Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ika99

Zarejestrowani
  • Zawartość

    57
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

5 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Dlatego, że to jednak moja mama, a ja nie zgodziłam się na tą umowę dożywocia. O co ma do mnie duży żal i chyba nigdy mi tego już nie zapomni. Gdyby nie prawnik, któremu opowiadałam całą sytuację, mi tego nie odradził, pewnie bym się na to zgodziła. I też odradzal mi to mój przyjaciel, który wie, że nie mamy dobrych kontaktów. A tak to byłabym całe życie z nią uwiązana, bo gdybym nie wywiązywała się z umowy dożywotniej opieki, mogłabym płacić odszkodowanie, jeśli mama by mnie podała do sądu. Ona ma sporo pieniędzy po podziale majątku z tatą, więc beze mnie sobie poradzi. Ale chyba ją boli, że mam jakis życie oprócz niej, bo czuje się samotna. Babcia też zarzuciła mi, że nie mieszkam z mamą i ją"zostawiłam", mimo że dość często przyjeżdzam. I że czemu się dziwię, że ona by nie chciała, żebym nikogo nie miała, skoro została sama. Może i miała rację, nie wiem.. A powiedziała, że mam "parszywy charakter", bo bardzo jej się nie podoba właśnie moje odmawianie, asertywność. Twierdzi, że to egoizm. I może ma rację. Ale źle bym się czuła jeżdząc wszędzie z mamą. W dodatku wszystkim o tym rozpowiada, więc w oczach ludzi stałabym się pewnie dziwaczką, co tylko wszędzie z mamą jeżdzi. Od czasu do czasu oczywiście mogę, ale im jestem starsza, tym ona ma większy problem z moimi wyjazdami bez niej. A kiedy jej się przciwstawię, dochodzi do awantur. Moich facetów też nie lubiła, za wyątkiem mojego byłego. No ale też zaczęła w końcu mówić, że on mnie "oddala od rodziny", a po drugie nagadała mu na mnie niezbyt pozytywnych rzeczy, o czym sam mi powiedział i ona to potwierdziła. Czuję, że skoro ona jest samotna i ma świadomość, że starość się zbliża, to chciałaby, żebym ja miała takie samo życie jak ona teraz. Z jednej strony rozumiem, to a z drugiej, mam o to do niej żal. Mimo tego, jednak czuję się trochę winna, że przeze mnie czuje się opuszczona. Sądzę też, że może i mnie kocha na swój sposób, ale jednocześnie nie lubi jako osoby. Tzn. kocha za sam fakt, że jestem jej córką, ale nie lubi mojej osobowości. A odkąd stałam się asetywna, to już w ogóle. No ale wyjazdy z nią są trudne... Traktuje mnie czasem na siłę, jak niepełnosprawną,lub co najmniej nieporadną, aż mi głupio przy ludziach. Np. o wszystkim przypomina, namawia, żebym się cieplej ubrała, kiedy gdzieś idę dopytuje, czy się nie zgubię, w towarzystwie nie daje mi dość do głosu itd. Dlatego, dołują mnie wyjazdy z nią. A o wyjściu na randkę samej, mogłabym już w ogóle tam zapomnieć. KIedyś poznałyśmy recepcjonistę, któremu się spodobałam i chciał wyjść ze mną na miasto, to ona chciała koniecznie iść z nami. To nie to samo, co wyjazd z koleżanką, bo ona pomimo moich lat mnie po partnersku nie traktuje.
  2. Z moją mamą mamy niestety od lat ciężki kontakt. Zaczęło się od przemocy fizycznej (nie chodzi o klapsy, czy lanie niestety) i fizycznej w dzieciństwie. Później trochę znormalniała, więc utrzymywałam z nia kontakt dalej. Zawsze była nieczuła i wycofana emocjonalnie, ale nigdy mi niczego nie brakowało materialnie, to trzeba przyznać. Jednak niestety nasze relacje znów się pogorszyły od kilku lat.Chyba przechodzi menopauzę, bo potrafi np powiedzieć, że "nie ma już córki", z byle powodu. Albo mnie wyzwać itd. Czasami jest ok, ale czasami tak jak piszę. Nie mieszkam juz w domu rodzinnym, ale czasem przyjeżdzam, bo to sąsiednie miasto. Niedawno miała miejsce sprawa rozwodowa moich rodziców i tata przepisał mi pół domu, które do niego należy. Mama postanowiła pójśc tym samy tropem (ale nie bezinteresowanie, bo jak tłumaczył mój prawnik prawdopodobnie chodziło o to, że chciała mieć kontrolę nad całym domem, a nie tylko swoja połową), że przepisze na mnie też swoją, ale w zamian za dożywotnią opiekę, gdzie wpisała również warunek regularnych odwiedzin. Dożywotnia opieka polega na tym, że dziedziczę jej połowę domu po jej śmierci (a i tak nie mam rodzeństwa), ale mam obowiązek się nią opiekować na starość, czy też nawet odwiedzać co wyznaczony czas (jeśli nawet wynajełabym opiekunkę), jeśli jest tak w umowie. Z bólem serca i za radą mojego prawnika, nie zgodziłam się, bo obawiam się, to to służyłoby uzależnieniu mnie od siebie, dlatego, że z natury jest zaborcza, mówi że pewnie ja kiedys zostawię itd. Nie zostawiłabym mamy samej bez opieki w chorobie. Tyle, że ona ma dopiero 60 lat i czuje się dobrze, a już obawiałabym się szantażu emocjonalnego... Np. teraz miała do mnie wyrzuty, że ona zostaje sama w domu, a ja jadę z kimś na majówkę. Ona ma różne koleżanki itd., ale tak się złożyło, że nie ma z kim jechać. Tego że odmówiłam umowy dozywocia, ma mi do dzisiaj za złe, a w odpowiedzi, na to, że odmówiłam wspólnego wyjazdu na majówkę, stwierdziła, że mam "parszywy charakter". Potrzebuję obiektywnego spojrzenia na tą sprawę, więc co wy o tym sądzicie? Faktycznie jestem egoistką z tych powodów? Dzisiaj stwierdziłam, że tak właściwie, to czułabym się winna, gdybym wyszła kiedyś za mąż, bo wiem, że wtedy moja matka potraktowałaby to jako zdradę jej samej...
×