Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Florense

Zarejestrowani
  • Zawartość

    148
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Florense


  1. Znacie jakieś inne forum, na którym można pisać o czymkolwiek innym niż seks, związki, problemy z płcią przeciwną? Jakoś nie jestem zainteresowana tymi tematami, a w sumie fajnie byłoby od czasu do czasu popisać o czymś ciekawym/z kimś ciekawym. So... Anyone, anything?


  2. Lecząc się z zerwania z chłopakiem i jakoś mimowolnie wspominając wspólne miejsca, sytuacje itd., przypomniał mi się staaaary, zniszczony cmentarz niemiecki w mazurskiej wiosce niedaleko Pisza (swoją drogą - cudne miasteczko). Było tam zaledwie kilka grobów z okolic 18~~. Teraz jest tam las, wszystko jest zarośnięte, ale lubiłam tam chodzić. Była tam jakaś dziwna atmosfera. No i przede wszystkim spokój, cisza, miejsce do namysłu. Zastanawiam się wgl, czy ktokolwiek wie o tym miejscu prócz miejscowych.


  3. 4 godziny temu, Bimba napisał:

    Więc po co ten wątek i te durne rozkminki?

    Bo nadal coś do niego czuję. Nie sądzę, żeby to była miłość, ale mocne przywiązanie. Poza tym boję się o niego, bo facet wgl nie myśli o przyszłości. A tam ich jest pięciu. Obserwując postępowanie "matki" śmiem twierdzić, że nie dostanie nawet budy po psie. Nie ma wykształcenia I nie chce go zdobyć. Nie chce pracować... Jaką będzie miał przyszłość? Jaką przyszłość NAM chciał zapewnić? MI? Poza tym... Brakuje mi go.


  4. 8 minut temu, pari napisał:

    To go przygarnij do siebie. Zmiana miejsca zamieszkania powinna być na plus. To już jest dorosły mężczyzna i nie potrzebuje mamusi. Może sytuacja w rodzinnym domu hamuje go w rozwinięciu skrzydeł. Przy twoim wsparciu ( w każdej formie) na początku, powinien wyjść na prostą, przy warunku, że jest pracowity.

    Chyba przeoczyłaś fragment tekstu I nie dziwię się, bo okropny esej mi wyszedł. Proponowałam mu, żeby przyjechał do miasta, w którym studiuję, ale on nie. To ogromne miasto I tutaj naprawdę miałby perspektywy na rozwój, przyszłość, pracę. W przeciwieństwie do jego pięknej, mazurskiej mieściny, którą kocham, ale nie ma tam jakichkolwiek szans dla kogokolwiek. Zachęcałam go do postawienia się matce, nic... tylko agresja.

    • Sad 1

  5. 6 minut temu, Qwerty82 napisał:

    Jak przed ślubem już coś nie gra to po ślubie będzie jeszcze gorzej.

    Intuicja jest naszym najlepszym doradcą.

    Czas leczy rany. Teraz wydaje Ci się, że będziesz sama do końca życia, a za kilka miesięcy może Ci się odmieni. A może Twój chłopak się zmieni dla Ciebie. Na starych warunkach nie wracałabym do tego bo nie ma do czego

    Marne szanse, że się zmieni. Miał specjalnie dla mnie zrobić maturę. Przez sześć lat nie zdołał... Miał ogarnąć pracę, nic z tego. Obyś miała rację z tym czasem, ale nie sądzę, żeby tak było w moim przypadku. To mój pierwszy chłopak, najważniejszy. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek się wyleczyla z niego... Nie wyobrażam sobie związku z jakimkolwiek innym chłopakiem, odrzuca mnie to, obrzydza.


  6. Piszę o tym tutaj, bo po pierwsze chcę się wygadać, po drugie chciałabym wiedzieć, co byście zrobiły/zrobili na moim miejscu/co o tym luźno myślicie.

    W piątek rozstałam się ze swoim chłopakiem. Byliśmy ze sobą sześć lat, więc kawał czasu. Poznaliśmy się przez Internet, związek na odległość. Na początku było wszystko cudownie, bajka wręcz. Chłopak mnie wspierał (w liceum I na początku studiów miałam bardzo ciężki okres), pomagał mi (także finansowo), spotykaliśmy się dość często, zazywczaj ja jeździłam do niego, bo po pierwsze kocham Mazury (dzięki niemu), miasteczko w którym mieszka jest spokojne, ciche I wręcz idealne na odpoczynek od wielkiego miasta. Mieliśmy wspólne poglądy na w zasadzie wszystkie sprawy, słuchaliśmy tej samej muzyki, no naprawdę idealnie. Ale to był początek. Później było gorzej, ale nadal znośnie (tak przez 2-2.5 roku). Niestety... Już na początku pojawiła się jakaś dziwna przyjaciółka z Internetu, której wysyłał zdjęcia "swojego brzusia", a ona jemu zdjęcia dekoltów (w ubraniu). Była awantura, otarliśmy się o rozstanie, ale z wyżej wymienionych powodów odpuściłam. Po pierwsze go kochałam, po drugie zapewniał mnie, że nic się między nimi nie wydarzyło, po trzecie potrzebowałam kogoś przy mnie, kogoś więcej niż znajomy. No I pasowaliśmy do siebie. Chłopak skończył tylko gimnazjum, dalej poszedł najpierw do technikum, coś było nie tak, poszedł do zawodówki, zrezygnował, bo to nie było to. Wcale się nie dziwię, bo faktycznie nie dla każdego technikum czy zawodówka jest ok (chłopak mieszka w małej mieścinie I profile tych szkół są TRAGICZNE - dwa na krzyż I takie klasyczne: blacharz, tynkarz, fryzjerka). Chciał iść do liceum, to mamusia mu powiedziała, że nie da rady sobie (z tej jego matki to też su... jakich mało, narobiła dzieciaków, a traktuje ich gorzej niż psa, a mojego byłego wgl traktowała jak jakiegoś podrzutka... on wszystko musiał robić w domu, pozostali bracia nie, warczała na niego, zamiast normalnie powiedzieć, ogólnie też dużo sporów było o to, bo chciałam, żeby się w końcu jej postawił, żeby zawalczył o siebie). Skończył bez wykształcenia tak naprawdę. Prosiłam, żeby zrobił maturę w szkole dla dorosłych. Obiecał, że zrobi. Sześć lat I jak matury nie miał, tak nie ma. Ja mam trochę lepsze wykształcenie, ale to nawet nie o to chodzi. Chodzi o to, że jednak bez wykształcenia średniego jest ciężko. On twierdzi, że nie I że jest wiele zawodów niewymagających żadnego wykształcenia. Za przykład podaje swój wymarzony zawód, czyli grafik komputerowy. I na początku faktycznie robił coś w tym kierunku. Był samoukiem, ale z tego co mówił, to było dużo materiałów w Internecie bezpłatnych. Miał pracę zdalną w tym zawodzie, ale facet ciął go na kasę I skończyło się na drodze sądowej. Chyba jest mu jeszcze coś winny. Problem w tym, że teraz jego kariera zwolniła. On sam twierdzi, że pracy w zawodzie nie ma, choć jak opowiada mi, że ktoś oferuje mu zlecenia, a jemu coś nie odpowiada (czyt. Nie odpowiada mu wszystko), to zaczynam wątpić, że kiedykolwiek będzie pracował. Proponowałam mu, żeby przeprowadził się do miasta, w którym studiowałam dwa lata - miasto ogromne, pracy ogrom, większe możliwości rozwoju, tylko dobrze to zaplanować I chcieć. Zwłaszcza, że ja mu przetarłam szlaki I miałby zdecydowanie łatwiej ze mną niż ja miałam, gdy przyjechałam tam bez znajomości miasta, bez znajomych jakichkolwiek. Nie to nie, ok. Przynajmniej ma dobrą wymówkę - chce pracować zdalnie, a teraz jeszcze ma remont w domu, więc już w ogóle... Nasze rodziny nie akceptują naszego związku (zwłaszcza jego matka mnie - szczerze mnie nienawidzi I tego nie ukrywa do tego stopnia, że jak zrobili ognisko z bratem byłego I jego dziewczyną, a my byliśmy trochę dalej od ogniska, nawet nas nie zaprosiła... zawsze traktowała mnie I mojego byłego najgorzej z całego "miotu"), dlatego nie widzieliśmy się już rok. I gdybyśmy nie zerwali, pewnie byśmy się nie widzieli jeszcze z dwa lata aż w końcu I tak jedno z nas powiedziałoby "dość"...Mimo tego wszystkiego, tęsknię za nim. Nie wiem, czy jeszcze coś do niego czuję. Chciałabym dla niego jak najlepiej, chciałabym mu pomóc, ale na każdą próbę zwrócenia mu uwagi na powyższe kwestie reaguje agresją. Jeszcze te poglądy polityczne... Pisałam o tym już - facet z moich, dość liberalnych poglądów nagle przestawił się na ultrakonserwatywne, co naprawdę zaczęło przeszkadzać podczas rozmów o czymś więcej niż "co dzisiaj robiłaś". Nie wiem, co robić. Chyba nadal go kocham, a na pewno jestem do niego mocno przywiązana. Chyba zerwalismy na dobre I tym razem nie wrócimy do siebie. Ta myśl mnie przeraża, bo z nim jest źle I mnie denerwuje, a bez niego tragicznie I umieram. Nie sądzę, żebym ułożyła sobie jakąkolwiek głębszą relację z kimś innym, bo kiedyś już mieliśmy przerwę od siebie I próbowałam spotykać się z innymi, ale się nie udawało - ciągle porównywałam ich do byłego, nawet nie potrafiłam ich po przyjacielsku przytulić na pożegnanie, wydawali mi się nudni I "nie tacy jak były". Wizja bycia z kimkolwiek innym niż on po prostu mnie obrzydza I nie sadze, żebym mogła komukolwiek zaufać. Ogólnie nie ufam ludziom, on był wyjątkiem, przelamał wiele barier, które mam wobec innych ludzi. Jeśli do siebie nie wrócimy (a na to szans nie ma, bo ostatnio powiedziałam mu ostro, co o nim myślę), to zostaje mi bycie kompletnie samą całe życie.


  7. Zaczynam nową pracę i muszę wykonać badania wstępne. Na skierowaniu od pracodawcy mam napisane tylko stanowisko (biurowe), określenie stanowiska pracy (praca biurowa przy komputerze pow. 4h i informacje o pomieszczeniu). Jedynym czynnikiem "niebezpiecznym" jest czynnik fizyczny w postaci obsługi monitora ekranowego - czas narażenia 8 godzin (standard). Jedynym możliwym terminem jest poniedziałek, w poniedziałek mam też zacząć pracę (w zasadzie szkolenia) - niestety wszystko jest robione na speedzie z pewnych względów. Pani rejestrująca mnie na badania powiedziała, żeby przyjść na czczo z moczem w pojemniczku. No i tutaj pojawia się problem, bo dzisiaj dostałam okres. Mogą odmówić mi wykonania badania albo przesunąć termin wykonania badania? Albo nie daj losie wypisać mi negatywne orzeczenie? Co wtedy z pracą? Umowę mam już podpisaną i zaczyna biec właśnie w poniedziałek. Czy mogą wykonać badanie okulistyczne (najważniejsze tak naprawdę, bo i tak na razie pracujemy zdalnie), wypisać mi orzeczenie na jego podstawie, a resztę (krew i mocz) po prostu zrobić później? Serio pomocy, bo zaczynam się stresować tą całą sytuacją.


  8. Zaczynam nową pracę i muszę wykonać badania wstępne. Na skierowaniu od pracodawcy mam napisane tylko stanowisko (biurowe), określenie stanowiska pracy (praca biurowa przy komputerze pow. 4h i informacje o pomieszczeniu). Jedynym czynnikiem "niebezpiecznym" jest czynnik fizyczny w postaci obsługi monitora ekranowego - czas narażenia 8 godzin (standard). Jedynym możliwym terminem jest poniedziałek, w poniedziałek mam też zacząć pracę (w zasadzie szkolenia) - niestety wszystko jest robione na speedzie z pewnych względów. Pani rejestrująca mnie na badania powiedziała, żeby przyjść na czczo z moczem w pojemniczku. No i tutaj pojawia się problem, bo dzisiaj dostałam okres. Mogą odmówić mi wykonania badania albo przesunąć termin wykonania badania? Albo nie daj losie wypisać mi negatywne orzeczenie? Co wtedy z pracą? Umowę mam już podpisaną i zaczyna biec właśnie w poniedziałek. Czy mogą wykonać badanie okulistyczne (najważniejsze tak naprawdę, bo i tak na razie pracujemy zdalnie), wypisać mi orzeczenie na jego podstawie, a resztę (krew i mocz) po prostu zrobić później? Serio pomocy, bo zaczynam się stresować tą całą sytuacją.


  9. Z racji tego, że mam niezgrabne, grube nogi (w szczególności łydki - wolałabym ich nie mieć, naprawdę - chyba lepiej jeździć na wózku niż mieć tak obrzydliwe nogi) nienawidzę lata I staram się je zakrywać jak mogę. Niestety, popularne sieciówki nie mają zbyt dużego wyboru, jeśli chodzi o długie spódnice albo ...enki. Ostatnio kupiłam sobie dość ładną wg mnie ...enkę - kremowa w czarne, drobne kwiaty, z zabudowanym przodem, ale z odsłoniętymi plecami. Jako że dzisiaj jest mega gorąco, musiałam ją założyć, bo w spodniach bym nie wytrzymała. Do tego założyłam beżowe czółenka na średnim obcasie. Wszystko było ok, czułam się dobrze, dopóki pewna młoda para (najprawdopodobniej byli w moim wieku +/- 20-23 lata) nie zaczęła się ze mnie śmiać. TAK, ŚMIAĆ. "To nie wieś". Do tej pory myślałam, że nie przejmuję się tym, co inni o mnie myślą, ale zrobiło mi się mega przykro. Nawet teraz, gdy to piszę, łzy same napływają mi do oczu. Nie będę odsłaniała nóg, bo wstydzę się ich, a spodnie to słaby pomysł, gdy jest 30 stopni. Tej ...enki też już nigdy nie założę, a tania nie była... Nie wiem, jak się mam ubierać w takie upały, żeby czuć się komfortowo. Nie mogę przecież w lecie zamykać się w domu. Jeśli już nawet w sieciówkach jest cokolwiek letniego I długiego, to właśnie są wzory "babcine". Nie wiem naprawdę skąd pomysł, że w lecie wszyscy mają chodzić krótko... Niektórzy, jak ja, nie mogą eksponować nóg, a nie chcą wyglądać jak stare babcie...


  10. Z racji tego, że mam niezgrabne, grube nogi (w szczególności łydki - wolałabym ich nie mieć, naprawdę - chyba lepiej jeździć na wózku niż mieć tak obrzydliwe nogi) nienawidzę lata I staram się je zakrywać jak mogę. Niestety, popularne sieciówki nie mają zbyt dużego wyboru, jeśli chodzi o długie spódnice albo ...enki. Ostatnio kupiłam sobie dość ładną wg mnie ...enkę - kremowa w czarne, drobne kwiaty, z zabudowanym przodem, ale z odsłoniętymi plecami. Jako że dzisiaj jest mega gorąco, musiałam ją założyć, bo w spodniach bym nie wytrzymała. Do tego założyłam beżowe czółenka na średnim obcasie. Wszystko było ok, czułam się dobrze, dopóki pewna młoda para (najprawdopodobniej byli w moim wieku +/- 20-23 lata) nie zaczęła się ze mnie śmiać. TAK, ŚMIAĆ. "To nie wieś". Do tej pory myślałam, że nie przejmuję się tym, co inni o mnie myślą, ale zrobiło mi się mega przykro. Nawet teraz, gdy to piszę, łzy same napływają mi do oczu. Nie będę odsłaniała nóg, bo wstydzę się ich, a spodnie to słaby pomysł, gdy jest 30 stopni. Tej ...enki też już nigdy nie założę, a tania nie była... Nie wiem, jak się mam ubierać w takie upały, żeby czuć się komfortowo. Nie mogę przecież w lecie zamykać się w domu. Jeśli już nawet w sieciówkach jest cokolwiek letniego I długiego, to właśnie są wzory "babcine". Nie wiem naprawdę skąd pomysł, że w lecie wszyscy mają chodzić krótko... Niektórzy, jak ja, nie mogą eksponować nóg, a nie chcą wyglądać jak stare babcie...


  11. 1 godzinę temu, Mizo napisał:

    No ja sobie takiego związku nie wyobrażam. Sama mam lewicowe poglądy podobne do Twoich i wiem, że w życiu bym się z kimś takim nie dogadała. Podejrzewam, że Twój facet od początku był radykalnym katolikiem tylko udawał przez Tobą liberała żeby Ci zaimponować. Jak juz Cię "zdobył", to zaczął pokazywać prawdziwego siebie i przestał liczyć się z Twoim zdaniem. Podejrzewam, że kolejnym etapem będzie próba przekabacenia Cię na "prawą" stronę, jak to na fanatyka przystało. Od Ciebie zależy czy postawisz na swoim czy dasz się zmanipulować 🙂 Ten związek ma racje bytu jedynie wtedy, gdy się takiemu facetowi podporządkujesz - sądząc po wpisie taka nie jesteś, więc nie trzeba być geniuszem żeby się domyślić, że to nie przetrwa. Tak czy inaczej, współczuję doboru partnera... Ale skąd mogłaś wiedzieć, że trafił Ci się psychol 🙂

    Niestety... Gdybym miała jakiekolwiek sygnały, że jest tak konserwatywny, to zakończyłoby się to na zwykłej znajomości. Czuję się mega oszukana, ale trzeba chyba to zakończyć. Wolę męczyć się miesiąc niż całe życie. I jeszcze ponosić ewentualne konsekwencje jego poglądów... Dzięki za Twoją opinię! Wszystkim udzielającym się w tym wątku dziękuję.


  12. 2 minuty temu, Bimba napisał:

    Co powiedział?

    Że aborcja to morderstwo I to nie jest tylko moja sprawa, cytuję: "bo sperma jest moja I nie wyobrażam sobie, żebyś usunęła MOJE dziecko". A pamiętam, jak rozmawialiśmy o tym na początku I mówił, że aborcja do pewnego momentu jest ok, bo razem uwazalismy, że do pewnego momentu to tylko komórki, nie dziecko.


  13. 4 minuty temu, miss_paula napisał:

    Na pewno się da pójść na kompromis ale musi to działać z dwóch stron 🙂 Bo jeśli tylko Ty się postarasz to nie ma to sensu. Mnie tylko zastanawia ta nagła zmiana ten moment i jej przyczyna. 6 lat to jednak sporo czasu i tak jak napisałam wcześniej ludzie się zmieniają to jednak widać, że Twój partner zmienił się na wielu płaszczyznach i to bardzo ważnych dla związku. Osobiście uważam, że jeśli chodzi o kwestie aborcji powinniście myśleć tak samo bo będzie to dotyczyć Was, ewentualnie, w równym stopniu. Może Twój partner zmienił środowisko, poznał kogoś kto go przekonał do tych poglądów, które teraz reprezentuje? 

    Właśnie o tę aborcję się rozchodzi. Tu mam największe obawy. Gdy rozmawialiśmy o tym sześć lat temu, było jasne - dziecko jest chore albo pojawi się w nieodpowiednim momencie - usuwamy. Dla mnie to pewna furtka bezpieczeństwa. Teraz już nie czuję się tak pewnie. Wczoraj właśnie rozmawialiśmy o tym I powiedział coś, co mnie zmroziło I zaczęłam się bać zwyczajnie. Całą noc nie mogłam spać.

     

    Co do towarzystwa... Nie wiem. Wiem, że jest ogromnym fanem Cejrowskiego. Nie wiem, skąd mu się to wzięło. Może faktycznie zawsze taki był I mnie okłamał? Albo potrzebował właśnie jakiegoś "przywódcy", żeby jego poglądy się uwidoczniły? Sama się zastanawiam, bo nie daje mi to spokoju. W sześć lat tak się zmienić...


  14. 14 minut temu, miss_paula napisał:

    Będąc w takiej sytuacji jak Ty podjęłabym jeszcze jedną próbę rozmowy (ważne żebyś trzymałą emocje na wodzy choć wiem, że nie jest to łatwe; krzyk, płacz postawi Cię w roli ofiary a to nie jest dobra taktyka), jeśli ona nie poskutkuje możesz zaproponować rozmowę z psychologiem, który wysłucha Waszych racji i chłodnym okiem spojrzy na Waszą relację. Możesz spotkać się z odmową więc w takiej sytuacji ja bym zrobiła sobie przerwę. Nie mówię o rozstaniu ale o tygodniu, dwóch kiedy nie spędzacie razem czasu - może to pozwoli Wam się porozumieć i Twój partner będzie miał czas na przemyślenia 🙂 Jednak gdyby nic z tych powyższych punktów nie pomogło osobiście uważam, że nie ma co się bawić w sentymenty - to Ty masz się czuć dobrze w tej relacji a jeśli tak nie jest to szkoda życia i energii na frustracje. To może jedynie wpędzić Cię w (odpukać) problemy zdrowotne a po co Ci to. Wiem, że to brzmi brutalnie ale dzięki temu wykażesz się również miłością ale co najważniejsze do samej siebie 🙂 

    Dzięki za fajną, merytoryczną radę. Na pewno posłucham 🙂  tylko zastanawiam się, czy da się wypracować jakiś kompromis, komfortowy dla obu stron. Jedyne, czego się boję to to, że później z tak odmiennych poglądów będą same kłopoty. Może faktycznie psycholog czy terapeuta będzie dobrym pomysłem.

     

     


  15. 3 minuty temu, Bimba napisał:

    Zawsze taki był tylko na początku kłamał i przytakiwał twoim słowom żebyś nóżki rozłożył i zaangażowała się emocjonalnie.

    Cel osiagnął, więc wreszcie może być sobą.

    A ty się teraz męcz.

    W sumie coś w tym jest. Ale gdy mu to zarzuciłam to oczywiście "nie, nie, absolutnie, zawsze taki byłem". To też mnie denerwuje, bo robi ze mnie ...kę. Szkoda mi tego związku, patrząc na to całościowo, to dobry człowiek, choć no poglądowo do siebie nie pasujemy. Ale chyba bez sensu jest się męczyć. Zwłaszcza, że w pewnym momencie może to mieć wpływ na nasze wspólne I moje życie. Nie rozumiem tylko, po co mnie okłamał na początku. Przecież było do przewidzenia, że to nie ma szans na powodzenie.


  16. 2 minuty temu, miss_paula napisał:

    Ludzie się zmieniają 🙂 Rozmawiałaś z nim szczerze o swoich uczuciach - że widzisz, że się zmienił?

    Wiem, ale tak diametralnie?! Czuję, jakbym była z innym człowiekiem niż na początku. 

    Oczywiście, że rozmawiałam, ale on twierdzi, że zawsze taki był, gdzie ja pamiętam, że nie. Zresztą... Nie mogłabym nawiązać bliższej relacji  z osobą o tak odmiennych poglądach z prostego powodu - w końcu zacznie to być przeszkodą nie do przeskoczenia. Sama już nie wiem, co robić. Z jednej strony mnie irytuje I nie wyobrażam sobie głębszej relacji z tak różną osobą, a z drugiej... Sześć lat związku... Kocham go, ale jeśli ma to być źródłem frustracji I problemów, to chyba nie ma to sensu...


  17. Co sądzicie o związku osoby o liberalnych poglądach z ultrakonserwatystą? Myślicie, że jest jakakolwiek szansa na przetrwanie związku?

    Sześć lat temu poznałam, wydawało mi się wtedy, fantastycznego chłopaka. Mieliśmy podobne poglądy na większość spraw, także na te najbardziej kontrowersyjne (religia, Kościół, aborcja, eutanazja). Ostatnio jednak zauważyłam, że jego poglądy DIAMETRALNIE się zmieniły. Ja zawsze byłam taka sama - nie jestem wierząca, jestem za pełnym dostępem do aborcji I eutanazji, ogólnie większość zapewne nazwałby mnie osobą o poglądach lewicowych. On na początku wydawał się mieć takie same, ale teraz go nie poznaję... kompletnie inna osoba. Zapatrzony w Cejrowskiego, Bosaka I PiS... Broni Kościoła I religii w kwestiach, w których kiedyś byliśmy zgodni, aborcję nazywa morderstwem, choć wtedy byliśmy zgodni, że to sprawa indywidualna I nikt nie powinien decydować za mnie I mojego partnera. Zaczyna mnie to denerwować. Nie wiem, czy jestem w stanie być z ultrakonserwatystą. Zresztą... Przecież na początku taki nie był I było fantastycznie. Byliśmy zgodni. Teraz każda rozmowa o innych sprawach niż pogoda I zwykłe, codzienne życie kończy się awanturą. Chcę rozmawiać o takich rzeczach, o polityce, o sprawach kontrowersyjnych I społecznych, bo mnie to ciekawi. Dlatego nie wiem, czy lepiej nie zakończyć tego związku. Czuję się oszukana... Nie wiem, jak w sześć lat można aż tak zmienić swoje poglądy. Moim zdaniem poglądy są ważne, bo wpływają na ukształtowanie wspólnego życia I decyzje przez nas podejmowane. Np. Dajmy na to, że w przyszłości zdecydujemy się założyć rodzinę, ale dziecko będzie chore. Ja będę chciała usunąć, a on będzie mi krzyczał, że to zabójstwo? Irytują mnie jego poglądy. Zawsze uważałam, że podobne albo mało rozbieżne poglądy są niezwykle ważne, żeby stworzyć jakąkolwiek głębszą relację, ale teraz sama nie wiem. Rozumiem, gdyby miał wyważone poglądy, ale on myśli 0-1. Nie wiem, czy to dalej ma sens. Co sądzicie o całej sytuacji? PS.: Nie oceniajcie ani jego, ani moich poglądów, bo pytanie nie jest o to.


  18. 13 minut temu, marawstala napisał:

    Może poszukaj czego pośredniego tzn żeby jakość była dobra, ale cena niższa... 16mm to chyba bardziej pod firane i też niezbyt ciężką tak mi się wydaje...

    Tez mi się tak wydaje... Jeszcze ta waga karnisza. Nie znam się na tym, ale zdaje się, że nawet metal, jeśli jest lekki, nie udźwignie bardzo ciężkich zasłon. Niby znalazłam informację, że metal udźwignie wszystko, ale wolałam się upewnić. Dzięki za odp!


  19. Dzisiaj z przerażeniem odkryłam, że we wrześniu skończyła mi się umowa z popularną siecią dot. Internetu. W ogóle nie miałam do tego głowy, nikt do mnie nie dzwonił, Internet normalnie miałam, faktury przychodziły, ja je płaciłam... Dzisiaj coś mnie tknęło (wolny Internet) i sprawdziłam to sobie... Jakie to może mieć konsekwencje dla mnie? W środę zamierzałam jechać do operatora, żeby zmienić Internet na szybszy, ale czy w takim wypadku (gdzie najprawdopodobniej operator sam sobie przedłużył umowę na czas nieokreślony) mogę sobie bez problemu zmienić ofertę albo (w przypadku braku satysfakcjonujących) zerwać umowę?

×