Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Bicie dzieci, wpływ na życie dorosłe

Polecane posty

Gość gość

Czy was rodzice bili (chodzi i o klapsy i o pasa)? I czy naprawdę ma to wpływ na Wasze życie? I czy teraz też macie "potrzebę" bicia dzieci? Mnie rodzice nie bili, ale właśnie zastanawiałam się czy wtedy bym się ich bała itp. I jak uważacie czy te metody były odpowiednie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Klapsy byly czasem, pas nigdy. Jako nastolatka to juz nie, ale pamietam, ze raz jedyny dostalam od taty w twarz, bo bbardzo pyskowalam mamie. I wieesz co Nie mialo to na mnie negatywnego wplywu, jak dostalam w pysk, to mi bylo glupio i wstyd, zee doprowadzilam tate do takiej reakcji, wiedzialam, zee juz przegielam na calego. Tata mial pozniej wyrzuty sumienia, ale wystarczylo tylko jego spokojne spojrzenie i se do niego przytulilam. czy balam sie rodzicow ? Nie, od zaawsze moglam do nich przyjsc z kazdym problemem, racej byl to szacunek i niechec do tego, by sprawic im zawod. wiecc nie piszcie tu farmazonow, ze klaps strasznie wplywa na psychike.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
Bili, były klapsy ręka i pas. Nie ma żadnego wpływu tzn negatywnego nie dostrzegam, bo wyrosłam na porządna osobe, bez nalogow i bez zatargu z prawem Metody były odpowiednie w stosunku do mojej osoby, jak zbroiłam cos zawsze wiedzialm za co będzie opierdziel, za co będzie klaps, za co pójdzie w ruch pas i byłam świadoma ze jak cos zrobie i co zrobie złego jaka kara będzie. Balam się rodziców i lania ,ale ten respekt był wskazany, w przeciwnym razie chyba wsiadlabym na leb jakby wolno mi było,nie wolno bylo -slusznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli, jak widac z ww przykladów, ze bzdurna jest ta teoria ,ze wyrosnie kolejne pokolenie "patologii" lejącej swoje dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MamaCóreczki
Mnie biła mama, ojciec raz w życiu podniósł rękę na mnie - dostałam materiałowym kapciem :D Nic nie bolało, więcej było krzyku niż paniki, ale ojcu do dziś to wypominam :P Mama biła mnie i siostrę za wszystko, od sporych przewinień po popierdółki. Czym mam jej to za złe? Trochę tak. 10 batów pasem dla 8latki to dużo. A mama robiła z tego cyrk, z wyciąganiem krzesła na środek, liczeniem na głos itp... O to upokorzenie mam największy żal. Nie o ból, o bicie, ale o to, że mnie upokarzała. Swojej córki nie biję. Musi mnie doprowadzić na skraj, to wtedy CZASEM zarobi klapa ręką, ale to nie jest siłowe, bardziej ostrzegawcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rodzice mnie nie bili ale klapsy były jak coś porządnego przeskrobałam, nie bałam się rodziców a wręcz przeciwnie widziałam słuszność tego zrobili, uznawałam ze zasłużyłam sobie to mam, dzięki klapsom mam szacunek do rodziców bo jako nastolatka bywało kiepsko ale wtedy przypominali mi klapy na d**ę i od razu robiło mi się głupio, pamiętam ten tekst jak matka mi mówiła nie doprowadzaj do sytuacji kiedy prawie dorosłą babę będę musiała zdzielić po dupsku :D mam dwójkę dzieci już swoich i postępuję z nimi identycznie, czy kolejne pokolenie patologii? nie wiem mnie się żyje dobrze, żadnej traumy nie mam, ani agresywna nie jestem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W dziecinstwie czasami dostalawal klapsa, zawsze gdy cos ostro przeskrobalam. Spradycznie, bo ogolnie grzcznym dzieckiem bylam, czasem mi sie tylko zdarzylo:-) wplysu zadnego negatywmego to na mnie nie ma i nie mialo. Nie balam sie rodzicow zawsze wiedzialam ze moge na nich liczyc. Dopiero w okresie dojrzewania dawalam popalic, ale moja mama tez... moj okres dojrzewania i jej memopauza w tym samym czasie. Czesto mnie bila, gdzie popadnie,po glowie, gdy ja chowalam to po plecach. I to juz mialo na mnie zupelnie inny wplyw niz maly klaps w tylek gdy naprawde cos zlego zrobilam. Jako nastolatka czesto nie rozumialam co mama odebrala jako pyskowanie a jak probowalam sie dowiedziec najczesciej obrywalam znowu. Kilka razy az ojciec jak zobczyl co sie dzieje opkerniczyl matke. A do tamtej pory zawsze mowili jednym glosem. Nie wspomn. Milo zlaszcza okresu dojrzewania. Teraz mi sie wlasnie przypomnialo ze musze kiedys z mama o tym porozmawiac, nie lubie niedokonczonych spraw a ta uwazam za taka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
byłam bita przez mamę, przez tatę sporadycznie swoich dzieci nie biję i widać, że można dobrze wychować bez rękoczynów bałam się mamy, dzisiaj jej nie lubię, zaraz po liceum miałam na szczęście możliwość by wyprowadzić się z domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie tyle biłam bita ile straszona, częsta w domu była przemoc psychiczna. Ma to wpływ na moje dorosłe życie - ucierpiało moje poczucie wartości, jestem nerwowa, pewne niekorzystne formy reagowania na sytuacje stresowe wyniesione z domu bardzo przeszkadzają mi w życiu zawodowym. Z rodzicami mam obecnie średni kontakt, szczególnie z matką, która swoich "tricków" używa do dziś. Z mężem tworzymy harmonijny związek i nie planujemy przemocy ani fizycznej ani fizycznej stosować wobec naszego synka. Pracuję nad pokonaniem ograniczeń wynikających z metod wychowawczych moich rodziców...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agata a
Mnie biła mama. Jak byłam mała to klapsy, potem po twarzy z liścia. Miałam tragiczne poczucie własnej wartości, potem trochę udało mi się uwierzyć w siebie, ale teraz znowu mam niską samoocenę, czuję że nic w życiu nie osiągnę. Widzę u siebie podobne zapędy. Czasami się denerwuje i krzyczę na córkę i widzę w sobie zachowanie mojej matki. Moja matka też była bita. Ja nigdy nie uderzę córki, bo nie chcę aby się tak czuła jak ja. Po za tym nie kocham własnej matki. Rozmawiamy często, odwiedzają nas, wszystko niby jest normalnie, ale jej nie kocham zupełnie, mam za złe to jak mnie wychowywała i upokarzała i nigdy prze nigdy nie zostawię jej pod opieką mojej córki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
byłam bita paskiem, czasem nawet przesadnie, wtedy miałam żal do matki ale w dorosłym zyciu nigdy, swoim dzieciom tez wlałam kilka razy ale to jak porzadnie przegieli i bardzo rzadko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak ,nie mam za zle tacie jak mi przylał, ale mamie nie wybaczę bicia , mama mnie nie kochała, tata kochal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja myślę, że ma wpływ. Klapsy były na porządku dziennym, poza tym bicie po twarzy, udach, plecach, głowie... Czasem też wielkie lanie takie, że się przewróciłam, a mama i tak lała dalej, nie zawsze za poważne przewinienia. Największe lanie, gdy mama przewróciła mnie na beton i sprała jakąś laczką czy kijem, było za 3 z matmy, także charakter miała porywczy. Dziś mam 21 lat, mama czasem walnie mnie w plecy, choć mniej bywam w domu, teraz jestem tu na wakacjach. Jestem dość nieśmiała, nie umiem ułożyć sobie życia z chłopakiem, wszystko się kończy prędzej niż zaczyna, wciąż się zastanawiam, co powie MAMA. Ona powiedziała, że jak znajdę sobie chłopaka, to mam się w domu nie pokazywać, bo mnie na puszczalską nie wychowała. Kocham ją, ale czasem czuję rezygnację, upokorzenie i obrzydzenie. Na codzień jestem uśmiechnięta, zadbana, ale w srodku bywa, że czuję się podle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama dała mi raz klapsa
miałam wtedy 6 at należało mi się i nie bolało, bo było to klepnięcie. Podejrzewam, ze mama nie potrafiła mnie walnąć w tyłek porządnie więc lekko klepnęła co wprawiło mnie w zdziwienie:D nie czułam ból, ledwo co poczułam tego klapsa, ale zachowywałam się wtedy okropnie i tlumaczenia nie pomagały, a mama tłumaczya chyba 20 razy a ja jak małpa głupia swoje:O Za to wcześniej gdy mama pracowała wychowywali mnie dziadkowie (lata 80) i babcia mi sprawiała lanie pasem, pas wisiał nawet na ścianie ku przestrodze:D Nie mam zaburzenia poczucia własnej wartości, wręcz przeciwnie, uważam się za wyjątkowo ładną, inteligentną i fajną, zawsze byłam lubiana i akceptowana, mało tego zawsze byłam liderką, w szkole podstawowej, LO, na studiach, ze mną chciano się przyjaźnić po prostu:P a ja byłam zawsze rozpieszczoną gówniarą mimo tych leń pasem. Babcie kocham nad życie do dziś i chyba więcej jej zawdzięczam niż mamie, bo ona starała się we mnie wypracować jakiś charakter, który w zderzeniu z rzeczywistościa zdałby egzamin, a mama? Mama jak mnie zabrała od babci to pozwalała na wiele no i wyrosła ze mnie taka księżniczka:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bylam dostawalam od matki i klapsy i pasem. Poczucia wartosci to nie zniszczylo ale nie mam pelnego zaufania do matki i nie umiem byc otwarta w rozmowach z nia. Mam ogromny zal ze mnie tak traktowala. Wiem ze przez to jak bylo nie cierpię przemocy w jjakiekolwiek formie i na swoje dziecko reki nie podnioslam i mam nadzieję ze nie podniose.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pasem było manto, czy ma za zle? nie raz się należało sprawiedliwie a nieraz moglo obyc się bez lania bo powód blahy ,lecz mam się dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie bylam bita, brak klapsow. Tak samo chce wychowywać dziecko. Maz inaczej patrzy na to. Ma mniej cierpliwości i dla niego kara to wpierdol, bo wobec niego stosowano przemoc. Agresja rodzi agresje. Jestem cierpliwa, stosuje kary i kategoryczne zakazy wobec dziecka, ale nie kary cielesne. Dzieki mej cierpliwości dzicko jest grzeczne i wychowywane bez przemocy. Gdyby maz wlal naszej corce bylby to definitywnie koniec związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie rodzice nie bili. Ale mąż dostał raz lanie jak był mały za przeskrobanie czegoś "poważnego". I pamięta to do dziś. Postanowiliśmy z mężem jako rodzice dzieci nie bić, ale wiadomo, czas pokaże i zweryfikuje bo w nerwach robi się rożne rzeczy. Jak mi dziecko nagle się wyrwie i skoczy na ulice to nie wiem czy nie zareaguje od razu klapsem w pupe. Co innego bic z premedytacją a co innego kiedy jest to ludzki odruch, czasem nawet nieświadomy. W sumie najgorsze jest bezstresowe wychowanie moim zdaniem, nie tyle klapsy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z perspektywy widzę, że bicie to nic w porównaniu ze znęcaniem psychicznym. A fantazji mojemu ojcu w tym aspekcie nie brakowało. Za rozrabianie w przedszkolu czy w szkole kazał w książce telefonicznej szukać numeru do domu dziecka, do którego chcę się udać (miałam 7 lat). Za wypicie soku, który był jego kazał mi pić sok szklankami aż tym sokiem zwymiotuję (miałam z 10 lat). Potrafił uderzyć mnie listwą od podłogi za to, że jako 16-latka miałam pomalowane rzęsy. Ostatni raz dostałam od niego jako 23-letnia kobieta. Uderzył mnie w twarz, a potem złapał za głowę i uderzył o drzwi. Wiele było takich sytuacji. Tego się nie zapomina i wiem, że nigdy nie zrobię czegoś takiego mojemu dziecku. Nawet jak mnie dziecko do szału doprowadza to najwyżej krzyknę, ale w życiu nie zastosuję przemocy czy jakiegoś chorego znęcania się psychicznego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja dostałam kilka razy..wszystkie razy pamiętam i uważam, że mi się należało;) Nie za pierdoły i nie w ramach przedstawienia (bez wychodzenia na środek i wypinania tyłka), tylko jak na prawdę przegięłam. Nie straciłam z tej okazji pewności siebie a nabrałam respektu przed tatą i uważam, że uchroniło mnie to od wieku złych decyzji w życiu...Do dzisiaj zresztą, mając 30 lat kryję się przed nim z papierosami;) a przecież by mnie już nie zlał;P (od tego mu się nie udało mnie uchronić nawet laniem ;D) ale wiem, że nie raz -jeszcze za czasów szczenięcych- zastanowiłam się dwa razy zanim wywinęłam jakiś numer :) Oczywiście nie uważam, że powinno się lać dzieci gdzie i czym popadnie...ale wydaje mi się, ze czasami jest to najskuteczniejszy rodzaj kary kiedy dzieciak już tak na prawdę poważnie przegnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bylam bita ( paskiem przeważnie) dziecka nie chciałabym bic ale niestety nie jestem pewna na ile mój cieprliwosci wytrzyma i czy sama nie będę tym to wymierza lanie,.Nie chciałabym ,ale jestem sobą nerwowa i nie daje gwarancji . Grożę laniem ale go nie stosuje, oby jak najdłużej lecz mam uczucie ,ze kiedyś mogę wysjc z siebie tak już na amen Gdy mnie nachodzi fala ze mam ochote przylać wtedy ide do męża zale się i on się z nia rozprawia bezklapsowo i bezpaskowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aamsia
Moi rodzice mnie bili nie w stylu "klapsów", tylko raczej z taką agresją, na oślep, gdzie popadnie. Matka najczęściej łapała mnie za włosy i ciągała po pokoju albo gryzła. Jaki ma to wpływ na życie dorosłe? Miałam nerwicę, do dziś mam w sobie duże pokłady agresji, łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. Jestem w ciąży i zrobię wszystko, żeby nigdy nie uderzyć swojego dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bylam bita-klapsy, pasek, ścierki, z liścia itp do ok 12 roku życia. Bardzo balam się przez to matki, teraz już się jej nie boję, tylko jej zwyczajnie nienawidzę. Nie bylam sczególnie niegrzecznym dzieckiem, ale bito mnie za wszystko, za jakieś szczegóły. Moja matka była furiatką ktorą wyżywala się nade mną, wyzywała od "śmierdzących gówien". Przez tą su..kę mam do dziś problemy z ludźmi i jak słyszę, że bicie wcale nie jest złe to mam ochotę, żeby taka osoba zamieniła się wspomnieniami ze mną :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dostałam kilkanaście razy lanie po pupie za to za co wszyscy moi rówieśnicy dostawali. Dostawałam od taty lanie pasem skórzanym, ale nigdy na gołą pupę. Bolało za każdym razem ale wyciągałam wnioski przez co wiedziałam czego nie powinnam robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem szczerze, że mnie dziwi utożsamianie lania otrzymywanego za karę z biciem. U mnie w domu lanie pasem – zawsze na nagie pośladki – było dość często stosowaną karą. Bardzo nieprzyjemną, okropnie bolesną ale, muszę to przyznać, na ogół skuteczną. I choć w okresie największej głupawki – w wieku 13 – 14 lat – obrywałam, zdarzało się, dwa razy w miesiącu nigdy nie przyszło mi do głowy, że byłam bita.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Poznanianka
ja szczególnie bita nie byłam, przebija mi się przez pryzmat wielu lat jakiś klaps albo pasek ale raczej nie było to coś większego. zatem moja kuzynka miała ten problem, że dostawała od rodziców regularnie (prawie codziennie) czasem z powodem, czasem bez. poczynając od klapsów jak była mała, aż do bicia po twarzy jak była dorosła (18lat). Ja uważam, że na pewno ma to znaczący wpływ na dziecko. Ja jestem mamą 4 miesięcznego Maciusia i też często sobie zadaję takie ciężkie pytania.. wychodze z założenia, że jeżeli dowiem się że młody się czegoś nabrał albo zapalił pierwszą fajke (bo tak naprawdę nawet nie umiem sobie wyobrazić kiedy to by mogło być w JEGO czasach) to na pewno dostanie klapsa! ale nigdy, przenigdy rękoczyny! :) pozdrawiam namawiam do zaglądnięcia do siebie na bloga, dopiero zaczynam ale znajdziecie tam na pewno każda coś dla siebie :) mamapoznanianka blogspot com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mama mnie nie bila,tzn. jak bylam mala czasami dala mi klapsa, jednego takiego klapsa pamietam, bardzo czulam sie ponizona i pokrzywdzona,ale rzadko generalnie, najgorsze bylo to,ze mama mnie wyzywala i krzyczala na mnie, to zdecydowanie pozostawilo trwaly slad w psychice

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie nigdy nie bili. Meza bili. I maz przez to jest bardzo nerwowy. Nie panuje nad sobą. Uderzył mnie raz cztery lata temu. Nigdy nie uderze dziecka. Dalam dwa razy klapsa i zalowalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bić mnie rodzice nie bili, lania nigdy nie dostałam, ale klapsy były owszem, matka wolała się ze mną droczyć i zawstydzać, wyśmiewać, to bolało bardziej, czy bałam się rodziców? raczej nie, ale szacunek miałam owszem, do dziś sobie myślę co na to by powiedzieli rodzice.. uważam, ze bardzo słusznie robili, nigdy nie dostałam klapsa za nic, za to matce mam za złe że o wszystko zawsze miała pretensje i zawsze uważała że mogłam zrobić coś lepiej, więcej itp.. nigdy mnie nie chwaliła i nigdy we mnie nie wierzyła, to o wiele bardziej odbiło się na moim dorosłym życiu niż klapsy, do dziś robię wszystko dla niej, dla innych by pokazać że umiem, ze dam radę nigdy nic dla siebie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Jestem 44 letnią kobietą, mam 25 letnią córkę, która wyszła za mąż 2 lata temu. Ja i moje dwie młodsze siostry jesteśmy z rodziny, w której rodzice używali wobec nasz przemoc. I nie piszę tu o klapsach ale o biciu i to dość mocnym połączonym z wyzywaniem mnie od "tumanów, gamoni, nieuków, pętaków" i innych słów, których nie pamiętam. Z dzieciństwa nie pamiętam tych dobrych rzeczy takich jak czułość, miłość, serdeczność, bliskość rodziców, ale te złe. Ręce , pośladki i uda na których przez kilka dni utrzymywały się siniaki i pęknięta skóra po kablu. Klękałyśmy przy wersalce miałyśmy opuścić spodnie i byłyśmy lane wszystkie trzy. Ojca i matkę nie interesowało, która zawiniła, karane byłyśmy wszystkie bez wyjątku a kabel to jeden z przedmiotów do bicia, klęczałyśmy na grochu z rękami w górze, byłyśmy ciągnięte za uszy i włosy za uszami. Pamiętam jedna sytuację co zrobił mój ojciec siostrze. Siostra poszła do baru ze znajomymi w której mieszkaliśmy była juz osoba dorosła miała wtedy 19 lat. Matka oczywiście podjudziła ojca, który poszedł po nią do baru. Wyciągnął ją z lokalu zaciągnął do domu i tak potwornie ją biła uderzał jej głową o ścianę, że poszła jej krew z nosa. Mój wówczas mąż odciągnął go od niej no i matka stanęła w jej obronie zastanawiam się tylko po co przecież sama doprowadziła do tej sytuacji. Mama często podjudzała ojca, a kiedy on wpadał szał i zaczynał nas lać ona stawała w naszej obronie i robiła z siebie kochającą matkę a z niego tyrana. Ojciec przestał mnie bić kiedy miałam 17 lat, gdy nie zobaczył podczas bicia płaczu i łez. Lał mnie a ja stałam twardo i z nienawiścią patrzyłam mu w oczy. Wyszłam za mąż w wieku 18 lat, a kiedy miałam 19 urodziłam córkę. Ktoś może uważać, że szybko, ale ja po prostu chciałam uciec z domu. Teraz zastanawiam się nad tym, za co tak naprawdę byłam bita, co ja i moje siostry zrobiłyśmy takiego złego, że byłyśmy tak karane. Ale pamiętam jedną sytuację za którą dostałam lanie wieczorem nie umyłam szyi. Ojciec zaczął mnie tak lać kablem, że miałam popękaną skórę na plecach i rękach. Byłam wtedy w 8 klasie , a dwa dni później jechałam na wycieczkę pod namioty z naszym wychowawcą na zakończenie szkoły podstawowej, było wówczas dość ciepło a ja chodziłam w długim rękawie bo wstydziłam się tego co miałam na rękach i plecach. Rozstałam się z mężem, gdy moja córka miała 14 lat. Ale ani ja ani mój wówczas mąż nie biliśmy jej dużo z nią rozmawialiśmy. Kiedy zaczęłam sama ja wychowywać i byłyśmy tylko we dwie ona mogła przyjść do mnie ze wszystkim z każdym problemem bo wiedziała, że ją wysłucham i doradzę. Do tej pory między nami jest taka więź. Potrafię ja przytulić i powiedzieć, że bardzo ja kocham. Moja matka bardzo zazdrości mi tego, że mam taki dobry kontakt z córką, bo wie, że miedzy mną a moja matką i ojcem nigdy takiego kontaktu nie było i nie będzie. Moja córka jest pewna siebie, otwarta, wysoko mierzy jeśli chodzi o sprawy zawodowe a co najważniejsze mówi prawdę w oczy jak jej się coś nie podoba. A ja no cóż jestem jej przeciwieństwem, do tej pory mam lęki jak ktoś na mnie podniesie głos, paraliżuje mnie strach, boję się podjąć jakąkolwiek decyzję szczególnie w pracy mam bardzo niskie poczucie własnej wartości. Mimo, że ukończyłam studia. W pracy zawodowej omijają mnie awanse boję się łożyć aplikację na wyższe stanowisko, z góry zakładając, że sobie nie poradzę. W ciągu ostatniego pół roku coś się we mnie zmieniło, zaczęłam przeciwstawiać się rodzicom, zaczęłam mówić im to co mi się w ich zachowaniu i decyzjach podjętych nie podoba. Co jest dla nich szokiem, bo zawsze było tak, że byłam po ich stronie czy mieli racje czy nie. Nie potrafiłam im powiedzieć tego, że robią coś źle. Nie potrafiłam się im przeciwstawić. Chociaż dobrze wiedziałam, że czasem mówili albo robili coś źle, ja ze strachu przed nimi utwierdzałam ich w przekonaniu, że jest to dobre. Chociaż uważałam inaczej. W chwili obecnej nasze relacje wyglądają tak, że rodzice przestali do mnie dzwonić i przyjeżdżać. Dowiedziałam się jak byłam na święta u siostry od znajomych, że moja matka rozpowiada, że ona już nie ma córki i że wychowała egoistkę i materialistkę. Pewnie ktoś mnie skrytykuje jak to przeczyta. Nie byłam u nich na świętach i nie złożyłam im życzeń. Zresztą nie zaprosili mnie, ani mojego obecnego partnera, który bardzo mnie wspiera. A matka jak to kiedyś powiedziała mojej cioci, że bierze nas przetrzymanie nie będzie do mnie dzwonić i odbierać ode mnie telefonu . I nie ważne jest to czy ma raję czy nie ona musi ja mieć . Zadzwoniłam do nich w lutym, po trzech miesiącach zaraz po wypadku samochodowym, który miałam z moim partnerem, a z którego ledwie uszliśmy z życiem. Uderzyliśmy w tira . Kierowca wymusił na podwójnej ciągłej. Brakowało dosłownie pól metra a znaleźlibyśmy się pod naczepą. Z miejsca wypadku zabrało mnie pogotowie do szpitala. Okazało się że nie było złamań w tym samym dniu wyszłam do domu. Zadzwoniłam do nich bardzo chciałam, żeby do mnie przyjechali, chciałam po prostu żeby byli. Zapytali czy nic mi nie jest czekałam, aż po ojciec powie "córko zaraz będziemy" ale nie. Cały czas jestem na zwolnieniu, rehabilitacja ciągłe wizyty u lekarza, a żeby tego było mało to w lutym okazało się że mam 3 guzki na tarczycy, biopsja i inne badania pod kątem nowotworu. Uważam że moi rodzice się o mnie nie martwią chyba, że na pokaz przed znajomymi, udają kochających. Ja szczerze powiem jakoś tego nie odczułam. Oni nie zapytali czy mam za co zrobić badania i opłacać rehabilitacje. Ponad 10 lat temu ojciec mi powiedział, że mam do nich po pomoc nie przychodzić, że to co miałam dostać to dostałam. Więc nie przychodzę chociaż jest czasem mi ciężko to proszę o pomoc znajomych i jedną z sióstr. Wiem jedno rodzice bardzo mnie skrzywdzili w dzieciństwie, a ja teraz będąc osoba dorosłą nie potrafię sobie z tym poradzić. Może znajdzie się ktoś kto mi doradzi jak mam dalej postępować, żeby ta trauma z dzieciństwa nie wykańczała mnie psychicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×