Kiedyś próbowałam nagrać haul zakupowy dla siostry, bo nie chciało mi się robić pojedynczych zdjęć.
To jest takie nuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudneeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee. Boże. Umarłabym, jakbym musiała to robić na co dzień. I nie chodzi o haul, ale o to, że musiałabym trzymać kamerę, mówić do niej. Jak jestem sama w domu - głupio słyszeć swój głos. Przy innych w ogóle bym się chyba ze wstydu spaliła, typu: heeeeeej kochani, siedzimy tutaj właśnie i pitu pitu pitu - a znajomi czy rodzina by patrzyła jak na kr.e.t.ynkę.
Do tego zajęcia trzeba mieć po prostu absolutny brak poczucia obciachu, brak samokrytyki i pewien rodzaj arogancji, który każe myśleć, że mogą być ludzie, których kórva obchodzi, co kupiłaś z żarcia do lodówki i jak ubierasz swoje dziecko.
Najgorsze, że są tacy ludzie. I dopóki tacy są, dopóty będą juciuberki. Mówię ogólnie, bo część kanałów (artystyczne, kulinarne, podróżnicze, diy, muzyczne, ekonomiczne, budowlane - słowem - przydatne i pouczające) są jak najbardziej potrzebne i ważne. Te vlogerki to rak juciuba. Wszystkie bez wyjątku.