Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

lopilo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez lopilo

  1. marga > wyobraź sobie że ja nie widziałam nigdy ANI JEDNEGO filmu z Bondem :) Ja namiętnie czekam na Loopera: http://www.filmweb.pl/film/Looper+-+P%C4%99tla+czasu-2012-569908 premiera już za tydzień. Oraz na Silent Hill 3D: http://www.filmweb.pl/film/Silent+Hill%3A+Apokalipsa+3D-2012-395846 premiera też za tydzień.
  2. Agucha > akurat ci moi znajomi i tak nie kupiliby kawalerki, bo nie chcą być sami. Planują zakup mieszkania, właściwie jeden z nich planuje, ale dużego mieszkania (3-4 pokoje), a inni będę nadal z nim mieszkać jako współlokatorzy. :O Trochę dziwne, ale tak sądzę że oni chyba nie chcą się z nikim wiązać.
  3. Tak. :) Zjadłam już śniadanie większe niż zwykle, ale bez jakichś dużych odstępstw: 3xWasa z serkiem topionym nie-light, 1 jajko z odrobiną majonezu (ach, majonez... już zapomniałam jak smakuje), twarożek, którego nawet nie dojadłam bo już więcej nie zmieściłam w sobie. Niestety (a raczej stety) to prawda, że w trakcie diety kurczy się żołądek i nie można zjeść już za dużo. Tosia się u nas już zadomowiła, nie jest taka wystraszona, tylko żywiołowa, wskakuje na meble i ciągle chce się bawić. Koty niestety wciąż jej nie tolerują (tzn. przebywają w jednym pokoju, nawet śpią gdy ona jest obok, ale gdy zbliży się za bardzo, to są wrzaski). Mam nadzieję, że to się zmieni niebawem. Ona byłaby super towarzyszem dla Tomusia, który jest kotem z gatunku tych szalonych, żywiołowych (bo Mysza to leniuch, wciąż śpi i je). A tutaj zdjęcie jej brody, zobaczcie jak śmiesznie przedzielona kolorami na pół: http://zapodaj.net/images/7998abd9c91bd.jpg I jeszcze jedno zdjęcie Tosi: http://zapodaj.net/images/96e2ae1a5a207.jpg
  4. Hej. Ja na wadze 79,3 kg, czyli tylko kreseczka mniej niż wczoraj, ale dobre i to :) Zaraz zjem śniadanie.
  5. Agucha > to czemu te koleżanki nie zamieszkają z jakąś współlokatorką?
  6. Ja postanowiłam nie odbudowywać już starych relacji - to mi się nigdy nie udało. Muszę poznać kogoś nowego.
  7. Tez miałam wielkie obawy przed zamieszkaniem razem. Wręcz to odsuwałam jak najbardziej, bo sądziłam, że najlepszy jest okres randkowania. Bałam się, że przyjdzie szara rzeczywistość, zaczniemy się kłócić, bałam się też obowiązków lub tego, że on będzie ode mnie za dużo wymagał (np. mój ex twierdził, że kobieta powinna robić 2-daniowe obiady + deser, a potem zmywać naczynia po swoim mężczyźnie z uśmiechem, bo jego mama tak robiła, więc inne też mogą :D:D ). No i wiedziałam, że będziemy cały czas w jednym mieszkaniu - ta świadomość mnie przerażała. Ja naprawdę uwielbiam samotność, prywatność. Pamiętam jak kiedyś przyjeżdżał do mnie taki chłopak i spędzaliśmy razem całe weekendy to czasami go błagałam żeby zdrzemnął się w innym pokoju albo pojechał na zakupy czy cokolwiek - bo mimo że taka prośba brzmi mega głupio i niegrzecznie, to ja rozpaczliwie potrzebowałam chwili samotności. W sumie mam trochę cech introwertyczki i nie umiem zbyt długo przebywać z ludźmi, bo zaczynam odczuwać zmęczenie, a akumulatory ładuję w samotności. A jednak mieszkanie z moim facetem okazało się łatwe i przyjemne, mimo że wszyscy mnie straszyli, że czeka nas straszny etap "docierania się". To chyba zasługa nas obojga, bo np. ja nie jestem czepialska o jego gry (a uwielbia grać i wieczorami ze słuchawkami na uszach i innymi graczami sobie pyka) - wręcz lubię to, że nie wisi mi na szyi i mogę porobić swoje rzeczy. A wiem, że kobiety dostają białej gorączki, gdy ich facet gra. Porozrzucane skarpetki po prostu podnoszę albo jemu każę podnieść, ale nie denerwuję się o takie drobnostki. A jego zasługa jest taka, że od razu robi to o co go proszę. Nie tak jak z innymi facetami "zaraaaz", a potem półka nie jest przybita tygodniami, a śmieci gniją. Od od razu wstaje i wynosi śmieci gdy mu mówię, z męskimi pracami w domu też się nie obija. No i bez problemu zaakceptował to, że ja nie gotuję (za to piekę mu ciasta, które kocha :P ). Obowiązki domowe mamy podzielone, nie uznajemy prac damskich czy męskich - jak jedno odkurza, to drugie sprząta w łazience itd. No i wiele innych rzeczy. No tak.. dopasowaliśmy się. Ach.. przepraszam, że tyle klepię o swoim związku, ale ta rzecz w moim życiu naprawdę się udała :) Dla równowagi napiszę że to, co mi się nie udało, to przyjaźnie. W tej chwili nie mam żadnej przyjaciółki od serca. Jedna wyjechała (pisałam o niej) i rzadko gadamy na gg, z drugą nie mam kontaktu od kilku lat. A reszta... to sami znajomi. Brakuje mi przyjaciółki takiej prawdziwej.
  8. Agha > w pełni się zgadzam. Tez jestem jedynaczką i nie mogę pojąć jak ludzie mogą mieszkać w kawalerce (wiem że mogą, ale ja bym się udusiła). My z narzeczonym mamy tak ustawione życie, że większość dnia spędzamy osobno. Ona ma swój pokój, ja swój (przypominam, że mamy pracę w domu). Z reguły spędzamy trochę czasu rano, np. tak po prostu się kładąc, przytulamy się i rozmawiamy. Potem chwilę w dzień, a potem dopiero wieczorem się "spotykamy". Nasze rozmowy nie dotyczą jedynie tego, co dziś się działo (chociaż też), ale i głębokich tematów - o kosmosie, zdradach czy sensie życia :D:D :P Nie jestem typem kobiety "przyrośniętej" do faceta :) zresztą pisałam już, że on mi wiele razy mówił że lubi we mnie to, że mam swoje sprawy, zainteresowania, nie zmuszam go, by poświęcał mi cały swój czas - jak to robi wiele kobiet. Jednak imprezy, wyjazdy itd - to dla mnie coś innego. Pomijając już, że moim zdaniem osobne wyjazdy to znak singielskiego życia - my po prostu źle się bez siebie bawimy. Jeździmy więc razem albo wcale.
  9. Agucha > pychotki! Ja natomiast postanowiłam, że jutro spędzimy dzień jak za starych dobrych czasów: oprócz kebaba (na "obiad") zjem normalną kolacje, a potem do filmu zjem chipsy (nie jadłam już parę mscy), prócz tego moje muffiny :) Wiem, że nie będę miała problemów wrócić do diety kolejnego dnia. A należy mi się taki dzień. W głębi ducha sobie obiecałam coś takiego gdy osiągnę 7-kę. Jednak potem przez parę dni chyba nie będę się ważyć, żeby nie psuć sobie humoru :) Gadałam przez telefon z mamą, znów mówiła miłe rzeczy. Mówiła, że powiedziała sąsiadce że zruciłam prawie 20 kg, sąsiadka zdumiona, powiedziała "to pewnie jej teraz nie poznam". I uświadomiłam sobie, że naprawdę to już prawie 20 kg! Z 98 kg na 79,4 kg. Gdy dojdę do 60 kg, to dopiero będzie coś - 40 kg! Mój obecny plan to taki, że do końca stycznia muszę zgubić 10 kg od obecnej wagi (żeby mieć z przodu 6). W praktyce pewnie będzie to wyglądać tak, że osiągnę tę wagę do końca grudnia, a w styczniu będę zrzucać to co sobie nabiję przez święta i Sylwestra. :P Myślę, że mi się uda. Natomiast po ślubie chcę na spokojnie gubić kolejne kg i dojść do 60 kg, ale to aż do wakacji, czyli będę miała ok. 5 miesięcy na zgubienie ostatecznych 10 kg. Przepraszam że tyle gadam o sobie, ale świadomość tego, że naprawdę mogę osiągnąć cel, jest taka ekscytująca.
  10. Nie wiem czy tam jest więcej ciekawszych kobiet, bo nie gadałam z kobietami :) Ale ze słów facetów których tam poznałam, wynika, że laski są nieciekawe - np. zakładają profile tylko po to, by im faceci pisali że są piękne. Są głupie, albo nie chcą się spotkać, przestają odpisywać itd.
  11. "nie jakos szczegolnie niesmiali, bez problemow psychicznych i wielkich defektow wygladu, nie mają najmniejszego problemu ze znalezieniem laski w realu i nie muszą siedziec i szukac dziewczyn z internetu" Jest to stwierdzenie trochę krzywdzące, zarówno dla mnie jak i dla Ciebie, bo przecież sama byłaś na Sympatii. Ja na Sympatii szukałam z bardzo prostego powodu: nie miałam gdzie kogoś poznać. Ograniczone grono znajomych, praca wykonywana w domu, a w knajpach sami dziwni kolesie bez zęba z przodu, albo liczący na szybki numer. Skoro więc ja byłam normalna, oczekująca stałego związku, ale nie mającą możliwości poznać kogoś na żywo, to wierze, że są tez faceci którzy dokładnie z tych samych powodów trafili na Sympatię.
  12. Mówisz że to głupota gadać ileś czasu, ale moim zdaniem wszystkie niepowodzenia o których napisałaś (np. facet bez oka) wynikają WŁAŚNIE Z TEGO że spotykałaś się za szybko.
  13. "to glupota wg mnie, bo czlowiek jeszcze bardziej utrwala obraz drugiej osoby w swojej glowie" Tak, ja wiem co o tym sądzisz, ale czy kiedykolwiek tak zrobiłaś? Czy kiedykolwiek rozmawiałaś z kimś miesiąc czy dłużej, każdego dnia, a dopiero potem się spotkałaś? Chcę wiedzieć, czy masz prawdziwą podstawę, by oceniać że to bezsensowne :)
  14. A dziś testowałam 2 zapachy: - Jesus del Pozo Halloween Kiss - taki se... Szczupła mówiła o klasycznym Halloween, ale go nie znam, muszę dorwać próbkę - Rochas Desir - byle co owocowe Agucha > spytałam swoje faceta "co byś doradził wolnej 30-latce, która chce poznać fajnego, porządnego, dobrego faceta?", odpowiedział "że ma poszukać w necie, najlepiej na jakimś forum dla programistów, informatyków". :) Na serio nie sugerowałam mu odpowiedzi! Powiedział też, że poza tym szansa leży w poznaniu przez znajomych, ale pod tym względem chyba już możliwości są wykorzystane, skoro do tej pory nie poznali ze swoim kolegą. I dodał to, co ja pisałam, że fajnego 30-latka trudno będzie spotkać w dyskotece czy klubie.
  15. Ja nie mam zdjęć "przed". Fotografowałam tylko twarz, figury na zdjęciu bym nie zniosła. Własnie kupiłam flakon Gabrieli Sabatini :O Nigdy nie przestanę kupować perfum!
  16. Agucha > no właśnie, ile miałaś takich znajomości z netu, że gadałaś najpierw min. parę tygodni, zanim się spotkałaś?
  17. Agucha > jak najbardziej rozumiem Cię. Jednak pamiętaj, że to nie świat internetwoy jest zły, pełen zboków i desperatów, ale świat jako taki w ogóle. To są ci sami ludzie, którzy żyją w rzeczywistości. Czy każda randka z facetem poznanym na żywo była ok? Pewnie tez były pomyłki. I na żywo tez facet może ukryć że jest np. żonaty. Pisałam już, że ja na Sympatii byłam kilka lat, ale z przerwami gdy np. byłam zrezygnowana, albo akurat byłam w związku. Jedyną wadą jest realna ocena wyglądu, chociaż jak ja widziałam dziesiątki zdjęć faceta to NIGDY nie odczułam, że na spotkaniu jest ktoś inny - to dla mnie kosmos, to chyba niemożliwe, by potem ocenić kogoś inaczej? Co do wagi - rozumiem i zgadzam się. Nie chodzi już o to, jak się naprawdę wygląda, ale o to jak się psychicznie czuje. Ja nie spotykałam się, jeśli miałam więcej niż 78 kg. Nie wiem co doradzić, bo co do tego, że szukanie igły w stogu siana to zgadzam się. Może to być bardzo upierdliwe i męczące. Chociaż ja się przyznaję - czasami szłam na randkę z facetem który już coś, jakoś.. mi nie odpowiadał przez net, np. robił dziwne tajemnice, złapałam go na małym kłamstwie albo przełożył spotkanie, no coś w tym stylu... To musi być szczery, uczciwy facet, który bez problemu opowie o swoich rodzicach, niepytany da swój numer nawet stacjonarny, a nawet chętnie zdradzi swoje nazwisko, opowie bez nienawiści o swoim ostatnim rozstaniu, wyśle dziesiątki zdjęć na których Ci się podoba. Taki który w żaden sposób, nawet podświadomie i intuicyjnie nie budzi wątpliwości.
  18. "(internet odpada)" Szkoda, moim zdaniem właśnie często ci porządni faceci, dużo pracując, spędzają sporo czasu przy kompie. Nie uważam jednak byś była "biedna, bo samotna". Jeśli Tobie jest tak dobrze, to wierzę w to. Pod paroma względami nawet zazdroszczę. :) Akurat ja mam taki charakter, że dla mnie ważny jest związek i zawsze chciałam właśnie prawdziwej, udanej miłości.
  19. "Odpuliłam go na początku od razu,utrzymywaliśmy kontakt smsowy,zdarzało mi się nie odzywać bez wyjaśniania" U nas trochę inaczej. :) Po pierwszej wymianie zdań dałam mu kosza, ale następnego dnia sama się odezwałam, uważając, że może źle go potraktowałam tylko za to, że był dla mnie miły. I do wtedy poszło jak lawina, codziennie długie rozmowy przez telefon, niedługo potem spotkanie (opisywałam swoją historię, poznaliśmy się przez net), na którym b. spodobaliśmy się sobie - mi zawsze się podobali mężczyźni bardzo wysocy, z szerokimi ramionami (wcześniej miałam facetów raczej średniego wzrostu, ok. 175-180), a tu on - prawie 2 metry, w ramionach ogromny. Kilka minut po tym jak się rozstaliśmy, gdy nie zdążyłam jeszcze porządnie zdjąć płaszcza - zadzwonił :) Zero skrępowania, że tak nie wypada, że trzeba dać na wstrzymanie. Razem byliśmy zachwyceni i sobie to pokazywaliśmy.
  20. "mało jest normalnych kobiet w okolicahc 30 i mało normalnych facetów. Twój facet ma normalnych kolegów bo sam jest normaln" Ci jego koledzy owszem, mają czasami dziewczyny, a potem znów wielki zawód. Niektórym się udaje poznać kogoś na stałe - żenią się, mają dzieci. Słuchając tych wolnych czasami po prostu.... jakbym słuchała swojego biadolenia gdy byłam sama. Dokładnie te same problemy. Fakt, że ich trudno spotkać gdzieś. Tacy faceci raczej nie jeżdżą na dyskoteki, nie przesiadują w barach nad kuflem piwa (b. rzadko), w lato nie prażą się na plaży w slipkach. Większość czasu spędzają w pracy.
  21. Pamiętam jak byłam się kiedyś z myślami - akceptować wady które mnie denerwują, ale mieć mężczyznę u boku, czy być samą? Złościłam się i buntowałam uważając, że muszę się godzić na coś czego nie chcę i spędzić tak życie. Z drugiej strony potrzeba bycia z mężczyzną jest silna, no nie ukrywajmy - każdy chce kochać i być kochanym, prawda? U mnie zawsze był dokładnie taki sam schemat związku: na początku zachwyty, ochy i achy, ojej, po prostu cud, ten facet jest ideałem, nie ma żadnych wad! Po kilku tygodniach lub miesiącach zauważałam wady, ale nie przeszkadzały mi jakoś bardzo, lub starałam się je tolerować. Ale po kolejnych tygodniach/miesiącach te wady nagle przysłaniały zalety i nie byłam już w stanie akceptować, znosić. Wciąż zdarzały się kłótnie, coraz częściej i częściej. Dochodziłam do takiego wręcz momentu, że drażnił mnie czyjś widok, cała jego osoba, choć w środku nadal żyły we mnie wspomnienia z początku związku.
  22. "facetow zwlaszcza juz po 30-tce takich jest malo, powiedzialabym ze wolne i do rzeczy pozostaly jedynie wyjątki" Też tak myślałam, gdy byłam sama. A teraz znam wielu samotnych kolegów mojego faceta i widzę że jednak sporo jest takich - wolnych, fajnych, niebrzydkich, w okolicach 30-tki. I słuchając ich, widzę to z innej strony - oni wszyscy twierdzą, że nie mogą trafić na fajną kobietę, większość to idiotki, głupie, puste, kłótliwe, bez żadnych zainteresowań, nudne. Czyli myślą tak samo jak kobiety, gdy są wolne i nie mogą trafić na odpowiedniego faceta.
  23. "nie jest to tylko kwestia trafienia na swojego, bo nie kazda trafi i moze sobie szukac/czekac do konca zyci" Z tym masz rację i nie chciałam, by moja wypowiedź zabrzmiała arogancko i zarozumiale. To nie jest jakieś moje wielkie osiągnięcie na które sama zapracowałam (mój związek), tylko czysty przypadek - miałam szczęście i tyle. Gdybym go nie spotkała, pewnie byłabym teraz w związku z nie tak dobrym facetem. I nie byłaby to moja wina. Szczerze powiem, że rozumiem jednak kobiety, które tkwią w nie do końca szczęśliwych związkach. Sama tak robiłam. Jak kobieta kocha, to wiele znosi, wciąż czeka na zmianę, wciąż ignoruje niepokojące sygnały... Jedno tylko napiszę. Mój facet był typowym "miłym chłopakiem" i po pierwszej wymianie zdań nie bardzo chciałam dalej z nim utrzymywać kontakt - wydawał mi się... zbyt miły. A ja wolałam facetów... hmm... takich ostrzejszych, trochę chamskich. Być może wiele kobiet popełnia właśnie taki błąd, że nie daje tym "miłym chłopakom" szansy?
  24. pizzerinkaa > słowo "lipoliza" obiło mi się o uszy, ale nie wiedziałam, że chodzi o sztuczny wywoływanie stanu zapalnego. Brzmi trochę przerażająco, chociaż byłoby to w sam raz na mój brzuch. Wiem, że jak schudnę to będę wszędzie chudziutka, a na brzuchu nadal będzie tłuszczyk. Dlaczego właściwie tak bardzo zależy Ci żeby mieć 5-tkę z przodu? Przecież to różnica raptem ok. 3 kg, nawet nie będzie po Tobie tego widać. Poza tym na zdjęciach wyglądasz fajnie. Ja bym na Twoim miejscu to olała. Bo pewnie będziesz musiała się sporo namęczyć by osiągnąć ten cel, ale czy warto?
×