Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Wierna czytelniczka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Wierna czytelniczka

  1. Wcześniejszy wpis należy do mnie lecz nie przypuszczałam ze nadal mój login działa. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszelkiej pomyślności oraz siły by utrzymać to co zostało powiedziane. Tego życzę i sobie i Wam Drogie Kobiety.
  2. Zagubiona Dziś bardzo krótko...przeczytaj zdanie poniżej. "jego rodzice powiedzieli mi ze zanim ze mna byl juz mial sklonnosci do agresji i zachowan samobojczych..." to zdanie Ty napisałaś...........widzisz to Kochana teraz ...nic nie dzieje się przez Ciebie! Może na początku swoich przemyśleń zacznij od tego zdania, reszte zostawiam w Twoich rękach:)
  3. Natala 88 nie odpisuj,zero reakcji, totalna ignoracja na tego typu sms. Jakakolwiek Twoja reakcja sprawi mu satysfakcję.
  4. Jego zachowania nie są normalne. Albo cierpi na zespół Otella albo sprawia mu przyjemność nękanie tego typu wymówkami. To jest chory człowiek. Naprawdę uwierz nie jesteś w stanie mu pomóc. Tylko specjaliści. Psychiatra,psycholog. Czy masz więdzę by wiedzieć jak pomóc człowiekowi z syndromem ddd? Tą pomocą wcale nie jest upadlanie siebie ,pozwalanie na wszystko i ciągłe ustępowanie. Tak do tej pory postępowałaś jakie są tego rezultaty? Nie daj sobie wmówić przez niego ,że to co robiłaś przez rok będąc samą było złe. Po prostu żyłaś,chciałaś ułożyć sobie życie, to jest normalne. Lecz on nie ma prawa rozliczać Cię z rzeczy które robiłaś nie będąc z nim. Nie ma takiego prawa koniec i kropka. Wmawia Ci że gdybyś nie spotykała się z kimś zanim jego poznałaś byłoby ok,bzdura! On usprawiedliwia swoje zachowania Twoją osobą. Czyni Cię winną. I właśnie z tego powodu nie jesteś w stanie mu pomóc . Dopóki on sam nie zrozumie że to co robi nie jest normalne dopóty Ty nie jesteś w stanie mu pomóc. Pozdrawiam serdecznie.
  5. "obawiam się że jak odejdę od niego - to zostanę sama " A ja myślę,że Twoją motywacją do bycia w tym związku jest lęk przed samotnością. A co stanie jeśli nawet zostaniesz sama??? Tak naprawdę to cały czas jesteś sama pomimo tego że z nim. Czego oczekujesz od mężczyzny?? Czego Ty oczekujesz od siebie jako kobiety w związku,czy chcesz być opiekunką, terapeutką, czy też partnerką? Sama wybierz . Masz prawo żyć jak chcesz. Lecz czy jest Ci dobrze tak jak jest????
  6. natala88 Nie wahaj się. W momencie gdy on wyczuje Twoją niepewność wykorzysta to przeciw Tobie. Jeśli nie jesteś czegoś pewna nie okazuj tego przy nim, graj pewną siebie dopóki nie nabierzesz rzeczywistej pewności siebie. Twoje wnioski są słuszne i prawdziwe jest to co odczuwasz. To jest prawdziwe! Nie jego słowa! Pozdrawiam serdecznie
  7. DDA00 "jakis czas temu pisałam tutaj sytłacja była beznadziejna trudna ale nie poddałam się nie odeszłam" Moje pytanie. Z kim walczyłaś? Kogo pokonałaś? Mam wrażenia ,że pozostanie w związku potraktowałaś jak wygraną. Teraz gdy m chce odejść czujesz się przegrana,czy tak? Co bardziej Cię boli? Odejście m czy przegrana? DDA00 W życiu wygrana nie zawsze oznacza wygraną i odwrotnie. Ja myślę że właśnie wygrywasz pomimo,że czujesz się jak " zbity pies" Gdy ja zaczęłam tu pisać i gdy pewnego dnia napisałam że doprowadziłam do tego że m się wyprowadził otrzymałam bardzo wiele gratulacji od Dziewczyn tutaj. Wprawiło mnie to w zdumienie,nie rozumiałam,czułam się podobnie jak Ty dzisiaj........... dziś wiem ,że tamte gratulacje były jak najbardziej uzasadnione i dziś przyjmuję je ,dziękując. Lecz na to potrzeba czasu,wiele czasu. Nie walcz ze swoimi uczuciami,zaakceptuj je,przyjrzyj im się,o czym mówią. Przytul sama siebie w tym bólu. Utul sama siebie,ukochaj siebie i zrozum siebie. Masz prawo tak się czuć. Przytulam.
  8. Siódemko Ja też często myślę o Tobie i o Dziewczynach, mieszkacie w moim sercu. Siódemko Rok temu umarł mój Znajomy,nagle,wypadek. Po Jego śmierci zrozumiałam,że był Przyjacielem. Brakuje mi Go. Brakuje mi Jego obecności. Często myślę o Nim. Był alkoholikiem, znałam Go w czasie ciągów a potem przyglądałam się i troszkę wspierałam gdy chciał zacząć żyć normalnie. Umarł w trakcie drogi do trzeźwości. Wiem ,że udałoby Mu się wyjść z tego,bo miał dość topienia życia w butelce,ale Bóg chciał inaczej. Dlaczego Bóg przerwał tę drogę,nie wiem. Widzisz Siódemko gdy myślę o Nim często się uśmiecham wspominając coś. Wiesz Siódemko ja tak sobie myślę że za każdym razem gdy ja uśmiecham się wspominając dobro jakie mi dał obecnością to bramy niebios coraz bardziej otwierają się dla Niego. Całuję Siódemko.
  9. Siódemko (serce) Bardzo Ci współczuję,bardzo. Całuję.
  10. http://www.kryminalistyka.fr.pl/psycho_syndrom.php POZDRAWIAM SERDECZNIE
  11. Poczucia wartosci brak.... http://www.pismo.niebieskalinia.pl/index.php
  12. http://12all.psychorada.pl/lt.php?c=1092&m=969&nl=4&s=857dcb84a45851a974aac9bcdb58d67a&lid=5504&l=-http--psychologyconsulting.info/Poradnik-Zrozumiec-przemoc-w-rodzinie.pdf Pozdrawiam
  13. Mama30....dla przyponienia wklejam tekt jak napisała Ci wczoraj Aweb,ten post to wskazówki po kolei co może się dziać. Spójrz jego zachowanie przewidziała Aweb. Czyżby go znała? NIE. To jest schemat zachowań przemocowców. Przemyśl to co masz zamiar zrobić jeszcze raz. On Tobą i Twoimi dziećmi manipuluje! "Mama30 - wielkie brawa!!jestes cudowna!! Zobacz i nie bylo tak zle. Ale wiedz, ze teraz najgorsze przed Toba. Nie mozesz sie zgodzic by wrocil, on moze teraz zachowywac sie jak suoer maz i takus, udawac czarujacego, zeby tylko Ciebie na nowo omamic. Ale niekoniecznie, moze tez byc na odwrot, ze pokaze cala swoja chamska |"klase". Musisz byc na to przygotowana. Wiesz co powinnas robic?? Jak sie zachowywac?? najwazniejsza zasda to nie wdawac sie w zadne niepotrzebne dyskusje!! Mowisz tylko to co chcesz zakomunikowac, krotko i na temat. Gdy on bedzie chcial cignac temat, ty ucinasz krotko, typu: ja juz skonczylam, nic wiecej nie mam do dodania...." Pozdrawiam
  14. Optym.........to jest najpiękniesza część Twojego postu... "I najważniejsze - poczułam różnicę w kontaktach z dziećmi. Rozumiem co to znaczy "być niedostępnym emocjonalnie". Mając głowę zajętą awanturami zwyczajnie nie miałam już tyle miejsca w głowie ile potrzeba dla dzieci i ich problemów. Na rozmowy, kiedy koncentruję się na dziecku. 15 minut czy pół godziny, ale TYLKO i WYŁĄCZNIE na tej rozmowie. Nie ma w tle starchu przed awanturą, nie ma ciągłej czujności, nie ma bezrodności "bo i tak nie wiadomo co będzie" Już ich nie rozpuszczam, "żeby wynagrodzić". I wychodzi im to na lepsze. Naprawdę doceniają zakazy i granice. Jak nie od razu to za jakiś czas." Pozdrawiam :)
  15. Witaj Duszku,miło Cię widzieć pozdrawiam :)
  16. zzzxxxxxcccc Przeczytaj to forum....każdy mówi że kocha i każdy mówi że to jej/Twoja wina Wklejam podstawowe informacje zawarte na pierwszej stronie tego forum................przeczytaj,przemyśl............... Przemoc w związku dwojga ludzi nie polega wyłącznie na wykorzystywaniu fizycznej przewagi jednej ze stron w celu zniewolenia, molestowania seksualnego i bicia partnera, lecz także na psychicznym znęcaniu się nad nim, lżeniu i urąganiu jego godności osobistej. W przypadku, gdy partner posuwa się tylko do tego drugiego rodzaju przemocy, jego ofiara często sama nie jest pewna, czy ten typ zachowań mieści się w granicach normy burzliwych związków, czy może je przekracza. Wątpliwości wykorzystywanej w związku strony są tym większe, że jej partner potrafi być czarujący, troskliwy i uprzejmy, aż do czasu niekontrolowanego wybuchu złości, za który winą obarcza właśnie ją, maltretowany przez siebie obiekt. Jak rozpoznać osobę, która wykorzystuje emocjonalnie partnera? Szukaj raczej schematów postępowania, których celem jest kontrola, ograniczenie swobody, w tym podejmowania ważnych wyborów życiowych i sponiewieranie swojej towarzyszki życia niż pojedynczych przypadków zachowań. Zachowania, które kwalifikują się jako akty przemocy psychologicznej dzieli się na następujące kategorie: Destrukcyjna krytyka i werbalna agresja: przedrzeźnianie, krzyk, oskarżanie, obrzucanie wyzwiskami Taktyki wywierania presji: zabieranie dzieci, pieniędzy, kluczy, samochodu, wyłączanie telefonu, rozpowiadanie fałszywych informacji na temat partnerki Okazywanie pogardy: lekceważenie, poniżanie przy obcych ludziach, przerywanie rozmów telefonicznych, brak szacunku dla pracy, wysiłków i opinii partnerki Izolowanie: kontrolowanie lub blokowanie rozmów telefonicznych, narzucanie swojej woli w sprawie, gdzie partnerka wychodzi i z kim się spotyka, utrudnianie kontaktów z rodziną i przyjaciółmi Prześladowanie: śledzenie, stałe weryfikowanie, czy partnerka mówi prawdę, zaglądanie do jej korespondencji, publiczne zawstydzanie partnerki Grożenie: wykonywanie grożących gestów, niszczenie osobistych przedmiotów ofiary, rzucanie tym, co „się nawinie pod rękę, kopanie w ściany, wymachiwanie nożem, onieśmielanie swoją siłą, straszenie użyciem przemocy fizycznej Zaprzeczenie: oskarżanie partnerki o to, że sprowokowała przemoc, publicznie odgrywanie kogoś sympatycznego, pomocnego, delikatnego, szarmanckiego, płacz i błagania o przebaczenie, wzbudzanie litości dla siebie. Osoby o silnych skłonnościach do wykorzystywania i znęcania się nad innymi najpewniej można wskazać na podstawie ich poprzednich związków. Jeśli stosowały w nich przemoc emocjonalną, nie inaczej będą się zachowywać w związku z tobą. Nie popełniaj błędu myślenia, że „ze mną będzie inny, to była jej wina właśnie do takiej wersji będzie cię przekonywał „emocjonalny sadysta. Osobnicy, którzy wykorzystywali psychicznie i fizycznie swojego partnera, prawie bez wyjątku, twierdzą i nierzadko głęboko w to wierzą, że to oni byli ofiarą w ich związku. Inne cechy i skutki zachowania osoby, która w związku dopuszcza się terroru psychicznego: Twój partner traci panowanie nad sobą z błahych powodów Obsesyjnie podejrzewa cię o zdradę lub chęć zdradzenia go Ma bardzo sztywne poglądy na to, co przystoi kobiecie, a co nie i nie możesz z nim racjonalnie na ten temat dyskutować. W waszym związku wszystko jest podporządkowane nastrojom twojego partnera do tego stopnia, że pozostajesz ciągle czujna, starasz się odgadywać jego oczekiwania. Nic nie jest mniej pewne niż jego humor. W jednej minucie czuły, w drugiej okrutny. Nie znosi, gdy pragniesz prowadzić jakąś część życia towarzyskiego bez niego. Mówi ci, jak się masz ubierać, z kim się masz przestać przyjaźnić, stara się kontrolować sfery „autonomiczne twojego życia. Boisz się go, zrobisz wiele, właściwie prawie wszystko, by tylko się nie zdenerwował. Pod wpływem jego złości i gróźb zmieniłaś wiele rzeczy w swoim życiu, z wielu zrezygnowałaś, żeby go nie „prowokować. Poza popychaniem i szturchaniem, stosuje inne metody zgnębienia cię: używa wyzwisk pod twoim adresem, długo się do ciebie nie odzywa, grozi ci. Gdy mówisz, że jesteś zdecydowana odejść, nie waha się sięgnąć po ostateczne argumenty; straszy cię, że się zabije, że będziesz go miała na sumieniu...
  17. zzzxxxxxcccc ......absolutnie nie!!! Nie ma żadnego powodu by usprawiedliwić przemoc. Skoro nie pomaga rozmowa,tłumaczenie i zawodzą wszystkie inne metody zawsze można zapytać kogoś o radę...i próbować dalej jeśli się tego chce............ale nie ma żadnego wytłumaczenia na przemoc....ostatecznie można przecież odejść.........i nie bić,poniżać itd........skoro nie odchodzi a stosuje przemoc znaczy że chce stosować przemoc a nie rozwiązywać problem. Gdy są problemy ludzie NORMALNI skupiają się nad rozwiązywaniem problemu a nie nad tym jak komuś dopierdolić.............prawda??
  18. Bezsenna przytulam. Paulinko trzymam mocno za Ciebie kciuki. Eutenia.......100 razy tak na przebudzenie ze snu.iluzji......to podstawa!! Pozdrawiam wszystkie Dziewczyny. Buszująca napisz słowko proszę
  19. Załączam jeszcze link ,bardzo wartościowe spojrzenie praktyczne i mądre wskazówki. Buszująca Tobie również polecam te artykuły słowo alkohol zastąp substancją o której piszesz..............bo to jest zupełnie nie istotne jak nazywa się "uzależniacz"...mechanizmy są te same.... www.tenjaras.webpark.pl/al-anony.html
  20. Ciąg dalszy... Niektórzy doradcy duchowi wyrażają obawy, czy w ogóle można wziąć pod uwagę separację w sytuacji choroby alkoholowej i czy współuzależniony na skutek cierpienia - nie jest skłonny do pochopnego podjęcia decyzji o rozstaniu. Doświadczenie wskazuje, że zwłaszcza kobietom współuzależnionym - grozi raczej tendencja odwrotna. W Polsce żyją tysiące kobiet, które przez dziesiątki lat są maltretowane przez mężów alkoholików, a mimo to nie decydują się na czasowe nawet rozstanie. Fakt ten nie jest zaskoczeniem, gdyż jednym z podstawowych symptomów współuzależnienia jest tendencja, by trwać w toksycznym związku. Tendencja ta widoczna jest zdecydowanie bardziej u kobiet niż u mężczyzn. Okazuje się bowiem, że 90% kobiet pozostaje we wspólnocie mieszkania z alkoholikiem, podczas gdy 90% mężczyzn opuszcza swoje żony alkoholiczki. Myśl o rozstaniu jest decyzją wyjątkowo trudną i bolesną dla współmałżonka, który kocha osobę uzależnioną. W tej sytuacji zadaniem doradcy duchowego jest wskazywanie na tych, którzy umieją dojrzale kochać w obliczu dramatycznych okoliczności. Sądzę, że bardzo czytelnym wzorcem kompetentnej miłości w tego typu skrajnych sytuacjach, jest znana przypowieść o odchodzącym synu i mądrze kochającym ojcu (por. Łk 15, 11 32). Ojciec potrafi kochać syna, który ulega iluzjom łatwego szczęścia i odchodzi. W tak dramatycznej sytuacji ojciec nie cofa swej miłości, ale też nie udziela synowi pomocy. Nie jest okrutny, ale też nie jest naiwny. Ojciec pozostawia błądzącego syna własnemu losowi. Gdyby przestał go kochać, to syn nie miałby do kogo wrócić. Gdyby natomiast udzielał mu pomocy i brał na siebie konsekwencje jego błędów, to syn nie miałby powodu, by się zastanowić nad własnym postępowaniem i dokonać przemiany życia. Syn z przypowieści korzysta z mądrej miłości ojca, zastanawia się i podejmuje decyzję o całkowitej zmianie życia. Staje się synem powracającym. Teraz dopiero rozumie, że ojciec nigdy nie przestał go kochać, oraz że kochał go naprawdę dojrzale. Jeśli współuzależniony zmuszony jest do rozstania z alkoholikiem, to powinien powiedzieć samemu sobie i uzależnionemu, że czyni to z miłości i odpowiedzialności, z nadzieją, że uzależniony uświadomi sobie swoją chorobę, że podejmie terapię i zmieni postępowanie. Wtedy stanie się możliwe odzyskanie wspólnoty życia i zamieszkania. Zadaniem doradcy duchowego jest precyzyjne wyjaśnianie powyższych zasad kompetentnej miłości. Warto też, by doradca duchowy - jeśli nie jest księdzem - sugerował osobie współuzależnionej nawiązanie kontaktu z duszpasterzem, przed podjęciem decyzji o czasowym rozstaniu czy o formalnej separacji. Kolejnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w osiąganiu dojrzałości w sferze moralnej. Oznacza to właściwą ocenę moralną własnego postępowania, a także zachowań osoby uzależnionej. Człowiek uzależniony czy współuzależniony to najpierw ktoś chory, kto powinien podjąć terapię, a nie ktoś grzeszny, kto powinien się nawracać. Nawrócenie jest obowiązkiem ludzi żyjących w świadomości i wolności. Tymczasem w czynnej fazie uzależnienia czy współuzależnienia mamy zawsze do czynienia z mocno zawężoną świadomością i wolnością, aż do możliwości całkowitego zniesienia odpowiedzialności moralnej. Zrównoważone spojrzenie na własną historię oznacza uznanie faktu, że osoba współuzależniona mogła wcześniej i dojrzalej reagować na nadużywanie alkoholu przez współmałżonka. Jednak ewentualne błędy czy zaniedbania w tym względzie nie były przecież popełnione świadomie czy ze złej woli. Nie są zatem problemem moralnym, lecz zobowiązują do zmiany postawy w obecnym życiu, gdy współuzależniony lepiej rozumie samego siebie i swoją sytuację. Rolą doradcy duchowego jest nie dopuścić do tego, by osoba współuzależniona patrzyła na własną przeszłość i oceniała ją moralnie według aktualnego stanu świadomości i wolności. Błędem jest bowiem sytuacja, w której ktoś nie widzi faktycznych win moralnych tam, gdzie one są. Jednak równie groźna jest sytuacja, w której ktoś dopatruje się winy moralnej i grzechu, tam gdzie jest tylko nieświadoma lub niedobrowolna słabość albo niedojrzałość psychiczna. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w nawiązaniu dojrzałej więzi z Bogiem. Wynika to z faktu jest, że skuteczna okazuje się terapia współuzależnienia oparta na programie dwunastu kroków Anonimowych Alkoholików (por. P. Mellody, 1993, s.182). A program Dwunastu Kroków prowadzi przecież do życia w obecności Boga i do pełnienia Jego woli (por. Krok XI), niezależnie od tego jak dany człowiek rozumie Siłę Wyższą w początkowej fazie swojej terapii. Osoba współuzależniona przeżywa zwykle kryzys wszelkich więzi. Także więzi z Bogiem. Ma często nieuświadomiony żal do Boga, albo boi się Boga. Doradca duchowy powinien wyjaśniać, że Bóg nie zsyła nam krzyży i że nas nie karze. Cierpienia i krzyże są konsekwencją błędów i słabości nas samych i ludzi, wśród których żyjemy. Bóg kocha nas miłością mądrą i nieodwołalną, a kontakt z Nim staje się szkołą dojrzałego życia w miłości i prawdzie. Bóg uczy nas tej miłości, która jest cierpliwa, która wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we wszystkim pokłada nadzieję. On uczy nas miłości, która nigdy się nie kończy (por. Kor 13, 4-8). Warto jeszcze podjąć problem przygotowania doradców duchowych w terapii współuzależnienia. Pierwszym wymaganiem, które trzeba im postawić, jest osiągnięcie przez nich wysokiego poziomu osobistej dojrzałości. Być człowiekiem dojrzałym to precyzyjnie rozumieć i kompetentnie pokochać siebie i innych. Drugim wymogiem jest zdobycie podstawowej wiedzy o człowieku. Chodzi tu zwłaszcza o przygotowanie z zakresu antropologii, filozofii człowieka, teologii, a także o znajomość duchowości oraz o kompetencje w naświetlaniu moralnych aspektów zachowania człowieka. W polskich warunkach niektóre funkcje doradcy duchowego w terapii współuzależnienia podejmują na co dzień księża poprzez rozmowy indywidualne, w ramach parafialnego poradnictwa rodzinnego, w czasie rekolekcji czy katechezy dorosłych. Pomocne okazują się także dojrzałe osoby wśród krewnych i przyjaciół. Pełnienie funkcji doradcy duchowego w pełnym zakresie wymaga jednak zdobycia podstawowych kompetencji terapeutycznych (umiejętności z zakresu empatii i asertywności; rozumienie psychicznych mechanizmów obronnych; znajomość psychicznych mechanizmów uzależnienia i współuzależnienia). W Polsce brakuje jeszcze szczegółowego programu kształcenia doradców duchowych na potrzeby terapii współuzależnienia. Brakuje także specjalistycznych ośrodków kształcenia takich doradców. Do czasu powstania tego typu ośrodków szkolenie wszystkich terapeutów uzależnień powinno obejmować przekazywanie przynajmniej elementarnej wiedzy i kompetencji z zakresu współuzależnienia oraz poradnictwa duchowego.
  21. Ciąg dalszy......... Pomoc w rozumieniu samego siebie i własnej sytuacji wymaga wprowadzenia osoby współuzależnionej w płaszczyznę antropologiczną, czyli taką, która uwzględnia całego człowieka, a nie tylko jego sytuację psychiczną. W tej perspektywie trzeba odróżnić osobę od osobowości. Osoba to coś więcej niż ciało, psychika, sfera duchowa. Osoba to coś więcej niż nawet suma tych wszystkich wymiarów. Osoba to ktoś, kto nie tyle składa się z ciała, psychiki i sfery duchowej, ile raczej ktoś, kto wciela się w te sfery, posługuje się nimi. Kryterium dojrzałości człowieka jest nie tyle obecny stan jego osobowości, co raczej jego sposób kierowania swoją osobowością i sytuacją życiową. W czasie terapii współuzależniony może nie przezwyciężyć wszystkich mechanizmów, sposobów myślenia i przeżywania, związanych ze współuzależnieniem, ale może zająć wobec nich zupełnie nową postawę. Może stać się nową osobą, z nowymi sposobami postępowania i budowania więzi, doświadczając nadal przynajmniej częściowo osobowościowych konsekwencji współuzależnienia. Zajęcie nowej, dojrzalszej postawy wobec siebie i świata oznacza przede wszystkim nauczenie się kompetentnej miłości wobec samego siebie. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest zatem ukazywanie kryteriów takiej miłości. Osobie współuzależnionej grożą skrajne postawy wobec samej siebie. Może ona litować się nad sobą i koncentrować na swoim poczuciu krzywdy z powodu życia z człowiekiem uzależnionym. Może też odnosić się do siebie z agresywnością i okrucieństwem, „karząc się w ten sposób za swoją sytuację życiową. Obie te skrajności są zachowaniami niedojrzałymi i destrukcyjnymi. Tymczasem kompetentna miłość oznacza przyjmowanie własnej rzeczywistości z prawdą i miłością. W kontekście miłości pozytywne prawdy o nas stają się źródłem radości i siły, a prawdy negatywne nie prowadzą do rozpaczy czy okrucieństwa, lecz mobilizują do przezwyciężania trudności oraz do rozwoju. Jednym z podstawowych sprawdzianów miłości wobec samego siebie jest stawianie sobie wymagań. W odniesieniu do osoby współuzależnionej oznacza to podjęcie terapii i wszystkich wysiłków z tym związanych, a jednocześnie przyznawanie sobie prawa do korzystania z pomocy innych ludzi. Drugim sprawdzianem miłości jest pojednanie z samym sobą, czyli przebaczenie sobie przeszłości. Człowiek, który nie potrafi dojrzale pokochać siebie, popada w postawy skrajne. Jedną z nich jest wybaczenie sobie błędów z przeszłości, powtarzając te same błędy w teraźniejszości. Drugą skrajnością jest niezdolność do przebaczenia sobie, gdyż to prowadzi do psychicznego uwięzienia samego siebie w bolesnej przeszłości. Dojrzale pokochać siebie, to wybaczyć sobie to, co było błędne i bolesne w przeszłości, wyciągając wnioski z tych doświadczeń. Człowiek, który dojrzale przebaczył sobie, pamięta wprawdzie o swojej bolesnej przeszłości, ale nie po to, by się nią zadręczać, lecz po to, by nie powtarzać już więcej popełnionych błędów czy doznanych krzywd. Pojednać się ze sobą to także przebaczyć innym ludziom krzywdy czy zło, które mi kiedykolwiek wyrządzili. Przecież zło, którego doznałem od innych, jest już przeszłością. Jest bólem, który już przeżyłem. Jeśli natomiast nadal podtrzymuję żal do innych ludzi i nie przebaczam im, mimo że niektórzy już nie żyją, a inni przestali mieć wpływ na moje życie czy zmienili swoje postępowanie wobec mnie, to teraz ja sam siebie krzywdę. Ja sam podtrzymuję ból z przeszłości i sprawiam, że zatruwa on psychicznie moją teraźniejszość. Dopóki nie przebaczę tym, którzy mnie w przeszłości skrzywdzili, dopóty przedłużam trwanie tej krzywdy. Przebaczenie innym ludziom doznanych od nich w przeszłości krzywd nie pozwalając się krzywdzić w teraźniejszości!- leży zatem w interesie osoby współuzależnionej i pomaga jej budować dojrzalszą teraźniejszość i przyszłość. Pojednanie z samym sobą to jeszcze coś więcej niż tylko przebaczenie krzywd, które ja sam sobie wyrządziłem, czy których doznałem od innych ludzi. Pojednać się ze sobą, to pogodzić się z faktem, że w ogóle istnieję, że zostałem "wrzucony" w ten świat bez mojej zgody, że urodziłem się i wychowałem w tej właśnie rodzinie, w tym czasie, w tym kraju, że chodziłem do tych właśnie szkół, że miałem takich nauczycieli, rówieśników, że otrzymałem takie właśnie ciało, taką płeć, takie możliwości intelektualne, taką wrażliwość psychiczną, taką osobowość, takie trudności, takie właśnie więzi z innymi ludźmi. Tak rozumiane pojednanie oznacza przezwyciężenie bezsensownego buntu i destrukcyjnie przeżywanego poczucia krzywdy, a przez to ułatwia mobilizowanie się, by budować nową teraźniejszość. Zadaniem doradcy duchowego jest nie tylko pomaganie współuzależnionemu, by dojrzale pokochał samego siebie, lecz by podobną miłością objął innych ludzi, w tym także osobę uzależnioną. Również tutaj grożą postawy skrajne. Jedną skrajnością jest naiwne litowanie się nad uzależnionym, a drugą skrajnością jest wycofanie miłości wobec niego. Tymczasem dojrzała miłość jest działaniem (konkretne słowa i czyny), dostosowanym do sytuacji i postępowania drugiej osoby. Dojrzale pokochać osobę uzależnioną to najpierw poznać mechanizmy jej choroby (kompulsywne regulowanie emocji drogą chemiczną; system iluzji i zaprzeczeń; ekstremalne skoki w przeżywaniu samego siebie; manipulowanie najbliższym środowiskiem, by tworzyć sobie komfort picia). Wtedy dopiero rozumiemy, że dojrzała miłość polega na stosowaniu zasady: „ty nadużywasz alkoholu, ty ponosisz konsekwencje. Ponoszenie przez uzależnionego bolesnych konsekwencji sięgania po substancje uzależniające jest bowiem koniecznym warunkiem uznania prawdy o sobie i podjęcia terapii. Stosowanie powyższej zasady musi być jednak bardzo konkretne. Oznacza to na przykład, że współmałżonek uzależnionego (najczęściej żona) nie podaje posiłków, jeśli uzależniony wydał pieniądze na alkohol, nie pierze jego pobrudzonych ubrań ani nie usprawiedliwia go w pracy, gdy jest nietrzeźwy. Rozumie bowiem, że lepiej jest, by uzależniony był głodny czy nawet stracił pracę, niż miałby stracić życie na skutek trwania w chorobie alkoholowej. Tak rozumiana kompetentna miłość nie jest zwykle możliwa, jeśli osoba współuzależniona pozostaje sam na sam z alkoholikiem. Uzależniony bywa wtedy agresywny, a nawet groźny. Potrafi znęcać się fizycznie i psychicznie. Potrafi kłamać, manipulować, szantażować lub wzbudzać litość. Realizowanie zasady kompetentnej miłości wymaga zatem wyjścia z ukrycia i osamotnienia, by poszukać wsparcia na zewnątrz. W polskich warunkach skutecznym rozwiązaniem okazuje się kontakt z grupami samopomocy (grupy Al-Anon i Kluby Abstynenta). Czasem konieczny jest także kontakt z urzędem gminnym, psychologiem, prawnikiem, policją. Jednak nawet wtedy, gdy współuzależniony otrzyma pomoc z zewnątrz, może się okazać, że ze względu na agresywność czy wręcz brutalność uzależnionego, nadal nie jest możliwe stosowanie reguł kompetentnej miłości. Jedynym rozwiązaniem pozostaje wtedy rozstanie się z osobą uzależnioną. Taka sytuacja tworzy warunki, by pijący rzeczywiście sam ponosił wszelkie konsekwencje swojej choroby. Trwanie latami przy uzależnionym, który znęca się nad najbliższymi i nimi manipuluje, okazuje się cierpieniem, które ma destrukcyjny wpływ na współmałżonka i dzieci, a nie przynosi żadnej zmiany w postawie alkoholika. Co więcej, pozwala mu trwać w nałogu. Zadaniem doradcy duchowego, jest precyzyjne wyjaśnianie, że odejście od osoby uzależnionej nie oznacza wycofania miłości. Nie jest też przejawem okrucieństwa czy zemsty. Jest natomiast - bolesną z konieczności - formą dojrzałej miłości wobec osoby, która niszczy siebie i innych. Jeśli technicznie jest to możliwe, to można zdecydować się najpierw na rozstanie czasowe (np. kilkumiesięczne). Może ono okazać się wystarczające, by uzależniony ponosząc konsekwencje własnej choroby uznał, że jest alkoholikiem i by podjął terapię. Jeśli takie rozwiązanie zwykle ze względów mieszkaniowych i finansowych nie jest możliwe, to koniecznością okazuje się rozstanie usankcjonowane formalnie. Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności. Miłość małżeńska jest bezwarunkowa. Wspólne mieszkanie małżonków nie. Kościół ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron ze względu np. na złą wolę czy uzależnienia nie jest w stanie respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej, zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości. Obecnie mamy już w Polsce sytuację prawną, w której separacja kościelna posiada także skutki cywilne. Dzięki temu osoba współuzależniona na mocy separacji może uzyskać podział majątku i świadczenia alimentacyjne. Niektórzy doradcy duchowi wyrażają obawy, czy w ogóle można wziąć pod uwagę separację w sytuacji choroby alkoholowej i czy współuzależniony na skutek cierpienia - nie jest skłonny do pochopnego podjęcia decyzji o rozstaniu. Doświadczenie wskazuje, że zwłaszcza kobietom współuzależnionym - grozi raczej tendencja odwrotna. W Polsce żyją tysiące kobiet, które przez dziesiątki lat są maltretowane przez mężów alkoholików, a mimo to nie decydują się na czasowe nawet rozstanie. Fakt ten nie jest zaskoczeniem, gdyż jednym z podstawowych symptomów współuzależnienia jest tendencja, by trwać w toksycznym związku. Tendencja ta widoczna jest zdecydowanie bardziej u kobiet niż u mężczyzn. Okazuje się bowiem, że 90% kobiet pozostaje we wspólnocie mieszkania z alkoholikiem, podczas gdy 90% mężczyzn opuszcza swoje żony alkoholiczki. Myśl o rozstaniu jest decyzją wyjątkowo trudną i bolesną dla współmałżonka, który kocha osobę uzależnioną. W tej sytuacji zadaniem doradcy duchowego jest wskazywanie na tych, którzy umieją dojrzale kochać w obliczu dramatycznych okoliczności. Sądzę, że bardzo czytelnym wzorcem kompetentnej miłości w tego typu skrajnych sytuacjach, jest znana przypowieść o odchodzącym synu i mądrze kochającym ojcu (por. Łk 15, 11 32). Ojciec potrafi kochać syna, który ulega iluzjom łatwego szczęścia i odchodzi. W tak dramatycznej sytuacji ojciec nie cofa swej miłości, ale też nie udziela synowi pomocy. Nie jest okrutny, ale też nie jest naiwny. Ojciec pozostawia błądzącego syna własnemu losowi. Gdyby przestał go kochać, to syn nie miałby do kogo wrócić. Gdyby natomiast udzielał mu pomocy i brał na siebie konsekwencje jego błędów, to syn nie miałby powodu, by się zastanowić nad własnym postępowaniem i dokonać przemiany życia. Syn z przypowieści korzysta z mądrej miłości ojca, zastanawia się i podejmuje decyzję o całkowitej zmianie życia. Staje się synem powracającym. Teraz dopiero rozumie, że ojciec nigdy nie przestał go kochać, oraz że kochał go naprawdę dojrzale. Jeśli współuzależniony zmuszony jest do rozstania z alkoholikiem, to powinien powiedzieć samemu sobie i uzależnionemu, że czyni to z miłości i odpowiedzialności, z nadzieją, że uzależniony uświadomi sobie swoją chorobę, że podejmie terapię i zmieni postępowanie. Wtedy stanie się możliwe odzyskanie wspólnoty życia i zamieszkania. Zadaniem doradcy duchowego jest precyzyjne wyjaśnianie powyższych zasad kompetentnej miłości. Warto też, by doradca duchowy - jeśli nie jest księdzem - sugerował osobie współuzależnionej nawiązanie kontaktu z duszpasterzem, przed podjęciem decyzji o czasowym rozstaniu czy o formalnej separacji. Kolejnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w osiąganiu dojrzałości w sferze moralnej. Oznacza to właściwą ocenę moralną własnego postępowania, a także zachowań osoby uzależnionej. Człowiek uzależniony czy współuzależniony to najpierw ktoś chory, kto powinien podjąć terapię, a nie ktoś grzeszny, kto powinien się nawracać. Nawrócenie jest obowiązkiem ludzi żyjących w świadomości i wolności. Tymczasem w czynnej fazie uzależnienia czy współuzależnienia mamy zawsze do czynienia z mocno zawężoną świadomością i wolnością, aż do możliwości całkowitego zniesienia odpowiedzialności moralnej. Zrównoważone spojrzenie na własną historię oznacza uznanie faktu, że osoba współuzależniona mogła wcześniej i dojrzalej reagować na nadużywanie alkoholu przez współmałżonka. Jednak ewentualne błędy czy zaniedbania w tym względzie nie były przecież popełnione świadomie czy ze złej woli. Nie są zatem problemem moralnym, lecz zobowiązują do zmiany postawy w obecnym życiu, gdy współuzależniony lepiej rozumie samego siebie i swoją sytuację. Rolą doradcy duchowego jest nie dopuścić do tego, by osoba współuzależniona patrzyła na własną przeszłość i oceniała ją moralnie według aktualnego stanu świadomości i wolności. Błędem jest bowiem sytuacja, w której ktoś nie widzi faktycznych win moralnych tam, gdzie one są. Jednak równie groźna jest sytuacja, w której ktoś dopatruje się winy moralnej i grzechu, tam gdzie jest tylko nieświadoma lub niedobrowolna słabość albo niedojrzałość psychiczna. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w nawiązaniu dojrzałej więzi z Bogiem. Wynika to z faktu jest, że skuteczna okazuje się terapia współuzależnienia oparta na programie dwunastu kroków Anonimowych Alkoholików (por. P. Mellody, 1993, s.182). A program Dwunastu Kroków prowadzi przecież do życia w obecności Boga i do pełnienia Jego woli (por. Krok XI), niezależnie od tego jak dany człowiek rozumie Siłę Wyższą w początkowej fazie swojej terapii. Osoba współuzależniona przeżywa zwykle kryzys wszelkich więzi. Także więzi z Bogiem. Ma często nieuświadomiony żal do Boga, albo boi się Boga. Doradca duchowy powinien wyjaśniać, że Bóg nie zsyła nam krzyży i że nas nie karze. Cierpienia i krzyże są konsekwencją błędów i słabości nas samych i ludzi, wśród których żyjemy. Bóg kocha nas miłością mądrą i nieodwołalną, a kontakt z Nim staje się szkołą dojrzałego życia w miłości i prawdzie. Bóg uczy nas tej miłości, która jest cierpliwa, która wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we wszystkim pokłada nadzieję. On uczy nas miłości, która nigdy się nie kończy (por. Kor 13, 4-8). Warto jeszcze podjąć problem przygotowania doradców duchowych w terapii współuzależnienia. Pierwszym wymaganiem, które trzeba im postawić, jest osiągnięcie przez nich wysokiego poziomu osobistej dojrzałości. Być człowiekiem dojrzałym to precyzyjnie rozumieć i kompetentnie pokochać siebie i innych. Drugim wymogiem jest zdobycie podstawowej wiedzy o człowieku. Chodzi tu zwłaszcza o przygotowanie z zakresu antropologii, filozofii człowieka, teologii, a także o znajomość duchowości oraz o kompetencje w naświetlaniu moralnych aspektów zachowania człowieka. W polskich warunkach niektóre funkcje doradcy duchowego w terapii współuzależnienia podejmują na co dzień księża poprzez rozmowy indywidualne, w ramach parafialnego poradnictwa rodzinnego, w czasie rekolekcji czy katechezy dorosłych. Pomocne okazują się także dojrzałe osoby wśród krewnych i przyjaciół. Pełnienie funkcji doradcy duchowego w pełnym zakresie wymaga jednak zdobycia podstawowych kompetencji terapeutycznych (umiejętności z zakresu empatii i asertywności; rozumienie psychicznych mechanizmów obronnych; znajomość psychicznych mechanizmów uzależnienia i współuzależnienia). W Polsce brakuje jeszcze szczegółowego programu kształcenia doradców duchowych na potrzeby terapii współuzależnienia. Brakuje także specjalistycznych ośrodków kształcenia takich doradców. Do czasu powstania tego typu ośrodków szkolenie wszystkich terapeutów uzależnień powinno obejmować przekazywanie przynajmniej elementarnej wiedzy i kompetencji z zakresu współuzależnienia oraz poradnictwa duchowego. Źródło: Ks. Marek Dziewiecki (red.), Nowe przesłanie nadziei, Warszawa 2000, s. 109-118 opr. ab/ab Copyright by Marek Dziewiecki
  22. Paulinko to jest niezmiernie ważne aby kobiety które przeszły metamorfozę opisywały swoją drogę. Takie wpisy dają nadzieję. Nadzieję nie na to że dokona się cud i m się zmieni,ale nadzieję na to że z najczarniejszego dołu można wyjść,bo tak rzeczywiście się dzieje. Nadzieja jest najważniejsza!! Gdy można dostrzec choć cień migoczącej nadziei wtedy człowiek choćby na czworaka ale będzie tam się czołgać............ Takie wpisy to świadectwa no to że cuda są możliwe i się zdarzają każdego dnia.........gdy z zalęknionej dziewczynki rodzi się Kobieta. Kobiety będące na skraju obłędu potrzebują czuć że jest ktoś kto czuł podobnie i potrzebują czuć się rozumiane. Współodczuwanie (jak napisał kiedyś Duszek Weroniki ) nie jest tym samym co współczucie..........współodczuwanie jest dzieleniem się bólem i jest kamieniem węgielnym pod nowe...:) Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia:)
  23. Paulina Buszująca,silna Kobieto,Dziękuję że jesteście...... to Wy teraz tworzycie i prowadzicie ten topik w głównej mierze i jest to robione w sposób mądry i fascynujący wg mojej opinii niczego nam "starym " :) :) nie odbierzecie, kontynuujcie to dzieło dalej bo tylko to jest najważniejsze by pomóc jak największej ilości kobiet,a więc do dzieła ...........twórzcie nowe :) będę Was wspierać jeśli tylko będę mogła:)
  24. Wpis powyżej jest dla Błagam o pomoc :)
  25. "Czy mam ratowac ten związek,ale ja nie chce byc tak traktowana, nie chche by on byl panem i wladca a ja zebym byla sluzebnica jakas zgadzajaca sie na wszystko." Sama sobie odpowiedziałaś. Ja podpowiadam ON INNY NIE BĘDZIE!! Kontynuując ten związek , pamiętaj że zgadzasz się na to że on zawsze będzie Cię tak traktować. Decyzja należy do Ciebie.
×