Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

hanio.k

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez hanio.k

  1. a jeśli chodzi o zasiłek na okoliczność macierzyńskiego - wczoraj , tj. 12 sierpnia - dostałam za okres od 20 czerwca do 31 lipca. Tylko dlaczego tak późno? nie mam pojęcia... A ciągle sobie życzą, żeby im wysyłaś zaświadczenia, oświadczenia, odpis aktu urodzenia (i to orginał, nie kopia!)... powoli na te polecone więcej wydam, niż dostaję ;)
  2. tatonka, dziękuję Ci za miłe słowa. rzeczywiście mam rewelacyjnych rodziców :) dużym plusem jest to, że mam sporo rodzeństwa - i już w domu nauczyłam się \"prawdziwego\" życia, odpowiedzialności, samodzielności i niezależności - a że radości w życiu nigdy za wiele - staram się docenić każdą radosną chwilę. A o tym, co przykre staram się szyyyybko zapomnieć :) bunia, pierwszą rączkę wzdłóż ciała układam. I jak Rubi zaśnie, kładę go na pleckach. Na boczku teżmożna, ale to z kolei jest niekorzystne dla bioderek. Ja też mieszkam na poddaszu i też u nas baaardzo gorąco - ale taki system wymyśliłam... Kupiłam w lumpeksie taką ogrooomną koszulkę z krótkim rękawem, męską. Obcięłam rękawy, poprzecinałam wzdłóz szwów... No i mam leciutką, bawełnianą szmatkę na kokon. Na noc jako że jest chłodniej pod kokon ubieram samo króciutkie body, w dzień zawijam w samej pieluszce. a ja znów mam rodzinnego stresa... Mam ochotę wyjechać gdzieś daleko i szanownej rodzinki na oczy nie widzieć :(
  3. Talara, no gratulujemy serdecznie! SUper że już jesteś mamą! zapraszamy częściej - tu dyskusje tematyczne non stop trwają ;-)
  4. tatonka, wygląda na to, że nasze bąble idą łeb w łeb ;) mój też już waży 5100! Jest co nosić, prawda?
  5. no, buniu, powinien spać tak 14-16 godzin na dobę. Więc rzeczywiście za mało... próbujesz go zawijać w kokon? U mnie to działa, jeśli Maluch nie chce spać albo ciągle się wybudza, to go zawijam. A na noc zawijam go zawsze, niezależnie od tego ile spał w dzień... No i efekty są niesamowite - wczoraj w nocy spał 7,5 godziny w kawałku, dziś 8,5. A ja dziś miałam mega-awarię ;) otóż farbowałąm w pralce poduszki na krzesła w jadalni (wyszło super, piękny czerwony kolorek ;) ) a potem w instrukcji pisało, że aby wypłukać pralkę należy włączyć pustą pralkę dodając proszek do prania, na 90*. No i dałąm za dużo proszku... Pralka się zbuntowała i zaczęła pluć pianą ;) i było ratowanie łazienki ;) No, ale poduszki jakie piękne... Kiedyś były białe, po pierwszym praniu zrobiły się białe w żółte ciapki... Teraz już były żółte w szare ciapki. A teraz są piękne czerwone :) nie myłałam, że to farbowanie jest aż tak łatwe!
  6. tatonka, dziękuję ;) karenina - ja nie mam pojęcia skąd się wziął taki Pan Mąż w swojej rodzinie, naprawdę! Jeszcze ta najbliższa (rodzice, siostra) jest w ok, ale ta dalsza... Szkoda słów! Jeśli chodzi o kremy/zasypki - ja używam kremu przeciw odparzeniom z HIPPa. Fajny jest. Ale smaruję tylko pupcię delikatnie i głądką skórkę, w pachwilnkach nie smaruję bo mi się potem odparza. W pachwinkach nie smaruję niczym i ostatni miesiąc wygląda pięknie, bez żadnych problemów skórnych. Ze szpitala przywiozłam z odparzeniami w pachwinkach i wtedy stosowałąm zwykłą mąkę ziemniaczaną... Ale też zawsze do kąpieli dodaję mąki więc ewentualnie podrażnienia uciekaja w momencie ;) my dziś robiliśmy zdjęcia do paszportu. I dla mnie i dla Rubenka. No i powiem tak: te zdjęcia paszportowe są kijowe. Masakra! Zero uśmiechu, dwoje uszu na wierzchu... ponure takie, że głowa mała. A Rubi strzelił tak kosmiczną minę.... Hehehe... No ale cóż, najważniejsze żeby paszport był :)
  7. u nas jakoś spokojnie. Ale to pewnie dlatego, że z RUbenkiem dużo jeździmy i wiele spośród naszych przyjaciół widziało go w terenie... Toteż nie śpieszy im się, żeby zobaczyć go w domku ;) a prawie cała rodzina mieszka za granicami Polski. rodzina męża jest jakaś... dziwna i mimo że jej część mieszka za płotem, nie odwiedzili nowego członka rodziny... Nie powiem, co o tym myślę! Jak się urodził mój najmłodszy braciszek to nawet sąsiedzi na kawę wpadali i prezenciki przynosili. ech... idę spać ;) dobranoc ;)
  8. ja jestem, karenino, ja jestem ;) Rubi po kąpielce smacznie śpi, a ja trochę po mieszkaniu się kręcę... Ale zaraz idę spać. Po szczepionce Rubi jednak dał mi troszkę popalić - przez pól dnia ciągle przy piersi wisiał, z maleńkimi przerwami. No i ręce i kręgosłup mam dziś do wymiany ;)
  9. ainom, mój też sie tak gimnastykuje przy robieniu kupki. także chyba normalne ;) czasem uda mu sie bez takich efektów, ale to zazwyczaj podczas karmienia piersią, a to podobno pomaga w puszczaniu bączków i w kupkaniu... Alejeśli robi bez ssania, to też się pręży i jest bordowy :)
  10. ano dokłądnie, kaszkowata ;) dobre określenie. a ja myślałam ze to od mleka... ale teraz caly czas jest takie blade i tylko jak Rubi się złości, to czerwienieje. I się dziwiłam, bo ostatnio specjalnie zjadłam sera i nic!
  11. NO właśnie... I nasz klocuś waży już 5100! Niesamowite... Już 2kg przybrał! A w ciągu ostatnich 2 tygodni 700 gram! DObre mam mleczko, dobre ;)
  12. U Rubenka na twarzy dokłądnie to samo :) epidemia czy co? ;) Byliśmy dziś na szczepieniu i okazało się, że ta szczepionka na krztusiec jest dostępna w innej wersji, nowszej, - jest oczyszczona, po której jest mniej powikłań i jest lepiej przyswajana przez dzieci. Kosztuje 60 zł więc wziełam, na skojarzone się nie zdecydowałam. Maluszek szczepienie zniósł bardzo dzielnie. My też ;) Troszkę popłakał, wzięłam go zaraz na ręce i w momencie się uspokoił :)
  13. ainom, ja siedzę w domu a i tak mam w domu tohuwabohu. Leń ze mnie i tyle. Ale za to zakisiłam ostatnio niecałe 15 kg ogórków :) jestem z siebie dumna ;) I tak oto stoją słoiki od piątku i czekają na wyniesienie do piwnicy... Ja idę z Rubenkiem do szczepienia jutro. Ciekawe jak sobie poradzi z tymi kłuciami... Jeśli chodzi o męża, ja narzekać nie mogę: jak tylko jest w domu (po powrocie z pracy, przez całą noc i rano przed wyjściem do pracy) to on zmienia pieluszki, przebiera, nosi do odbicia, masuje, kąpie. Ja tylko karmię. Poza tym jeśli tylko może, robi kolacje i przygotowuje mi rano kanapki, żebym mogła zjeść, gdyby Rubi był marudny. Poza tym przynajmniej raz w tygodniu stara się zaopiekować Maluchem przez godzinkę lub dwie, żebym mogła wyjść z domu... Więc męża mam cudownego. A i tak zdarza mi się narzekać. Głównie wkurzam się o totalne pierdoły, ale to jak jestem mocno przemęczona... A aktualnie jestem, bo już 1,5 roku ciągle gadamy o urlopie zamiast po prostu wyjechać. Gdziekolwiek, po prostu wyjechać i odpocząć od rodziców, obowiązków, telefonów... Może się doczekam TYmczasem idę spać, szkoda czasu skoro Rubi smacznie śpi :)
  14. ewelinka, czkawka po prostu musi sama przejść. to nie męczy tak dziecka jak nam się zdaje... więc nie ma co się stresować. Z mojego doświadczenia czasem przechodzi, kiedy zaczynam karmić piersią. Ale nie zawsze. Także policz do dziesięciu i nie przejmuje się! Mój Ruben też ma wiecznie czkawkę...
  15. ja właśnie wróciłam ze spacerku... Upał że hej! zaraz wskakuję pod prysznic... Mały śpi w wózeczku z elektryczną nianią, więc mam troszkę luzu ;) Po drodze wskoczyłam na solarium, Mały sesję przespał a ja zadowolona, bo troszkę kolorku wreszcie złapałam... Ale tego jeszcze nie było, żeby w środku lata w tak piękną pogodę na solarium chodzić... No ale z Maluszkiem nie da rady się poopalać, Pan Mąż z pracy wraca późno więc z opalania byłyby nici... A jakoś tak potrzebuję się czuć troszkę ładniej ;)
  16. no wiecie co... żeby o dziesiątej otwierać dzień? bo pójdę do czerwcówek! :P :P :P
  17. Ja czytam Was dziś troszkę, ale nie miałam czasu się odezwać. Marzę o urlopie, nie wiem czy pamiętacie - mieliśmy jechać jeszcze przed porodem, ale się nie udało - niestety ciągle jesteśmy na etapie rozmów. We wrześniu Pan Mąż leci do Stanów na niecałe 2 tygodnie w delegację, no i troszkę nam to koliduje... TYm bardziej, ze uparłam się, aby w tym czasie nie być sama w domu (nie wyobrażam sobie tych 2 tygodni bez Jego pomocy - gotowanie, zakupy, opieka nad Rubenkiem) - już teraz, mimo że Mąż pomaga mi bardzo dużo, jest mi ciężko i często boli kręgosłup... A jeśli miałąbym sobie sama ze wszystkim poradzić... Musiałabym albo nie jeść, albo nie spać ;) Dziś doszliśmy tylko do tego, że w ostatni tydzień sierpnia pojedziemy gdzieś bliziutko, a w ty wrześniu pojedziemy do moich dziadków (do Niemiec) i ja tam zostanę na czas nieobecności Pana Męża... Ale to tylko takie pomysły, nawet nie pytałam jeszcze dziadków, czy w tym czasie są w domu... Ech! Ale na urlop muszę wyjechać koniecznie, bo już dostaję do głowy... wszystko mnie wpienia, nawet z moim ukochanym mężem częściej się sprzeczam - oczywiście o głupoty, ale nerwy mam \"zużyte\".... Trzeba naładować akumulatory, nie ma innego wyjścia! Tymczasem lecę spać ;)
  18. a jeśli chodzi o chustę do noszenia dziecka... Mam obiecaną chustę NATI (ma bardzo dobre recenzje), kolor sunset, poniżej link do aukcji: http://www.allegro.pl/item410342072_piekna_chusta_nati_paleta_kolorow_.html
  19. tatonka, kupiłam fatty 3XL, jest rewelacyjny. Mniejszego bym nie kupowałą, bo różnica w cenie niewielka, a tutaj można usiąść tak, że nawet oparcie za głową jest, a w ciąży zdarzało mi się na nim spać, kiedy kręgosłup się odzywał... TUtaj link do aukcji: http://www.allegro.pl/item413079454_najwiekszy_fotel_fatty_3xl_oryg_meble_fatty_.html Idę spąć :) dobranoc!
  20. a ja polecam chusteczki nawliżane w rossmanie, wychodzą 4 zł za opakowanie 80 szt (w dwupaku). pampresy w rossmanie też tanio wychodziły, po 50gr. A ja ostatnio już przeszłam na większe pieluszki :) Rubi juz w te początkowe się nei miesci, wiec teraz kupujemy te od 4-9 kg :) i wreszcie skończyły się awarie z przebraną pieluszką ;) testuję teraz pieluszki z Lidla - pamiętacie, rozmawiałyśmy że są tam jakieś kijowe i jakieś super. Te kijowe to Sevena, nie polecam - luźne jakieś przy nóżkach, oceniam je na 3, a te super, to toujours. Oceniam na 5. Leciutkie, przewiewne, z elastycznymi zapięciami, dobrze trzymają, dobrze chłoną... Tylko nie pamiętam ile kosztują, bo kupowałam je jeszcze przed narodzinami Rubenka :) Tj wtedy, kiedy usłyszałam z ust Pana Gina, że na dniach Rubi się urodzi - i rzeczywiście 3 dni później przyszedł na świat. A ja byłam tak przejęta, że kupiłam 4-9, zamiast tych mniejszych ;) My po weselu, jak uda mi się namówić mężą, coby mi fotki przesłał, to wrzucę na pocztę :) A w tym momencie wysyłam zdjęcia Rubenka - ostrzegam, że dużo, dużo ;)
  21. tatonka, rzeczywiście kupowałam swoje sako przez internet, na allegro. Polecam :) U mnie dziś kiszenie ogórków. I nie dość, że mi gdzieś pogubiły się słoiki, to mąż kupił chrzan i... zostawił go na stoisku targowym. I wszystkie ogórki siedzą w słoiczkach i czekają sobie do jutra na chrzan. By to drzwi ścisły... No i jutro wesele szwagierki. kupiłam sobie lekkie ciuszki, a tymczasem zapowiadają deszcz... Jeśli rzeczywiście lunie (na razie pogoda cudna i niebo bezchmurne), to będę ugotowana... Zmarznę jak nic, a i bez tego mam katar :( A ja jeszcze mam pytanie do bardziej doświadczonych mam - więc pewnie Lipenka - próbowaliśmy ostatnio pierwszy raz się kochać z mężem, próba nieudana, a po tej próbie znów zaczęłam plamić - na początku żywą krwią, nawet jakieś skrzepy szły, a potem śluz podbarwiony krwią... I trwa to już tak 2 dzień. Nie wiesz może, czy mam się tym jakoś spedjalnie przejmować, iść do gina, czy to normalne? Ja tam dość na luzie podchodze do tego, ale ... wolę się upewnić ;) I dobranoc :) lecę z nóg... nie dość, że masę roboty przy tym kiszeniu, to jeszcze Maluch spał jak zając przez cały dzień... 15 minut, godzinka, półtorej... I ciągle cyca :( No ale też upał nieziemski, więc trudno się dziwić!
  22. No, dziewczynki, ja lecę spać :) wymęczyła mnie ta podróż do Zakopanego!
  23. agnes, dokładnie o to mi chodzi ;) a teraz to strasznie im zazdroszczę tych pierwszych chwil wspólnych - to absolutnie cudowne uczucie... Ale połogu nie zazdroszczę, bo to dziadostwo paskudne jest :P ja już 7 tygodni po porodzie i ciągle idzie śluz podbarwiony krwią :( mam tego po dziurki w zębach! ileż można.... a poza tym, ostatnio była dyskusja na temat seksu... No więc my próbowaliśmy... ale nam nie wyszło. Nienawidzę gumek i tych niby-nawilżaczy na bazie wody. Wiadomo, podczas karmienia piersią to tam tak raczej sucho... No i bolało :( nieprzyjemnie było. Coraz bliżej jestem podjęcia decyzji o tych minitabletkach... przynajmniej będzie można pożądnie "posmarować" - oliwki, wazelinka... Wczoraj ponad pół tubki tego żelu zużyliśmy i bez skutku. Niby tabletki drogie.... Ale... Jeśli każdy stosunek ma mnie kosztować jakieś 7 czy 8 zł (pół tubki żelu i do tego gumka) i masę nerwów, to chyba JEDNAK taniej wyjdą tabletki... Muszę jeszcze doczytać opinie o tych tabletkach, ale jestem tak na 90% zdecydowana!
  24. dharma (nie jestem pewna, czy nie przekręciłam nicka) serdecznie gratuluję! wracaj szybko do zdrowia i sił :) ainom_ jejku, strasznie mi żal Twójego Bartusia... Wierzę, że wszystko bedzie ok i że szybko wróci do zdrowia! jeśli chodzi o dietę, ja jem wszystko, z wyjątkiem mleka i przetworów mlecznych, na które sama mam akergię, a Maluch widać odziedziczył ją po mnie, bo jak mi się zdarzy coś zjeść, to ma wysypkę na skroniach. Wszystko, to znaczy: smażone, ostre, słodkie, fasolę, bób, kapustę - i nic nie szkodzi. Czasem Rubi ma problemy z bączkami i owszem, espunisan pomaga, ale jem cały czas to samo (tzn mniej więcej te same produkty), a te bączki zdarzają się naprawdę bardzo rzadko, więc nie kombinuję z dietą, myślę że nie ma potrzeby. Z resztą, wystarczy że położę Rubiego na brzuszku i bączki same idą ;) jeśli chodzi o szczepionki, ja się decyduję na zwykłe. Myślę, że te skojarzone... To trochę polega na graniu rodzicom na emocjach, w celach oczywiście kasowych. A Maleństwa nasze nie takie rzeczy będą musiały przeżyć w życiu, nie jestem zwolenniczką chuchania i dmuchania... My idziemy w przyszłym tygodniu, teoretycznie mieliśmy iść w tym, ale teraz dwa dni spędziłam w zakopanem, a w piątek idziemy na wesele, a po szczepionkach mógłby być marudny... Więc we wtorek przyszły idziemy na podbój przychodni :) jeśli zaś chodzi o wizytę w szpitalu, mam mieć rezonans 3 września. Więc na razie tkwię sobie w błogiej nieświadomości ;) Za to pokazałam Rubenka mojemu lekarzowi i był zachwycony ;) Swoją drogą, to musi być niesamowite... zaczynał mnie leczyć jak byłam totalnym dzieciakiem, miałam 13 lat... A teraz przyjeżdżam do niego z własnym dzieckiem :) Faaajnie... No i na sam koniec (ale epistolę strzeliłam!) - dziś Piotrusia urodziła moja ukochana przyjaciółka, Ania :) między naszymi synkami jest niecałe 7 tygodni różnicy - i już sobie wyobrażam, że jak położę Rubenka koło Piotrusia, to Rubi będzie taaaaaaaaaaaaaaaki wielki! Jejkuś no... Już się nie umiem doczekać. Wiecie, to niesamowite - przez całą ciąże trzymałyśmy się razem, a teraz jesteśmy mamami... A jej poród przeżywałam, jakbym sama rodziła - to jednak niesamowite móc w pełni zrozumieć, co przeżywa inna, bliska osoba!
  25. jeszcze raz wklejam artykuł o diecie kobiety karmiącej piersią: Czy ta dieta nie powinna być nieco bardziej kaloryczna? Jeśli kobieta ma jeszcze jakieś \"zapasy\" z czasu ciąży, to dodatkowych kalorii jeść nie trzeba, ale jeśli talia wróciła do poprzednich rozmiarów, można zwiększyć dzienną dawkę kalorii o ok. 500 kcal. Na karmienie zużywamy zaś mniej więcej 300-700 kcal dziennie. A ile powinnyśmy pić? Pijemy minimum półtora litra płynów, a najlepiej dwa dziennie (można wliczyć w to zupę, soczyste owoce itp,), ale jeśli ma się duże pragnienie można też pić znacznie więcej. Gdy rodzi się dziecko, nie wiemy, czy coś go nie uczuli. Czy mama powinna w początkach karmienia jeść rzeczy wyłącznie \"bezpieczne\", a dopiero z czasem wprowadzać potencjalne alergeny? Nie ma \"bezpiecznych\" produktów. Szczęśliwie nie ma też stuprocentowo niebezpiecznych. Jeśli dziecko ma rodziców alergików, to kroki powinny być następujące. Najpierw mama je to, co dano jej w szpitalu, (ewentualnie przyniosła rodzina) - to jest pewna \"podstawa\". Jeśli z dzieckiem nic się nie dzieje, do tej \"podstawy\" powoli wprowadzamy kolejne nowości - raz na pięć dni, pojedynczo, obserwując dziecko. Jeśli rodzinnych obciążeń brak, można jeść wszystko - a gdyby się okazało, że maluchowi jednak coś nie pasuje, wtedy można zacząć szukać winowajcy. Dieta \"na wszelki wypadek\" nie ma żadnego sensu. W różnych broszurach, pismach, książkach czyta się informacje tej mniej więcej treści: karmiąca mama może jeść wszystko, oczywiście z wyjątkiem... - i tu pada długa lista produktów wzdymających, ostrych przypraw, smażeniny, słodyczy, tego co przetworzone. Z tego \"jeść wszystko\" niewiele więc zostaje. Jak takie informacje tłumaczyć sobie w praktyce? Nie wiem jak sobie tłumaczyć, bo jak człowiek weźmie to wszystko na serio, to się okaże, że niczego nie wolno jeść. Smażone nie jest zdrowe, ale dla wątroby mamy. Dziecku nie zrobi żadnej różnicy, czy mama zje kotleta schabowego czy pieczony schab. Dopiero gdyby dietą zawładnęły tłuszcze nasycone, spychając nienasycone kwasy tłuszczowe w kąt, to w mleku mogłyby pojawić się te nasycone i to nie byłoby zdrowe. A co z mlekiem? Jeśli dziecko ma alergię czy innego rodzaju nietolerancję pokarmową, mleko znika zupełnie. Jeśli nie - można je pić bez ograniczeń. Zalecenia by \"nie pić zbyt dużo mleka\" są bez sensu, bo albo coś nam służy, albo nie. \"Jeść wszystko\" oznacza jedzenie wszystkiego, dopóki nie ma problemów. Z jednej strony dieta karmiącej powinna być bogata w warzywa, z drugiej - szczególnie przy kolce - unikamy pokarmów wzdymających. Większość naszych warzyw: kapusta, cebula, czosnek, kalafior, brokuły. może wzdymać. Co wtedy - jeść tylko marchewkę i szklarniowe pomidory? Nie ma co unikać warzyw wzdymających, bo to co działa wzdymająco na mamę, nie musi działać tak na dziecko. Większości dzieci kapusta czy czosnek zupełnie nie przeszkadzają. Paradoksalnie, obserwuje się częściej niekorzystne reakcje na marchewkę niż na \"niebezpieczne\" brokuły. Co ma zrobić mama, która cierpi na zaparcia? Czy może jeść produkty rozluźniające (buraki, śliwki suszone, kiszoną kapustę itp.)? Jak najbardziej może jeść buraki, brokuły, kiwi, śliwki suszone, surowe gryzione jabłka (generalnie surowe owoce i warzywa ze względu na błonnik), pieczywo pełnoziarniste, pestki dyni, kasze, otręby pszenne itp. Produkty te, przetworzone przez organizm mamy, nie będą wpływać rozluźniajaco na kupkę dziecka. Oczywiście, jeśli któryś ze składników nie będzie przez dziecko mile widziany i pojawi się negatywna reakcja (kolka, wysypka, kupka z drobinkami krwi), trzeba będzie z niego zrezygnować. Ale nie ma sensu bać się na zapas. Jak szybko po zjedzeniu jakiejś nowości możemy zaobserwować reakcję alergiczną? Czasem po pól godzinie, czasem dużo później. Ale warto wiedzieć, że reakcja alergiczna może się pojawić nie za pierwszym razem, tylko dopiero przy kolejnym posiłku. I to dlatego przy obciążeniu alergią, mówi się o stopniowym wprowadzaniu nowości. Trzy-pięć dni to czas, w którym zorientujemy się, czy coś dziecku służy, czy nie.
×