Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość pannaXYZ

zaręczyny, po ślubie przeprowadzka dla niego i tu jest pies pogrzebany

Polecane posty

Gość pannaXYZ

Witam wszystkich. Jestem przeszło 30-letnią, samodzielną, niezależną mieszkaniowo i finansowo szczęśliwą starą panną. :) Dobrze się nawet trzymam, jestem przyjazna wobec ludzi i ogólnie zadowolona ze swojej samotności, chociaż nie dorobiłam się jeszcze kota ;) Nie szukałam nikogo, nie szukałam miłości, ale stało się jakoś tak samo, że poznałam mężczyznę starszego ode mnie, podobnego do mnie pod tyloma względami, że aż mnie czasem od tego mdli, wolnego, dojrzałego i gotowego na zakładanie rodziny. On ma plany, ma działkę, a teraz chce domu, w którym z nim zamieszkam, dzieci, które mam nam urodzić, wyznał mi swoje uczucia i się oświadczył. Twierdzi, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Jest to człowiek z silnym charakterem, przeraża mnie, że już teraz roztacza wizje tzw. opieki nade mną i np. dla dobra dziecka w ciąży powinnam w ogóle przestać pracować, co mi się nie uśmiecha...Wiele ma wizji a'propos tego, czego nie będę robić, bo to czy tamto należy do obowiązków faceta itd. Wiem już teraz, że dla dobra małżeństwa to ja będę musiała często ustępować i to ja będę tą stroną bardziej podporządkowaną. Nie kocham tego człowieka, on o tym wie, na co stwierdził, że jeszcze o tym nie wiem, ale na pewno też go kocham. Zauroczona jestem na pewno, jestem z nim ponad rok. Związek małżeński oznacza dla mnie rezygnację z własnego mieszkania (z pewnych powodów nie mogę go ani sprzedać ani wynająć), wyprowadzkę na drugi koniec Polski i w tym momencie poświęcę się dla niego, co bardzo mnie frustruje. Narzeczony zapewnia, że będę mieć w tym domu tak jak sobie zamarzę, ale problem w tym, że ja najchętniej zostawilabym to całe urządzanie domu jemu, żeby za bardzo się nie wczuć i nie zżyć :/ Źle mi z tą myślą. Wiem, że to egoizm przemawia, ale nie tylko. Ja zwyczajnie się boję, boję się być skazaną na łaskę "Pana domu", który ten dom postawi. Nie wiem, czy to udźwignę psychicznie, tę zależność mieszkaniową od męża. Nie potrafię przyjąć do wiadomości, że to będzie też mój dom :/ Im bliżej ślubu, tym większą mam fazę, by uciekać. Czasem widzę jego i nasz związek w tak czarnych barwach, dostaję na głowę, że chce mnie tylko wykorzystać, a innym razem, że jakoś dam radę, bo przecież życie w pojedynkę już znam i nic mnie więcej w takim życiu nie spotka i nie spotka mnie też taka szansa jak teraz czyli przeżycie drugiej połowy życia ze swoją pokrewną duszą. Boli mnie też bardzo, że np. moja mama nie będzie blisko, że w razie czego wnuka będzie widzieć raz za czas, a gdybyśmy zostali u mnie, to miałabym tę pomoc w pierwszych miesiącach i w ogóle. A tak będę zdana na siebie i na niego. Czy te lęki i wahanie mi miną? Może któraś miała podobnie? Na pewno za długo byłam sama i przyzwyczaiłam się, że odpowiadam za siebie samą, że sama decyduję o sobie i o tym, jak żyję :/ Będę wdzięczna za rady, podzielenie się własnym punktem widzenia. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sama sobie odpowiedziałaś - nie kochasz go. Więc jaki sens ma tutaj ślub i wspólne mieszkanie? Żaden.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rzeczywiście jest dylemat, ale MASZ DWA WYJŚCIA: albo zaryzykujesz ( i różnie może być- niekoniecznie źle!) albo odpuścisz sobie tego faceta i duże prawdopodobieństwo, że zakończysz życie jako stara panna. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś - jak się nie ma już 20 lat, to często zawiera się tzw. małżeństwa z rozsądku- DUŻO TRWALSZE, niż te "z wielkiej miłości"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie ryzykuj, zostaniesz z niczym, na drugim końcu polski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym nie brała ślubu. Po pierwsze - co to za pomysły, by razem zamieszkać dopiero po ślubie? Dwa - nie sadze byś z czasem obdarowała go większym uczuciem. Trzy - z opisu wyglada mi na psychopatę, ktory musi kimś rządzić, dyrygować, człowieka nie znoszącego sprzeciwu i nie wiedzacego co to kompromis. On wszystko ustala i tak ma byc i koniec. Usidli Cie i to bedzie koniec Twojego zycia. Twoje watpliwości sa bardzo zasadne. Wycofaj sie i nie żałuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś -"nie ryzykuj, zostaniesz z niczym, na drugim końcu polski " XXX Dlaczego z niczym? Autorka nie jest "biedna", że tak powiem a zawsze można zawrzeć intercyzę. Jeśli nie zaryzykuje- całe życie będzie się zastanawiała "jak pięknie mogło być"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" co to za pomysły, by razem zamieszkać dopiero po ślubie? " -X-X- A co to za pomysły zamieszkiwanie przed ślubem , trwanie w "dożywotnym konkubinacie" i błaganie faceta o ślub, kiedy on ma już na oku inną a tę kobietę, z którą mieszka traktuje jako "przejściową". Narzeczony Autorki nie jest z takich co to "zamieszkują przed ślubem".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmen
Nie każda kobieta nadaje się do związku z takim mężczyzną jak Twój narzeczony. Moim zdaniem to dobry partner dla słabej kobiety, wyznającej tradycyjny, patriarchalny model rodziny, godzącej się na pewne podporządkowanie i dobrze czującej się w domu przy dzieciach. Dla której poczucie wewnętrznej wolności i niezależności nie jest tak ważne, jak poczucie bezpieczeństwa. Tymczasem Ty autorko sprawiasz wrażenie odwrotności takiej kobiety. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak tak - mogą zamieszkać po ślubie dopiero, tylko, ze mieszkając ze sobą wcześniej poznają sie od podszewki. A tu mam wrażenie, ze wszystkie ciemne strony tego pana wyjdą juz po i co, lepiej mieszkać osobno przed, a potem zdziwienie prawda? Ja mam jakieś dziwne przeczucie, ze autorka wlasnie moze zostać z niczym - tak jak pisał inny gość. Autorko, jeśli sie zdecydujesz - nie sprzedawaj swojego mieszkania. Choć ja bym sie porządnie zastanowiła... Facet Ci zabroni pracować w ciąży?:O On juz planuje dziecko, ze ono bedzie na pewno - a Ty chces tego w ogóle? Chces wyjechać w obce rejony, gdzie nikogo nie znasz, nie masz? On mi wyglada na jakiegoś tyrana, co Cie usadzi z dzieckiem w domu na sile:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden facet  84
"...Jest to człowiek z silnym charakterem, przeraża mnie, że już teraz roztacza wizje tzw. opieki nade mną i np. dla dobra dziecka w ciąży powinnam w ogóle przestać pracować, co mi się nie uśmiecha...Wiele ma wizji a'propos tego, czego nie będę robić, bo to czy tamto należy do obowiązków faceta itd. Wiem już teraz, że dla dobra małżeństwa to ja będę musiała często ustępować i to ja będę tą stroną bardziej podporządkowaną...." Taki będzie też po ślubie, ba jeżeli nie mieszkacie jeszcze razem to dojdzie dużo nowych rzeczy w trakcie podczas normalnego życia z dnia na dzień. zadaj sobie szczerze pytanie czy chcesz żyć z takim człowiekiem dzień w dzień. ...i będziesz miała odpowiedź. Jeżeli chcesz dać wam szansę to proponuję pierw pomieszkać te pół roku i zobaczyć jak jest ...wtedy wyjdzie więcej na + lub na - ...bo tak to masz takie wieczne randkowanie na zasadzie "dziś się źle czuję to się nie spotkamy" ...a jak się zamieszka to tak nie będzie. pozdrawiam i życze dobrych decyzji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś - mieszkanie razem przed ślubem to "moda" wśród współczesnych młodych kobiet a potem "płacz i zgrzytanie zębów" bo facet nie chce się żenić... Kobieta zamiast otrzymywać "kwiatki i czekoladki"na randce i spacerować za rączkę pod księżycem- zaczyna życie z facetem od prania jego skarpetek... Nic dziwnego, że współcześni młodzi faceci nie szanują kobiet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Motyle w brzuchu mogą nie przyleciec więc może warto być z człowiekiem, który jakoś Ci pasuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden  facet 84
gośćmen dziś trafnie to ująłeś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie kochasz go, więc nad czym się zastanawiasz? Unieszczęśliwić tego faceta czy nie? On kocha, planuję rodzinę i co? Dziecko dwa lata i rozwód? Zamiast rodziny będzie miał wiecznie niezadowoloną babę. Co to za egoistyczne zastanawianie się zaryzykować czy nie. Kupię sobie kotka czy pieska, nie mam warunków nie mam czasu ale zaryzykuję może będzie fajnie, najwyżej zwierzątko zdechnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak go nie kochasz to pozamiatane. Jak wyjdziesz za mąż, będziesz nieszczęśliwą mezatką w nieudanym malżeństwie. Potem będziesz rozgoryczoną rozwodka. Gadaniem ludizi o starych pannach się nie martw, tak mówia jacyś p****ancy, którzy do niczego w yciu nie doszli i są yciowymi nieudacznikami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pannaXYZ
Dzięki za odzew :) Dobrze poznać obiektywne oceny. Nie ukrywam, że jestem egoistką, a nie jestem romantyczką. Nie interesują mnie jego pieniądze, bo mam swoje. Może to błąd, ale wierzę, że podstawą związku nie jest miłość, ale bardziej przyjaźń, rozmowa, bliskość, dopasowanie. Zresztą co to jest miłość? Jeśli lojalność, wierność i branie odpowiedzialności za wspólne życie, no to go kocham. A jeśli zafiksowanie na czyimś punkcie, że nie mogę spać, gdy go nie ma, tęsknię, gdy go nie ma i nie mogę żyć bez niego - no to go nie kocham, bo tego wszystkiego nie odczuwam, tzn. wiem, że mogłabym bez niego żyć. Nie mieszkaliśmy i nie mieszkamy ze sobą, ale bywamy u siebie i wtedy on pomieszkuje u mnie kilka tygodni, ja u niego. Przez ten cały czas bycia razem ani razu się nie pokłóciliśmy, robiliśmy razem porządki przedświąteczne, wspólnie gotujemy, były zgrzyty i są jeszcze, bo wciąż się docieramy, ale wszystko staramy się przedyskutować, co często mnie po prostu męczy, tęsknię wtedy za czasem, gdy byłam sama i było tak, jak chciałam, bo wystarczało, że ja tak chciałam, a teraz muszę się liczyć ze zdaniem drugiej osoby, nagimnastykować przy argumentacji, by go przekonać do ustępstwa i kompromisu, ale ostatecznie potrafimy spotkać się w połowie drogi. Na pewno nie nazwałabym narzeczonego psychopatą. Jest to człowiek uczynny, oddany i cierpliwy w stosunku do mnie, często pyta, czy wszystko ok między nami, ale i zasadniczy, uparty oraz ambitny. Poznałam go z każdej strony i wiem, że oboje bylibyśmy o wiele spokojniejsi mając u boku ludzi z mniej niezależnymi charakterami. Mówiłam mu o tym wielokrotnie, natomiast on wtedy odpowiada, że z takimi osobami nie będziemy się rozwijać i nie będziemy szczęśliwi, bo takich osób nie będziemy potrafili szanować, a te osoby również nas, bo zamiast szanować będą po prostu bierne dla zachowania różnych korzyści, które im zapewnimy. A co do ślubu, to nie jest tak, że chcę brać ślub dla samego wyjścia za mąż. Nasz będzie kościelny i tylko z nami oraz świadkami w małej kaplicy, bo takie było nasze marzenie jeszcze zanim się poznaliśmy. Gdybym zakładała, że wezmę ślub po czym się rozwiodę, gdy mi coś nie będzie pasować, to w ogóle bym nie brała albo wzięła dawno temu. Ja znam jego wady, on moje, szczerzy jesteśmy do bólu od początku znajomości. Wkurza mnie, że do każdej mojej decyzji chce się wtrącać, doradzać. Ciężko mi się dostować do kogokolwiek, a co dopiero do człowieka, który zna mnie na wylot, bo sam jest do mnie bardzo podobny pod wieloma względami, a mimo to np. wspólne zakupy na początku związku były katorgą, teraz jest trochę lepiej. Na pewno wiem, że będę musiała mieć zawsze swoje pieniądze, nie mogę uzależnić się od niego ekonomicznie. Bez przerwy mnie poprawia, gdy mówię "gdy wybudujesz swój dom" mówi "nasz dom", a jaki on nasz, skoro na jego działce, nawet jeśli do tej budowy się dołożę :/ Czasem mam wrażenie jakbym musiała w celu założenia rodziny zdobyć się na akt bezgranicznego zaufania, że rodzina jest na tyle ważna, że poświęcenie dla dobra związku bywa koniecznością :/ Trudno jakoś z pewnym bagażem doświadczeń przekonać samą siebie, że trzeba ryzykować, by potem nie myśleć "jak pięknie mogło być". Dziękuję jeszcze raz za wszystkie odpowiedzi. Pozdrawiam cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmen
Autorko, czy to Twój bagaż doświadczeń skłania Cię do takiej ostrożności?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ślub w białej sukni?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, wychodź za mąż ! Dużo szczęścia !!! :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pytania o takie sprawy innych sa, moim zdaniem, bez sensu. I tak zrobisz co sama czujesz. Gdybyśmy tu wszyscy napisali, żebyś za niego nie wychodziła i nie wyjeżdżała, zrobiłabys tak? Raczej nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dyrektor-pracownica Nauczyciel-uczennica Itd,itp. Zalezność nie rokująca już na wstepie a co mowic o przyszłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pannaXYZ
Gość 15:40 Uważam, że konfrontowanie swojego światopoglądu z opiniami innych ma sens, bo rozwija, uczy patrzeć na problem z różnych perspektyw, czasem pozwala nabrać dystansu do własnych obaw, cenię odmienny punkt widzenia, co nie znaczy, że chcę, by ktoś mi mówił, co mam robić, a ja tak potem zrobię. Nikt chyba nie wchodzi na forum po to, by ktoś za niego podjął życiową decyzję. Zależało mi na poznaniu zdania innych osób w obliczu mojego buntu przed pożegnaniem się ze stylem życia, jakie wiodłam do tej pory na rzecz życia we dwoje nie do końca na moich warunkach z człowiekiem o tak samo niezależnej osobowości, jak moja. gośćmen Bagaż doświadczeń z życia w pojedynkę przede wszystkim. Były i są jeszcze pewne przyzwyczajenia, była TA wygoda, luz. A jeśli chodzi o mężczyzn, to do tej pory odpuszczałam sobie bycie z kimś, kto okazywał się silną osobowością, bo bałam się awantur, wiecznego darcia kotów, by tylko moje było na wierzchu, ale też nie potrafiłam żyć z mężczyzną często podporządkowującym się mnie dla świętego spokoju, bo po prostu doszło do takiego momentu, że stałam się tyranem. :-/ gość 15:07 dziwne pytanie :) W białej, chociaż chętnie poszłabym w czarnej na znak żałoby po mojej samotności ;) gość 15:35 Dziękuję :) gość 16:26 Hmm, i dochodzimy do sedna mojego dylematu, czy ta zależność, na jaką się ewentualnie zdecyduję tj. zależność mieszkaniowa jest kluczową przy wyborze męża, czy fakt, kto u kogo mieszka jest kartą przetargową i już na zawsze stawia kobietę w relacji mistrz-małgorzata. W innych kwestiach potrafimy jakoś znaleźć kompromis po dłuższych i krótszych dyskusjach, tutaj kompromisu nie ma i nie będzie, tzn. nie spotkamy się w połowie drogi, bo się nie da, więc drugi koniec Polski na dobre i na złe, a pod jednym dachem dwie silne osobowości, tyle dobrego że bez teściowej. Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Biała zarezerwowana jest dla dziewicy z tego co wiem. Ponad 30 letnia panna młoda w bieli wyglada raczej średnio;) I nie jestem żadnym nawiedzonym prawikiem, a niezamężna juz nie dziewica i na pewno w bieli bym nie poszła. Zreszta ja w ogóle bym nie poszła do ślubu kościelnego. Ale rozumiem, ze Ty jesteś wierząca i praktykująca i zapewne wciąż trzymasz cnotę dla męża:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale nie o zaleznosci mieszkaniowej sie pisze tylko pewnej dominacji faceta nad autorką,tak to odbieram. Zeby za jakis czas z tej dobroci i szlachetnośc***an nie zaczął za ciebie oddychać...az się zaczniesz dusić...taki przyklad skojarzeniowy pierwszy z brzegu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmen
Autorko, a jakie argumenty skłoniły Cie do przyjęcia jego oświadczyn? Przedstawiłaś swoje "przeciw", jakie są "za"? I nie chodzi o cechy charakteru tego konkretnego mężczyzny, te już znamy, chodzi mi o to dlaczego zdecydowałaś, że małżeństwo będzie dla Ciebie lepsze od samotności. Samotności, z którą Ci dobrze. Nie, żebym Cie odwodził od tej decyzji, po prostu jestem ciekaw. I nie jest to zdrożna ciekawość, Twój dylemat wpisuje się w moje szersze rozważania egzystencjalne. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
z twojego opisu wyłania sie jakiś psychopata który pod pretekstem twojego dobra chce zrobić z ciebie bezwolną lalkę.wiałabym od tego pana aż by sie kurzyło.skoro tak lubisz niezależność to niestety rozczaruję cię ,ale on chce zrobić z ciebie kurę domową bez własnego zdania.co to za facet który realizuje swoje wizje a ty masz się do nich tylko dostosowywać bo on juz pół życia wam zaplanował.w normalnym związku oboje planuja i wybierają kompromis a tutaj pan zrobi to co zechce a ty musisz mu sie podporządkować.ślepa jesteś ,nie widzisz że to jakiś uzurpator a ty skończysz na jakiejś wiosce zabitej dechami ,w jego domu,daleko od swoich bliskich ,bez pracy za to z gromadka dzieci bo on ma taki plan?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najważniejsze jest to czy go kochasz. Miłość ma kluczowe znaczenie w związku. Można powiedzieć, że bez niej niczego nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś - mieszkanie razem przed ślubem to "moda" wśród współczesnych młodych kobiet a potem "płacz i zgrzytanie zębów" bo facet nie chce się żenić... Kobieta zamiast otrzymywać "kwiatki i czekoladki"na randce i spacerować za rączkę pod księżycem- zaczyna życie z facetem od prania jego skarpetek... jasne, ja spacerowałam pod księżycem, randkowałam i było super, były poważne plany, chciał mieć dziecko...tylko jak u mnie zamieszkał okazało sie że jest alkoholikiem. nie takim co leży zarzygany, ale takim co regularnie weekend musi sie spić i nie ma mowy zeby było inaczej. Jak nie mieszkaliśmy razem to łatwo mógł to ukryc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy autorka próbowała przekonywać tego faceta o swoich planach na życie ? Może on myśli, że się sprawdził podając gotowca, bo wiele kobiet chciałoby pójść na taką łatwiznę. Może jak się dowie, ze jego przyszła zona chce być bardziej samodzielna to uprzejmie wyrazi na to zgodę, byleby tylko wybranka była z nim szczęśliwa ? Czy raczej jest to człowiek nieznoszący sprzeciwu ? Ogólnie trudno zmienić nawyki na starość, dotyczy to też autorki. Każdy stary samotnik będzie bronił swojego kawałka podłogi, partnera/małżonka traktował jak intruza na swym terytorium. To takie zdziwaczenie z samotności a im taki człowiek starszy tym trudniej z nim żyć w parze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×