Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Alma7710

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Alma7710

  1. Alma7710

    Opiekunki osób starszych - Niemcy

    ginnie, można zarobić spokojnie 1000 euro, a jak się zna niemiecki to nawet do 1300 euro miesięcznie. code, przyjemne to nie jest, ale skoro nasz "kochany" kraj nie zapewnia pracy i godnej płacy, to trzeba robić co się da żeby przeżyć. Ja tam się nie wstydzę tej pracy, taka jak każda inna, a przynajmniej za godziwą płacę.
  2. Lulek witaj :) to jest nas dwie nowe na tym wątku :) Faktycznie musisz mieć jazdę z trzylatką i półtorarocznym dzieckiem ;) ale podobno trzeba to przetrwać,a później będzie lepiej ;) Ja mam jedynaka, Synek w tym roku skończy 5 lat we wrześniu. Myśleliśmy z mężem o drugim dziecku, bo jak to mówią rodzeństwo lepiej sie wychowuje, ale niestety nie stać nas teraz na drugie dziecko i już chyba się pogodziliśmy, że będziemy rodzicami jedynaka... Tym bardziej, że długo na Synka czekaliśmy, leczyliśmy się na niepłodność a w końcu adoptowaliśmy i cieszymy się że chociaż Jego mamy :) Ja także na ten Nowy Rok 2013 życzę wszystkim wszystkiego co najlepsze, niech będzie lepszy od minionego roku! A przede wszystkim życzę marzeń i odwagi do ich realizowania :)
  3. Witam :) Od niedawna udzielam się na Kafeterii i podoba mi się tutaj :) Też jestem kobietą po 30-stce, a w sumie już bliżej mi 40-stki hihihi, w tym roku stuknie mi 36 lat, ale czuję się na jakieś 26 ;) Jestem szczęśliwą mężatką od prawie 9 lat, a także mamą cudownego czterolatka :) Jedyny problem, to odwieczny brak kasy, ale komu w dzisiejszych czasach jest lekko i na wszystko starcza? chyba nielicznym... Mój mąż pracuje, ja póki co jestem w domu, ale od czasu do czasu wyjeżdżam do opieki nad starszymi osobami w Niemczech. Szukałam pracy w kraju, jednak bezskutecznie :( w końcu zdecydowałam się na wyjazdy za granicę, aby podreperować budżet domowy. Wcześniej, jeszcze przed ślubem także wyjeżdżałam do opieki w Niemczech. Teraz kiedy Synek już chodzi do przedszkola i jest coraz bardziej samodzielny, mogę znów wyjeżdżać od czasu do czasu. Jest mi ciężko zostawiać dziecko i męża, ale niestety nie mamy wyjście, z jednej pensji ciężko jest wyżyć w Polsce, szczególnie kiedy ma się jeszcze kredyt hipoteczny do spłaty... Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję, że ten wątek będzie dla mnie życzliwy i interesujący :)
  4. U mojego teścia wykryto raka płuc w 2011 roku we wrześniu, to było już ostatnie 4 stadium :( lekarze dawali teściowi 3-4 msc życia, w Zielonej Górze nawet nie chcieli go przyjąć na jakiekolwiek naświetlania czy chemię, bo stwierdzili, że to nie ma sensu, bo on i tak zaraz umrze :( Cała rodzina się sprężyła i znaleźliśmy pomoc w szpitalu w Torzymiu (woj. lubuskie), tam teść miał chemioterapię i naświetlania, później jeździł jeszcze do Poznania. No i dzięki Bogu, teść żyje do dziś i oby żył jeszcze dłuuuuugo, bo to złoty człowiek! Nie zawsze to co mówią lekarze jest prawdą, trzeba brać ich na poprawkę! Duże znaczenie ma nastawienie pacjenta i jego rodziny, nie należy dołować się, trzeba się cieszyć każdym dniem jaki jest nam dany z chorą osobą. Teść kiedyś miał załamkę i zaczął coś mówić o umieraniu, ja się zdenerwowałam i mu powiedziałam, że jeszcze nie czas na niego, bo tutaj biegają trzy powody, dla których musi żyć - jego wnuki!
  5. lulu2008, znam doskonale twoje odczucia, przechodziłam przez to samo kilka lat temu... zaraz po ślubie chcieliśmy z mężem mieć dziecko, najpierw spokojne starania, po kilku msc. zastanowienie, co nie tak, a później wizyty u lekarzy i się zaczęło... monitoring owulacji, cykle ze wspomaganiem Clo, dwie inseminacji, w końcu nawet in vitro i wszystko na nic... A lekarze nie potrafili jasno powiedzieć, dlaczego się nam nie udaje, twierdzili, że owszem, wyniki nasienia męża są słabe, u mnie podwyższone FSH, ale ogólnie nie ma przeciwwskazań, abyśmy poczęli dziecko biologicznie... ale nam ciągle sie nie udawało... nie mogłam patrzeć na ciążowe brzuszki koleżanek i znajomych, odwracałam głowę jak widziałam małe dzieci, żeby się nie rozryczeć... masakra :( Na szczęście te problemy nie miały negatywnego wpływu na nasze małżeństwo a wręcz przeciwnie, umocniły nas, ale do pełni szczęścia brakowało dziecka... W końcu po nie udanym in vitro w 2007 roku, zdecydowaliśmy się na adopcję, niestety musieliśmy mieć 5 lat małżeństwa, bo taki był wymóg w naszym ośrodku adopcyjnym. Papiery udało się nam złożyć w kwietniu 2008 roku, bo pani w OAO stwierdziła, że zanim skończymy szkolenia, to nam stuknie 5 lat. No i tak było, w czerwcu 2009 roku minęło nam 5 lat od ślubu, w lipcu zakończyliśmy szkolenia adopcyjne i dostaliśmy kwalifikację, a za kilka dni mieliśmy telefon z ośrodka adopcyjnego, że odnalazł się nasz Synek :) :) :) Synek miał niecałe 11 msc jak go poznaliśmy i od ponad 3 lat jesteśmy szczęśliwą rodzinką 2+1 :) Może nie poczęliśmy naszego dziecka, nie nosiłam go pod sercem, ale od zawsze nosiłam w sercu i nasz Synek jest naszą największą radością i motywacją do życia :) Tak więc nie trać wiary, jeszcze co prawda macie czas, myśmy o biologiczne dziecko starali się ponad 3 lata, ale kiedy wszystko zawiodło, otworzyliśmy serca na adopcję, to jest równie wspaniałe rodzicielstwo :)
×