Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Unlan

Zarejestrowani
  • Zawartość

    3331
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Unlan


  1. 5 godzin temu, Foko Loko napisał:

    No jak na koniec lutego wykorzystałaś wszystkie NŻ to pracodawcy powinna się zapalić lampka w głpwie, że co jak co, ale liczyć na Ciebie nie można.

    Autorka pracuje na pół etatu, to ma tylko dwa dni UŻ. 

     

    8 godzin temu, Minarka5 napisał:

    I co z tego. Mi chodzi o taki przykład tylko żebym wiedziała na przyszłość 

    Jak wiesz, co to urlop na żądanie, to powinnaś wiedzieć, jak się załatwia zwykły urlop. Dużo zależy od samego pracodawcy, jego pytaj. 

    A tak ogólnie, pracujesz na pół etatu i ci się do pracy iść nie chce? Weź się trochę nad sobą zastanów. 


  2. 2 godziny temu, yeti123 napisał:

    Czy was nie wkurza trochę to kiedy ktoś z waszej rodziny nadaje swoim dzieciom takie zbyt standardowe imiona ? Pytam o to ponieważ mój brat nazwał swoją córkę Ola, co osobiście uważam, że te imię to tak średnio pasuje na obecne czasy. Jakie wy natomiast macie zdanie na temat takich zbyt katalogowych imion, gdzie rodzic zbytnio się nie wysilił wymyślając to imię dla dzieciaka ? Właśnie mam na myśli tego typu imiona jak Ola, Ania czy Adam.

    A jakie pasują na obecne czasy? Te hamerykańsko brzmiące, czy po pradziadkach? Bo takie wracają do łask. 


  3. 2 godziny temu, Minarka5 napisał:

    Nie mam urlopu na żądanie ale chciałbym jutro nie iść do pracy. Jednak nie zgłosiłam tego faktu swojemu pracodawcy. Czy mogłabym poprostu zadzwonić i poprosić o urlop i go dostać? Czy jednak taki fakt trzeba zgłaszać wcześniej?

     

    To tylko taki przykład bo na przyszłość chciałbym wiedzieć czy tak można 

    Już wybrałaś cały urlop na żądanie co miałaś? 


  4. 6 godzin temu, Minarka5 napisał:

    Pytam z ciekawości. Ja tyle zarabiałam ale mieszkam z rodzicami którzy nic mi nie zabrali i jeszcze mnie utrzymują. Dlatego wszystkie pieniądze były i są tylko  moje. Jednak tak sobie myślę i ciekawi mnie czy w tych czasach jedna osoba byłaby w stanie za te pieniądze się utrzymać.

    Jeśli masz własnościowe mieszkanie i opłat ok 500-700 zł maks, to przewegetujesz. Żeby coś wynająć i jakoś żyć musisz mieć minimum 3 tys do ręki. Bo sam wynajem mieszkania teraz w mieście 100 tys i wyżej to ok 2000. Pokój oscyluje pomiędzy 1000, a 1500 zł. 


  5. 1 minutę temu, Żaba Monika napisał:

    To juz inna sprawa, choc nie rozumiem dlaczego chcesz pracowac tylko polowe tego, co na Zachodzie. Ja w Uk bede mogla przejsc na emeryture dopiero w wieku 68 lat, o ile cos sie nie zmieni do tego czasu. Choc i tak zamierzam pracowac tyle, na ile zdrowie pozwoli, bo patrzac na sytuacje demograficzna spoleczenstwa to moja emerytura takze bedzie niska (pomimo tego, ze mam odprowadzane takze skladki na emeryture prywatna). W Polsce takze beda musieli podniesc wiek emerytalny, bo po prostu nie bedzie pieniedzy na emerytury.

    Nie. Chce pracować tyle co ludzie na zachodzie, czyli połowę tego co w Polsce. Widzę, że trochę źle to napisałam. Norma pracy połowę mniejsza, czyli taka jak na zachodzie miało być. 

    Oczywiście, że podniosą wiek emerytalny. To jest nie do uniknięcia. 


  6. 1 godzinę temu, Żaba Monika napisał:

    Mozna tez zaczac sciagac adekwatne podatki z takich kolosow jak Amazon czy Google z czym Polska ma caly czas problemy.

    Co do emerytur to na onecie byl wczoraj artykul o tym, ze wspolczesne pokolenie 20-30-40-latkow dostanie emeryture w wyskosci 25%-30% swoich zarobkow. Polska jest krajem gdzie jest niski prog wieku emerytalnego i bedzie tylko przybywac emerytow-nedzarzy.

    Z chęcią bym popracowała kilka lat dłużej o ile mój tydzień pracy na pełny etat będzie miał mniej niż 40 godzin, a norma ustalana w pracy połowa mniejsza, niż na zachodzie. Jesteśmy najbardziej zapracowanym narodem w Europie. Opieka medyczna też wtedy, kiedy mi jest potrzebna, a nie wtedy kiedy jest termin, czyli jak już jest za późno. Taka smutna prawda. 


  7. 7 godzin temu, KittyB napisał:

    Wystarczy mi,że przeczytałam jej pierwszy post.Nie mam zwyczaju nadmiernie analizować wypowiedzi innych i doszukiwać się swoich racji.A jest to tutaj nagminne🙃

    Jaka analiza? Wymieniły między sobą kilka postów z których wynika, że jedna z nich najzwyczajniej przeczy sama sobie. 

    Ty też zaprzeczyłaś teraz sama sobie. Jakim cudem przeczytałaś pierwszy post pani M, skoro wzięłaś w obronę inny post pani M. Czyli przeczytałaś minimum 2 posty 😁


  8. 16 godzin temu, Lapis_lazuli napisał:

    Są organizmy które mimo zdrowego odżywiania, nie popełniania dużych błędów w żywieniu i tak mają tendencję do cisnienia czy innych chorób.   

     

    15 godzin temu, Lapis_lazuli napisał:

    Niezdrowy tryb życia to również stres, ten zły stres. Nie da się uniknąć całkowicie stresu. Na tle emocjonalnym ciśnienie wędruje w górę i to bardzo.

    Mówi się, że połowa chorób to stres, a druga to talerz. 

    Im więcej syfu w organiźmie, tym większa tendencja do chorób. Stres obniża odporność i powoduje wzrost różnych patogenów pasożytniczych, grzybiczych itp. Natomiast jedzeniem możemy się nieźle zasyfić i załatwić jak i leczyć. 

    Nadciśnienie w większości przypadków, to wynik zapchanych nerek, a potem dopiero stres. A potem jest różnie w zależności od organizmu. Jednemu nic nie będzie, a u innego idzie lawina. 


  9. 59 minut temu, Foko Loko napisał:

    Chłopiec 🙂

    No właśnie ja wiem, że ona przyjedzie głównie dla tych fot. Fotki jej z dzieckiem, fotki szwagra z dzieckiem, będzie mogła porozsyłać całej rodzinie, pochwalić się koleżankom, rodzinie tak dalekiej, że mąż nie wie kim są, ale ona zdjęcia wysłać musi. Wkurza mnie to, bo nie chcę, żeby zdjęcia mojego dziecka latały po sieci, a z nią to nigdy nie wiadomo. I nie rozumiem kompletnie po co to. Po co się tak uzewnętrzniać w sieci i wrzucać zdjęcia. Ja tak nie chcę, nie potrzebuję się dzieckiem chwalić na fejsie, wolę mieć album.

    Jak nam się urodziło poprzednie i chodziliśmy na neonatologię do inkubatora, to też wydzwaniala, że musimy koniecznie zdjęcie jej przysłać, bo ona musi mieć zdjęcie. Nie pytała o to, jak ja się czuję po porodzie, jak dziecko się czuje, jak mąż się z tym czuje, tylko zdjęcie. Ja mam poczucie, że ona ma wyrąbane na to dziecko, byle tylko regularnie miała potem zdjęcia. Mnie też nie pyta jak się czuję tylko czy brzuch mi rośnie i czy widać, że jestem w ciąży.

    Dziecko, to pretekst do świecenia na piedestale w sensie patrzcie to moje, to ja, zachwycajcie się. 

    Pytanie. Czy ten narcyz wie jaka jest płeć? Bo ja nie, to pościemniaj, że córka, to niech nakupić różowych śpiochów. No co? Zdarza się , że gin się pomyli. Nie żeby to nie było złośliwe, bo jest, ale to też taka mała lekcja, żeby się nie wtrącać za bardzo, kiedy nie trzeba, bo się za to płaci. 


  10. 10 minut temu, Żaba Monika napisał:

    Rozumiem przekaz, zaraz jeszcze dodasz, ze sami szyjecie sobie ubrania i myjecie się w rzece dla zdrowia. Tylko ciekawe skąd mąż ma nadcisnienie skoro tak zdrowo się odżywiacie.

    Jeśli on nie może jeść słodyczy tzn, że cukrzycę już ma. Jeśli nie jest w grupie ryzyka ze względu na choroby hormonalne, nie był w ciąży itp to cukrzyca jest z jedzenia. Ja już napisałam. Zdrowe produkty nie oznaczają zdrowych dań. 


  11. 2 minuty temu, Magdalenka123 napisał:

    Nie zjadamy 🤣 znajomi kupują u nas produkty, mam w zwyczaju zapraszać ich na kawę to i ciacho zawsze czeka. Zdarzają się osoby, które jadą do nas specjalnie po 1,5h, dziwne, żebym ich na kawę nie zaprosiła. Nie jestem świnią. A o mojego męża nikt nie musi się martwić. Jest dorosły, nie muszę pilnować tego, ile je słodyczy, bo sam wie, że nie może. Zresztą temat dotyczy dzieci. Jak córka nosi tydzień kitkata do szkoły i później bo wyrzucam bo się po prostu pokruszy to myślę, że nie ma tragedii skoro przez cały tydzień w szkole wolała sobie schrupac papryka zamiast tego batonika. A jak kupię 3 garści cukierków i leżą na stole 2 tygodnie to wydaje mi się, że wiem ile ich córka zjadła. Do domu zakupy robię tylko ja, więc wiem ile czego nam schodzi. 

    Swoją drogą słodyczy najwięcej jem ja. Bo uwielbiam, kocham i sobie tego nie odmówię. Ale nie pożeram ich przy córce, niech widzi, że mama woli zjeść jabłuszko od czekolady. A niech ma jakiś przykład. 

    Nie chce mi się już więcej tłumaczyć. Jemy zdrowo i tyle. 

    Coś się mieszasz w zeznaniach. Wcześniej pisałaś, że córka jada słodycze codziennie. I, że codziennie jej pakujesz do szkoły jakiego batona. I że czasem zje tylko batonika, a czasem tylko te roślinne produkty, czy bułkę. A teraz wychodzi, że córka jada raz na tydzień. 

    No tak, mąż wie, że nie może, ale jak najbardziej niech widzi jak sobie na stole w miseczce leżą i ćwiczy silną wolę. Szczerze? Ja bym sumienia nie miała wystawiać słodycze na widok komuś, kto nie może. 

    No to tych znajomych na kawę musisz mieć codziennie, żeby ci się to ciasto nie zmarnowało. 

    Nie odmówisz sobie słodkiego, bo uwielbiasz, a cuksy ci 2 tygodnie stoją na stole? Się zdecyduj. Albo jecie umiarkowaną ilość słodyczy, albo się nie ograniczacie. No jedno z dwóch. 


  12. 11 minut temu, Magdalenka123 napisał:

    No widzisz, a my sok jabłkowy mamy swój. Sam czysty sok z naszych jabłek, bez grama cukru. W tym roku robiłam nawet sok z marchwii dla niemowlaka, bo nie kupuje tych bobofrutów i gerberów (o zgrozo prawie 5zl butelka...) musy owocowe też robiłam i wekowałam na zimę dla młodej, starsza też je lubi. A ciasto prawie zawsze jest na stole, bo szkoda mi wyrzucać jajka, jak mamy za dużo. Także jak najbardziej się opłaca mieć "swoje" 🙂 i myślę, że batonik, cukierek, albo popcorn raz na dzień nam nie zaszkodzi. 

    A oprócz tego batonika zjadacie codziennie po pół blachy ciasta we trzech. Nadal uważasz, że nie zaszkodzi? 

    Piszesz, jak to masz super produkty, sok ze swoich jabłek itp. A wiesz, że te kupne batoniki to z reguły jeden wielki syf? Jak zobaczyłam skład Kinder pinqui, to mi szczęka opadła. 


  13. 10 minut temu, Magdalenka123 napisał:

     A jesli chodzi o schabowego z ziemniakami to oczywiscie uwielbiam, bo tak jadłam bedac dzieckiem, jednak mąż ma nadciśnienie, w domu niemowle, więc nie będę ich faszerowac schabowymi 😂 

     

    Schabowego w panierce nie podasz i to się chwali, za to słodycze są dla każdego na wyciągnięcie ręki. Myślisz, że mężowi nie szkodzą? To cię uświadomię. Mąż ma nadciśnienie, a nadciśnienie przeważnie ma źródło w zapchanych nerkach. Nerki natomiast jak się męczą, to nadnercza produkują kortyzol, który szkodzi trzustce. Jeśli mąż nabawił się nadciśnienia z nerwicy, to również ma podwyższony kortyzol. Niestety, ale twój mąż nie może jeść słodyczy, bo ma bardzo wysokie ryzyko cukrzycy, o ile już jej nie ma. 

    Gotowany, czy duszony schab jest zdrowy. Możesz podać. 

    Swoje warzywa to swoje warzywa. Tak, inny smak, zapach. Bez porównania. 


  14. Dnia 31.01.2023 o 22:50, Magdalenka123 napisał:

    U nas w domu jest zawsze pełno słodyczy. Każdy je, kiedy ma ochotę. Córka ma 9 lat i nie ograniczam jej. Sama do szkoły zawsze jej pakuje jakiegoś kitkata, albo oreo, ale żeby była równowaga to dostaje też zawsze normalną bułkę i do tego jakieś pomidorki, ogórka, paprykę, kiwi, winogrono itd... czasami zje wszystko, czasami tylko zdrowe rzeczy, a czasami tylko batonika. Nie napycha się słodyczami, bo wie,  że je zawsze ma. My dorośli też mamy czasami straszna ochotę na słodkie i sobie nie odmawiamy, prawda? Grunt to równowaga. Codziennie zabawa na podwórku, na stole obok słodyczy, zawsze sa owoce itd. Je słodycze codziennie, ale je również normalne posiłki, warzywa i owoce, codzienne bawi się na dworze, nieważne czy jest deszcz czy nie. 

    Mi się wydaje, że im więcej się dziecku ogranicza słodycze, to tym bardziej ono tego pragnie. Później jak się dziecko dopadnie to zjada na raz całą paczkę chipsów, albo żelek lub 3 batony na raz. 

    No i wiadomo, do dentysty chodzimy co pół roku na kontrol. Nigdy nie czekam, aż ząb zacznie boleć, albo jak zobaczę dziurkę czy przebarwienia. Jak na kontroli coś wyjdzie nawet małego to od razu leczymy. 

     

    Córka ma zdrowe zęby, jest szczupła, ma idealną morfologię, mimo jedzenia słodyczy ile chce 😊

    Rzucasz się o odpowiedzi, a przeczytaj dokładnie co napisałaś. Po co sama pakujesz jej batoniki do szkoły, skoro leżą u ciebie na stole i można wziąć nieograniczoną ilość?  Nie ograniczasz. Sama wciskasz. I to zobaczyły dziewczyny. 

    To, że córka jest szczupła i ma dobrą morfologię, nie oznacza, że nie ma robali. Morfologia nie zawsze wykrywa nawet raka. A zdrowe zęby ma dlatego, że tego pilnujesz. 

    Zdrowe produkty nie oznaczają zdrowych dań. Bo jeśli schabowego nie usmażysz gołego na jego własnym tłuszczu, tylko na oleju w panierce, to całą jego zdrową wartość możesz wyrzucić do kosza. 

    Jeśli chodzi o łakomstwo dzieci na słodycze, to coś w tym jest, jeśli się obsesyjnie je dziecku ogranicza, to ono się rzuca np w gościach i zjada wszystko co widzi. Bo wie, że w domu tego nie ma, a zakazany owoc smakuje najlepiej. To zaobserwowałam u swoich siostrzenców, a siostra właśnie bardzo ograniczała. Ale zdarzają się też dzieci rodziców takich jak ty, co pochłaniają głównie słodycze, bo te dzieci są bardzo uzależnione od cukru.

    Piszesz, że dzieci, które mają ograniczone slodycze zjadają potem całą paczkę chipsów, albo 3 batoniki, albo całą paczkę żelek na raz. A czy ty widzisz dokładnie ile twoje dziecko zjada tego cukru? Bo może córka też zjada codziennie tyle samo, a może i więcek cukru, a przecież ty tego nie kontrolujesz. 


  15. 8 godzin temu, Foko Loko napisał:

    Poprzednio jak urodziłam 4 miesiące za wcześnie to chciała przyjeżdżać wspierać męża w tym trudnym czasie, kiedy ja jestem w szpitalu 🤦‍♀️ i też mieliśmy wcześniaka w inkubatorze z zagrożeniem życia, a ta wydzwaniała, że znalazła ubranka w małych rozmiarach i dzwoniła podjarana, że jak to dobrze, że już po wszystkim. A potem się jarała tym, jaki wieniec na grób przywiozła.

    Nie chcę tego drugi raz przeżywać.

    Prawda jest taka, że spokojnie mogę urodzić 3 tygodnie przed terminem, więc najwyżej się jej nie powie, ona i tak dokładnego terminu nie zna, tylko który miesiąc.

    A przyjechała wtedy? No nie. 

    No o tym mówię. Urodzić możesz w każdej chwili. Prawdopodobnie urodzisz przed terminem. Ona o tym wiedzieć nie musi. Poinformujecie miesiąc później. 

    No cóż. Masz narcystyczną teściową w 100%. Połączenie narcyza z rozpuszczonym dziewuszyskiem. Narcystyczne osoby uwielbiają być w centrum uwagi. Będzie się jarać wszystkim co zrobi, co wymyśli. Dokładnie tak jak tym wieńcem. W dodatku nie widzi, że to niestosowne. A jeśli już w czymś pomoże, to właśnie po to, żeby inni ją podziwiali jaka ona wspaniała. 

    • Thanks 1

  16. 10 minut temu, Foko Loko napisał:

    Mój mąż cieszy się, że jest daleko, jak z nią rozmawia przez telefon to jednym uchem wpuszcza, drugim wypuszcza, mówi jej, że czegoś nie chce, stawia granice, ale teściowa i tak w efekcie robi po swojemu.

    Ona nie jest taka stara, ledwie 50tka.

    50latka to młoda baba. Z tego co piszesz, to jest typ, który wszędzie musi mieć tak jak on chce. Jak nie dostanie to tupie nóżką jak dwulatek. Można powiedzieć rozpuszczone dziewuszysko, tylko w średnim wieku. 

    Wiesz co mieliście zrobić? Powiedzieć, że macie termin porodu półtora miesiąca później, niż faktycznie. Jakby nie było masz ciążę zagrożoną i możesz urodzić w każdym momencie. Rodzisz i nie informujesz. Za dwa tygodnie idzie info, że urodziłaś i jesteś z dzieckiem w szpitalu. Przewidywany czas pobytu, miesiąc. Jeśli to jest typ rozpuszczonej dziewuchy, której trzeba usługiwać, to nie przyjedzie, bo jak jej będziesz usługiwać?  No i pocisnąć kit, że na tym oddziale, gdzie leżą wcześniaki w inkubatorach nie ma odwiedzin. Koniec kropka. Masz półtora miesiąca spokoju. 

×