Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Florense

Zarejestrowani
  • Zawartość

    148
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

4 Neutral

1 obserwujący

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Cześć! Dziewczyna, 25 lat. Szukam pewnej osoby, która być może szuka mnie. Możesz być dziewczyną, facetem, lesbijką, gejem, osobą heteroseksualną, bo nie szukam związku ani seksu. Szukam kogoś do czystego, uczciwego układu. Ja pomagam Tobie, Ty pomagasz mi. Nie pomogę Ci finansowo, nie wyciągnę Cię z więzienia ani tym podobne patologiczne historie. Ty też nie. Pomogę Ci za to w razie znalezienia się w szpitalu, w razie choroby czy po prostu gdy będziesz potrzebować kogoś, kto Cię wysłucha czy się wygada. Ja oczekuję tego samego - odbioru ze szpitala (na razie się nie zapowiada, no ale życie jest zaskakujące), pomocy w ewentualnej chorobie. Wsparcia emocjonalnego raczej nie, nie jestem osobą przesadnie wylewną, ale to pewnie zależy od tego, jak będę się czuła z Tobą. Masz gwarancję, że nie zakocham się ani na pewno nie będę chciała iść z Tobą do łóżka. W tej kwestii robisz, co chcesz, nie interesuje mnie to totalnie, jak dla mnie możesz mieć codziennie inną/innego. Zresztą, Ty mną też nie będziesz zainteresowan(y/a). Szukam raczej osób, które po prostu, jak ja, chcą mieć kogoś, na kim mogłyby polegać "w razie czego". Jasne, że możemy wyjść do kina czy coś podobnego, ale nie za często. Dużo pracuję, mam swoje życie, Ty zresztą też. Nie mam wymagań co do Ciebie, nie interesuje mnie jak wyglądasz, ile ważysz, czym się zajmujesz. Ciebie też nie powinno. Jedyne, czego chcę to po prostu lojalności w sensie takim, że jeśli będę potrzebowała pomocy, to Ty (jeśli będziesz mieć czas i możliwości) mi pomożesz. I vice versa. Zdaję sobie sprawę, że takich osób jak ja, dość samotnych i po prostu nie mających nikogo, na kogo mogłyby liczyć, może trochę być. Oferuję swoją pomoc w zamian za to samo. Taki układ może być zerwany w każdej chwili, a może też trwać do śmierci, nie mam tutaj żadnych oczekiwań. Żeby wzajemna pomoc była wgl możliwa najlepiej, żebyś był(a) z Lublina bądź okolic.
  2. Ja też dorzucę swoją opinię, może kogoś uchronię przed NAJWIĘKSZYM życiowym błędem. Miałam operację nosa u ww. doktora. Wszystko miało być idealnie, nos miał być od A do Z taki, jaki chciałam. Spytałam się wprost lekarza, czy z tym nosem da się cokolwiek zrobić. Da się. Ok. Operacja. Wszystko niby ok, ściągnięcie gipsu po 10 dniach. Lekarz jeszcze dobrze nie ściągnął gipsu, a już powiedział, że "no jest ok, chociaż wy zawsze chcecie więcej"... Już wtedy zapaliła mi się czerwona lampka i słusznie... Efektu nie ma żadnego. Co kontrolę dostaję tekst "nic więcej nie dało się zrobić", no ciekawe... Jak to możliwe, że z ogromnych, obrzydliwych nosów lekarze potrafią tworzyć dzieła sztuki, a tu nic nie dało się zrobić?! To dlaczego nie zostałam poinformowana o tym na konsultacji?! Żałuję, że wybrałam tę klinikę, sugerując się niską ceną i krótkim czasem oczekiwania na operację. Lepiej było poczekać, wydać troszeczkę więcej, ale mieć śliczny nosek i spokój. Teraz muszę czekać półtora roku na konsultację u innego lekarza, a min dwa lata na drugą operację. Koszt tej operacji - nawet nie pytajcie. Słabo, naprawdę słabo. Uważajcie.
  3. Chciałabym z kimś pogadać, spotkać się, ale nie wiem w sumie, w jakich miejscach mogę znaleźć kogoś tak do zwykłej znajomości. Kluby i dyskoteki absolutnie odpadają. Mogą być też miejsca wirtualne, może to byłoby nawet lepsze. Płeć dla mnie nie ma różnicy, wiek tak naprawdę też nie, taka luźna znajomość, do popisania/pogadania. Może ktoś tutaj byłby chętny?
  4. Czy ktoś ma namiary na klinikę, gdzie taki zabieg jest wykonywany przez KOBIETĘ? Wszędzie, gdzie szukam są faceci...
  5. Hej. Czy ktoś z Was brał udział w wyjeździe Angloville? Bardzo chciałabym w przyszłym roku w wakacje pojechać na taki obóz (w Polsce), ale mam dużo wątpliwości. Kurs pewnie nie należy do najtańszych I nie chciałabym wyrzucić tych pieniędzy w błoto, bo okaże się, że jednak jest za intensywnie I za ciężko. Mój poziom (potwierdzony w dwóch szkołach językowych) to B2+, mam kurs I rozmówki z nativeami, ale chciałabym zanurzyć się w tym angielskim 24/7, a tylko taki wyjazd mi to umożliwi. Nie wiem, czy dam sobie radę I zastanawiam się, czy organizatorzy najpierw sprawdzają nasz poziom I uczciwie mówią, że dana osoba może sobie nie dać rady. Inaczej jest jednak rozmawiać z kimś godzinę dwa razy w tygodniu, a inaczej 24/7. Chciałabym poprawić mój akcent, naprawdę się rozgadać I uzyskać taka... lekkość podczas mówienia, być bardziej naturalna. Zastanawiam się, czy taki obóz jest tylko dla osób mega zaawansowanych, znających 80% angielskich słów czy jednak osoby mające pojęcie (dość przyzwoite) o angielskim też skorzystają z takiego kursu. Z ich opisu wynika, że jednak to musi być już spory poziom zaawanasowania, min c1, bo piszą o pracy I studicach za granicą, więc... Będę wdzięczna za każde opinie, najbardziej za te naprawdę rozbudowane
  6. Florense

    Nienawidzę swojego życia...

    Nie boję się ani cierpienia, bo cierpię sama niewyobrażalnie ani tym bardziej śmierci (gdybym się jej bała, to nie miałabym za sobą świadomych I zaplanowanych, choć jeszcze nieudanych prób samobójczych).
  7. Florense

    Nienawidzę swojego życia...

    Nie jestem wierząca. I słusznie, bo boga/bogów nie ma. Gdyby coś takiego było, to albo ja bym tak nie cierpiała z powodu mojego beznadziejnego życia, albo pozwolili by mi odejść (na tyle prób samobójczych). Nic takiego jednak się nie dzieje, więc wniosek jest prosty.
  8. Florense

    Nienawidzę swojego życia...

    Nie chcę żyć dla kogoś. To chyba największa głupota, którą ludzie robią - żyją dla kogoś. Żyje się dla siebie. Nie obchodzą mnie umierające dzieciaki, zazdroszczę im i chciałabym się z nimi zamienić. Oddałabym wszystko, żeby być na ich miejscu i móc umrzeć za tydzień, pół roku czy chociażby rok. Poza tym... Nie nadawałabym się tam, bo czy one chcą słyszeć, jak bardzo im zazdroszczę i jakimi szczęściarzami są, że umierają, bo życie jest niesprawiedliwe, beznadziejne i głupie? Nie sądzę.
  9. Florense

    Nienawidzę swojego życia...

    Nie sądzę, że "warto". Zresztą... To pewnie zależy od tego, jakie to życie jest. Moje jest beznadziejne.
  10. Florense

    Nienawidzę swojego życia...

    Otoczenie swoją drogą, ale moje życie jest złe. Tu jest cały problem. Nienawidzę swojego życia, nie chcę żyć. Jestem tym wszystkim zmęczona. Mojego życia nie da się zmienić, od razu uprzedzę te durne teksty. Jest beznadziejne I takie pozostanie.Nienawidzę go. MuszęI przede wszystkim chcę się go pozbyć. To tylko kwestia czasu.
  11. Florense

    Nienawidzę swojego życia...

    Przecież nie oczekuję od was niczego. Wiem, że to zależne ode mnie. Ale jestem już zmęczona tymi nieudanymi próbami.
  12. Florense

    Nienawidzę swojego życia...

    Że w końcu mi się uda I ten koszmar się skończy. A jeśli nie tak, to inaczej - wypadek samochodowy, guz mózgu, rak... Cokolwiek. Byle ten koszmar się już skończył.
  13. Nie wiem, czy ktokolwiek wgl mnie zrozumie, wątpię, bo żeby to zrozumieć trzeba samemu to przeżywać... Nie cierpię swojego życia, nienawidzę ludzi wokół mnie i otaczającego mnie świata. Wszystko jest beznadziejne, takie do bólu nieznośne i bolesne właśnie, a na dodatek obrzydliwie niesprawiedliwe. Oddałabym wszystko, żeby zdechnąć. Rozczulają mnie te wszystkie reportaże o umierających ludziach - szczęściarze, nie wiedzą, ile bym dała, żeby być na ich miejscu z tą błogą świadomością, że jeszcze parę miesięcy/lat i wszystko się skończy, cała ta beznadzieja, cierpienie i ból psychiczny tak silny, że czasem odczuwany też fizycznie. Samobójstwo to oczywiście jest wyjście, z tym, że próbowałam już kilka razy i jak widać nic z tego nie wyszło. Ludzie nie chcą umierać, a ja próbuję, próbuję i nic. Co za paskudna ironia...
  14. Florense

    Muszę to z siebie wyrzucić...

    Chyba tylko po to, żebym się zajeb... W sumie... Może faktycznie tak byłoby lepiej. Zresztą to pewnie kwestia niedługiego czasu.
×