Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Alma7710

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Alma7710

  1. Hej kobitki :) Ale tutaj dzis wieje, wiatr taki, że hej! Chciałam podjechać sobie do tego centrum handlowego, ale zobaczę jakie będę mieć ogólne nastawienie i czy padać nie będzie... Litka, czy ty masz jakiś link do tej diety którą stosujesz, żeby bliżej się z nią zapoznać? Chodzi mi o to jak dostarczasz wszelkich potrzebnych składników organizmowi, bo owoce i warzywa są bogate w witaminy i mikroelementy, ale jak dostarczasz organizmowi np. tłuszczów, czy białek, które też sa ważne? Idę zaraz na dół kawkę sobie zrobić i się dobudzić, bo ja przed pierwszą kawą to nieprzytomna jestem ;)
  2. Hej wieczorowo kobitki :) No dziadek mi dziś długo siedział i ja późno mogłam wejść na net, ale postanowiłam jeszcze do was zajrzeć przed spaniem ;) Madi, oj to faktycznie sie masz tym uczuleniem dzieci... wiosna, lato kiedy taki piękny czas, one bidulki się muszą męczyć przez te pyłki i trawy, eh... Oby jak najszybciej można było synka odczulać, podobno u młodszych dzieci okres odczulania jest krótszy niż u starszych. Pewnie sama bym sie wystraszyła takiego ataku u dziecka, jakbym na to przygotowana nie była, więc trochę się babci i jej znajomej nie dziwię ;) Kropko, oj to miałaś przeżycia z tym wypadkiem, nie zazdroszczę... ale dobrze, że się tak szybko przełamałaś po wypadku, bo gdyby nie to, strach narastał by jeszcze bardziej i w końcu w ogóle nie mogłabyś się przełamać do prowadzenia auta... znane sa takie przypadki... Co do zakupów, to byłam z córką dziadka, robiłyśmy takie większe zakupy na cały tydzień. Zajrzałam też sobie do KIK-a i kupiłam Synkowi bluzeczkę, a dla mojej chrześnicy bluzę. Juz wiem gdzie to jest, to może w tygodniu sobie tam sama podjadę autobusem. Córka dziadka miła kobitka i fajna, ale jednak nie czułam sie całkiem swobodnie robiąc z nia zakupy, pojadę sama i na spokojnie sobie pooglądam wszystko ;) Dobrej nocki wam życzę, do jutra :)
  3. Hej Kobitki poniedziałkowo :) Kropko, ale fajnie masz z tym koncertowaniem :) nie dość, że śpiewanie samo w sobie jest przyjemne, to jeszcze zawsze spotkania z ludźmi i jakieś wyjazdy, super! Ja kiedyś razem z rodzicami śpiewałam w chórze kościelnym, było na prawdę fajnie :) Ale później nasz dyrygent, wspaniały człowiek, zmarł i nie miał kto przejąć schedy po nim... teraz w naszym kościele jest schola, tez ładnie śpiewają, ale przeważnie to młodzież :) Co do jazdy autem, to ja mam dopiero prawko od 2009 i na razie żadnego wypadku (no i niech tak zostanie). Raz tylko na środku skrzyżowania wypadła mi skrzynia biegów, stanęłam a za mną zrobił sie mega korek ;) jacyś chłopacy pomogli mi auto zepchnąć na bok, zadzwoniłam po męża i mnie holował, ale byłam wściekła Madi, a na co twój synuś uczulony, że ataki może dostać? czy może ma astmę oskrzelową? Zdrówka dla syneczka! Litka, no to luzik jak ferie :) a synek twój w domu, czy gdzieś na ferie go wysłałaś? Ja dziś z nów z moim Syneczkiem pogadałam :) widać wczoraj się przełamał i juz bez problemu ze mną rozmawiał, nawet babci słuchawkę wyrywał ;) Po południu tj, tak koło 13.00 podobno mam jechać z córka dziadka na większe zakupy, tak przynajmniej jeździła ta zmienniczka moja... podstawowe zakupy to tutaj robię, ale takie większe jak mleko, woda, ziemniaki raz w tygodniu w większym markecie robią. Zobaczymy jak to będzie... A jeszcze niecałe 3 tyg. i wracam do domku :) Ciekawi mnie tylko nadal jak firma załatwi sprawę mojego powrotu, bo jeszcze nie dzwonili... czekam...
  4. A tutaj sie deszcz rozpadał i to tak okropnie, że chlapa niemiłosierna, cały śnieg spływa... rano wiało i ten deszcz nawiało, ale jest zdecydowanie cieplej! Pewnie za dzień lub dwa ta pogoda i do Polski przyjdzie... Litka zaganiana, ale mam nadzieję zajrzy do nas wieczorkiem ;) She pochorowana, tak więc kuruj się kochana! Mi pomaga zawsze grzane piwo z miodem, nie dość że dobre to, to jeszcze rozgrzewa - polecam :) Madi, no właśnie czy mi kasy starczy na te auto, hihi ;) Błoto w lutym może i ciężko, ale na lato się znajdzie, bo u nas przed domem jeszcze nie skończone, piachu nawiezione sporo, wiadro wody i będzie błoto piachowe ;) Ja z dziadkiem po obiadku, dziadek tv ogląda, a ja sobie w gierki na FB pogram, hehe, ale mam rozrywkę co ;)
  5. Hejka niedzielnie :D Pogadałam dziś z Synem :) nie za długo ale zawsze coś, oczywiście wzięłam go "pod włos" bo zapytałam, czy już wymyślił co mam mu kupić jak wrócę z Niemiec, no i sie dziecko rozkręciło ;) auto z dużymi oponami, monster truck, które będzie na pilota i będzie jeździć po błocie! Tylko czy ja cos takiego znajdę?! No ale postaram się, pojadę z nim do sklepu z zabawkami i niech sam sobie coś wybierze... ;) A dzis tutaj straszny wiatr, nie wiem czy iść na spacer w taka pogodę, w sumie to mi sie nie chce... Mąż przez tel. mówił, że od następnego tygodnia w Polsce ma być ocieplenie, mam nadzieję, że już idzie ku wiośnie! Miłego dnia kobitki :)
  6. Małe jest kochane :) dobrze piszesz Madi :) Co do tego routera może i masz rację, nie wiem, w każdym bądź razie cieszę się, że w ogóle mam dostęp do neta, bo jak juz pewnie pisałam, inaczej bym zwariowała ;) Relax, no właśnie, co ten mąż tak ciebie za granicę wypycha, może sam by pojechał gdzieś sezonowo? Wiesz mi też ciężko Młodego zostawić, ale ja mam tylko jedno dziecko i Miłek ma już w tym roku 5 lat, a z tego co pamiętam twój synek młodszy ma 2 latka, to jeszcze maluszek... poza tym z kim dzieci? Ale mam nadzieję, że znajdziesz coś w Polsce, pisz CV i rozsyłaj gdzie się da!
  7. Kropko, dobra rada dla sąsiadki :) Ja chudzinką nigdy nie byłam, ale przed ślubem ważyła 57 kg, tyle tylko, że jak ja chudnę to od razu po buzi i cyckach widać, tzn, że cycków niet ;) a doopa i biodra dalej szerokie Po hormonach kiedy się o dziecko staraliśmy i stymulacji do in vitro przytyłam okropnie, przy moim wzroście 162 cm. ważyłam 85 kg, masakra! Później udało mi się schudnąć 15 kg. teraz tak w okolicy 70 ważę... wiem, że mam nadwagę, ale co zrobić jak ja kooooocham jeść ;) Na szczęście kocha mnie taką jaka jestem, on chudzinek nigdy nie lubił, woli pełniejsze kształty, a ja polubiłam siebie... Wole umrzeć trochę grubsza ale szczęśliwa, niż chuda i nieszczęśliwa bo na ciągłych dietach... 2 lata temu schudłam na diecie Dukana (białkowej), ale już mi zbrzydło jedzenie tylko białek i niestety te kilogramy wróciły... teraz staram się trochę mniej słodyczy jeść, więcej warzyw i owoców, kótre też lubię, ale poza tym lubię włoską kuchnię, tak jak moja rodzina i po prostu lubię gotować, a jeszcze jak widzę że innym to smakuje, to tym bardziej ;) Polubiłam siebie w większym rozmiarze, ale mimo tego staram się być zadbana, mieć zrobione włosy, makijaż, paznokcie w miarę możliwości i czuć sie dobrze w swoim ciele. Pewna siebie kobieta, która lubi siebie zawsze jest atrakcyjna :)
  8. Hej kobitki, ja dziś nie miałam rano netu :o nie wiem co się działo, no ale że ja korzystam jak korzystam, to dobrze, że w ogóle mam ten net ;) Tutaj rano słońce przyświecało, ale później się zimno zrobiło, pochmurno i wietrznie, więc tylko na zakupy wyskoczyłam a na spacer już mi się nie chciało iść. Relax, witaj i kuruj się kobieto, niech choróbska się ciebie nie imają! Hehe Madi, Litka, to my wszystkie takie rosłe, że ho ho ;) Ale mówią, że małe jest piękne :P Mój mąż za to ma prawie 190 cm wzrostu i trochę śmiesznie wyglądamy, on taki rosły i w miarę szczupły, a ja niska i okrąglutka ;) Idę zaraz posiedzieć na dół do dziadka, mam nadzieję, że dziś szybciej się położy spać, bo wczoraj do 22.00 siedział jak nigdy Miłego wieczorku wam życzę :)
  9. Witajcie kobitki :) Przez chwilę netu nie miałam, już się wystraszyłam, że mnie odcięli :o na szczęście jest i mam nadzieję, ze tak zostanie do końca :) Litka, bardzo ciekawe jest to co piszesz! Ja uwielbiam wszelkie diety, tylko silnej woli mi brak, niestety :( jestem łasuch na słodycze i inne pyszności, co niestety widać po mojej figurze :o Ja jestem niska, zaledwie 162 cm wzrostu, do tego mam figurę gruszki, wąskie ramiona, małe cycki, za to duża pupa i szerokie biodra... dostałam w spadku po rodzince taty taka figurę :o wolałabym po mamie, bo ona była szczupła za młodu, teraz trochę dodatkowych kilogramów przybrała, ale to tez wina chorób - cukrzyca, nadciśnienie... Pewnie nie dałabym rady non stop być na takiej diecie jak ty, ale wiosna latem co jakis czas można sobie na 2-3 dni tak podietować, na pewno oczyści to organizm z różnych toksyn... Tutaj, pacjent którym sie opiekuję ma cukrzycę, ale nie zabraniają mu słodyczy, twierdzą, że jest już tak wiekowy, że lepiej niech przyjemnie przeżyje te swoje ostatnie lata (ma 92 lata). Ja staram się unikać słodyczy i jak on je jakieś ciasto to ja nie jem, czasami się skuszę ale nie codziennie. Kupuję sobie za to owoce lub warzywa, np. uwielbiam awokado z odrobina soli - mniam! Madi, to ty dziś zalatana jesteś jak masz dostawy, ale mam nadzieję będziesz zaglądać do nas :) Miłego dnia kobitki :) i uśmiechu :D
  10. O rany Litka, to ty pewnie chudzina jesteś?! Nic gotowanego, nawet warzyw na parze? A jakiś nabiał? Co do Synka to podejrzewam, że on też to przeżywa wszystko, może broni się przed rozmową ze mną, bo nie chce się rozkleić, przykro mu ale chce być twardy jak to mały mężczyzna... ale dzwonię codziennie bo chcę żeby wiedział, że o nim myślę i też tęsknie, teściowa mu przekazuje, że mama dzwoni. A wiecie co jestem miło zaskoczona, dzwonili dziś do mnie z firmy z pochwalą, że poprzednia rodzina (u tej babci co teraz byłam), bardzo jest ze mnie zadowolona i chcieli mój e-mail, żeby być w kontakcie, gdyby znów im wypadl jakiś urlop to chcą żebym tylko ja do opieki nad babcią przyjeżdżała :) Oni tam na dłużej ja 2-3 tygodnie nie będą potrzebować, a czasami na taki krótki okres czasu dobrze jest wyjechać i dorobić sobie :)
  11. Madi, to ty też z lubuskiego? Bo u nas też sie ferie kończą i chyba mój mąż z Synkiem będą wracać do siebie, tzn. do moich rodziców, zeby Młody mógł do przedszkola wrócić. Ja jeszcze nie wiem co z tą moja pracą, czy do 16-tego czy do końca lutego. Dzwonili do mnie z firmy, ale na ten temat nic nie mówili, tylko pytali jak się zaaklimatyzowałam na nowym miejscu i z nowym pacjentem. She, o rany ciężko tak wstawać rano, ale mój mąz też tak codziennie wstaje, masakra, współczuje mu kiedy musi wstawać do pracy, a ja przewracam się na drugi boczek ;) Mąż dojeżdża do pracy ponad 50 km autobusem, więc ponad godzinę jedzie. Najpierw musi podmiejskim podjechać, a dopiero później właściwym autobusem do pracy, tak więc w sumie to około półtorej godziny na dojazd mu schodzi :( Masz rację, niby kasa to nie wszystko, ale jak jej brakuje, to tez ciężko i często zaczynają się kłopoty nie tylko z płaceniem rachunków ale i w związkach... Ja z męzem o pieniądze się nigdy nie kłóciłam, zawsze było co jego to moje a co moje to jego, ale sama po sobie zauważam, że jak brakuje kasy, to jestem nerwowa, zmartwiona a to wpływa na calą rodzinę... eh, co za czasy nastały... Dobrej nocy kobitki wam życzę i duzo pozytywnych myśli mimo wszystko :)
  12. Witajcie o poranku :) Ja juz do mężulka do pracy zadzwoniłam, pogadałam, mam tutaj specjalną tanią taryfę na telefony, to mogę dzwonić bez ryzyka dużego rachunku ;) Właśnie Madi, czy ja wytrzymam oto jest pytanie... ja już tęsknie, a co dopiero jeszcze ponad miesiąc czasu :( sama nie wiem, eh żeby nie ta kasa... Piszesz, że byłaś przerażona jak synka urodziłaś ;) a ja sobie nigdy nie mogłam wyobrazić jak to jest mieć córkę ;) Kiedy o adopcje się staraliśmy, to padło pytanie o płeć dziecka, my nie określaliśmy, stwierdziliśmy, że jak w ciążę kobieta zachodzi to też jest niespodzianka, więc my też chcemy aby to była niespodzianka, ale ja pod skórą czułam, że będzie Synek, jakoś takie przeczucie miałam i się nie pomyliłam :) zawsze bardziej pasowałam sobie na mamę Synka niż córki :) Teraz kiedy szwagierka ma dwie córki, a ja jestem chrzestną jednej z nich, to może łatwiej byłoby mi to sobie wyobrazić ;)
  13. Hej, hej Kobitki :) Jestem, neta mi nie odcięli póki co, ale przy tym pacjencie tak za bardzo nie mogę non stop na necie siedzieć ;) Ja mam pokój na górze, a pacjent na dolę, więc więcej czasu na dole przebywam, poza tym zakupy zrobić musze, sprzątnąć, ugotować, ale wolę to bo szybciej czas leci, niż takie bezczynne siedzenie w poprzednim miejscu... Na razie obeznaję się z pacjentem, poznaję jego nawyki i się próbuję dostosować, pewnie za kilka dni już to będzie rutyna ;) Istnieje możliwość, że będę musiała zostać tutaj do końca lutego, ale jeszcze nic nie wiem, czekam na telefon z firmy czy będą chcieli mnie tu zatrzymać, bo moja zmienniczka wraca dopiero 1 marca, ma sprawy w Polsce do pozałatwiania... Sama nie wiem czy chciałabym zostać (kasa na pewno się przyda), ale z drugiej strony tak bardzo tęsknię za Synkiem, że po prostu masakra... Chociaz mój mąż mówi, że Młody już sie przyzwyczaił, że mama wyjechała do pracy, najgorszy jest dla niego pierwszy tydzień, aby się przyzwyczaić... Mąż twierdzi, że lepiej abym wyjechała raz na dłużej, niż dwa razy krócej, bo wtedy Synek przeżywa dwa razy rozstanie, może i ma rację... Madi, to my jesteśmy w tym samym wieku, rocznik '77 :D dobry rocznik ;) Ja trochę tez mojego męża rozpieściłam ;) ale on wie, że to wszystko do czasu, bo jak się wkurzę, to potrafię mu nawet obiadu nie ugotować ;) za to Synka od małego uczę, żeby pomagał, na razie robi to chętnie, a ja mu nie zabraniam, jak chce odkładać wycierane przeze mnie talerze, albo pomaga mi w gotowaniu ;) Jako najstarsza siostra też ganiałam moich młodszych braci, aby po sobie sprzątali, no i teraz moi bracia potrafią sprzątnąć, uprać sobie i nawet ugotować, każdy z nich zupę ugotuje, kotlety zrobi, a ten średni to nawet baraninę potrafi zrobić, niestety taką żonę sobie wziął co ma dwie lewe ręce do gotowania... teraz mu się te umiejętności przydały ;)
  14. Madi, pacjent to 92 letni pan, profesor chemii, z tego co mówiła poprzednia opiekunka sympatyczny i przyjazny, no ale zobaczymy "w praniu" ;) Na razie ciężko mi coś stwierdzić po kilku godzinach, zobaczymy po kilku dniach ;) Plus jest taki, że sama mogę tu na zakupy chodzić, więc będe mogła sobie wyjść do ludzi ;) w poprzednim miejscu zakupy robiła córka, a ja non stop w domu siedziałam, a na dłuższą metę to męczące. Cieszę się bardzo, że mam dostęp do sieci i mam nadzieję, że tak zostanie :)
  15. Hej Kobitki! Wiecie co chyba ja mam jakiegoś fuksa normalnie :) Wyobraźcie sobie, że na miejscu u nowego pacjenta znalazłam sieć nie zabezpieczoną, no i mam net!!! Mam nadzieję, że tak już zostanie, nie będę musiała was opuszczać :) Póki co jestem, dopóki ta sieć będzie dostępna, będę pisać :)
  16. Hej kobitki, wpadłam się pożegnać na jakiś czas, czyli do drugiej połowy lutego. Raczej nie będę miała tam dostępu do netu, a nawet jak jakąś kafejkę internetową znajdę, to pewnie czasu nie starczy na forum... Trzymajcie się ciepło, nie dajcie się chandrze i złym emocjom, oraz zimie ;) Pozdrawiam :)
  17. Hej kobitki, ból głowy mi przeszedł ale dopiero po tabletce. Pogoda tutaj okropna, snieg sypie i pochmurno, podobno ta pogoda idzie w stronę Polski, więc spodziewajcie się jeszcze większej zimy... :o Co do psów, to mówi się, że do 2 lat psy są bardzo szurnięte, bo młode, głupie i takie roztrzepane, jak nastolatki ;) Po 2 latach, u niektórych ras po 3, psy się uspokajają podobno... mam nadzieję że wasze się uspokoją :) Ja jadę jutro, koło 11.30, rano postaram się jeszcze napisać, a później na 4 tyg. niestety mnie nie będzie... mam nadzieję, że mnie nie zapomnicie ;) ale czy ja doczytam później to wszystko co naprodukujecie ;) Dziś z Synkiem też przez skypa gadałam, ale już obyło sie bez łez, widać wczoraj tylko te emocje tak puściły, dziś o niebo lepiej :) No nic, musze iść pacjentkę położyć i sama się spakować na jutro, dobrej nocki wam życzę :)
  18. No widzę, że znów dwa razy mi post dodało, wrrrr She, jak kacyk jest, to znaczy, że imprezka udana :D Oj jak ja bym sobie gdzies na tańce poszła! Ale nie mam z kim, mój mąż domator i to chyba jego największa wada ;) on lubi zacisze domowe, spokój, dobre jedzonko i winko przed tv ;) ja też nie jestem jakimś typem szalonym, ale od czasu do czasu lubię gdzieś wyjść do ludzi... a tańczyć uwielbiałam i uwielbiam, tylko okazji mało... no i do tego chłop mój tylko przytulańce tańczy, bo innych nie umie ;) W zeszłym roku dwa wesela mieliśmy, ale na jednym to malo co się wybawiliśmy bo z Młodym byliśmy, a na drugim już lepiej było tam się trochę wybiłam, a Synka z dziadkami zostawiliśmy. Dziewczyny, mi też trudno Synka zostawiać, oj nawet nie wiecie jak trudno... wolałabym nie musieć tego robić, ale sobie tłumaczę, że kilka tygodni rozląki a później na jakiś czas spokój finansowy... bo jak kasy brak, to zaraz nerwy, stres, a to się też na dziecku odbija, przecież on wyczuwa nasze zdenerwowanie... dlatego zawsze musi być coś za coś... eh czasami myślę, że to życie jest do bani... Ale stop! musze przestać tak myśleć i znów powrócić na pozytywne tory, bo inaczej zwariuję!
  19. Hej kobitki! Ja dziś się z bólem głowy obudziłam, kawa nawet nie pomogła... jakoś powietrze ze mnie uszło i nie wiem jak się pozbierać... do wczoraj się trzymałam, ale teraz jest mi strasznie ciężko... muszę to zmienić, bo jeszcze przede mną 4 tyg. Madi, masz rację, zwierzęta świetnie wyczuwają i rozumieją nas ludzi, to my ich czasem nie rozumiemy... My niestety psa nie mamy, chociaż bym chciała, ale dopóki wyjeżdżam do pracy za granicę, to nie ma sensu... pies potrzebuje stałego miejsca i opiekuna, a u nas gdy ja wyjeżdżam, mąż z Synkiem jadą do teściów, lub moich rodziców i co z psem? Dlatego mamy kota, ale to taki podwórzowiec i jak nas nie ma to on u sąsiadów jest ;) w sumie to jest kotka i jak ją przywiozłam do domu, to to była taka chudzina czarna, bała się wszystkiego, długo chorowała i myślałam, że już nic z niej nie będzie... ale odżyła, nabrała ciała i jest prawdziwym leniuchem ;) takim jakim kot być powinien :) Może kiedyś, jak juz nie będę musiała wyjeżdżać, to będziemy mieli też psa, bardzo bym chciała jakiegoś nie za dużego takiego kajtka ;) Łapa, no tak teraz kiedy pracujesz, to czasu mniej, ale dobrze że praca jest. Na pewno wszystko to ogarniesz! Najgorsze pierwsze tygodnie aby się przyzwyczaić i wszystko sobie poukładać, a później już będzie lepiej :)
  20. Hej kobitki! Ja dziś się z bólem głowy obudziłam, kawa nawet nie pomogła... jakoś powietrze ze mnie uszło i nie wiem jak się pozbierać... do wczoraj się trzymałam, ale teraz jest mi strasznie ciężko... muszę to zmienić, bo jeszcze przede mną 4 tyg. Madi, masz rację, zwierzęta świetnie wyczuwają i rozumieją nas ludzi, to my ich czasem nie rozumiemy... My niestety psa nie mamy, chociaż bym chciała, ale dopóki wyjeżdżam do pracy za granicę, to nie ma sensu... pies potrzebuje stałego miejsca i opiekuna, a u nas gdy ja wyjeżdżam, mąż z Synkiem jadą do teściów, lub moich rodziców i co z psem? Dlatego mamy kota, ale to taki podwórzowiec i jak nas nie ma to on u sąsiadów jest ;) w sumie to jest kotka i jak ją przywiozłam do domu, to to była taka chudzina czarna, bała się wszystkiego, długo chorowała i myślałam, że już nic z niej nie będzie... ale odżyła, nabrała ciała i jest prawdziwym leniuchem ;) takim jakim kot być powinien :) Może kiedyś, jak juz nie będę musiała wyjeżdżać, to będziemy mieli też psa, bardzo bym chciała jakiegoś nie za dużego takiego kajtka ;) Łapa, no tak teraz kiedy pracujesz, to czasu mniej, ale dobrze że praca jest. Na pewno wszystko to ogarniesz! Najgorsze pierwsze tygodnie aby się przyzwyczaić i wszystko sobie poukładać, a później już będzie lepiej :)
  21. Hej kobitki, ja dziś ma trudny dzień :( mniejsza o to że pacjentka marudna i złośliwa, to jestem w stanie znieść, ale umówiłam sie z mężem i Synkiem na skypa, no i niestety się rozkleiłam Najpierw Synek się rozpłakał, a później ja :( chyba za duzo nagromadzonych emocji i wszystko puściło... Synkowi ciężko bez mamy, co prawda ma kochających dziadków, tatę, ale mama to mama... a jak ja zobaczyłam, że on płacze to mi tez sie na łzy zebrało... chciałam go przytulić, uściskać, a mogłam tylko gapić sie w monitor i nic zrobić nie mogłam... Eh, ciężko jest mi dzisiaj... :( Może i lepiej, że w tym drugim miejscu nie będę miała internetu, bo rozmowy przez skypa z dzieckiem mnie rozstrajają a jego też... Eh, byle przetrwać do 16 lutego...
  22. Hej kobitki, ja dziś ma trudny dzień :( mniejsza o to że pacjentka marudna i złośliwa, to jestem w stanie znieść, ale umówiłam sie z mężem i Synkiem na skypa, no i niestety się rozkleiłam Najpierw Synek się rozpłakał, a później ja :( chyba za duzo nagromadzonych emocji i wszystko puściło... Synkowi ciężko bez mamy, co prawda ma kochających dziadków, tatę, ale mama to mama... a jak ja zobaczyłam, że on płacze to mi tez sie na łzy zebrało... chciałam go przytulić, uściskać, a mogłam tylko gapić sie w monitor i nic zrobić nie mogłam... Eh, ciężko jest mi dzisiaj... :( Może i lepiej, że w tym drugim miejscu nie będę miała internetu, bo rozmowy przez skypa z dzieckiem mnie rozstrajają a jego też... Eh, byle przetrwać do 16 lutego...
  23. She, super że masz takie koleżanki, na prawdę fajna sprawa :) ja jak wspominałam nie mam za bardzo tak z kim sie spotkać, jedynie sporadycznie z przyjaciółką jak do Polski w odwiedziny wpadnie... Co do kuzynostwa, smutne to że w dzieciństwie tacy związania a pźóniej się stosunki rozluźniają... eh... też mam taki przykład w rodzinie... kuzynka, córka mojej mamy siostry. Byłysmy w sumie jak siostry, przynajmniej ja ją tak traktowałam sama nie mając siostry... Ja wyszłam za mąż, zaczęły się starania o dziecko, kuzynka wyszła za mąż 2 lata po nas... no i zaczęła się glupia rywalizacja z jej strony... myśmy kupili mieszkanie, skromna kawalerkę, ciasną ale własną, oni kupili mieszkanie 80m2 no i musieli się pochwalić że są lepsi... kuzynka zaszła w ciąże, nawet mi nie powiedziała, dopiero się dowiedziałam od osób postronnych, że jest w ciąży, a kilka dni wcześniej się z nią widziałam i mogła mi powiedzieć, do dziś nie wiem dlaczego tego nie zrobiła, nie wiem może się bała że jej tą ciążę zapeszę czy co... myśmy wtedy bezskutecznie starali sie o dziecko... Było mi przykro, że tak bliska osoba nie powiedziała mi o swoim szczęściu i odizolowała mnie od siebie w tym ważnym momencie życia... trudno jakoś przebolałam... Kiedy urodziła dziecko wyslałam jej kartkę z gratulacjami i mały prezencik dla dziecka, a ona mi to odeslała... poczułam się okropnie... do dzis nie mamy kontaktu, choć nasi synowi są w tym samym wieku, bardzo żałuję że tak się to porobiło, ale postanowiłam się nie narzucać tam gdzie mnie nie chcą... Chyba w każdej rodzinie są jakieś takie niesnaski, nie dopowiedzenia... przykre to ale co poradzić, jak ktoś jest zawzięty... No a ja dziś mam jazdy z pacjentką nie chce sie myć i ubierać... zazwyczaj robi to pielęgniarka, ale dziś weekend i ona ma wolne, ja powinnam pacjentkę umyć i ubrać, ale co zrobić, jak uparta nie chce! Mam nadzieję, że uda mi się ja przekonać i nie będzie cały dzien w piżamie siedzieć :o
  24. Litka, wcale nie miałam zamiaru cię krytykować kochana, pisałam tylko z własnego doświadczenia... Może przez to że ja nie mam siostry, tylko samych braci to też inaczej podchodzę... pewnie między siostrami inne relacje panują niz między siostrą a bratem... Ja myślałam, że jak siostra będzie dla mnie szwagierka (siostra męża), jedynie rok ode mnie starsza... no ale się okazało, że jak tylko się pojawiłam u nich w rodzinie, to ona mi jakąś cichą wojnę wypowiedziała, zaczęła ze mną rywalizować, nawet nie wiem dlaczego... podobno zabrałam jej ukochanego braciszka :o Poza tym ja rok młodsza, wyszłam za mąż, a ona była sama... Dopiero jak ona dziecko urodziła, a myśmy adoptowali nasze stosunki trochę złagodniały, chyba dzięki dzieciom, które uwielbiają się bawić razem... Ale też kiedy ona była w ciąży i wiedziała, że my z mężem dzieci mieć nie możemy a długo się staraliśmy, bardzo to podkreślała żeby nam dopiec... Myśmy naszego Synka adoptowali w lipcu, ona miała termin na listopad i była bardzo zła, że my pierwsi zostaliśmy rodzicami, bo to ona chciała mieć pierwsza dziecko... nie ważne, że my się już ponad 5 lat staraliśmy i w końcu adoptowaliśmy... no ale co zrobić taki typ... długo przeżywałam i brałam do siebie zachowanie mojej szwagierki, bardzo bolały mnie jej intrygi i manipulacje ( często podpuszczała teściową na mnie), ale odpuściłam sobie, zajęłam się dzieckiem, mężem i stwierdziłam że nie ma sensu grać w te jej gierki... Litko, przykre jest to, że twoja siostra tak wykorzystuje ciebie, a mama jeszcze jej broni, eh... A co z tym wypadkiem? Dobrze, ze się wam nic nie stało! Trzymaj się!
  25. Hejka! Madi, masz racje kolejny dzień mi minął i byle do 16 lutego kiedy wracam :) Madi, fakt, my tez parę lat temu zrobiliśmy spotkanie klasowe z liceum, faktycznie większośc sie tylko przechwalała, co kto ma, gdzie mieszka, albo gdzie nie był... ale prawdziwi przyjaciele nie patrzą na to co kto ma tylko potrafią się szczerze razem śmiać jak za dawnych czasów... z takich przyjaźni to mam w sumie jedną przyjaciółkę i mimo iż obie wiele w życiu przeszłyśmy, to nadal potrafimy szczerze porozmawiać i wesprzeć się w trudnych chwilach. Chociaż ja z reguły jestem otwartą osobą, moją wadą jest, że za szybko ufam ludziom i za duzo o sobie mówię, co niektórzy wykorzystują przeciwko mnie... Kilka razy się przejechałam na tzw. przyjaciołach, teraz jestem ostrożniejsza, ale i tak ufam ludziom, to jest i zaletą i wadą w dzisiejszych czasach... Litka, a jakie masz zwierzaki? Wiesz co do dzieci, to różnie bywa, ja jestem najstarszą siostrą, mam trzech młodszych braci. Jakoś nie odczuwałam nigdy aby mnie rodzice gorzej traktowali przez to, że jestem najstarsza... owszem miałam więcej obowiązków, bo jako najstarsza często młodszym rodzeństwem się opiekowałam. Teraz w sumie też na mojej głowie rodzice zostali, ale ja zdawałam sobie z tego od początk sprawę, że jeśli będzie trzeba rodzicami sie na starość zaopiekować, to spadnie to na mnie, jako jedyną córkę... Mój jeden brat mieszka w Poznaniu z żona i raczej nie liczę, ze wrócą rodzicami sie opiekować (tym bardziej, że żona brata to taka trochę paniusia z dużego miasta i ona na wieś nie wróci...), drugi brat wyjechał do wojska aż za Warszawę i tez nie planuje wracać, a trzeci niestety wylądował w więzieniu, więc tez nie ma co na niego liczyć... Rodzice póki co jeszcze sie trzymają, choć mama jest schorowana, po dwóch wylewach i zawale serca, ale na razie tata sie nia opiekuje i radzą sobie. Wiem jednak że to kwestia kilku lat, kiedy będę im musiała dużo więcej pomagać... Tyle tylko, że ja nie będe miała skrupułów w razie czego braci prosić a nawet żądać, aby np. na kilka dni zajęcli sie rodzicami gdy zechcemy z mężem i dzieckiem wyjechać na wakacje, to w końcu tez ich rodzice i musza pomagać! Na szczęscie moi rodzice zrobili podział, ja i jeden brat dostalismy działki budowlane, a dwóch pozostałych braci dom do podziału. My sie z mężem wybudowaliśmy i w razie czego jesteśmy zdolni zabrac rodziców do siebie jak zajdzie potrzeba. My też mamy syna jedynaka, ale nie dla tego że tego chcielismy... marzyło mi sie rodzeństwo dla Synka, ale niestety nie możemy mieć dzieci a Synek adoptowany, na drugą adopcje nie mamy siły i środków. Trochę się martwię że moje dziecko jest jedynakiem... mimo wszystko rodzeństwo to zawsze rodzina i jakieś wsparcie gdy rodziców zabraknie... i ja i mąż mamy rodzeństwo i sobie to cenimy... Dobrze, że Synek ma chociaz kuzynki (córki siostry męża), mam nadzieję, że będa utrzymywac kontakt jak rodzeństwo i będa dla siebie kiedyś wsparciem :) Oj idę chyba spać, bo coś źle ostatnio tu sypiam, może dziś sie wyśpię i nie będę budzić w nocy...
×