fajter
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Sytuacja z gitarzystą i wokalistką już się pojawiła na tym wątku, u Milvy, jak dobrze pamiętam. Jej chłopak też jest gitarzystą i też zostawił ją dla nowej wokalistki w zespole... I tak samo nie umiał zerwać kontaktu... Bardzo przykra sprawa. wiecznie_steskniona, a Twój były w końcu wyjaśnił, o co mu chodziło z tamtym zerwaniem, dlaczego to zrobił?
-
każde rozstanie to jakaś nauka i dla nas, i dla facetów. jeśli za pierwszym razem się nie uda i nie wyciągniemy z tego żadnych wniosków (zły dobór partnera, niewłaściwe zachowanie, zbyt wielkie wymagania, itp.), to następne związki też nie będą się udawać. no i każdy nasz facet ma szansę być "tym jedynym", więc czy jest sens odrzucać go z obawy przed rozstaniem? lepiej zaryzykować i spróbować - a nuż się uda :) a co do fascynacji kimś innym - to nie jest równoznaczne ze zdradą. róża, ja zawsze kibicowałam Twojemu byłemu ;) szkoda, że nie dostał kolejnej szansy...
-
akurat zajrzałam, przypomina mi się o tym raz na ruski miesiąc, chociaż i tak nie widzę większego sensu w pisaniu, skoro wszystkie dziewczyny się rozeszły... co tam u Ciebie, kochamzyciemimo? :) ja już zakończyłam etap związku na odległość, jesteśmy razem w jednym mieście, a wczoraj zostałam zaproszona przez jego rodziców na małą uroczystość rodzinną. cudownie jest patrzeć na szczęśliwe, długoletnie małżeństwa, no i wzruszyłam się strasznie, kiedy pokazywali zdjęcia jego rodziców z liceum, studiów... wtedy wyraźnie było widać, że jesteśmy dopiero na początku długiej drogi i całe życie jeszcze przed nami...
-
rok temu, na koncercie zespołu innego chłopaka, również z naszego kierunku, w tym samym klubie, w którym ostatnio grali. byłam wtedy jedyną dziewczyną od nas, przynajmniej tak mi się wydaje. co prawda nie rozmawiałyśmy wtedy zbyt dużo, o ile w ogóle, ale zapamiętałam Cię dobrze, bo byłam strasznie Ciebie ciekawa - wcześniej trochę o Tobie mówił ;)
-
nie, nie, mylisz mnie z kimś innym :) na pewno nic mu o tym nie powiem, zresztą, robię to samo co Ty - też wyżalam się w internecie :D
-
może tak - nie wiem, gdzie mieszkasz ;) z chłopakiem nie mam już raczej kontaktu, ot, powiemy sobie "cześć" na wykładzie, ale to też bardzo rzadko. w tym zespole gra jego kolega z tego samego kierunku, tak? i Twój chłopak kiedyś studiował kierunek o tej samej nazwie tylko na innym wydziale? jeśli tak, to prawdopodobnie mówimy o tej samej sytuacji.
-
dziewczyny, trzy zasady! nie kocha się kogoś za to, jaki był dla nas, tylko za to, jaki jest! jeśli traktuje nas źle, nie nastawiajmy policzka, tylko kopnijmy go w dupę, niezależnie od tego, jaki kochany był kiedyś. i druga: nie wierzcie każdemu słowu faceta. to, że mówi, że kocha i chce być z nami na zawsze, wcale nie znaczy, że tak naprawdę myśli. i nigdy, przenigdy nie ustawiajcie się w roli popychadła. jeśli nikt was nie prosi o poświęcenie, a nie macie na nie siły - nie róbcie tego. to chłopak powinien o nas dbać i rozpieszczać.
-
powiedzmy, że mam dokładnie to samo. od tego roku mam na uczelni nowe zajęcia ogólnouczelniane i właśnie na nich poznałam świetnego faceta z innego kierunku. jest przystojny (nie jest przystojniejszy od mojego chłopaka, ma bardziej chłopięcą urodę - można za to powiedzieć, że jest ładniejszy), fajny z charakteru i przede wszystkim - pierwszy zaczął się mną interesować. problem z moim facetem polega na tym, że mam świadomość, że totalnie nie jestem w jego typie. przez większość czasu jakoś z tym żyję, ale czasami dopadają mnie wątpliwości, czy nie poleciałby do pierwszej lepszej ciemnookiej ;) za to ten nowy obsypuje mnie komplementami i najwidoczniej jakoś wpasowuję się w jego ideał. jego zainteresowanie jest bardzo miłe, szczególnie że pojawiło się w czasie, kiedy walczyłam z kompleksami. chłopak jest w takich momentach mało pomocny - powtarza po prostu, że mam się nie przejmować, bo i tak charakter jest najważniejszy, co jedynie dodatkowo mnie dobija ;) przez długi czas miałam poważne wątpliwości, co z tym zrobić. z jednej strony jestem w szczęśliwym związku, popełniłam wiele błędów i wiem, że zerwanie byłoby najgłupszą rzeczą, którą zrobiłam od pewnego czasu. z drugiej strony czuję ogromną chemię do nowego i myśl, że muszę po prostu o nim zapomnieć jest strasznie nieprzyjemna. spotykamy się często, głównie z jego inicjatywy, ale są to spotkania na stopie typowo koleżeńskiej. wszystko dodatkowo komplikuje to, że jestem w związku na odległość. ostatnio spróbowałam popatrzeć na nowego trzeźwiej. bardzo mnie przypomina, jest roztrzepany, leniwy, zapominalski i... niezdarny ;) nie znoszę tych swoich cech, dlatego przyjemnie jest mieć obok kogoś, na kim mogę się opierać. szczerze mówiąc, podejrzewam, że gdy motylki zdechną, nowy wyda mi się mniej pociągający, w szczególności seksualnie. nie widzę dla nas przyszłości. widzę jedną pijaną noc i kaca moralnego do końca świata. dla czegoś takiego mam rezygnować z cudownego przystojniaka, który dla mnie ma mnóstwo czułości, ale potrafi być twardy i zdecydowany, kiedy tego potrzebuję? nie ma szans. czasami życie stawia przed nami takie pokusy. tym razem ciężko było mi się oprzeć, ale dzięki temu następnym razem będzie łatwiej. teraz na nowo utwierdziłam się w przekonaniu, że bardzo zależy mi na moim chłopaku i chcę być z nim mimo wszystko :) pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że kiedy on będzie przeżywał coś podobnego (bo będzie!), wybierze mnie :D
-
no właśnie, on już pokazał, że mu zależy, kiedy go olewałaś teraz pora na Twój krok ;) i tak bardzo długo czekał, chociaż nie wiadomo, jak zareaguje, gdy w końcu osiągnie swoje - czasami walczy się o coś tak długo, że później nie wie się, co robić, kiedy się to osiągnie. ja też wyszłam z takiego założenia (jeśli coś ma się stać, to się stanie) i trochę się na tym przejechałam. kiedy później rozmawiałam o naszym zerwaniu z chłopakiem, mówił, że codziennie czekał, aż ja się odezwę. nie wiem, co by się stało, gdybym w końcu do niego nie zadzwoniła ;) on był przekonany, że bez niego jestem szczęśliwa i świetnie sobie radzę, dlatego nie chciał się znowu wtrącać w moje życie. ale to wszystko zależy od tego, czy chcesz powrotu, bo ja nie mam w tej sprawie nic do gadania ;)
-
Różo, jak dla mnie on chce wrócić, przynajmniej tak bym to odebrała na Twoim miejscu. szczerze wam kibicuję i smutno mi, kiedy każdą jego próbę ignorujesz lub odtrącasz :( ja bym mu napisała po czymś takim "też tęsknię" albo coś podobnego. oczywiście tylko żeby pokazać mu, że biorę pod uwagę powrót, ale ja to ja :)
-
aj, róża, ja tak bardzo kibicuję Twojemu byłemu :(
-
a co do książki o zołzach - w niej wcale nie chodzi o to, żeby robić coś wbrew sobie, zmieniać swoje zachowanie, udawać. wcześniej zdarzało mi się stosować gierki w związku i nigdy nie przynosiło to niczego dobrego na dłuższą metę. zwykle zresztą się przyznawałam i chłopak był zły. książkę przeczytałam z ciekawości i doznałam olśnienia :D moje życie faktycznie było skupione na facecie. cały dzień czekania, aż się odezwie. jak widziałam coś fajnego, to od razu chciałam się z nim podzielić, był pierwszą osobą, o której myślałam. czasami oddawałam mu rzecz, którą strasznie chciałam zjeść albo mówiłam, że już nie mogę :p takie małe rzeczy, które robiłam, żeby jemu było lepiej, nawet jeśli mi było przez to gorzej. wolałam patrzeć na jego szczęście niż na swoje. dopiero po przeczytaniu zołz zorientowałam się, że to nie tak powinno być. w innej książce (która, nota bene, polecił mi chłopak) kiedyś przeczytałam: "mężczyzna jest dla kobiety całym światem. kobieta jest dla mężczyzny częścią świata.". to się totalnie u mnie zgadzało. i kiedy to odkryłam, sama chciałam to zmienić. nie chodzi o zmianę zachowania tylko o zmianę myślenia, która naturalnie pociąga za sobą zmianę zachowania. dzisiaj szczerze wam mówię: cieszę się, że to chłopak za mną lata, a nie ja za nim, nie dogadzam mu na wszelkie możliwe sposoby, tylko on mi dogadza, rozpieszcza mnie :) kobiety są tak zaprogramowane, a przynajmniej Polki, żeby złapać mężczyznę i się go kurczowo trzymać, usługiwać mu, zawsze czekać z ciepłym obiadem... trochę smutne.
-
im chodzi oczywiście.
-
dobra, dziewczyny, a może to jest tak: cecha wspólna waszych facetów to to, że długo musieli się o was starać. kiedy w końcu was "upolowali", bardziej was doceniali i rozpieszczali, ale w końcu odpowiedziałyście w 100% na ich uczucie i "polowanie" się zakończyło. jeszcze jakiś czas to ciągnęli, ale czuli, że coś jest nie tak. może faktycznie nie wiedzieli do końca o co mi chodzi, a tak naprawdę związek przestał być satysfakcjonujący przez przepaść, która dzieli euforię po zdobyciu celu i codzienność.
-
kochamzyciemimo - a on w ogóle coś Ci odpisał? próbował się tłumaczyć?