Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Unlan

Zarejestrowani
  • Zawartość

    3331
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Unlan


  1. 13 minut temu, Bimba napisał:

    No i sprawę wyjaśniłaś.

    Teściowa autorki nie dała synowi mieszkania na zasadzie "możesz z tym zrobić co chcesz" tylko pozwoliła mu w nim mieszkać z żoną - skąd wiem?

    BO MU GO NIE PRZEPISAŁA.

    Nie było żadnej darowizny bo darowizna ustna nic nie znaczy - kto figuruje w papierach jako właściciel ten jest faktycznym właścicielem. 

    A ten kto podjudza  do wymuszenia przepisania żeby "mieć z tego korzyść" jest w oczach właściciela nędznym cwaniaczkiem.

    Chcesz mieć coś, być właścicielem to sobie zarób i kup.

     

    Dokładnie. I autorka tak właśnie chce mieć. Teściowa autorki użyczyła synowi i jego rodzinie mieszkania i to by miało sens, kiedy mąż autorki nie byłby kutwą, wspólnie zbieraliby na wkład własny i mieli wgląd do swoich zarobków nawzajem. A tu coś mi się zdaje, że dziecko autorka też będzie musiała za chwilę sama utrzymać.


  2. 2 godziny temu, amsterdam napisał:

    No tak.  Mam  dobrego męża. Dzięki za przypomnienie, że to jest szczęście, że tak jest, bo jakoś tak uważam  to  za normalność. 

     

    Nie. To nie jest normalność. To powinna być normalność, o czym wielu, naprawdę wielu panów zapomina. I pan, który jest mężem autorki również o tym jakoś zapomniał. Ba! Nawet ofiaruje się z "pomocą finansową" swojej żonie, żeby miała co jeść. Nie w rozkręceniu biznesu, czy coś w tym rodzaju, ale pomoc finansową na miskę zupy.

    47 minut temu, pinkblondi napisał:

    A czy mam dobrego męża i teściów? Ha, no raczej nie. Teściowie nigdy nic nie wypomnieli bo nic nie dali. Ja niczego nie oczekiwałam. Ale atakowali mnie, krytykowali wiecznie. Meza też. I on nie umiał bronić ani siebie, ani mnie. Nie miał odwagi się im sprzeciwić , wysłuchał pokornie ale robił i tak po swojemu, jedynie nie wdawał się w dyskusję.  Winilam go za to, kłóciliśmy się ale oprócz tego byliśmy dobrani. Stwierdzilam że sama zacznę się bronić skoro tylko mi przeszkadza to gadanie. I na kłótnie z teściową mąż też tylko wzdychał ale nie wtrącał się jakby temat nie istniał. I się w końcu znudziło teściowej krytykowanie bo zaraz słyszała co ona robi źle a chyba nie była świadoma jakie to przyjemne. Mamy więc względny spokoj. Wywalczony przeze mnie.i już nie mam żalu do męża bo ma inny charakter niż ja, on by to zlewał i robił swoje a mnie to w...ialo tak, że miałam ochotę uciekać ze swojego domu na drugi koniec Polski byleby nie oglądać teściów. 

    No ale w kwestii pieniędzy zgadzaliśmy się od początku . Nie ma moja wypłata, mój dom, nie. Wszystko jest wspólne. I o wszystkim decydujemy razem . Czy powiększyc garaż, czy wymienić płot, czy kupić nowe krzesła. To dlameza i dla mnie było bardzo wazne. I mieliśmy na szczęście takie samo zdanie

    Właśnie, nic nie dali, to nie mieli co wypominać. A uwierz, że byś miała to codziennie. No popatrz miałaś podobne przeżycia z teściami co autorka, siedziałaś na swoim, a radzisz jej, aby zalegalizować darowiznę mieszkania, gdzie Teściowa się raczej nie znudzi? Teściowa nie przepisze mieszkania na syna, bo jest taką samą kutwą jak jej synuś.


  3. 1 godzinę temu, pinkblondi napisał:

    Jeśli motor byłby mega drogi, dany mezowi już wczesniej, mąż by nie kupował auta do dojazdów do pracy, inwestował w niego, opłacał ubezpieczenie, zmieniał jego kolor, kupował nowe opony, ulepszył coś w silniku za kilkanaście tysięcy, i robilibyśmy to że wspólnych pieniędzy, no to jakoś tak wolałabym by ta darowizna była sformalizowaną bo jednak kupa kasy idzie w coś co nie jest oficjalnie nasze. I bym poprosiła o to męża.

    Nie. Kupa TWOJEJ  (o ile zarabiasz) kasy poszła by w coś, co oficjalnie nie jest JEGO. Nie wasze, tylko jego. Dlatego autorka nie włożyła w mieszkanie ani grosza., a przynajmniej tak na to można spojrzeć, kiedy mają osobne konta, wkładają w gospodarstwo domowe tyle samo kasy, a mąż nie chce się przyznać do wysokości zarobków. Darowizna zawsze jest osobnym majątkiem, a jeśli wymaga jakiegoś wkładu finansowego, to współmałżonek w jakimś sensie zawsze coś ze swoich zarobionych pieniędzy dołoży. Tak sobie myślę. że chyba z Amsterdam macie kupę szczęścia, że trafiłyście na facetów i teściów, którzy wam niczego nie wypominają, że "dostałyście". Szczerze powiedziawszy mnie by też nikt nie wypomniał, ja bym też nie wypomniała, ale bardzo się cieszę, że zarabiamy z mężem podobnie i dorabiamy się z mężem razem właściwie od zera.


  4. 14 godzin temu, amsterdam napisał:

    Ale to nie jakiś facet, tylko jej mąż.  Czy wyjście za mąż za człowieka, który coś tam posiada ( mieszkanie, samochód itp) jest z góry skazane na niepowodzenie ?  Bo się jest na mieszkaniowej czy tam transportowej łasce ?

    Możesz nie udawać głupszej niż jesteś i nie porównywać mieszkania, którego taniej jak 4,5 tysiąca za metr kwadratowy nie kupisz, do samochodu, który może kupić nawet za 2 tysie?  Nie zauważyłaś, że ten mąż jest po prostu zwykłym dupkiem, który tak jak jego mamunia poniża swoją żonę? Jak ty sobie to wyobrażasz? On dostaje od matki mieszkanie i jakimś cudem mamunia ma zakaz wstępu? W życiu jeża! Autorka znowu zostanie uświadomiona, że przesadza, jest przewrażliwiona na swoim punkcie, a mamusia może przyjść kiedy chce i na ile chce, bo to jest JEGO MIESZKANIE  i ona ma guzik do gadania. Jeszcze teraz może autorka próbować go wyciągnąć na ich wspólne, gdzie będą respektowane również jej zasady, a jak on dostanie mieszkanie przez notariusza, to ona jest przy nim po prostu udu/piona. Facet, to taka płeć, która kombinuje jakby tu zrobić, żeby było mu wygodnie, bo on facet i garów myć nie będzie, no i musi biedny po pracy odpocząć. I kiedy ma zależną od siebie osobę w postaci kobiety, to bardzo chętnie to wykorzystuje (no bo przecież obowiązki domowe od "zawsze były kobiece", a jak ci się nie podoba, to wypad), a jak jest na wspólnym, albo na własności żony, to jakoś potrafi wynieść po sobie szklankę do zlewu i kilka innych rzeczy. Odnośnie zwracania się do żony i traktowania jej na innych polach zasada podobna.

     


  5. 26 minut temu, amsterdam napisał:

    Chyba nie.  Pomijając fakt, że to nie namawianie, tylko propozycja - to jednak chodzi o dobro (czyli powiedzmy - korzyść) małżeństwa. A to chyba dobry kierunek...

    Ależ tak. Pinkblondi napisała wcześniej, ze zona będzie się czuła bezpieczniej, kiedy to mieszkanie będzie męża. I nie, nie byłoby to z korzyścią o dobro małżeństwa. Facet jak jest paniskiem na włościach, a żona na jego mieszkaniowej łasce, to niekoniecznie jest to dobre.

    • Like 1

  6. 3 godziny temu, pinkblondi napisał:

    Moja radą nie jest podpuszczanie a rozmowa z mężem. Autorka wspominała że mąż jej mowil, że matka dała mu mieszkanie. Więc nie jest to żadne zebranie a  formalny dowód darowizny, która matka wcześniej postanowiła zrobić synowi. 

    Masz swoje dzieci? Czy jakbyś kupiła mieszkanie z myślą o dziecku i dała swojemu dziecku to mieszkanie, no, w sensie ustnie, i po kilku latach dziecko by poprosiło o to by załatwić to formalnie, uznalabys to za jakąś intrygę i próbę wyłudzenia? 

    Pytanie, czy to co mąż mówił jest prawdą. Mógł tak powiedzieć żonie, żeby nie kupować jeszcze mieszkania.


  7. 6 godzin temu, Blurp napisał:

    Teściowa będzie przychodzić z prostej przyczyny: to jest jej mieszkanie. Może sobie przyjść kiedy chce, być w nim ile chce, może nawet w każdej chwili w nim zamieszkać. Dlatego wsczynanie awantury na stricte jej terenie jest proszeniem się o kolejne kłopoty. Zwłaszcza, że autorka  ma możliwości wyjścia z tej sytuacji, ale uważa je za porażkę. Dlatego moim zdaniem nic się nie zmieni, chociaż będzie coraz gorzej.

     

    No właśnie, że nie może przychodzić, kiedy chce i siedzieć ile chce, ponieważ jest coś takiego jak umowa użyczenia i wchodząc sobie kiedy chce, wbrew najemcy (autorka jest najemcą)m narusza mir domowy autorki.

    4 godziny temu, BitchNaughty napisał:

    Autorki, a wiesz, że któregoś pięknego dnia teściowa może sobie przyjść, stwierdzić, że on teraz ona będzie tam mieszkać, a Tobie kazać spakować walizki i wypad? Bo póki co to jest nadal jej mieszkanie, a Ty pewnie nawet umowy najmu nie masz (tak, z rodziną również taką umowę się podpisuje) tylko mieszkasz tam na zasadzie dobrej woli i użyczenia (umowa użyczenia słowna również obowiązuje), którą teściowa może wypowiedzieć ze skutkiem natychmiastowym? Więc albo stawiasz męża do pionu, wyprowadzacie się stamtąd jak najszybciej albo będziesz tkwiła w szambie na własne życzenie. Mąż się nie chce wyprowadzić? To nie, niech zostaje z matką. Ty idziesz do pracy, pakujesz siebie i dziecko i się wyprowadzasz składając pozew o alimenty na dziecko. Wtedy zobaczysz ile wart jest Twój mąż i na czym mu zależy. Innego rozwiązania w tej sytuacji nie ma. 

    Widzę, że też cię oświeciło przy użyczeniu. To prawda, teściowa może chcieć, aby autorka z rodziną opuściła mieszkanie, albo nawet sama autorka. I może to zrobić w każdej chwili bez żadnej przyczyny. Ale wchodzić do tego czasu, kiedy się jej chce i się rządzić, raczej nie bardzo jej wolno. Ja myślę, że ten mąż nie pójdzie za autorką i się nie wyprowadzi, wręcz będzie mu to na rękę.

    6 godzin temu, Yskra napisał:

    Ta dyskusja jest jak "Moda na sukces" - ciągnie się i ciągnie, możesz nie czytać kilku stron, wejść w dowolnym momencie, a i tak dzieje się to samo. Czyli nic. 😂

    No nie? 😄😄

    • Like 1

  8. 18 godzin temu, Bimba napisał:

    Takie zje/banie może zaowocować wyrzuceniem synowej z domu.

    No przecież od ku/rew i szmat jej nie wyzwie, tylko stanowczo powie co myśli. Ma pokazać przysłowiowe jaja. Wyrzuci synową z domu i wnuka już nie zobaczy.

    16 godzin temu, Magda19881 napisał:

    Dzisiaj była teściowa. Fakt, przyznaje się, że na sam jej widok mi się podnosi, a co dopiero jak się odezwie...Ale do rzeczy. Oczywiście, że znowu zaczęła gadać i krytykować, że dziecko za często je (dziecko dostaje posiłki co 3-3,5 h), no i że skąd ja wiem, że dziecko jest już głodne. Ton miała wiecie jaki, taki wyniosły i próbujący mi udowodnić, że źle robię. Przymknelam na to oko i grzecznie jej wyjaśniłam kiedy wiem że dziecko jest głodne. Widziałam że jej się moje wyjaśnienia nie podobały bo nie miała żadnego argumentu. Potem rozmowa w ogóle się nie kleiła. Ona była jakaś dziwna, w ogóle nie patrzyła mi w oczy jak coś mówiła. No i potem zapytała się dziecka A kto Ci kupił te zabawkę. Mój mąż nic nie odpowiedział, więc jej powiedziałam że dziecko dostalo zabawkę od mojej mamy. Najpierw zareagowała mówiąc "ahaa" A po chwili zaczęła ja krytykować do dziecka że po co mu taka zabawka, niczego się  nie nauczy i że dziecko powinno dostawać zabawki rozwojowe. słuchajcie, nie wytrzymałam. Zagotowalo się we mnie. Wyszłam do drugiego pokoju bo zaczęłam się całą trzasc z nerwów. Ona po chwili przyszła do mnie i malutkim głosem się pyta co robię więc jej wtedy wszystko ale to wszystko wyrzygalam. Powiedziałam jej że mam dość jej zachowania, kierowania non stop do dziecka tekstów które ponizaja mnie jako matkę i moich rodziców- drugich dziadków. Zapytałam się jej kiedy ona coś kupić rozwojego bo oprócz paczki pieluch i chusteczek nic nie kupiła przez tyle czasu! Wyrzygalam jej dosłownie wszystkie sytuację jakie miały do tej pory miejsce. Ona siębronila, twierdząc że przecież ona chce dobrze zawsze i ja zle odbieram i według niech jestem przewrazliwiona na swoim punkcie i że ona więcejjuż tutaj nie przyjedzie i to przeze mnie! Mąż nie odezwał się ani słowem. Ona zaraz wyszła i co mi powiedział? Że tak że jestem przewrazliwiona na swoim punkcie.

    - skąd? Bo jestem matką? A matki wiedzą takie rzeczy?

    - To kup taką zabawkę, dziecko na pewno się ucieszy.

    Odwróciła kota ogonem. To jest ten typ, który zawsze musi mieć racje w swoim mniemaniu. Mam nadzieję, że się nie rozpłakałaś, bo jeszcze przedyskutuje z twoim mężem, że masz histerię i powinnaś iść do psychiatry. Może coś do niej dotrze, może nie. No kur/wy nędzy, każdy by był przewrażliwiony. Weź zrób taki mały eksperyment. Weź patyka i delikatnie podźgaj nim swojego męża. Tak ze 2 razy dziennie. Ciekawe, kiedy się wku/rwi. I wtedy mu powiedz, że jest przewrażliwiony na swoim punkcie, przecież ty mu nie robisz krzywdy.

    • Like 3

  9. 6 godzin temu, Magda19881 napisał:

    Na początku jeszcze zanim byliśmy małżeństwem mąż mówił że to jego, że rodzice.mu dali na tzw start. Potem on to mieszkanie remontowal A ja przecież nie będę go prosić o akt własności. Skoro mówi że jego to jego. Potem jak podjęliśmy decyzję że tam zamieszkamy, no bo mieszkanie większe więc lepszy komfort, to zauważyłam że coś jest nie tak w rachunkach i pismach ze spółdzielni i okazało się że mieszkanie dostał na buzie A teściowie nadal są.wlascicielami no ale co miałam zrobić, już tam zamieszkalismy. Stosunki były bardzo dobre, teściowie nas nie nachodzili bo nie chcieli przeszkadzać A i tak planowaliśmy mieć coś swojego w.przyszlosci. po ślubie też było ok, dopiero jak dziecko przyszło na świat to wszystko się popsulo. Teściowa przyjezdzala bez zapowiedzi, no i zaczęła rządzić nawet w kwestii wystroju mieszkania.

    Bo wcześniej nie mogła się do ciebie dopier/dolić, bo byś jeszcze od jej synusia zwiała, w ciąży się kobiety nie denerwuje, a teraz jesteś jakby od jej synusia w pewnym sensie "zależna, związana".

    6 godzin temu, Magda19881 napisał:

    Nie wiem, może ona zaczęła zazdrościć że teraz są inne lepsze czasy jeżeli chodzi o 2ywychowane dziecka A ona tak nie miała. Nie raz zresztą to powtarzała że ona tak nie miała ale to co ja mam zrobić i reszta pozostałych matek? Mam przejść na pieluchy tetrowe bo teściowa tak miała? Mam prać w rękach bo teściowa prala w rękach? Mam lepić pierogi i gołąbki robić bo teściowa tak robiła? Opieprza mnie że dziecko za dużo ciuchow. Przepraszam bardzo czy posiadanie 7 par body w tym samym rozmiarze to dużo?? Zwłaszcza że dziecko ubrudzi body, przecieknie pielucha, albo teraz jak jest gorąco body jest mokre bo dziecko się poci to przynajmniej mam pod ręką i zakładam czyste A tamto daje do prania. No ale według niej trwonie pieniądze. Powinnam kupować przechodzone. Sorry ale nowe body kosztuje 5 zl to przechodzone za ile.kupie za 3zl? no po prostu oszczędność super!

    To nie zazdrość, tylko pretekst, żeby leczyć własne kompleksy. Podbudować się i pokazać, jaka ona nie była hero kobieta, a jednocześnie fajny temat, żeby dowalić. Trwonisz pieniądze? No to już wiesz, po kim twój mężuś to centuś.

    6 godzin temu, Magda19881 napisał:

    O wszystko się wpieprza o wszystko. A reszta towarzystwa w sensie mój teść i mąż zero reakcji. ZERO. jeszcze pretensje do mnie, że myśleli że jestem madrzejsza i nie będę zwracać uwagi. Ok, można olać temat ale tak się po prostu nie da. Kiedyś położna Jak przychodziła do dziecka powiedziała.mi tak "młodej matce potrzebna jest pomoc, nawet ta najdrobniejsza, jezeli ktoś się tak zachowuje jak moja teściowa, to nie wpuszczac do domu kobiety!"

    Bo twoja teściowa to jest takie czepialskie o wszystko nasienie od urodzenia. To jest taki charakter, którego nikt nie utemperował. Wiesz jak myślą te dwa chłopy? W ogóle chłopy? Że baba niech se pogada. Baba nadaje, a chłop potrafi się wyłączyć i nie słuchać. Teść się właśnie na jej czepialstwo wyłączył, a syn się tak przyzwyczaił od małego, że nie zwraca na to uwagi. Ja już ci pisałam. Uj, że ona się czepia, ale robi to przy dziecku i do dziecka, a tego jej po protu nie wolno. Myślę, że dopóki jej porządnie nie zje/biesz, tak, nie zje/biesz po całości, to ona nie przestanie.

    • Thanks 1

  10. Poród w czasie koronawirusa wygląda jak poród 25-30 lat temu.

    21 godzin temu, allurepoison napisał:

    Jak wy się upadlacie rodząc w maskach. Szok! Maski są zaleceniem a nie obowiązkiem ustawowym. Szkoda że się nie zgodzicie żeby wasze dziecko odebrali na ,,kwarantannę ,, na może pół roku w  imię ,, choroby,, Wstyd kobiety że dajecie sobą pomiatać. Jak śmieci was traktują a wy zadowolone. 

     

    Niestety, ale jest to obowiązek ustawowy. Próbuje się udowodnić, że nakaz noszenia maseczek prze wszystkich nie ma podstawy prawnej, ale niestety, ale ma. Przy covid19, specyfiki tego wirusa i intubacji do dwóch tygodni, wszyscy obywatele stają się podejrzanymi o "posiadanie" choroby.


  11. 15 godzin temu, Magda19881 napisał:

    Dzisiejsza rozmowa według mnie nie przyniesie zadnego rezultatu, poniewaz:

    1. W kwestii teściowej jest taka sprawa, że mąż będzie teściowa upominać jak coś będzie gadać nie tak, albo rozmawiać na stronie, czyli teściowa dalej będzie przyjeżdżać i zachowywać się tak jak do tej pory,.

    2. W Kwestii mieszkania, to tak to wygląda, że mąż powiedział, tak kupimy, przecież mamy takie plany. Nie dało sie jednak z nim dogadać co do szczegółów, jakiejś bliższej przyszłości. Po prostu kupimy ale kiedy co i jak, nic nie wiem. Natomiast wynajem nie wchodzi w grę bo on nie będzie komuś płacić.

    3. Finanse są takie że on jest przyzwyczajony do osobnych rachunkow bankowy i niech tak zostanie według niego. Ja biedy nie zaznam, będzie mi dawać kasę. Ile kiedy co i jak - nic nie wiem.

    4. Jeżeli chodzi o moja pracę, to według niego mam jak najszybciej wrócić do pracy. Co prawda też uważa że warunki w dotychczasowej pracy są beznadziejne, ale według niego powinnam zacząć szukać nowej, no A dziecko jak najszybciej do żłobka bo musi mieć kontakt z rowiesnikami.

    Rozmowa była ciężka, on trzyma stronę za matka, nie chce słuchać tego co mi się nie podoba, co bym chciała żeby było zmienione. Rozmowa ze mną go męczyła. Według niego o wszystko się czepiam i szukam dziury w całym. Powiedziałam mu że jeżeli sytuacja się nie zmieni, i dalej to wszystko będzie tak wyglądało to niestety, ale będziemy musieli zacząć rozmawiać z innej strony, czyli o sprawach związanych czy rzeczywiście to małżeństwo ma sens. Powiedziałam mu że ta sytuacja mi się nie podoba (zostały poruszone również inne problemy o których nie pisałam na forum) i widze że muszę się podporządkować. Zasugerowałam że być może właściwym będzie rozwód bo zwyczajnie jestem przez niego oszukiwana i mamiona. Nie przyjął na poważnie mojej informacji. Uważa, że pewnie nie zrobię takiego kroku.

    Ja pierdzielę. I pozmiatane.

    1- Dokładnie. Co to znaczy na stronie? Mamuś nie dokuczaj mojej żonie?

    2- Nie kupicie mieszkania. On nie ma takiego zamiaru. Pomyśl, matka ma 2 mieszkania, w jednym mieszka synuś opłacając tylko rachunki, bez kredytu, bez wynajmu. Synuś jedynak prawda? No to po jaką cholerę on ma kupować mieszkanie, jak to mieszkanie w którym mieszka będzie i tak jego? O ile już nie jest jego.

    3- Taaa... przyzwyczajony. Raczej nie chce, żebyś wiedziała ile zarabia i ile odkłada. Tak, tak, będzie dawać kasę. Prędzej, to on będzie robić zakupy, a tobie rzuci z 50 zł na podpaski i ewentualnie na soczek dla dziecka, jak będziesz na spacerze. Biedy nie zaznasz, skoro będziesz mieć dach nad głową i pełną lodówkę.

    4- Oczywiście, że jak najszybciej do pracy, bo on nie ma zamiaru dawać ci pieniędzy na życie, jeb/ana sknera. Dziecko do żłobka, bo potrzebuje kontaktu z rówieśnikami? Skąd on to wziął? Z kafeterii, gdzie się niektóre matki tak usprawiedliwiają oddając dziecko do żłobka na dobre 8-10 godzin, a same nie pracują? Takie dziecko potrzebuje przede wszystkim matki, a kontakt z rówieśnikami, który ma na placu zabaw np w zupełności wystarcza. Zapytaj go, czy jego matka oddała do żłobka, jeśli tak, to na dobre mu to nie wyszło, a jeśli nie, to niech nie pierdzieli farmazonów. Zapytaj go też, kto będzie to dziecko zawoził i przywoził z tego żłobka i czy wie, ile ten żłobek kosztuje. ....

    Wiesz co myślę? Że on, albo jest centówa, albo matce finansowo pomaga. Niesamowicie się broni przed tym, aby cię choć miesiąca nie utrzymywać i przed ujawnieniem się ze swoim dochodem. Zrób to co pisze ci Bimba. Ona ma rację. Wszelakie próby ratowania małżeństwa są dobrze widziane przez sąd, a taką próbą są terapie. Gość2 też ci dobrze pisze. Niech twoje otoczenie wie, co się dzieje. Żeby potem nie było, z eon taki cudowny, a ty strzeliłaś focha o nie wiadomo o co. Ja bym jeszcze zrobiła jeszcze jedną rzecz. Skombinowałabym dobry dyktafon i nagrała to, co teściowa mówi do twojego dziecka.

    • Like 2

  12. 8 minut temu, allurepoison napisał:

    Dokładnie. 

    I tutaj nie chodzi o to, żeby dzieciom było przykro ale o to, żeby je też czegoś nauczyć. A może jak rodzice się zbuntują to rodzice tamtych dzieci zaczną się nimi wreszcie zajmować, co też jest plusem. Te dzieci mają na pewno jeśli tak jest, deficyt spędzania czasu z rodzicami i może w końcu dzięki temu, że nie będą miały mety to rodzice zauważą, że mają dzieci.

    To wszystko sprzyja tym dzieciom i im pomaga a nie je karze. A rodzicom też wypada wprost zwrócić uwagę. 

     

    6 minut temu, allurepoison napisał:

    Poza tym autorka pisze, że zwróciła im uwagę a im się to nie podobało ( tym dzieciom) więc też już widać wychodzi z nich wychowanie i charakterek rodziców. Niedługo sami zaczną świadomie tak samo wykorzystywać innych do swoich celów, nie dając nic z siebie.

    Ja się z tobą zgadzam w całej rozciągłości. Z poprzednimi postami też. Tak, tak kara dla dzieci. Pytanie dla których? Własnych, czy tych obcych. Bo dla własnych żadna kara nie kontaktować się z niewychowanym towarzystwem, bo ich rodzicom się nie chce.


  13. 46 minut temu, IgaA napisał:

    dziekuje za odpowiedz.Jak pisalam sporo czasu przymykalam oczy ,po czesci dla tego ,ze mlodszy syn byl maly i wiadomo ,ze bardziej sie go pilnowało wiec przy okazji zerkalam na wszystkich.Teraz moi sa juz starsci wiec fajnie bawia sie sami ,a tamci poprostu przychodza i sa ...Wiem ,mogli by bawic sie poza naszym ogrodkiem ,ale mieszkamy na wsi ,do placu zabaw daleko i ogolnie po co ?Mamy duzy ogrod ,a ja bede dzieci wyganiac na ulice?Zgadzam sie co to tego,zeby sie szanowac i tlumacze to dzieciom.Niestety poprostu widze ,ze pewnych ludzi sie omija szerokim lukiem.Nie miesci mi sie w glowie ,zeby mowic dzieciom ,zeby nie przyprowadzaly kolegow ,a same chodzily to nich na cale dnie.Generalnie ,,te,,dzieci to takie ,ze chodza do wszystkich sie bawic ,byle nie u siebie.I widze ,ze inni juz tez to dostrzegaja.Wystarczy ,ze do innej sasiadki przyjada wnuki i one juz tam sa.Moi tez sie z nimi bardzo lubia i gdy sie razem bawia to tamci sie przykleja i juz razem pzychodza do nas.Po ostaniej uwadze ,widze ze niepodoba im sie ,ale chyba zrozumieli uwage.Mamuska tez mina bez cenna.....

    No i to jest to, co ja pisałam. Rodzice wywalają swoje dzieciaki do sąsiadów, dzieciom sąsiadów zabronią przychodzić i wszystko po to, żeby mieć spokój na pół dnia.


  14. Dnia 28.08.2020 o 23:19, IgaA napisał:

    Sytuacja jest nie konfortowa już od 2 lat, a mianowicie dzieci sąsiadów uwielbiają bawić się u nas, ale same moich dzieci nie zapraszają, a ostatnio bo jakieś tak kłótni pomiędzy nimi ich ojciec im powiedział(swoim dzieciom) że nie mogą do nich przychodzic. Prawda jest taka że przez te 2 lata moje dzieci tam były może 3-4razy, oni u nas praktycznie dziennie. Wiem mój błąd bo przymykałam na to oczy, ale teraz miarka się przebrała. Tyle że te dzieci nadal do nas przychodzą, powiedziałam im prosto z mostu że skoro moje dzieci mają zakaz chodzenia do nich to byłoby fair żeby i one nie przychodziły. Jak grochem o ścianę. Nie wiem chyba jestem dziwna, ale  jaK można być takim chamskim typem. Rodzinka niby ok, mamuśka wygadana itp.... 

     

    Dnia 28.08.2020 o 23:40, IgaA napisał:

    Dzieci bez pytania wjeżdżają na podwórko, a mnie wkurza, że same mówią że Darek do nich nie może przyjść bo tata zabronił, ale oni przychodzą jakby nigdy nic.... Rodzice tych dzieci oczywiście udają że jest ok. Ostatnio gdy o coś się tam pokłóciły to ich mamuska wyzwala mojego id głupków. Oczywiście dzieci na drugi dzień już ze sobą rozmawiały, tamta mamuśka uważa że nic się nie stało. Wiem że nikt mi nie pomoże, ale powiedzcie czy to wogole jest normalne zachowanie? Nie chca kontaktu  ok niech nie przychodzą. 

    Wiesz o co chodzi? Dlaczego twoje nie mogą tam chodzić, a sąsiadowe u ciebie przesiadują? Bo jak dzieci sąsiadów przychodzą do ciebie, to jest to sąsiadom bardzo na rękę, bo mają na pół dnia darmową opiekunkę dla swojego potomstwa. To bardzo wygodne wypierdzielić dzieci za płot, niech sąsiadka ma na nie oko, ale te drugie dzieci u nas? No co to, to nie.

    Zamykasz furtkę na klucz i tyle. Co to jest, że wchodzą kiedy chcą? Publiczny plac zabaw masz na ogródku?

    • Like 1

  15. 37 minut temu, Gość_2 napisał:

    Patrząc po nastawieniu mamusi to mógłby być gwóźdź do trumny Waszego małżeństwa... Pewnie osobiście napisałaby pozew oraz wybrała synowi adwokata. Lepiej "użeraj się" z nią stacjonarnie.

    Jeśli nie chcesz terapii to nie idź, na razie spróbuj sama z nim przewałkować temat. Mało emocji, dużo konkretów.

    W każdym razie - powodzenia.

    Jeśli będziesz chciała pogadać, pisz na priv, przechodziłam niezłe cyrki z moją teściową...

    Dokładnie. Bo jak Magda pokaże emocje, to on ją zleje.


  16. 3 godziny temu, Magda19881 napisał:

    Po prostu po urodzeniu dziecka wszystko się popsuło. Teściowa zmienila się o 180 stopni A również mąż przyjął inną postawę. Nigdy od niego nie potrzebowałam pieniędzy, A to co nie wydalam na kkosztymieszkania to odkladalam i mąż o tym wiedział. Mąż się zmienił wobec kwestii finansowych, uważa że osobne konta powinny zostać A mi zwyczajnie da pieniądze, co mi nie odpowiada i on o tym wie. Niestety wie również o tym problemie teściowa i co najgorsze poparła syna, twierdząc, że ma rację bo w sumie to ja nawet nie powinnam wiedzieć ile on zarabia. 

    Bo po urodzeniu dziecka jesteś przywiązana do mężusia i pewnie nie zwiejesz. Druga sprawa, to ta, że jak piszesz nigdy nie potrzebowałaś od niego pieniędzy i tak mu się to spodobało, że nie odpuści. I wiesz co myślę? Że za jakiś czas dostaniesz propozycję od teściowej, że zajmie się dzieciątkiem jak wrócisz do pracy. Mnie to wygląda na nie do końca spełnione macierzyństwo, może się jej wydaje, że nie ukleiła syna tak całkiem na swoją modłę, to teraz ma drugą szansę.

    Radzą ci tutaj, żebyś zabrała dziecko i poszła do rodziców. Problem w tym, że twojemu mężowi może się to spodobać. Przecież tak naprawdę masz się utrzymać z dzieckiem sama. On ci pomoże, a za dwa lata ci powie, żebyś mu to oddała. Rozmawiałaś już z mężem i co to dało? Dwa tygodnie spokoju? Powtórzę się. Odwracasz kota ogonem, że to wy robicie jej łaskę mieszkając w jej mieszkaniu i tyle. Albo się matko mojego męża ode mnie odpier/dolisz i przestaniesz szczuć na mnie moje własne dziecko, albo cała nasza trójka, tak tak, trójka się wyprowadza i nie masz dostępu do dziecka. Z takimi tekstami, to każdy sąd zabroni ci się do dziecka zbliżać. Bo szkodzisz psychice dziecku (może się wystraszy). Oczywiście przy tym powinien być twój mąż, któremu również napyskujesz. Tak, jesteśmy małżeństwem, mamy dziecko i tworzymy rodzinę. Jeśli twoja matka nie przestanie naszemu dziecku mieszać w głowie, to nie powinna się z nim kontaktować. Co do finansów, to twój zasrany obowiązek jest utrzymać matkę twojego dziecka w momencie, kiedy nie ma pracy nie z jej winy, lub dziecko jest w wieku przedprzedszkolnym. Oczywiście nie krzykiem i płaczem a stanowczym spokojnym i dobitnym tonem.

    Taka prawda autorko. Teściowa nie ma prawa mówić do dziecka o tobie w negatywach. Co innego, kiedy ci przycina, kiedy dziecko nie słyszy, bo możesz zignorować, a co innego mówić to do dziecka. Dziecko nie zignoruje, dziecko chłonie i uwierzy. I za rok, dwa będziesz mogła oddać swoje dzieciątko jego babci, bo dziecko będzie na dobrej drodze cię znienawidzić. Bo jesteś beznadziejna, nie dajesz mu cukierków, ubierasz go nie tak jak trzeba, wywozisz do tej drugiej paskudnej babci, a dziecko nie może sobie pozwalać na to, żeby lodów, czy zabawki nie dostać. I tak, powinnaś wiedzieć ile twój mąż zarabia i ile odkłada. Dziecka sobie sama nie zrobiłaś, a biologia tak nas stworzyła, że to kobiety znoszą cały trud ciąży, porodu i potem większość czasu opiekują się małym dzieckiem. Cwaniak jeden. Ciekawe, czy jak się rozchoruje, albo go szlak trafi, że będzie musiał przejść na rentę, to wtedy co? Pomożesz mu, czy go po prostu utrzymasz? Bo przecież rentę zjedzą np rehabilitacje.

    • Like 4

  17. Mąż autorki wcale nie jest od matki uzależniony! - emocjonalnie jest

    On po prostu tak samo jak matka nie szanuje swojej żony i dlatego pozwala na takie akcje- ooo tak, zwłaszcza, że też jej dopie/rdala. no i przecież nie będzie się wtrącał pomiędzy dwie histeryczki.

    Nie jest od matki zależny tylko po prostu mieszka w jej mieszkaniu bo tak mu wygodnie! - jak najbardziej

    Nie musi dużo płacić, ma przewagę  w związku  bo jest "u siebie" i nie chce mieć nic do spółki z żoną.- pełna zgoda

    Od matki nie zależy finansowo bo pracuje i podejrzewam że zarabia całkiem dobrze skoro przed żoną ukrywa dochody.- Bardzo dobrze zarabia, skoro ukrywa dochody i jest chętny na pomoc 😄

    Gdyby chciał się od matki uwolnić to mógłby mieszkać w innym mieście, mógłby wyjechać za granicę, jemu po prostu jest tak wygodnie, matką nie zmusza go do mieszkania w tym mieszkaniu.

    Gdyby chciał kupiłby mieszkanie ale tylko by na tym stracił, a on myśli tylko i wyłącznie o sobie.- I tu jest to, o co mnie konkretnie chodzi. Słucha mamuni. Jest emocjonalnie od niej uzależniony, do tego skąpy i wygodny, dlatego od matki nie ...ziela i jej nie podskakuje. Coś jest z nim nie tak, skoro matka ciągle się go czepiała i robiła mu jazdy o byle co, a on sie teraz jako dorosły facet, maż i ojciec nie stawia w obronie swojej własnej rodziny. Zryty beret.


  18. 10 minut temu, Bimba napisał:

    Co ty bredzisz?

    Czytałeś tobie żona wydzielała  pieniądze na zakupy bo nie pracowałeś i opiekowałeś się córką?

    Czy autorka wpakowała swoje oszczędności w remont mieszkania  teściowej tak jak ty?

    Gdzie u ciebie była dominacja finansowa???

    Co ty porownujesz??? 

    Tak, pod tym kątem, to tu jest różnica.

    1 godzinę temu, Skb napisał:

    Nie, ale do mechanizmów jakie tam panują. U mnie czynnik finansowy był w podobny sposób ustawiany. Niestety ze względu na mój charakter nigdy nie udało im się wydrzeć ostatniej mojej złotówki. Tak więc mechanizm dominacji finansowej znam bardzo dobrze.

    Ty dobrowolnie oddawałeś swoja kasę, bo jesteś zdania, że małżeństwo to wspólnota. A autorka musi o nią żebrać, bo mąz jej pomoże. Noż ku/rwa, nie ma tak. Sama sobie tego dziecka nie zrobiła.

    Nie wiem czy to prowo, czy też nie, ale była tutaj kupa tematów i ogólnie wypowiedzi w odpowiedzi na te tematy, ze takie coś ma jak najbardziej miejsce. Tak jak napisała Bimba, mnóstwo dziewczyn pakuje się w takie układy. Niby fajnie, ale do momentu kiedy nie ma dziecka.


  19. 1 godzinę temu, Bimba napisał:

    Żadne kropka w kropkę.

    Twoja sytuacja jest kompletnie  różna od sytuacji autorki.

     

    A ja myślę, że się tak bardzo. Żona Skb tak samo podporządkowana swojej matce jak mąż autorki swojej. Teściowa Skb robiła wszystko, żeby umniejszyć zięciowi, teściowa autorki robi to samo jej. Obie teściowe apodyktyczne, przy czym różnią się tym, że teściowa autorki czepiała się syna, a teściowa Skb córki nie. Jakkolwiek obie uzależniły swoje dzieci od siebie i obie wypaczyły im psychiki, tylko w nieco inny sposób. Tu widzę podobieństwo.

    • Thanks 1

  20. Przed chwilą, Magda19881 napisał:

    Jego tłumaczenie jest takie "pomogę ci". Nie wiem ale takie teksty mnie obrażają, w sensie, uważam że coś takiego nie powinno funkcjonować w małżeństwie. Pomoc można wspollokatorce koleżance znajomej A nie żonie...

    Ale co pomogę ci? Jego zasr/anym obowiązkiem jest utrzymać żonę i dziecko do wieku przedszkolnego. Nie macie rozdzielności majątkowej, to masz prawo do wglądu w jego konto i vice versa. To może lepiej się rozwiedź, ściągnij alimenty i niech ci pomaga w wychowywaniu dziecka, bo wiele się twojej sytuacji nie zmieni.

×