Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Diana_na_wózku

Zarejestrowani
  • Zawartość

    50
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Diana_na_wózku


  1. 11 godzin temu, Hebe Phil napisał:

    Pewnie, że nie kojarzysz, bo ja na każdym forum jestem pod innym nickiem. Ale ja Cię pamiętam. Pisaliśmy razem. Podszywałem się wtedy pod dziewczynę i próbowałem wyłudzić od Ciebie informację czy się palcujesz. Ale twarda byłaś i nic nie zdradziłaś. Szkoda. Teraz pewnie też nie zdradzisz. Jeszcze większa szkoda. I na dodatek jeszcze nie wyślesz zdjęcia stóp. O, to już w ogóle mega szkoda.

    Dziewczyno, zobacz ile Ty robisz szkód w życiorysach facetów. Nie wstyd Ci 😉

    No to chociaż w ramach rekompensaty przyznaj, że pisywałaś/pisujesz* ( *-niepotrzebne skreślić) na Czaterii.

    Tak, jestem na czaterii,

    A ciebie i innych facetów jakoś mi nie szkoda, nie pozdrawiam


  2. Mam 25 lat, jestem niepełnosprawna od urodzenia,

    ćwiczę od zawsze, w sumie tak intensywniej od dwóch lat, głównie na obozach rehabilitacyjnych na których jestem parę razy do roku, staram się być tak cztery razy do roku. Tam zaczęłam chodzić przy kulach, w domu też ćwiczę oprócz niedziel i co drugiej soboty, dwa razy w tygodniu jeżdżę do mojej rehabilitantki i oprócz tego że czasami mam złe nastroje to dobrze ćwiczę, po turnusie który zaczyna się jutro  też chcę załatwić sobie 80 h rehabilitacji domowej na NFZ
    Praktycznie z mojego chodzenia zrobiłam cel życiowy.

    Mój starszy brat się do mnie nie odzywa, bo nie mam pracy, domu, faceta i dziecka. Kiedyś z pięć lat temu też miał mi za złę, że nie ćwiczę to się popłakałam i dowiedziałam się od młodszego brata że starszy ma mi to za złe.
    Mała też mi ciągle mówi że źle idę, że mniejsze dzieci potrafią więcej, że jestem leniwa, a kiedy ostatnio poprosiłam jej by mnie pochwaliła kiedyś to odpowiedziała "chyba żartujesz"
    Trzeba też wziąć pod uwagę, że mama ma ciężki czas i przechodzi menopauzę.

    Dzisiaj starszy brat i mama mieli rozmowę o mnie przy mnie, ale nie ze mną, bo turnus się jutro zaczyna,że za takie pieniądze to można by było na wakacje pojechać, mama tylko z miną cierpiętnicy powiedziała, że taki nas los.
    Brat wtedy zapytał mnie czemu nic nie robię na turnusach i w domu, mama poprawiła że na turnusach robię dużo ale w domu nic, kurde jak nic, jak sama w domu ćwiczę nawet półtorej godziny dziennie, nie mówiąc o wyżej wymienionych rzeczach, no i ona to wszystko widzi. Powiedziałam o ćwiczeniach w domu Brat powiedział że on nie widzi żebym cokolwiek robiła (mieszka oddzielnie, ale blisko) że gdybym cokolwiek robiła to bym chodziła po drodze i bym jeździła rowerem trzykołowym.
    Zatkało mnie i nic nie powiedziałam.
    Skontaktowałam się z moją rehabilitantką, jest oburzona ich postawą, i ona widzi że się staram i że w moim schorzeniu wielkie postępy nie przychodzą hurtem, te małe też się liczą i że widzi że daję z siebie wszystko co mogę.
    Wiem, że mam trudny charakter, ale mnie to zabolało.
    Jak uodpornić się na takie słowa?


  3. Chyba muszę się wygadać.

    Historia o przyjaźni damsko-męskiej, lecz bez wątku miłosnego czy też friendzone.
    Jestem samotniczką.
    Jestem też niepełnosprawna fizycznie, obie rzeczy w tym wyznaniu  chyba mają znaczenie.
    Cztery razy  do roku jeżdżę sobie na obozy rehabilitacyjne gdzie postawiono mnie na nogi  i mam tam dwójkę kumpli. Jeden jest tam rehabilitantem i jest   super, gadamy głównie na obozach, bo pomiędzy to za duża różnica kilometrów no i  ma robotę od rana do wieczora. Drugi gościu jest pacjentem , nazwijmy  go Arkiem, cztery lata starszy ode mnie, student psychologii, ale poznaliśmy się zanim  zaczął studia na tych obozach. Kumpel jest bardzo autorytatywny. Sam siebie mianował  do pilnowania w czasie ćwiczeń, pomimo że jest tam tak  samo pacjentem jak ja  mówił, że pilnował moich ćwiczeń  w domu, mówił mi co mam robić, ile razy w tygodniu mam jeździć do mojej rehabilitantki miejscowej ( szczególnie w czasie  pandemii.) Niby to co mi zalecał do robienia w domu to konsultował z moimi rehabilitantami z ośrodka, ale jakiś czas temu odkryłam, że daje mi ćwiczenia które on sam dostawał od kadry, od tamtej pory  ćwiczę tylko to co mi kadra z owego ośrodka każe osobiście, a jemu wysyłałam takie raporty które mu pasowały, tak samo  jeździłam i jeżdżę do rehabilitantki  do rehabilitantki miejscowej  kiedy mi się tylko podoba i i kiedy mogę o niczym mu nie mówiąc .

    Dlaczego jednak mu o tym nie mówiłam? Bo kiedy wszystko  gra to jestem  a raczej byłam dla niego najlepszą  przyjaciółką, księżniczką, a kiedy coś nie robiłam po jego myśli, czy nie wysłuchałam jego miłosnych problemów bo kocha jedną rehabilitantkę a ona go nie,   to jestem głupią ...ką bez rozumu, wczoraj mi nawet groził, że mnie uderzy  gdy zobaczymy się na obozie we Wrześniu( chociaż ma za słabe  łapy na to)

    Arek od dwóch lat studiuje psychologię i sam zdiagnozował u mnie Schizoidalne Zaburzenie Osobowości, sam też prowadził moją terapię  ( przez fejsa) a  według niego robiłam duże postępy w owej terapii, wszystkie też moje zmiany nastrojów też podpinał pod zjazdy emocjonalne towarzyszące temu zaburzeniu, a z drugiej strony wysłuchiwał moich   problemów, wie wszystko o tym jakie mam relacje z innymi, albo  ich brak, że mam problemy z relacjami w rodzinie, myślałam, że od tych czasu pójścia na studia nie będzie reagował na  odmowę furią, fakt ma już tego mniej, ale wciąż ma i wciąż chce rządzić, chociaż to mnie on zarzuca. Co do „terapii psychologicznej” to bardzo mnie chwalił za postępy
    Jeśli chodzi o te moje obozy to są już otwarte od tego miesiąca (maj), właśnie jest pierwszy turnus, oczywiście zajęcia są okrojone, nie ma basenu i są zachowane wszystkie te zakazy i nakazy od sanepidu, na obozach też może być maksymalnie czwórka pacjentów (chyba).
    Arek kazał mi jechać we wrześniu, bo i on wtedy jedzie  i możliwe jest to że  większość obostrzeń zostanie zdjęta,  chociaż pewności nie ma nikt. Jednak po telefonicznej rozmowie z ośrodkiem zapisałam się też na czerwiec, okazało się, że pomimo obostrzeń warto tam pojechać, a brak rehabilitacji przez marzec i kwiecień dał się we znaki a dwa razy  w tygodniu u miejscowej rehabilitantki nie wystarczają aby te braki nadrobić, szczególnie, że jest w ciąży i już niedługo idzie na urlop, więc wydawało mi się, że turnus teraz to dobre wyjście.
    Jednak bałam się o tym wszystkim powiedzieć Arkowi, bo wiem, że by była furia, jasne mogłabym tu ukryć, ale prędzej czy później by to wyszło, postanowiłam też, że mam dość  udawania. I wczoraj  spokojnie chociaż bez podania powodów zakończyłam znajomość, ja go wyrzuciłam ze znajomych a on mnie zablokował  i co dziwne na przemian czuję ulgę z tęsknotą, bo wszak to była jedyna osoba której mogłam się wygadać tak codziennie, poza obozami. Postanowiłam wypytać go przez SMSy, okazało się, że on już mnie nie chce w swoim życiu, że muszę ponieść konsekwencje mych zachowań, że nie ma sobie nic do zarzucenia i chciał mi pomóc Na koniec coś mnie ruszyło i wypisałam wszystkie powody dla których zakończyłam znajomość, napisałam to około dwie godziny temu. Walczyć o tą znajomość? Czemu czuję tęsknotę?
    No i jeszcze się boję, że we wrześniu nagada o mnie w ośrodku, co prawda nic na mnie nie ma, ale potrafi wiarygodnie kłamać no i dużo o mnie wie. Co prawda w ośrodku go lubią, ale pomimo że  nikt  tego nie mówi wprost to każdy ma chyba dość jego awantur o błahe powody, raz  zrobił awanturę w biurze , bo jeden rehabilitant nie przyszedł do niego po godzinach pracy ośrodka do pokoju Arka o czymś pogadać, co wcale nie dotyczyło stanu zdrowia Arka i owy rehabilitant się z nim na nic nie umawiał.
    Co robić? Nie chcę zmieniać ośrodka bo robię tam mega postępy, no i mam tam tego drugiego kumpla.
    Warto naprawiać relacje z Arkiem? Kto tu jest toksyczny, ja czy on?


  4. Chyba muszę się wygadać.

    Historia o przyjaźni damsko-męskiej, lecz bez wątku miłosnego czy też friendzone.
    Jestem samotniczką.
    Jestem też niepełnosprawna fizycznie, obie rzeczy w tym wyznaniu  chyba mają znaczenie.
    Cztery razy  do roku jeżdżę sobie na obozy rehabilitacyjne gdzie postawiono mnie na nogi  i mam tam dwójkę kumpli. Jeden jest tam rehabilitantem i jest   super, gadamy głównie na obozach, bo pomiędzy to za duża różnica kilometrów no i  ma robotę od rana do wieczora. Drugi gościu jest pacjentem , nazwijmy  go Arkiem, cztery lata starszy ode mnie, student psychologii, ale poznaliśmy się zanim  zaczął studia na tych obozach. Kumpel jest bardzo autorytatywny. Sam siebie mianował  do pilnowania w czasie ćwiczeń, pomimo że jest tam tak  samo pacjentem jak ja  mówił, że pilnował moich ćwiczeń  w domu, mówił mi co mam robić, ile razy w tygodniu mam jeździć do mojej rehabilitantki miejscowej ( szczególnie w czasie  pandemii.) Niby to co mi zalecał do robienia w domu to konsultował z moimi rehabilitantami z ośrodka, ale jakiś czas temu odkryłam, że daje mi ćwiczenia które on sam dostawał od kadry, od tamtej pory  ćwiczę tylko to co mi kadra z owego ośrodka każe osobiście, a jemu wysyłałam takie raporty które mu pasowały, tak samo  jeździłam i jeżdżę do rehabilitantki  do rehabilitantki miejscowej  kiedy mi się tylko podoba i i kiedy mogę o niczym mu nie mówiąc .

    Dlaczego jednak mu o tym nie mówiłam? Bo kiedy wszystko  gra to jestem  a raczej byłam dla niego najlepszą  przyjaciółką, księżniczką, a kiedy coś nie robiłam po jego myśli, czy nie wysłuchałam jego miłosnych problemów bo kocha jedną rehabilitantkę a ona go nie,   to jestem głupią ...ką bez rozumu, wczoraj mi nawet groził, że mnie uderzy  gdy zobaczymy się na obozie we Wrześniu( chociaż ma za słabe  łapy na to)

    Arek od dwóch lat studiuje psychologię i sam zdiagnozował u mnie Schizoidalne Zaburzenie Osobowości, sam też prowadził moją terapię  ( przez fejsa) a  według niego robiłam duże postępy w owej terapii, wszystkie też moje zmiany nastrojów też podpinał pod zjazdy emocjonalne towarzyszące temu zaburzeniu, a z drugiej strony wysłuchiwał moich   problemów, wie wszystko o tym jakie mam relacje z innymi, albo  ich brak, że mam problemy z relacjami w rodzinie, myślałam, że od tych czasu pójścia na studia nie będzie reagował na  odmowę furią, fakt ma już tego mniej, ale wciąż ma i wciąż chce rządzić, chociaż to mnie on zarzuca. Co do „terapii psychologicznej” to bardzo mnie chwalił za postępy
    Jeśli chodzi o te moje obozy to są już otwarte od tego miesiąca (maj), właśnie jest pierwszy turnus, oczywiście zajęcia są okrojone, nie ma basenu i są zachowane wszystkie te zakazy i nakazy od sanepidu, na obozach też może być maksymalnie czwórka pacjentów (chyba).
    Arek kazał mi jechać we wrześniu, bo i on wtedy jedzie  i możliwe jest to że  większość obostrzeń zostanie zdjęta,  chociaż pewności nie ma nikt. Jednak po telefonicznej rozmowie z ośrodkiem zapisałam się też na czerwiec, okazało się, że pomimo obostrzeń warto tam pojechać, a brak rehabilitacji przez marzec i kwiecień dał się we znaki a dwa razy  w tygodniu u miejscowej rehabilitantki nie wystarczają aby te braki nadrobić, szczególnie, że jest w ciąży i już niedługo idzie na urlop, więc wydawało mi się, że turnus teraz to dobre wyjście.
    Jednak bałam się o tym wszystkim powiedzieć Arkowi, bo wiem, że by była furia, jasne mogłabym tu ukryć, ale prędzej czy później by to wyszło, postanowiłam też, że mam dość  udawania. I wczoraj  spokojnie chociaż bez podania powodów zakończyłam znajomość, ja go wyrzuciłam ze znajomych a on mnie zablokował  i co dziwne na przemian czuję ulgę z tęsknotą, bo wszak to była jedyna osoba której mogłam się wygadać tak codziennie, poza obozami. Postanowiłam wypytać go przez SMSy, okazało się, że on już mnie nie chce w swoim życiu, że muszę ponieść konsekwencje mych zachowań, że nie ma sobie nic do zarzucenia i chciał mi pomóc Na koniec coś mnie ruszyło i wypisałam wszystkie powody dla których zakończyłam znajomość, napisałam to około dwie godziny temu. Walczyć o tą znajomość? Czemu czuję tęsknotę?
    No i jeszcze się boję, że we wrześniu nagada o mnie w ośrodku, co prawda nic na mnie nie ma, ale potrafi wiarygodnie kłamać no i dużo o mnie wie. Co prawda w ośrodku go lubią, ale pomimo że  nikt  tego nie mówi wprost to każdy ma chyba dość jego awantur o błahe powody, raz  zrobił awanturę w biurze , bo jeden rehabilitant nie przyszedł do niego po godzinach pracy ośrodka do pokoju Arka o czymś pogadać, co wcale nie dotyczyło stanu zdrowia Arka i owy rehabilitant się z nim na nic nie umawiał.
    Co robić? Nie chcę zmieniać ośrodka bo robię tam mega postępy, no i mam tam tego drugiego kumpla.
    Warto naprawiać relacje z Arkiem? Kto tu jest toksyczny, ja czy on?
    Mam 25 lat.


  5. Hej. 

    Mam 24 lata, i jest tak dokładnie jak w temacie. Nigdy nie byłam w związku, ba nawet się nigdy nie całowałam i jakoś mi się nie śpieszy, nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Myślałam, że byłam dwa razy zauroczona, ale nie myślałam o tych facetach obsesyjnie, nie miałam na ich punkcie fantazji ani romantycznych, ani seksualnych, nie tęskniłam. Zrozumiałam, że ja po prostu podziwiam tych gości 🙂 Ogólnie, żaden facet ani żadna kobieta nie wzbudziła we mnie erotycznych myśli. Czasami pomyślę że jakiś piosenkarz ma ładną twarz, ale to tyle. Nie zazdroszczę parom, niektóre nawet podziwiam pod względem rozsądnego podejścia do związków. Wątki miłosne w książkach mi nie przeszkadzają, o ile nie są jedynymi wątkami. 

    Nie lubię być adorowana, szczególnie przez obcych, w sensie jeden komplement jeszcze zniosę, ale jak dostaję morze komplementów  to aż wymiotować mi się chce od tej słodyczy.

    Mam trójkę przyjaciół, w tym dwóch facetów z którymi znam się dwa lata, ja nic do nich nie czuję ani oni do mnie, jeden jest zajęty, a drugi zakochany w pewnej kobiecie, nigdy nie było żadnych flirtów z żadnej strony ani nic w tym rodzaju.

    Dzieci mieć nie chcę, a potrafię wyobrazić sobie samotne. lecz szczęśliwe życie z kotem, małym mieszkanku i w towarzystwie przyjaciół.

    Czy ktoś też tak ma?


  6. No bo niby w dzieciństwie miałam koleżanki ale to było na zasadzie, że bawiłyśmy się w to co ja chciałam, in do tego nie miały prawa głosu - musiały powtarzać po mnie teksty które im wymyśliłam. Kiedy się zbuntowały to straciłam zainteresowanie. Potem miałam trochę znajomych w internecie, ale każdym tracę bardzo szybko zainteresowanie i raczej nigdy do nich nie wracam. Najdłużej wytrzymałam z pewną laską siedem lat, ale jak kontakt się urwał to nie zmartwiłam się wcale... Co prawda jeżdżę do mojej rehabilitantki raz w tygodniu i czasami wychodzimy pospacerować w terenie (np do parku) bo niedawno zaczęłam chodzić o kulach, ale nie jesteśmy jakoś specjalnie rozmowne. Jeżdżę co dwa miesiące na dwutygodniowe obozy rehabilitacyjne i mam tam bratnią duszę gadamy o naszych życiach, o anime o rehabilitacji i ogólnie o wszystkim i czuję, że to jest przyjaźń, jednak po zajęciach nie wychodzę już ze swojego pokoju. Co prawda mam też drugiego kumpla przez neta, ale jakoś nie garnę się do kontaktów z nim. I o o tym myślicie?


  7. Może piszę dlatego, że nigdy nie doświadczyłam tej odwzajemnionej, ale spójrzcie na plusy. Nie trzeba się starać, ani o nikogo zabiegać, nie trzeba iść na kompromis, ani się kłócić. Za to można przeżywać całą gamę emocji, fantazjować, celebrować każdą rozmowę, i ciągle się zastanawiać czy ta osoba coś czuje czy nie. Zauroczona w ten sposób byłam dwa razy i nigdy i nawet w fantazjach nie chciałam by moje uczucie było odwzajemnione


  8. Niby miałam dwa zauroczenia w swoim życiu, obok nich czułam się bardzo nerwowo, ale moje fantazje o nich ograniczały się do rozmów, wspierania duchowego, baardzo rzadko do pocałunków. Lubiłam być obok nich, a jednocześnie nie czułam potrzeby bycia z nimi w związku. Nigdy nie szlochałam za żadnym w nocy. Niby się wkurzałam gdy jeden z nich na portalach społecznościowych serduszkował zdjęcia fajnych lasek, ale gdy potem w realnym życiu przytulał na moich oczach inną dziewczynę to nie czułam nic. Czy tak powinny wyglądać zauroczenia? Czy nie powinno się starać zdobyć miłości życia ? Czy nie powinno się szaleć zazdrości i rozpaczy? A może jestem słabo rozwinięta uczuciowo? Mam 22 lata jakby co.


  9. Niby miałam dwa zauroczenia w swoim życiu, obok nich czułam się bardzo nerwowo, ale moje fantazje o nich ograniczały się do rozmów, wspierania duchowego, baardzo rzadko kiedy do pocałunków. Lubiłam być obok nich, a jednocześnie nie czułam potrzeby bycia z nimi w związku. Nigdy nie szlochałam za żadnym w nocy. Niby się wkurzałam gdy jeden z nich na instagramie serduszkował zdjęcia fajnych lasek, ale gdy potem w realnym życiu przytulał na moich oczach inną dziewczynę to nie czułam nic. Czy tak powinny wyglądać zauroczenia? Czy nie powinno się starać zdobyć miłości życia ? Czy nie powinno się szaleć zazdrości i rozpaczy? A może jestem słabo rozwinięta uczuciowo? mam 22 lata


  10. Chyba nie pójdę do nowej szkoły. W sensie szkoła to mnie by bardzo chętnie przyjęła, ale regulacje prawne nie pozwalają. Bo do takiej szkoły trzeba mieć albo niepełnosprawność umysłową albo sprężoną czyli np fizyczna + duża wada wzroku. No i to jednak szkoła ponadgimnazjalna czyli mogę być tam maksymalnie do 23 roku życia. Zobaczymy czy moja wada wzroku jest wystarczająca, aby uznać ją za kolejną niepełnosprawność w moim życiu. Mam mieć też testy w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Poradnia chce mnie wcisnąć na warsztaty terapii zajęciowej, gdzie głownie zajmuje się lepieniem z plasteliny.\ A już myślałam, że moje życie wychodzi na prostą...


  11. wątpię by tu chodziło o mój wózek, bo znam wózkersów z dużym gronem przyjaciół. w realnym świecie za dzieciaka to bawiły się ze mną tylko córki sąsiadek, ale tylko dlatego, że mama płaciły im cukierkami. nawet niepełnosprawne dzieciaki mnie nie chciały. W gimnazjum i liceum próbowałam z kimś pogadać by potem nie mieć posiadówek u psychologa szkolnego ale rozmowy się nigdy nie kleiły. W internecie mam trzy kumpele i tylko z jedną piszę regularnie. Ona jest takim samym samotnikiem jak ja. Na grupach na fb, każdy mój post jest brany za trolowanie Wiem, że moje opinie są dziwne, ale nie będę ich ukrywać 1. Szczerość jest dobra zawsze i wszędzie. 2. Związek nie musi być życiowym celem 3.W sumie to chciałabym nosić mundurki szkolne. 4. Są jednostki mniej i bardziej wybitne no to już są wściekli i biorą moje opinie za chęć rozpętania kłótni. W dodatku jak mówię im o moim aseksualiźmie to dopiero się zaczyna! No i mam niezbyt imponujące zainteresowania japońskie seriale, nie te animowane, mangi, japoński pop i książki obyczajowe dla nastolatek. Ludzie często mówią że jestem zbyt nerwowa, no to akurat fakt. Często też mówią, że mam trudny charakter! niech ktoś mi poda definicje trudnego charakteru! Często też słyszę, że jestem brzydka, mimo,że mam siebie za przeciętną a czasami nawet ładną. No i jeszcze ich argument o groźnym spojrzeniu ze zdjęć. Polubiłam bycie outsiderem, ale co zrobić by ludzie szanowali moje opinie i skąd ta niechęć?


  12. Potrzebuję rady. Sąsiadka mi załatwiła staż, mimo, że o to nie prosiłam. No zgłosiła mnie, bo szukają dwóch osób z orzeczeniem. Wszystko ładnie pięknie, tylko, że to to jest kurs na grafika komputerowego. A ja się znam na tym jak wilk na gwiazdach. Jedyny kompakt z photoshopem miałam na paru lekcjach informatyki w gimnazjum. Zadania musiał kończyć za mnie kolega, bo nie potrafiłam się z niczym połapać. Trudno mnie też oskarżyć o zmysł artystyczny. Nawet zdjęć nie umiem robić! Jedyna dobra strona tego stażu, to jest to, że dostaje się 1500 zł za miesiąc Sama nie wiem co już robić... edit: pomyliłam się, to nie jest kurs, tylko staż + 3 miechy roboty


  13. Mam 21, no prawie 22 lata/. Ludzie bardzo szybko mnie nudzą. Nieważne czy kogoś lubię, nieważne ile mamy wspólnych tematów to po dwóch czy trzech rozmowach ta osoba mogłaby przestać istnieć i nie zrobiłoby mi to różnicy. Mam jedną jedyną przyjaciółkę którą znam przez neta od siedmiu lat i jest jedyną osobą którą lubię i obchodzi mnie co u niej, ale mimo wszystko nie chciałabym gadać z nią częściej niż raz w tygodniu, bo byłabym nią dość zmęczona Mimo wszystko jestem dość atencyjna w internecie. Codziennie dodaje post o sobie na pewnej grupce na fb. Zawsze piszę o sobie i zawsze opisuje prawdziwe, ale negatywne sytuacje. Szczególnie cieszą mnie hejty i negatywne komentarze na mój temat. Sprawiają mi radość. W głębi duszy czuję się może nie tyle lepsza, co wyjątkowa.


  14. chodzi o to, że mam grube ramiona. niektórzy sugerują, że to mięśnie od jazdy na wózku, ale szczerze w to wątpię, bo te "mięśnie" są takie miękkie, więc to raczej tłuszcz jest. No i ogólnie moja wiodąca ręka czyli lewa jest szczuplejsza. Ogólnie cała jestem gruba. Przy wzroście 154 cm warzę około 57 kg, a to za dużo. Jestem na diecie, z brzucha i twarzy już trochę zeszło, ale z rąk nie. Co robić? czekać na dalszy progres odchudzania czy stosować jakieś specjalne ćwiczenia na ręce. Jeśli tak to jakie?


  15. wiem, to dziwne szczególnie gdy dużo dziewczyn narzeka że ma za małe cycki, a ja chętnie bym się z nimi zamieniła. Cycki budzą we mnie niejaki wstręt, a szczególnie te wielki wyglądają nieestetycznie. Męskie członki też mnie brzydzą jakby co. I ogólnie nagie ciała jakiekolwiek Drobniutka figura też jest moim marzeniem. Kojarzy mi się z delikatnością, kruchością itp. No i bym miała pewność, że nikomu się nie spodobam Odchudzam się bo mam nadwagę. przy wzroście 145 cm ważę 57 kg a to za dużo, mam nadzieję że moja figura będzie chociaż trochę drobna. Wiem, że cycki jakiekolwiek mi zostaną i będę musiała je zaakceptować Na szczęście nie są takie duże. - rozmiar B Mam 21 lat


  16. Hej. Jestem Diana. Od trzynastego roku życia jestem nołlajfem. Moje kontakty poza internetem, ograniczają się do najbliższej rodziny (czasami dalszej) Gdy nie ma książek to siedzę całymi dniami przed kompem. Rozwiązuję Quizy, zadaje tyle pytań na serwisach typu kafeteria, że mają mnie za trola.... Czytam też dużo mang w internetach, słucham muzyki, oglądam anime, trolluję zboków na czatach. zadaje pytania na grupach na fb Mam jedną internetową przyjaciółkę od sześciu lat, ale ostano rzadko gadamy, bo ona studiuje, pracuje i ma swoje życie Prawdę mówiąc nie czuję tęsknoty, mimo, że to spoko laska Niby mam inne dość wątłe znajomości internetowe, ale szczerze mówiąc - mam ich wszystkich gdzieś. Dwa razy do roku wyjeżdżam sobie do specjalistycznych ośrodków rehabilitacyjnych (nie mylić z senatorami ), ale nawet tam nie chcę mi się integrować, po południu, zmęczona po zajęciach, najczęściej czytam, albo oglądam TV ( bo często nie ma dostępu do neta) Niedługo jadę do nowego ośrodka i boję się, że ktoś zechce mnie zaczepiać, w sensie żeby pogadać Jak myślicie, jestem nołlajfem? Czy raczej samotnikiem? Czy może zupełnie co innego?


  17. Leń ze mnie i hipokrytka, niby czuję się samotna, ale jak ktoś chce się do mnie zbliżyć czy to koleżanka czy rodzina Zakupy ze mną to koszmar, szczególnie te ubraniowe. Dla mnie wszystko wygląda tak samo! Jak kogoś nie lubię a powinnam być dla tego kogoś miła to nie umiem! Odwracam się plecami i focham, Tak samo jak ktoś mnie odwiedzi, nie umiem z tym kimś gadać. Na wszystkie opisane wyżej sytuacje reaguje atakiem gniewu, paniki, często się wściekam i wrzeszczę. Czy to może być jeszcze późny okres dojrzewania? (Mam 21 lat)

×