-
Zawartość
2984 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
869 ExcellentOstatnio na profilu byli
11306 wyświetleń profilu
-
Wow, dużo ćwiczysz. Zazdroszczę samodyscypliny i w sumie czasu, który na to wszystko znajdujesz. Ja natomiast w tym tygodniu zero aktywności. Mąż jest na 4 - dniowym wyjeździe. Po pracy czas mi tak leci jak szalony że nie mam kiedy dosłownie ćwiczyć. Gdy wracam ogarniam coś do jedzenia dla siebie i dzieci. Potem siedzę z córką nad lekcjami lub bawię się z synem/ dziećmi, następnie przygotuje kąpiel dzieciom lub trochę się poupiekszam na szybko jak np. dziś malowanie paznokci i maseczka na włosy, na koniec ogarniam cokolwiek dom typu zmywarka, pranie itp. Jak z tym wszystkim się obronie to jest jak teraz 21:50 i nie mam siły już na nic. Boli mnie to jednak strasznie, bo jak pisałam brak ćwiczeń oznacza u mnie brak spadków na wadze. Mąż wróci, przejmie część obowiązków i wtedy będę mogła poćwiczyć, chociaż iść na spacer, kijki.
-
Sama nie stosowałam głodowek ale była na forum dawno temu dziewczyna, która raz w tygodniu je robiła. Pisała z nami przez jakieś 2 miesiące może ciut dłużej ale wątek jakiś troll nam usunął więc nie podam ci dostępu. Ale z tego co pamiętam to właśnie glodowała z uwagi na jelita. I chyba dzień przed jadła więcej coś mi świta że o 500 kcal niż wynikało z zapotrzebowania. A w dzień głodówki tylko piła. I na pewno waga jej spadała.
-
Dzisiaj obudziłam się z okropnym bólem głowy, okresem i ogólnie złym samopoczuciem. Na śniadanie zjadłam jajecznicę, z grahamkaą i do tego pomidory z cebulą. Za oknami szaro buro i mży. Nie wiem czy coś pocwicze, choć bardzo chciałam bo w tym tygodniu tylko były te kijki w poniedziałek i nic więcej. 2 wieczory spędziłam na przygotowaniu córki do sprawdzianu. Dziś zresztą też trochę powtórzymy do kolejnego. Miałam się dziś zważyć ale przez okres odpuszczam. Ponadto po ubraniach czuję i widze że nie ma zmiany. Na obiad będzie rosół, a potem może zjem warzywa z patelni z jakimś mięskiem. Dzieciom obiecałam gofry więc pokusa przy okresie jest też dla mnie ogromna. Ogólnie sytuacja taka sobie z tym całym moim odchudzaniem.
-
Musiałam przełożyć badania i zapisała mnie dopiero na 22.11.!!!!!!!!!; I teraz nie wiem czy przez to nie przesunąć dermatologa z 20.11. Jak będę mieć wyniki dam znać na pewno.
-
Aż jestem ciekawa jak Ci wyjdzie
-
Zrobiłyśmy z koleżanką 9 km. Nogi mi odpadają. Ale radość jest bo wyrobiłyśmy 12000 kroków. Teraz zjem tylko kolację, wezmę kąpiel i finito na dziś.
-
U mnie w pracy biorą taki przeznaczony dla.....koni...nie żartuje. Ponoć te specyfiki dla koni są najlepsze, najszlachetniejsze i kolagen również
-
Dziś umówiłam się z koleżanką na kijki. Nastawię zupę, pograbię liście na podwórzu i idę maszerować. Martwi mnie tylko, że czuje trochę kolano i jedną stopę. W kolanie ponoć zwyrodnienie jak twierdzi mój lekarz a stopa była kiedyś w gipsie i teraz odczuwa zapewne moją obecną wagę. Wezmę opaskę na kolano a stopę ustabilizuje po powrocie i może jakoś dam radę. Jutro zrobię dzień na regenerację a jak trzeba to i pojutrze. A i wypiłam właśnie artrozin na kolano. Muszę kupić wogole kolagen bo ponoć też super robi na włosy a i pewnie na kolano pomoże.
-
Też o tym wczoraj pomyślałam. A kiedy miała być na tym wyjeździe?
-
Wróciłam z kijków. 8 km zrobione. Czuję stopy. Ale cieszę się że zmotywowałam się. Kiedyś to był mój stały dzienny element i stały limit.
-
Dziś poczułam zazdrość, bo koleżanka moja powiedziała że schudła w ciągu 2,5 miesiąca 10 kg. Zawsze wolna byłam od zazdrości, a dziś pierwszy raz mnie to jakoś zabolało i to może nawet nie zazdrość że ma te 10 kg w dół tylko że ja tak nie potrafie. Złoszczę się na siebie i taka wiadomość dziś pogłębiła we mnie te złość na siebie. Sama nie wiem co się stało bo zawsze mnie takie rzeczy cieszyły a na pewno motywowały a tu coś takiego, nie poznaje się. Chyba przechodzę kryzys. W gruncie rzeczy wiem ile to ją kosztowało,ile wyrzeczeń i jak o tym marzyła a z drugiej strony nie umiem się cieszyć tym z nią, jak powinnam. Jak mówiła że teraz już idzie po kolejną dychę stwierdziłam że jestem beznadziejna, na maxa.
-
Czytam w necie, że ferrytyna jest na NFZ, tak jak pisałyście. Wydrukuje sobie rozporządzenie i do niego pójdę. W takim razie nie robię tego odpłatnie tylko wymuszę aby dał mi skierowanie. Jeśli będzie kwestionował pokażę mu podstawę prawną i katalog badań z pacjent.gov.pl. A jeśli będzie stawiał dalej opór to niech wytłumaczy podstawę odpłatności. Niedouczony jest czy co. Tylko utwierdzam się, że muszę go zmienić.
-
Wciąż nie umiem zapanować nad słodyczami. Pisałam już kiedyś że to uzależnienie, a teraz już wiem że to choroba...Nie mam siły do siebie. Dziś byłam u lekarza. Wzięłam skierowanie na badania, dał mi na podstawowe, typu cholesterol, glukoza, TSH itp. Niestety, mówi że ferrytyna jest tylko odpłatna! U mnie w przychodni 50 zł. We wtorek pójdę na pobranie krwi i zobaczymy, tłumaczył też że zobaczy jak wyjdzie glukoza i wtedy zobaczy czy robić obciążenie glukozą i krzywą, ogólnie miał opory żeby dać na to od razu. Chciał jeszcze dać skierowanie na pasożyty. Ale narazie nie wzięłam bo kupiłam już jakis czas temu w aptece dla całej rodziny środek na owsiki, bo syn mówi że go pupa swędzi (a w przedszkolu swego czasu były komunikaty o owsicy) aczkolwiek to nie musi być to, choć oczywiście może więc profilaktycznie zastosuję, tylko w najbliższą sobotę, gdy też pościel całej rodzince wymienię. Z pozytywów dzisiejszego dnia to tylko to że byłam na godzinnym spacerze. Poza tym, pozostałe pozycje z planu nie wykonane. Dlaczego nie potrafię się ogarnąć tak jak po urodzeniu syna, gdy schudłam 11 kg? Gdzie ta konsekwencją i upór? Zazdroszczę Wam, że jesteście tak silne...chcę brać z Was przykład choć w teorii to lepiej wygląda niż w praktyce.
-
Zaczynam akcję minus 3 kg do Sylwestra