opuszczona_ja - święta prawda. "Jeżeli kogoś kochasz, pozwól mu odejść - jeżeli wróci, będzie Twój na zawsze, jeżeli nie wróci, nigdy nie był Twój."
przy rozstaniu poprosiłam go, żebyśmy w ogóle się nie kontaktowali. trochę było mi przykro, że nic nie pisał, ale dużo łatwiej pogodziłam się z zerwaniem, mogłam udawać, że tego związku w ogóle nie było. nie płakałam prawie w ogóle, jedynie tuż po. noc ze znajomym trochę mi pomogła - doszło do mnie, że moje ciało już nie należy do byłego i jakoś powoli przyzwyczajam się do myśli, że może już do siebie nie wrócimy.
wczoraj przyszła koszulka, która zamówiłam mu na walentynki. siostra mu ją zaniosła i później do mnie napisał. ma żal, że nie chcę się z nim kontaktować, a ja żałuję, że odpisałam. trochę liczyłam, że jak już napisze, to na pewno będzie chciał wrócić. nie zastanawiałabym się sekundy (chociaż pewnie nie zgodziłabym się od razu).
dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że podczas naszego związku ustawiła się do mnie swego rodzaju "kolejka":D na razie nie mówiłam prawie nikomu o zerwaniu (żeby w razie szybkiego powrotu nie musieć wszystkiego odkręcać), powiedziałam za to bliskiemu koledze z grupy i teraz zasypuje mnie smsami i wiadomościami na gadu, tak jak były, kiedy jeszcze nie byliśmy razem. na nowy związek stanowczo za wcześnie, nie chciałabym skrzywdzić kogoś, w razie gdyby były się rozmyślił. wciąż widać mam nadzieję, ale nawet bez niego przyszłość rysuje się w pięknych kolorach:) wracam do swojego optymizmu:)