Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Antak

Zarejestrowani
  • Zawartość

    436
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Antak


  1. Autorko czytam ten twój sztuczny problem i tak sobie myślę, że nie doceniasz tych wszystkich otaczających cię ludzi oraz cierpisz na egocentryzm a także jesteś naiwna. Nie wiem ile masz lat ale zakładam, że na tyle, że powinnaś już wiedzieć jakie reguły rządzą tym światem międzyludzkim. A jednak jak widać nie. No to cie oświecę.  Ci wszyscy ludzie tak szczerze to mają to w tyłku czy bedziesz mieć drugie dziecko czy nie.  Twoje życie, twoje prywatne sprawy ich nie obchodzą. Idą do domu i sie tobą nie zajmują.  Naprawde myślisz, że jesteś dla nich aż tak ważna ? Serio ? Ja też byłam w twojej sytuacji mając jedno małe dziecko, że zagadywano o drugie dziecko, ale  nigdy nie miałam z tym żadnego problemu, bo wiem, że ci ludzie zagadują po to aby zagadać, aby być tylko albo aż miłym i w zasadzie to wszystko. To jest to samo co zapytać dziecko do której klasy będzie szło po wakacjach albo licealiste czy i na jakie studia idzie. Robi sie to po to by podtrzymać rozmowe. Bierze sie akurat ten temat który akuratnie jest "na tapecie" na danym etapie życia rozmówcy. Widocznie nie macie o czym gadać innym. Ktoś sie po prostu sili dla ciebie i tyle na krótką chwile. Druga sprawa takie zapytanie oznacza komplement, że dziecko jest ładne, fajne itd. Jakby było nie do zniesienia to nikt by nie wpadł nawet na takie grzecznościowe pytanie.  Ogólenie to uśmiechaj sie i ciesz sie życiem bo to jest tylko komplement. Ja nie miałam problemu z tym. Są naprawde gorsze pytania niż takie drobiazgi na tematy naprawde upokarzające. Takie coś oznacza co najwyżej, że dobrze ci sie wiedzie i tyle.

    • Like 1
    • Thanks 1

  2. 58 minut temu, Lampka napisał:

    Ale to jest inna sytuacja gdy twoja mama jest dorosła ma swoją rodzinę to już nie potrzebuje siostry. Gdybyś mieszkała z bratem czy z siostrą to nie brakowałoby ci w dzieciństwie kuzynostwa, o to mi chodziło. Wtedy kuzyni i kuzynki nie byłyby dla ciebie ważne bo miałabyś towarzysza rozmów i zabaw w domu. Ja mam brata młodszego o 2 lata i zawsze było tak, że tylko z nim się bawiłam,nie chcieliśmy wychodzić w ogóle na dwór i bawić się z innymi dziećmi bo całkowicie nam wystarczała zabawa we dwoje-graliśmy w gry planszowe,W szachy, w gry na komputerze ,bawiliśmy się klockami Lego itp. Wyjście na dwór było dla nas karą, rodzice za karę kazali nam wychodzić na dwór i bawić się z innymi dziećmi.Teraz mamy swoje rodziny i kontakt jest co kilka dni telefoniczny.A widzimy się raz na tydzień lub dwa.

    Szczerze mowiąc pierwszy raz słysze, żeby jakieś dzieci nie czuły potrzeby wychodzić z domu, bo miały rodzeństwo. Nawet nie widuje czegoś takiego nigdzie. Rodzeństwo może miec rożne charaktery, być przeciwienstwem w temperamencie. Widocznie mieliście po prostu bardzo podobne charaktery i dlatego tak sie u was stało. Jednak nie jest to oczywistość. Raczej rzadkość


  3. Jednego nie rozumiem, czemu tak szalałaś za dalszą rodziną skoro oni cie w sumie olewali. Ja lubiłam dalszą rodzinę, jeździłam na wakacje do kuzynostwa, ale bez przesady, żeby jakoś świrować za kimś czy oczekiwać nie wiadomo czego. Nie wiem skąd ci sie te wielkie oczekiwania brały i biorą. Jakbym nagle znalazla sie w szpitalu to oczekiwania są do najbliższej rodziny w sensie rodziców czy brata, a nie do jakichś tam ciotek kuzynek. Z bratem nie utrzymuje kontaktu, ale rodzina to jest inny rodzaj poczucia zobowiązania, inny nawet niż od przyjaciółki. Chce przez to powiedzieć, że jakbym potrzebowała pomocy leżąc w szpitalu to prędzej zadzwonie do brata z którym nie gadam i który mnie nigdy nie lubił niż do przyjaciółki która mnie lubi, bo mam takie poczucie właśnie, że on bedzie mieć poczucie powinności większe niż przyjaciółka, która nie jest rodziną. Wracając do kuzynostwa. Jak więzi z kuzynostwem od strony matki sie rozpadły z czasem to było to może i przykre i budziło niechęć do tych osób, ale bez przesady, żebym miała przyjmowac postawę porzuconej przez chłopaka dziewczyny. Gadam z tymi ludźmi raz na 5 lat, ale bez zaangazowania i tyle. Nie wiem skąd u ciebie to zaangazowanie u zranione oczekiwania. Czy ci ludzie podobali ci sie z wyglądu, z zachowania ? Imponowali ci arogancją ? bo czasami tak bywa i to jest ponure. Czasami rodzeństwo, które teoretycznie powinno mieć więż tak sie własnie skreśla bo jedna osoba uważa sie za lepszą, jest arogantem i szuka bliskości z innymi arogantami nawet i poza rodziną, która uważa za zbyt poczciwą, mało pokazową. Czy takie miałaś opinie o rodzicach ? Mieli oni pewnie swoje zachowania słabe, ale to jednak rodzice dziewczyno. A nie jakieś ciotki. Rodzic praktycznie zawsze jest kochany, mniej lub bardziej sie to mu okazuje, ale jednak ta miłość gdzieś jest i jest ona niezmienna. Rodzice składają sie na poczucie tożsamości dziecka, obszar w którym sie kształtował. Rodzic się musiałby naprawde bardzo postarać aby być nikim dla dziecka, bo dziecko wiele wybacza. Jesteś chyba jeszcze młoda. Koło 30-stki możesz mieć inne podejście do rodziny, bo wtedy to dopiero sie widzi pewne rzeczy


  4. Autorko nie wiem czemu się zgrywasz na ofiarę. To twoi rodzice są ofiarami twojego odrzucenia. Jakby moje dziecko wolało ciotki, kuzynów ode mnie to by to było okropne. A może ty sie źle wysławiasz po prostu. Radość ze spotkania z kimś to jeszcze nie oznacza, że jest ważniejszy czy że "wole", chociaż któż to wie jak to u ciebie jest. Wg mnie z twojej strony jest to nietypowe i dziwne podejście. Tzn. to, że dla nastolatka znajomi są ważniejsi tymczasowo to akurat normalne, ale ty piszesz, że od dziecka tak miałaś? Nie wiem co jest nie tak z tobą czy rodzicami. To, że rodzice sie kłócą, czy ojciec popija to jeszcze nie znaczy przecież, żeby ich skreślać czy wypominać do końca życia. Nikt nie jest ideałem. A może nie wszystko tu opisałaś.


  5. Nic nie pisałeś autorze ile masz lat ale ja osobiście zauważyłam, że to zależy od wieku. Najłatwiej w życiu poznawać kogoś i wchodzić w związki wtedy kiedy większość naszych przyjaciół i znajomych jest jeszcze wolna czyli jak się ma około 20 lat. Potem w miarę jak inni poznają kogoś i zaczynają wchodzić w stałe związki to towarzystwo zaczyna robić się hermetyczne, zamknięte wręcz ograniczające. Często człowiek tego na początku tak bardzo nie zauważa. Dopiero to sie dzieje po dłuzszym czasie. Im więcej lat ci ucieka tym więcej ludzi dookoła ciebie robi się zajęta i tym mniej ludzi wolnych i otwartych na poznanie. Tak to działa niestety


  6. Trzepie mnie ze złości jak czytam takie topiki. Najgorsze są te grube raszple o wyglądzie suczydła które myślą, że miejsca publiczne to ich prywatne rewiry tak jak place zabaw, sklepy, kina, ulice, mają wywalone że ich pomiot sie drze jak obdzierany ze skóry, dokucza słabszym dzieciom, zaczepia dorosłych mówiąc na ty, skacze w kinie za fotelami, zatrzymuje prąd ludzi wysiadających z autobusu. Maciory nie reagują albo robią to mega późno, z ociąganiem i łaską i cackają sie z gówniarzem. I to nie przypadek. Maciory są dumne z tego. Osobiście w pracy słyszę jak baby koło 50-tki zachwalają swoje wnuki albo inne obce dzieciaki jak te są niegrzeczne i np. uderzą inne dziecko albo wyrwą zabawke. O mało sie nie obsrają z zachwytu. A spróbuj te baby albo ich dzieci ty źle potraktowac to jest mega jazda i wojna. Obrzydzenie mnie już bierze na ludzi coraz częściej

    • Confused 2

  7. 5 godzin temu, dhffch napisał:

    Przecież dzieckiem przestaje się być w wieku 18 lat. Jeśli patrzyło by się na to w ten sposób co ty to w wieku 18 lat jest się dorosłym na papierze w wieku 19 lat jest tak samo jak w wieku 18 lat a w wieku 20 lat nagle człowiek staje się dorosły. Przecież nikt nie powie że 20 latek to dziecko. Czyli po tych 2 latach dużo się zmienia? 

    Mentalność nastolatka nie zmienia się jak w urzędzie z chwilą ukończenia 18 lat. Jest to proces. Tak jak dziewczynka która dostaje okres staje się kobietą tylko w tamach takiego powiedzenia. Nikt jej nagle nie traktuje jak dorosłej kobiety tylko dlatego, że w danym dniu dostała okres. Te urzędowe 18 lat to kwestia umowna. Oczywiście oczekiwania od takiej osoby są aby coś robiła ze swoim życiem praca czy studia, ale wiadomo, że taka osoba mało która nagle będzie samodzielna na tyle by od razu wyprowadzić sie od rodziców i żyć od razu na własną ręką. Wszystko jest procesem. 20-latek to nadal jest osoba która wiele od 18-latka się nie różni. Aczkolwiek ciąża to już jest jak walnięcie obuchem w łeb aby przeszedł przyspieszoną dorosłość, a jeśli ktoś taki nie bardzo to walnięcie czuje no to jest źle.

    • Thanks 1

  8. 16 godzin temu, dhffch napisał:

    Załóżmy że komuś został rok do skończenia szkoły. Nie myśli iść na studia. W obecnej chwili jest na utrzymaniu rodziców. W ciąży jest z chłopakiem którego zna od 2 lat. Nie chcą oni za bardzo tego dziecka. 

    To zależy jakie ten ktoś ma podejście do życia. Jak jest roszczeniowym lekkoduchem i patrzy tylko jakby tu sie żadnej pracy nie podjąć i żerować na innych, jak szukać romansów i imprezować to owszem jest to tragedia. Potknąć sie każdy ma prawo tylko pytanie czy ktoś sie czegoś uczy na tym potknięciu i sie bierze od tej pory za życie czy też nie ma żadnej autorefleksji i jest taki jak był dotychczas

    • Like 1

  9. 3 minuty temu, 🌺Ivy🌺 napisał:

    To ty idz zamiast gnic na kafe

    Narobiłam sie przez cały tydzień i dziś również. Ty najwyraźniej nie. Dla mnie bycie tu to należny odpoczynek. Dla ciebie już gnicie, bo widać na kilometr człowieka który nie jest zmęczony, który całymi dniami nic sensownego nie robił i nie ma nawet na to pomysłu, a w weekend świruje


  10. Koleżanka z którą nie uskuteczniam spotkań nie jest mi wrogiem. Jeślibym ją spotkała a ona by potrzebowała pomocy to zawsze bym jej pomogła, ale regularne spotkania już mnie przerastają po prostu. Mam z nią dużo fajnych wspomnień z innego etapu życia kiedy byłam młoda, nie miałam jeszcze tylu problemów które mi potem daly ostro w tyłek. Jeśli ktoś pokroju autorki tego nie rozumie to może sobie przetłumaczyć to tak jakbym zachorowała na jakąś chorobe, która mi nie pozwala na nic więcej niż to co wyżynam z siebie każdego dnia, aby trwać


  11. 18 godzin temu, 🌺Ivy🌺 napisał:

    jedna osoba tu napisala prawde. Tylko co ty mozesz miec lepszego do roboty kroolowo Polski. Zejdz na ziemie jak ktos cie przejrzy ti niezle sie zemszcza. Jestes nikim. 🤣

    To co dla mnie lepsze nie musi być dla ciebie lepsze. Dla mnie lepszy jest odpoczynek, regeneracja przed kolejnym maratonem w pracy. Jest to potrzebne mi po prostu do życia, bo inaczej sie wykończe, już i tak bez tego mam wrażenie, że mnie wszyscy chcą wykończyć. Ty najwyraźniej jesteś młodsza, nie masz zbyt wielu obowiązków, nie narobiłaś sie życiu zbyt wiele i nie masz za bardzo co z czasem robić. Idź zrób coś pożytecznego


  12. ale zgadzam sie to przychodzi z wiekiem. U mnie to było stopniowo acz konsekwentnie. Na początku po 30-tce jeszcze nie było tak źle. Spotykałam się. Z każdym kolejnym rokiem jednak powolutku było coraz ciężej i ciężej. Niedawno pieprznęło wszystko. Jakieś 2 lata temu. Było to wtedy gdy robiłam na etacie, ale przez to,  ze był bardzo niepewny to dorabiałam (ze strachu) przez pare miesięcy praca dodatkowa. Byłam kłębkiem złości. W którymś momencie napisałam koleżance, że nie mam czasu sie spotykać a nie miałam ochoty mówić o swojej trudnej sytuacji, bo ona w ogóle nie ma takich problemów i już bym wiedziała jak to skomentowałaby. Nie miałam ochoty na "dobre rady" kogoś kto tego nie przeżył. Nie miałam ochoty na spowiadanie sie z problemów, a wiedziałam że ona tego oczekuje. Chociaż myślę o niej dość często i brak mi tych spotkań to jednak czuje, że fizycznie nie mam po prostu siły. Nie mam też ochoty odkręcać tego, przepraszać, tłumaczyć sie, bo w sumie uważam nie mam za co przepraszać. Jednak generalnie to, ze latka lecą to robi tu swoje. Nie wiem ile masz lat autorko ale może mniej niż 30-ści to jasne jest, że ci sie jeszcze chce, choć istnieją ludzie którym całe życie sie chce, mają energie, chęci. Troche im zazdroszczę, ale ja tak chyba nie potrafię już. Nawet z rodziną mi ciężko w niedziele sie spotkać. Czuje, że musze nieźle spinac poślady


  13. 17 godzin temu, 🌺Ivy🌺 napisał:

    Sluchaj nie czytaj na powaznie tych komentarzy powyzej . Te osoby po prostu bajkopisaza jak wszyscy 🤣. Skoro nie maja dla ciebie czasu to joe sa zadni znajomi juz bardziej wrogowie. Musisz nauczyc sie z tym zyc olewaj ludzi i traktuj ich tak jak oni ciebie kak powietrze. Zobaczysz ze nie bardzo sie im to spodoba beda sie obrazac wyzywac. Mnie ostatnio taki sasiad zwyzywal zebym wypieerdala a za dwa dni mowi mi dziendobry. I uwazasz ze ja mam takie osoby nazywac znajomymi?🤣 ciezko uzyskac odp na tak banalny problem jaki tu opisalas bo wszyscy beda klamac. To tak jakbym ja zapytala sie czy sa tu osoby biedne. Kazdy bedzie pisal ze jest bogaty 🤣. Wiadomo ze tak nie jest. Twoi znajomi lekcewaza cie bo super jest kogos traktowac jak gooowno . Chcesz byc tym goownem ? 🤣🤣🤣 chyba nie postaw sie  a zobaczysz jacy to znajomi🤣. Ludzie to zwykle szaraki prymitywy ich rodziny to dno dzieci to samo maja kiepskie prace ale tu beda opowiadac jacy to sa zajeci i bogaci. 🤣. Tak juz jest ze ludzie sa tacy prymitywni ze przedzej sie umowisz z prezydentem Polski. Pogon tych gamoni bo tracisz na nich swoj czas. Znajdz sobie jedna oddana osobe i tyle.

    Ja nigdy tu nie pisałam, że jestem bogata i mam bajkowe życie. Nie wiem kto takie rzeczy robi skoro to bez sensu. Nie podoba mi sie zarzucanie że kłamię. Mówiłam, że osoby które mają super kondycje psychofizyczną lub lekką robote czy tam bezdzietni tego nie zrozumieją. Szkoda tłumaczyć i dyskutować. Czasami żałuję, że nie pracuję ze znajomymi. Wtedy widywaliby mnie tak często, że mieliby mnie powyżej uszu


  14. 8 godzin temu, AgsAgsAgs napisał:

     

    I choc brakuje mi czasem spotkan ze znajomymi to bardziej brakuje mi czasu tylko dla siebie, umawianie sie ze mna jest wiec bardzo trudne.

    Dokładnie. Przyjaciółka nadal jest dla mnie ważna i jest w moim sercu, chociaż ona o tym nie wie i jest obrażona. Nie jest to jednak z mojej strony fałsz. Po prostu cierpie na wieczny deficyt czasu aby sie zregenerować fizycznie. Już sama praca wyżera ze mnie tyle energii że wracając jestem jak wypompowany kapeć. Brakuje mi tez czasu na regenerację psychiczną. Po całym dniu bycia z ludźmi z pracy a w pozostały czas z rodziną poszukuję czasu aby pobyć w samotności tak aby usłyszeć własne myśli i bardzo tego potrzebuję. Jest to jak wołania głodującego o chleb. Przyjaciółka tego nie zrozumie, bo ona jest z innej gliny ulepiona. Zauważyłam, że jej organizm jest silniejszy i, że ona bez ludzi to za bardzo żyć nie potrafi. Nawet jak jeździłam do niej to ona właśnie żegnała powoli dalszą rodzinę, ktoś w międzyczasie przyjeżdżał albo jak odjeżdżałam to ona z mężem już łapała za telefon by ktoś następny wpadał. Niektórzy mają ogromne rezerwy energii witalnej i tacy ludzie nie zrozumieją ludzi o słabych rezerwach których dużo kosztuje by po cały tygodniu pracy jechać gdzies dalej i przesiadywać u kogoś wiele godzin. To dla mnie nie odpoczynek. A dla niej owszem.


  15. 23 godziny temu, ami napisał:

    nie piszcie że ludzie zalatani, nie ogarniają swojego życia, bo to też nie każdy przecież ma dom, pracę i 3 dzieci na głowie...Na fb to czas mają siedzieć...No wkurzyłam się..

    Bo to jest prawda. Ja jestem zalatana, zapracowana, nie wyrabiam z obowiazkami i mnie to frustruje, a jak jestem w domu to jestem zbyt zmęczona, żeby gdziekolwiek iść. Śmiem sie pokusić o stwierdzenie, że to już zespół chronicznego zmęczenia. Czasami jestem tak zmęczona, że robie sie agresywna wyżywam sie na tych z otoczenia którzy tego nie rozumieją, bagatelizują. To, że znajduje czas by siedziec na necie to nic nie znaczy. Czas to jeszcze nie energia. Ja przed kompem odpoczywam po całym dniu garówki. Nie porównuj tego do wyprawy dokądś tam i siedzenie min 4 godziny, a zazwyczaj dłużej, bo zauważyłam, że 4 godz to tylko wtedy jak sie ma dobre wytłumaczenie, a po 3 godz sie zbyć to wręcz nietakt i lekceważenie. Może gdybym miała urlop to bym sie spotkała, ale tu tez kicha, bo sie wtedy jedzie gdzieś na wczasy dla dziecka i załatwia zaległe sprawy na które nie ma czasu i siły w ciągu roku i odkłada miesiącami.

    Przyjaźnie są dobre dla bezdzietnych lub dzieciatych, ale dorosłych adhd-owców, ekstrawertyków, którzy mają nadmiar energii, źle znosza odosobnienie, a jedyny odpoczynek jaki im wystarcza do nocny sen

    • Like 2
×