Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

peperomia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    199
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez peperomia

  1. Pytanie do rodziców, którzy dowożą swoje dziecko do podstawówki oddalonej od miejsca zamieszkania. Chcemy posłać córkę do szkoły prywatnej, której filozofia bardzo nam odpowiada. Oczywiście, nie wiadomo jak to do końca się uda i czy po jakimś czasie nie przeniesiemy jej do "normalnej", ale na razie jesteśmy zdecydowani zaryzykować. Moja największa wątpliwość dotyczy jednak nie samej szkoły, ale czegoś innego. Pamiętam że jako dzieciaki spędzaliśmy mnóstwo czasu z kolegami ze szkoły poza szkołą. Chodziliśmy po osiedlu, odwiedzaliśmy się w domach, wspólnie chodziliśmy z i do szkoły. Trochę mnie martwi to, że córka tego nie doświadczy, bo do wspomnianej szkoły dzieci dojeżdżają z całego miasta i bardzo mała szansa że trafi tam na kogoś ze swojego osiedla. Moje pytanie kieruję więc do rodziców, którzy mają dzieci w podobnych miejscach. Nie interesuje mnie opinia o szkole, ale właśnie to jak wyglądają relacje kolegów poza nią. Czy staracie się jakoś organizować dzieciom wspólny czas? Czy czasami dojeżdżają one do siebie nawzajem? Czy nie macie wrażenia że czegoś w ich życiu brakuje, czegoś co mieliśmy my chodząc do zwykłych szkół?
  2. Guru, wokół którego narosła rzesza fanatycznych wyznawców, zawdzięczających swoje stanowiska wyłącznie lojalności.
  3. Dla mnie roznica 3 albo 3 i pół jest idealna. Starszak juz w miarę ogarnięty, a różnica wieku taka, że jeszcze się razem pobawią.
  4. Ja bym tych deklarowanych czułości testów jakoś tak bardzo serio nie brała. Gdyby zawsze były prawdziwe to testy pieknie wykrywałyby ciążę już w 3 tygodniu. Tymczasem, jak wiemy, robią się wiarygodne mniej wiecej po dacie spodziewanej miesiączki, a czasem trzeba poczekać jeszcze pare dni ekstra.
  5. Wiesz, nifty rzadko się myli, tzn. ma bardzo wysoką czulosc i swoistość i takich historii jak z pappą jest dużo dużo mniej. Dla Ciebie to niestety oznacza, że ciężko bedzie znalezc jakiekolwiek pocieszenie. Podobno jak masz nieprawidlowy wynik, to w cenie masz konsultacje z genetykiem, od niego powinnas sie dokladnie dowiedzieć, co to oznacza. W miedzyczasie zadaj sobie pytanie "co jeśli... ?" i podejmij decyzje o amnio. Przykro mi bardzo, mam nadzieję, ze mimo wszystko to pomyłka:(
  6. Jak wyżej. U mnie przy duzo większym pęcherzyku (jakos 8-9mm) na kiepskim USG nie było widać zarodka, nie mówiąc już o bijącym sercu.
  7. Nie. W pierwszej ciąży pod koniec nie wszystko było dobrze na USG i martwiłam się, czy córka bedzie zdrowa (całe szczęście jest). W drugiej chciałam oszczędzić sobie chociaż części nerwów i dlatego zrobiłam NIFTY, mimo że nie mialam żadnych wskazań. Na wynik czekałam tydzień, ale w przychodni mówili że to wyjątkowo długo, bo z reguly wynik jest szybciej.
  8. Dobrze zrobiłaś z tym NIFTY, czekanie na wynik będzie bardzo trudne, ale potem powinnaś się uspokoić. 1:15 to dość duże prawdopodobieństwo, ale nadal - 14 na 15 dzieci z takim wynikiem jest zdrowe. Gorąco Ci życzę, żeby w Waszym przypadku było wszystko ok. A robienie PAPPA przy NIFTY nie ma faktycznie żadnego sensu.
  9. A w ten piątek to Ci się zaczyna czy kończy 42 tydzień?
  10. Moja koleżanka, przy regularnych cyklach i jej zdaniem dobrze wyznaczonym terminie, urodziła równo dwa tygodnie po terminie, poród zaczął się sam.
  11. A czy ojciec dziecka kiedykolwiek zabiegał o kontakt z synem czy mial to w nosie? Bo jeżeli syn pozna swojego ojca tylko po to, by zaraz przekonać się, że ten ojciec jest dupkiem, to lepiej żeby go w ogole nie poznawał.
  12. Jest taka scena w głupiej francuskiej komedii RRRrrrr!!!. (Juz nie pamietam szczegolow niestety) Wodz plemienia wraca po ciężkim dniu do rodziny i liczy dzieci (a ma ich sporo) i w pewnym momencie mowi, że rano bylo jedno więcej. Matka spokojnym głosem odpowiada "tak, ale [tutaj pada imię] dzisiaj został zjedzony przez [tutaj nazwa jakiegos stwora]". Ojciec zadowolony z wyjaśnienia wraca do innych spraw:) Oczywiście to tylko komedia, ale trochę pokazuje jednak prawdę, że im więcej dzieci tym łatwiej znieść stratę jednego z nich. Z resztą nie tylko stratę, ale problemy (nie wiem narkomania np) albo choroby. To samo dotyczy naszych oczekiwań względem dziecka. Jak jest jedno to ono powinno je wszystkie spełniać, byc mądre, piękne, zdolne, osiągnąć sukces zawodowy, rodzinny... Jak dzieci jest więcej to te oczekiwania się też rozkładają na nie, a rodzicom łatwiej jest przeboleć jakies niedostatki na zasadzie "to dziecko może zawodowo nie ustawiło się tak fajnie jak tamto, ale dalo mi super wnuki" itp. Mam dwójkę dzieci, rzeczy o których pisalam moze nie były decydujące, ale mialam je gdzieś w głowie decydujac sie na drugie dziecko.
  13. Jasne, ja mialam na myśli lekarza, który takie rzeczy mówi:) Mam nadzieję, że Wasze problemy z jedzeniem się rozwiążą, że to tylko przejściowe.
  14. Wydaje mi się, że te 4 miesiące wzięły sie kiedys stąd, że dawniej mleko modyfikowane było gorszej jakości, miało mniej wartości odżywczych i szybciej należało je uzupełniać z innych źródeł. Dzisiejsze mieszanki są dużo bardziej zbliżone składem do mleka matki i spokojnie wystarczają przez pół roku. Co do problemu Autorki, to też bym sugerowała popróbowanie z temperaturami. Kaszek bobovity na pierwsze posiłki to nie komentuję... ale ja to mam skrzywienie jeśli chodzi o żywienie niemowląt;)
  15. A jakie masz kwalifikacje, żeby podważać oficjalne zalecenia i nazywać je bzdurą? Bo "rozszerzałam po 4. i nic złego się nie stało" to żaden argument. Rozszerzanie diety po 4. miesiącu oczywiście nie sprawi, że Twoje dziecko umrze w męczarniach. Ale zwyczajnie nie daje żadnych korzyści, wręcz przeciwnie - zwiększa ryzyko problemów z brzuchem czy nietolerancji pokarmowych. Mam dwie córki, pierwsza miała rozszerzaną dietę po 4. miesiącu, druga po 6. Obie są teraz zdrowe, ale z perspektywy czasu widzę, że 4 miesięczniak jest zwyczajnie niegotowy - kupy przy rozszerzaniu wyglądają gorzej, gorzej sobie radzi z łyżeczką, połykaniem itd. Już pomijając to, że dzisiaj już przeraża mnie myśl o karmieniu dziecka stałymi pokarmami na leżąco... Pomysł, żeby zaczynać od zagęszczania mleka kleikiem też wydaje mi się absurdalny. Początek rozszerzania diety jest po to, żeby dziecko poznawało warzywa i owoce a nie było zapychane na noc kleikiem.
  16. Syn Monikiw12 - pierwsze dziecko zbiorowo wychowane przez kafeterię. Rozszerzanie diety zdrowego dziecka po 6 miesiącu.
  17. Kurcze, zostań moją sąsiadką;) Bo mnie otaczają sami tacy, co mają w dupie. Zależy jak trafisz (i w sensie konstrukcji budynku i sąsiadów), jakie masz oczekiwania. Ta koleżanka o której pisałam, to bardzo żałuje, myślą o wolnostojącym, ale reszta znajomych jakoś żyje. Popatrz chociaż na rozkład pomieszczeń, z czym faktycznie miałby sąsiadować Wasz salon czy sypialnia. U tej koleżanki deweloper zrobił łazienkę sąsiada obok ich sypialni i jak ktoś brał prysznic to oni spać nie mogli.
  18. Żeby tak jeszcze każdy sąsiad zastanawiał się co wypada, a co nie. Myśleliśmy o domku w szeregówce albo bliźniaku, ale właśnie relacje znajomnych i wizyty u nich mnie skutecznie z tego wyleczyły. U koleżanki słychać było wszystko, co sąsiad ogląda w telewizji, o czym rozmawia z żon i kiedy bierze prysznic. Często powstawały konflikty, bo muzyka za głośno, bo dzieci biegają, pies szczeka itd. Niby to tylko dźwięki, a jednak we własnym domu można się poczuć zaszczutym. Może są jakieś inwestycje o wyższym standardzie, ale niestety większość budowlanki dzisiaj to najtańsze materiały i zupełny brak komfortu akustycznego.
  19. Ja nie mieszkam, ale kilkoro znajomych mówiło, że akustyka jest gorsza niż w bloku, słychać wszystko, co robią sąsiedzi.
  20. Jest fajny, ksztalt faktycznie ułatwia picie. Przy obu moich córkach zaczelam uzywanie ich w wieku 6 miesiecy. Starszej troche zajęło opanowanie picia, młodsza umiała od razu z marszu, także zależy od dziecka. Jedyny minus - szkoda że nie jest przezroczysty, bo jak się podaje picie maluszkowi, to przy przechylaniu wygodnie jest widzieć poziom wody.
  21. Najgorsza moim zdaniem przy SN jest jego zupelna nieprzewidywalność. Można mieć fajny, szybki poród po ktorym sie szybko dochodzi do siebie (rowniez tam "na dole"), a można zafundować sobie uszkodzenia i traumę na całe życie. Mozna też się długo męczyć i na koniec i tak miec CC. Dopóki nie urodzisz, to nikt Ci nie powie, jak bedzie u Ciebie. Ja mialam i to i to, wolę SN, ale u mnie bylo raczej bezproblemowo. No i różnica też nie jest jakaś duza, po CC też szybko doszłam do siebie, na pierwszy spacer poszłam nawet szybciej niz po SN.
  22. Poczekaj trochę, już nie chodzi o cc, ale zobacz najpierw jak wygląda życie z dzieckiem. Bo nawet jeśli teraz jeszcze masz noworodka, który głównie śpi, to niedługo to się zmieni. I możesz się wpakować w straszny kierat zachodząc w drugą ciążę. Daj sobie spokój chociaz przez rok. Dwa lata różnicy to też jest niedużo. To tak moim zdaniem. Jak ja przygotowywałam się do mojego sn po cc, to czytalam duzo historii na stronie naturalniepocesarce.pl I tam było trochę takich przypadków, ze poród byl szybciej niż po dwóch latach. Podstawa to akceptacja nieco większego ryzyka powikłań przy porodzie, znalezienie lekarza, który popiera ten pomysł i skontroluje grubość blizny na usg oraz szpitala, który się takiego porodu podejmie. Czyli jest trudniej, ale w większości przypadków wykonalne.
  23. Jeszcze apropos przywlekania innych chorób. Corka chodzila juz po lockdownie od polowy maja do lipca. Ponieważ są pomiary temperatury i absolutny zakaz przyprowadzania dzieci z jakimikolwiek objawami, to zupełnie nic nie łapała (a normalnie to co chwila jakis katar). Taka mały plus tej sytuacji:)
  24. Mam taką samą sytuację jak Ty Autorko, też macierzyński z niemowleciem + czterolatka. No i idzie jutro, ryzyko jest niewielkie i jestem w stanie je zaakceptować.
  25. Nijak to się ma do aktualnej wiedzy i zaleceń. Kubek niekapek nie jest wcale lepszy od butelki, nie ma sensu taki etap i juz od dosc dawna neurologopedzi o tym mówią. Bidon ze słomką z kolei powinien być wprowadzony dopiero, kiedy dziecko, chociaż w podstawowym stopniu, opanuje picie z otwartego kubeczka. A to może potrwać nawet kilka miesięcy. I tak, do około roku, picie mm z butelki nie jest niczym złym. W międzyczasie picie z kubeczka mozna ćwiczyć na wodzie, zupach itp. Oczywiscie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mm tez próbować dawać w kubeczku, ale żaden maluch nie bedzie w stanie od razu wypić pełnej porcji mleka (a w koncu w temacie chodzi o to, zeby sprawnie odstawić dziecko).
×