Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

betta1

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez betta1

  1. owszem, ale te pierwsze dni są tak obfite, że nawet te wielgachne podpaski są za małe...
  2. co do majtek, to zgodnie z sugestią mojej położnej wzięłam "wielkie bawełniane majciochy" ;) bo przewiewne, przepuszczają powietrze itp. Na Łubinowej jednak panie położne i pielęgniarki bardzo to krytykowały i polecały zakładać te jednorazowe, które też na szczęście miałam ze sobą. A co do spodni - ubierasz się tam jak chcesz. Weź tylko pod uwagę oczywistości, czyli wygoda, szybki dostęp do dziecka, no i fakt, że siedzisz non stop na łóżku w pościeli - potem ewentualnie na krzesełku. Nie sądzę, żeby ktoś tam robił problem z tego jak jesteś ubrana, jeśli jest to czyste i przewiewne. Ale im mniej masz na sobie od pasa w dół, tym lepiej - pamiętaj, że krocze potrzebuje maksimum powietrza, by szybko i dobrze się goiło :)
  3. co do szkoły rodzenia - nie wiem, ja chodziłam do Feminy (bezpłatnie). a kartę ciąży miałam jedną, pomimo tego, że dłuższy czas chodziłam do dwóch lekarzy. ale wiem, że czasami pacjentki wolą mieć osobne i zazwyczaj nie ma z tym problemu :)
  4. Weronika ja chodziłam do dr Dyni i byłam zadowolona, aczkolwiek są też (jak wszędzie) minusy. Z pozytywów - tańsze wizyty niż u pozostałych (stała kwota 80zł, w tym zawsze USG). Nigdy nie bagatelizowała żadnych objawów, wychodząc z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Pani dr jest ciepła i serdeczna, a przy tym bardzo doświadczona - ja ufałam jej bardzo pod kątem medycznym. Wizyty są długie, spędzasz u niej min pół godziny, ponieważ wszystko dokładnie bada i zapisuje (prowadzi skrupulatnie kartoteki, co jak wiem nie u każdego lekarza się zdarza). Minusy - długie wizyty = długie czekanie, z doświadczenia wiem, że lepiej przychodzić na początek wizyt, im później, tym dłużej czekasz. USG takie sobie, niby wszystko widać jak należy, ale np nie dostajesz wydruku. Pani dr bardzo dokładnie obliczyła masę mojej córci na ostatniej wizycie, pomimo że główka była już niziutko i nie złapała pełnego obrazu - to plus, bo niektórzy byli zdziwieni aż taką trafnością. Acha, a L4 bez problemu wypisuje na miesiąc (a nie na 2 tyg jak niektórzy), więc nie musisz jeździć do niej częściej niż raz na miesiąc jeśli nic się nie dzieje. Przyjmuje wt, śr i czw 16:30 do 19. Telefon: 32 251 64 97. Pozdrawiam :)
  5. jak na wpis bez konkretów do kilku się przyczepiłaś ;) znasz temat form, więc może daj spokój mi, a napisz własne cenne przeżycia z Łubinowej, bo o to tu chodzi, nie? ja mam maluszka i trochę roboty przy nim, więc również zakończę "bez odbioru". Pozdrawiam Cię za to gorąco.
  6. ech, no nie będę się kłócić, bo i tak widzę, że nie dociera... pisałam, że stałe forumowiczki, bo dla mnie są one bardziej wiarygodne niż takie anonimowe wpisy. A zauważ, że pisałam też, że mam świadomość, że forum nie jest super wiarygodne, ale dla mnie było jedynym źródłem informacji. I przyznałam rację, że nie wszystkie kobiety są zadowolone z Łubinowej, to jest dla mnie oczywiste. Nie rozumiem zatem o co Ci chodzi? Czy ja podważam to, co napisałaś Ty albo ktokolwiek? Piszę tylko swoje zdanie, a nawet potwierdzam to, co jest powyżej. Ale kto chce się przyczepić, przyczepi się zawsze. Jak zwykle bez konkretów.
  7. czytaj ze zrozumieniem - 2 negatywne opinie od STAŁYCH forumowiczek, obecnych tu jeszcze sporo przed porodem.
  8. a, jeszcze jedna z pań napisała, że nie wszystkie rodzące są zadowolone z Łubinowej. Dla mnie to akurat jest oczywiste, bo to szpital, w którym pracują ludzie, a nie raj na ziemi z anielskim personelem. Tylko co innego rzucać ogólnikami, a co innego pisać konkrety - dziewczyny, które zastanawiają się nad porodem tam, chcą też czytać inne opinie niż te niesione zachwytem (wiem, bo sama pilnie śledziłam forum od początku i rozważałam za i przeciw). Dla mnie ważna była każda wypowiedź, a tak naprawdę konkretnych negatywnych nie było zbyt wiele (oczywiście wiem, że nie wszystkie mamy opisują na form swoje przeżycia). Nie znałam osobiście nikogo, kto rodził na Łubinowej, bardziej znajomi znajomych, więc forum było dla mnie jedynym źródłem informacji... Może niewiarygodnym dla kogoś, ale już po porodzie stwierdzam, że sprawdziło się wszystko, o czym czytałam, nie zaskoczyło mnie nic. Zarówno dobre, jak i złe strony były czymś zupełnie normalnym, na co byłam przygotowana, choć do końca nie wiedziałam co mnie tam będzie czekało. Może miałam szczęście do położnej, personelu itp. Ale nikomu nie dawałam "w łapę", nikogo tam nie znałam, a zostałam potraktowana tak, jak potrzebowałam być potraktowana jako kobieta w trakcie i po porodzie. Moje maleństwo było traktowane bardzo dobrze (nikt na siłę mi jej nie zabierał w trakcie karmienia - bo kąpiel, bo badania, tylko pozwalali dokończyć i brali chwilkę później. tego niestety nie mogła powiedzieć moja siostra - jej dzidzię na siłę oderwali od piersi, bo "przecież kąpanie jest"). Na forach innych szpitali też są dziewczyny, które zachwycają się warunkami przy ich porodzie, ale statystycznie nie ma co porównywać. Tutaj sporo dziewczyn obecnych jest wiele tygodni przed porodem i wraca, by opisać własne odczucia. Tak naprawdę ze stałych forumowiczek chyba tylko 2 były niezadowolone z porodu i opieki przez te lata istnienia forum - a to też o czymś świadczy. No ale nie ma co pieprzyć górnolotnych wywodów, jeśli ktoś się zastanawia nad porodem na Łubinowej, niech prześledzi całe forum, a nie tylko ostatnie opinie, rozważy za i przeciw i sam zdecyduje. Bo tak naprawdę wszystko tu jest - brak OIOM, brak USG bioderek w standardzie, nie zawsze robione badania poziom bilirubiny, powierzchowne poranne obchody itp. Ale jest też sporo o miłym, profesjonalnym personelu, doświadczonych położnych i chętnych do pomocy pań od noworodków, przyjemnej atmosferze podczas porodu, ochronie krocza, wygodnych warunkach w pokojach... Nie uważam, by moje dzieciątko ucierpiało na tym, że mama była potraktowana jak należy - doskonale się nią zaopiekowano, a w trakcie samego porodu gdzieś miałam świeczki i muzyczkę - najważniejsze było to, że położna dwoiła się i troiła, by z dzidziusiem wszystko było ok. Widziałam jak się nią zajmują, a potem już po porodzie pediatra (bardzo fajna babeczka) była dla niej delikatna podczas każdego badania, zwracała uwagę na każdą niepokojącą rzecz, uśminechała się do maleństwa i rozmawiała z nim. Może to pierdoła, ale mamusie dobrze wiedzą jak lekarze obchodzą się z noworodkami. Machinalnie, automatycznie, rutynowo. Ja absolutnie tego powiedzieć nie mogę. Powtarzam - może miałam szczęście. Dlatego chwalę i polecam. A o zastrzeżeniach też pisałam, więc to forum nie służy tylko do pochwał. Ale konkrety drogie panie, konkrety please. Każda przyszła mama na nie liczy :)
  9. oj, nieprzyjemnie się zrobiło... tylko nie za bardzo rozumiem zarzuty pod adresem Łubinowej w tym momencie. Bo jeśli zarzutem jest możliwość bycia męża przez cały dzień przy żonie i dziecku, to dla mnie niezrozumiały zarzut. Po pierwsze, na Łubinowej pilnują liczby odwiedzających (tak było mnie). Pozwolili być maksymalnie jednej osobie przy łóżku. Kiedy był mąż, a przyjechali rodzice, to mąż musiał wyjść i pozwolili być rodzicom wyjątkowo przy mnie chwilkę. Więc raczej dbają o komfort i bezpieczeństwo mamy i dzidziusia. Poza tym kiedy u mojej "współlokatorki" był mąż, kompletnie mi to nie przeszkadzało, interesowało mnie tylko maleństwo i tyle. Poza tym zawsze lepiej mieć z kim pogadać, to są przecież normalni ludzie :) Raz się zdarzyło, że były u niej 3 osoby na raz - przyznam, to już przeszkadza - ale od razu któraś z pań zrobiła z tym porządek i kazała dwóm osobom wyjść. Za to kiedy moja siostra rodziła w szpital państwowym, to owszem, godziny były limitowane, ale nikt nie kontrolował liczby odwiedzających czy tego jak są ubrani. Kończyło się na tym, że wokół łóżka jednej z dziewczyn siedziało 5 osób, wszyscy w kurtkach, "bo tylko na chwilę". To jest dopiero niefajna sytuacja, a na Łubinowej byłaby nie do pomyślenia. A co do badań bioderek - skoro wiemy już wszyscy, że nie robią ich zawsze, to po prostu komu to nie pasuje, niech rodzi gdzie indziej. Ja wiedziałam, że jak będę miała szczęście, to zrobią, a jeśli nie - pójdę gdzie indziej. Częściej są one robione niż nie są, ale wszystko zależy od dnia i dyżurującego lekarza. Niestety, nie można mieć wszystkiego, a nikt przecież nie mówił, że robią USG zawsze, więc skąd to oburzenie? Tak czy inaczej jeśli komuś ten szpital nie pasuje, to jaki problem rodzić gdzie indziej? Oczywiście negatywne opinie są potrzebne, sama miałam kilka zastrzeżeń, ale sugerowanie, że chodzi tylko o komfort mam, jest bezzasadne. A nawet jeśli ktoś się tym kieruje, to jego sprawa. Pozdrawiam mamusie, te oczekujące i te już z maleństwami :)
  10. przychodzi położna z tej przychodni, do której zadeklarowane jest dziecko - chyba, że wybierasz inną położną. W moim przypadku tak było, że dziecko zostało zadeklarowane w przychodni, ale nie wypisywaliśmy jej położnej, ponieważ zdecydowaliśmy się na położną ze szkoły rodzenia. Więc masz wybór :)
  11. jeszcze jedno- miałam na sali dziewczynę, która chodziła na Łubinową na szkołę rodzenia, mając nadzieję, że trafi na którąś z pań położnych, którą zna... nie trafiła - nie wiem która położna przyjmowała jej poród, ale ona również była bardzo zadowolona i ją sobie chwaliła :) wiadomo, że położna jako człowiek może mieć humory czy gorszy dzień, wiele zależy od wielu sytuacji... Ale naprawdę, skoro położne na Łubinowej mają tak dobre opinie, to przemyśl czy warto wydawać kasę... Ja w żaden sposób nie odczułam tego ani przed porodem ani w trakcie, ani po. Byłam traktowana tak jak miałam nadzieję być i wątpię, czy dodatkowe 500 czy 700zł by to zmieniło :)
  12. Gałązka, gratulacje i dużo sił :) Murzynek - co do położnej, to ja odgórnie założyłam, że nie będę "wynajmować". Co innego pewnie w innym szpitalu, gdzie jest niepewnie... Dla mnie jednym z głównych czynników, dla których wybrałam Łubinową, była wysoka ocena pań położnych, więc uznałam, że nie będę przesadzać ;) Praktycznie o każdej słyszałam i czytałam przeważnie dobre opinie (God bless forum;) ), czasem pojawiały się jakieś uwagi. Ja pomimo tego bardzo sobie chwalę panią Asię, która była przy moim porodzie, chociaż pamiętam, że kilka dziewczyn miało do niej jakieś "ale". Konkretna, sympatyczna, sprawiła, że czułam się bezpieczna i oddana w dobre ręce. Dodam tylko, że w dniu porodu, kiedy nie wiedziałam, czy sączą się wody czy nie, dzwoniłam na Łubinową i rozmawiałam z położną Sabiną, która udzielała mi wskazówek bez problemu i ostatecznie kazała przyjechać do szpitala. Ucieszyłam się, że na nią trafię, bo jest dość znana na tym forum, ale kiedy zaczęłam rodzić, zmianę przejmowała Asia. I tak miało być, jestem bardzo zadowolona z jej opieki i podejścia. Ale oczywiście wybór jest Twój :)
  13. hej dziewczyny, to ja też dodam coś o siebie na temat warunków, poza tym, o czym już pisałam. Jako zadowolona mama po porodzie na Łubinowej polecam jak najbardziej, ale tym razem napiszę co ewentualnie może budzić zastrzeżenia. Po pierwsze, jak już wspomniała jedna z dziewczyn, obchody poranne. Faktycznie, jest to kilka sekund - jak się czujemy, dotykanie brzucha i tyle. Nikt nie ogląda krocza (niby ok, bo czujemy się niekomfortowo), co u mnie troszkę skomplikowało sytuację - było małe otarcie, szczypało jak cholera, myślałam że to normalne i przejdzie... ale dopiero wizyta położnej pokazała, że pojawiło się tam w trakcie porodu otarcie, które nijak się nie goiło i trzeba było troszkę sobie pomóc. A można było mi oszczędzić cierpień gdyby ktoś to zauważył w szpitalu, że już nie wspomnę, że nie wszystkie kobiety chcą, by położna oglądała krocze, niektóre nawet nie mają wizyt po porodzie. Szybki wypis ze szpitala - dla mnie na plus, bo jak najszybciej chicałam być w domu, u siebie, ale wiadomo - jak jest ok to dobrze, a czasami ta standardowa jedna doba byłaby bezpieczniejsza (mam tu na myśli sytuacje, kiedy silna żółtaczka pojawia się u maleństwa troszkę później). No i po trzecie - te badania. Co do USG bioderek, to pytałam jak to wygląda, okazuje się, że "nie mają tego w standardzie", ale jak jest ordynator to "raczej robi". Na szczęście był, mojej córci zrobił, ale dziewczyna, która wychodziła w niedzielę, już się nie załapała. Badanie słuchu zawsze robią, natomiast bilirubina - faktycznie, to jest minus. Robią, gdy podejrzewają, że coś może być nie tak, kiedy widać intensywną żółtaczkę itp. Jak już któraś napisała - to może wyjść później, a badanie poziomu bilirubiny pozwala zareagować odpowiednio wcześnie. Ja jestem zadowolona, ale wiem, że wszystko zależy od szczęścia - miałam ciepłą wodę :), super panie położne i od noworodków, badanie bioderek... może inaczej bym pisała, gdyby był jakiś problem, ale tak byłoby w przypadku każdego szpitala. Więc znając wszystkie za i przeciw, same podejmijcie decyzję. Moja siostra rodzi w kwietniu i z całego serca (jeśli ciąża nadal będzie prawidłowa) będę ją zachęcać na Łubinową :)
  14. Malwina -ja Ci powiem, że moja córeczka to była ruchliwa do ostatnich chwil przed porodem, jeszcze przed skurczami ostro dawała czadu w brzuszku ;) niby im bliżej porodu, tym dzidziusie mniej się ruszają, ale u mnie jak widać to się nie sprawdziło :)
  15. galvanize - też to przechodziłam, więc pewnie byłyśmy u tej samej pani doktor :/ ja byłam z niej bardzo zadowolona, ale to był duży minus i nie lada problem dla mnie, ale też stwierdziłam, że jakby co - będę kombinować albo pójdę do innego ginekologa, bo sorry, ale to jest bardzo nie w porządku. Co prawda urodziłam przed terminem, więc tylko martwiłam się na zapas, ale z góry postanowiłam, że nie pozwolę na zabranie mi macierzyńskiego... i tak go jest mało! jesteś w ciąży, masz swoje prawa i jeśli ktoś ich nie respektuje, traci pacjentkę. Nie denerwuj się, spokojnie sobie czekaj i w razie czego idź do innego lekarza. Pozdrawiam i życzę dużo spokoju :)
  16. i jeszcze czapeczki, nie ma ich na spisie, ale po kąpieli zakładają maluszkom czapusie :) tam jest bardzo ciepło, ale wiadomo - maleńka główka wymaga specjalnej ochrony ;)
  17. nitula - mnie się sączyły od 9 rano, bardzo powoli, a urodziłam o 23 tego samego dnia. Położna kazała założyć wkładkę MAMA, jeśli przecieknie po 2 godzinach to to raczej to, a nie zwiększony śluz. Ja tak chodziłam cały dzień, bo wysięk był powolny i co jakiś czas, przypominało to nietrzymanie moczu. Wody są co prawda zmieszane ze śluzem, ale jest to znacznie rzadsze i inne w zapachu niż śluz. Zawsze lepiej zadzwoń na Łubinową i się poradź, mnie kazali przyjechać dla spokoju przed snem, tak o 18 na KTG. No i już tam zostałam :)
  18. gratulacje Maja :) to prawda, trzeba słuchać położnej, ale czasami z naturą ciężko wygrać... ;)
  19. Murzynek - ja chodziłam do dr Dyni. Byłam zadowolona, bo koszt wizyty nie jest wysoki (80zł), a pani doktor jest życzliwa i zna się na tym co robi. Wszystko sobie zapisuje w kartotekach, więc wie co się z nami i maleństwami dzieje w miarę rozwoju ciąży. Wizyty u niej są dość długi, tzn ja najkrócej byłam jakieś pół godziny, a za pierwszym razem prawie godzinę, bo pani doktor jest bardzo szczegółowa i wszystko dokładnie sprawdza. Jeśli chodzi o minusy, to przede wszystkim brak wydruku z usg, wszystko widać na monitorze i pani doktor objaśnia, ale wydruku nie dostałam ani razu. No i długie czekanie, bo sama się domyślasz, że skoro wizyty tyle trwają, to czasem się człowiek nasiedzi... Ale my z mężem zawsze jechaliśmy na sam początek wizyt, tzn po 16 i nigdy nie musieliśmy czekać zbyt długo.
  20. I w każdym razie potem było szycie, bo obyło się bez nacięcia, za co kocham panią Asię, ale leciutko popękałam i trzeba było założyć trzy małe szwy. To niestety był cyrk, bo wszystko tam miałam tak wrażliwe, że nie pozwoliłam się dotknać, podskakiwałam i zaciskałam nogi.. Oj ciężką rodzącą byłam.. Ale starałam się jak mogłam! Koniec końców założenie trzech szwów trwało dłużej niż sam poród, bo ponad 10 minut... Co do samej położnej, to jestem bardzo zadowlona i wdzięczna, bo była cierpliwa, opanowana, konkretna i postarała się, by obeszło się bez nacięcia. Sama opieka pań od noworodków (na pierwszą noc wzięli Zuzię, bo mimo szybkiego porodu byłam zbyt słaba, żeby w ogóle wstać), to bez zarzutu, nie narzucały się z niczym, ale w razie pytań odpowiadały na wszystkie i służyły pomocą. Dostałam na noc guziczek do ciskania w razie czego, ale jak obudziłam się o 4, poszłam się wykąpać, pomyślałam że dam radę, bo czuję się znacznie lepiej (chociaż pani pielęgnirka powiedziała, że mam nie wstawać sama, nawet na siku po nią dzwonić). Byłam na sali z Justyną82, poprosiłam tylko (bo też nie spała), żeby w razie czego nasłuchiwała, tak profilaktycznie. Niestety skończyło się na tym, że pod prysznicem poleciałam, bo jednak byłam zbyt osłabiona. Wystraszona przybiegła, ale już wstałam, mówiąc że nic się nie stało, od razu kazała mi wracać do łóżka i zadzwoniła po pielęgniarkę, żeby wytrzeć to co tam nabrudziłam, bylebym się nie schylała. Pielęgniarka przyszła od razu, ale nie powiedziałam o mojej głupocie, bo już było mi wystarczająco wstyd, no ale kto wiedział. To tyle chyba jeśli chodzi o same akcje dotyczące mnie. Długi wpis, ale obiecałam, więc się dzielę :) Oczywiście polecam każdemu to miejsce, moją siostrę też tam posyłam, bo wszystko było rewelacyjnie. No i faktycznie, obiadki pyszne ;) Jeśli macie jakieś pytania, to odpowiem, bo mała na razie grzecznie śpi miedzy karmieniami, kto wie jak będzie potem :)
  21. No... pierwszy skurcz poczułam jakoś o 21:30, bardzo nagły i silny, ale pomyślałam, że to jeszcze... Za 2 minuty znowu i tak cały czas co 2 minuty. Chwilę wcześniej była położna Asia (bo już zaczęła się jej zmiana, badała mnie i nic), więc poprosiłam męża, by po nią poszedł, bo się zaczęło. Kazała siedzieć na piłce i w ten sposób rozładować skurcze. Na piłce było już nieznośnie, siedziałam blisko umywalki, bo z bólu zaczęłam wymiotować. Poprosiłam znowu o położną, żeby zrobiła lewatywę, bo bałam się, że nie zdążę. Mąż powiedział, że spokojnie, ale troszkę zniecierpliwiona powiedziała, że akcja się musi rozkręcić i poród musi trwać. Chyba pomyslała, że sobie wymyślam i panikuję - nie ma się co dziwić, dopiero mnie badała i nic :) Ale zaraz faktycznie przyszła i podpięła do KTG, gdzie wiłam się z bólu i znowu zaczęłam wymiotować, więc po 5 minutach zapisu przybiegła zobaczyć co się dzieje, ja akurat potrzebowałam iść na coś większego do kibelka, więc czułam się już totalnie osłabiona - z każdej strony coś :) przyszła do mnie z miseczką, potem od razu na kozetkę, badanie (7 cm) i lewatywa, błyskawicznie kibelek i doczołganie się na porodówkę. Tam poszło szybko, skurcze już co miutę i częściej, bolesne jak cholera, a wszystko szło tak szybko, że nie miałam ani czasu się do nich przyzwyczaić, ani nawet oddychać jak należy, więc pani Asia miała ze mną kłopot, bo nie słuchałam się wcale, moje ciało swoje, ona swoje. Oczywiście lewatywa nie załatwiła wszystkiego, jeszcze poleciało, więc pani Asia mnie znowu na kibelek, ale już nie było po co. Ledwo doszłyśmy z powrotem na fotel, poprosiłam, by pozwoliła mi usiąść, nie chciałam półleżeć, bo ta pozycja jakoś mi nie podchodziła. No i usiadłam na krzesełko, odstałam coś do wenflonu rozkurczowego, ale nawet nie zdążyło zadziałać, bo od razu przyszły bóle parte. Trwały z 10 minut i Zuzia była z nami, chociaż znowu się nie słuchałam i jak miałam przestać przeć, to nie mogłam, to było silniejsze... Ale w końcu położu=yli mi maleńką na piersiach i pocułam taką ulgę, bóle się skończyły.. A ja myślałam tylko o tym, że ona jest bardzo ciężka! Już podczas rodzenia położna mówiła, że główka jest duża (37 cm), więc i dzidzia sporo ważyła :)
  22. No to opisujemy :) Wszystko zaczęło się w sobotę jakoś po 9-tej, zaczęłam robić śniadanko i czuję, że coś tam się powolutku sączy i jest to jakieś bardziej wodniste... No to biegnę do łazienki i faktycznie, śluzu więcej i znacznie rzadszy niż zwykle. I tak do 10 kilka razy miałam wrażenie popuszczania, sączenia. Nie miałam pewności czy to wody płodowe, więc zadzwoniłam na Łubinową, gdzie rozmawiałam z położną Sabiną - kazała założyć kładkę (tę dużą, Mama) i zobaczyć po dwóch godzinach czy przeciekła, jeśli tak, to zadzwonić ponownie. No i przeciekła, ale nie było to nic spektakularnego, powolutku, co jakiś czas takie popuszczanie właśnie. No i zapach był, zupełnie inny niż dotychczasowy zapach śluzu. Na różnych forach wyczytałam, że on może być specyficzny, chociaż pani Sabina twierdziła, że wody są bezzapachowe. W każdym razie ostatecznie kazała się zgłosić na KTG wieczorem, dla spokoju, żebym nie panikowała w nocy czy wody odeszły czy nie i spała spokojnie. Aż do wieczora sączenie się utryzmywało, więc pojechaliśmy na KTG gdzieś o 18:30. Było spokojnie i puściutko, więc od razu KTG zostało zrobione. Moje skurcze były nieodczuwalne, nieregularne, jak codziennie, nic specjalnego. Ale zbadał mnie lekarz, okazało się, że rozwarcie jest na 6 cm i kazał zostać. Przebrana zostałam na sali przedporodowej, gdzie siedzieliśmy sobie z mężem, było pusto, akurat żadnego porodu. Oglądaliśmy sobie "Mam talent", a ja się wkurzałam, że wolałabym być w domu skoro nic się nie dzieje i zjeść jakąś dobrą pizzę :)
  23. Hej dziewczyny, my też już w domku :) Więcej napiszę jutro, ale z całego serca polecam Łubinową, jestem bardzo zadowolona, chociaż jeszcze obolała ;) Konefkaefka, okazało się, że zajęłam Twoje miejsce w sali 201 i tak oto forum zatoczyło małe kółeczko ;) Gratulacje wszystkim mamom i dużo cierpliwości jeszcze nierozpakowanym!
  24. i jak się trzymacie, listopadówki? :) ile nas zostało do rozpakowania? ja dziś miałam bardzo silne skurcze, naprawdę bolesne... ale trwały może z pół godziny ciągle i przeszło. a poza tym samopoczucie super ;) wg OM do terminu został równy tydzień, wg USG - 3 dni. Ćwiczymy cnotę cierpliwości :)
  25. nitula - ja szczerze podziwiam wszystkie mamy, które mają już małe dziecko i czekają na kolejne, na razie wydaje mi się to zadaniem godnym nagrody Nobla :) moja mama co prawda poradziła sobie spokojnie z trójką dzieci, ale raz - nie pracowała i zajmowała się "tylko" domem i dziećmi, a dwa - byliśmy wyjątkowo grzeczni :D ale faktycznie była sama, ponieważ nie mamy żadnej rodziny na Śląsku i chociaż wiem, że poświęciła nam wszystko kosztem własnego życia, to też zazdroszczę... ja zaraz po macierzyńskim wracam do pracy i już mnie serce boli na samą myśl, że nie będę dla Zuzi tyle ile trzeba :(
×