Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

magia80

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez magia80

  1. micholichol- leżaczek po którymś tygodniu wolno, nie pamiętam- chyba po 3? I ja osobiście malej lenki do takiego nie wkładałam- jakoś wyglądała mi w tym niewygodnie...
  2. superburek, mama urwias- ja do siatki wkładam albo jabłuszko albo banana w takim dużym kawałku, że ledwo wciskam. Mniej więcej 1/5 jabłka obranego bez pestek albo 1/3 banana. Generalnie zauważyłam, że jak siatka ma duży kawal w sobie i jest wypchana to lence łatwiej się cycka- a już potrafi to po mistrzowsku. I tez przy dużym kawałku nie jest w stanie dużo do buzi tej siatki upchnąć, tylko kawałek z przodu albo z boku. Chociaż ja się zachwycam, ale np. mój bratanej takiej siatki nie lubi - nie ma reguły.
  3. Micholichol- Materac też mam kokos gryka- i jak najbardziej sobie chwalę:) A kołyska- według mnie trochę strata kasy- bo na krótko starczy. My mamy w sumie 3 poziomy w domku i jak idziemy gdzieś indziej niż łóżeczko to biorę wózek. A od kilku dni mamy kojec dla lenki rozłożony do góry, może się w nim bawić i spać w razie czego. ;) Mała w kojcu ma dużo zabawek i jak ją tam posadze to ładnie się bawi, a jak się znudzi to myk na brzuszek i leniuchuje... fajna sprawa, Coś takiego mamy: http://www.ceneo.pl/1680008 Emmi, superburek- u nas siatka to mega hit nad hitami... lenka jak widzi siatę to skacze z radości (w sumie wybija się nogami i łapki wyciąga;)). Ja dałam jak miała 5,5 miesiąca bo tak dostałam moja siatkę. Mam z canpola.., czy ja wiem, czy się źle czyści. Codziennie ją dokładnie piorę płynem do mycia naczyń i póki co używam tej samej. Natomiast jak maluchy mają ząbki to trzeba uważać bo przegryzają i nalezy zaopatrzyć się w dodakowe siateczki. No i lenka uwieblia jabłka, a dwa razy dałam jej pomarańcza- to był hit. Ciumkała tak długo aż się nie skończył- jakaś godzina spokoju, heheh. Tylko wiem, że się nie powinno cytrusów bo uczulają. Oczywiście dając banana należy sobie zdawać sprawę, że maluch się mega wybrudzi:)
  4. kulfonik- ja chodziłam tylko ze względu na położną jaka prowadziła, bo u nas nie trzeba dawać kasy w szpitalu- można zapisać się do prywatnej szkoły rodzenia i za 250 zł pani jest z tobą przy porodzie;) A coś ta jeszcze w szkole rodzenia powie. Uważam osobiście że ze względu na sam poród nie warto - bo i tak wszystko powiedzą w trakcie, a wiedze się zapomina. Natomiast jak chce się czegoś człowiek dowiedzieć o opiece nad noworodkiem to warto, przynajmniej tak mówiły laski co chodziły na te zajęcia- bo ja tylko część porodową odbębniłam. micholihol- jeżeli chodzi o podkłady miałam belli i jak dla mnie ok, wystarczyły a były tanie. A butelki miałam Aventu, bo nic innego lenie nie pasowało. A próbowalam kilku:)
  5. Akif- ja daję małej hipp biocombiotik, ale to nie jest żadne mleko dla alergików. U nas było tak- mała źle się czuła, miała luźne kupki i bóle brzucha. Poszłam do lekarki a ta zaraz bebilon pepti... nie dałam, stwierdziłam że chwilę zaczekam. Potem druga lekarka jeszcze bardziej z grubej rury- dała małej nutramigen, który kojarzył mi się z ostatecznością zatem też nie dałam (można by powiedzieć to po cholerę chodziłam do tych lekarek). Sama najpierw dałam bebilon comfort, po którym było jeszcze gorzej a potem hippa biocombiotyk 1 jest jeszcze wersja HA, ale ja jej nie dostałam. I małej przeszło, mleczko jej podpasowało... a problemy ustąpiły. Ale wiesz, u nas okazało się że to mleko było problemem a nie coś innego bo dziś kiedy je wszystko co wolno po 6 miesiącu nie ma żadnego uczulenia. Zatem to taki przypadek. Chociaż jak widać z perspektywy czasu- nutramigen w naszym przypadku niczym nie był uzasadnionu a lekarze czasem na hasło niemowlę i problem z brzuchem wciskają wszystkim pepti albo nutramigen bez zastanowienia.
  6. emmi- o mam pytanko, bo ja oczywiście tez dodaje gluten- kupiłam kaszkę dla maluchów. A ty jaką dajesz? Bo zastanawiam się czy nie można normalnej kaszki dodawać zamiast takiej po 10 zł dla dzieci ;( Akif- u nas jak mała miała problemy z kupkami tez od razu na nutramigen kazali przejść, ale stwierdziłam że nie ma sensu - bo jak juz przejdziesz to trzeba się trzymać. I przestałam podawać bebilon, przeszłam całkiem na HiPPA mleko a po czasie wszystkie objawy :podejrzewanej nietolerancji laktozy ustąpiły. Czasem wydaje mi się, że lekarze przesadzają i tyle.. Oczywiście tak jak emmi to nie ma wyjścia, bo ewidentnie jest problem ale mam nadzieję, że u was samo się rozwiąże bez wielkich diet:(. Pozdrawiam:) Hejka kobietki:) u nas nowy postęp, chyba wspominałam wam jakiś czas temu że lenka nauczyła się pełzać do tyłu? Robi to po mistrzowsku, hehe jak raczek... pełza sobie po podłodze do tyłu i co jakiś czas podnosi dupkę stojąc na czworaka - tylko jeszcze nie wie jak na czworaka się poruszać to tak sobie stoi i patrzy na nas z zamieszaniem w oczkach:) Ale czuję, że raczkowanie jest kwestią tygodni bo powoli opanowuje każdy ruch. A do tego jak jest w pobliżu jakieś szafki to zabawa w otwieranie i puszczanie (aż będzie huk) jest jej ulubioną... no nic wspominałam, że moje dziecię to mały urwis;) Ewidentnie miała być chłopce jak to mój mąż powiada... hehe No i nie ma szans napicia się przy niej z kupka, zaraz chce do łapek i pije np. wodę- większość rozlewając, za to z jaką fraidą;) Tylko siatka na owoce jest od tego lepsza. Nie pamiętam, czy pisałam o uwielbieniu lenki do tej siatki na owoce dla maluchów? Banan, czy jabłko wsadzone do siatki dają jakies 30, 40 min spokoju bo wcina póki coś leci:) Za to zębów nadal brak... i nie zapowiada sieby miało sie to zmienić. ok do pracy w takim razie:) miłego dnia
  7. emmi- o mam pytanko, bo ja oczywiście tez dodaje gluten- kupiłam kaszkę dla maluchów. A ty jaką dajesz? Bo zastanawiam się czy nie można normalnej kaszki dodawać zamiast takiej po 10 zł dla dzieci ;( Akif- u nas jak mała miała problemy z kupkami tez od razu na nutramigen kazali przejść, ale stwierdziłam że nie ma sensu - bo jak juz przejdziesz to trzeba się trzymać. I przestałam podawać bebilon, przeszłam całkiem na HiPPA mleko a po czasie wszystkie objawy :podejrzewanej nietolerancji laktozy ustąpiły. Czasem wydaje mi się, że lekarze przesadzają i tyle.. Oczywiście tak jak emmi to nie ma wyjścia, bo ewidentnie jest problem ale mam nadzieję, że u was samo się rozwiąże bez wielkich diet:(. Pozdrawiam:) Hejka kobietki:) u nas nowy postęp, chyba wspominałam wam jakiś czas temu że lenka nauczyła się pełzać do tyłu? Robi to po mistrzowsku, hehe jak raczek... pełza sobie po podłodze do tyłu i co jakiś czas podnosi dupkę stojąc na czworaka - tylko jeszcze nie wie jak na czworaka się poruszać to tak sobie stoi i patrzy na nas z zamieszaniem w oczkach:) Ale czuję, że raczkowanie jest kwestią tygodni bo powoli opanowuje każdy ruch. A do tego jak jest w pobliżu jakieś szafki to zabawa w otwieranie i puszczanie (aż będzie huk) jest jej ulubioną... no nic wspominałam, że moje dziecię to mały urwis;) Ewidentnie miała być chłopce jak to mój mąż powiada... hehe No i nie ma szans napicia się przy niej z kupka, zaraz chce do łapek i pije np. wodę- większość rozlewając, za to z jaką fraidą;) Tylko siatka na owoce jest od tego lepsza. Nie pamiętam, czy pisałam o uwielbieniu lenki do tej siatki na owoce dla maluchów? Banan, czy jabłko wsadzone do siatki dają jakies 30, 40 min spokoju bo wcina póki coś leci:) Za to zębów nadal brak... i nie zapowiada sieby miało sie to zmienić. ok do pracy w takim razie:) miłego dnia
  8. jowanka dzięki, poczytam o tym:) Wesoła- no dokładnie dlaczego jedne dzieci śpią inne nie? Kochana ja mam tylko Lenke a przespałam całe tylko te nocki, kiedy Lenka spała u dziadków:) Na moje szczęście raz kiedyś zabierają ją na nockę do siebie cobyśmy my mogli odpocząć - a oni też chcą się małą nacieszyć:) A tak wstawanie co 2-3 godzinki na jedzonko, w międzyczasie woła smoka jak wypadnie i takie tam... Ogólnie jak tylko się budzi na jedzenie to karmię, zasypiam i nie jest źle. Gorsze te nocki kiedy mała postanawia wstać w nocy i się bawić z nami...:( To mnie męczy - ale co tam, w końcu damy rade:)))
  9. Witaj Jowanko:) Miło czytać co u was, jakiego masz fantastycznego i ślicznego( co wnioskuję po zdjęciach) synka. O metodzie Domana nie słyszałam- ale poczytam w wolnej chwili w necie. A te plansze kupiłaś, czy sama tworzyłaś? No trochę z tymi kupkami niefajnie, ale jak nie boli go brzuszek to może taka jego uroda? Moja mała robi 2 kupy codziennie, ale też wcina zza 2 to może ma to znaczenie;) Ja się zawsze śmieje, że przemianę materii ma po tatusiu... Wiem, że są słoiczki ze śliwkami dla maluszków po 4 miesiącu- zresztą czasem daję lence taki deserek bo bardzo lubi. Z wakacjami też się zastanawiałam- i na 100 % to będzie Europa, chociaż jak będzie ładna pogoda to akurat my chcemy z małą jechać nad polskie morze. Nie wiem czy w cieplejszym kraju nie będzie dla niej jeszcze zbyt męcząco, ale zobaczymy..jeszcze trochę czasu. A ty kochana rozumiem, nie masz w planach powrotu do pracy? Nie pamiętam jak się sytuacja robotnicza u Ciebie przedstawiała przed porodem to z ciekawości pytam. No i taka samotna mama też czasem ma ciężko- jednak pomoc męża na co dzień to ważna sprawa. Ale fajnie, że dajesz sobie radę mamucho:) Pozdrawiamy i całuski dla leonka:) Dziewczynki co z wami? No miałam nadzieję, że się to forum bardziej rozrusza a tutaj cisza i spokój.... nawet mama urwisa gdzieś w krzaczkach? U nas dzisiaj była ciężka noc- no przynajmniej dla mnie;) Lenka stwierdziła po 4, że już wystarczająco czasu zmarnowała na to całe spanie i teraz pora na zabawę. I to nie byle jaką, tylko na siedząco i z mamą:( Próbowałam ją zbyć na początek sadzając między nami, dając zabawki i dalej kimać- o nie, nie i jeszcze raz nie. Jak dostałam z plastikowego kraba w twarz od razu zachciało mi się bawić- swoją drogą jaki nierozważny pomysł, dawać zabawki którymi oberwanie boli:) I tak bawiłyśmy się do 6...ku mojej wielkiej uciesze, na szczęście o 6 Lena stwierdziła że może ewentualnie dać się ululać przy mleczku i dała mi jeszcze pospać godzinkę. No nic sama jestem sobie winna, że poszłam spać około 1 i teraz mam za sobą tylko kilka godzin snu;p Ciekawa jestem od czego to zależy, że sa dzieci jak Julka śpiące całe noce i takie jak mje budzące się co 2-3 godziny, a wielokrotnie wstające w nocy wyspane i gotowe do zabawy... Od razu powiem, że u nas zagęszczanie kasza manną bądź innymi specyfikami mleka nic nie daje- lena się budzi co 2,3 godziny niezależnie od tego co zje:( A w noc nie ma zmiłuj, nie oszukasz jej herbatką- do picia musi być ciepłe mleczko. No nic miłego dnia...:)
  10. michilichol- poszło na maila wszystko:) ona- no tak serce matki najważniejsze:) A sprawiedliwość przy bliźniakach to pewnie ważna sprawa...
  11. A to mnie wzruszyło, a znalazłam na onecie:) Adopcja a może drugi braciszek? Od początku zakładaliśmy z żoną, że będziemy chcieli mieć jeszcze jedno dzieciątko. Gdy Madzia miała 2 latka zaczęliśmy starania w OA o drugie dziecko. Oczywiście podobnie jak Piotrkowi (syn z pierwszego związku) przed pojawieniem się Madzi "wrzuciliśmy" temat rodzeństwa. Podobnie jak Pietrucha tak i mała Madzia entuzjastycznie przyjęła wiadomość o tym, że nasza rodzina może się powiększyć. Zastanawialiśmy się nad imieniem. W sumie stwierdziliśmy, że wszystkich Michałów których znamy to fajni goście, ponadto mój tata i teść, to też Michały zatem zadecydowaliśmy że imię męskie już mamy. Dla potencjalnej dziewczynki wybraliśmy imię Maria. Madzia od początku mówiła i operowała hasłem Michał... że będzie Michał i tyle, że będzie brat i basta. Nawet zanim szła spać mówiła, żeby Bozia dała Michała. Po kwalifikacji w OA nastąpiło oczekiwanie na telefon. W domu już wszystko było przygotowane, dokonaliśmy przemeblowania itd. Żyliśmy i czekaliśmy, czekaliśmy i czekaliśmy. Pewnego dnia zadzwonił telefon... tym razem do mnie ;-). Pani przedstawiła się, że dzwoni z ośrodka adopcyjnego. Na wstępie zapytała czy Madzia chciałaby mieć braciszka na co ja, że całymi dniami opowiada, że czeka na Michała i nawet Bozie prosi o Michała. Po drugiej stronie wyczułem konsternację i ciszę. Zapytała się czy dzwonił już do nas ktoś z OA, nikt nie dzwonił... to padło pytanie czy z domu dziecka ktoś dzwonił z informacją? Zgodnie z prawdą mówię, że nie a wtedy z drugiej strony słyszę że skąd w takim razie wiem o Michale na co ja że nie wiem, że takie imie wybraliśmy jeśli będzie chłopiec, na to Pani nie wierzy i mówi, że to niemożliwe, bo właśnie czeka nas MICHAAAAŁ, urodzony właśnie w dniu imienin. JA nie wierzę... mówię, że żartuję na co ona, pyta kto ją uprzedził bo nie wierzy w taki zbieg okoliczności. Oboje bardzo wzruszyliśmy się. Potem byłą powtórka... telefon do żony, radość, krzyki, euforia, szczęście. Informacje dostałem około 15.30. Tego dnia nie wyrażono zgody aby spotkać się z Michasiem, ale następnego dnia ok. Prawie całą noc nie spałem. Z informacji uzyskanej podczas rozmowy wynikało, że Michaś ma pół roku, jest trochę opóźniony psychicznie i motorycznie w porównaniu z rówieśnikami. Nie przejmowaliśmy się... przecież podobnie było Madzią. Wiedzieliśmy że gdy damy czas, uczucie, ćwiczenia wszystko nadrobimy. Madzia gdy się dowiedziała, że jutro jedziemy do Michasia od razu wzięła swoją przytulankę z informacją że da ją Michasiowi. Moja Pietrucha też się ucieszył i nie mógł się doczekać aby zobaczyć młodszego brata. Następnego ranka zorganizowaliśmy wolne od pracy i pojechaliśmy. Po krótkiej rozmowie pielęgniarka wniosła Michała. KAwał chłopa z niego pomyślałem miał takie duże fafelusy, minę poważną, śmialiśmy się, że jest wyniosły, że zadziera nosa. Wziąłem na ręce. NA twarzy żaych emocji, zero uśmiechu pomimo moich głupkowatych min. Pielęgniarka powiedziała, że ożywia się jedynie przy butelce z mlekiem i deserkach. Madzia też dostała Michasia na kolana i tak go głaskała po buzi, że ten... przejawił emocje... rozpłakał się tyle że bezgłośnie, nie potrafił głośno krzyczeć. Madzia cały czas przeżywała i cały wieczór tylko o Michałku opowiadała. Ponieważ Michał miał pół roku jeździliśmy do domu dziecka codziennie, żona zostawała z nim na cały dzień, Madzia do niani a ja do pracy. Po 4 dniach Michaś wylądował u nas w domu. Spał z Madzią w pokoju. Po miesięcznych ćwiczeniach Michaś pod względem motoryki i psychicznie dogonił rówieśników.
  12. dzień dobry... Wstałam, ogarnęłam Lenkę, oddałam dziecię do niani, zajęłam się wszystkim co najpilniejsze w pracy... i mam chwilę na kawkę:) A wy co leniuszki- cisza tu i spokój.... poginęłyście, czy też może mrozy wprowadziły was w stan hibernacji? No dobra, wiem cwaniara trochę ze mnie bo jednak mam do pomocy nianię i to ona w tej chwili opiekuje się małą- ale i tak trochę mi żal większość dnia, że nie mogę się z nią pobawić czy polulać. Wesoła- jejku jak czytam teraz twoje posty to aż trudno uwierzyć, że jesteś tą samą osobą która wcześniej miała nick smutna... ależ cię te maluchy pozytywnie nastroiły i zmieniły:) Dla mnie każda mama bliźniaków jest wielka... bo sobie tego nie wyobrażam. Pisz częściej, chetnie poczytamy o maluchach i waszych zmaganiach. Pamiętam, że była taka kobietka promyk- mama bliźniaków, ale zginęła zaraz po urodzeniu i nie bywała juz potem. No nic pozdrawiam maluszki;) Mamo urwisa- ja już od roku nie mieszkam we wrocławiu, tylko w wielkopolsce- zatem do krakowa jeszcze dalej;) A we Wrocławiu bywam, bo tam moja firma się mieści. Zatem ze zlotem jeszcze trudniej:) Jejku to twoje dziecię wypija dużo- moja lenka zaczęła teraz pić wieczorem po 210-220 i ja uważałam, że to bardzo dużo... a to proszę- fakt, że mała pije mleko tylko wieczorami i nocą- w ciągu dnia w zasadzie go nie pije, i do tego co 2 godziny potrafi się budzić na mleczko. Czarny pasztet powiadasz.... tego jeszcze nie słyszałam, ale niezła nazwa handlowa. No tak - ideały nie istnieją, a jak ktoś o takim idealnym bambinie opowiada- jak nic ściemnia:) I tak widzę, że nieźle sobie radzisz i w sumie czy czarny pasztet aż taki zły... ważne, że je nie tylko to. eMMI- no niestety, znajomi się czasem wykruszają- tak z perspektywy czasu wygląda to u innych. Jak nie ma się dzieci to po latach znajduje się inne wypełnienie dnia, na które rodzicie nie mają czasu. Ja sama wiem, że póki nie mieliśmy Lenki to wiecznie podróżowaliśmy, imprezowaliśmy i mieliśmy mnóstwo pomysłów na każdy weekend. Teraz to było by nierealne, przy takim maluchu. Na początku jeszcze niektórzy dzwonili i proponowali- np. pojedziecie na weekend... gdzieś tam, ale my oczywiście- no niestety, nie ma takiej opcji. I co - teraz już nie dzwonią tak często. Ale i tak uważam, że lena to nasza największa nagroda za wszystko i mam wielką nadzieję, że dorobi się rodzeństwa:)) Czego i tobie życzę kochana bo w końcu fajne z nas mamy, heheh:) Tak sobie pomyślałam, po wczorajszym poście na temat moich planów co do wychowania dzieci. Co prawda nie mam wielkiego doświadczenia i mądrzyć się nie będę- ale kilka zdań skrobnę. Coś w tym jest, że najłatwiej wychowuje się obce dzieciątka szczególnie jak nie ma się swoich- wówczas widzimy wszystkie błędy rodzicielskie i głowę mamy pięknych ideałów pełną. A tak moja mała uwielbia patrzeć na telewizor- hmmm, nie jest to wielce mądre wiem ale co zrobić jak na reklamach szaleje ze szczęścia. . Druga sprawa, nie nauczyłam jej sama zasypiać- ba często śpi z nami :( Smoka toleruje tylko wieczorem i w nocy (należy napisać- chociaż tyle:))...itd.. Znalazło by się pewnie jeszcze coś a Lenka ma dopiero 6 miesięcy:))) No nic, w pierś bić się nie będę i może przy drugim dziecku cokolwiek zmienię (jasne;p). a to podobno fajna książka: http://www.wydawnictwo-pestka.pl/d/Mamo-Dasz-rade,15.html natomiast dla tatusiów polecam szczerze, bo ja ten cykl uwielbiam i przeczytałam już wszystko: http://www.empik.com/pomocy-jestem-tata-talko-leszek,prod59660272,ksiazka-p oraz http://www.empik.com/dziecko-dla-odwaznych-talko-leszek,3017292,ksiazka-p . Uważam, że każdy tata powinien poczytać- o ile posiada tą umiejętność i lubi marnować czas nad książką:) A teraz post dla ciężarówek, też mi się podobał: ps- mam nadzieję, że nie zaśmiecam wam forum tymi postami- jak macie coś przeciw dać znać, przestanę:) CIĄŻOREAKCJA chorobliwe odchudzanie w ciąży Jadę tramwajem i słyszę dialog gdzieś nad moją głową. Konwersuje młodzież gimnazjalna lub licealna. - Ty, wiesz, Anka jest w ciąży mówi chłopak. - No wiem, wiem odpowiada dziewczyna - Dopiero trzeci miesiąc, ale wiesz, jaka gruba jest? Masakra! Wieloryb, mówię ci. - Daj spokój, strasznie przytyła, porażka. Mentalnie wyrżnęłam w kły jedno i drugie. Nieważne, jak faktycznie ta Anka wygląda. Ważne, czy ona także swój wygląd postrzega jako katastrofę, tak samo jak jej durni znajomi. Kobieta w ciąży zmienia się i tyje. Nic nie można na to poradzić. Patrzy jedna z drugą na siebie w lustrze i stwierdza: plus dwadzieścia kilo, kufa, zwały cellulitu, kufa, czerwone pręgi na brzuchu, kufa, obrzmiała twarz, kufa, nogi jak balerony, kufa. Pięknie. A Victoria Beckham szczupła jak zawsze paraduje z krągłą piłeczką pod sukienką. Pal licho panią Beckham. Wystarczy sięgnąć po swojskie Vivy i inne Gale i zobaczyć wszelkie możliwe aktorki zadbane jak jasna cholera, jędrne jak nastolatki i szczupłe, że Boże mój. Patrzy sobie jedna z drugą na to i myśli, że w takim razie coś jest z nią nie tak. Za bardzo przytyła. Zaniedbała się. Można jej tłumaczyć, że figura jak u baletnicy jest bardziej wynikiem pracy grafika komputerowego, fotografa czy wynajętego osobistego trenera niż uwarunkowań organizmu. Nieważne. Aktorka ma zgrabną piłeczkę, a ona, kufa, nie ma. Dlaczego kobiety w ciąży się odchudzają? Pomyślałam sobie, że może być kilka takich przyczyn: obawa, czy mężczyzna, z którym się jest, zaakceptuje jej nowy wygląd obawa przed nieodwołalną utratą atrakcyjności obawa, że nigdy już nie zrzuci kilogramów, które w ciąży nabyła obawa przed rozstępami na brzuchu obawa przez pogardą znajomych (kaszalot, słonica) chęć dorównania celebrytkom swoiste zawody, która dłużej obędzie się bez ciuchów ciążowych chęć powrotu do dawnej figury natychmiast po porodzie kompletnie niezrozumienie, czym jest ciąża i co się wtedy dzieje (ciąża to nie choroba, będę robiła DOKŁADNIE tak samo, co wcześniej) Z przerażeniem czytam, że coraz głośniej o zjawisku ciążoreksji (pregoreksji), czyli anoreksji ciążowej, jadłowstrętu w czasie ciąży. Tymczasem odchudzanie w ciąży to fatalna decyzja! Fatalna przede wszystkim dla płodu. Głodząc się, kobieta odmawia dziecku prawa do prawidłowego rozwoju i niejako skazuje je na wcześniactwo. Dzieci kobiet głodzących się w ciąży często rodzą się przedwcześnie i mają niższą niż rówieśnicy masę urodzeniową, co dodatkowo jeszcze zmniejsza ich szanse. Jasne, że kobieta w ciąży powinna odżywiać się racjonalnie. Co innego jednak odstawienie słodyczy, bez których świetnie sobie poradzi i wcale niezbędne do życia nie są, a co innego odmawianie sobie pożywienia. W ciąży odchudzać się nie wolno. Kobietom z otyłością lekarze zalecają zdrowe odżywianie, tak aby przyrost kilogramów był mniejszy niż u kobiet z prawidłową wagą, ale ciężar ciała i tak się zwiększy. Myślicie, że świetnie mi z moim ciałem po ostatniej ciąży? Wcale mi nie świetnie. Przeszkadza mi pobliźniaczy wał na brzuchu (a brzuch był potężny), przeszkadza mi nadwaga, której nie mogę się pozbyć. Przeszkadza mi to, że musiałam zrobić czystki w szafie i wyrzucić w diabły wszystkie ubrania w rozmiarze 38. Rozmiar 40 na górę i 42 na dół to obecnie minimum. Szkoda mi pięknych bordowych szpilek i czerwonych sandałków na obcasie, których już nigdy nie włożę, bo zmieniły mi się stopy. Ale wiecie co? Im więcej czasu od porodu mija, tym bardziej jestem przekonana, że nie o to w życiu chodzi. Skończył się pewien etap, przedciążowe ciało przeszło do historii, zostało ciało matczyne. Taka jest naturalna kolej rzeczy. Ciąża jest ogromnym wyzwaniem dla organizmu i naiwnością jest oczekiwanie, że po porodzie będzie tak, jakby nigdy nie zaistniała. Trzeba się z tym pogodzić. Zdrowo żyć, ale się pogodzić. Wiosną wsiądę więc na rowerek (nie mam wymówki z domu do pracy bezpośrednio droga rowerowa jak strzelił ), odstawiłam słodycze. Coś tam zdziałam. Moje ciało jest jednak ciałem matki, a nie nastoletniej podfruwajki. Cieszę się, że w porę to zrozumiałam. Taki prawdziwy, no cóż- nie każdy ma szczęście jak EMMi i wygląda po porodzie rewelacyjnie (wnioskuję z fotek:)).
  13. I jeszcze coś co mi dziś wpadło w oczy...:)) TEORIE WYCHOWAWCZE>>>> Żadnych tandetnych chińskich wyrobów. Żadnych zabawek militarnych. Wyłącznie ekologiczne i bezpieczne klocki, układanki i auta. Stymulujące rozwój, certyfikowane i polecane przez ekspertów do spraw dziecięcej edukacji - obiecywałam sobie kiedyś. Ponuro spojrzałam na starszaka kreślącego nad głową skomplikowane piktogramy przy pomocy miecza świetlnego. Miecza świetlnego za 11,99zł kupionego w promocji w supermarkecie. Tak toksycznego, że samo patrzenie na niego wywołuje chorobę popromienną. Westchnęłam. - A nie chciałbyś pobawić się raczej tym? - bez przekonania machnęłam w jego stronę wygranym na festynie twórców ludowych drewnianym smokiem. Smok przygnębiająco kłapnął paszczą. - Nieee - syn nie odrywał wzroku od diody mrugającej tuż nad rękojeścią miecza. - Miecz świetlny jest NAJ-LEP-SZY! - wyskandował. -O, tylko mu bateryjka odpada. Szkoda, że on jeszcze żadnej muzyki nie gra. Jak się nim macha, wiesz? - Taaaa. Pewnie - potwierdziłam niechętnie. - Wielka szkoda. Smok zerknął na mnie z wyrzutem spod wyrzezanego ręką folkowego artysty oka. - Żadnych chińskich zabawek - powtórzyłam cicho. - Żadnych ogłupiających melodyjek, oślepiających kolorów i wprowadzających w trans światełek. Koniec z bezmyślną konsumpcją i propagującą przemoc rozrywką Koniec! - pokręciłam głową odkładając sosnowego gada na półkę. - A zrobisz mi kanapkę? - choć miecz nadal ciął powietrze ze świstem, to jego właściciel, coraz bardziej zmęczony, wyraźnie potrzebował kalorycznego wsparcia. - Z czym chcesz? Z pieczonym mięsem? A może z pastą z soczewicy i z pomidorem? - dopytywałam. - Ee - stanowczo zaprotestował. - Bleeeeeeeee. - No to może z twarożkiem i szczypiorkiem? - Szczypiorek? To największe świństwo! Chcę nutelli!- zażądał, wciąż szerząc pogrom w szeregach wyimaginowanych przeciwników. Żadnych pustych kalorii. Ograniczać sól i cukier - przypomniałam sobie własne pradawne zaklęcia. Podawać jak najwięcej nieprzetworzonych, sezonowych i lokalnych produktów. Założyć własny ogródek, uprawiać warzywa i zioła. Ze wsi przywozić jaja szczęśliwych kur i mięso jeszcze szczęśliwszych krów. Latem gotować kompoty, zbierać w lesie jagody a glutaminianu sodu unikać jak kontroli z urzędu skarbowego - Niech ci będzie - skapitulowałam, zmierzając w kierunku lodówki. Wbiegł za mną do kuchni, gubiąc przy okazji jaskrawożółtą nakładkę na rękojeść miecza. - Na żelka nie ma szans? - Nie ma - potwierdziłam, okopując się w ostatnim bastionie macierzyńskich przekonań. Żadnych śmieciowych słodyczy. W sklepach omijać szerokim łukiem półki z chipsami, słodkimi napojami i niezdrowymi batonami. W charakterze przekąsek podawać tony orkiszowych ciasteczek, amarantusowych paluszków i suszonych owoców. Mówić stanowcze "nie" sztucznym barwnikom, aromatom identycznym z naturalnym i tłuszczom-mordercom - Tylko, żeby nutelli było dużo! Tak ze trzy centymetry! - Nie przesadzasz trochę? - Raczej nie - uśmiechnął się szeroko i zamrugał niewinnie oczętami. Westchnęłam, smarując kromkę grubą warstwą orzechowego kremu. - A bajki mi włączysz? - poprosił jeszcze, usiłując jednocześnie dopasować do plastikowego oręża odpadający element. - Żadnych bajek przy jedzeniu - wyraziłam swój sprzeciw. - Żadnych? Nawet o Bakuganach? - zajęczał. - Nie ma mowy! - podniosłam głos. - Tłumaczyłam ci już, że to nie jest odpowiednia bajka dla dzieci. - No dobrze. To po jedzeniu. Może Ben10? - wciąż męczył się próbując przykleić śliną złamany detal. Miałam mieć stalowe nerwy i asertywność Margaret Thatcher. Miałam powiesić na telewizorze wielką kłódkę, by nie wyhodować uzależnionych od kartonowej papki osobników i zdjąć ją dopiero wtedy, gdy dorosną do edukacyjnych programów Discovery. Miałam być niewzruszona w poglądach, konsekwentna i silna. Odporna na krokodyle łzy, ataki złości, podstępy, przekupstwa i emocjonalne szantaże - Ale ja cię bardzo proszę, kochana mamusiu! - wykrzywił umazaną czekoladowym kremem buzię Maciek. Jaskrawożółta nakładka po raz kolejny z plaśnięciem spadła na podłogę. - W porządku. Dwa odcinki "Strażaka Sama". Ale dopiero jak zjesz! Miałam być jak Pan Robótka, Jamie Oliver i Superniania w jednym. W zabawnej czapeczce na głowie wycinać z papieru domki, drzewka i płatki śniegu. Lepić z plasteliny dinozaury, śpiewać, tańczyć i stepować. Spod ziemi wygrzebywać ekologiczne kłącza, umazana mąką wyrabiać ciasto na chleb, codziennie przygotowywać zbilansowane, smaczne i zdrowe obiady. Niezależnie od pogody wychodzić na długie spacery. Radośnie brodzić z dziećmi po kałużach, z entuzjazmem tarzać się w śniegu i budować błotne zamki. Grać w gry planszowe, organizować rodzinne wycieczki, cierpliwie znosić ataki szału i wybuchy histerii. Miałam być idealna. Miałam setki pomysłów, planów i teorii wychowawczych. Tyle, że wtedy nie miałam jeszcze dzieci. Teraz mam dwójkę. I żadnej teorii. Oprócz jednej: ideały nie istnieją!
  14. eewa- ja zapomniałam o całej procedurze ivf tak skutecznie, że jak mnie ginekolog, do którego sie przeniosłam jak zmieniłam miasto zamieszkania zapytał co za lek brałam do stymulacji to nic nie potrafiłam sobie przypomnieć:) W sumie po rozmowie ze mną mógł podejrzewać, że żadnego ivf nie było tak skutecznie wyparłam wszystko z pamięci.. hehe Ewentualnie wziął mnie podczas tej pierwszej wizyty za blondynkę, mimo że naturalnie jestem ciemna :p
  15. miki- ja miałam krwawienie zaraz po cc i trwało jakies 2 tygodnie z tego co pamiętam.
  16. kulfoniku- ja również chciałam szybko zajść w drugą ciążę- ale niestety sama cesarka odwlekła mi to na jakiś rok, albo trochę więcej. Ja jednak w trakcie porodu dostałam krwotoku i jakoś tak to wszystko spowodowało, że mój ginekolog kazał odczekać ponad rok przed kolejnymi staraniami... Zatem plany jedno życie co innego:) Ale w sumie teraz z perspektywy czasu postanowiłam troszkę popracować przed drugą ciążą, bo uwielbiam moją pracę i było by mi bardzo szkoda ją stracić. Oczywiście nie wiem czy w druga ciążę zajdę tak zaraz...ale chcę podejść do crio transferu- bo ja mam zamiar odebrać wszystkie zarodki które po ivf na mnie czekają. Na szczęście tylko dwa:)Zakładam, że może się nie udać- ale może i tym razem dopisze nam szczęście...heh W każdym razie pytaj kochana pytaj, każda z nas pytała:) Mamo urwisa- powtarzam się, ale uwielbiam czytać twoje odpowiedzi i na prawdę uważam, że musisz być super babeczka:) Że też nie ma szans abyśmy wszystkie spotkały się w realu- bo to mogło by być fajne grono. Własnie ja też podaję małej cebion od kiedy zachorowała, teraz kilka kropelek do mleka codziennie. Dawałam jej 2 miesiące cebion multi ale jakoś po gadaniu lekarki przestałam i nie wiem czy to może jej zaszkodzić? Kwasy również mam w mleku a karmię HIppem BIOcombiotik, podobno wystarczającą ilość wypija- ale tak z ciekawości pytałam. Wiem, że koleżanki które karmią piersią same wcinają kwasy omega - podobno do mleka przenikają. Jeżeli chodzi o chusty to ja bardzo sobie chwalę, ale jednak na wyjścia daleko nie jest wygodna bo po wyjęciu małej ciężko się ochustować mi w miejscu publicznym ponownie ze względu na jej długość- stąd pomysł o kupieniu nosidełka. A ty kochana planujesz leniuchować w domu czy wrócić do pracy po macierzyńskim? A przy okazji fajny opis o odporności mamy piszącej bloga, którego lubię czytać- zacytuję: PODNOSZENIE ODPORNOŚCI U DZIECI... Pamiętacie Festiwal Piosenki Żołnierskiej? To było pytanie do dinozaurów Tak, było coś takiego. Jakości tamtych wykonań (przecz ze słowem „wykon!) i choreografii nie da się porównać absolutnie z niczym. Do tej pory pamiętam przebój, w którym leciało jakoś tak: Hartuj się, hartuj się, bo kto się hartuje,dostawaliśmy obrzydliwą w smaku ciecz (dostawaliście?), odeszły bezpowrotnie w niebyt. Dzisiaj są trany smakowe, choćby cytrynowe, które pozwalają zminimalizować traumę. Dostępne są rozmaite preparaty zawierające witaminę C i rutynę. Dostępne są w formie płynnej, bo ta najmniejsza młodzież tabletek nie łyka. Mamy rozmaite syropki zawierające wyciąg z czarnego bzu, malin i wszystkiego, co ma za zadanie odporność wzmocnić. Podaż jest taka, że popyt musi naprawdę zapierniczać kurcgalopkiem, żeby dotrzymać kroku Wiadomo więc, co organizm może wessać, ale to mało. Trzeba wiedzieć, co z tym organizmem robić. Przyznaję się bez bicia, że w dziedzinie podnoszenia odporności jestem cienki Bolek. Trzymam się kilku zasad, w których działanie wierzę. A przynajmniej się staram. Cóż takiego robię? Po pierwsze zależy mi na tym, żeby młodzież przebywała na świeżym powietrzu, kiedy tylko można. Wiadomo, że jeśli mamy -15 stopni, to spacerek sobie odpuszczę, ale przy temperaturach bliższych zera, kiedy nie, ekhm, wieje jak w kieleckiem i nie pada deszcz, spokojnie można wyjść. Staram się młode optymalnie ubierać. Nie za grubo, nie za lekko. Na cebulkę, czyli tak, żeby można było zawsze zdjąć warstwę wierzchnią (jakby powiedział Osioł w Shreku) i dziecko nie zostało od razu w krótkim rękawku. Czyli zamiast grubej kurtki, pod którą będzie lekka bluzeczka, wolę zapodać lżejszą kurtkę, pod nią sweter i pod nią rzeczoną bluzeczkę. Jeśli nieletnim zachce się brykać, mogę kurteczek się pozbyć, a one nadal nie zostaną gołe. Po trzecie i za to mogę zebrać baty stoję na stanowisku, że sterylne warunki w domu bardziej zaszkodzą niż pomogą. Odporność nabywamy w reakcji na drobnoustroje. Jeśli drobnoustrojów nie ma, organizm niczego się nie nauczy, bo nie ma odpowiedniego bodźca. Przyznaję się bez bicia, że pozwalam dzieciom podnosić i zjadać to, co im spadnie na podłogę. Nie szaleję z domestosem piętnaście razy dziennie. Nie wyparzam butelek za każdym razem. Dobra, powiem prawdę. Prawie w ogóle tego nie robię. W domu jest zwierzę typu pies, które ma to do siebie, że leje na dworze, czyli obowiązkowo co najmniej trzy razy dziennie wnosi na sobie do domu to, w co wlazło. Dzieci mają upierdliwy zwyczaj tulenia zwierza na dzień dobry i przy każdej możliwej okazji też, a totalną nirwanę zaliczają, jeśli piesek da im buzi, czyli przejedzie ozorem po twarzy. Jeśli to tępię, to dlatego, że któregoś tulenia pies może po prostu nie przeżyć. Dzieci wszak rosną. Jeśli chodzi o syropki i tego typu sprawy, to młodym do picia dołączam przepisową ilość witaminy C w kropelkach. Pierworodnej kupuję oprócz tego multiwitaminę w formie rozpuszczalnych, musujących cukierków. Uwielbia je, trzeba odganiać kosturem. Podsumowując, nie ma co przesadzać - ale coś robić trzeba:) I jeszcze jeden, bo mi się podoba: KURZYzM DOMOWY> MACIERZYŃSTWO TO KARIERA. Nigdy nie ma dobrego czasu na dziecko. Truizm. A to pracy nie ma, a to niepewna, a to za mało płatna, a to mieszkanie za małe, a to wiek nie ten, a to awans nas ominie, a to babcie daleko, a przedszkole drogie, a to facet nieodpowiedni, a to coś, kurde, jeszcze, co nie wiem. Dlatego dzieci działają z zaskoczenia. Szast-prast i nagle okazuje się, że jesteś w ciąży. Jesteś, przez dziewięć miesięcy przygotowujesz się do comming out juniora, on się rodzi, ty przeżywasz macierzyństwo i z perspektywy czasu stwierdzasz, że to był najlepszy moment. Czyż nie? No dobra, jesteś tą matką lub ogólniej jesteś rodzicem i wiesz, że rodzicielstwo kosztuje. Przede wszystkim obrywa twoje życie zawodowe. Nie czarujmy się, urlopy macierzyńskie i wychowawcze to przerwy w życiorysie. Cholernie ciężko potem wrócić do roboty, a niejednokrotnie okazuje się, że do tej samej już się nie da. Bywa, że ci o tym nie powiedzą i dowiadujesz się przypadkiem. Mniej zarabiasz ty, kobieta. Jesteś o wiele mniej konkurencyjna na rynku pracy, bo nie daj Bóg znowu zaciążysz, a jeszcze na zwolnienie pójdziesz. Pasożytyzm czystej wody. Obrywa twoja stopa życiowa, bo utrzymanie dzieci pochłania sporo pieniędzy. Przedszkole i żłobek kosztują, pieluchy kosztują, lekarze, szczepienia, ciuszki, buty (kupowane co trzy miesiące, ratunku!), zabawki, sprzęty wszystko kosztuje. Studnia bez dna. Obrywa twoje życie towarzyskie. Bezdzietni znajomi odsuwają się, bo nie są w stanie zrozumieć, że nie umówisz się o 21.00 na mieście na piwo. A jeśli już się umówisz i na nieszczęście przyjdziesz, a oni zupełnie pechowo zadadzą ci pytanie „co słychać, to los ich skarze opowieściami o zielonej kupie, kolkach, przeciekających pieluchach, ząbkowaniu czy nieodpowiedzialnej niani. Kosmos. Normalnie jakbyś przybył(a) z drugiej strony galaktyki. Ufok jak nic. Słowem obrywasz i wychodzi na to, że posiadanie dzieci kompletnie się nie opłaca. Ani zawodowo, ani życiowo, ani towarzysko. Decydując się na rozmnożenie (nawet jeśli za ciebie zdecydują okoliczności przyrody) ewidentnie strzelasz sobie w stopę. A jeśli decydujesz się po raz kolejny, niechybnie dowodzi to paranoi. A jeśli masz więcej niż dwoje dzieci, ludzie ukradkiem kreślą na czole kółko i starają się ciebie nie denerwować. Mogłaś wybrać karierę lub macierzyństwo i z niewiadomych względów karierę olałaś. Zrobiłaś najgłupszą rzecz pod słońcem i zobaczysz, rzeczywistość się na tobie odegra. Pieluch ci się zachciało. W dobie kryzysu, rany! Tymczasem ja jestem zdania, że wybór macierzyństwo czy kariera jest sztuczny. Macierzyństwo to kariera. Robisz karierę jako matka i ojciec. Pierdolę? A gdzieżby! Zobacz, na co się porwałaś. Wydajesz na świat i wychowujesz człowieka. Wpajasz mu normy moralne i przygotowujesz do funkcjonowania w społeczeństwie. Dbasz o niego, troszczysz się, stajesz na uszach. Posyłasz na kursy językowe i inne, łożysz na edukację, windujesz poziom. Wszystko po to, by oddać człowieka społeczeństwu. To jest twój dar dla narodu, w którym bytujesz (nie piszę „przynależysz, bo możesz mieszkać poza Polską). Dajesz danemu państwu coś najcenniejszego na świecie. Dajesz nowego człowieka, który potem będzie decydował o losie innych. Zapewniasz innym miejsca pracy. Nie zapewniasz? A zobacz, cała edukacja, służba zdrowia, przemysł odzieżowy, produkcja zabawek i inne sektory gospodarki. Wszyscy, którzy tam pracują, mają na chleb tylko dlatego, że tobie zachciało się zgłupieć. Jesteś motorem, który napędza funkcjonowanie państwa. I powinno się ciebie, kurna, należycie docenić. Ci, którzy mają dzieci, wiedzą, jak cholernie trudno jest właściwie wychować dziecko. Tak, żeby wyrósł szlachetny egzemplarz, który nie tylko sam sobie poradzi, ale będzie po prostu dobrym człowiekiem. Wielu sobie z tym nie poradziło, prawda? To tylko dowodzi skali trudności. Rzuciłeś się, rodzicu, z motyką na słońce, podjąłeś czegoś, co może przerastać. I oddajesz więcej, niż ktoś mógłby przypuszczać swoją decyzją o zadziecieniu inwestujesz w przyszłość całego narodu. Nie umniejszaj swojej roli. Skąd wiesz, może wśród czytelników tego blogu jest ojciec lub matka przyszłego laureata nagrody Nobla? Ja ostrzegam, moje córki mają wszelkie predyspozycje, by zostać premierem i prezydentem, miejcie to na uwadze Może jesteś rodzicem przyszłego wynalazcy, kosmonauty, profesora lub kogoś, kto jak nikt na świecie potrafi piec pączki. Nasze dzieci będą pisać ustawy i stanowić prawo. To nasz wkład w rozwój świata. Poleciałam, co? Kury domowe, morale na baczność. Nawet nie wiecie, ile jesteście warte! Dobra kochane kobietki wracam do pracy...bo szef mi da popalić jak zobaczy co robie;)
  17. Faktycznie lena jest dość rozwinięta ruchowo- ale myślę że wpływ ma na to ten urwisowy charakter,... bo to jest taki mały rozrabiaka. Jak leży na macie , która jest na wielkiej kołdrze to tylko kombinuje jak dostać się do kolejnych zabawek - pełzając, co z mojej perspektywy jest zabawne. Świetnie wymusza co chce stosując metody małego terrorysty- płacz, krzyk, napinanie się i ewentualnie kopanie we wszystko co pod nogami. No co wam będę mówić książkowe wychowanie w naszym przypadku póki co nawala (spodziewam się problemów za jakiś czas:)) a do tego od kilku tygodni mała budzi się co 2 -3 godziny w nocy na jedzenie i nie ma zmiłuj, ja zabawiam mąż leci robić mleko- co by się nie rozbudziła i dała jeszcze pospać... :) Ale tak jak mówisz ale_ola każdy maluch ma swoje tempo, swoje wady i zalety- ale kochamy je nad życie:) Jedne śpią pięknie, inne tak jak moja,,, jednym trzeba wmuszać jedzonko - a inne pochłaniają wielkie ilości wszystkiego- nie ma reguł. I po co rodzice pakują kase w drogie zabawki? a starczy pilot za 10 zł:))) Dziękuję dziewczyny za informacje o nosidełkach, tez sobie jakieś sprawię bo chusta kłopotliwa trochę. A jakie dajecie maluchom witaminy? A może kwasy omega3 też? maja- i tak masz spoko szefa, że czeka bo nie każdy daje takie opcje i lituje się nad młodymi mamami. A z nianią to pewnie by się jakaś znalazła, tylko trzeba by było dobrze poszukać. ALe może jakas pielęgniarka czy nauczycielka? No ja wyjścia nie miałam i trzeba było wracać, bo pracy mi szkoda a i kasa potrzebna jak wiemy. superburek- babci zazdroszczę, bo jednak babcia to babcia... ale te nasze pracują i nie ma zmiłuj:) emmi- fajnie, że wszystko sie pięknie udało a i knajpka fajna:) Też nie wychodzę bo za zimno- wolę poczekać aż pogoda się poprawi bo po co małą na chorowanie narażać. Z tym obracanie to było tak- najpierw obracała sie z pleców na brzuch a odwrotnie nie chciała - i nagle pewnego dnia zaczęła ot tak i teraz wierci się cały czas ( ubranie pieluchy bez 3 obrotów minimum jest niemożliwe:)). Zatem Jula może tak samo z dnia na dzień wielki postęp. No tak siedzenie według nich to super sprawa.... Sytuacja z tv jest dla mnie niepojęta... i ja niestety siłą rzeczy oceniam, chociaż się nie powinno. Ale jak patrzę na te czarne oczka madzi to łzy same mi do oczu lecą- biedaczka nic z tego życia nie miała:( Co do matki to czas pokaże jak się sytuacja skończy. Wkurza mnie tylko to jak bardzo jej współczułam przez ten czas zastanawiając się - jak można porwać matce dziecko...
  18. hej kobietki:) Nie odzywałam się chwilkę, ale czytam co u was codziennie. Ja niestety bądź stety zależy jak na to patrzeć wróciłam do pracy od 1 lutego. No niestety macierzyński minął, urlop wykorzystany trzeba było się mobilizować i wracać. Oczywiście u mnie łatwiej, bo pracuję dużo z domu i dzięki temu nie muszę za daleko zostawiać małej a poza tym wychodzić na ten paskudy mroź;) Niania od środy u nas codziennie po 7 godzin, po woli jakoś to ogarniamy i przyzwyczajmy się do siebie. Fakt, mamy duży dom dzięki czemu ja siedzę w pokoju na dole a dziewczyny mają górę dla siebie i nie musimy się widywać;) Mała zachwycona, że ktos poświęca jej aż tyle uwagi, ja za to jestem spokojna bo wiem że trafiła mi sie naprawdę fajna kobietka której mogę zaufać bo znamy się wiele lat. Czyli powrót do pracy nie był taki zły:) No poza tym, że już na poczatek dostałam mega projekt do zrobienia... ale nie ma co narzekać. hehe Poza tym Lenka jest bardzo wesołą dziewczynką z iście urwisowskim spojrzeniem i pomysłami. Obraca się w obie strony szybciutko, tak że czasem nie mam szans w spokoju jej ubrać bo co chwilę ląduje na brzuszku i się do mnie uśmiecha paskuda kochana. Nie umie jeszcze siadać sama ale jak się ją posadzi to bardzo ładnie siedzi bawiąc się zabaweczkami i nauczyła się pełzać do zabawek które ją interesują na podłodze... głównie do tyłu, co nas śmieszy ale zawsze to jakaś umiejętność. A ulubiona zabawka- piloty i komórki, jak widzi to wyciąga rączki i krzyczy, żeby jej dać;) Dzięki temu wiecznie oglądamy jakieś dziwy bo bawiąc się przełącza i mamy pozmieniane ustawienia w telefonie bo naciskając wszystko na raz robi tam zamieszanie. Wiem, wiem niepedagogicznie dawać takie rzeczy maluchowi.. ale nigdy nie twierdziłam, że mała będzie wychowywana książkowo;) Zębów nadal brak i nic ich nie zapowiada- no cóż ja miałam po roczku pierwszy, to może i ona tak długo będzie czekać? Na szczęście przeziębienie sobie poszło, chociaż mała trochę charczy i nie wiem co z tym zrobić bo nic z noska jej nie leci:( A i wróciłam do chustowania, oczywiście póki co w domu ale mała za tym szaleje... fika nóżkami, cieszy się jak ją noszę a ja też mam wówczas frajdę. Tyle u nas, jak widzicie cisza, spokój i kolejne dni...obu tak dalej. Superburek- a jak twj powrót do pracy? Od kiedy taki plan? Bo nie mogę znaleźć wpisu a wiem, ze tez jakoś tak jak ja miałaś wracać... Kochana czy to ty miałaś nosidełko czy Emmi? chciałam kupić i liczyłam na polecone a pamiętam , że ktoś o takim wspominał. A jak Tymek, rośnie zdrowo? Co robicie z synciem jak wrócisz do pracy? miholichol- niezłe, pośmiałam się. Widzę, że dobry humor dopisuje- i słusznie:) Gratuluję synka...:) i również odezwę się mailowo o fb. malinka- dobrze, że ruszyliście z badaniami, niewątpliwie są konieczne. Kochana oby wszystko poszło szybko, bo bardzo za tobą na tym ciążowym forum tęsknimy i czekamy na twój brzuszek. ale_ola- mata wygląda nieźle... może też sobie zamówię. Ja dostałam taką zwykłą dla lenki której jeszcze nie nie używałam, ale ta wygląda fajnie. Warkocze powiadasz- no będziesz miała ich jeszcze dosyć , jak już urosną im te włoski A jakie nosidło? Pochwial się bo szukam i nie wiem co kupić . A to łatwiej założyć niż chustę;) eewa- ja jadłam magnez z witaminą b6 dość długo, ale nie wiem czy mogą być jakieś przeciwwskazania. kulfonik- nam wszyscy odradzali lenkę, że taka oklepana... bla.. bla. Ale się nie daliśmy a teraz każdy się przyzwyczaił i jest nasza kochana lencia:) Zatem nie łamcie się jak chcecie Zuzkę. maju- jesteś dzielna a twoja córeczka w końcu zasługuje na spokój...mam nadzieję, że masakra z karmieniem się skończy bo ile można takiego maluszka męczyć. trzymajcie się kobietki i powodzenia. A ząbków gratulujemy, mam nadzieję że chociaż to spokojnie przechodzi? jeżeli chodzi o kszesełka to my też uzywamy przy karmieniu i ja bardzo sobie chwalę:) olafasola- a co u was? zamroziła was?:) Kasieńko- to tylko udanego wypoczynku życzymy i czekamy na to co się będzie działo po powrocie:) A gdzież tyłeczek opalasz kochana? Już zazdroszczę.... mama urwisa- no kochana tak sobie myślę, że z tym piotrusiem to nie jest lekka sprawa ale w końcu sama dałaś sobie taki nick ...;p Musi chłopak trzymać poziom i zasługiwać na miano urwiska...:) Fajnie, że oleńka taka radosna dziewczynka. A wyzdrowiała już calkiem? Dajesz małej jakies witaminy? Mi jedna lekarka kazała dawać cebion i cebion multi po 3 miesiącu a druga odradzała... bądź człowieku mądry teraz:( dziubask- powiem tak ja chciałam cc przez większość ciąży, ale chciałam z nikim o tym nie rozmawiając. Jak przyszło do porodu to lekarz odradził mówiąc- dobra waga malucha, nie ma wskazań spróbujmy... i co i tylko męczyłam się 9 godzin w mega skurczach a jak co do czego i tak mnie pocieli. Postanowiłam 2 dzieciątko tylko cesarką,.,, i mam gdzieś kto coś o tym myśli. A do tego uważam, że cc jest bezpieczniejsze dla malucha. Fakt, doszłam do siebie szybko i bezproblemowo- to pewnie zwiększa moją ochotę drugą cc;) Generalnie uważam, to powinien być wybór matki po konsultacji z lekarzem a nie zdawanie się na los. Jeżeli chodzi o ruchy to u mnie było tez różnie a jak kazali mi na patologi liczyć to trochę ściemniałam, bo wiedziałam że mała czasem się wierci a czasem spokojna jak aniołek przez kilka godzin... nie martw się na zapas:) idea- super, bo w sumie wcześnie z małym zaczynacie nocnikowanie co tylko pochwalać należy:)
  19. kochana mamo urwisa bardzo dziękuję za twój post i rady- jejku dowiedziałam się więcej do ciebie niż od lekarza. np. nie wiedziałam, że tak długo trzeba oklepywać malucha...robilam to zawsze jakieś 5-10 min, teraz to poprawię. W ciągu dnia jest niexle ale w nocy wiaodmo małąkaszel męczy, staram się do tego wszystkiego stosować co napisaś to może przejdzie szybciej:) Zdróweczka dla was kochani...:) Eewa- no dzieci z lipca sa super:) ja miałam termin jakoś na 19 pierwotnie, jednak jak widac moja mała czekała...czekała:) Laski co dajecie witaminę D- jaką dawkę? Mi lekarka powiedziała, że mała ma chyba niedobór i kazała kupić inna witaminę D3- taką do psikania i dawać podwójną dawkę.
  20. hej hej tak weekendowo.... eh to mój przedostatni weekend przed pójściem do pracy... odliczanie czas zacząć:) Ale tak sobie myślę, że na początek kilka godzin na rozruszanie i zobaczymy jak będzie... zresztą ja większość dnia będę w domu zatem nie jest to zwykły powrót do pracy a może trochę odpoczynku i powrót do myślenia służbowego trochę mi zrobi. a w ogóle dziś moja królewna kończy 6 miesięcy- czas szybko leci jak widać:) nadzieja- jak domek, już wszystko urządzone? tak z doświadczenia, przyzwyczaiłaś się do pracowania szybko i zostawiania Laury w domku? A jak mała to znosiła? Kasiu- co u Ciebie, kiedy do nas wracasz kochana? Mam nadzieję, że szybciutko. Pozdrawiam Ines- jejku ale dawno cie tu nie było, szkoda wielka mam nadzieję że wrócisz i napiszesz co u ciebie i syneczka:) Buziaczki czarnulla- smutne wieści z tatą, oby wszystko było dobrze i kuracja skuteczna- bardzo współczuje, bo to taki wielki stres. Ale trzymaj sie kochana, musi być dobrze. Na włoski jem inneov tabletki, ja jestem zadowolona i ładnie mi odrastają ale no tanie nie są bo jakieś 140 za 2 miesiące zapłaciłam- tyle, że więcej jeśc nie będę bo według mnie wystarczy. Fajnie, że Hanulka taka radosna i dobrze rozwijającą się dziewczynka- zdróweczko w końcu najważniejsze:) dziubasek- na ciśnienie uwaząj, bo to wazna sprawa i nie można tego zaniedbać. Mam nadzieję, że masz lekarza który sie na tym zna. Zatem dużo odpoczynku, relaksu i zwracania uwagi na swoje zdróweczko:) kushion- oj ty już w zasadzie na ostatnich nogach.... alez to zleciało:) Jednak ciąże innych lecą szybciej niż ta swoja....według m nie przynajmniej. Już wszystko przygotowane? Długo u was zostaje się po porodzie w szpitalu? Bo słyszałam różne opcje. Powodzenia jak coś by się zaczęło dziać... no i dobrze, że nie pojechałaś na porodówkę prosto z pracy...;p miholichol- no bez przesady z tym o zgrozo...:) ważne, żeby wszystko było dobrze z dzieciątkiem a po porodzie będziesz gubić wagę nawet nie zauważysz jak szybko- już w szpitalu pewnie z 10 zostawisz:) No może 35 nie tyj, bo to przesada ale tak 15 uważam, że jest ok. zaraz osoatnie 10 tygodni.... ja wówczas czułam się mega dobrze- 3 trymestr był super. eewa- mi na zgagę nic nie pomagało, zatem stwierdziłam że trzeba to przeżyć i tyle. Zresztą zgaga według mnie to pikuś trzeba tylko uważać na to co się je i jest lepiej- ale jak ma być to i tak będzie. Poza zgagą dorze się miewacie? I w sumie na kiedy masz termin, bo nie widze w opisie... a z ciekawości pytam:) Pozdrawiam :) emka- super, że się odezwałaś:) Oj fabianek to już sporawy chłopak. chociaż moje dzieciątko jakieś 9 kg wazy i też czuję, że jest co nosić.... heheh. No u nas nadal nie ma ząbków i jakoś nie wygląda by miało się na nie zanosić- ale ja tez miałam bardzo późno. Mam nadzieję, że im dalej tym lżej będzie mały znosił wychodzenie kolejnych bo to jednak boli. A jak fabianek śpi w nocy? Moja mała słabo niestety, nie tak jak opisywałam emmi..:( I na co w końcu małego szczepicie? idea- tam to musi byc zima zimowa... nie to co u nas:) Ciekawa jestem jak mały reaguję na rosyjski, chyba jeszcze jest za mały by zauważyć że na około mówią po innemu? emmi- jak mała, zaczęła wcinać słoiczki? Czy nadal niechętnie do tego tematu podchodzi? I co z tym mlekiem, nie będzie refundowane- masakra jakaś... ale co by dokopać młodym rodzicom, jak by juz mało mieli innych wydatków;/ 7 kg to nieźle, tym bardziej że niezbyt chętnie wcina- uważam, że to bardzo dobry wynik. sabiba- co u was kobieki? nadal rehabilitacja gabrysi? Kochana a ty nie pracujesz, czy ze względu na małą poszłaś na urlop? Tak z ciekawości pytam, bo w sumie nie chce mi się iśc do pracy;) mama uriwsa- jak zdróweczko dzieci? Jejku oleńka jest taka malusia...Też uważam, że inhalatory sa super i sama jakiś czas temu małej takowy zakupiłam ot tak na wszelki wypadek. A z ciekawości czym inhalujesz małą? Mucosolwanem? Bo lenka też ma straszny katar teraz i taki kaszelek, co by wszystko tam odkaszlnąć i może bym ją czymś inhalowała. Lekarka przepisałam mi deflegamin, ale wolno działa i jeszcze tylko do noska antybiotyk- który nawet nie wiem czy mała wciąga czy nie, bo jest w kroplach i ciężko podać:( olafasola- to trzymam kciuku, żebyś załapała się na te 400 zł skoro to pozwoli ci zostać w domku z małym:) A jak nie to macie żłobek załatwiony? Fajnie, że lubi jedzonko- bo potem jest duża gama tego co można podawać i lepiej jak maluch je wszystko. Buziaczki dla was:) A u nas jak to u nas, nie narzekam. Mała jest cudowna i coraz bardziej kumata. Łapie zabaweczki, obraca się i troszkę powoli nami rządzi... cóż zrobić taki władczy charakter;) Poza tym ładnie je i to wszystko co jej podam, w zasadzie nie ma słoiczka z tych po 4 i po 5 miesiącu których by nie lubiła..i owoce i obiadki wszystko. A do tego uwielbia przy pomocy tej siateczki z canpola wcinać owoce jakie jej tam włożę czy to jabłuszko czy to banan, co prawda bywa umorusana ale nie o to chodzi:) Jedno co teraz trochę nam się przeziębiła- ale mam nadzieję, że inhalacje i leki pomogą...bo nie lubię patrzeć jak moja córeczka się tak męczy. Konczę, pozdrawiam i do poczytania babeczki:)
  21. ale tutaj cicho dziewczynki... co się stało, zmieniłyście forum? Nie było nas kilka dni, bo wypadliśmy z mężem nad morze wracam otwieram neta a tu cisza i spokój.... smutno troszkę:( Widzę mame urwisa, widzę ciężaróweczki- ale też nie wszystkie....może zima was zamroziła i się odkopujecie?:) mamuśki kochane co u was, jak maluchy? Iwi, ewcia, akif, emmi, emka, ale_ola, olafasola, czarnulla, ona, idea, nadzieja....i pozostałe kobietki których nie wymieniłam odezwijcie się:) No i Ines, bardzo jestem ciekawa co u ciebie mamusiu bo jak byłas z nami to czesto pojawiały się twoje wpisy a teraz cisza i spokój...:( Ja wiem, wiem sama często się nie udzielam ale pewnie po powrocie do pracy od 1 lutego wrócę w pełni zwarta i gotowa :) Moja mała nadal nam troszkę choruje, dokucza jej kaszel a fridy nie znosi- już jak mnie z nią widzi zaczyna płakać... żal mi jej trochę ale co zrobić trzeba nosek oczyszczać. Dostałam gentamecyne do nosa w kroplach- podanie jej to jakiś koszmar, co zrobić:( a z dobrych wiesci kupiłam małej cos takiego na owoce- co prawda canpola, ale polecam bo mała to uwiebia- ciumka sobie jabłuszka, banany i jest zachwycona. Aż się złości jak się jej skończą.. http://allegro.pl/nuby-gryzak-z-siatka-na-owoce-sklep-w-wa-i2063196172.html to dla tych co juz jedzą:) dobra kochane teraz mykam gotowac:) buziale
  22. iwi- gratuluje ząbka- nasza maluda jeszcze nie ma, ale coś marudzi ostatnio to może na ząbki. Nie wiem, ja miałam 13 miesięcy jak dostałam 1 ząbek- zatem może mieć to pomnie... Super, że twoja lenka nie ma żadnych akcji w stylu biegunka czy wymioty, bo to tylko męczy maluszki. A tak będzie mogła zaraz coś sobie pochrupać;) nasza mała wcina wszystko co dajemy- owoce, zupki, dania z mięskiem, kaszki... wszystko i jak na razie nie ma z tym kłopotów oby tak zostalo;) jedno za czym za bardzo nie przepada to soczki- muszę rozwadniać, bo chyba są za kwaśne. za to ulubiona herbatka to koperkowa:) zazdroszczę, że lenka na zakupach grzeczna- nasza chwilę wytrzyma, ale nie za dlugo a potem marudzi. zresztą do marketów nieczęsto jeżdzi- bo staram się jej tam nie zabierać. w sumie ja to sie trochę cieszę na powrót do pracy bo ja bardzo lubię, a w mojej branży za długo poza obiegiem być nie można bo ciężko wrócić. I skoro mam biuro w domu to zawsze mogę do małej zawitać, a jak będzie większa to za zamkniętymi drzwiami mnie nie będzie widziała= bo jej terytorium na innym pietrze;) emka- oj to szybciutko również, fajnie że ma już ząbki. no napisz napisz co u was, bo dawno nie pisałaś. To najlepszego dla męża;) mamo urwisa- super, że oleńka taka grzeczna ale sporo wcina jak widzę:) W Sumie to lepiej, bo przy kłopotach kobietek lepiej mieć małe grubaski- przynajmniej moja mała to grubasek hehe ale ma po kim dziedziczyć;) izolacja piotrusia wydaje mi się niemożliwa- chyba, ze sam będzie chciał rozumieć że zarażenie siostry nie jest zbyt mądre. Nadal w niej zakochany? Oj praca bez niani przy mojej lenie niemożliwa- mała cały czas domaga się uwagi, nawet leżąc w kojcu - wystarczy niby co jakiś czas sie pokazać, ale im dalej tym pewnie będzie gorzej. Niania znajoma, kochana kobieta to na pewno lence będzie z nią dobrze a ja będę mogła spokojnie pracować bez stresu. olafasola- a jak u was, filipek dobrze się miewa? hop, hop... nadzieja- jak remonty- do przodu? kiedy już będziecie tam mieszkać w nowym domku? a jak na nowe lokum laurka? zadowolona? pewnie będzie miała ładny pokoik to co ma marudzić;) rybcia- witamy, witamy nową przyszłą mamuskę:) i gratulacje:) karola- wytrwałości kochana bo widzę z ostatnich wpisów, że lekko nie masz. oby wszystko sie poukładało- bo przy dwójce to na pewno lekko nie jest. emmi, maja- jak nasze maluszki się miewają? no i jak radzą sobie mamusie? gosia32- za chwilkę będzie większa, nawet nie zauważysz jak szybko:) a ja lubiłam tego maluszka- oczywiście teraz też kocham ją nad życie, ale jakoś urok tych kilkudniowych maluchów został... u nas teraz nauka smoczka- tzn lekkie wmuszanie, ale chwiałabym żeby mała ssała smoka a nie palce. jak na razie udaje się jej wepchnąć jak zasypia i nawet jej się to podoba- może powoli polubi smoka kto wie:) no i oduczam zasypiania w wózku, kładę ją w łóżeczko albo obok siebie i śpiewam - udało się już kilka razy, ale ogólnie widzę że wolałaby wózeczek;) przyjdzie niania i będzie miała z nią problem- zatem musimy do tego czasu mieć plan jak ma lenka usypiać -oby się udało to wypracować, ;P W sumie ciekawa jestem jak to będzie z ta nianią, jak na razie będzie z nami po 6 godzin a potem do 8 - zobaczę jak będę się wyrabiała z wszystkimi obowiązkami. Widzę na forum, że większość decyduje się zostać z maluszkami w domu- no ja niestety nie mam takiej opcji. Może gdybym nie planowała drugiego malucha w przyszlym roku to bym to rozważyła na kilka miesięcy ale tak to nie ma zmiłuj. Zresztą w moim zawodzie 6 miesięcy wypadu z gry to i tak dużo, potem mogłabym mieć problemy z nadrobieniem wszystkiego... Zatem patrząc optymistycznie jakoś to będzie- a jak zatęsknię to 2 piętra wyżej czeka moje szczęście;) poza tym mała radosna, do wszystkich wyciąga rączki i się uśmiecha... jak jej nie kochać. :) I pięknie je - wszystko co tylko dostanie, otwiera buziaka i wcina bez marudzenia. Nie ma żadnych alergii jak na razie i mam nadzieję, że tak właśnie zostanie. To tyle póki co:) A i waży ponad 8,5 kg mój mały grubasek... hehe i nosi ciuszki głównie na 74.
  23. Dziewczynki Kochane wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i oby był jeszcze lepszy od poprzedniego- o ile to możliwe:) Moje dziecię wytrwało do 24 wczoraj- za nic ni chciała spać, a po 1 ładnie zasnęła i spała do rana... cóż może będzie mała imprezowiczka, hehe. Całuski i pozdrowienia:))
  24. Kasieńko kochana....współczuję i nawet nie wiem co napisać...
  25. hej dziewczynki:) ja tak szybciutko i tylko kilka słów, bo nie miałam czasu nadrobić jeszcze zaległości. Wróciliśmy i jak sie okazało mała była fantastyczna, serio myślałam że będą problemy po drodze bo to jednak spory kawałek dla takiego brzdąca a ona za bardzo fotelika nie lubi. Ale spała ładnie całą drogę (prawie 5 godzin), a jak nie spała to sobie gadała i bawiła się zabaweczkami... mama była taka dumna:) Zatem można z nią gdzieś jeździć jak by była taka potrzeba- a z naszym trybem życia to na pewno będzie. Poza tym ładnie obraca się z pleców na brzuszek, łapie wszystko na co ma ochotę i całe dni się śmieje :) Taka nasza mała śmieszka z niej rosnie póki co... No i już piła soczki z niekapka... nawet, nawet jej szło tylko slabo leciało - ale zabawa jej się podobała. Bo jeść uwielbia i tu nie ma zmiłuj, słoiczek dziennie to minimum. A jak wasze dzieciątka, jedzą chętnie? Laseczki i pytanie- wam też tak wypadają włosy? U mnie to jakaś masakra, jak tak dalej pójdzie to wyłysieje w ciągu roku:( No nie martwiłam się, ale powoli zaczynam bo sporo mi ich wypada na co dzień. Pozdrawiam wszystkich i obiecuję sie odezwać jak przeczytam co u was:)
×