-
Zawartość
992 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
11
Wszystko napisane przez Lododendron
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 16
-
My to wiemy, ale oni pewnie jeszcze nie zajarzyli, dlaczego - chociaż próbują wmówić, że zwracają uwagę na to, co jedzą - dostają do reklamowania majonez, keczup, alkohol, margarynę Rama, wedla i czipsy.
-
Ten nierób czuje chyba, że już w ogóle jest zwolniony z tworzenia czegokolwiek poza reklamami. Bo i po co - stado tępaczek z małych miast i wsi aż dyszy, żeby podpatrzeć i zainspirować się warsiaską lalą, jej stylem, gustem i estetykoł. Już nawet nie udaje, że może tworzyć jakiekolwiek treści niezwiązane z lokowaniem produktu. A współpracę z tą firmą, to albo jej wyżebrała Kura po znajomości, albo dostały te paczki jednocześnie, ale Luśka jak zwykle nie kwapiła się z realizacją, więc może została przywołana do porządku. U następnych z rodzinki - znawców kulinariów, zdrowej kuchni, detoxu i mindullnes (chyba mindfoolnes) - wjechały chipsy, oczywiście z orędziem odpowiednim. Gwiazdy zadupia z parciem na szkło.
-
I w tle ten Alf z wąsami i z głupawą miną. No rzeczywiście ciasteczko. Normalnie - że zacytuję klasyqa - sexi dvpka.
-
Po prostu smutne jest to, że na świecie - bo to nie dotyczy tylko P ol ski, np. w U S A to już w ogóle chora skala - jest tylu d urn iów. Dur n iów ZACHWYCONYCH kardaszjanami, glamami. Są dla nich inspiracją, wzorem do naśladowania. Z wypiekami na policzkach śledzą każdy przejaw tej żałosnej działalności i chcą być takie, jak ich idolki. Czyli jakie? Bo w sumie nie wiem, co takiego wspaniałego jest w tych pustych, sztucznych dziewojach? Śmieszne jest to, że u nas te juciuberki to też takie fanki kardaszjan stajl. Pewnie myślą - KIm pokazuje twarz swojego dziecka i ubiera je w markowe ciuszki, to ja też. I nie myślą te prowincjonalne gęsi, że dzieci kardaszjanów mają więcej ochrony niż p o l s ki p re zy de nt. Cudnisia nikt nie broni, bo nawet ojciec nie jest dopuszczany, a jego zdanie się nie liczy. Jakby jedna z drugą mniej zaśmiecały te głowy asortymentem ze sklepów internetowych, a poświęciły trochę czasu na mądre artykuły, książki, to ich świadomość byłaby większa. Ja widzę to tak - dzisiaj JESZCZE robią to bezkarnie. Ale trendy się zmieniają, już zaczynają się uaktywniać wszelkiego rodzaju r u ch y i "mody" na "niepokazywanie dzieci w sieci", piętnuje się sharenting, powstaje coraz więcej filmów na ten temat. Nie dzisiaj, ale może za rok, dwa - zmieni się postrzeganie ludzi, tak jak zmieniało się w innych kwestiach i to, co dzisiaj wzbudza zachwyt durnych fanek, za rok, dwa lata będzie objawem książkowej patologii. A potem pójdzie za tym ustawodawstwo. Niestety - jest jeden smutny aspekt - wizerunek dziecka, jego historia, historia jego rodziny, nawet okoliczności poczęcia (masakra), historie i sytuacje rodzinne dziadków, wujków, ciotek zostały już sprzedane. Bardzo tanio w dodatku. We Francji już był wniosek do sądu o zmianę nazwiska, jaki złożył jakiś młody chłopak, ofiara sharentingu. Nie mógł nigdzie znaleźć pracy, wszędzie dokopywano się do jego przeszłości i filmików zamieszczonych przez rodziców w sieci z czasu dzieciństwa. To jest forpoczta tego, co się będzie działo, zobaczycie. Tylko dzieci żal...
-
Po prostu smutne jest to, że na świecie - bo to nie dotyczy tylko P ol ski, np. w U S A to już w ogóle chora skala - jest tylu d urn iów. Dur n iów ZACHWYCONYCH kardaszjanami, glamami. Są dla nich inspiracją, wzorem do naśladowania. Z wypiekami na policzkach śledzą każdy przejaw tej żałosnej działalności i chcą być takie, jak ich idolki. Czyli jakie? Bo w sumie nie wiem, co takiego wspaniałego jest w tych pustych, sztucznych dziewojach? Śmieszne jest to, że u nas te juciuberki to też takie fanki kardaszjan stajl. Pewnie myślą - KIm pokazuje twarz swojego dziecka i ubiera je w markowe ciuszki, to ja też. I nie myślą te prowincjonalne gęsi, że dzieci kardaszjanów mają więcej ochrony niż polski prezydent. Cudnisia nikt nie broni, bo nawet ojciec nie jest dopuszczany, a jego zdanie się nie liczy. Jakby jedna z drugą mniej zaśmiecały te głowy asortymentem ze sklepów internetowych, a poświęciły trochę czasu na mądre artykuły, książki, to ich świadomość byłaby większa. Ja widzę to tak - dzisiaj JESZCZE robią to bezkarnie. Ale trendy się zmieniają, już zaczynają się uaktywniać wszelkiego rodzaju ruchy i "mody" na "niepokazywanie dzieci w sieci", piętnuje się sharenting, powstaje coraz więcej filmów na ten temat. Nie dzisiaj, ale może za rok, dwa - zmieni się postrzeganie ludzi, tak jak zmieniało się w innych kwestiach i to, co dzisiaj wzbudza zachwyt durnych fanek, za rok, dwa lata będzie objawem książkowej patologii. A potem pójdzie za tym ustawodawstwo. Niestety - jest jeden smutny aspekt - wizerunek dziecka, jego historia, historia jego rodziny, nawet okoliczności poczęcia (masakra), historie i sytuacje rodzinne dziadków, wujków, ciotek zostały już sprzedane. Bardzo tanio w dodatku. We Francji już był wniosek do sądu, jaki złożył jakiś młody chłopak, ofiara sharentingu. Nie mógł nigdzie znaleźć pracy, wszędzie dokopywano się do jego przeszłości i filmików zamieszczonych przez rodziców w sieci z czasu dzieciństwa. To jest forpoczta tego, co się będzie działo, zobaczycie. Tylko dzieci żal...
-
No jakby ktoś jej to powiedział w JEJ mieszkaniu, to by powiedziała won. I ok. Ale sęk w tym, że nie jest w swoim mieszkaniu. A nawet konto na insta nie jest jej - tylko instagramu. I jeśli ktoś np. ją lubił i nagle zniesmaczyło go zdjęcie obsranej dziecięcej pupy w zlewie kuchennym, to nie ma szans tego odzobaczyć, "nie widzieć", cofnąć czasu. Więc jaki wniosek? Zachowaj swoje zdjęcia na prywatnym insta, tępa torbo. Zablokuj możliwość komentowania. Nie publikuj w sieci, tylko ciesz się życiem dla samego życia, a nie dla obcych ludzi. Gwarantuję - żaden komć nigdy się nie pojawi w zasięgu twojego wzroku. Ale jeśli zarabiasz na tym, że ktoś cię ogląda, to niestety - licz się z tym, że każdy KTO TEŻ BĘDZIE MIAŁ OCHOTĘ ROBIć TO, CO MU SIĘ PODOBA, po prostu to skomentuje. Ot, kultura i spójność.
-
Widziałam. Chociaż miałam takie myśli, że za szybko się egzaltuje tym nowym związkiem i nazywa to miłością itd. Rok temu się rozstała, jeśli nie miała w odwodzie tego nowego chłopa, to ile może się z nim spotykać - 4-5 miesięcy? Zadziwia mnie łatwość tych kobiet i to przecież zdrowo po trzydziestce do wchodzenia na pełnej do kolejnych relacji, używając przy tym wielkich słów. Upadki są potem tym bardziej bolesne, ale po co? Jakby wzięli ślub - ok. Ale takich panów-miłości zza rogu może być jeszcze pięciu - i co, z każdym będzie paradować na insta? Troje dzieci pozbawione prywatności w sieci i w dodatku za chwilę całe ich otoczenie będzie komentowało życie erotyczne ich matki. Ale najbardziej krindżowe były tło tego filmiku - mianowicie reklamy pasty kolgejt. Dla mnie ta dziewczyna jest może bardziej ogarnięta od Luśki, na pewno bardziej zadbana, ale mentalnością daleko nie odskakuje. Niestety.
-
Wybrałeś ignorowanie zawartości dodanej przez Mami. Nie wiem, co napisała, ale mam taką refleksję i pytanie retoryczne. Czy Mami zlatuje się do tego wątku jak motylek do pachnących kwiatków? Czy jak mucha gnojna do krowich placków? Nie da się być motylem na kupce gunva. To taka mała wskazówka dla wszystkich autorek orędzi, odezw i pouczanek.
-
Juciub podpowiedział mi filmik 17 vlogmas 2019. Rano - czekoladka z kalendarza. Druga czekoladka - z kalendarza od Kury. W sklepie - kinder niespodzianka. Po powrocie - paczka od wujka Połomskiego - wypełniona po brzegi cukierkami i słodyczami. To raptem 5-6 minut z filmu. Czy były jakieś słodycze i przekąski poza kamerą? Dlaczego wyciąga kamerę akurat w tym momencie, jak dziecko ma słodycze w rękach? Wnioski: 1. Jak na dziecko, które rzekomo nie przepada za słodyczami i woli owoce (legendarne tacki z puzzli i tort z gruszkami), mała bardzo dziwnie reaguje na te słodycze. Tzn. reaguje normalnie, gdyby była dzieckiem, które po prostu lubi słodycze i słodki smak. Ale Wybitna mówi coś innego, dlatego uważam, że dziecko w takim razie zachowuje się dziwnie - tuli czekoladki, domaga się, chce więcej i więcej, nie jest cierpliwe, płacze, jeśli mu się je reglamentuje chce otwierać kalendarz mniam-mniam. 2. Luśka twierdzi, że nie kupuje dziecku słodyczy. Nie rozumiem więc, jak siostra, brat, dziadkowie i nawet wujek Połomski nie szanują jej decyzji i obsypują dzieciaka słodyczami, kupują to i dają. Jak moja siostra prosiła, żeby nie dawać synowi grających zabawek, to wszyscy uszanowaliśmy jej prośbę - bo ją kochamy i szanujemy to, w jaki sposób chce wychowywać swojego syna. Tutaj jaki może być wniosek? Albo lekceważą Luśkę - albo dobrze wiedzą, że dziecko jest notorycznie karmione słodyczami, a Luśka jak zwykle zakrzywia rzeczywistość i kłamie na filmach, chcąc wypaść dobrze w oczach widzów. 3. Luśka twierdzi, że jej dziecko nie je słodyczy - ale.... na pierwszy kalendarz kupuje jej ten z czekoladkami. Mądre to? Przykro patrzeć, jak się widzi życie w kłamstwie tego dziecka. W podwójnej rzeczywistości. Zaraz przecież będzie rozumieć więcej i to rozdwojenie jaźni się źle skończy. Miłego dnia, Sisteeeeeers! Czirs poranną Inką na mleku (ostatnio mam fisia na punkcie Inki).
-
Świetny pomysł!
-
My tu gadu gadu, a tymczasem Kura myje młodszego Kuraka w zlewie.... kuchennym, w jakimś pensjonacie, gdzie przebywają. Smacznego życzę, kolejnym wynajmującym ten przybytek. Komcie broniące - że nie ma miejsca na wyjeździe na wanienkę - przecież wystarczyłaby miska. Są wanienki składane - lepiej chyba zainwestować w higieniczną wanienkę składaną, niż w kolejną tonę sz m a ci s k dla dzieci. Bakterie kałowe na propsie.
-
Eeeeej, ale mnie mąż nigdy nie utrzymywał, taka jest praca w branży kreatywnej, że jest praca, ale nieregularna, natomiast spokojnie summa summarum rocznie zarabiałam nie tylko na swoje potrzeby, ale i normalnie płaciłam nam za życie, paliwo itd. No ale jak przychodził styczeń (najgorszy miesiąc w roku) i nie było zleceń, to niczego nie tworzyłam. I chociaż pieniądze z grudnia, które zarobiłam spokojnie starczały na kolejne 3 miesiące, to mąż się czepiał, że "nic nie robię". Kiedy przychodziło zlecenie - bywało, że siedziałam po 10 godzin na dobę - to były jęki, że za dużo pracuję. Jak jest inna baba, to uwierzcie - możecie tańczyć na linie, a zawsze będzie cóś nie tak. Opływaliśmy we wszystko to, co nam było potrzebne do życia, dodatkowo ja jestem oszczędnym typem kobiety - minimalistyczna szafa, wakacje w Polsce. Naprawdę - czepiał się byle czego, byle się czepić. Czy kochającemu człowiekowi przeszkadza, że jego żona/mąż może dłużej pospać od niego? A wcześniej z dumą pokazywał moje portoflio swojej mamie i w ogóle się "chwalił", że ma żonkę artystkę, uwielbiam patrzeć jak maluję, kupował mi farby. Bardziej chodziło mi o zmianę podejścia faceta do swojej żony po x latach, zwłaszcza jak na horyzoncie jest osoba trzecia. Raptem to już nie była praca twórcza, tylko pacykowanie. Pracą było dla niego BIG PRODŻEKTY w korpo. Ja też zrozumiałam zbyt późno, że w życiu nie można brać niczego za pewnik, zwłaszcza podejścia chłopa. Jakby zmienić mojemu exowi wygląd, to wg mnie to byłyby dwie różne osoby na przestrzeni tych nastu lat. Ja nie krytykowałam Luśki za to, że nie ma stałej pracy - nigdy i nigdzie tego nie krytykowałam. Ja ją krytykuję, że w OGÓLE nie ma pracy, bo przykro mi bardzo, ale focenie własnego dzieciaka w pierdyliardzie ciuchów i wystawianie tego na widok publiczny, to dla mnie nie jest praca. To jest korzystanie z sytuacji, w jakiej się znalazła (lub ją sama stworzyła). Nie płaci przecież modelce za pozowanie do zdjęć, za które zgarnia darmoszki lub jakiś tam hajs? A jeśli dodatkowo wiemy, że ojciec nie chce czegoś takiego, że to krytykuje, nie zgadza się, jasno wyraża swoje zdanie - to tym bardziej to nie ma żadnej wartości. Korzysta tylko firma, która produkuje te rzeczy i trochę Luśka, bo ma na pędzle do golenia, którymi myje naczynia za 34 zł. Traci ojciec dziecka, cała rodzina obrywa rykoszetem, a największą szkodę wyrządza temu biednemu dziecku. Równie dobrze pracę złodzieja też można nazwać pracą, co nie? W końcu wykonuje pewien wysiłek, musi wstać w nocy, odpowiednio się ubrać, zrobić risercz, co warto ukraść i komu, potem spieniężyć łup. No co - jest wysiłek, jest czas poświęcony na to i jest z tego kasa. Praca jak w mordę szczelił.
-
Kiedy byłam u siebie na Warszawie, to było zimno, że nie mogłam chodzić na gołe nogi, więc założyłam sztybety. Wahałam się, czy założyć kufajku czy burdysówkę, ale w końcu to pierwsze i wkasałam ją w chinosy, które miałam na chrzeście brata mojej córki. Od razu zgłodniałam, bo ostatni posiłek jadłam o 13.30, a już jest (spojrzenie na zegarek Daniel Paddington), o - już jest 13.45! Dzisiaj serwuję rosółek, leczczo, do tego kopytki i sok z gejruta. Muszę się z tym szybko uporać,bo potem jedziemy z tatą na cementarz. Jak będziemy wracać z cementarza to przed kamerą będziemy deliberować, kogo w tym roku zabraknie przy wigilijnym stole.... [fejspalm dvpą]
-
Nie wyglądał, ale pamiętajmy, że z Luśką był wyswatany i nie latał za nią. Jeśli był w związku na siłę, a pojawił się ktoś, kto się nim zainteresował, a jeszcze może był fit i spełniał jakieś jego oczekiwania, to wszedł jak w masło. To by było głupie z jego strony - odejść w próżnię, kiedy jest mała córeczka, którą kocha i której nie będzie mógł tak często widywać. Czy Luśka jest aż taka zła, żeby nie można było z nią choćby wegetować do momentu, aż dziecko w miarę podrośnie? Jaka to dla niego różnica, czy wegetowałby jako kawaler z odzysku czy jako partner Luśki - chociażby taki malowany. Zwłaszcza, że mają wspólnych przyjaciół, jej rodzina go akceptowała itd. Zwykle w tym wieku się chyba rozważa wszystkie za i przeciw. Ale jak jest ktoś inny w głowie i w sercu, to już kalkulacje nie przechodzą, bo serce się wyrywa do nowej kobiety i tylko to się liczy.
-
Ona dość długo mówiła, że jeszcze musi "do siebie dojść". Ale nie wchodziłabym już w takie dywagacje. Przecież związek to wiele składowych, jeśli komuś zależy, to poczeka, będzie cierpliwy, będzie chciał naprawiać, rozmawiać, rozwiązywać problemy, nawet widząc wady, widzi się te zalety itd. Słowa klucze: jeśli komuś zależy. Jeśli nie ma uczucia, to najdrobniejsza rzecz urasta do wielkiej przeszkody. Nie twierdzę, że brak seksu to drobna rzecz, ale jak nie ma miłości, wszystko jest pretekstem do odejścia. Ja tylko jednak podejrzewam u nich tę osobę trzecią. Tak mi podpowiada szklana kula i intuicja. Zbyt nagłe, zbyt drastyczne odejście - by odczytywać je tak, że Dre wolał jednak wrócić do kawalerskiego życia z opcją tatusia na przychodne. Takie nagłe ruchy się wykonuje, kiedy już w blokach startowych ktoś trzeci czeka. Mój ex długo wmawiał mi, że odchodzi, bo po prostu nie pasujemy do siebie (10 lat jakoś pasowaliśmy, haha). Mówił takie głupoty, że aż mnie to żenowało, ale cały czas twierdził, że to kwestia naszego niedobrania itd. Wtedy też próbowałam to ratować i weszłam na forum dotyczące kryzysu małżeńskiego i tam pierwsze co zobaczyłam, to identyczne kwestie, jakie inni mężowe mówili na odchodnym. I że na pewno jest osoba trzecia. Mówiłam: niemożliwe, nie miałby kiedy, nie miałby jak, wiedziałabym, czułabym. Nie. A jednak tak, pikowanie relacji w dół z takim przesłaniem, że może by się udało, gdybym była inna. Tylko że dziwnym trafem to pikowanie się pokryło idealnie z nową koleżanką, która przyszła do jego korpo.
-
Hihi. Szklaną kulę muszę kupić.
-
Znowu dziecko w błocie się bawi? Niby plaża, a jak zapuszczony, brudny piach ze śląskiego podwórka. Kapelusz wciśnięty na głowę do zdjęcia, widać, że na sekundę przed tym, jak dziecko rączką go zdjęło - żadne dziecko nie założy z własnej woli niczego takiego na głowę. Jak oglądałam ubieranie choinki to też widziałam łańcuchy z kulek na szyi - najpierw małej, potem bratorycerzyka. Dzieci-lalki, do przebierania i nagrywania. I znowu będzie do października zamulać zdjęciami z wakacji, tak jak w tamtym roku. Własną dvpę pokaż, zapasiona torbo, przestań wysługiwać się dzieciakiem.
-
Jo. A poza tym - jej apel, żeby nie kupować "chińskich poliestrów", kiedy w kolejnych filmach widzimy dziesiątki kolejnych - a jakże - chińskich s.u.kman jest po prostu śmieszne. Ta jej mina przy tym - takie pobłażliwe krowie spojrzenie - dobrotliwej pańci z TV - "nie kupujcie, po co" i poczucie, że się spełniło misję. Tak jak z paplotką. Życie numer 2, niemające nic wspólnego z życiem numer 1.
-
Odchodząc od tematu Fiony, ale pozostając w smrodliwych oparach glamowskiej logiki - oglądam vlogmas 22/2019, gdzie Luśka z taką protekcjonalnością tłumaczy wickom, że jest akcja, żeby w tym roku nie kupować nowych swetrów świątecznych, bo po co co roku kupować, ziemia, ekologia i te sprawy. No Ja nóż kupił, ale on nie miał. Ale żeby nie kupować. Potem oczywiście pokaz kolekcji swetrów. Ja zadam pytanie - jak zwykle w próżnię (nawet jak Luśka to czyta, to i tak w próżnię, zważywszy na zawartość zwojów mózgowych) - KTO KUPUJE W OGÓLE SWETRY ŚWIĄTECZNE? Chyba tylko ty, Luśka i twoja glam rodzinka + ewentualnie jakieś inne tępe zwoje z instagrama. Ewentualnie matka Darsiego z Bridżet Dżons i pewnie pokłosie tego filmu tak odbija się w tych pustych influenserkach. Zapewniam cię, że nikt nie jest tak durny i nie kupuje co roku swetrów świątecznych, ba - nie znam osobiście NIKOGO, kto kupuje swetry. Więęęęęęc - śmiech i politowanie po prostu. Oraz beka.
-
Tak!
-
Ahahaha, to tego opisu nie widziałam. Ale ma podane miejsce, w którym zrobiła zdjęcie: "Cały k u r w a świat." Łał, jaka rebel, normalnie strach się bać. Dno. Na tym zdjęciu rozumiem, czemu mówicie na nią Fiona - wcześniej to jakoś przyjęłam, ale nie rozumiałam za bardzo, mówię sobie: o co im chodzi, kurde, jaka Fiona. A teraz patrzę i widzę to podobieństwo, ta fałda nad nosem - po prostu Fiona Shrekowa.
-
Tja, ludzie komentują, w większości krytycznie. Obśmiewają jogę i majndfulnes tuż przed wyjazdem, a na wyjeździe wjeżdża k u r w a. Hehe, kolejni hipokryci - czy w tej rodzinie naprawdę nie wiedzą, czym jest bycie sobą, szczerość, prawda? Wszystko musi być udawane, podkręcane, koloryzowane, z przesadą i egzaltacją? Banda ograniczonych nierobów z parciem na szkło. Wczoraj obejrzałam jakiegoś starego vlogaska, w którym Luśka przymierzała jakieś bluzki i powiedziała, że żółtej już nie ma, a ona ma i na pewno "wszystko wykupiliście, jak u mnie zobaczyliście". Nooooo na pewno, Luśka, na pewno. Co trzeba mieć we łbie, żeby uważać siebie za osobę tak wpływową, że jakiś kilkuminutowy filmik powoduje masowe ruszenie do wszystkich sklepów danej marki i wykupienie do cna towarów, który ona nosi? Mądre to? A z drugiej strony - jak czytam pod jej postami czy np. teraz pod postem Fiony: skąd koszulka Alfa (która jest zwykłą koszulką w sraczkowatym kolorze), skąd naszyjnik (to samo -zwykły, jakich tysiące), skąd to, skąd tamto - to stwierdzam, że warci są ci widzowie takich prodakszyn. Pasują do siebie, zmaczingowali się pustymi łbami z tfurcami.
-
No Luśka tak dokładnie chce, byś tak myślała. Że Dre zostawił je obie. Zresztą dokładnie takich słów użyła. Post z okazji Dnia Ojca też sugerował, że ona by chciała, by mała miała ojca, ale jego nie ma. Aż ten ojciec - tak powściągliwy - napisał emocjonalnego posta,żeby sprostować sytuację. Te nieprzyjemności to pewnie domaganie się kontaktów, może policja pod drzwiami Legionowa, telefony od matki Dre, pisma przedsądowe, może perswazja Pati i Kamila. A może nieprzyjemność to brak tematów do vlogowania, brak kierowcy do wożenia dupska po paczki czy inne. Gdyby wtedy miała na myśli, że Dre zostawił dziecko - to czemu nie wpuszczała ojca do dziecka? Czemu musi przez sądy się dopominać o kontakty? Większość znanych mi matek ma odwrotny problem - ojciec nie interesuje się "starymi" dziećmi i one stają na głowie, żeby ojciec pamiętał o urodzinach, spotkaniach, uroczystościach szkolnych. Gdyby więc było tak, jak sądzisz, to czemu miałaby go nie wpuszczać? To Luśka. Musi być po jej myśli. Miał być związek i beza na pół na śniadanie w dzień matki, róża w zębach haniego, kwiaty, prezenty, adoracja. To, że ojciec kocha dziecko jej nie wystarczyło. Dowód? Przypomnijcie sobie scenę, kiedy Dre bawi się z malutką i mówi, jak bardzo ją kocha. Na to nagrywająca Luśka - a mamę też? Tępa kwoko, ciesz się, że ojciec kocha dziecko i ma własnie wyjątkową chwilę ojca i córki, po co się wtrącasz i domagasz uwagi - zawsze musisz być w centrum uwagi? Ty najważniejsza, ty, ty ty? Dlatego nie wierzę absolutnie, że Dre zostawił dziecko. Zostawił Luśkę, ale niestety nie przewidział, że wielce wykształcona warsiaska lala, będzie tak ograniczona w kwestii wychowania dziecka, że potraktuje dziecko jako narośl na swoim ciele. Albo bierzesz mnie w dwupaku, albo wcale.
-
Dla mnie te ściereczki wyglądają jak wyciągnięte z maminej szuflady. "Mamo, jadę do kumpeli, ma dzisiaj urodziny, a nie zdążę już nic kupić". "Masz tu dziecko, ściereczki, dostałam od cioci Basi 11 lat temu i tak leżą. Co by tu jeszcze dać. Może tę parasolkę, co sobie kupiłam na pielgrzymkę i ani razu nie użyłam? A właśnie, to weź jeszcze magnesik i wino. Ja mam zgagę i tak pić nie mogę, a to fhancuskie, więc ta twoja wytworna glam kuleżanka może doceni". "Dzięki mamo" Luśka: on mi się oświadcza tymi serwetkami, aaaaa i sugeruje, że chce mieć dziecko i ślub kościelny.
-
Aj noooł! Pisałam to ironicznie.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 16