Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

magia80

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez magia80

  1. Witam:) Idea, emi, ewa - moje gratulacje:) U nas również zrobiło się podwójnie- 02. 04 przyszła na świat nasza druga córcia :) Jest bardzo spokojna i kochana, a my niesamowicie szczesliwi:) Pozdrawiam wszystkie kobietki:)
  2. Cześć kobietki:) Dawno mnie nie było, na początek wszystkiego najlepszego w tym nowym roku:) Żeby był pełen dobrych wiadomości, fantastycznych narodzin i poprostu... szczęśliwy. Kasiu- fantastycznie, że się odezwałaś. Jak Bartuś? Już duży chłopak z niego:) xxx Sabiba- a co u Was kobiety? Cisza, spokój? Jakieś plany rodzicielskie? xxx Mama urwisa- ty się moja droga tak długo nie odzywasz, to aż dziwne? Zapomniałąś o forum? Jak dzieciaki? xxx Drugaszanso- szkoda, że się nie udało, chociaż podziwiałąm za zabranie całej 3. Ale chyba presja jak się ma dziecko jest o wiele mniejsza, przynajmniej ja tak czuję... Oj wypij winka również za nasze zdrówko;). Pozdrawiam... i może nastąpi naturalny cud? Przykładów na forum mnóstwo... xxx Daisy- kochana dzielna jesteś niesamowicie, trzymam za was kciuki, żeby udało się do tego marca wytrzymać... a może jeszcze dłużej. xxx Kushion- dwa lata... czas szybko leci. Niby u swojego dziecka to się dziwi, ale jak popatrzę na wiek innych dzieciątek na forum bywam zaskoczona, że to już .... tyle czasu są z nami:) Pozdrawiam xxx Olafasola- bywasz, czytasz? Napisz co u Was słuchać? Jak Filip? xxx A u nas hmm, spokojnie;) Ja już zaczynam 29 tydzień, zatem za połową ciąży. Nie powiem, że jest lekko- bo ta stanowczo bardziej dała mi popalić niż poprzednia. Z ciekawości zapytam- czy któraś z was miała problemy z wysokim tętnem? Ja mam od kilku tygodni bardzow wysokie i generalnie nie wiem na ile powinnam się tym stresować. A że stresować się lubię to pytam:) Już wiemy, że będzie druga baba, no niestety dla męża który liczył na syna... ale ja póki co planów rodzicielskich więcej nie mam to muszą mu wystarczyć babeczki:) Ale przynajmniej koszta ciuchów, zabawek i wielu innych rzeczy odpadają przy drugim dziecku, lub też się zmniejszają... co tylko cieszy. Wiem,że ze względu na wskazania po pierwszym porodzie teraz będzie ustalona data cc- ale strsuje mnie to okropnie. Niby się zapomina jak było, ale strach pozostaje... eh. Lena ma już 2,5 roku. Jest mega wesoła i rozgadana, szczególnie to drugie wszyscy komentują bo nadaje za 3. Chodzi od 3 miesięcy do przedszkola, co kaurat w jej przypadku okazało się świetnym pomysłem bo niesamowicie się rozwinęła słownie w tym czasie a i zna wiele wierszyków, piosenek... zatem mama spokojna i ma czas by wypocząć;) Nic kobietki pozdrawiam Was wszystkie, jeszcze raz życząc najlepszego:)
  3. drygaszanso.... po wizycie spokojnie, podobno wszystko ok. Ale nie wiem kto mieszka w moim brzuszku- jeden lekarz obstawił chłopca a drugi kobietkę... zatem pożyjemy to zobaczymy:) A Wam życzę powodzenia z podejściem... trzymam kciuki i czekam na wieści:) Pozdrawiam xxxxx PS- u was też pada śnieg....ble a tu rano muszę wstać małą zawieźć do przedszkola:)
  4. Hej dziewczynki, ja tak szybko póki Lena wcina drugie śniadanko:) Bo od kilku dni mi choruje i siedzimy razem w domu. Mała od kilku tygodni chodzi do przedszkola, trochę się tego bałam bo miała 2,3 miesiąca jak poszła... czyli trochę poniżej standardu. Ale odpieluchowana, dogada się o wszystko i ładnie samodzielnie jedząca- zachęcano mnie, że żłobek w jej przypadku był by bez sensu. I powiem wam, że nie żałuję. Chodzi w miarę chętnie, jets zadowolona a do tego nieźle jak na takiego bąbla sobie radzi. Trochę na początku nie chciała nam spać, ale już nie jest źle i zazwyczaj z godzinkę leżakuje ( jak uda się zasnąć;)). Za to ja już w 21 tygodniu ciaży, czyli po tym najgorszym okresie kiedy to wymioty to u mnie standard:). Tym razem schudłam 8 kg, czyli jeszcze wiecej niż w pierwszej ciąży- ale spokojnie miałam z czego:)). Już staram się Leny nie nosić za dużo, bo brzuszek sporawy i trochę mi dokucza. Nie wiem kto mieszka w moim brzuszku,ale za tydzień mam badanie usg takie specjalistyczne z badaniem wszystkich przepływów i oglądaniem ogranów- to może się dowiemy.... kto wie:) Jest mi wszystko jedno i nawet mogłabym mieć niespodziankę.... ale mąż uważa inaczej, że chciałby wiedzieć to co mu będę żałować. Tyle u nas, mam nadzieję że nie zanudziłam... Kasienko- bardzo współczuję i pozdrawiam serdecznie, napisz kiedyś do nas jak synek- już pewnie duży urwis z niego. Sabiba- no proszę, to się Gabrysia zmieniła przez ten czas jak nie piszesz systematycznie ( heh, nie żebym ja pisała;)). Całuski dla Was uśmiechnięte dziewczynki. Ciekawa jestem jak teraz wygląda Twoja córcia, nadal pamiętam fotkę jak uśmiechnięta leżała i pokazywał ząbki... ale było stare:) Lonia- super, że nadal karmisz piersią- mam nadzieję, że w drugiej ciąży też mi się uda. To jednak ważne, a i bezcenne dla kontaktu matki i dziecka. Czas szybko leci, szczególnie w przypadku obcych dzieci:) Nektarynko- współczuję i przytulam, kochana. Mam nadzieje, że masz siły i pomysł na walkę o maleństwo dalej... drugaszanso- to nie zostaje nic innego tylko trzymać kciuki za crio:) Już jesteście po? Czy czekacie? Powodzenia....:) Daisy- smutne to oczekiwanei na wieści, ale trzeba wierzyć że wszystko będzie dobrze. Zdróweczka dla maluszków... i trzymaj się kochana. Emi_75- gratuluje dziewczynki:) Szybko się dowiedziałąś kto mieszka w brzuszku.... Podziwiam, że nosisz synka- bo chyba trzeba to coraz bardziej ograniczać. Chociaż i mi czasem się zdarza- bo co zrobić jak maluch prosi:) Dobra kobietki, śniadanie zjedzone pora na zabawę;) Całuję i pozdrawiam wszystkie niewymienione.
  5. Cześć dziewczynki, cisza straszna na forum. Kasiu- co u Ciebie? Jak Bartuś, jak mrozaczki? Idea- fajnie, że się udało i zostaniesz po raz kolejny mamuśką:) Tym razem możemy pomarudzić na ciążowe czasy razem... hehe. Fajnie, że mały tak dobrze się rozwija:) Ja też w tym roku zakupiłam lenie rower i musze powiedzieć, że byłam zdziwiona na ile sobie z nim poradziła. Dostała biegowy sprzęcik i nawet nawet załapała.. wiosną na pewno będzie szaleć:) Daj znać jak wizyta u lekarza:) Gratulacje.. to ja lullaba- dzięki:) Ja uważam, że fajnei mieć w domu żywe dziecko... lena też jest strasznym szłaputem i to w niej kocham. No czasem wieczorem sobie myślę, zamilcz kochana chociaż na czas kolacji... ale szans na to nie ma:) hehe Fajnie być mamą- prawdaż:) I pamiętaj za drugim razem zazwyczaj to wszystko wygląda prościej....;) Pozdrawiam Superburku- i jak się miewacie mamuśko? Jejku nawet sobie 2 nie wyobrażam, tak mnie jedno czasem męczy:) Gratulacje dla Was:) Emi_75- im nas więcej tym weselej:) Musimy trochę życia na forum przywrócić, chociaż wiadomo jak z czasem...Gratulacje:) Emmi82- i jak , kiedy termin cesarkowy? powodzenia bo jak wiadomo każdej z nas się przyda:) A jak mała zareagowała na braciszka? Mam wrażenie, że lena jeszcze nie ogarnia tematu jak staram się jej wytłumaczyć, że mam w brzuchu dzieciatko. Dzięki za gratulacje. Rybcia35- dzięki za pamięć, bo jednak dawno nie bywałam. Jejku Staś już rok, czas leci niesamowicie... Lena też zainteresowała się kieliszkiem, nie pierwszym ale chyba drugim...no pocieszam się że poprostu lubi dużo pić;) hehe oby jej tak nie zostało... Pozdrawiam. Jownko- fajnie, że nadal zaglądasz i szkoda, że nie za często:) Ucałuj synka. Nadal siedzisz z nim w domku? Moja też nie chce nic próbować, masakara z tym. Zupy, schaby i mleko- to to co lubi:) Daisy2- 2 maluchy, ja podziwiam od samego początku. To mnie jakoś przerażało, że mogą być dwa dzieciątka bo jestem pełna podziwu dla bliźniaczych mam:) Zdróweczka życzę, spokoju i dużo odpoczynku... hehe. A u nas... hmmm. Lena ma 2 lata i 2 miesiące. Odpieluchowałam ja przed drugim rokiem, teraz tylko pieluszka zakładana jest do spania. Dumna byłam bardzo, bo generalnie załapała całe to wołanie o siku i kupkę w jakiś tydzień. Jest to dla nas ważne, bo mała niedługo idzie do przedszkola i tam powinna byś raczej odpieluchowana. Trochę mnie ten czas przerazą, ale mam świadomość, że to dla niej będzie dobre- bo koniecznie potrzebuje towarzystwa innych dzieci. Teraz trochę jest zaborcza, szczególnie o zabawki - bo w sumie z kim ma się dzielić. Gada coraz więcej i to całe dni... nie wiem po kim ona to ma;) hehe czasem marzę o chwili spokoju... np. na wiadomościach, ale potem sobie tłumaczę- chciałaś mama, żeby mówiła to co teraz narzekasz:) Poza tym to mały łobuziak w domu, ale miedzy obcymi maluchami już nie czuje się tak pewnie i to nas trochę martwi. Bo często na placach zabaw wycofuje się i ucieka do mnie, albo oczekuje że jedno z nas będzie blisko. No nic, zobaczymy jak będzie dalej. Ja skończyłam właśnie 1 trymestr ciąży, to i samopoczucie poprawiło się na tyle że mogę normalnie funkcjonować:) Brzuchol już mi zaczął rosnąc, o wiele szybciej niż w pierwszej ciąży ale póki co jest luzik. Pozdrawiam Was kochane, rozpisałam sie strasznie... ale co tam:)
  6. IWI...współczuję kochana, nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić jaka to dla Was tragedia.
  7. cześć dziewczyny, nie wiem czy któraś mnie jeszcze pamięta- ale sama sobie zasłużyłam bo nie było mnie bardzo, bardzo dawno. Czasem Was podczytuję, ale na pisanie nie starczyło motywacji. Po pierwsze: IWI- oczywiście i ja pomodlę sie za maluszka, bardzo, bardzo Ci współczuję i wierzę, że wszystko będzie dobrze . Lonia- spóźnione, ale szczere gratulacje mamuśko:) Superburek- również gratuluję, drugi synalek w domku - tata ma duże wsparcie:) Kasiu- jak ten czas szybko leci.. niedawno byłaś w ciąży. I jak postępy transferowe? Resztę kobietek pozdrawiam, muszę poczytać co u Was by na nowo się wciągnąć:) U nas wszystko dobrze, mała ma już dwa lata i bardzo fajna z niej dziewczynka. Całe dni nawija, tylko się obudzi do wieczora gada- nie wiem po kim;) Poza tym jak wszystko będzie dobrze, to na wiosnę po raz drugi zostaniemy rodzicami. Tym razem ciąża zupełnie naturalna, ale też daje mi popalić... Wymioty, mdłości- no niestety przy drugim dziecku nie można już sie tak ze sobą ciaćkać;) Oczywiście wszystko da radę wytrzymać, byle maleństwo było zdrowe:) Cóż, pozdrawiam Was cieplutko i do poczytania...
  8. Sabiba- dzięki za odpowiedz:) Mój największy problem, to to -ze nie mam jak dopilnować małej przez cały dzień bo jak jestem w pracy to niania zajmuje się Lenką. I z tym nocnikiem to różnie... ale tak sobie powtarzam, ze jeszcze mamy sporo czasu. Z ciekawości - czy oprócz witaminy D dajesz coś jeszcze małej ( w sensie witamin?). A jak w ogóle Gabrysia się miewa? I jak postępy po tych wszystkich ćwiczeniach? Czy ktoś z was miał problem u dziecka z wysokim tsh? Sama zbadałam małej przy okazji badań morfologi i wyszło mi tsh ponad 5 natomiast ft4- na poziomie 1. Idę z nią do endokrynologa- ale pytam z ciekawości..>=?
  9. Dziewczynki - przyznaje nie bywam tutaj za często... ale chyba coś w tym jest, że jak się jest mamą i pracuje tak jak ja to nie ma czasu na wszystko poza tym. W każdym razie czytam czasem co u Was i bardzo, bardzo kibicuję cięzaróweczkom i tym, które już poznały smak maciezyństwa. Szczególnie sprawdzam co U was- Kasieńko, dziubasku, Lulaby-li, Mamo urwisa, rybciu... oj u wszystkich z którymi toczyłam ciążowe boje - nie będę wymieniać:) U nas po staremu, malutka ma już 15 miesięcy i jest czadowym urwisem. Oj tak charakter ma i to chyba nie tylko po mamusi...:)Chodzić na całego zaczęła jak miała 11 miesięcy, teraz już biega i włazi wszędzie gdzie jej nie wolno... hehe Gada na całego, oprócz wielu słówek które zna tymu mama, tata, babcia, chodź, nie chcę, nie mam, daj ... nawija po swojemu typu : pitupitupitu.... całe dni. Powiem Wam, że czasem mam ochotę powiedzieć- dziecko nie gadaj...co by ciszy posłuchać:) Hehe, ale nie zmienia to faktu że kochamy ją nad życie. No i najważniejsze odpukać, ale zdrowa i duża dziewczynka nam rośnie czyli nie mamy co marudzić (ciuszki już 86/92). Jedno co się nie zmieniło- 4 razy w nocy pije mleko i nic jej tego oduczyć nie może.... pocieszam się, że jak zajdę w ciąże z drugim to nie będę musiała od nowa uczyć się wstawania w nocy:) Kto wie może za kilka miesięcy dołącze do was z dobrą nowiną... Czy któraś z was może mi kochane napisac jak wygląda podejćie do crio? Bo chciałabym odebrać maluchy- ciązy mi, że gdzieś ta leża;) Kasiu- zdrówka dla was, powodzenia i często o Tobie myślę i o bartusiu.... Koniecznie czekam na dobre wieści poporodowe mamusiu:) Lulaby-li - oj tu też termin poleciał do przodu:) Jak zdróweczko? No i pora tą torbę pakować, bo ąż tego na pewno nie zrobi dobrze:) Mamo urwisa- widzę, że nadal mimo dwójki dzieci masz czas co by dzielic się swoją wielką wiedzą i radami... niesamowita jesteś:) Całuski dla dzieciątek i dla Ciebie.... Swoją drogą czy posiadanie dwójki jest o wiele cięższe od posiadania jednego? Tak się zastanawiam czy ogarnąć to dam radę ... o ile dorobię się drugiego malucha:) Rybcia- kochana współczuje kłopotów męża, ale oby udało Wam się to przejść jak najlepiej i jak najlżej. Wspaniała jesteś, że dajesz z tym wszystkim radę. dziubasku- no tak do ginekologa za szybko nie poszłaś. Ja też kilka tygodni po porodzie myślałam, że jestem w ciąży i że tak powiem rozumiem twój stres. Hanula to pewnie fajna babeczka- a jak podobna do mamy to jeszcze śliczna;) Pozdrawiam wrocławskie koleżanki...:)
  10. kushion- kochana nie wiem jak twoje chłopaki, ale mój mąż pozwala małej na wszystko jak mnie nie ma... masakra powiadam:) No ale w ramach wyrzutów sumienia, że ich zostawiam nic się nie czepiam i mam wrażenie, że z tego korzystają:) Mała już się puszcza i tak z 7,8 kroczków sama spokojnie zrobi- zatem chodzenie to kwestia dni. Z tym wstawaniem jest jak jest- u nas standard- spanie około 8 potem pobudka o 23, o 2, koło 5-6 i spanie tak do 8.30-9. Bo wspominałam, że lenka śpi mi codziennie prawie do 9?:) A imprezka całkiem huczna- a co tam, hehe i kilka maluszków w wieku lenki tez przybędzie co by jej nie było smutno. Oby pogoda dopisała.... A jak u was ze szczepieniami? Z ciekawości pytam, czy grafik podobny jak w polsce? I płatne, czy darmowe? Lulaby-li- czas leci niesamowicie, zobaczysz. Jeszcze chwila i też będziesz wspominać ciąże jako dawną sprawę... Tęsknie czasem za tymi koniakami. Ale poczekaj jak już przyjdą to jeszcze będziesz miała ich dość:) A ja też miałam kłucia i to prawie do końca ciąży tym bym się akurat nie martwiła. Zdróweczka:)
  11. hej dziewczynki... wywołana melduje się pospiesznie:) Czytam często co u was tylko jakoś za pisanie nie mogłam się zabrać... tak to jakoś jest, że jak nie pisze się systematycznie to potem z każdym dniem trudniej... Nie mam teraz za duzo czasu bo muszę standardodo pracować- ale kilka zdań co u nas. Postaram sie potem odezwać do was kochane. W każdym razie własnie po dwóch dniach wróciłam do domu i próbuję ogarnąć się z bałaganem- hehe, to co mój mąż z małą wyczyniają jak mnie nie ma w domu to jakaś masakra. Nie lubię tych wyjazdów, ale co jakiś czas muszę na dwa dni zostawić to wszystko- bo jednak nie stać mnie na rzucenie pracy. Jakoś już się przyzwyczailiśmy i mamy swój grafik. Do tego wspaniałą nianię, którą mała uwielbia zatem nie ma co marudzić. A i babcie obie dużo pomagają jak jest taka potrzeba, Lena jutro kończy 11 miesięcy... zleciało niesamowicie. Potrafi już sama zrobić kilka kroczków, a przy ławie czy czymś innym albo za jedną rączkę chodzi pięknie.:) Pokazuje jak małpka kilka rzeczy typu- jaka będzie duża, czy było pyszne jedzonko, gdzie sroczka kaszkę wazyła... i kilka innych nauczonych zwrotów. Widać jaka jest dumna jak pytamy coś a ona zna odpowiedz. No a co pierwsze robi jak wchodzi do pokoju - patrzy czy gra tv , a jak nie gra to mówi tak fajnie rozkładając łapki.."ma":)) Poza tym mamy już dwa ząbki- pierwszy wyszedł w dzień matki, drugi zaraz po nim.. heh wygląda uroczo. Wcina obiadki zarówno słoikowe jak i te które ja jej gotuje, poza tym czasem jakiś chlebek, jakieś ciasteczko a i paróweczka smakowała... odpukać nie mamy z jedzonkiem żadnych problemów. jedno co to duża z niej łobuziara.. oj potrafi podokazywać mamie, ale taki w końcu urok dzieci:) Tyle w skrócie u nas... jak widzicie czas mija, mała rośnie i odpukać póki co jest ok. Nadal nie przesypia nam nocek i wstaje po 3,4,5 razy na mleko- jakoś sie przyzwyczaiłam mając nadzieję, że akurat z tego wyrośnie. ALe kocham moje maleństwo ( które nosi już ciuszki na 86 i waży około 11 kg:)) na życie:) Kasiu- super, że wszystko u was dobrze. Akurat na twoje wpisy czekam, wypatrując dobrych wieści. Oj już planujesz rodzeństwo... no, no... Też miałam taki plan, ale chcemy poczekać aż mała skończy dwa lata żeby oddać ją do przedszkola i zachować nianię. Bo nie mam jak ogarnąć dwójki...:) Kulfonik- gratulację dzieciątka:) A u nas badali małej ft4 w normalnym laboratorium, tylko dla noworodków były dwa dni ustalone. Mamo urwisa- czytam co u was i jestem pod wrażeniem jak dobrze sobie radzisz z dwójka maluchów :) Pozdrawiam. To tyle- muszę kończyć. Ale czesto o Was mysle i wszystkie serdecznie pozdrawiam:)
  12. http://www.edziecko.pl/rodzice/56,79361,11595730,50_rzeczy__ktore_twoje_dziecko_powinno_zrobic_zanim.html Hej, krótko co u nas bo jak zwykle czasu nie ma:( Ale czytam kochane codziennie wasze posty... Lenka już ładnie zaczyna na stawiać pierwsze kroczki- jak tylko ma jakiś punkt którego się może złapać to obejdzie wszystko np. całą ławę czy stół. Jeszcze chwilka i zapewne będzie sama chodzić - nie mogę się doczekać, bo póki nie ma dużej wprawy to czasem upada.... Poza tym odpukać jest wszystko super- nie mam co narzekać. Mała rośnie, jest bardzo wesoła , mówi mama, tata, baba, dada i papa- co również pokazuje, oraz kilka innych zabaw jakie ją nauczyliśmy. Siedzi z nianią codziennie 7 godzin i bardzo ja lubi, my zresztą też bo to świetna babeczka:) Od jakiegoś czasu sadzam ją na nocnik bo pieluszki to coś czego chcemy się szybko pozbyć- a jest to pewnie realne szybko jak będziemy systematyczni. Mam pytanie - jakich używacie nosidełek? Bo chcę jakieś kupić, chusta się nie sprawdza jak szybko trzeba wyskoczyć do sklepu. kasiu co u ciebie?
  13. Z serii blogowo... Top lista najbardziej wnerwiających sytuacji u małych dzieci: Jesteśmy matkami. . Ogólnie zachwycamy się małymi stópkami naszych smyków, wąchamy pachnące główki maluszków, całujemy pępuszki brzdąców. Piejemy z zachwytu, kiedy kiedy kto, bo skończyły mi się jedynie słuszne określenia? No to niech będzie od początku smyk robi pierwsze kroki, kiedy zwali pierwszą kupę do nocnika i kiedy nasz maluszek (już nie taki całkiem mały) wkracza na pierwszą ścieżkę edukacyjną w postaci przedszkola (do którego miał szczęście się dostać, ha, ha). Jako wzorowe matki tfu, przepraszam, ciągle wyłazi ze mnie seksistowski beton, muszę się hamować. Jako zatem wzorowi rodzice rozmawiamy wyłącznie o tym, jak to cudownie być rodzicami i że największe szczęście, jakie nas spotyka, to możliwość przebywania w towarzystwie naszych dzieci. A już w ogóle zaliczylibyśmy nirwanę, gdybyśmy mogli tak przez okrągłą dobę zajmowali się li i jedynie przytulaniem, całowaniem i ewentualnie jeszcze zmianą pieluch. I dobrze. Tylko że do pełni obrazu życia rodzicielskiego brakuje jeszcze tej „ciemnej strony mocy. Och, nie przyznamy tego oficjalnie, albo przynajmniej nie od razu (może jakiś rozluźniacz atmosfery w postaci kilku piw?), że ciemna strona mocy istnieje w naszej codzienności często. Albo nawet częściej niż często. Normalnie to strasznie się boimy, że wyjdziemy na kiepskich rodziców kompletnie nieudolnych wychowawczo, dlatego nie mówimy o tym, że nasze dzieci nas po prostu wnerwiają. O, nie wnerwiają nas permanentnie, nie, nie, ale bywają w życiu sytuacje, kiedy największym naszym marzeniem jest zawieszenie worka treningowego i natychmiastowe sprawdzenie jego funkcjonalności. Ponieważ mam etat czarnej owcy i złą matką jestem z definicji, publicznie i oficjalnie wymienię w postaci top listy okoliczności przyrody, które każą myśleć o tym worku. Pomidory lecące w moim kierunku mężnie (czyli zupełnie niekobieco) wezmę na klatę. No to wio. Kolejność zdarzeń przypadkowa. WYJŚCIE SMOKA. Sytuacja klasyczna: rano do roboty, spieszysz się jak cholera, zgarniasz dzieciaka, wychodzisz, ale i tak spóźniasz się, bo napotykasz przeszkody natury obiektywnej. W połowie drogi okazuje się, że w domu został ukochany pluszowy piesek. Bez pieska ani rusz. Rozpętuje się piekło. Masz do wyboru wrócić się po piergo pluszaka albo znosić presję do samych bram przedszkola. Spóźniasz się do pracy i spróbuj tylko podzielić się z koleżanką prawdziwą przyczyną. Co usłyszysz? Że ona tego problemu oczywiście nie ma. Bo gdzieżby, w życiu sobie nie pozwoli. Wyjście smoka wariant drugi. Rano do roboty, spieszysz się jak cholera. A ono właśnie ma focha i poważny problem w postaci tego, że chce zostać w domu. Ciekawe jest to, że kiedy masz sporo czasu, ono dla odmiany koniecznie JUŻ chce iść do przedszkola. Zawsze tak jest. Zapasy. Najlepszym miejscem na walkę w parterze jest supermarket w chwili największego ruchu gawiedzi. Do spektakularnej wizji dochodzi fonia o natężeniu z powodzeniem konkurującym ze startującym odrzutowcem. Negocjacje możesz sobie wsadzić, argumenty nie docierają. Pozostaje złamanie praw człowieka. Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś, kto wzrokowo lub werbalnie wymierzy ci najwyższy wymiar kary. Odmienne cykle życiowe. Musisz zrobić coś pilnego, musisz się skupić, a jedyny odpowiedni moment jest wtedy, kiedy dziecko śpi. I ono właśnie wtedy odmawia współpracy. W rezultacie nie zrobisz nic. Oczywiście, jeśli nie masz nic do zrobienia na wczoraj, ono idzie w kimonko na trzy godziny. Potrzeba. Idziesz z juniorem do urzędu, czekasz w kilometrowej kolejce. Już, już masz podejść do okienka, kiedy słyszysz: „Kupę. Przez ostatnie półtorej godziny pytałeś(aś) pewnie z dziesięć razy, ale zachciało właśnie teraz. Na galowo. Ty gotowa, dziecko przyszykowane, zaraz wychodzicie. Ono tylko na chwilę wraca po coś i chwila przeradza się w podejrzanie długi moment. Sprawdzasz, co jest, i widzisz, że na śnieżnobiałej bluzce metodycznie rozsmarowało sobie pomidorki (byłam głodna, mamusiu). Nie muszę mówić, że nie masz nic na zmianę? Wersja light w trakcie mycia rączek tuż przed wyjściem oblewa się wodą całe od stóp do głów. Na galowo wersja druga. Dojeżdżacie na imprezę (komunia? wesele? chrzciny?). Odświętnie ubrane dziecko wyrywa ci się, lotem koszącym dopada trawnika, robi profesjonalny ślizg i oznajmia, że złapało robaczka. Czytelnik. Wracając z pracy kupiłaś ulubioną gazetę lub czasopismo. Wchodzisz do domu, kładziesz nabytek i idziesz zrobić cokolwiek, np. ściągnąć buty. Wchodzisz do pokoju i dociera do ciebie, jak bardzo jednorazowa potrafi być gazeta. Lub czasopismo. Możesz ją sobie, oczywiście, przeczytać, ale najpierw musisz złożyć skomplikowane papierowe puzzle. Przeczytanej gazety nie tknie. Zawsze rzuca się na nówkę. Tradycjonalista. Największym przekleństwem okazuje się czerpanie z doświadczeń naszych przodków, którzy do perfekcji doprowadzili malowidła naskalne. Junior nie będzie gorszy. Przy okazji wyjdzie na jaw, że krem dodupny, który tak zachwalasz, ze ścian jest nieusuwalny. A że malowałeś mieszkanie tydzień temu Posiłki. Najlepsze, najsmaczniejsze i najbardziej pożądane jest jedzenie znajdujące się w kociej lub psiej misce. Oraz cudownie pije się wodę z toalety. Za pomocą łopatki do piasku. Pytanie na śniadanie. Popełniasz klasyczny, poranny błąd i wdajesz się w dialog. „Co zjesz na śniadanie?, „Lizaczka, „Nie ma mowy, trzeba zjeść coś porządnego. Sam jesteś sobie winien, teraz musisz pięćset razy odpowiadać na pytanie „A dlaczego nie lizaczka?. Każdy argument podany przez ciebie i tak będzie odebrany jako dalece niesatysfakcjonujący. I można by jeszcze w nieskończoność o tym, że jeśli chcesz coś od juniora uzyskać, musisz nakazać coś dokładnie odwrotnego, że zamiast skupić się na garach, co dwie minuty latasz i łagodzisz konflikty zbrojne między rodzeństwem, że najlepszą wersją ubrania po domu jest strój Adama (zdejmie sobie nawet pieluchę), że najlepszą porą do pójścia spać jest godzina 22.3o, a kiedy masz zamiar pospać, ono stawia na nogi cały dom o piątej rano i tak dalej w tym klimacie. Wielokrotnie masz ochotę zakneblować, ogłuszyć lub przywiązać do kaloryfera. Albo wszystko na raz. Tak to właśnie wygląda. Doskonale komponuje się z tymi pępuszkami i stópkami. Idę o zakład, stawiam skrzynkę wermutu, że jeśli jesteś w ciąży i spodziewasz się swojego pierwszego dziecka, myślisz sobie właśnie coś w stylu „nie ze mną te numery, Bruner albo „z moim dzieckiem na pewno tak nie będzie. No to twoje zdrowie! I czekam na te pomidorki .... Pozdrawiam Was kochane:)
  14. blog fajny, swoją droga uwielbiam czytać o innych matczynych dylematach... hehe jeszcze tyle nas czeka. idea- powiadasz, że zaczynasz staranka... to do dzieła:) oh same staranka miłe byle były owocne...
  15. a dziś blogowo...: sama miałam dylemat nianiowy i blog mi się spodobał:) Ja równiez uwielbiam moją nianię w sensie nianię lenki a i mała na jej widok kwiczy ze szczęścia...:) niańkowo... Zawiało chłodem w ten pierwszy dzień wiosny :/ Chmury, silny, zimny wiatr, pokropuje... Z innej strony... Dwa tygodnie temu rozpoczęłam casting na opiekunkę dla Zetki. Czuję się kiepsko, nie mam ochoty kupować coraz większych namiotów. Z utęsknieniem czekam, aż znów wcisnę się w swoje ulubione spodnie/bluzki/spódniczki... Chociaż coś chciałabym z przyjemności. No i wymyśliłam. Lublin to bardzo mocno rozwinięte miasto kulturalnie! Teatry, filharmonia, mnóstwo występów gościnnych!! Nie wspomnę o lepszym samopoczuciu jakie daje wyjście ze swoim mężczyzną wieczorem do jakiejś knajpki/baru/ czy nawet na głupi spacer- we dwoje. W teatrze to ja nie była chyba już z 4 lata :( Ciąża z Zetką i potem okres Zetkowy prawie całkowicie wyciął nas z życia kulturowego. Na spacery chodzi się w trójkę i raczej już nie wieczorami, ale w godzinach egzystencji Zetki. On wychodzi do knajp na spotkania służbowe, ja wyskoczę do salonu kosmetycznego na jakikolwiek kontakt z ludźmi... Ale żeby gdzieś razem? We dwoje... Wymyśliłam sobie tą nianię. Trzeba zaryzykować. Zaryzykowałam! Nie mamy żadnej rodziny "pod ręką" żeby móc albo Zetkę komuś podrzucić albo poprosić aby przybył do nas. Funkcja niani to przecież nic nowego w świecie. Stres jest! Gigantyczny! W końcu to ktoś CAŁKOWICIE obcy. A my mamy oddać takiej osobie pod opiekę naszą Zetkę i cały dom?!? Aż nasuwa mi się hasło z jednej reklamy... "Jest ryzyko- jest zabawa"... Zaryzykujemy- możemy pobawić się w "pierwszą młodość"... Nie ukrywam, że tysiące obaw krąży po głowie... Do kogo skierować ogłoszenie? Starsza, młodsza, doświadczona, niedoświadczona... Tysiące myśli... Nie da się tego spisać. Mój mózg był jednym kłębkiem stresów. JAK BĘDĘ MIEĆ PEWNOŚĆ... Tak na prawdę tej pewności nigdy się nie nabierze dopóki się nie sprawdzi osoby... Chociaż... muszę się przyznać, że było kilka kryteriów jakby z góry już przeze mnie podjętych. Na pewno wiedziałam, że nie chcę żadnej starszej kobiety! Dziwne może się wydawać. Ale... ale! Zetka to dziewczyna bardzo żywiołowa. Jedna z babć nie nadąża za nią. Preferuje zabawy bardziej "statyczne". A Zetka wymaga gimnastyki. Biegania, tańczenia, wygłupów... To mały żywioł. Stwierdziłam, że nie chcę "babci" która będzie zmuszać pod naszą nieobecność, do siedzenia grzecznie w jednym miejscu i słuchania bajeczek z "babcinymi" morałami. I tu druga przyczyna, stanowczego NIE, dla starszych kobiet-nianiek. Nie chcę, aby wychowywała taka kobieta naszą Zetkę wedle swoich zasad. Nie żebym myślała, że wszystkie starsze babki są zacofane, czy mają totalnie odmienne poglądy na temat wychowania. Ale babciunie ok 60tki czy starsze... to zupełnie inne pokolenie, w innych czasach wychowane, innych zasad nauczone. Co innego swoje babcie, a co innego obce babki... Mam zbyt duży stres, że taka starsza pani będzie mieć inne podejście do wychowania i będzie próbować "korektować" nasze metody. Nie- babciom mówimy nie! Druga kwestia... młode nianie... Podobnie jak z babulkami, wiedziałam, że młoda niania... tak, to może być bardzo śmieszne, ale wiedziałam, że młoda niania, nie może być zbyt atrakcyjna!! Rozmawiałam z Nim o tym. Żarty, żartami. Ale ładnej dziewczyny, kręcącej się po domu nie zdzierżę! Nie teraz kiedy nie mam żadnych szans na konkurowanie! Wielka maciora kontra młoda szkapa... Nic z tego!! Głupie? Może! Ale swojego i tak już kiepskiego samopoczucia sama nie będę psuć! Nie strzelę sobie samobója! No i zaczęło się. Wrzuciłam na portal ogłoszenie. Odpowiedzi posypały się w mig- po kilkanaście dziennie. Szybko wiele od razu odrzuciłam- brak zdjęć profilowych, młode dziewczyny, które są same matkami dzieci w wieku Zetkowym (w ogóle zastanawiam się jak planowały podzielić opiekę na swoje i moje...?!?), starsze panie, dziewczyny z twarzą "z miejsca" nie dającą zaufania, no i te "piękniusie" (choć może mniej ze wzg na ich piękność, co za ich zdjęcia profilowe- opalające się na plaży z uwodzicielskim uśmiechem, czy chwalące się swymi dekoltami... -halo- to nie casting na opiekunkę dla męża!?!). Do kilku dziewczyn sama napisałam, bo ich dane profilowe bardzo mi się podobały, kilka było ciekawych, które się zgłosiły. Wczoraj, tj wtorek 20 marca 2012. Pamiętny dzień! Po dwóch spotkaniach, dogłębnej analizie danych i weryfikacji referencji... Próba generalna. Przede wszystkim, w wyborze, bardzo ważną "sędziną" była sama Zetka! Ta dziewczyna ma nosa do ludzi! I to nie jest jakieś tam czcze gadanie! Wyczuwa ludzi. Jako półtoraroczna dziewczyna, spacerując z mamą w parku, w pewnym momencie podeszła do jakiejś babci i złapała ją za rękę. Odwróciła się do mnie, pomachała i powiedziała, że idzie z panią na spacer!! Po chwili do babki podszedł facet- chyba jej mąż. Zetka uderzyła w płacz i uciekła. Wystraszyła się pana, który się do niej uśmiechał i zagadywał...Ale jednak nie wzbudził w niej zaufania. A po kilku minutach, idąc już znów z mamusią, podeszła do bezdomnego leżącego na ławce i spytała "jak się masz? jesteś śpiący?"... Dlatego bacznie przyglądałam się nie tylko podejścia przyszłej niani do Zetki, ale i Zetki do niani. Jedna dziewczyna, zawładnęła sercem Zetki bezapelacyjnie! Na pierwszym spotkaniu, nie zdążyła wejść dziewczyna do pokoju, a Zetka zaczęła ją ciągnąć do swojego, że musi pokazać jej swój pokój it itd. Jak doszłyśmy do dużego pokoju, to nie dawała spokojnie nam porozmawiać. Wciąż zagadywała kandydatkę ;) Drugie spotkanie- Zetka nie dała się tym razem "olać". Najpierw, aż mnie zamurowała, skoczyła w objęcia niani! Mimo, że widziała ją po raz drugi w życiu i to po jakiejś tam przerwie i z innymi wydarzeniami w między czasie! Chwyciła dziewczynę za rękę i teraz nie było zmiłuj- zapoznała nianię ze swoim pokojem. Dzień trzeci- wtorek- On wrócił z pracy, zjadł obiad, posiedział dosłownie klika minut z Zetką. Godzina 17:30. Przyszła niania. Zetka była bardzo szczęśliwa. Nawet nie zauważyła naszego wyjścia! A wyszliśmy, na cotygodniowe zakupy, ale tym razem bez Zetki. W spokoju. nikt nie będzie wiedział, że jesteśmy na zakupach, bo będzie cicho... On nieco był spanikowany. Jak wyjeżdżaliśmy z terenu, stwierdził, że ciężej Mu się oddycha... A ja?!? Jak na wyrodną matkę przystało... czułam się dziwnie, ale nie czuła jakiegoś znaczącego niepokoju! Czy to źle? A może dlatego, że tą dziewczynę kilka razy widziałam, spędziłam z nią w sumie ciut więcej czasu niż On, widziałam jak reaguje na nią Zetka. Dopiero po godzinie, ukłuta bodźcem przez Niego, zadzwoniłam i spytałam jak tam dziewczyny. Słyszałam rozkazujący ton Zetki. Wiedziałam już wszystko :) A potwierdziło się jak wróciliśmy po 2,5 godziny. Zetka tylko ucieszyła się, że jesteśmy. Ale nawet nie skoczyła w objęcia się przywitać, bo ciągnęła nianię żeby tańczyć "Dżatsona" :P Poskarżyła się tylko w między czasie, że pani nie chce zostać z nią na noc!?! :D Chyba próba i rodziców i Zetki i niani wypadła pomyślnie. Tfu tfu tfu... odpukać w niemalowane!
  16. kasiu- oby dzięki tym dwóm maluszkom środa była trochę lżejsza... wiadomo, że tamtego dzieciątka nikt nie zastąpi ale mama wielka nadzieję że te dwa bobaski zostaną z tobą i wynagrodzą wszystko co przeszliście:) mama urwisa- w sumie nie wiem jak w innych przychodniach, ale ja osobiście ze swojej zadowolona nie jestem - tylko jest blisko a do południa jestem z małą sama i nie chce przepisywać się do innej. Niestety u nas też na pytania dotyczące szczepień dostaje się komplet ulotek- tyle to ja mogłam sobie w necie wyczytać natomiast rad żadnych. Nawet rad dotyczących brania witamin bo każdy lekarz ma na ten temat swoje zdanie i albo podawać, albo nie... czy mamy musza kończyć podstawy pediatrii, aby umieć zajmować się dziećmi?:)
  17. wesoła- o jejku maluchy nadal chore, współczuję i jak zwykle kochana tylko szacunek dla mam bliźniaków... bo uważam, że to nie dwa razy obowiązków ale jakieś cztery razy .... i tak jesteś dzielną mamuśką:)
  18. mama urwisa- widze, że jeżeli chodzi o szczepienia to podobnie się zdecydowałam jak ty- ubolewam, że nie ma w zasadzie kogo sie poradzić bo z pediatrami jest tak, że jeden uważa jedno a inny coś innego... no ale cóż, w końcu i tak będzie na matkę:) JA szczepiłam skojarzeniową (hexą), i jeszcze przed końcem 6 miesiąca na pneumokoki (prevenar) i meningokoki (meningitec)- to ze względu na dużą styczność z innymi dziećmi, tak szybko. Jeszcze po 9 miesiącu planuję ospę... chyba, że mała złapie ode mnie skoro aktualnie męczę się z półpaścem i niestety ma ze mną styczność, bo skoro sama jestem część dnia z nią to nie ma innej opcji. aaries- zakładam, że nie można przynieś swojej szczepionki bo niby kto miał by odpowiadać za to jak ją przechowywałaś, skąd ją masz itd... ale zapytać każdy może. Może jest opcja dopłacenia za inną? Nie wiem, mi małą szczepili ale nie pamiętam czy ktoś mówił czym- bo jak zadają pytanie kilka minut po cesarce to przynajmniej ja miałam jeszcze niezbyt kumaty umysł. micholichol- no kochana czas leci, zegar tyka... heheh tyle że termin to takie nic pewnego (patrz ja- ciąża przenoszona i wywoływana po terminie sztucznie). Ale życzę jak najszybszego porodu i takiego co sam się zacznie:)
  19. maja- dla córeczki wszystkiego najlepszego i duuużo zdróweczka, bo to jej najbardziej potrzebne wszystko inne zapewni tak kochająca mama:) Jejku już rok... ale ten czas leci, a ja nadal pamiętam twoją fotę z brzuchem chyba przy choince... ucałuj córeczkę od cioci i Lenki:)
  20. Dla mam, które szczepiły maluchy na rota i pneumokoki: http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/570853,Szczepionki-dla-dzieci-wycofane-w-trybie-pilnym no ja szczepiłam prevenalem 13, co prawda nie z tej serii ale jednak. Szczepić, nie szczepić oto jest pytanie. ... eh Nie zaszczepisz a zachoruje to nie można sobie tego wybaczyć, zaszczepisz a na coś zachoruje tez jakaś masakra...
  21. pojawiła się Kasia i znowu jakoś na forum wesoło:) szkoda wielka, że Azji się nie udało, ale trzymamy kciuki za mrozaczki bo miejsce dla niej zabukowane:) z racji zapracowania odezwę się potem, tak tylko zakukałam zobaczyć co się dzieje:) buzka ps.- półpasiec to jakaś paskudna choroba bo boli na maksa.... eh
×