Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Eversea

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Syllkaa dzięki za Twoją opinię :-* Malena trzymaj się Kochana i dużo odpoczywaj Jeśli chodzi o sam transfer to może faktycznie jest to koszt 1000-1400 zł, ale do tego dochodzą jeszcze wizyty w klinice, badania za które też trzeba zapłacić, dlatego napisałam 4000 bo to jest koszt optymalnego pakiety w "mojej" klinice
  2. gość dziś - dlaczego przykre jest to co piszę? Powtórzę kolejny raz - od myślenia o dzieciach się w ciążę nie zachodzi, to że o tym myślę i bym chciała nie oznacza że się na to zdecyduję nie bacząc na konsekwencje. Może jestem "zamroczona" szczęściem patrząc na moją córkę, ale nie jestem bezmózgiem, naprawdę. I wierz mi, to że jestem matką od trzech miesięcy nie oznacza, że nie mam świadomości jak absorbujące jest małe dziecko. Tak jak napisała Darkness, za co jej dziękuję, nie znasz mnie ani mojego życia. Pochodzę z dość licznej rodziny, mam sześcioro siostrzeńców, dwie siostrzenice, bratanka i bratanicę, przekrój wieku od 22 do 6 lat a kolejny bratanek w drodze. Zajmowałam się malutkimi dziećmi moich sióstr i braci odkąd skończyłam dziesięć lat. Pisząc tutaj liczyłam na konstruktywne opinie, takie jak gościa z wczoraj (dziękuje Ci bardzo Gościu, to co napisałaś jest bardzo pomocne :) ) bo może faktycznie euforia z posiadania dziecka i tego że w końcu się udało przesłoniła mi zdrową ocenę sytuacji. Niemniej jednak muszę też liczyć się z tym, że mam już swoje lata i z każdym rokiem ryzyko, że dziecko może urodzić się z wadami rośnie.
  3. Julia, Ni ostatni pobyt w szpitalu nie skończył się dobrze, wypisali nas w czwartek po 6 dniach pobytu, a w piątek nad ranem znowu pojawiły się duszności. Więc od raJim zu rano do pediatry, która stwierdziła że Ola jest jeszcze chora i według niej za wcześnie nas wypisali. Dostałam skierowanie do szpitala i spędziliśmy kolejne 10 dni tym razem podali jej antybiotyk, bo stwierdzili zapalenie płuc. Po tym pobycie Ola miała taką traumę że przez dobre dwa tygodnie nie dawała sobie dotknąć rączek, przez 10 dni miała zakładane cztery wenflony
  4. -Darkness, fajnie byłoby gdyby była księżniczka, tak dla równowagi ;-) a Ty czujesz pod serduchem księżniczkę czy księcia? :-) -Syllkaa dobrze wiedzieć że nie tylko ja się zmagam z takim problemem :-) - Ananasowa, dziękuję :-* ponoć u dziewczynek ryzyko infekcji dróg moczowych jest dużo większe niż u chłopców :-( czekam z niecierpliwością aż Mała trochę podrośnie, żeby trochę wspomóc jej odporność naturalnymi sposobami. I mam nadzieję, że już jej się nic nie przypląta
  5. Jest jeszcze jedna kwestia, która nie daje mi spokoju, może coś poradzicie co zrobić? Mamy jeszcze dwa zarodki zamrożone... Jak się ostatnio dowiadywałam w klinice, jeśli zdecydowalibyśmy się je zabrać do czerwca to jeszcze się załapiemy w ramach programu. Jeśli nie zdążymy albo się nie zdecydujemy teraz to później boję się że nie podołamy finansowo, niby koszt criotransferu w takiej w optymalnej wersji to koszt ok. 4 tys bez leków. Ja bym bardzo chciała już, ale się trochę boję, jak to będzie z opieką nad Olą, będzie jeszcze mała, poza tym po cc zaleca się ok. roku przerwy. Tak się cały czas nad tym zastanawiam, a czasu coraz mniej :/ No właśnie Dziewczyny, gdzie Was można znaleźć na fejsie? Czas szykować butlę, bo księżniczka się obudziła :)
  6. Ale się porobiło na tym forum :D Już nawet się nie łudzę, że zdołam nadrobić te prawie trzydzieści stron :( na szczęście trochę Julkowy kalendarz pomaga. Dziewczyny - cudownie jest patrzeć na coraz dłuższą listę ciężarówek. Tak się cieszę, że po kolei każdej z Was się udaje, zasłużyłyście sobie na to szczęście jak mało kto :* Każdej z Was, i tym na początku i tym w środku i tym szykującym się na rozwiązanie życzę, aby do samego końca ciąże przebiegały przede wszystkim zdrowo i żeby Maluszki pięknie i zdrowo rosły. Świeżo upieczonym Mamom gratuluję i życzę wielu cudownych chwil. Nie będę Wam mydlić oczu - na początku będzie ciężko, ale nie zrażajcie się niepowodzeniami. I przede wszystkim - nie bójcie i nie wstydźcie się prosić o pomoc, jeśli oczywiście macie kogo. Ja niestety chyba padłam ofiarą stereotypu matki polki, która to musi wszystko sama ogarniać, dom, dziecko, męża a dla siebie nie znajduje chwili czasu. ~ewap Zdążyłam tylko przeczytać, że Malutka owinięta pępowiną :( mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończyło i mogłaś już zobaczyć swoją wymarzoną Kruszynkę. Jeśli dobrze liczę, to urodziła się w 38 tygodniu, tak jak moja Ola :) wszystko będzie dobrze z Nią, zobaczysz :) Czekam na relację po, trzymaj się dzielnie Kochana. ~Biedrona1979 Ale się Wam trafiło z tą zmianą pracy :( naprawdę nie będzie szans nawet na kilka dni wolnego? Chyba z tytułu urodzenia dziecka należą się dwa dni urlopu okolicznościowego, może chociaż z tego będzie mógł skorzystać? A co do powrotu do formy po porodzie... u mnie jest bardzo ciężko, nadal zostało mi ok 18 kg do zrzucenia :( prawdobodobnie ma w tym udział tarczyca, ale jakoś nie mogę dotrzeć do endokrynologa, bo kolejny raz termin wizyty wypada w czasie naszego pobytu w szpitalu :( ~Kkiniaa84 Kochana, nic na siłę, jeśli lekarz odradza powrót do pracy to się go słuchaj :) ~Kkahha Jeśli chodzi o baby blues'a to teoria swoje a życie swoje :) ja też się długo z nim borykałam, z półtora miesiąca chyba. Jak definitywnie postanowiłam, że skoro nie daję rady karmić piersią to nie będę katować i siebie i Małej i się z tym trochę pogodziłam, to mi się poprawiło, ale jak Olka trafiła do szpitala to chyba miałam nawrót :/ także mi położna powiedziała, że jak czuję potrzebę to mam sobie popłakać i przede wszystkim nie udawać że wszystko jest super i nie bać się poprosić o pomoc. Wiem, że to łatwo powiedzieć, mi długo zajęło zanim się przemogłam i uwierzyłam, że naprawdę nie muszę wszystkiego robić sama, a jak ktoś, czy babcia czy ciocia, przez godzinę zajmie się dzieckiem, to wcale nie oznacza że jestem złą matką. ~Szmacioszka Spokojnie Kochana, we wszystkim nabierzesz wprawy :) ja też jest praktycznie całymi dniami sama z Małą, czasem pomoże mi Mama albo Siostra, ale głównie ja się zajmuję Olą. Mam już swoje patenty np. na szybkie zrobienie butli, bo niestety Olka różnie jada, raz po dwóch godzinach, raz po czterech :) najważniejsze to mieć wszystko pod ręką i zawsze w tym samym miejscu, wtedy jest dużo łatwiej. xxx U nas Kochane Dziewczęta nieciekawie :( od piątku znowu jesteśmy w szpitalu... Ola ma infekcję dróg moczowych. W domu nie miała gorączki, a teraz ciągle ma stan podgorączkowy. I dostaje kolejny antybiotyk :( no ryczeć mi się chce po prostu i ciągle się zastanawiam czy ja coś zrobiłam nie tak, że Malutka znowu chora. Wygląda na to, że jednak odziedziczyła po mnie słabsze zdrowie :( albo może to wina poprzedniej infekcji i antybiotyku, że miała niższą odporność. Wersja optymistyczna to 7 dni antybiotyku, więc w piątek może udałoby się nam wyjść, wersja pesymistyczna to 10 dni, więc wtedy święta mamy z bani :( Poza tym w sobotę Ola skończyła 3 miesiące i jest przesłodka :) taka się zrobiła już kontaktowa, jak się ją zagaduje to się pięknie uśmiecha i generalnie bardzo pogodna i spokojna nam się trafiła dzidzia. Ale żeby nie było nudno, to chyba kolki mamy już za sobą, ale za to chyba zaczęły ją swędzieć dziąsełka. Ślini się przeokrutnie, jak wcześniej wkładała tylko paluszki do buzi, tak teraz pcha całe piąstki z takim entuzjazmem jakby chciała je pożreć, smoczek od butelki gryzie zamiast ssać, tak samo jak mój palec jak wkładam go jej do buzi owinięty w gazik jałowy. Lekarka poleciła Dentinox, zobaczymy jak będzie. Zdaje się jakby to było wczoraj, kiedy przyszła na świat i wywróciła nasze życie do góry nogami... Dziś ma już trzy miesiące i choć czasem bywało ciężko, to były piękne trzy miesiące. każdy dzień zyskuje po stokroć z każdym Jej uśmiechem.
  7. Zosia.D Nie rotawirus, a wirus RSV, na niego nie ma szczepienia niestety :-( ten wirus powoduje u takiego Maluszka że tlen nie przychodzi przez płuca do krwi co powoduje dusznosci i niedotlenienie. U dorosłego może wywołać katar czy ból gardła, nie daje takich ciężkich objawów
  8. Dziękuję Kochane za wszystkie ciepłe słowa :-* szczęście w nieszczęściu że trafiliśmy na naprawdę cudownego lekarza wczoraj na dyżurze. Bardzo często do nas zaglądał zobaczyć jak się ma Mała, nawet jak przechodził obok naszej sali to przez szybę zaglądał na parametry pulsoksymetru. Wszystko bardzo dokładnie tłumaczył i nawet żartował że nie zamierza nas odsyłać na oddział reanimacyjny bo na jego dyżurze takie rzeczy się nie zdarzają. I nie wiem czy mu było bardziej szkoda mnie czy Oli, ale w końcu zgodził się, żeby Mąż do nas przyjechał na noc. Tym sposobem udało mi się zdrzemnać ze trzy godziny. Wieczorem wyniki gazometrii troszkę się poprawiły, dzisiaj rano lekarka ją osłuchała i powiedziała ze jest nieco lepiej na płucach. Dostała jeszcze inhalacje i kroplówkę, bo bardzo mało je, a teraz już nie musi być cały czas na tlenie, tylko mamy podawać co pół godziny na 4 minuty. Problem jest taki, że w pozycji pionowej zaczyna bardzo kaszleć i jak ją biorę do odbicia to ma napad kaszlu i wymiotuje :-( Biedronka Jesteśmy w szpitalu na Brochowie, to jest szpital im.A Falkiewicza. Ola złapała wirusa RSV, który jest bardzo niebezpieczny dla takiego Maluszka :-( najgorsze że nic na to nie mogą podać l, dostaje tylko tlen i inhalacje z soli fizjologicznej i pulmicordu zdaje się. Wygląda na to że strach o nasze maleństwa towarzyszyć będzie od poczęcia już do końca życia.
  9. Dzięki Dziewczyny za dobre słowa, bardzo się przydadzą bo nie jest dobrze :-( od rana jesteśmy Z Olą w szpitalu. Dostaje inhalacje i tlen co godzinę na 20 minut , bo była niedotleniona trochę :-( ma infekcję wirusową, wirus RSV. Szmacioszka nie chcę Cię straszyć ale u nas zaczęło się tak samo :-( gruszką nic nie odciagało a w nosku furczało, a jak zaczęliśmy odciągnąć katarkiem to wychodziły już zielonkawe glutki, pediatra powiedział nam ze u takiego Maluszka infekcja może się rozwinąć w dosłownie kilka godzin. gorączki nie ma do tej pory
  10. Dziewczyny, dziękuję Wam za słowa wsparcia i otuchy :-* . Jest ciężko, wczoraj była położna na drugiej wizycie, i powiedziała żebym się nie poddawała, że laktacje można pobudzić nawet do pół roku. Kazała nam jeszcze raz iść do tej babeczki od laktacji, ale żeby tym razem przyjechała do nas (jest taka możliwość) i żeby zobaczyła jak my sami sobie radzimy. Chcę jeszcze tego spróbować, dziś rano samo poleciało mi mleko z piersi, co wcześniej się nie zdarzyło, przystawiałam Małą, coś tam pociągnęła, nawet udało się bez nerwów, dopiero po paru minutach zaczęła się denerwować to dałam jej butlę, więc może jest jeszcze nadzieja. Wygląda trochę tak, że jak już odpuściłam i trochę inaczej psychicznie podeszłam (wczoraj zeżarłam pół tabliczki czekolady, stwierdziłam że skoro z karmieniem piersią nici, to mi chociaż ulży trochę) to może coś ruszy. A i jeszcze mam zrobić kompleksowe badanie tarczycy, bo coś może być nie tak i to też może wpływać na laktację. Wczoraj przeżyliśmy pierwszy atak kolki :-( to jest normalnie nie do opisania :-( całe szczęście że Mąż akurat był w domu i dziękuję Bogu, że przy kompletowaniu wyprawki pomyślałam i kupiłam wcześniej rurki odgazowujące, drugi smoczek uspokajający i smoczek do podawania lekarstw, a Mąż w drodze do domu kupił za radą położnej lekarstwo na kolki i ból brzuszka (nazywa się Colinox jakby co), więc mimo paniki strasznej udało nam się opanować kulkę w niecałą godzinę. Dodam że warunki były niesprzyjające, bo mieliśmy do tego wszystkiego awarię prądu...
  11. DoReMiDo Próbowałam, i powiem Ci, że po wizycie byłam naprawdę pełna optymizmu i nadziei że będzie dobrze, ale w codziennym życiu nie było już tak łatwo :( O ile z pomocą doradczyni wszystko szło świetnie to w domu niby próbowałam robić dokładnie tak jak mi pokazywała, ale jakoś nam to nie wychodziło, Mała się denerwowała, płakała, a ja razem z nią. Nie miałam serca jej tak męczyć, tym bardziej, że moje nerwy też się jej udzielały i to było takie błędne koło.
  12. i jeszcze w kwestii karmienia. Polecam do torby spakować jednak butelkę do karmienia na wszelki wypadek. Ja co prawda miałam, ale nie pomyślałam, żeby użyć jej od razu i na początku Ola była karmiona przez smoczki jednorazowe. Co prawda jest to wygodne, bo na oddziale mieli takie mleko już gotowe w małych buteleczkach, do których się nakładało własnie takie smoczki jednorazowe, ale te smoczki są beznadziejne, bo rozleniwiają dziecko - nie wymagają od niego ssania tylko w zasadzie samego połykania tego, co ze smoczka leci, więc zaburza się odruch ssania. U nas był ten problem, jak daliśmy Małej mleko ze zwykłej butelki (mieliśmy Lovi aktywne ssanie 0+) to wogóle nie chciała jeść z niego, bo nie umiała dobrze ssać. Gdybym wiedziała to od razu, to w życiu bym nie dawała jej tego szpitalnego smoczka :( teraz musimy z nią ćwiczyć, żeby ten odruch ssania jej się poprawił. Oczywiście nie ma co się nastawiać w żadną stronę czy w kierunku karmienia piersią czy mm, bo życie pokaże jak będzie, ale chciałam, żebyście wiedziały na co zwracać uwagę i nie popełnić mojego błędu. Jeszcze mi się przypomniało o witaminach K i D dla maluszka. Wczoraj byliśmy na wizycie u pediatry i powiedziała nam, żeby nie dawać jej tych witamin w formie preparatu 2 w 1, bo dziecko karmione mm nie trzeba suplementować witaminą K. A i pieluszki flanelowe są doskonałe do spowijania Dzidzi i do przykrywania jej jak jest ciepło zamiast kocyka. A rożki u nas się w ogóle nie sprawdziły, chociaż miałam dwa - jeden usztywniany jeden nie. W rożku było mi niewygodnie ją trzymać, wolałam ją zawinąć w pieluszkę flanelową i w kocyk, dzięki temu mogłam ją lepiej zawinąć i pewniej ją trzymałam w rękach. ~aleczka21 mam nadzieję, że moje rady będą chociaż trochę pomocne :) chociaż z doświadczenia wiem, że i tak raczej każda z nas postąpi tak jak jej dyktuje serce, niezależnie ile rad przeczyta, bo w końcu mama wie najlepiej co dla jej dziecka najlepsze :)
  13. Dziewczyny kochane, bardzo Wam dziękuję za ciepłe.słowa i kciuki :) wczoraj, o 23:15 na.świat przyszla nasza Kruszynka. Ważyła 2980 gram i mierzyla 51cm, dostala 10/10 w.skali Apgar, dzielna dziewczynka :-) Sama.cesarka.do przeżycia, najgorsze.było wkłucie do znieczulenia i to, że pod wpływem oksytocyny totalnie zatkało mi się nos. Operacja trwała godzinę, nie licząc przygotowania. Okazało się że znaleźli w macicy "coś dziwnego" i wzywał lekarza na konsultacje. Pobrali wycinek do badania, a resztę usunęli, tak przynajmniej zrozumiałam. Miałyście rację, Oleńka jest absolutnie cudowna. Trochę się męczymy z karmieniem, ale położne są bardzo pomocne, a jutro ma być doradca laktacyjne, licze na to że pomoże. Rana generalnie już nie boli ciągle, tylko przy wstawaniu i zmianie pozycji. Ból jest silny bardzo ale cóż, czego się nie robi :-) Biedronka, leżę na Borowskiej. Kochane, przepraszam, że nie odniosę się do wszystkich, ale.za.wszystkie.trzymam kciuki i mocno kibicuję :-* po powrocie.do domu postaram się nadrobić wszystko, mam nadzieję na same dobre wieści w.tym czasie. Korzystając z tego że Olusia śpi, to ja też.się.kimnę, w.nocy nie było mowy o spaniu niestety :-/
  14. Dziewczyny, właśnie się dowiedziałam od lekarza, że jeszcze dzisiaj będą robić mi cesarkę :-o jeszcze nie wiem dokładnie kiedy, bo jadłam kolację (nikt mi nie powiedział że nie mogę, położna przyniosła talerz, to zjadłam :-( ) z lekarzem nie zdążyłam nawet porozmawiać, zapytać czy jest jakieś zagrożenie dla Dzidzi, bo wpadł i przeleciał jak burza. Ma przyjść później. Strasznie się boję :-( wychodzi na to, że jednak Mąż będzie miał swój prezent pod choinką, szkoda że jeszcze nie zdążyliśmy jej ubrać... Trzymajcie kciuki za moją Kruszynkę
  15. Miało być napuchłam a nie napisałam, głupia autokorekta :-P
×