Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Strange

Zarejestrowani
  • Zawartość

    12
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Strange

  1. Cześć, Niedawno wyprowadziłem się od rodziców i zamieszkałem sam. Pracuję więc włożyłem mnóstwo pieniędzy w jakieś warunki do życia w nowym mieszkaniu, dużo rzeczy zrobiłem i tak po kosztach, to co umiałem, zrobiłem samemu, ale został mi jeden dość duży problem - nie mam za co urządzić kuchni. Jedyne co mam w kuchni to kuchenka z piekarnikiem i lodówka. Jedzenie szykuję sobie w salonie, jest to bardzo uciążliwe :/. Udało mi się odłożyć jakieś 3000 zł, dałoby się coś zrobić za te pieniądze? Widziałem gotowe zestawy mebli do 3000 zł ale ktoś musiałby jeszcze to złożyć (bo nie wiem czy dałbym sobie radę z tymi wszystkimi puzzlami sam) i jakoś pozakładać szafki wiszące, okap itp. Macie może jakiś pomysł jak to rozwiązać? Żaden kredyt nie wchodzi w grę bo i tak spłacam już kredyt który musiałem wziąć na remont i nikt nie da mi kolejnego kredytu. Za niedługo wypłata, myślę że dałbym radę jeszcze z 700 - 800 zł przeznaczyć na kuchnię, tak żeby całość - meble i montaż zamknęły się w 4000. Jak wchodziłem na stronę OBI, Castoramy czy Leroy Merlin to mają takie gotowe zestawy mebli ale nic nie piszą o kosztach razem z transportem i montażem, bardziej piszą o kuchni na wymiar a o kuchni na wymiar nawet nie myślę bo to już w ogóle cenowy kosmos. Poza tym mam taką standardową kuchnię, 3,8 m długości na 1,2 m szerokości Jak myślicie, jest sens się za to zabierać z tym budżetem? Pozdrawiam
  2. Cześć, Mam 23 lata, jestem facetem i niestety zaniedbałem swoją kondycję i to całkiem znacznie. Odkąd poszedłem do pracy, zmieniłem swoje nawyki żywieniowe. Zacząłem jeść o późnych godzinach, po przyjściu z pracy i zaraz po posiłku kładłem się spać. W ciągu nieco ponad 3 lat moja waga wzrosła i to znacznie, bo o ponad 30 kg. Schudłem już trochę, ale wciąż zostało jakieś 23 kg do zrzucenia. Korzystam z pomocy trenera personalnego, zainwestowałem w orbitrek i myślę jeszcze nad pójściem na basen, trener też mi to zaleca ale wstydzę się ludzi, a konkretnie ich opinii i pogardliwych spojrzeń. Być może są wśród Was osoby które ten lęk przełamały? Jeśli tak, to w jaki sposób? Bardzo bym chciał chodzić ale na pewno od groma jest tam młodych ludzi w bardzo dobrej formie, jak ja będę przy nich wyglądał Jeśli macie jakieś porady, będę wdzięczny
  3. Witam wszystkich, Mam 25 lat, jestem singlem i od pewnego czasu całe moje życie się sypie. Wykryto u mnie rzadkie schorzenie wzroku, które dyskwalifikuje mnie z dotychczas zajmowanego stanowiska. Zostałem zdegradowany w pracy z racji tego, że nie spełniam wymogów zdrowotnych. Ponadto psycholog zdiagnozował u mnie początek stanu depresyjnego i kazał się leczyć. Zastanawiam się tylko po co... Nie mam dziewczyny, kolegów niby mam ale tylko w pracy, poza pracą nie mam z kim wyjść, pogadać... Rodzina mnie nie rozumie, nic mi w życiu nie wychodzi, nie nadaję się do niczego.. Robiłem prawo jazdy i oblałem kilka razy egzamin, chciałem poszerzyć kwalifikacje i zrobić sobie dodatkowy zawód. Ale po pandemii ludzie nie chcieli przyjmować na staż i nie zaliczono mi semestru. Nawet ostatnio chciałem zacząć nosić soczewki, bo okulary mi po prostu ciążą, irytują, ale okulista powiedział że mnie nie wypuści z soczewkami bo nie umiem ich zakładać i mam ćwiczyć w domu. Jak zwykle nic nie wyszło z tego... Ktoś powie że może poza tą degradacją i prawkiem, reszta to są "małe rzeczy", ale takich małych rzeczy w moim życiu jest dużo więcej. Czuję się jak taki mały człowiek leżący na ziemi i kopany przez życie. Nic mi nie wychodzi. Myślałem już nad tym żeby to zakończyć ale musiałem wziąć kredyt który będę spłacał przynajmniej przez najbliższy rok. Nie chciałbym zostawiać rodziny z długami. I tak ten kredyt stał się moim jedynym argumentem, by żyć. Naprawdę, nie mam innego. Wierzę że rodzina po mojej śmierci jakoś by sobie poradziła. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Wychowałem się w rodzinie w której ojciec nie żałował sobie alkoholu, przez to czuję wstręt do alkoholu ale coraz częściej myślę, że życie po prostu jest paskudne i jedyny sposób żeby je przeżyć to po prostu się upić i chociaż na chwilę mieć spokój, nie myśleć o problemach, o słabościach. Kiedyś miałem marzenia, mnóstwo planów, byłem typem planisty, musiałem mieć wszystko przemyślane w najdrobniejszych szczegółach. Dzisiaj kiedyś ktoś by mnie spytał jakie mam plany, nie umiałbym odpowiedzieć. Moim jedynym marzeniem jest po prostu śmierć. Niczego więcej od życia nie oczekuję ponad to, że w końcu się zakończy. Jestem strasznie zmęczony... :(. Nie oczekuję od nikogo pomocy, nawet jej nie chcę bo uważam że nie mam po co tej pomocy szukać. Chciałem się po prostu wyżalić. Brakuje mi w życiu bliskości drugiego człowieka :(.
  4. Cześć, Mam w mieszkaniu dużego, rasowego psa. To młody szczeniak ale wyjątkowo złośliwy. Nie słucha się, gryzie, ale najgorsze jest to, że ciągle szczeka. W domu jest jeszcze kot który panicznie boi się psa, a ten to wykorzystuje i jak tylko widzi kota to zaczyna go gonić po mieszkaniu. Przez to musieliśmy odseparować kota od psa bo pies po prostu znęca się nad kotem. Krótko mówiąc pies ma swoją część mieszkania i kot też, a kiedy pies wychodzi na spacer, to wypuszczamy kota żeby mógł pochodzić sobie po całym domu. Kiedyś pies po powrocie ze spaceru zauważył kota na "swoim terenie". Od tego czasu po każdym powrocie ze spaceru pies biega po mieszkaniu głośno szczekając i szukając kota w dosłownie każdym rogu. Ostatni spacer pies ma po godzinie 21. Ponadto w nocy, jak jest idealna cisza i wszyscy śpią, łącznie ze zwierzakami i psu (najwyraźniej) coś niezbyt dobrego się przyśni to po przebudzeniu zaczyna szczekać. A więc nie tylko w dzień ale i w środku nocy także... Jak podaje mu się wodę i się napije to złośliwie łapami rozchlapuje z miski całą resztę wody i później trzeba to wycierać. Już mam go tak dosyć. Miał ktoś z was psa który byłby tak złośliwy? Zanim wyleje się na mnie hejt że po prostu gardzę tym kundlem, jeszcze dodam że pies nie jest mój. Miał przebywać u nas tylko przez chwilę ale właściciel (będący członkiem rodziny) wziął du** w troki i raczej tylko odwiedza psa zamiast się nim zajmować. Koszty utrzymania również spadły na nas. Odkąd się pojawił, w naszym domu nie ma spokoju. Sąsiedzi się skarżą, pies tak szczeka że sąsiadka ostatnio mówiła że chciała wezwać policję bo myślała że znęcamy się nad nim. To chore, ale nie dziwię się sąsiadom. Mają prawo być zmęczeni i wściekli. Problem z tym że właściciel nie chce zabrać psa a ja najchętniej po prostu bym go zawiózł do schroniska. Ale nie mogę bo to nie mój pies... Co robić?
  5. Cześć, Uważam, że samochody powinny być dostępne tylko dla ludzi zamożnych. Bardzo popieram podwyżki paliwa, ale moim zdaniem powinno być rozgraniczenie na pojazdy prywatne oraz firmowe. Pojazdy firmowe których działalność wiąże się z realizacją dostaw (np. dostawcy, taksówki, komunikacja miejsca, firmy kurierskie itp) powinny płacić mniejsze stawki za paliwo. Cena dla firm powinna być obniżona o minimum 66,67% od ceny bazowej (ceny dla klienta indywidualnego) tak by ogromne koszty paliw nie obciążały firm. W jaki sposób by to działało? Firma która miałaby nadany numer PKD oraz faktycznie działała w branży transportu dostawałaby ulgi na paliwo, powstałby system rejestracji pojazdów do którego miałyby dostęp stacje paliw. Paliwo byłoby lane bezpośrednio do zbiornika, spisywany byłby przebieg pojazdu przy każdym kolejnym tankowaniu. Pozwoliłoby to sprawdzić czy firma nie oszukuje i nie spuszcza później tego paliwa na użytek prywatny. Użytkownicy prywatni płaciliby bardzo duże stawki za litr paliwa, bo państwo musiałoby utrzymać cały system dla firm, w związku z tym powstałyby nowe podatki - podatek emisyjny (rejestracyjny, ryczałt w kwocie 10% wartości kupionego pojazdu), a także podatek eksploatacyjny. W efekcie paliwo dla klientów indywidualnych byłoby zdecydowanie droższe niż jest teraz (nawet 15 zł za litr). Ponadto każdy kierowca indywidualny otrzymałby kartę kierowcy którą musiałby odbijać przy zakupie paliwa (żeby kierowcy nie tankowali za granicą). Kierowcy musieliby określić +/- szacowany przebieg roczny. Przebieg w dniu rejestracji sprawdzałby powołany do tego inspektor, kontrola licznika byłaby co rok. Jeśli różnica między jednym rokiem a drugim byłaby duża a nie byłoby rejestracji tankowań w Polsce, użytkownik płaciłby bardzo duży podatek wyrównawczy. Ogólnie miałoby to na celu zmuszenie ludzi do ekologii i przechodzenie na komunikację zbiorową. Ta korzystałaby z szeregu benefitów. Ponadto kierowcy prywatnych pojazdów mieliby inne utrudnienia jak chociażby zmniejszenie liczby punktów karnych do 15, ogromne mandaty za nieprawidłowe parkowanie, likwidacja środka w postaci pouczenia dla wszystkich kierowców. Jest to część projektu który będę składał do ministerstwa infrastruktury oraz MSWiA. Oczywiście muszę go jeszcze mocno dopracować, ale mam już wstępne poparcie dwóch pozarządowych instytucji proekologicznych. Chciałbym by w Polsce ruch samochodowy zmniejszył się do absolutnego minimum.
  6. Cześć, Mam 23 lata i kompletnie nie radzę sobie w życiu. Pracuję ale moja praca nie daje mi satysfakcji. Droga do marzeń na gruncie życia zawodowego jest zablokowana z przyczyn niezależnych ode mnie. Męczę się przede wszystkim psychicznie w obecnej pracy. Do tego przygniata mnie sytuacja na świecie. Najpierw pandemia, teraz wojna. Widzę tych Ukraińców w zasadzie codziennie. Widzę jak siedzą i nie wiedzą co ze sobą zrobić. Staram się pomagać tym ludziom na tyle na ile mogę ale przerasta mnie to wszystko. Moje klęski życiowe, to że jestem sam ze swoimi problemami, nie mam się do kogo zwrócić nawet z prośbą o wysłuchanie. To że ludzie wokół przeżywają tak straszne tragedie. I nie wiem jak to określić ale ta kumulacja wydarzeń z ostatniego czasu wywołała u mnie stopniowe oswajanie się ze śmiercią. Czuję że potrzebuję tego by pogodzić się z własnym losem i odważyć się w końcu przerwać te farsę nazywaną życiem. Psychicznie czuję się jak trup... Pomyślicie pewnie że to jakiś mój sposób na zwrócenie uwagi. Ale nie, to po prostu potrzeba wysłuchania... Nie mam ochoty na dalsze życie
  7. Ja już od marca pracuję na etacie + do tego jakieś 40 godzin w pracy dodatkowej na umowie zleceniu. W pracy na etacie praktycznie co miesiąc robię nadgodziny bo nie ma ludzi (a nadgodziny są dobrze płacone). Do tego czasem wpadnie premia uznaniowa. Ale nie wiem czy jak wejdzie nowy wał, to będę dorabiał skoro chcą żebym 2 x pełne składki odprowadzał. Teraz 2 x płacę tylko składkę zdrowotną. Przesada, teraz przy minimalnej stawce dzięki temu że składek nie płacę od umowy zlecenia, mam około 17 zł na rękę. Jak wejdzie nowy wał, to mimo podwyżek minimalnej, będę miał 14 na godzinę. Dziękuję bardzo za takie dorabianie. Rachunki coraz wyższe a coraz bardziej kombinują, jak człowieka okraść... A na etacie robię zazwyczaj po 12 godzin, więc normę wyrabiam w pół miesiąca, nie muszę jak większość chodzić po 8 godzin przez 20 - 23 dni, tylko w ciągu 15 - 17 dni wyrobię normę i to razem z nadgodzinami. Przez to mam więcej dni wolnych w miesiącu i mogę dorobić.
  8. Cześć, Mieszkam w dwupokojowym mieszkaniu z bratem, siostrą i mamą. Brat sobie wymyślił, że chce kota i oczywiście go sprowadził do domu. Wszędzie jest sierść kota (a w zasadzie kotki) a jak jest w rui bo oczywiście głupi właściciel się nie poczuwa żeby ją wysterylizować a jak ja chciałem nawet to załatwić to on że nie. A więc mam co mniej więcej drugi miesiąc, przez dwa miesiące piski kotki co też jest irytujące. Niedawno siostra sobie wymyśliła że chce psa. Przyprowadziła wielkie, rasowe bydle, w dodatku z problemami zdrowotnymi. Pies się nie słucha, robi co chce, ja oczywiście muszę latać po pracy z psem, po nim sprzątać i ogólnie rzecz biorąc się nim zajmować. Zmiany u mnie są 12-godzinne więc mam połowę miesiąca wolną co oczywiście jest wykorzystywane bo "my idziemy do pracy, ty jesteś na miejscu to się chyba możesz psem zająć". Chociaż mam jeszcze dodatkową pracę, gdzie sobie dorabiam ale i tak zostaje mi około 10 dni wolnego, które oczekują że wykorzystam na zajmowanie się tym ogrodem zoologicznym. Wyspać się nie można, pies w nocy lata po mieszkaniu i szczeka. Czekam tylko aż sąsiedzi zaczną wzywać policję. Wcale im się nie będę dziwił, wręcz się dziwię że do tej pory nikt z policji do nas nie przyszedł. Brat też mnie wkurza. Bierze moje rzeczy bez pytania, moje uwagi by tego nie robił, wyśmiewa. Sytuacja w domu przekłada się na moją sytuację w pracy, to znaczy chodzę wściekły, z nikim nie rozmawiam, ale cieszę się jak tam idę. Bo chociaż pracuję, to tak naprawdę odpoczywam od tej chorej sytuacji. Mam ochotę iść do lasu i się powiesić na pierwszym lepszym drzewie. Już mam cholernie dosyć takiego życia. Nie wyprowadziłem się tylko dlatego, że mamy skomplikowaną sytuację finansową i moje dorzucanie się do rachunków ratuje budżet domowy. Ale wcześniej nie było siostry z psem więc uważam że jak siostra się wprowadziła to niech płaci to co ja płacę i za utrzymanie psa a ja mogę się spokojnie wyprowadzić stąd. Kolejna kwestia to to że mój brat lubi wykorzystywać ludzi i pewnie jakbym się wyprowadził to z mamy zrobiłby sobie służbę. Mama może liczyć w zasadzie tylko na mnie, ale ja już dłużej nie potrafię tak żyć. Duszę się w tym domu :/. Co myślicie? Nie ukrywam że myślę o wynajmie pokoju, nie mieszkania. Tego się też trochę boję bo na różnych ludzi można trafić, takich co będą za media liczyć a później wypominać że umyłem ręce. Nigdy nie wynajmowałem ani mieszkania ani pokoju. Na wynajem całego mieszkania też by mnie było stać ale chciałbym coś odkładać z wypłaty, rozwijać się. Ehh, co myślicie?
  9. Cześć, Mam 22 lata a czuję się, jakby moje życie już się skończyło. Zero przyjaciół, brak drugiej połówki, żyję jedynie pracą. Między innymi dlatego że mam kontakt z innymi ludźmi. W pracy jestem szanowany i lubiany więc nie rozumiem, dlaczego na gruncie życia prywatnego, nie mam osoby z którą mógłbym gdzieś wyjść i spędzić trochę czasu. Przez to zamknąłem się w sobie, znalazłem dodatkową umowę, pracuję po 220 - 250 godzin miesięcznie, wszystko dlatego żeby być choć trochę dłużej w gronie innych osób. Frustruje mnie to, zauważyłem że przez taki stan rzeczy stałem się po prostu nudziarzem. Wszystko jest mi obojętne, nie mam planów, nie rozwijam zainteresowań, jestem kompletnym przeciwieństwem samego siebie sprzed jeszcze nie tak dawna bo jakichś 2 lat. Nie mam kompletnie pomysłu na siebie. Moja Mama mówi że nie mogę tyle pracować ale co mam zrobić skoro w domu czekają mnie tylko gołe ściany. Nikt nawet nie zadzwoni, wszyscy mnie mają w d... Jak mijam znajomych na mieście to też tylko przywitają się i idą dalej. Zabiegani, zmęczeni... Jak to możliwe w tak młodym wieku
  10. Chodzi o to czy da się założyć te "wsporniki" (cholera wie jak to się nazywa) na spodnie tak żebym mógł przez nie pasek przepuszczać? Mam w spodniach ściągacz i strasznie mnie to wpenia bo wypadł mi sznurek ściągający i są zbyt luźne więc leżą w szafie. Próbowałem ten sznurek wsadzić z powrotem (sposobem z agrafką) ale nie da rady. Szkoda wyrzucić z takiego powodu ale nic nie zrobię ;/ Edit: Te wsporniki to oczywiście szlufki, uciekło mi słowo
  11. Cześć, Od razu przyznam się że jestem facetem Mam kilka par spodni ale wszystkie są czarne (do tej pory nosiłem spodnie w różnych kolorach ale w zasadzie nie znalazłem takich które przy dłuższym stosowaniu nie odbarwiałyby się. Ostatecznie kiedyś, wracając z pracy (a pracuje w swoich ubraniach, w firmie nie obowiązuje żaden sztywny dresscode), wylał mi się długopis który miałem w kieszeni. Tuszu nie sprałem niestety i dobre spodnie za dość sporą kasę nadają się bardziej do wycierania podłogi niż do wyjścia gdziekolwiek. Kupiłem sobie nowe spodnie i spodobały mi się bo są dość wygodne więc zamówiłem jeszcze dwie pary korzystając z okazji że były przecenione. Ale zastanawiam się czy ludzie nie myślą o mnie że mam tylko jedne spodnie, że jestem jakimś brudasem pomimo że codziennie zakładam nowe bo dla nich może to wyglądać tak że chodzę bez przerwy tylko w jednych Co myślicie? Na pewno nie chcę wracać do tematu jasnych kolorów, klasyczne jeansy też nie wchodzą raczej w grę Co do górnej części garderoby to mam bardzo dużą kolekcję koszul (uwielbiam koszule) i koszulek więc przynajmniej patrząc po górnej części nie wyglądam na kogoś kto nie zmienia ubrań Takie moje problemy
  12. Cześć, Ostatnio zmieniłem pracę. Poza mną przyjęto jeszcze prawie 20 osób. Ludzie w nowej pracy patrzą na mnie bykiem co mnie dziwi bo nie narobiłem sobie wrogów, mam taki charakter że ciężko mnie wyprowadzić z równowagi, z nikim nie miałem żadnej nieprzyjemnej, niezręcznej sytuacji. Robię to co inni którzy przyjęli się w tym samym czasie. Mimo to ludzie albo mnie unikają albo dogryzają mi głupimi tekstami insynuując mi chociażby to, że jestem maminsynkiem. Niektórzy nawet na dzień dobry mi już nie odpowiadają. Jakbym im coś zrobił. I to nie jest jedna osoba, tych wrogo nastawionych spotykam cały czas, ciągle jakaś nowa twarz która patrzy na mnie i traktuje jakbym jej coś zrobił. Jestem introwertykiem, bardzo mało mówię, nie mieszam się ludziom w rozmowy, robię swoje i wydaje mi się że nikomu nic złego nie zrobiłem. Dziwne, w poprzedniej pracy ludzie mnie szanowali, miałem kolegów, koleżanki, nawet babki dużo starsze ode mnie umiały ze mną porozmawiać traktując mnie jak dorosłą, poważną osobę. W życiu nie miałem takich sytuacji. A teraz to ja nie wiem... Jakbym bombę pod zakład chciał podłożyć, tak mnie ludzie traktują. Ale oczywiście nikt nie powie o co chodzi bo oficjalnie to jest tylko "wydaje ci się". Ehhh...
×