Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Clickbait

Zarejestrowani
  • Zawartość

    32
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Clickbait

  1. Też miewam takie sytuacje, bo najważniejsze jest to, żeby być pozytywnie nastawionym. Ale zazwyczaj takie relacje nie trwają długo. Mam znajomych poza granicą, ale to jest znajomość taka, że jak pojadę spisujemy się i widzimy. Kiedyś miałam taką sytuację, jakoś przed pandemią, że szłam sobie rynkiem z przyjaciółką i podszedł do nas facet z rowerem. Okazało się, że wziął sobie trochę urlopu i zwiedzał kraj. Przyjechał na rowerze do Krakowa a niedawno był na Morskim Oku Sytuacja komiczna, bo wyładował mu się telefon, nie był w stanie znaleźć hotelu a jeszcze lało jak z cebra. Poszliśmy we trójkę na piwo, pogadaliśmy, później znaleźliśmy hotel z kilkoma przygodami i zostaliśmy chwilę pośmiać się. Miałam kilka takich sytuacji, ale to właśnie zazwyczaj nie są znajomi, z których wyjdzie coś więcej. A nawet wśród jakiś tam znajomych, jakich się ma wystarczy mała sprzeczka i nie odzywanie się pół roku... Dziecko się z drugim pokłóci, a na następny dzień najlepsi przyjaciele...
  2. Ludzie, ja jestem za żeby zorganizować jakieś spotkanie. Jak nam nie wyjdzie i stwierdzimy, że się nie dogadamy każdy pójdzie w swoją stronę, co? Zwłaszcza, że chcę robić magisterkę w Wawie, taka okazja
  3. Staram się właśnie robić co się da, tylko problem w tym, że muszą tego chcieć obie strony. Nie będę się uganiać za znajomymi, którzy nie potrafią mi tygodniami odpisać na wiadomość. Zwłaszcza w tych czasach trzeba uważać, żeby za rzadko nie odpisywać, za rzadko się nie odzywać, bo każdy znajdzie sobie kogoś na nasze miejsce. Trzeba walczyć, walczyć, walczyć. Niestety, życie jest coraz szybsze i jak się nie dopasujemy do bieżni życia, to nas zmiecie
  4. Ale czekaj, przecież ja tak nigdzie nie napisałam napisałam, że pasowałoby coś z tym zrobić, bo jeszcze jesteśmy młodzi, więc trochę nie rozumiem
  5. Spokojnie, spróbujmy sobie wszyscy jakoś pomóc. Widać, że każde z nas cierpi z tego powodu. Jesteśmy ludźmi, którzy potrzebują więcej czasu, żeby jakąś relacje zbudować, ale to nie oznacza, że nie potrafimy jej stworzyć. Samo to, że się jakoś na siebie wszyscy natknęliśmy myślę, że można jakoś wykorzystać Wydajecie się naprawdę fajnymi ludźmi do rozmowy, wspólnych wyjść, po prostu do życia. Może na początku, zawęzimy obszar poszukiwań. Muminka Warszawa, ja Kraków? Jak reszta?
  6. Powiem tak, nie widzę problemu, żeby po prostu się spotkać, poopowiadać coś o sobie i zobaczyć co z tego wyjdzie. Tylko bez żadnych założeń. Trochę ludzi się tu nazbierało. Kto wie, co może z tego wyjść? Mam bardzo podobny problem, z tym że zaczynam się bardziej otwierać. Jako dziecko nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca, bo gdy dzieci ganiały się po podwórku, ja wolałam siedzieć i szukać czegoś ciekawego w bibliotece. Nie lubiłam marnować czasu. Trochę to było niszczące, bo zawsze chciałam być najlepsza. Skoro nie miałam koleżanek, to mogę mieć chociaż dobre wyniki w nauce. Miałam jedną, która silnie się mnie uczepiła, ale według rodziców "psuła mnie". Zamiast pobiegać po lesie, siedziałam z domu. Przez to byłam troszkę grubszą dziewczyną niż inne (nigdy nie miałam nadwagi, po prostu było mnie troszkę więcej) i nie potrafiłam nawiązać szybko nowych relacji. Każda relacja rozpadała się, wraz ze zmianą szkoły. Zawsze był ktoś na jakieś wyjście z obiad, czasem piwo, ale po zmianie szkoły, trzeba było wszystko budować od nowa. Tragedia. Wiem, że mogłabym być inna, bo przy rodzinie się nie stresuję, jak ktoś mnie odbierze i wręcz codziennie jeździłabym do kogoś innego, bo lubię się śmiać, rozśmieszać ludzi, tańczyć z nimi, żartować. Ale przy "obcych" jakoś jest mi gorzej. Na studiach (kończę licencjat) musiałam radzić sobie sama, bo rodzice mnie olali. Więc znów straciłam możliwość poznania nowych ciekawych ludzi, na znanych imprezach studenckich. Albo byłam na zajęciach albo byłam w pracy. Żeby się utrzymać, wyrabiałam etat. Chodziłam jak zombie, byłam zapracowana i nieraz po prostu nie dałabym rady gdzieś iść, bo zasypiałam w autobusach. Ale robiłam co się da, naginałam rzeczywistość, żeby nie rezygnować, jak ktoś mnie gdzieś zaprosił. Teraz się kończą studia i czuję się w podobnie jak Ty Autorko. Także wszyscy tutaj mamy już jakiś punkt wyjścia, tak mi się wydaje. Podziwiam tych, co dali radę przeczytać mój esej, proszę wybaczyć, nie potrafię pisać krótko
×