylko ścianę i kredę ... Pocieszyło mnie to że Nie jestem sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uwielbiam jeść tynk
Witam! Nie sądziłam, że kiedykolwiek opowiem komuś obcemu o mojej chorobie, no ale jednak... Od jakiś 6 lat jem różne rzeczy. Pamiętam, jak siedziałam na schodach przy oknie i zaczęłam wydłubywać palcem wystające kawałki tynku (byłam wtedy chyba w zerówce). Bardzo mi posmakowało. Zaczęłam jeść ścianę w tamtym miejscu każdego dnia, okłamując mamę, że idę podlewać kwiatki na parapecie. Z czasem dziura zaczęła się powiększać, rodzice i dziadkowie podejrzewali, że mamy w domu insekty lub szczury. Gdy któregoś dnia smacznie zajadałam tynk, mama przyłapała mnie na gorącym uczynku. Nie mogłam nawet zaprzeczyć - cały parapet był biały. Mama nakrzyczała na mnie i powiedziała, że więcej nie chce widzieć takich sytuacji. Po tym wydarzeniu zastopowałam z pożeraniem tynku. Pamiętam, jak w trzeciej klasie podstawówki wracałam ze szkoły, przechodząc koło domu mojej sąsiadki. Miała ona remont, a przed jej domem leżały kamienie, m.in. cegłówki. Wzięłam mały kawałek cegły ubrudzony ziemią, otrzepałam go i wsadziłam do buzi. Zaczęłam go gryźć, był wyśmienity. Taki chrupiący, mm, pycha! Od tamtego dnia codziennie - idąc i wracając ze szkoły- zatrzymywałam się i wydłubywałam z ziemi cegiełki, ale do czasu. Pewnego dnia byłam z dziadkiem na spacerze, zeszłam na bok i powiedziałam, że muszę wypluć gumę. Dziadek cichutko podreptał za mną i zobaczył, jak wypluwam pogryziony, pomarańczowy pyłek. Zdenerwował i zdziwił się bardzo, ale obiecał, że nikomu nic a nic nie powie. To właśnie tamtego dnia zakończyłam moją "przyjaźń" z cegłą. Potem (minął około rok) zainteresowałam się ponownie ścianą, ale tym razem w szkole. Na przerwach podchodziłam do okien i wydłubywałam spinkami kawałeczki tynku, aż w końcu cały korytarz był opędzlowany i zostały tylko poste dziury pod oknami. Działo się to przed przerwą świąteczną, toteż po powrocie do szkoły wszystkie dziury były pozaklejane. Pewnego razu z kolei znalazłam w szkolnej ubikacji dobre miejsce do wyjadania tynku. Rąbałam dziurę, z dnia na dzień była ona coraz większa, aż w końcu została zaklejona, z dnia na dzień. Sądzę, że woźne podejrzewały mnie o niszczenie tej ściany, bo przyglądały mi się dziwnie, ale nigdy nic nie mówiły. Następnie, chyba pod koniec czwartej klasy, zainteresowałam się gumkami do mazania, które jem do tej pory. Lubię takie, które po pogryzieniu wydzielają taki pyłek, nie umiem tego opisać, ale jest to po prostu wy-bor-ne! Teraz powróciłam do ściany, jem ją codziennie w ogromnych ilościach. Na początku używałam spinek, ale z czasem łamały się one i rozcinały mi palce. Potem zaczęłam używać pilnika, ale złamał się. Po pewnym czasie używałam szpilek, ale wyginały się one i stwierdziłam, że na nic mi się nie zdadzą. Aktualnie do wydłubywania tynku używam pilniczka, ale takiego grubego, którego bardzo trudno złamać. Powiem Wam, że sprawuje się wspaniale. :D Co do gumek, co drugi lub co trzeci dzień idę do miejscowego papierniczego i kupuję po dwadzieścia gumek, takich małych, tanich, ale bardzo dobrych. Przyznam się Wam nawet, że moja koleżanka kiedyś pożyczyła mi w szkole swoją gumkę. Odcięłam kawałek i wręcz padłam z zachwytu, taka była dobra. Powiedziałam następnego dnia, że gumkę zgubiłam i dałam jej dwa złote na kupno nowej. Właśnie, wie ktoś może gdzie kupić takie gumki do ścierania? Pisałam jak smakują, ale napiszę jeszcze raz: są kruche, mają podczas gryzienia taki jakby pyłek. A, i żeby były większe, by starczyły mi na dłużej i abym nie musiała codziennie lecieć i kupować nowej. :P + czy tylko ja jem gumki? :x Wracając do ściany, najbardziej lubię takie kruche rodzaje tynku ale kocham też takie, które po włożeniu do buzi rozpuszczają się po spotkaniu ze śliną, one są NAJLEPSZE!!! :) Od pewnego czasu martwię się o moje szkliwo, ale nie umiem tak po prostu wejść do mojego pokoju i przejść obojętnie koło mokrego i pachnącego tynku, nie jedząc go. Przez cały dzień potrafię myśleć o tym, co zrobię po powrocie ze szkoły do domu, ile jej zjem i gdzie schowam resztki. Kocham ten stan, gdy w buzi mam pełno tynku, ta chrupkość i posmak, genialne, naprawdę genialne. Co prawda, wiele razy próbowałam rzucić nałóg, ale nie potrafię, nawet gdybym się starała najbardziej jak umiem. Mam w klasie koleżankę która również lubi jeść gumki, mamy taki sam gust co do ich smaku. :) Co do kred - spróbowałam kawałeczek jeden jedyny raz. Niezbyt mi smakowało, więcej chyba nie spróbuję. :) Dzięki, trochę długa ta opowieść, ale nigdy nikomu nie mogłam się wyżalić z tych spraw. ;x

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uwielbiam tynk. Wyjadłam raz w moim pokoju 3/4 ściany. Również w łazience, przy kratce z licznikami znajdowały się takie bloczki wapienno-gipsowe. Są one na prawie każdej budowie, ale te są kruchsze i lepiej się je odrywa. Kurcze. Chciałabym kiedyś zamówić całą taką paczkę tych bloczków, że niby budowa. Ale cóż, pieniędzy brak. Kreda jest ok, ale głoszę wyższość tynku nad nią. Ostatnio z braku tynku w domu (przeprowadziłam się) zaczęłam wyjadać kamień z czajnika. Gotuję wodę kilka razy dziennie, aby tylko jak największe ilości się wytworzyły. Uwielbiam .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hahah nie no super :) ale zeby nie bylo, to gdy bylam mala, jakos instynktownie wiedzialam, ze lizac sciane bedzie mi po tym dobrze, i bylo faktycznie.. mamuska po jakims czasie zauwazyla, ze cos nie gra, poszlismy do lekarza i po sprawie..ale faktycznie cos w tym jest, lubie zapach tynku, dzis juz sie tym nie delektuje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Weszłam na to forum, bo mam taki sam problem. Kiedy byłam mała podjadałam tynk, a właściwie farbę (kredowa) ze ściany, ale sporadycznie. W szkole trochę kredy od czasu do czasu. Wapno w tabletkach mi nie smakowało ale kiedy poczułam zapach tynku to wracała mi ochota. Od kilku lat (a mam ich już ponad 45) problem powrócił ale ze zdwojona siłą. Rzuciłam się na płyty gipsowo-kartonowe. Świetne. Problem pojawił się z trawieniem - gips to uwodniony siarczan wapnia, a nadmiar siarki usuwany jest z organizmu jako siarkowodór. To pomogło mi trochę ograniczyć konsumpcję. Niestety znowu się pojawiły "potrzeby" i przerzuciłam się na kredę. Siarkowodoru jakby mniej ale zaczęły się biegunki. Oprócz tego boje się, że nadmiar wapnia w organizmie może być szkodliwy - kamienie w nerkach, zwapnienie żył, zwapnienie zastawek i nie wiem co jeszcze. Za każdym razem, kiedy kupuję pudełko obiecuję, że to już ostatnie ale nie umiem. Na nieszczęście ostatnio odkryłam w supermarkecie kredę w pudełkach po 50 szt. - do tej pory hamowała mnie konieczność kupowania w papierniczym i zdziwiony wzrok ekspedientki, kiedy pojawiałam się za często. Łykam żelazo, ale apetyt nie maleje. trochę mi wstyd iść z tym do lekarza ale będę musiała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×