Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kitsune

Zarejestrowani
  • Zawartość

    226
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Kitsune

  1. Hej, Pytanie do mam małych dzieci (do 7 l.-8l.). Jak sobie radzicie z łączeniem życia rodzinnego i pracy na cały etat? Co/ kto(oprócz partnera) wam pomaga? Ja mam 2,5 latkę i 5,5 latkę i jest b. ciężko- mam teraz mega kryzys i muszę się wygadać Na co dzień, nikt mi nie pomaga, ciągła gonitwa praca-dom-przedszkole i żłobek. Mąż pomaga ile może ale też pracuje, wraca późno i to głównie z jego pensji się utrzymujemy. Nie zarabiam jakoś szałowo, lubię swoją pracę ale pracuję głównie po to żeby nie mieć dziury w CV i dla ciągłości zawodowej. Jak zrobiłabym sobie przerwę to miałabym problemy z znalezieniem fajnej (nie chcę jakiejkolwiek!) pracy albo musiałabym zaczynać od zera za np. 3-4 lata kiedy dzieci będą już mniej mnie potrzebowały. Mam znajomą co chciała wrócić do pracy jak dziecko pójdzie do przedszkola a efekt jest taki że 6 rok siedzi w domu i perspektyw na zmianę mimo jej starań a czas leci dalej.
  2. Planujecie zmianę pracy na lepiej płatną? Bierzecie nadgodziny? Macie jakieś techniki oszczędzania, które wdrożyliście ostatnio? Chętnie poczytam pomysły
  3. Ale to nie twoja wina że trzeba rehabilitowac, więc dlaczego masz wyrzuty sumienia? . Jak ma takie braki to rehabilitacja jest konieczna, tak trzeba i już. No niestety macierzyństwo jest trudne a ta cała rehabilitacja to pikuś w porównaniu z innymu rzeczami związanymi z macierzyństwem. Masz kogoś kto mógłby Ciebie wesprzeć? Mama/ciocia/ koleżanka?
  4. Ja 28 i 31. Uważam, że im wcześniej tym lepiej (zakładając że się w ogóle chce).Fajnie byłoby urodzić w wieku 23 lat ale wtedy nie znałam jeszcze męża;)
  5. Od jakiego wieku wasze dzieci zostawały same w domu cały dzień? Zastanawiałam się kiedy nie trzeba już brać L4 na dziecko jak wam zachoruje . Ja mam 7-latkę ale trochę bałabym się ją samą zostawić na cały dzień jak jestem 8 godzin w pracy (plus dojazdy). Nie mam żadnej sąsiadki/babci/dziadka/cioci, która mogłaby zajrzeć do niej np. w ciągu dnia podczas mojej nieobecności.
  6. Zastanawiam się jak inne mamy sobie radzą z słodyczami. Nie jestem przeciwna słodyczom ale mam wrażenie, że dzieci dostają ich zbyt dużo. Jeszcze przedszkolaka da się kontrolować ale jak córka poszła do szkoły to kupuje sobie słodycze z automatów (kupuje sobie z pieniędzy co dostaje od dziadków), koleżanki się z nią dzielą dosyć często słodyczami albo niezdrowymi przekąskami. A to z kolei znowu coś dostają ze szkoły albo trzeba przynieść na jakąś szkolną imprezę- dzień chłopaka, wigilia itd W międzyczasie córka naciąga (średnio raz na dwa tygodnie lub tydzień) np. żeby koniecznie jej kupić jakieś chrupki bo z koleżankami sobie robią na przerwie piknik i każdy coś przyniesie. Albo że musi przynieść taki cukierek bo X jej już dała i już jej obiecała że przyniesie. Nie wiem czy to ściema czy nie ale ciężko mi odmówić w takich sytuacjach, nie chcę żeby czuła się wykluczona. Sama jem słodycze tylko w weekend i to nie garściami tylko bardzo ograniczoną ilość. Wychodzi na to że prawie co drugi dzień jest jakiś słodycz- jak dla mnie to nie jest zbyt zdrowe. Jak uważacie?
  7. Jak dla mnie wiele niewyjaśnionych między wami spraw-wy jesteście małżeństwem? Jeśli nie to jak ona ma się dokładać do budowy domu? Będzie wspólna własność? Dzieci niestety komplikują plany na więcej niż rok-dwa. Jeżeli nie ma się dziadków do pomocy na skinienie palca to jest b. ciężko i należy się liczyć z częstymi chorobami przedszkolno-żłobkowymi. Wy w ogóle chcecie mieć te dzieci bo to raczej interes mocno absorbujący przez minimum 10 lat i raczej oboje rodzicówrobiących karierę (nadgodziny, angażująca praca) nie wchodzi w grę. No chyba że ma się babcie dostępną 24h na dobę na emeryturze albo zaklepaną świetną nianię- wtedy tak. Druga sprawa na wsi ciężko o pracę a jak się nie ma samochodu/nie jest się mobilnym to podwójnie ciężko a jak się ma w dodatku dzieci to już się robi akrobatyczny wyczyn. Jeżeli w okolicach wiejskich/małym mieście chciałeś mieć dobrze zarabiającą żonę, wspierającą finansowo to trzeba było takiej szukać. W wieku 28 lat bez pracy i bez prawo jazdy wątpię żeby nagle znalazła super fuchę. Nawet jak założy tą własną działalność to i tak to pewnie będą grosze.
  8. Hehe, nie jest ich zbyt wiele wbrew pozorom. Jak jest się normalną rodziną, gdzie oboje pracują to jest tylko 500+ i 300+.
  9. Osobiście mam wrażenie, że wiele rzeczy np. przywileje nauczycieli, jest jeszcze pozostałością po czasach gdzie wiele grup zawodowych miało jakieś przywileje. Słyszałam od rodziny i różnych znajomych że np. dostało się mieszkanie przy otrzymaniu pracy w danym mieście, pracowało się krócej, podczas pracy się wychodziło coś załatwić itp. (oczywiście nie wszystko na raz;)). Wiele kobiet nie pracowało, tylko wychowywało dzieci aż do czasu jak poszły do szkoły. Także układanie planu lekcji jest bardziej dostosowane do realiów, których już nie ma. Koleżanki córka w pierwszej klasie miała codziennie koniec lekcji 12-13. Kiedyś zwykle babcie nie pracowały i były bardziej chętne do opieki nad wnukami, więc odbierały takie dzieci. Matki jak nie pracowały to odbierały a nawet jak pracowały to była inna kultura pracy nie było tego zasuwu w korpo gdzie często są nadgodziny i dojazd po 1 godz. w jedną stronę. Byłam kiedyś na kilku rozmowach o pracę w różnych korpo i praca 9-17 z obowiązkową przerwą godzinną w ciągu pracy...bardzo nieprzyjazne dla matek.
  10. Ja bym 7 letniego dziecka nie zostawiła samego w domu. To zależy od dziecka ale większość ma głupie pomysły. Mam znajoma co 5 latke zostawiła sama w domu a ona poszła wynieść śmieci. Dziecko wpadło na pomysł żeby pomachać jej przez okno z 4 piętra i otwartego okna... No mnie krew w żyłach się zamroziła jak mi o tym opowiadała. Na szczęście nic się nie stało. Czasami wystarczy moment a dziecko z normalnego może stać się inwalida. Żadna praca nie jest tego warta żeby zostawiać 7 letnie dziecko samo na 8-10 godzin. Nawet kosztem pogorszenia sytuacji finansowej.
  11. Wydaje mi się że jest to Twoje subiektywne odczucie. Jak tylko postawisz bardziej na ekstrawertyzm (zaczniesz być otwarta, uśmiechnięta, zagadująca, żartująca) to okaże się że koleżanki się zaraz znajdą. Myślę, że inne dziewczyny z klasy pewnie mają podobnie, każdy się trochę tak czuje na początku jak zaczyna klasę.
  12. Tak jasne- w internecie same 3 latki geniusze a w standardowej grupie przedszkolnej max 5-10% takie rzeczy umie
  13. Trochę w tym racji. Znam pary gdzie to facet zostaje z dziećmi w domu jak są chore ale to zdecydowanie nie reguła a wyjątki. ALE... Mimo że niby można się ugadać z mężem/partnerem to pewne warunki środowiskowe sprzyjają temu żeby to kobiety się poświęcały w takich przypadkach. 1. Większość zawodów męskich jest lepiej płatnych a kobiecych słabo płatnych. Dobry hydraulik, stolarz zwykle zarobi dużo więcej niż np. przedszkolanka. Inna sprawa że kobiety zwykle nie ciągnie do takich zawodów z różnych względów. Nawet słabo wykształcony mężczyzna ma opcję stosunkowo szybko wyuczyć się jakiegoś zawodu (np. remonty) a opcji zarobkowych dla niewykształconych kobiet brak (no poza jedną- czyli zawód prostytutka;)) 2. Kobiety są mniej chętnie zatrudniane przez ciążę i macierzyńskie i chętniej zwalniane niż mężczyźni 3. Kobiety szybciej się garną na L4 i urlopy na dziecko i "ciągnie je bardziej" do dzieci niż mężczyzn (Słyszałyście kiedyś o facecie który w pracy nie może pracować bo martwi się o dziecko z gorączką, które zostało z babcią? Albo "nie wyjdę z kolegami na piwo/wypad, chcę spędzić z dzieckiem wieczór"? Ja tylko słyszałam o takich kobietach;)) 3. Jakoś tak wychodzi że często kobiety nie chcą (znacznie) gorzej zarabiających mężczyzn a mężczyźni "boją się" kobiet sukcesu, więc z standardowego połączenia często to właśnie kobieta poświęca się bo jak się nie ma dziadków to poświęcić ktoś się musi. Sorry ale nie jest ekonomiczne poświęcanie się w systemie "pół na pół" jak np. urzędniczka niższego szczebla weźmie l4 to raczej jej nie wywalą a facet z własną firmą straci zlecenia, klientów. Nawet jak oboje są na tym samym stanowisku i zarabiają tyle samo to jak oboje zaczną brać l4 to oboje wylecą- a ttak straci pracę tylko jedno.
  14. Autorko, generalnie jeżeli Twoja Babcia nie przegina a jest to jednorazowa akcja to powinnaś ją zawieźć. Nie ważne czy jest manipulatorką czy obrażalską czy jaszcze jaką tam inną- w końcu to rodzina. Może akurat wtedy nie chodziło tylko o ciśnienie a jeszcze o inne dolegliwości o których nie mówi. W końcu nie prosiła Ciebie żebyś jej w środku nocy posprzątała mieszkanie tylko żebyś zawiozła ją do lekarza. Znam ten typ osób "drama queen- manipulator". Jeżeli takie akcje byłyby nagminne typu raz/kilka razy na tydzień to byłaby inna sytuacja. Mówisz że dziecko chore albo że samochód nie działa i tyle bo tak jak mówisz też masz obowiązki. Osobiście uważam, że rodzinie trzeba pomagać ale do momentu do którego Ty czujesz komfort tego pomagania i pomagać chcesz.
  15. Czy znacie pary gdzie oboje pracują na pełny etat i dają radę ogarniać dzieci i pracę bez pomocy dziadków? Jeśli tak to jakie mają sposoby? Jak wygląda ich dzień? Czy zatrudniają nianie? Czy uważacie, że warto? Dzieci w końcu siedzą cały dzień w placówce/świetlicy bo 8 godzin +średnio godzina dojazdu w jedną stronę to wychodzi już 10godz a jeszcze się trafią jakieś nadgodziny to wtedy lipa...
  16. Ktoś tak ma? Od czasu do czasu owszem można znajomych poprosić jak jest jakaś sytuacja kryzysowa. Ale nie wyobrażam sobie żebym jakaś znajomą, która też ma pracę i obowiązki angażować w dodatkowe zajęcie na stałe. Bimba- ale w takim razie jedno musiałoby mieć pracę zmianową na noc. Nie wszędzie jest taka opcja. Znasz taki przykład z życia? Chętnie poczytam:) Chciałabym się dowiedzieć jak sobie tacy ludzie radzą.
  17. Mam wrażenie, że obecnie wyjazd za granicę w celach zarobkowych jeśli się nie jest jakimś specjalista(pielęgniarka, programista itp.) w jakiejś dziedzinie nie jest już opłacalny. Nie wiem czy "odkładanie" jest możliwe przy pracach podstawowych za granicą żyjąc w miarę normalnie z dzieckiem. Owszem, jeśli nie mielibyście dziecka, to wynajęlibyście jakieś lokum jeszcze z kilkoma osobami i wtedy można trochę odłożyć. Ale jak wyjedziecie z dzieckiem to wypadałoby wynająć chociażby jakąś kawalerkę a to już jest koszt, no i trzeba jakoś zapłacić za opiekę jak chcecie oboje pracować- opiekunki i przedszkola kosztują. Pewnie żyłoby się wam na zbliżonym poziomie co w Polsce- na prostych pracach ani tu a ni tu nie zaoszczędzicie, te czasy się skończyły. Dodatkowo jeszcze musisz brać pod uwagę że za granicą dziecko to duży koszt. W Polsce jest to koszt stosunkowo do zniesienia przy mniejszych dochodach- można liczyć na Państwowe przedszkole, może żłobek, roczny macierzyński.
  18. Czemu Polki nie chca rodzic? 1 powód: Cześć jest poprostu rozpuszczona przez dobre czasy w których się urodzili- zwyczajnie się nie chce albo boi się porodu/wychowania/odpowiedzialności, które naturalnie obarczone jest takim ryzykiem. 2 powód: brak wsparcia ze strony dziadków - kiedyś pomoc przy wnukach była oczywistością dla większości babć a teraz tylko opcją. Nnowoczesne udogodnienia typu pampersy, super pralko-suszarku, zmywarki odkurzacze automatyczne i inne duperele to tylko dodatki, prawdziwy luksus to dziadkowie, którzy bardzo pomagają w wychowaniu swoich wnuków.
  19. To tylko moje osobiste zdanie ale uważam że w Polsce z wychowaniem dzieci nie jest tak źle. Dostępność do żłobków i przedszkoli jest ok porównując do innych krajów, oczywiście biorąc pod uwagę cała pulę dostępnych instytucji ( prywatne i państwowe). Poczytajcie sobie jaka jest dostępność w USA albo Australii i ile to tam kosztuje. Albo roczne macierzyńskie w Polsce- w USA macie kilka tygodni nieplatnego urlopu a później won do roboty albo bezrobocie. Nie mówiąc o bezpłatnej edukacji- od podstawówki do studiów masz za darmo. Na studia w USA trzeba brać kredyt - a to czy dostaniesz robotę która ten kredyt spłaci to już nikogo nie obchodzi
  20. Ja chętnie bym poczytała jak ludzie (para, gdzie oboje pracują) radzą sobie z feriami, wakacjami jak nie mają pomocy rodziców (dziadków). Przecież dziecko z zerówki ciężko zostawić na cały dzień samo a tu co chwila w szkole jakieś wolne. Ab_oriente_lux Pewnie, że taka wdowa z dziećmi ma hardcore ale trzeba się liczyć z tym że nie każdy otrzyma bezinteresowną pomoc od obcych. Więc para zdrowych rodziców, którzy pracują też nie ma łatwo.
  21. To wszystko zależy od tego czy prace obu są wymagające. Jak oboje w korpo (takim gdzie są nadgodziny, delegacje) lub chociaż jedno ma wymagająca pracę typu lekarz, marynarz, kierowca i jest często na wyjazdach konferencjach to może być ciężko. Np. Jedno w delegacji to odbierać zawozic, ogarniac, sprzątać, robić zakupy musi tylko jedna strona i to z dziećmi non stop na głowie. Jak nie ma sue rodziców do pomocy to to może się nie udać. Dodatkowo dzieci w szkole mają pełno wolnego- ferie i inne wakacje. Kto się w tym czasie zajmie dziecmi? Kto pomoże w lekcjach? ( nie wszystkie dzieci sobie radzą) Kto będzie zawoził na lekcje dodatkowe(jeśli takie będą) ?
  22. Podobno pełno nauczycieli deklaruje że chętnie zrezygnuje z pracy, w mediach trąbią że braki kadrowe, nie ma nauczycieli. Wchodzę na stronę kuratorium a tu ile wakatów na nauczanie j. Angielskiego? Słownie dwa..na cały Gdańsk. Chętnie zatrudnilabym się jako nauczyciel ale widzę od dłuższego czasu że wszyscy jednak trzymają się stołków pazurami i zębami. Mam uprawnienia ale pracuje w innej branży i niestety nie mogę zmienić miejsca zamieszkania że względu na inne zobowiązania... Wkurza mnie jak nauczyciel e użalają się jak to mają ciężko i jak bardzo nie chcą uczyć a zrezygnować to nikt nie zrezygnuje. A mogliby...może jakiś wakat znalazłby się dla tych co naprawdę chcą pracować?
  23. Weszłam z ciekawości - jest 5 ofert w tym jedna w Pruszczu Gdańskim
  24. "bo niedlugo moze byc ostatnia szansa. Mam wspanialego meza i kocham nasze zycie we dwoje. Mamy rownie bardzo dobra sytuacje finansowa" Też pamietaj że: -z dzieckiem nie zawsze udaje się ot tak od razu- niektórzy starają się latami. Może wyjść za pierwszym razem a może wyjść "pod koniec" Np w wieku 42lat;) -wasze życie we dwoje zmieni się po dzieciach i będzie inne, brak swobody, beztroski, spontaniczności, wszystko musi być zaplanowane -apropo syt. Finansowej bierz pod uwagę że matki zwykle są w pracy pierwsze do zwolnienia i ostatnie do zatrudnienia. Dzieci do czasu zerówki często chorują i zlobek/przedszkola a nawet niania nie załatwiają często sytuacji w 100%
  25. Z tym żałowaniem to jest tak że zwykle żałują: -matki małych dzieci, które nie mają pomocy. Mąż cały dzień w robocie a one cały dzień w domu po pachy w pracach domowych i non stop wiszącym na nich dziecku/dzieciach. Taki stan zwykle mija i często żałowanie przechodzi jak dzieci się usamodzielniaja. Spytaj jakiejś 60 latki czy żałuję że ma dzieci;) - matki które nie chciały mieć dzieci a z pewnych względów urodziły. Głównie to takie osoby z silnym wewnetrznym przekonaniem od najwcześniejszych lat. - cześć (nie wszystkie!)matek nieuleczalnie chorych dzieci też żałuję przyznając się do tego lub nie
×