Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Unlan

Zarejestrowani
  • Zawartość

    3331
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Unlan


  1. 7 godzin temu, Roletka napisał:

    Antak, jak uczęszczałam do LO to miałam bardzo ciekawe lekcje religii. Rozmawialiśmy o życiu Jezusa, katechetka odpowiadała na wiele pytań, chętnie rozwiewała wątpliwości. Jezus był postacią prawdziwą, można wątpić w jego rzeczywiste Zmartwychwstanie, ale taka osoba istniała. I tak jak ktoś wspomniał wcześniej, na polskim omawia się mitologię, to dlaczego nie omawiać życia Jezusa na dodatkowych, nieobowiązkowych lekcjach? W LO religia zawsze była przed albo po normalnych lekcjach. 

    Po pierwsze, rozwiewała wątpliwości w taki sposób, abyś jednak wierzyła, że Jezus był również synem bożym. Po drugie koleżanka chyba zapomniała czego się uczyła na j.polskim. Bo tak się składa, że Biblia jest w programie nauczania na j.polskim. A i sama wiara w utworach literackich również. Wiersze ks.Twardowskiego,  motyw chrześcijański z racji "Quo vadis", a nawet i tematy maturalne z j.polskiego i historii, związane bywają z wiarą i jej przemianami przez wieki. I jakbyś nie myliła mitologii, czyli opowiadań o bogach z religią, to byłoby miło. Bo biblijne przypowieści jak się dobrze przypatrzysz, to nic innego jak właśnie dokładnie taka sama literacka mitologia, jak mitologia grecka, rzymska, czy skandynawska. Nauka o religii, gdzie masz omawiane suche fakty, zasad itd bez podtekstów, że jakikolwiek Bóg istnieje, to religioznawstwo, a uczenie się, że ta, a ta postać jest Bogiem, powinno się go czcić i modli się do tej postaci na lekcji, to już jest religia.

    5 godzin temu, Anitella napisał:

    "Ani program nauczania religii, ani katecheta/tka nie podlega kontroli władz świeckich. To Komisja Wychowania Katolickiego przy Episkopacie Polski układa program i nadzoruje jego wdrażanie. MEN zostaje o nim tylko poinformowany. Nauczyciel/ka religii jest zatrudniany/a i opłacany/a przez szkołę, ale o zatrudnieniu decyduje biskup, przyznając i odbierając misję kanoniczną. Dyrektor w praktyce nie może nawet zwolnić katechety. Program nauczania, opracowywany przez Episkopat, w wielu miejscach wskazuje na postawy i elementy wiary, a nie wiedzy.

    Tylko finansowanie jest całkowiecie świeckie: roczny koszt zatrudnienia katechetów/tek wynosi ok. 1,344 mld zł (ich średnie zarobki brutto przekraczają 4 tys. zł)."

    Dokładnie tak. Na mocy konkordatu, wszyscy katecheci dostają pensję z budżetu państwa, ale kuratorium już ich tknąć nie może. Przypomnę, że większość katechetów, to księża i zakonnicy(e). Pensję z budżetu państwa dostają także księża kapelani w wojsku i szpitalach.

    Katecheza w szkole jest bardzo wygodna, bo nie trzeba z mniejszym dzieckiem zapylać do salki. No ok niech jest ta religia, ale jasnej chol/ery z jakiej racji religia jest wliczana w średnią ocen?

    • Like 1
    • Thanks 1

  2. 4 godziny temu, .Gość napisał:

    z jednej strony masz racje z drugiej nie.. bo przez brak konkurencji nawet slabszy plemnik ma szanse.

     

     

    Tam nigdy nie ma braku konkurencji. Plemnik musi być silny, bo słaby nie pokona 10-13cm drogi w górę, jeśli ta ciąża nie jest z preejakulatu, który mąż radośnie dobił do szyjki macicy.

    3 godziny temu, Jabbbba napisał:

    A nie słyszałaś o czymś takim jak preejakulat? Jp to jest właśnie brak edukacji seksualnej..

    A może byś tak przeczytała ze zrozumieniem? Przecież napisała o preejakulacie. Ten płyn, o którym pisze, to preejakulat, więc słyszała, ale była naiwna. Nigdy się nie ufa chłopu w tej materii.


  3. 52 minuty temu, agatamaz9 napisał:

    Zaczne od tego ze jestem załamana. Mam juz jedno dziecko starsze samodzielniesze. Nigdy nie chcialam drugiego. Wczoraj wieczorem doznałam szoku 2 kreski na tescie. Musialo to sie stac albo z plynu albo z tego ze maz konczy na mnie czesto w okolicach intymntych natomiast nigdy w srodku. Nie ogarniam jak w taki sposob moglo dosc do zaplodnienia........jestem w szoku. Ale moje pytanie jest inne. Czy jesli dostal sie tam jakis plemnik z zewnatrz czy moglabyc to jakas gorsza sperma i dziecko mozebyc chore...?porsze o powazne odp

    Jeśli ten plemnik dał radę dostać się do twojego jajeczka, to pomyśl sama, czy on na pewno jest gorszy? Moim zdaniem, to superplemnik, najsilniejszy w grupie. Nie ogarniasz w jaki sposób. No w jakiś sposób doszło 😄

    • Like 2

  4. 2 godziny temu, Donusiaa1991 napisał:

    Dziecko ma 11 miesięcy, nakarm łyżką, a nie uczysz flaszki. Jak dziecko nie chce mleka, to go tatuś kaszką, albo słoiczkiem w nocy nakarmi. Masz dwójkę dzieci i nie wiesz, że przy przeziębieniu dziecko może tracić apetyt?

    On nie stracił apetytu bo jadł wszystko chętnie poza butelką. 

    Słoiczkiem w nocy? U Ciebie wszyscy zdrowi kobieto? Mam dziecku zaburzyć dzień/noc wsadzić do krzesełka i podać co? Obiad? Deserek? 🤦🏼‍♀️

    To chyba moja sprawa z czego je moje dziecko 💁‍♀️ chce to uczę butelki. Przez pół roku nie udało mi się nauczyć go picia wody z kubeczka, kubka niekapka, kubka 360, doidy cup, bboxa... wszystko zaspokajał piersią, pragnienie i głód. Poza oczywiście normalnym jedzeniem. 

    A to nie można wziąć dziecka na kolana i podać mu kilka łyżeczek przetartych warzyw, albo kaszki na mleku, którą też wymieniłam? Musisz go do krzesełka wkładać? Kobieto, ty nie masz wyjścia. Twój mąż zrobi dokładnie tak, jak ci napisałam.  Poda mu słoiczek. Chcesz, to uczysz butelki? No tak się składa, że dziecka, które jest na etapie uczenia się samodzielnego jedzenia, nie uczy się ciągnąć smoczka. Zarzuciłaś mi, że chcę zaburzyć dziecku rytm domowy, a jak ty chcesz zaburzyć dziecku naturalny etap nauki w tym temacie, to może jak widać być. Dziecko nie będzie miało piersi, to się nauczy pić wodę.

    • Like 3

  5. 7 minut temu, Gość_2 napisał:

    A mnie zawsze wnerwiało to hołubienie chłopców... Bo syn, "następca"

    I chociaż sama mam syna, to przynajmniej do tej pory, nie robię z niego kaleki życiowego. Tylko słyszę gęganie, że coś za późno, coś za wcześnie robię i nie w tej kolejności, ale ja się dostosowuję do rozwoju młodego i widzę, że to procentuje. Część osób przez to patrzy na mnie jak na wariatkę, ale jak się okazuje, że dziecko radzi sobie bez nadskakiwania mu, to nagle się okazuje, że on tak sam z siebie, samorodny taki "talent" 😛 

    Ha ha dobre. Moja siostra zawsze tak usprawiedliwia swoich synów. Wali w pampers w wieku 3 lat, to : bo to chłopcy, mają to później. A wystarczyło 2 lata wcześniej zdjąć dziecku pieluchę.


  6. 1 godzinę temu, Aga321 napisał:

    Cześć, piszę tutaj, bo już nie wiem co ze sobą zrobić. Jestem dorosłą kobietą, mam 26 lat, kilka miesięcy temu wzięłam ślub... Mam ojca alkoholika. Ojciec pije od zawsze. Z dzieciństwa pamiętam właściwie tylko te dni, kiedy był pijany, w sumie nie wiem, czy były takie, kiedy był trzeźwy... Mama pracowała, zajmowali się mną dziadkowie, którzy mieszkali razem z nami w domu. Nie potrafię normalnie żyć, mój ojciec co prawda może nie pije tyle co kiedyś. Ma ciągi alkoholowe i dłuższe lub krótsze przerwy. Ale pomimo tego, że jestem dorosła, wyprowadziłam się z domu kilka lat temu, mam męża i powinnam mieć własne życie, to niestety go nie mam. Nie potrafię być szczęśliwa. Nic mnie nie cieszy, nie potrafię korzystać z życia, nie chce mi się o siebie dbać, nie mam na nic siły... Ciągle przejmuję się strasznie ojcem kiedy pije. Mieszkam 130 km od domu rodzinnego, ale kiedy ma ciąg alkoholowy jeżdżę i go ratuję, pilnuję go, żeby nie pił. Nie mam czasu ani siły dla swojego męża. Nie czuję się ani żoną ani nikim ważnym, ani wartościowym. Rok temu zaczęłam miewać ataki paniki, początkowo nie wiedziałam co to takiego, zaczęłam szukać chorób, aż w końcu dotarło do mnie że wszystko co się ze mną dzieje to nerwica. Poszukiwanie chorób się nie skończyło... Mam okropną hipochondrię. Nie mam siły funkcjonować, nawet w pracy siedzę, zastanawiam się, czy mój ojciec dzisiaj pije, czy nie, potrafię rozpłakać się w pracy. Boję się, że nigdy nie będę potrafiła cieszyć się życiem, że nie stworzę normalnej rodziny, bo do posiadania dzieci tez jestem nastawiona anty.

    Nie masz hipochondrii. Masz obniżona odporność przez stres, który sama sobie fundujesz, przez to masz takie stany nerwicowe i lękowe. Do tego mogą dojść inne dziwne objawy. Namów matkę, żeby zostawiła dziada i obie idźcie na terapię.Musisz zbudować poczucie własnej wartości. Alkoholik ma to do siebie, że zawsze znajdzie winnego swojego picia. Nie twoja wina, że masz ojca alkoholika. To jest jego i wyłącznie jego wybór. Niszczy się na własne życzenie.


  7. 1 godzinę temu, Yskra napisał:

    Dobrze robisz, rób tak dalej. Za mało mamy synusiów kalek emocjonalnych, którzy nie umieją żyć bez mamusi. Za mało mamy też na świecie szowinistów, których trzeba obchodzić, bo mamunia ich nauczyła, że dziewczynka da sobie radę, a chlopczyk takie biedny, nieporadny. Mi się takie podejście podoba, co to za wymysły, żeby dziewczynki i chłopców wychowywać na równych sobie. Baba ma se radzić i stawać na głowie żeby nikt nie widział, jak trudno jest sobie radzić samej, a chłop ma mieć łatwo i wygodnie - od początku. 

    Prawda. Baba ma przes/rane od samego urodzenia.


  8. Dnia 6.09.2020 o 20:45, Donusiaa1991 napisał:

    Witam mamy 🙂 mam problem. Mianowicie w poniedziałek idę do pracy. Syn 11 miesięcy skończone jest od urodzenia na piersi, ale uczę go picia z butelki mm już jakiś czas. No i szło nam dobrze, pił bardzo chętnie, ani razu nie zaprotestował, więc nie zabierałam cycka całkowicie, karmię naprzemiennie tzn. głównie na noc podawalam mm a w nocy mm lub moje z butelki i nie było problemu a w dzień normalnie cycka i chyba to był błąd 😞 tzn. od piątku nagle odmawia wzięcia butelki do ust, czy to z wodą czy z mlekiem. Ja jestem przerażona 😱 najbardziej się boje, że pójdę na nockę i on wstanie o 3 w nocy i do 6 rano będzie płakał bo będzie głodny a butelki nie tknie 🙈😰 

    Idę do pracy w systemie 3 zmianowym. Zgodziłam się na pracę nocną oraz rezygnacje z przerwy na karmienie. Zaczynam nową pracę i taka jej specyfika, że po prostu nie da się inaczej. Szukałam pracy innej, ale niestety jestem świeżo po studiach (zmieniłam zawód), mam dwoje dzieci a czasy są jakie są i nie ma co wybrzydzac 🙄 do piątku byłam pełna optymizmu, dziś jestem załamana i mam ochotę rzucić te robotę w cholerę, ale nie mogę po prostu 😢 za chwilę kończy mi się macierzyński i trzeba ruszać do pracy 🙆‍♀️ mąż nie utrzyma nas sam, przygotowywałam się do tego od pewnego czasu i wszystko było dobrze a tu nagle taki klops 🙈 nie wiem czy to może mieć związek z tym, że mały jest przeziębiony, czy może ze skokiem rozwojowym. Zębów żadnych nie widzę na horyzoncie. Co robić? Jestem załamana, mam ochotę wyć do księżyca 😭

    Dziecko ma 11 miesięcy, nakarm łyżką, a nie uczysz flaszki. Jak dziecko nie chce mleka, to go tatuś kaszką, albo słoiczkiem w nocy nakarmi. Masz dwójkę dzieci i nie wiesz, że przy przeziębieniu dziecko może tracić apetyt?

    16 godzin temu, Milkyway38 napisał:

    Z tego mi się wydaje, to zawsze panikują mamy które maja chłopców 🤔😊😜 z tym cyckiem, córkę odstawiłam jak

    miala 9 mcy itakich cyrków nie miałam a tez wracałam do pracy😏 t

    Coś w tym jest. Bo synuś i ta więź z synusiem poprzez kp.  Dużo też do gadania ma wiek dziecka, przecież to logiczne, że 1,5-2letnie dziecko nie będzie chciało zrezygnować z czegoś co jest dla niego smaczne i na zawołanie.

     


  9. 3 godziny temu, pari napisał:

    Za dożywocie to chyba płaci się ekstra podatek, za porządny dom to podatek jest dość spory.

     

    3 godziny temu, Gość_2 napisał:

    A wiesz, nie wiem jakiej wysokości podatek od czynności cywilno-prawnych obowiązuje. Przy zakupie gołej działki już ładnie pociąga po kieszeni. A dożywocie nie jest traktowane jak masa spadkowa? Wtedy chyba nie jest to opodatkowane, albo opodatkowane na innych zasadach

     

    1 godzinę temu, pari napisał:

    Jestem prawie pewna, że nie podchodzi pod masę spadkową.

    Dożywocie, to tak naprawdę umowa kupna sprzedaży. Kupuję dom od rodzica, dziadka, sąsiada za opiekę nad nim, pod którą kryje się wikt, opierunek, opieka lekarska etc, chyba że zapis notarialny jest indywidualnie ustalany. Więc siłą rzeczy nie podchodzi to pod masę spadkową. Sprawdziłam z ciekawości, bo kiedyś było tak, że najbliższa rodzina płaciła mały podatek, a przepisanie na synową, czy zięcia stanowił większy podatek. Teraz mamy 3 grupy podatkowe, które mają swoje progi podatkowe i kwoty wolne od podatku. Synowa i zięć mieszczą się wraz z dziećmi w pierwszej grupie. Kwota wolna od podatku to w tej grupie to: 9637zł, progi to 10278, 10278-20556 i powyżej 20556. Podatek I grupa – w przypadku pierwszego progu podatek wynosi 3 proc. wartości darowizny, drugiego – 5 proc., a trzeciego – 7 proc., - II grupa – w przypadku pierwszego progu podatek wynosi 7 proc. wartości darowizny, drugiego – 9 proc., a trzeciego – 12 proc.; - III grupa – w przypadku pierwszego progu podatek wynosi 12 proc. wartości darowizny, drugiego – 16 proc., a trzeciego – 20 proc.

     

     

     


  10. 5 minut temu, Margo napisał:

    No jasne,  że tak tylko na przykładzie autorki bez względu na to czy mamusia na synka mieszkanie przeliczy to o tak to nie będzie jej mieszkanie.  

    Tylko, że autorka doskonale o tym wie. Zgodziła się mieszkać w mieszkaniu teściowej ze względu na mniejsze koszty, a mniejsze koszty przekładają się na większe oszczędności, które miały być przeznaczone na wkład własny. Autorka dalej chce mieć własne, chce się wyprowadzić, ale też chce mieć rodzinę w całości, a problem w tym, że mężuś już niekoniecznie chce kupować mieszkanie skoro ma mamine. Nawet na gębę, ale "ma". De/bil.


  11. 3 minuty temu, Bimba napisał:

    Jeśli jest taki układ to jeszcze pół biedy! 

    Bo i jedni i drudzy korzystają.

    Ale jeśli do tego dochodzi niechęć  męża do odkładania na własne wspólne z żoną  mieszkanie, jeśli synowa jest traktowana jak ścierka i już wie że mąż nigdy się z nią własnością nie podzieli to dla niej kaplica.

    Jeśli starzy szukają parobka, a młody darmowego wiktu, to wtedy jest symbioza. 😄


  12. Przed chwilą, Bimba napisał:

    Dokładnie!

    Więc czemu pchała tam swoje pieniądze? 

    W połowie przypadków dlatego, bo myśli, że to jej. A w drugiej połowie przypadków, to co napisała teraz Gość_2. Obiecanki cacanki, mamienie młodych, że im dadzą, że dom duży, po co macie się gdzieś smyczyć. A potem się okazuje, że starzy zaniedbali dom i nagle trzeba minimum 50 tysięcy na naprawę dachu, instalacji itd. To co najlepiej zrobić? Ściągnąć to z młodych.

    3 minuty temu, Gość_2 napisał:

    I wszystko jest cacy, póki nie okaże się że rodzice szukali parobków, albo młodzi jeleni z darmowym wiktem i opierunkiem...

    To też. Wiecie co? Tak tu gadamy o roszczeniowości synowych, czy zięciów, a to tak naprawdę jest totalna naiwność. Przecież prawie zawsze jest tak, że rodzice przepisują nieruchomość dziecku w zamian za dożywocie, a synowa i zięć z racji wspólnoty majątkowej pakują pieniądze w tą nieruchomość i też opiekują się dożywotnikami. I koniec końców liczą te osoby na dom, a nie dość, że go nie mają, to jeszcze się frajerzą.


  13. Przed chwilą, Margo napisał:

    To był przykład, że pisanie typu:

    "Wyobraź sobie ze dzieci dziedziczą majątki po swoich rodzicach.

    Ja odziedziczyłam po swoich, twoja była żona odziedziczy po matce a mąż autorki odziedziczy po swojej. "

    nie zawsze jest prawdą,  bo rodzic może przeżyć dziecko (a wtedy synową, która myśli że mąż odziedziczy mieszkanie po rodzicach,  może się przeliczyć). 

    Ale w większości przypadków jednak się dziedziczy po rodzicach. Problem w tym, że dziecko nigdy nie bierze pod uwagę, że jego rodzic może postąpić inaczej. Mówisz o synowej (zięciu właściwie też), która myśli o odziedziczonym przez małżonka mieszkaniu, że się może przeliczyć. Ojciec dziedziczy nawet po swojej śmierci, tylko przechodzi to automatycznie na jego dzieci. Tak naprawdę synowa, czy zięć przeliczają się już na starcie w liczeniu na mieszkanie, ponieważ spadek jest zawsze odrębnym majątkiem. Jeśli mąż nie dopisze żony do współwłasności, to żona nigdy właścicielem nie będzie i analogicznie żona mężowi.


  14. 7 minut temu, Bimba napisał:

    Co to za durna moda w Polsce budowania domow na nie swojej działce, remontowania i rozbudowywania domów należących do teściów a potem szarpanie się po sądach???

    Nie szkoda wam tysięcy na remont cudzego domu a szkoda wam kilku słów na poradę prawną która wam uświadomi w jakie goowno się pakujecie???

    Moda nie. Raczej taka ufność w rodziców, a gdzieniegdzie i roszczeniowość szczególnie na wsiach. Bo przecież zawsze się przepisywało się gospodarstwo na dziecko, kiedy dziecko założyło rodzinę. A to, że przepisywało się nie dlatego, żeby synuś miał, ale dlatego, żeby dostać z krusu emeryturę, to tego młody pod uwagę nie bierze.


  15. 8 minut temu, amsterdam napisał:

    Okey, zatem wyjaśniam.

    Nie zamierzam się już odnosić do czegokolwiek w tym wątku, bo nie chcę brać udziału w 15-stronicowym spektaklu bicia piany, którym najmniej zainteresowana jest sama Magda, sądząc po ilości jej wpisów.

    Życzę miłego dnia i dobrego samopoczucia.

     

    Dziękuję za życzenia, a o moje samopoczucie się nie martw. Jest genialne, zwłaszcza jak mnie rozbawiłaś.


  16. 1 godzinę temu, amsterdam napisał:

    Bardzo wiele jest w tobie złości...   Musi być tego jakaś przyczyna   - tak więc serdecznie współczuję.

    Ha ha ha, a jednak nie potrafisz się odnieść do całego postu, to wyjeżdżasz z osobistymi wycieczkami. We mnie złości? A może najzwyczajniej w świecie umiem czytać ze zrozumieniem? Autorka chce mieszkać u siebie, nie u męża. Mąż się kupić mieszkania na współę z małżonką nie kwapi. Autorka pisze dokładnie co teściowa mówi do jej dziecka, mąż bierze stronę swojej matki i mówi, że autorka przesadza. Autorka ma pełne prawo wiedzieć ile zarabia jej mąż, jej mąż tej informacji udostępnić jej nie chce. Autorka ma pełne prawo zostać z małym dzieckiem w domu do 3rż, a mąż ma zas/rany obowiązek ją utrzymać, ale on się godzi na miesiąc, dwa, bo jak inaczej zinterpretujesz to jak najszybciej znajdź pracę? Pytam jeszcze raz, po co ci jego wersja, jak on ci powie dokładnie to samo co autorka. Co innego, jakby autorka nigdy nie pracowała i szastała jego wypłatą na lewo i prawo, to byś mogła głupio wymagać jego wersji, ale on jej nigdy swojego grosza nie udostępnił. Sknera i tyle.


  17. Dnia 5.09.2020 o 19:27, lawenda21 napisał:

    Pytanie jak w tytule do osób, które niestety muszą nosić okulary. 

    Odpowiedziałam ci wcześniej na pytanie, ale dopowiem. Teraz jest tak duży wybór oprawek, że jak dorwiesz idealne do twarzy, to będziesz wyglądać rewelacyjnie. Druga sprawa, że jak nie chcesz okularów, a musisz nosić, to są soczewki kontaktowe. Oczywiście mogą ci któreś nie spasować pod kątem nawilżenia, firmy etc, ale wtedy szukasz innych.


  18. Dnia 5.09.2020 o 22:19, sówka1313 napisał:

    Wiesz, nie zależy mi  zeby isc do tej samej lekarki. Tylko po prostu, jak sie bede chciała w tej przychodni gdzie kiedys chodziłam zarejestrowac do innego lekarza  i mnie babka z rejestracji spyta czy pierwszy raz, to nie wiem co mówic. Ze pierwszy raz czy jak.

    Jak babka w rejestracji zapyta, czy pierwszy raz, to odpowiadasz, że nie. Że chodziłaś tutaj wtedy a wtedy do tego, a tego lekarza. I to już zależy od tej przychodni, jak potraktuje twoją kartotekę. I tak lekarz musi cię zbadać, zrobić wywiad itp.

    Dnia 5.09.2020 o 22:20, sówka1313 napisał:

    w sumie to chyba nie teges, że prywatny lekarz zostawia papiery pacjentów? ale ja sie nie znam

    To zależy. Bo jak on jest zatrudniony w prywatnej klinice, to zostawia, bo jest pracownikiem. Jeśli wynajmuje tam gabinet, to pewnie też, bo wynajmuje swój gabinet pod szyldem przychodni. Inaczej pewnie sprawa się ma, gdyby lekarz wynajmował pomieszczenie na gabinet poza jakakolwiek przychodnią. Czasem jest tak, że przenosi się lekarz w inne miejsce, bo tańszy czynsz, więc wtedy pewnie zabiera dokumentację ze sobą. Nie wiem natomiast co się dzieje z dokumentacją, kiedy lekarz prowadzący praktykę poza jakąkolwiek przychodnią rezygnuje z przyjmowania pacjentów. Czyli likwiduje swój gabinet, bo jakby nie było, ta dokumentacja jest jego tajemnicą.


  19. 6 minut temu, xxanonimxx napisał:

    tak, grubość jest doliczona, nawet te kilka centymetrów na wszelki wypadek

     

    jeden z pokoi nie miałby okna, jednak sciana bylaby do polowy, wiec nawet swiatlo wydaje mi sie, ze dochodziloby, a nawet to stwierdzilam, ze oba biurka moga byc w pokoju z oknem schowane pod antresola, a przez to, ze sciana nie bylaby do końca, powstalby taki jakby maly korytarz

    Oba biurka pod oknem w jednym pokoju? To po uj to dzielisz, jak dzieci i tak będą siedziały w jednym pokoju. Taki jakby mały korytarz. Aha, czyli jedno z dzieci przechodziłoby cały czas przez pokój drugiego. Po mojemu ten podział nie ma sensu. Lepiej zamontuj na suficie szynę, taki karnisz i załóż tam zasłonę. Dzieci będą się same oddzielać jak będą tego potrzebować.


  20. 44 minuty temu, Gość_2 napisał:

    Też się zastanawiam nad spodniami na poprawiny. Jakoś nie mam ochoty kombinować drugiej kiecki na poprawiny...

    Jak już w tej tematyce jesteśmy, to jakie rajstopy polecacie do jednolitej, chabrowej ...enki i czarnych klasycznych szpilek? Zastanawiam się nad czarnymi wzorzystymi, tylko nie wiem, czy czarny będzie dobrym pomysłem do już czarnych butów... Może jednak brązowe lepiej?

    Chyba zależy od tego z jakiej tkaniny masz ...enkę i jakie te rajstopy, bo rajstopy rajstopom nierówne.. Załóż te czarne rajstopy, potem cieliste i porównaj.


  21. 26 minut temu, amsterdam napisał:

     

    A co my właściwie wiemy o mężu Magdy ?     Tylko tyle, ile ona o nim napisała - a napisała niewiele.  Tak czy inaczej  znamy tylko relację jednej strony.

    To chyba za mało ?

    Wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, że mąż jest wstrętną sknerą. No i umknęło ci, jak napisała, że w rozmowie z nim wyszły nie tylko problemy z jego matką, wyszły jeszcze inne sprawy, które dzielą to małżeństwo. A co ty chcesz wiedzieć więcej? Od zawsze mają osobne konta i od zawsze autorka nie wie ile mąż zarabia. Autorka jest zatrudniona na umowę o pracę i w tej chwili kończy się jej macierzyński, więc tak naprawdę nigdy grosza od męża nie dostała. Po macierzyńskim może wylecieć na bruku i wspaniałomyślny małżonek mówi jej, że jej pomoże. Nie, że spokojnie mała, utrzymamy się z jednej mojej wypłaty i przetrzymamy ten czas dopóki nie znajdziesz roboty, a ja ci pomogę. Nie, takiego podejścia nie ma, za to jest: pomogę ci,. ale znajdź pracę jak najszybciej. Po co ci tutaj jego wersja? Żeby ci powiedział, że żona przesadza? Że on nie jest od utrzymywania kogokolwiek? Że roczniak potrzebuje kontaktu z rówieśnikami? Cały dzień najlepiej, bo dziecko wtedy nie widzi matki 10 godzin, bo ona w pracy, a on przecież też pracuje po 10-11. Please.


  22. 1 godzinę temu, BitchNaughty napisał:

    O fuj, jak można nosić majtki czy skarpety przez 2 dni. Biustonosz jeszcze rozumiem, ale noszenia majtek i skarpet dłużej niż jeden dzień nie. I jeszcze te teksty "noszę wkładkę to nie muszę zakładać codziennie czystych majtek", tak może napisać tylko osoba, która jest na bakier z podstawową higieną. Zęby też myjecie co dwa dni? Wieczorem tylko ochlapujecie się wodą, bo po co się myć? A może rano się nie myjecie, bo po co po nocy? Fuj, niektórzy to po prostu brudasy. 

    Takich wątków było tutaj sporo. Co się uśmiałam to moje. Na post typu twojego były odpowiedzi w stylu. Kąpię się codziennie, to się majtki nie brudzą. Zaś na kąpię się codziennie znalazłaby się odpowiedź typu : Fuj, ale ty się musisz pocić i brudzić, skoro się kąpiesz codziennie. 😄😄😄 Odnośnie biustonoszy, to były wypowiedzi, że zmienia się co dwa tygodnie, bo ona się nie poci. 😄 Dużo tego było.

×