Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

CzarnyInez

Zarejestrowani
  • Zawartość

    55
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez CzarnyInez


  1. Dnia 11.12.2020 o 16:30, serduszko7 napisał:

    Osoba o nicku BitchNaughty pisała tu kiedyś że odziedziczyła po babci kamienicę. Ona nie zarobiła na swój majątek, ona go dostała po babci. Odrażające jest to, że takie osoby co po prostu miały szczęście urodzić się w bogatej rodzinie i dostać pokaźny spadek, teraz mądrują się na forum jakby wszystkie rozumy pozjadaly. A prawda taka że jakby urodziły się w biednej rodzinie, to byłyby nikim. Bogata babcia zostawiła jej kamienicę, pewnie też inwestowała we wnuczkę, posyłając na prywatne lekcje języka, dzięki czemu teraz zna biegle angielski. Wyjechała za granicę, pracowała jako au pair. 

    Nie każdy ma tak dobrze. Szkoda że BitchNaughty tego nie rozumie, jest strasznie tępą zarozumiałą dzidą. I tak do grobu tego swojego majątku nie weźmiesz głupia s,z,m,a,t,o więc zamknij swój zarozumiały r,y,j. Proponuję ignorować tego nudnego trola o nicku BitchNaughty. Wyjątkowo odrażająca osoba. 

    A ja tam lubię BitchNaughty. Jako jedna z nielicznych ma zdrowe podejście do wielu spraw. 

    No tak, bo jakbyście WY odziedziczyły kamienice to bylybyscie wyrozumiałe i jeszcze karmiły gromadkę nieswoich dzieci. 


  2. Dnia 6.12.2020 o 08:38, Gość888 napisał:

    Jak to co, warzywka, jarmuż, humus... Ich dzieci zajadają się na śniadanie pieczywem, najlepiej doradzać w internecie, rzeczywistość wygląda całkiem inaczej. A najgorsze są te co najbardziej krytykują. 

    Przepraszam, a co jest złego w pieczywie na śniadanie? 

    Nie ekstrapoluj na wszystkie kobiety tego, że beznadziejnie karmią dzieci, bo ty swoje beznadziejnie karmisz. 

    I nie oczekuj tego, że kilkulatek chętnie będzie jadł "hummus, jarmuż i warzywka" jak przed smakiem marchewki poznał smak słodzonej kaszki i czekolady.


  3. Dnia 2.12.2020 o 22:24, ami napisał:

    Tak mnie naszło po raz kolejny, chyba ze względu na tę tzw. pandemię, kiedy duża jesteśmy razem w domu...Jakie to szczęście mieć rodzinę, męża, dzieci...Nie chodzi mi o idealizowanie życia rodzinnego, wiadomo nie zawsze jest różowo, szczególnie kiedy na męża/żonę wybiera się nie właściwą osobą albo kiedy nie sprawdzamy się w rodzicielstwie, wtedy też są dramaty...Ale w temacie chodzi mi o to spełnienie w rodzinie, to szczęście z tego płynące...Uważam że nie da się tego niczym zastąpić i że to jest podstawa do szczęśliwego życia...Dlatego cieszmy się naszymi rodzinami, zdrowymi dziećmi, to jest na prawdę bardzo dużo...Bywa że osoby którym że tak powiem szczęśliwa rodzina spadła z nieba, albo nigdy nie miały poważnych problemów, po prostu tego nie doceniają, narzekają co chwilę na jakieś błahostki, wyolbrzymiają, itp, itd...Owszem każdy bywa czasem zmęczony, ma dość,  to normalne, ludzkie, ale trzeba starać się wrócić do równowagi i wiedzieć co jest na prawdę ważne, a co jest blichtrem życia...No to się powymądrzałam 🙂

    Najważniejszy w życiu jest święty spokój. Jeśli rodzina ci go daje to ok:)


  4. 18 godzin temu, BitchNaughty napisał:

    Ale czy to jest mój problem, że ktoś stracił pracę (swoją drogą nie straciła pracy)? I nie, nie brakowało mi tej jednej opłaty, ale z jakiej racji ktoś ma na mnie pasożytować? Taka była umowa, najemca zna warunki, podpisując zgadza się na nie. 

    Na wypadek powiniecia się nogi, właściciel bierze zwykle miesięczną kaucję. Ale sorry, zalegać z płatnością powyżej miesiąca? Kto odpowiedzialny, mający dzieci, nie wie że zapewnienie im dachu nad głową należy do priorytetów? Jak macie kredyty na mieszkanie w banku, to rezygnujecie z pracy i mówicie im żeby poczekali że spłatą?

    Bardzo dobrze zrobiłaś poganiając pasożytów.


  5. 7 godzin temu, Logina napisał:

    na pewno by ci przeszkadzało gdy dzieci w szkole zaczęliby pytać dlaczego ty masz inne nazwisko niż mama, dlaczego nie mają ślubu itp.Byłoby co głupio.

    Przepraszam, z jakiej bajki wyszłaś?

    Dawniej kobiety też często nazywały się inaczej niż dzieci, bo nawet jeśli rozwodów było mniej, to można przecież zostać wdową i wyjść drugi raz za mąż. I mieć dzieci z kolejnym mężem. Jak moja ciotka. Dwójka dzieci z pierwszym mężem i dwojka z drugim.

    A i dzisiaj kobiety po ślubie czasem nie zmieniają nazwisk, ani nie dodają kolejnego członu. Jak na przykład ja. Poza urzędową bieganiną, zamienianiem umów, dyplomów itp. nic by mi to nie dało. Zawsze on mógł zmienić na moje, ale nie był chętny. Pewnie z tych samych względów. Nie jestem własnością męża, nie muszę się nazywać tak jak on. Dzieci mają podwójne nazwiska.

    Ślub jest korzystny z tych względów:

    7 godzin temu, AgsAgsAgs napisał:

    Ślub jest korzystny tylko ze wzgledow podatkowych i urzedniczych. Inne aspekty nie maja znaczenia.

    No i jeszcze z jednego względu. Takiej Longinie z forum kafeterii nie dostarcza się wody na młyn. W tym kraju wciąż lepiej być rozwódką niż starą panną. Przecież nie można być zbyt szczęśliwym 🙂


  6. 2 godziny temu, Gość888 napisał:

    Według ciebie miałam pogardliwie wypowiedzieć się o WIEDZY. A to co ty tu wypisujesz to NIE JEST WIEDZA, nie interesuje mnie co wyczytasz w internecie, czy w jakimś szmatławcu, bo jakoś źródła nie potrafisz podać. 

    Z pogardą to ty się wypowiadasz o innych ludziach każąc "zmienić leki", a od innych żądasz szacunku. Na to też trzeba zasłużyć, bo jaka ty jesteś dla innych, tacy oni są dla ciebie.

    Dziękuję i żegnam cię.

    Jesteś większą ignorantką niż sądziłam. Podtrzymuję. Zmień leki lub lekarza.

    To co ci napisałam to WIEDZA. Konkretnie z "Ginekologii" profesora Bręborowicza. O czym wspomniałam tutaj :

    8 godzin temu, CzarnyInez napisał:

    "Pokarzę" ci 🙂 o tutaj 🙂

    Jeśli Bręborowicz publikuje na pudlu to tak:) wiek matki jest jednym z czynników podnoszących ryzyko poronienia. I o ile wśród dwudziestolatek poroni około 10-20% kobiet, to w wieku 45 to jest już nawet 90%. Niezależnie od tego która to ciąża. 

     

    Ale fakt. To ty masz swoją małorozumkową WIEDZĘ, której źródłem jest "dobry lekarz", którego i tak pewnie nie zrozumiałaś 🙂 bo słowo mówione rozumiesz zapewne tak dobrze jak pisane.

    Rozmowa z zacietrzewionymi egocentryczkami o rozumku Kubusia Puchatka zawsze poprawia mi nastrój. Besos bejbe 🙂


  7. 1 godzinę temu, Gość888 napisał:

     

    Pokarz mi gdzie się pogardliwie wypowiedziałam o wiedzy innych? Bo chyba te kilka zdań, które tutaj wystukałaś nie nazywasz wiedzą.

     

    "Pokarzę" ci 🙂 o tutaj 🙂

    17 godzin temu, Gość888 napisał:

    niż jakiejś dziewczyny z kafeterii, która swoją wiedzę opiera na czytaniu pudelka.

    Jeśli Bręborowicz publikuje na pudlu to tak:) wiek matki jest jednym z czynników podnoszących ryzyko poronienia. I o ile wśród dwudziestolatek poroni około 10-20% kobiet, to w wieku 45 to jest już nawet 90%. Niezależnie od tego która to ciąża. 

     


  8. 1 godzinę temu, Gość888 napisał:

    Najpierw weź słownik i się dokładnie doinformuj  jak się pisze słowo "ZRESZTĄ", a później pouczaj, bo sie tylko kompromitujesz dziewczyno.

    Pokarz mi gdzie się pogardliwie wypowiedziałam o wiedzy innych? Bo chyba te kilka zdań, które tutaj wystukałaś nie nazywasz wiedzą.

    Dobrze zrozumiałam, potrafię zrozumieć kilka prostych zdań lekarza. Nie musisz odwracać "kota ogonem"

    Pokarz? Weź się już nie "kompromisuj" 🙂 coraz bardziej wątpię w to twoje zrozumienie słów lekarza:) a może tu też chodziło o coś innego? 🙂


  9. Ja się nie gniewam 🙂 nie musisz przepraszać.

    Z własnego doświadczenia. To co ci lekarz powiedział, a to co ty zrozumiałaś, to mogą być dwie różne rzeczy. I prawdopodobnie tak jest. Bo...

    Jesteś kolejna egocentryczką, która udzielając się na kafe uważa, że gada z samymi Karynami, sama będąc tą wyjątkową. Jak na osobę, która nie umie napisać prawidło słów "z resztą" dość pogardliwie wypowiadasz się o wiedzy innych. 

     

    • Confused 1

  10. 1 godzinę temu, Gość888 napisał:

    Mi lekarz tłumaczył, że to ma bardzo duże znaczenie czy to pierwsza ciąża czy kolejna. Ponieważ organizm kobiety będącej w później ciąży na siłę próbuje utrzymać ciąże, bo "wie" że już czas i wie że jeszcze nie był w ciąży. W tym bardzo często utrzymuje wadliwe płody, które organizm młodej kobiety, albo takiej będącej w ciąży poroni.

    Zmień lekarza albo leki.

    Bo statystyka i badania są przeciwko tym bredniom. Ryzyko poronienia też rośnie z wiekiem. I częściej tracą ciążę 40 parolatki. 

    Co nie zmienia faktu, że ciąża po 40 jest możliwa i urodzenie zdrowego dziecka też. Faktem też jest że dzieci starszych matek są inteligentniejsze i zarabiają więcej w dorosłym życiu niż dzieci matek młodych.

    Z tym zdobywaniem gór i jazdą na rowerze- nie każda dwudziestoletnia matka to robi. I nie każda 40 tego nie robi. Z resztą czy to jest jakiś wyznacznik bycia dobrą matką? Jak dasz radę tylko na morskie oko to jesteś słabą matką, Mont Blanc- średnią, a Mount Everest- to już super? 

     

     

    • Haha 2

  11. 4 godziny temu, BitchNaughty napisał:

    Ale wiecie, że autorka ma w nosie te wszystkie rady i i tak nic nie zrobi w kierunku zmian? Ona woli rozłożyć ręce i powiedzieć "no nie da się, bo dziecko już takie jest" zamiast zacząć pracować nad zmianami. Przykładem jest choćby dawanie słodyczy przez teściową "ojejku ojejku, bo teściowa daje mu słodycze". Autorka wie o tym i wątpię żeby stanowczo powiedziała, że nie należy tych słodyczy dawać.

    Zwykle kobiety, które są dobre dla wszystkich dookoła są niedobre dla siebie.

    Później odbija się to czkawką wszystkim, bo przecież za poświęcenia należy się wdzięczność, której najczęściej się nie doczekają, przynajmniej nie w takim wymiarze jak oczekują.

    Za trzydzieści lat wątpię, że syn będzie stał godzinami przy kuchni żeby ci dogodzić. Mąż nie postawi ci pomnika za to jak dzielnie wychowałaś dzieci, kiedy on był w pracy. Teściowa nie klepnie się w pierś, za to że w sumie to tylko ci utrudniała i robiła złą robotę dokarmiając dzieci cukrem na boku.

    Zacznij droga mamusiu dbać głównie o siebie. Pogadaj z teściową. Jak to nie da rady, przestań ja wpuszczać do swojego domu i nie chodź do niej. Przestań stać przy garach, żeby tylko dogodzić kilkulatkowi, który chce wymusić coś słodkiego. Odzyskaj kontrolę nad swoim życiem. Bo serio tutaj nie ma do czynienia z niejedzacym niemowlakiem z wadą serca, tylko z kobietą która dała sobie wejść na głowę. A te "empatyczne" mamusie-histerusie tylko utwierdzają autorkę w przekonaniu, że powinna się poświęcić jeszcze bardziej. Najlepiej zacząć od rundy po lekarzach wszystkich specjalności, koniecznie prywatnie. I dalej w porze posiłku stawać na rzęsach, żeby obżarty słodyczami nadaktywny dzieciak raczył zjeść ziemniaka.

    Oczywiście, nie zaszkodzi przedszkolaka przebadać na pasożyty, ale może zanim pójdziecie do psychiatry i psychologa, alergologa i gastrologa, kardiologa, logopedy, wróżbity i znachora, to najpierw wypracujcie sobie przez trzy/cztery miesiące nową rutynę żywienia, zachowania, spędzania czasu indywidualne że starszym synem.

    Macierzyństwo ma sprawiać satysfakcję i frajdę, a nie być pasmem udręki.

     

    • Like 2

  12. 1 godzinę temu, blue_danube napisał:

    No tak, trzeba napisac cokolwiek byleby tylko  komus dowalic, ehh. Niektóre nicki  to odrazu na czarna liste. Wszystko rozumiesz tak bardzo doslownie, czy jednak potrafisz różnicowac i lapac aluzje? 

    Bosz... Ty jesteś histeryczką. Za dużo siedzenia w domu kochana. Idź do roboty to się odwrazliwisz i zarobisz na ciąganie prawdopodobnie zdrowego dziecka po prywatnych gabinetach.

     


  13. 24 minuty temu, blue_danube napisał:

    A ta dalej swoje, chyba jestes BitchNaughty tylko pod drugim nickiem. Nie kumasz dalej, ze to dla dziecka zaden stres bo ono zwyczajnie nie chce jesc i nie bedzie jadlo? I na sile w gardło mu nikt nie wsadza. Kumasz czy dalej nie? Takie dziecko nie rozje się nagle  tylko dlatego ze Ty mu jedzenia nie bedziesz dawac. Zje cos tam raz, dwa dziennie, w czym nawet nie ma. zapotrzebowania na skladniki mineralne i witaminy. Notorycznie anemia i kontrola morfologii co 3 miesiace. 

    Czyli jednak coś tam je. Z praktyki zawodowej widzę, że większość niejadkow powyżej dwóch lat, to po prostu dzieci skarmiane na potęgę cukrem z zaburzonym apetytem i uzależnione od cukru. Bo słodkie, mączne i wysoko przetworzone je.

    Dziecko autorki tematu też niby niejadek, ale już wiadomo, że babcia podkarmia słodyczami na boku. A ona dokłada do tego miód, a przedszkole słodkie płatki i słodkie mleko. 

    To nie jest niejadek, to po prostu źle żywione dziecko!

    Ciekawe czy jakbyś ty zjadła do pory obiadowej słodkie płatki na mleku, naleśnika z miodem, batona, no i może jakaś drożdżówkę, bo jesteś jednak dorosła, to czy w porze obiadowej zjadłabyś zupę, drugie i surówkę i ze dwie kanapki na kolację? 

    • Like 2

  14. 7 minut temu, blue_danube napisał:

    A ta dalej swoje, chyba jestes BitchNaughty tylko pod drugim nickiem. Nie kumasz dalej, ze to dla dziecka zaden stres bo ono zwyczajnie nie chce jesc i nie bedzie jadlo? I na sile w gardło mu nikt nie wsadza. Kumasz czy dalej nie? Takie dziecko nie rozje się nagle  tylko dlatego ze Ty mu jedzenia nie bedziesz dawac. Zje cos tam raz, dwa dziennie, w czym nawet nie ma. zapotrzebowania na skladniki mineralne i witaminy. Notorycznie anemia i kontrola morfologii co 3 miesiace. 

    Ile miesięcy/ lat ma twoje dziecko?


  15. 4 minuty temu, blue_danube napisał:

    To niech sobie naklepie dzieci, to nagle syn zacznie jesc. Hahahaha.  Super logika. 

    Za doroslym chlopem może i by nie skakala, ale z dzieckiem co innego. 

    Wszystkie "mundre" macie odrazu przepis i recepty na sukces. Wszystko takie proste. Autorka chce sie pewnie wyzalic, wygadac. Ja tez mam niejadka i rad juz dawno nie potrzebuje bo wszystko bylo wyprobowane. Tutaj potrzebne jest zrozumienie i wyrazenie wspolczucia. Ja Ci autorko wspolczuje i rozumiem. Klepie po ramieniu

    O już wiem czemu takie problemy z dzieckiem. Bo choćbys dostała podręcznik z złotymi radami, to na nic to, bo nie umiesz czytać ze zrozumieniem.

    Nie kazałam nikomu robić sobie dzieci. Ale spokojnie, wytłumaczę ci.  Powiedziałam tylko, że tam gdzie nie ma czasu na robienie z posiłku półtoragodzinnego misterium męki pańskiej z menu, którego sam Amaro by się nie powstydził, tam nie ma problemu z niejadkami. Takim przykładem są wielodzietne rodziny, bo tam, jakby chcieć każdemu podniebieniu dogodzić osobno, to dnia by nie starczyło. A kobiety w takich rodzinach też często jeszcze pracują na etacie lub mają inne zobowiązania.

    Klepcie się po ramieniu ile wlezie. Ale zrozumcie jedno. Jedzenie i dla dorosłego i dla dziecka ma być przyjemnością, nie stresem jak przed egzaminem. Może lepiej niech twój mąż przejmie od ciebie obowiązek karmienia dziecka, a ty wyjdź w tym czasie z domu?

     

    Dlatego polecam żłobki, przedszkola i opiekunki. Z nimi zwykle wszystko smakuje lepiej. W przeciwieństwie do rozhisteryzowanej matki.

    • Like 3

  16. 27 minut temu, blue_danube napisał:

    Ja tez mam takiego dwuletniego niejadka. Kto nie mial takiego dziecka, ten nie wie o czym mowi. I lepiej sobie darowac wszelkie rady, bo tak brzydko powiem - wszystko to o kant dopy roztuc. Przepraszam za wyrażenie. To nie jest tak, ze dziecko je malo albo ktos w nie cos wmusza. Ono nie chce jesc nic. Mnie kuzynka ostatnio powiedziala, zebym mu odpuścila. Hahaha. Ale co odpuścić? Bo on i tak nie je prawie nic. A ona sama ma dwojke chlopakow, co jedza wszystko co sie im podsunie i jeszcze dalej krzycza o jedzenie. 

    Moj jak sie urodzil, to mleka tez nie chcial pic, ja go karmilam przez poltorej godziny z butelki a zjadal polowe tego co bylo przenaczone dla jego wieku. Wszysscy mi mowili- a bo to mleko, jak zacznie jesc pokarmy stale to bedzie jadl. Guzik prawda. Nie wiem kiedy bylo gorzej. Sa dni, ze obiadu nie ruszy nawet lyzeczki. Najgorsze jest to, ze wszyscy sie najedza, a masz ta świadomość ze dziecko nic nie ruszylo. Jak był mniejszy, to jak wstawalam rano to dopadala mnie taka rozpacz ze znowu to samo, znowu jesc nie bedzie. W tym roku mieliśmy pelno malin, truskawek, borowek, a on nie ruszył ani jednej a ile bylo podejsc. A to na surowo,  w koktajlu, jeszcze w czym innym. Nic. Jak się zdarzyło, ze otworzyl buzie, ja lece z tym kubkiem a on wycofka. Z obiadu zje ziemniaka, kotleta ale to musi mieć dzień. Zupy kiedys zjadal, ale to pare osob odciagalo jego uwage a teraz nie tknie.Jak kiedyś wróciłam ze sklepu i mi maz powiedzial, ze mały zjadl miske zupy pomidorowej, to prawie sie poplakalam ze szczescia. Jakbym w totka wygrala doslownie. 

    Ja wiem, ze inni ludzie maja gorzej bo maja chore dzieci a nasze zdrowr i to szczęście, ale nawet nie wiecie jaka to jest meczarnia nakarmić niejadka. Rady typu pokrój warzywa w paski sobie darujcie. Czy wy mysliscie, ze my tego nie robilismy wcześniej?? 

    Tak wiec matki niejadkow -  meczmy sie dalej i miejmy nadzieję, ze to kiedyw naszym dzieciom minie. 

    Ps. A ile razy rwalam wlosy z glowy,mialam psychiczne doly i ile mi przybylo siwych wlosow to tylko maz wie, bo on przezywa to samo. 

    Prawdopodobnie z tą zupą i twoim mężem stało się tak: 

    Twoje dziecko zjadło pierwszy posiłek bez stresu i przeżywania. Ty się stresujesz i choć nie chcesz to masz zachowania które stresują dziecko. 

    Posiłek z mamą zostaję zapamiętany jako stresujące i nieprzyjemne wydarzenie. Lepiej nie jeść, bo staje w gardle.

    Moje rady: wróćcie do pracy, nawet na pół etatu, dzieci do przedszkola lub wynajmijcie nianie. Zwykle to wszystkim wychodzi na dobre. 

     

     


  17. 34 minuty temu, SimoneKa napisał:

    Napisze tylko w kwestii jedzenia.  Starszy syn jest po prostu niejadkiem ile ja sie nameczylam nagotowalam dla ksiecia wiem tylko ja. I naprawde on juz wszystko mial.  Oczywiscie ze dostawal  i dostaje kawalki warzyw owocoe na talerz.  Proba namowienia Go do jedzenia konczy sie godzinnym krzykiem.  I widze roznice miedzy mlodszym dzieckiem ktore je  warzywne poki az mu sie uszy trzeba a starszym ktory Nic do buzi nie bral.  

    Ps . Ojciec byl niejadkiem.  So tej pory wybredny

    To przestań skakać. Dziwnym trafem tadki niejadki zdarzają się w rodzinach, gdzie jest jedno, dwoje dzieci, a im więcej dzieci, tym mniej są wybredne jesli chodzi o jedzenie. Nie zje obiadu i/lub kolacji albo mało? Zje śniadanie. Za przeproszeniem z głodu jeszcze nikt się nie po. Sr. A. Ł.

    Uspokój się z tym gotowaniem wg fochow księcia. Za dorósłym chłopem też byś tak skakała?

    Spróbuj wprowadzić zupy - rosół, łagodna pomidorówka. Zbastuj z tymi naleśnikami, omletami, miodami. Raz w tygodniu - w sobotę/niedzielę wystarczą. Bo to też jest wysoko przetworzone żarcie z cukrem i zaburza apetyt i zmienia nastrój. 

    Skończ też z drzemkami starszego. Kładź młodszego i te pół godziny poświęć tylko na starszego.

     Co pije dziecko? I ile pije? Może powinien więcej pić?

    A NAJWAŻNIEJSZE TO: spedz gdzieś popołudnie SAMA. Zostaw dzieci z mężem lub opiekunką i idź sama nawet na dwie godziny na spacer. Bez telefonu. Bo nerwy ci puszczają ze zmęczenia. Bo ja u ciebie nie widzę wybitnie złych dzieci, ale bardzo zmęczoną matkę.

    Kolejna rada. Przedszkole - zwykle w gościach wszystko smakuje lepiej i nagle po pójściu do przedszkola mamy dziecko, które je warzywa, pije soki, wprawdzie tylko w przedszkolu, ale zawsze to coś. Poza tym już nie będziesz sama z dwójką, a tylko z jednym maluchem. A drugi wróci:

    A. Zmęczony

    B. Zjedzony

    C. Stęskniony

    D. Wybawiony z rówieśnikami o podobnym poziomie energetycznym

    Jednym słowem: lepszy.

    Owszem, przedszkola zostały wymyślone również dla niepracujących matek, żeby sobie odetchnęły.

     


  18. 19 godzin temu, Noctis napisał:

    A potem pracodawcy nie chcą zatrudniać kobiet 🤓

     

    No tak, bo to nie kobieta sobie wypracowuje macierzyński i wychowawczy tylko szef jej charytatywnie wszystko sponsoruje. I jeszcze otula puchową kołderką. Przypominam, że składki na zasiłki są pobierane z pensji kobiety, szef je tylko odprowadza na konto ZUS. Trzeba pracować prawie trzy lata, żeby mieć prawo do godnego życia w czasie opiekowania się dzieckiem. Czyli kolejnym płatnikiem zusu, podatnikiem i konsumentem.

    Może chętniej by zatrudniali gdyby faceci zaczęli chodzić na urlop wychowawczy. A nie umywali rączki... 

     

×